Rozdział 174: To tylko facet…

– Naprawdę Jej nie dotknąłeś? – Jimmy siedział na brzegu czegoś, co było łóżkiem tyle, że odpocząć na nim nie bardzo się dało, bo każda sprężyna odgniatała się na skórze leżącego i wpatrywał się w swoje zniszczone nieco i okurzone buty.

– Naprawdę – Mike westchnął ciężko i podniósł się do pozycji siedzącej. Sprężyny skrzypnęły tak, głośno, że obaj jednocześnie skrzywili się z odrazą – Posłuchaj… Nie wiem, co Ona Ci naopowiadała i dlaczego, ale przysięgam, że nic między nami nie zaszło – spojrzał z zaciekawieniem na  Jima – Naprawdę aż tak bardzo Ją kochasz? Ty? Jimmy Kelly? Książę flirtu i jednej nocy – prychnął drwiąco, po czym rozciągnął usta i zarechotał rozbawiony własnymi słowami.

Jimmy zerknął w Jego kierunku z niechęcią. Nie miał ochoty wdawać się w konwersacje i tłumaczyć, jak bardzo Em zmieniła jego poglądy na temat kobiet, przygodnego seksu i własnej męskości, którą kiedyś tak szczeniacko się szczycił. Nie był już tym samym Jimmym i miał wrażenie, że już nigdy nie będzie.

– No dobra – Mike raptownie zdjął uśmiech z twarzy, nie widząc najmniejszej reakcji ze strony towarzysza – Już się nie nabijam – uniósł dłonie w poddańczym geście – Ale swoją drogą… Co takiego jest w kobietach, że faceci dostają świra i są w stanie nawet zabić.

– Przecież żyjesz – mężczyzna zrozumiał aluzję.

– Zapewne tylko dlatego, że byli tam ludzie, moi słuchacze z resztą – odparował Mike.

– Bez przesady, nie jestem mordercą – Jim prychnął obojętnie i z drwiną w oczach łypnął na mężczyznę, szykującego się właśnie do kolejnej zamiany pozycji ciała, tym razem z siedzącej na leżącą.

– Kurwa! Od tego cholernego łóżka zwyrodnień dostanę – Mike zakląl siarczyście – A co do morderstwa, to nie byłbym taki pewien Twoich zamiarów. Miałeś taki wyraz twarzy, jakbyś chciał ukręcić mi kark i palcem wyjeść mój mózg – podsumował, po czym rozłożył poskładany w kostkę koc i przyjżał mu się uważnie – Myślisz, że piorą te koce po każdym aresztowanym?

Jimmy podniósł się w górę. Błysk rozbawienia przebiegł przez Jego ściągniętą twarz.

– Zapytaj pokojówkę, a najlepiej zadzwoń do recepcji, to Ci powiedzą – odparował, po czym roześmiał się w głos.

– No co! – Mike obrzucił go oburzonym spojrzeniem – Może są tu jakieś wszy albo coś jeszcze gorszego – wzdrygnął się z odrazą  – Może nie stać mnie na pięciogwiazdkowe hotele, ale tak nędzne warunki widzę po raz pierwszy – jeszcze raz energicznie trzepnął kocem, po czym odrzucił go z obrzydzeniem w drugi koniec łóżka.

– Naoglądałeś się za dużo filmów o kowbojach i panikujesz jak cnotka, która pierwszy raz węża w stanie gotowości widzi – Jim roześmiał się ponownie, po czym niedbale opadł na swoje łóżko. Zrobiło mu się dziwnie lekko na duszy. Mięśnie przestały go boleć z napięcia, jakby ktoś nagle odłączył go od źródła prądu, a serce ustabilizowało swój rytm. Nie tknął Jej… Ta wiadomość nadała inny sens Jego myślom.

– Ty zapewne jesteś stałym bywalcem takich SPA – zadrwił w odpowiedzi mężczyzna i również położył się, podkładając pod głowę przedramiona.

…………….

– Cześć! – Ola weszła do pustej kuchni i obrzuciła wzrokiem stół, na którym panował cukierniczy nieład, świadczący o zamiarze wykonania przez kogoś  słodkiego wypieku. Mąka, cukier oraz jakieś mniejsze torebki stały po jednej stronie, jajka w miseczce oraz jabłka, po drugiej, a na środku królowała wielka misa. Niedaleko stał także mikser oraz tarka.

– Jestem na górze! Usypiam Josepha! – usłyszała głos Kiry i wychyliła głowę z pomieszczenia.

– A gdzie reszta?

– Dzieci są za domem – usłyszała, ale to już wiedziała, gdyż ta część rodziny powitała Ją i Natalię, głośnym okrzykami radości, jak tylko wysiadły z auta.

– A starsza część rodu Kellych? – dopytała.

– Zabarykadowali się z butelką whisky w garażu – odkrzyknęła Kira wychylając się przez barierkę – Fajnie, że przyjechałaś. Zaraz zejdę, mały już prawie śpi.

– Spokojnie. Dam sobie radę – blondynka ściągnęła z szyi długi, ciepły szal i odłożyła go na szafkę w korytarzu, tuż obok torebki. Zaraz po tym jednak zerknęła na drzwi i postanowiła przywitać się z Angelo oraz ocenić stan ducha obu mężczyzn.

Zanim nacisnęła klamkę garażowych drzwi, usłyszała znajomy głos i zastygła w bezruchu, nadstawiając ucha.

– Paddy! Proszę Cię nie gadaj bzdur, dobra? – usłyszała poirytowany lekko głos Angelo.

– Myślisz, że to bzdury? Mówię Ci, że On tylko czeka, na odpowiedni moment – po ślizgającym się lekko języku i przeciąganiu niektórych liter wywnioskowała, że tych, wspomnianych przez Kirę, butelek było więcej.

– John ma żonę.

– I co z tego!?

– A to, że skoro ożenił się z Maite, musiał Ją kochać, a to oznacza, że wyleczył się z uczuć do Olki.

– Akurat! – kobieta zmarszczyła brwi, gdy kolejne słowa zakłócił Jej głośny brzdęk gitary.

– Ja powiedziałem tylko Joeyowi, może to On – gdy hałas ucichł, Angelo najprawdopodobniej kończył się tłumaczyć – Z resztą nie mówiłeś, że to tajemnica. Dawaj szklankę, doleję Ci – przewróciła oczami stwierdzając, że i bez dopełniania, mężczyźni mają dosyć – Dawaj i nie jęcz, jak baba. I powiem Ci coś – dodał Angelo – Nawet gdyby było, jak mówisz, to i tak nic nie wskóra, bo Olka kocha Ciebie.

– Wiem – odezwał się Paddy – Ale wkurwia mnie, że wciąż Jej o sobie przypomina.

– Jest Twoim bratem, Paddy… Rodziną. Nie uda Ci się wyrzucić go z Waszego życia – tłumaczył mało wyraźnie Angelo – Pomijam już fakt, że ma z nią córkę i w końcu mu o niej powie i tak długo już przeciąga strunę, a dzieci…

– Dobra! Nie kończ! – warknął mężczyzna – Staram się do tego przyzwyczaić i nie myśleć, ale nie daję rady, rozumiesz?! – krzyknął głośniej – Nie chcę go w naszym życiu. Nie wierzę mu! Jak dzisiaj usłyszałem, że dzwoni do niej, to krew mnie zalała. Miałem ochotę wejść i wyrwać Jej ten cholerny telefon z ręki.

– I co by Ci to dało? – zapytał blondyn próbując zapanować nad sztywniejącym językiem.

– Pewnie nic – odparł pierwszy posępnie – I skończyłoby się awanturą. Dlatego wyszedłem. Nie chciałem dorzucać Jej kolejnych nerwów.

– Ale gryzie Cię, o czym rozmawiali, co? Mówię Ci odpuść – poradził jeszcze raz Angelo, nie uzyskując odpowiedzi na swoje pytanie, albo Ola nie mogła jej usłyszeć, bo była tylko skinieniem głowy.

– Najchętniej wyjechałbym stąd w pizdu – odezwał się znowu Paddy – Co się śmiejesz! – rzucił ze złością i dopiero wtedy kobieta usłyszała coraz głośniejszy chichot Angelo.

– Pad, bo Ty najchętniej wywiózłbyś Ją na księżyc albo pozabijał wszystkich facetów, kręcących się wokół niej.

– Odpieprz się – usłyszała gniewne mruknięcie – Was na pewno pozbyłbym się jako pierwszych – nagle zaczął się głośno śmiać, a Angelo mu zawtórował.

– Mnie nie musisz. Mówiłem Ci, że już dawno wyleczyłem się z tego szczeniackiego zauroczenia – Ola zmarszczyła brwi i przysunęła ucho jeszcze bliżej drewnianych drzwi, zastanawiając się o jakie zauroczenie chodzi.

– A kto Cię tam wie, może za jakiś czas zaczniesz do niej wydzwaniać, jak John – burknął z niechęcią mężczyzna.

– Paddy! – warknął ostrzegawczo Angelo – Chyba już to sobie wyjaśniliśmy, co? Moje uczucie do Olki było tylko zauroczeniem. Mieliśmy do tego nie wracać i nikomu o tym nie mówić.

Blondynka odsunęła się od drzwi i zasłoniła dłonią otwarte ze zdziwienia usta.

……………

– Jimmy? Śpisz?

– Nie, a co? – mężczyzna lekko przechylił głowę w stronę towarzysza celi.

– Ile mogą nas tu trzymać?

– Ciebie zapewne odeślą jeszcze na badania.

– Jakie badania?! – Mike poderwał się w górę i poparł napięte ciało na łokciu.

– Czy wszystko z Twoim zakutym łbem jest w porządku – Jim westchnął i przymknął oczy, jakby miał zamiar zapaść w sen – Nagadałeś im takich bzdur, że teraz zapewne cały komisariat szyfruje Twoje zeznania. Coś jak rozbiór wiersza „i co autor miał na myśli” – chciał się roześmiać, ale łaskotanie w gardle zmieniło śmiech w kaszel.

– Zejdź ze mnie! – zirytował się Mike – Ciekawe, co Ty byś im powiedział. No proszę… Słucham! – wbił wyczekujący wzrok w towarzysza i nie doczekawszy się odpowiedzi sam Ją wysnuł – Spuściłem wpierdol kuzynowi, bo myślałem, że przeleciał moją kobietę, a On tylko ratował Jej cnotę, gdy chciała dać dupy wszystkim chętnym facetom w barze – zaciągnął się powietrzem, żeby wybuchnąć gromkim śmiechem ale nie zdążył wydać z siebie nawet cienkiego piśnięcia, gdy ręce Jima znalazły się na Jego szyi, a kolano na wysokości rozporka.

– Kurwa! Znowu zaczynasz?! – wydusił przez zaciśniėte gardło – Złaź ze mnie! – zarządał i z wysiłkiem przekręcił się na bok, zrzucając napastnika na podłogę. Zaraz po tym poderwał się w górę i stanął na nogach – Ty jesteś porąbany Jim! Myślałem, że już Ci przeszło! Przecież wyjaśniliśmy sobie wszystko!

– Ale nie to, że… – nawet przez gardło nie chciały mu przejść słowa, które tkwiły w Jego umyśle.

– Zastanów się, co Ty robisz, człowieku! – zdenerwowany Mike rzucał kolejnymi słowami – Taka jest prawda! Wszedłem do tego cholernego baru, bo tam mieszkam! Właściciel wynajął mi pokój. Widziałem, że kilku gości kręci się na parkiecie wokół wijącej się panienki. Nie zwróciłem na nią uwagi.

– Ściemniasz! Znam Cię! – warknął groźnie Jim.

– No dobra! – Mike poddał się i zmienił swoje zeznanie – Spojrzałem na Jej cycki, tyłek i nogi. Uznałem, że jest całkiem niezła, ale nie zamierzałem się wpychać, bo tamta napalona dziesiątka, zapewne zjadłaby mnie żywcem – przyznał gestykulując rękoma – Co chwilę któryś podchodził do baru i zamawiał kolejne drinki. Barman tylko z radochą zacierał ręce. Nawet zapytałem go czy to czyjś wieczór kawalerski. Myślałem, że chłopcy zamówili koledze tancereczkę z agencji, ale barman stwierdził, że dziewczyna sama przyszła. Dodał jeszcze, że chyba znane są Jej takie zabawy, bo dobra jest w te klocki, zaproponował nawet żebym się trochę rozerwał i do nich dołączył.

Jimmy słuchał w milczeniu z kamienną, pozbawioną emocji twarzą. Tylko drgający coraz mocniej  mięsień na policzku i coraz bardziej mętne oczy zdradzały Jego prawdziwe odczucia.

– Postanowiłem sobie trochę popatrzeć dla ucieszenia oka i zmieniłem miejsce – mówił dalej Mike – Wtedy dopiero dostrzegłem twarz dziewczyny i zorientowałem się, że to Emma. Była napruta w trzy dupy, prawie nieprzytomna, a Ci frajerzy jeszcze wkładali Jej w rękę kolejnego drinka. Co chwilę zmieniali się w tańcu urządzając sobie przy tym macanki – na twarzy Mikea pojawiło się coś na wzór obrzydzenia – Nie mogłem na to patrzeć, choć jestem facetem.

Jimmy przycisnął dłonie do twarzy i opadł bezsilnie na łóżko. Domyślał się jak ta scena wyglądała. Już raz podobną widział i wiedział, jak Em potrafi się zachowywać. Zapewne sama prowokowała tych mężczyzn. Zrobiło mu się niedobrze.

– Może gdyby to była obca dziewczyna, inaczej bym to odebrał, ale nie Em… – dodał nieco ciszej Mike i również usiadł na łóżku, wbijając ponury wzrok w Jima –  Przepraszam Cię stary, wiem, że trudno słucha się…

– Nic nie wiesz – mruknął bezsilnie mężczyzna – Em tak ma… To podobno choroba.

– Co? – Mike zmarszczył brwi i otworzył usta ze zdziwienia.

– Znasz Jej przeszłość, prawda? Wiesz, że frajer o imieniu Thomas zarabiał na…

– Wiem – odparł sucho – Opowiedziała mi kiedyś swoją historię, gdy uratowalem Ją przed jednym lekko zeschizowanym, klientem – Mike utkwił zamyślony wzrok w metalowej ramie łóżka Jima – Zaprowadziłem Ją wtedy do pokoju i pomogłem Jej dojść do siebie.

– Co to znaczy? – zapytał Jimmy podejrzliwym tonem.

– Facet był agresywny, zdążył Ją kilka razy uderzyć, zanim od niego uciekła – wyjaśnił, po czym spojrzał Jimmyemu w oczy.

– Dużo miała takich incydentów i… takich klientów? – zapytał zszokowany informacją mężczyzna.

– Zdarzali się – Mike skrzywił się – Kilka razy musiałem też pomóc Jej już na dworcu, bo niektórym odmawiała i dostawali szału. Tak właśnie się poznaliśmy.

– Często u niej bywałeś? – Jim zacisnął usta i w napięciu oczekiwał odpowiedzi. Wciąż nie do końca wierzył w słowa mężczyzny.

– Tak, ale spokojnie – Mike podniósł ręce w górę – Nie musisz za każdym razem reagować tak nerwowo. Między mną, a Em nigdy nie było niczego, prócz przyjaźni – wyczuł swojego rozmówcę –  Wiedziałem, jaki jest Jej stosunek do facetów, nieraz powtarzała, jak bardzo nienawidzi naszej płci, więc nigdy nawet nie spróbowałem zbliżyć się do niej, jak do kobiety – zwiesił głowę i westchnął – Nie miałem odwagi. Kochałem Ją, ale nigdy nie odważyłem się Jej tego powiedzieć.

Jimmy drgnął i wstrzymał oddech. Przez moment zazdrość i złość zapanowała nad Jego umysłem i poczuł dziwny prąd w sercu, jakby ktoś przyłożył do niego jakiś kabel pod napięciem. Po chwili jednak głośno opróżnił swoje płuca z nadmiaru powietrza. Skoro przez lata nic między nimi nie zaszło…

– Czy Ona w tamtym barze z którymś z tych facetów… No wiesz, o co mi chodzi… – zaplątał się lekko.

– Pytasz czy któryś dostał nagrodę? – dopytał Mike, a gdy Jego rozmówca skinął twierdząco głową, wyjaśnił – Nie. Zabrałem Ją stamtąd.

– Do siebie… – Jim westchnął i odwrócił głowę.

– Kurwa mać! – Mike nerwowo poderwał się na nogi – Nie bzyknąłem Jej! Nie tknąłem nawet palcem. Wbij to sobie w końcu do głowy! – na moment stanął nad Jimem, po czym ponownie zaczął krążyć po pomieszczeniu – Nie okłamuję Cię!

– Więc czemu Ona myśli inaczej?

– Nie wiem! Do diabła! – warknął zniecierpliwiony już Mike, po czym spojrzał w poszarzały sufit i głośno wypuścił powietrze, oczyszczając swoje ciało z nagłego napięcia. Po chwili jednak dodał – Może i miałem na to ochotę, może taka myśl przemknęła mi przez głowę, gdy wlokłem Ją na górę do pokoju – widział, jak Jim odwraca głowę, widział błysk wściekłości w Jego oczach, ale nie zatrzymał swoich słów. Chciał być uczciwy – Jestem tylko facetem, Jimmy. Kiedyś coś do niej czułem… może nawet nadal czuję – wyjaśnił i milkną na moment opadł na łóżko. Potarł twarz dłońmi i westchnął. Czuł gęstniejącą atmosferę.

– Co to, do cholery, oznacza? – ton głosu Jima stał się napięty i chłodny.

– Była bezwolna – Mike oderwał ręce od twarzy i utkwił wzrok w przeciwległej ścianie, omijając twarz rozjuszonego rozmówcy – Mogłem Ją mieć – wyznał spokojnie – Mogłem zrobić z nią wszystko, co chciałem! Była pijana, nieświadoma, na nogach nie mogła ustać, musiałem Ją podtrzymywać. Marzyłem o niej tyle czasu…

Jimmy stał nieruchomo, jakby ktoś wbił go w podłogę. Niewidzialna obręcz ściskała coraz mocniej Jego szyję, a dłonie zgniecione w pięści, wręcz bolały.

– Przytuliłem Ją i chciałem pocałować, ale… – Mike zacisnął usta – …poprosiła, żebym tego nie robił, bo Jej tego nie wybaczysz.

– Co? – Jim zmarszczył brwi. Szykował się na najgorsze.

– To, co słyszysz – burknął mężczyzna, po czym potarł dłonie o spodnie i stanął naprzeciwko Jima, wbijając w niego ponury wzrok – Zaraz po tym wpadła w rozpacz. Zaczęła głośno szlochać i mówić przez łzy.

– Co mówiła? – chciał wiedzieć wszystko.

– Nie wiem. Niewiele zrozumiałem, bo momentami Jej słowa przechodziły w bełkot – Mike uciekł spojrzeniem gdzieś w bok – Wspominała, że Cię skrzywdziła czy okłamała, dokładnie nie wiem i że już nie istniejesz w Jej życiu, bo nie chcesz być z dziwką – pokręcił głową – Potem, gdy zaprowadziłem Ją do łazienki i pomogłem zmyć rozmazany makijaż dodała, że nigdy sobie nie wybaczy i że jesteś miłością Jej życia – przygryzł wargę i opuścił głowę. Pamiętał, co poczuł gdy usłyszał te słowa, ale to zostawił dla siebie. Chwilę później znowu spojrzał Jimowi w oczy, tym razem z lekkim wyrzutem – Zanim zasnęła dodała jeszcze, że jest śmieciem niewartym niczyjej uwagi i dobrze zrobiłeś, że odszedłeś.

Jimmy mocno zacisnął zęby. Poczuł ściskający ból w klatce piersiowej.

– Cała Emma… Zawsze najgorsza – wyrwało mu się wraz z zaczerpnięciem głębszego oddechu.

Mike uśmiechnął się ze smutkiem.

– Może dlatego, że nie dałeś Jej szansy poczuć, iż jest inaczej – w jego oczach pojawiło się coś na wzór pogardy – Nie umiałeś kochać dziwki?

– Ty byś umiał? – rzucił poirytowany Jimmy.

Mike prychnął drwiąco.

– Ja właśnie wtedy Ją pokochałem – odparł.

…………….

– No! Nareszcie możemy spokojnie napić się kawy – Kira wyprostowała się i wytarła dłonie w ściereczkę – Pamiętaj, że musimy wyjąć je za czterdzieści minut – spojrzała na ich wspólne dzieło, które wygrzewało się właśnie w piekarniku.

– Co? – Ola przerwała wycieranie stołu i spojrzała zamyślonym wzrokiem na brunetkę.

– Wciąż myślisz o tym napadzie, co? – stwierdziła kobieta i westchnęła ciężko.

– Trochę… – westchnęła blondynka i jeszcze raz przetarła blat. Nie przyznała się, do podsłuchania rozmowy mężczyzn. Z resztą co też miała powiedzieć. Kira była żoną Angelo i Jej przyjaciółką, mogłaby to ocenić inaczej, niż Ona sama. Przygryzła wargę. Nigdy nie przyszło Jej nawet do głowy, że Angelo mógłby się w niej podkochiwać. Był młodszy i właściwie traktowała go trochę, jak dzieciaka. Był z nią i Paddym prawie zawsze. Początkowo obaj byli wyłącznie Jej przyjaciółmi…

– Taka trauma na pewno zostaje w człowieku – dotarły do niej ostatnie słowa Kiry.

– Mam nadzieję, że zamkną tę kobietę na długie lata – odparła, nie bardzo wiedząc, co wcześniej brunetka do niej mówiła – Może to dziwne, ale mimo ostatnich wydarzeń, czuję spokój… Nareszcie…

– Więc jednak nie zamierzasz skorzystać z pomocy specjalisty?

Przez moment zastanawiała się, nad sensem tego pytania.

– Nie – odpowiedziała niepewnie – Na razie czuję się całkiem dobrze.

Kira uśmiechnęła się do blondynki, po czym podeszła do okna, słysząc jakiś hałas na podwórku.

– Patricia przyjechała – stwierdziła i ruszyła do wyjścia.

Ola cicho westchnęła i także podniosła się z miejsca. Gdy dotarła na werandę, Patricia oganiała się właśnie od próbujących Ją powitać, pijanych braci.

– Śmierdzicie, jakbyście wykąpali się w kadxi gorzelnianej – krzywiła się z odrazą Patricia.

– Kochana siostrzyczko, to tylkonapój bogów – zarechotał Angelo, zaczepiając się o nogi Paddyego i z impetem runął na oburzoną kobietę, która opadła na maskę własnego auta – Złaź ze mnie, bo nie mogę oddychać – wystękała – Paddy pomóż mi!

Paddy roześmiał się głośno, po czym szarpnął brata za ramię.

– Przecież to Twój malutki, biedny Angelito – krzyknął, pomiędzy kolejnymi wybuchami rodości.

– Malutki to On był zanim brzuch mu napęczniał – odparła Patka, odpychając od siebie półprzytomnego brata.

– Paddy! – Angelo w końcu stanął na nogach – Czy Ona się ze mnie śmieje? Z własnego rodzonego brata?

– Nie. Tylko z Twojego brzucha – odparł Paddy.

– A jest w tym jakaś różnica? – Angelo poprawił okulary.

– Nie wiem, bo nigdy takiego nie miałem – Paddy zgiął się w pół ze śmiechu – A może Ty kolejnego Kelly tam nosisz? Patka, co Ty na to? – zawisł na szyi kobiety.

– Boże! Co mnie podkusiło, żeby tu przyjeżdżać.

Ola i Kira spojrzał na siebie z wesołym chochlikami w oczach.

– Może Jej pomożemy?

– Przecież to Jej rodzina, w dodatku rodzona – zaśmiała się Ola.

– Paddy, podobno ta psychopatka na Was napadł i zraniła Olę – odezwała się Patricia, starając się utrzymać na nogach obciążona prawie bezwładnym ciałem starszego z braci – To prawda?

– A skąd wiesz? – mężczyzna lekko się spiął.

– John mi powiedział.

– John, John, John! – powtórzył z niechęcią Paddy, przewracając oczami – Wszędzie tylko John! Rzygam dziś tym imieniem, wiesz? – rzucił, po czym zdjął ramię z siostrzanej szyi i chwiejnym krokiem ruszył w stronę garażu.

– A temu co? – Kira spojrzała ze zdziwieniem na Olę. Ta jednak, z nieodgadnionym wyrazem twarzy, wpatrywała się w odchodzącego mężczyznę.

……………

– Nie powiedziała mi – od dłuższego czasu, siedział na łóżku ze zwiększoną głową wsparty plecami o chłodną ścianę. Nogi zginął w kolanach i podciągnął wysoko, prawie pod brodę, nie siląc się nawet do ściągnięcia butów. Po rozmowie z Mikeem miał totalny mętlik w głowie. Pewność z jaką przedstawił mu swój punkt odbierania Emmy jednocześnie drażniła go i wzbudzała poczucie winy.

– O czym? – lekko zaspany głos odbił się echem od pustych ścian.

– O tym, że puszczała się za kasę.

– A czym miała się chwalić i po co? -Mike przetarł oczy – To profesja, z której człowiek raczej nie może być dumny.

– Tak, ale Ja chyba powinienem był o tym wiedzieć.

– Być moż, ale zobacz do czego ta wiedza Was doprowadziła – Mike zerknął z drwiną na przygnębionego towarzysza.

– Gdyby wcześniej wyznała mi prawdę… – Jim przygryzł dolną wargę i cicho westchnął

– Co by to zmieniło? Chyba tylko tyle, że rozstalibyście się wcześniej.

– Może… Sam nie wiem – Jimmy utkwił ponury wzrok w zakratowanym oknie – Nie przeżyłbym pewnie aż takiego szoku – dodał po chwili milczenia – Inaczej bym zareagował.

– To znaczy jak? – mężczyzna usiadł, spuszczając nogi na podłogę. Przygładził włosy dłonią – Przecież w  Twoim mniemaniu dziwka, to nie człowiek, nie kobieta, a już na pewno nie taka, z którą można spędzić życie i którą można pokochać, jak każdą inną kobietę.

– Nieprawda!

– Właśnie, że tak! – Mike podniósł nieco głos – I wiesz co? Powiem Ci prawdę, bo nie chcę niedomówień – dodał i z powagą na twarzy stanął przed siedzącym mężczyzną – Jeżeli Ty odpuścisz, Ja o nią zawalczę.

Jimmy parsknął nerwowym śmiechem, a spojrzenie, którym obrzucił go chwilę później, wręcz zabijało. Szybko poderwał się w górę i zajrzał Mikeowi głęboko w oczy.

– Ona kocha mnie! Przecież sama Ci to powiedziała.

– Nie ważne – mężczyzna wzruszył niedbale ramionami – Każde uczucie kiedyś blednie i traci na mocy, szczególnie takie, które nie jest podsycane, a już na pewno takie, które krzywdzi – odparł chłodno, wytrzymując mrożący żyły wzrok. Znowu był dla Jima rywalem i wrogiem, ale teraz o to nie dbał.

– Chcesz być marną namiastkę mnie?

– Chcę dać Jej trochę szczęścia i spokoju, a przy tym i dla siebie uszczypnę trochę uczuć.

– Liczysz na wdzięczność? Wystarczy Ci to? – Jimmy zmrużył oczy.

– Ty obecnie masz wszystko. Całą Jej miłość i co? – odparł z drwiącym prychnięciem – Gardzisz nią, nie potrafisz docenić.

– Na pewno nie gardzę! – ryknął w obronie Jimmy – Tylko…

– Tylko co?!

– Tylko… – Jimmy wydmuchał z siebie powietrze i przeczesał włosy palcami – Kurwa! Sam nie wiem! – ominął stojącego przed nim mężczyznę i ruszył do przodu, zatrzymując się zaraz przy drugim łóżku. To pomieszczenie nagle wydało mu się za ciasne i zbyt duszne – Ona jest, jak zamknięta brama, rozumiesz?

– Nie bardzo – Mike wypchnął usta do przodu, tworząc z warg kaczy dziób.

– Nie potrafię do niej w pełni dotrzeć, ani Jej zrozumieć – Jimmy starał się wyjaśnić – Za każdym razem, gdy wydaje mi się, że znalazłem do niej  klucz, Ona dokłada kolejny zamek do swoich drzwi i znowu szukam. To jak błądzenie na oślep. Coś jak labirynt, w którym na kilka błędnych zakrętów jeden jest udanym wyborem, a cała  reszta to bagnisty, parszywy i cholernie trudny teren – dotarł do zamkniętych drzwi i uderzył w nie pięściami.

– To po co tam włazisz?

– Co? – Jim odwrócił się i spojrzał na towarzysza niedoli z niezrozumieniem – To jak mam Ją zrozumieć i do niej dotrzeć?

– Skoro boisz się bagniska i brudów to omiń tę drogę. Proste, nie?

Jim zmarszczył czoło i przygryzł wargę.

– Jezu! Jim! – zirytował się Mike – Jesteś jak dzieciak, który nie rozumiejąc życia zadaje milion bezsensownych pytań, a każda próba odpowiedzi, rodzi kolejne niewiadome, bo zbyt młodym rozumem i tak nie jest w stanie ogarnąć pewnych rzeczy.

– Filozof się znalazł – burknął skwaszony Jim.

– Żaden ze mnie filozof, po prostu wiem, że niektórych rzeczy lepiej nie wiedzieć i tyle. Tak jest łatwiej – wyjaśnił, wkładając ręce w kieszenie jeansów – Za bardzo rozgrzebałeś przeszłość Em i  tylko ubabrałeś się w głównie, a mogłeś być czysty i szczęśliwy- mężczyzna usiadł na łóżku i utkwiła wzrok w podłodze – Każdy z nas ma jakąś przeszłość, o której niechętnie mówi – podniósł głowę i z dziwnym wyrazem twarzy spojrzał na Jima.

– A co Ty byś zrobił?

– Zostawiłbym to bagno, zamurował grubą cegłą i czekał aż samo się osuszy, wtedy rozbiłbym ceglaną ścianę i bezboleśnie wyrównał nierówności.

– Kurwa! Możesz po ludzku?

– To Ty zacząłeś te przyrodnicze wyjaśnienia – Mike roześmiał się głośno, widząc jak Jimmy przewraca oczami. Chwilę później wstał i zbliżył się do niego – Dobra niech będzie prościej, jak krowie na rowie – prychnął, ale powstrzymał kolejny wybuch rozbawienia – Zostaw to, co było. Nie wgryzaj się w Jej przeszłość, bo to tylko przeszłość, nie rozgrzebuj za wcześnie ran. Pomóż im się zabliźnić odpowiednią pielęgnacją, a jeszcze prościej, jeśli potrzebujesz – Kochaj Ją. Tak zwyczajnie i prosto ze wszystkimi Jej wadami i problemami.

– I z Jej chorobą? Widziałeś, co robiła.

– Powstrzymała się – przypomniał – Może już się wyleczyła. Miłość to dobry lek na wiele chorób. Szczególnie tych siedzących tutaj – postukał palcem w swoją skroń, po czym odwrócił się tyłem i rzucił na swoje łóżko – Zapaliłbym, ale nawet fajkę mi zabrali.

Jim nadal stał przy drzwiach, jakby zastygł. Spojrzał tylko na narzekającego Mikea, ale nic nie odpowiedział. Myślał nad Jego słowami, swoimi błędami oraz winą Em w tych wszystkich problemach. Przypomniał sobie słowa Agaty „Nie wszystko da się wybaczyć i nie wszystko można zapomnieć. Czasami, jednak warto nauczyć się z tym żyć, dla lepszych chwil…” Mike chyba mówił o tym samym.

…………………

……………….

Stał na brzegu klifu i co rusz unosił dłonie do ust. Ciepłe chuchnięcie ogrzewało na moment zmarznięte tkanki.

Gdy w końcu rano wypuścili ich z aresztu, szybko pożegnał się z Mikeem, po czym niewiele myśląc wezwał taksówkę i ruszył nią do ośrodka terapeutycznego, jednak stojąc przed bramą, zwątpił i kazał taksówkarzowi zawracać.

Od godziny wpatrywał się w roszalałą, o tej porze roku wodę, która wędrując ku brzegowi, burzyła się i unosiła w górę tworząc spienione fale, rozbijające się w wyniku nadmiernego pędu o ostre ranty klifowych skał. Stał dokładnie w miejscu, w którym po raz pierwszy poczuł, że skorupa Em zaczyna się kruszyć i analizował  swoją przeszłość. Młodość, małżeństwo z Maike, związek z Emmą i obecne odczucia. Wciąż zataczał koło, ruszał i wracał do punktu wyjścia. Który to już raz w swoim życiu, stał na tych klifach i zastanawiał się co dalej. Czy ma prawo znowu ruszyć do przodu? Czy tym razem obrana droga będzie słuszna? Zbierał w pamięci słowa, które ostatnio usłyszał od różnych osób i porównywał z własnymi przekonaniami. Dokładał różne definicje i pojedyncze słowa do własnych utrwalonych wartości, a przede wszystkim stawiał sobie pytania, na które potem w swojej podświadomości szukał odpowiedzi: Czy warto wracać? Czy będzie potrafił być szczęśliwy? Czy będzie umiał żyć z Jej przeszłością, a przede wszystkim czy będzie umiał dać Jej to szczęście o którym wspominał Mike? Poczuł zazdrość, gdy  mężczyzna wspomniał o podjęciu próby zdobycia Jej serca, ale czy dla Em nie byłoby to lepsze rozwiązanie? Miał wrażenie, że Mike lepiej rozumiał Jej sytuację. Może z nim byłaby szczęśliwsza. Na samą myśl o ich rzekomym związku poczuł nieprzyjemny ucisk w sercu i zacisnął mocniej szczęki.

Znał siebie. Wiedział jaki jest i jakie wyznaje zasady. Em łamała prawie wszystkie, ale świadomie oddać Ją innemu facetowi, zrezygnować? Westchnął ciężko i zacisnął mocno powieki. Zaraz po tym zobaczył duże czarne, przykryte smutkiem tęczówki, łzy na policzkach, mały zgrabny nosek oraz pięknie wykrojone usta i serce zaczęło mu bić ze zdwojoną siłą, a skóra ścierpła z tęsknoty za aksamitnym kobiecym dotykiem. Nigdy wcześniej nie czuł takiej sprzeczności myśli i uczuć. Tak bardzo za nią tęsknił, tak mocno pragnął Jej przy swoim boku… Wychylił się i spojrzał daleko w dół, na białe bałwany rozgniewanej wody.

– Nie radzę. Ta woda jest lodowata – usłyszał i zadrżał nie tylko z przestrachu, ale też z powodu brzmienia głosu.

 

Miał wrażenie, że Jego ciało zareagowało szybciej, niż umysł. W jednej sekundzie skóra pokryła się gęsią skórką. Pokręcił głowąOdwrócił się.

– Nie warto Jimmy – kobieta podeszła nieco bliżej – Nie, z powodu kogoś takiego, jak Ja – wbiła w niego zaniepokojony i ostrożny wzrok.

Zatopił się w nim… W spojrzeniu, które prześladowało go nocami, które obserwowało go, gdy tylko przymknął oczy. Widział je codziennie. Radosne, smutne, załzawione lub wypełnione pożądaniem…

– Nie martw się, nie jestem duchem. Jeszcze tam nie skoczyłeś – przesunęła się o krok do brzegu skalnej półki i zajrzała w przepaść.

– Ja nie… – dopiero teraz dotarła do niego, Jej myśl – Nie zamierzałem skakać… – przerwał i wstrzymał oddech, przerażony Jej nagłym zbliżeniem się do urwiska. Szarpnął Ją za przedramię.

Zachwiała się i wpadła wprost w Jego ramiona. Te zaś natychmiast zacisnęły się wokół Jej ciała. W tej jednej sekundzie ich spojrzenia stały się jednością. Połączone tym samym wyrazem, wypełnionym lękiem i morzem wzajemnych uczuć.

– Skoczyłabym tam za Tobą – szept Emmy przebił szum fal – Może wtedy nareszcie moglibyśmy być razem szczęśliwi – dodała ze łzami w oczach i opuściła głowę, odsuwając się jednocześnie od niego.

Ku przerażeniu Jima ponownie odwróciła się przodem do urwiska.

– Opuściłaś ośrodek? – zapytał, z drżeniem i wyciągniętą w pogotowiu ręką. Opuścił Ją dopiero wtedy, gdy uznał, że Em nie ma zamiaru podchodzić do krańca twardego podłoża.

– Wczoraj, gdy ode mnie… wyszedłeś – dodała po chwili wahania, nie mogąc znaleźć lepszego określenia opisującego jego nagłą ucieczkę – Uznałam, że On w niczym więcej mi już nie pomoże, bo z moim największym grzechem muszę poradzić sobie sama – skuliła ramiona i wsunęła dłonie w kieszenie kurtki. Przez moment w milczeniu wpatrywała się w bezkres wzburzonej wody.

Jimmy naciągnął wyżej kołnierz swojego zimowego okrycia i tak, jak Ona wpatrzył się w horyzont.

– Nie chciałem skakać – pierwszy przerwał milczenie.

– To dobrze – uśmiechnęła się.

– Tu lepiej mi się myśli. Gdy patrzę na ten żywioł, wszystko wydaje mi się mniej ważne.

– I mniej bolesne, prawda? – dodała – Też lubię to miejsce… Jest krawędzią między życiem, a śmiercią. Wystarczy jedna decyzja, jeden mały krok… – odparła z lekkim uśmiechem, pomimo mrożących krew w żyłach słów – Przyszłam tu… tamtego ranka – dodała tajemniczo, zmieniając raptownie wyraz twarzy. Dmuchnęła ciepłym powietrzem w zamek kurtki, pozwalając by rozeszło i ogrzało Jej zmarniętą twarz.

– Kiedy? – Jimmy zerknął na nią niepewnie. Poczuł dziwne napięcie w swoich mięśniach.

– Gdy… Obudziłam się w łóżku Mikea… – przełknęła ślinę i przygryzła nerwowo wargę.

– Zamierzałaś skoczyć? – spojrzał na nią, a gdy skinęła głową, zapytał – Dlaczego? – na razie zachował dla siebie wiedzę o tamtym wydarzeniu. Chciał usłyszeć odpowiedź, musiał wiedzieć, co wtedy czuła.

– Bo tamtej nocy wbiłam nóż w nasze uczucie – pociągnęła cicho nosem, a Jej głos zmienił ton.

Widział, jak walczy ze łzami. Drżenia brody nie zasłonił nawet materiał kurtki.

– Powstrzymałaś się… – zaczął, ale słysząc Jej słowa raptownie przerwał.

– Nie Ja. Ja bym się nie zatrzymała.

– A… Kto? – zadrżał.

– Moja babcia – odparła z całkowitym spokojem – W tamtym momencie nie widziałam sensu dalszego życia.

Jimmy, przymknął oczy i jęknął bezgłośnie.

– Nie potrafiłam znaleźć w sobie powodu, dla którego miałabym dalej korzystać z przywileju oddychania – dodała – Uznałam, że po tym, co zrobiłam, nie mam prawa nawet do tego.

– A teraz? – mimo odczuwanego bólu, drążył temat – Odzyskałaś sens?

– Agata siłą zaciągnęła mnie do ośrodka. Wezwała nawet Henryego na pomoc – prychnęła z drwiną, wypowiadając imię własnego dziadka – Wraz z terapeutą wyprali mi mózg i wepchnęli we mnie chęć dalszej egzystencji – roześmiała się i spojrzała na Jima, który nerwowo zaciskał usta i wbijał w nią przerażony wzrok – Nie martw się, nie przyszłam tu dokończyć dzieła – odwróciła głowę i obrzuciła wzrokiem krajobraz – Przyszłam, żeby pożegnać się z tym miejscem… I z tamtym życiem – prychnęła cicho, po czym spojrzała na niego – Jak widać, dobry moment wybrałam, bo załatwię wszystko za jednym razem.

Przyglądał się Jej struchlały ze strachu. Nie rozumiał o czym mówi, ale czuł, że nie spodoba mu się koniec tej wypowiedzi.

– Jimmy… – opuściła głowę, zbierając myśli w słowa, po czym podniosła Ją z powrotem – Przepraszam za wszystkie krzywdy i ból, który Ci sprawiłam – Jej spokojny, opanowany ton, wywołał w nim jeszcze większy strach.

– Nie… – pokręcił głową. Teraz nie chciał już słuchać dalszego ciągu. Panicznie bał się kolejnych słów – Em, Ja…

– Dziękuję Ci za wspaniałe chwile i… – przymknęła oczy i pokręciła głową, nie pozwalając mu dokończyć – I za to, że pozwoliłeś mi urodzić się raz jeszcze.

– O czym Ty mówisz? – teraz już zdębiał.

– O tym, że moje życie, tak naprawdę, zaczęło się, w momencie, gdy Ty się w nim pojawiłeś. Dopiero wtedy poznałam jego prawdziwy smak i je polubiłam – głos Jej zadrżał niebezpiecznie – Otoczyłeś mnie bezinteresowną opieką i pokochałeś, a przede wszystkim pokazałeś na czym polega miłość.

– No… chyba nie taką całkiem bezinteresowną – uśmiechnął się, próbując rozładować powagę i zmienić dziwny, podniosły nastrój tej rozmowy.

– Doskonale wiesz o czym mówię – Em obrzuciła go wymownym spojrzeniem, a potem tym samym tonem mówiła dalej – Jesteś najlepszym, co mogło mnie w życiu spotkać – westchnęła i odsunęła włosy z twarzy – Ale Ja nie umiem niczego uszanować. Niszczę wszystko wokoło, nawet to, co jest w nim dobre. Taka już jestem i wiem, że się nie zmienię – wzruszyła ramionami.

– To nieprawda.

– Prawda – odrzekła – Powinieneś był mnie posłuchać na samym początku i trzymać się z daleka, nie cierpiałbyś tak, mocno – zerknęła na niego.

– Moje cierpienie, to wyłącznie moja wina – stwierdził, przenosząc wzrok na falującą wodę.

– Nadal bierzesz wszystko na siebie, miło – Em prychnęła z lekka – Niestety Ja wiem, jaka jest prawda i jak bardzo się w tym związku starałeś, a Ja tą jedną cholerną nocą zniszczyłam wszystko.

– Tylko tą nocą? – patrzył, jak Em spuszcza głowę.

– Tak, bo resztę dałbyś radę mi wybaczyć. To tylko przeszłość, z nią potrafię walczyć – odparła po chwili milczenia.

– Naprawdę? Nigdy nie chciałaś walczyć, zawsze wolałaś uciekać – chuchnął w dłonie i zabujał się w przód i w tył na stopach – Zimno.

– Trochę – przyznała – Bo wcześniej brakowało mi siły – stanęła przodem do niego i zajrzała mu w oczy – To tak, jakbym podświadomie czekała na ten ostatni klocek.

Przez moment wpatrywał się w ten uśmiech, jak zahipnotyzowany. Zawsze, gdy to robiła, Jej czarne tęczówki, okrojone nieco przez przymrużone powieki, zaczynały błyszczeć ze zdwojoną siłą. Miał wielką ochotę porwać Ją w ramiona i poczuć słodycz tych rozciągniętych w półksiężyc warg.

– A jakby ta noc nie istniała? Jakby to wszystko się nie wydarzyło?

– Jakbym nie przespała się z Mikeem? – gdy mężczyzna kiwnął twierdząco głową, pokręciła swoją i stwierdziła – Nie chcę marzyć, Jimmy. Czasu nie cofnę. Zdradziłam Cię, choć tak naprawdę tego nie chciałam. Moje ciało zadziałało za mnie, jak zawsze z resztą. Nie zmieniłam się, nawet miłość mnie nie uleczyła, to była tylko głupia nadzieja – obejrzała się za siebie, słysząc gdzieś w oddali jakieś  głosy – Dla mnie nie ma już ratunku, dlatego postanowiłam żyć bez uczuć, nie chcę już nikogo krzywdzić.

Nie miał ochoty dłużej dyskutować. Tym bardziej, że przestał rozumieć, co do niego mówi. Przysunął się bliżej i położył zmarznięte dłonie na Jej drobnych ramionach.

– Skoro nie chcesz marzyć, to zacznij wreszcie spełniać te, które masz w głowie od dawna. Zawalcz! Chcę to zobaczyć, chcę czuć, że Ci zależy – złapał drobną, chłodną dłoń i lekko ścisnął. .

Zaskoczył Ją. W pierwszej chwili zatraciła się w Jego głębokim spojrzeniu, pławiła się nim i pożerała zmysłami, jakby chciała zapamiętać każdy fragment i każdą plamkę w błękitnych  tęczówkach. W następnej, jakby obudzona z letargu pokręciła głową. W Jej oczach błysnęły łzy.

– O co mam walczyć? O kogo?!

– O mnie i naszą miłość.

– Jej już nie ma – wysunęła dłoń z męskiego uścisku.

– Jest, Em – nie pozwolił Jej się odwrócić – Ty Ją czujesz… Ja także…

– Zdradziłam Cię! – krzyknęła z rozpaczą – Znam Cię Jimmy i wiem, że nie będziesz umiał mi tego wybaczyć! Przez cały czas właśnie tego się bałeś! – podjęła kolejną próbę, odsunięcia się. Jego bliskość zaburzała Jej trzeźwe myślenie i wywoływała zawroty głowy oraz dziwne rotacje w Jej wnętrzu.

– Wszystko się zgadza – rzucił głośniej, przekrzykując Em oraz szum fal. Przez cały ten czas trzymał Ją za ramiona – Tylko, że… – szarpnął nią lekko, zmuszając do spojrzenia na siebie, a gdy to nie poskutkowało, przeniósł jedną  dłoń na Jej twarz – Wiem od Mikea, że tamtej nocy do niczego między Wami nie doszło! Nie zdradziłaś mnie, Em! Nie chciałaś mu się oddać! – uspokoiła się nagle, więc rozluźnił dłonie. Kciukiem delikatnie pogładził zmarznięty policzek – Nie potrafiłaś tego zrobić i zatrzymałaś w tym Mikea, rozumiesz? – dodał łagodnie i obdarzył uśmiechem – Sprzeciwiłaś mu się… Bo mnie kochasz…

===============

 

 

 

 

 

Jedna odpowiedź na “Rozdział 174: To tylko facet…

  1. Super rozmowa Jimma z Emm nareszcie,mam nadzieję że teraz będzie tylko lepiej,. Paddy to już się chyba nigdy nie zmieni i nigdy nie zaakceptuje Johna , zawsze będzie traktować go jak wroga i rywala,ale chociaż jemu nie ufa to powinien zaufać Olce między innymi na tym polega miłość

    Polubienie

Dodaj komentarz