Rozdział 144: Tylko tyle….

Krążył po szpitalnym korytarzu w tę i z powrotem, przeklinając w duchu swoją głupotę. Umierał ze strachu o Olę i dziecko. Momentami prawie nie mógł oddychać. Miał wrażenie, że zaraz oszaleje.

W końcu oparł plecy o ścianę i osunął się po niej na ziemię, ukrywając twarz w dłoniach.

– Paddy, wstań – Angelo zbliżył się do niego.

– Jestem idiotą – wybełkotał, nie odrywając rąk – Jak mogłem Jej to zrobić?

– Uspokój się. Teraz, Twoje wyrzuty sumienia, w niczym nie pomogą – Angelo poklepał go po ramieniu.

– Boję się – chłopak podniósł głowę i przerażonymi oczami popatrzył, na pochylającego się nad nim, brata.

– Wiem – wyciągnął rękę i pociągnął go w górę.

– Dzień dobry – usłyszeli i odwrócili się nagle. Przed nimi stała drobna kobieta w białym kitlu – Który z Panów jest mężem pacjentki?

– Ja! – odparł, struchlały ze strachu, Paddy.

– Może Pan wejść już do żony.

– Co z nią… I dzieckiem?

– Wszystko wydaje się być w porządku, niech się Pan już nie martwi i proszę uspokoić żonę, bo wciąż jest bardzo zdenerwowana – odparła lekarka – Musieliśmy dać Jej środek na uspokojenie.

– A te bóle?

– Były rezultatem stresu – wyjaśniła kobieta, wpatrując się z uwagą w Paddyego – Podaliśmy żonie środki rozkurczowe i ból ustąpił.

– A dziecko? Wszystko z nim dobrze? Sprawdziliście dokładnie? – Paddy nerwowo potarł o siebie dłonie.

Lekarka rozciągnęła usta i uścisnęła drżące splecione ręce mężczyzny.

– Niech Pan chroni żonę przed stresem, a na pewno za kilka miesięcy będziecie cieszyć się zdrowym maleństwem.

Paddy zacisnął usta i spuścił głowę, próbując powstrzymać nagły wybuch wzruszenia.

– Dziękujemy Pani doktor – odezwał się Angelo, zauważając walkę brata.

– Możecie zabrać nerwową przyszłą mamusię do domu – lekarka zwróciła się do długowłosego blondyna – Tylko proszę przypilnować, żeby wypoczęła i już się więcej nie denerwowała, bo stres niekorzystnie wpływa też na Państwa dziecko – zerknęła chłodno na Paddyego.

– Na pewno tego dopilnuję, dziękuję za wszystko, Pani doktor – odparł, a gdy lekarka zniknęła z zasięgu ich wzroku, głośno wypuścił powietrze i spojrzał w sufit.

– Boże, dziękuję Ci – wyszeptał.

– Idź do niej, poczekam tutaj – odezwał się Angelo i usiadł na krzesełku. On także odetchnął z ulgą. Był niemniej zdenerwowany od Paddyego, gdy dotarł na taras i Kira oznajmiła mu, że Ola poczuła nagły ból w dole brzucha. Nie pozwolił przerażonemu bratu prowadzić samochodu.

………….

Odłożyła na łóżko wyniki swoich badań i spojrzała w kierunku drzwi.
Paddy niepewnie wsunął się do środka i zatrzymał zaraz za drzwiami, jakby bał się podejść bliżej. Nie wiedział czy może…

Wyglądał jak zbity pies. Wpatrywał się w nią z poczuciem winy, smutkiem i ściągniętą twarzą.

Pamiętała Jego przerażenie. Czuła drżenie zimnej dłoni, zaciśniętej wokół swojej ręki w samochodzie, podczas drogi do szpitala. Słyszała jego ciche prośby, kierowane do Boga, pomiędzy wypowiadanymi głośno zapewnieniami, że wszystko będzie dobrze. Przez całą drogę obejmował Ją ramieniem i głaskał po włosach. Co chwilę przykładał dłoń do Jej brzucha.

– Trzymaj się maleńki… błagam… – szeptał, pomiędzy popędzaniem Angelo, a pocieszaniem skulonej z bólu kobiety – Wszystko będzie dobrze, zobaczysz – całował Ją w czubek głowy i przełykał głośno własne przerażenie – Musi być…

Teraz, gdy stał potulnie przy drzwiach, z szarą, ściągniętą twarzą, nie potrafiła czuć do niego złości. Jej żal gdzieś wyparował… Nie czuła niczego, prócz wewnętrznej radości i ulgi, że Jej dziecku nic nie zagraża. Słyszała bijące serduszko…

– Przytul mnie, Paddy… – łzy bezwiednie zaczęły moczyć Jej policzki. Sama nie wiedziała dlaczego go o to poprosiła, lecz gdy poczuła Jego bliskość, zatraciła się w cieple Jego ramion. Potrzebowała tego.

– Przepraszam… – wyszeptał.

– Ciiiiii… Nic nie mów. Nie chcę nic słyszeć.

Zacisnął mocniej ramiona wokół niej i zamilkł, choć jego wnętrze rwało się do tego, by błagać Ją o wybaczenie. Wtulił twarz w Jej włosy i zaciągnął się znajomym zapachem. Dlaczego znowu Ją skrzywdził? Ją i jego maleńkie dziecko? Czemu znowu dał się ponieść własnej frustracji? W tym momencie brzydził się sobą.

Pocałował czubek Jej głowy i chwycił za brodę, kierując twarz ku swojej. Chciał dotknąć Jej ust, poczuć ciepłe wargi na swoich. Chciał się upewnić, że nie czuje do niego żalu. Zamarł, gdy w ostatniej chwili, odwróciła głowę…

Przez chwilę kłujący ból nie pozwolił mu wydobyć z siebie słów. Blokował też dostęp powietrza. W Jego umyśle zapanował chaos. Nie rozumiał.Spuścił głowę…

Wpatrzył się w papiery leżące na łóżku. Karta ciąży, wyniki badań i czarno-biała fotografia. Zamazany obrazek z różnymi cyferkami na boku. Na środku, w tle jaśniejszej poświaty, widniała nieregularna ciemna plamka.

Domyślił się…

Podniósł fotografię i przez moment przyglądał się jej. Obraz stawał się coraz bardziej zamglony.

– To dziewczynka – usłyszał – Będziemy mieć córkę, Paddy – nie dał rady dłużej powstrzymywać łez.

Ola wstała z łóżka i zebrała resztę swoich rzeczy.

– Chcę jechać do domu – oznajmiła, a Jej głos był tak obojętny, że aż bolał.

…………

Siedział w kuchni na krześle, z nogami opartymi o drugie i wpatrywał się bezmyślnie w butelkę z piwem.

Ola zapytała tylko, co z Natalią i po uzyskaniu informacji, że nocuje u Angelo, od razu poszła na górę, do sypialni. Położyła się.

Paddy przez całą drogę snuł plany na temat ich córeczki, chwalił się Angelo. Ola milczała, wpatrując się w boczną szybę. Próbował wciągnąć Ją w rozmowę, co chwilę też kładł rękę na Jej kolanie, obejmował i ściskał Jej dłoń, próbując obudzić Ją z dziwnego odrętwienia, lecz nie zwracała na to uwagi.

Teraz też nie wiedział, jak ma się zachować. Czuł się dziwnie. Nie chciała przeprosin, kazała mu milczeć, poprosiła tylko by Ją przytulił, nic więcej. Nawet nie wiedział czy może pójść i położyć się obok.

Chyba wolałby, żeby się wściekała i krzyczała. To dałoby mu możliwość rozmowy. Milczenie i obojętność budziło w nim strach i niepewność.

Zawinił i czuł się z tym paskudnie. Wyrzuty sumienia gryzły go od środka, ale teraz, gdy w ciszy i samotności, rozbierał ostatnie wydarzenia na części pierwsze, znowu powróciły do niego pytania bez odpowiedzi.  Czy Oni wszyscy mieli prawo ukrywać przed nim prawdziwy powód przyjazdu Johna do Kolonii? Czy John miał do tego prawo? Czy Jego przysięga była szczera? Wciąż nurtowało go też pytanie o czym Ola z nim rozmawiała, co robili?

Pokręcił głową i przystawił butelkę do ust. Skrzywił się, czując gorycz płynu w gardle. Próbował odrzucić wszystkie negatywne myśli, ale one wracały jak bumerang. Nie potrafił się od nich uwolnić.
Przymknął oczy i zobaczył ich razem. Trzymali się za ręce, uśmiechali się do siebie, całowali. Byli szczęśliwi. Ola była szczęśliwa… A teraz? Czy teraz, z nim, była równie szczęśliwa? Zobaczył Ją… Przypomniał sobie kobietę siedzącą na szpitalnym łóżku, z twarzą przysłoniętą powagą, smutkiem i strachem.

Z hukiem odstawił pustą butelkę na środek stołu i podniósł się z krzesła. Wariował już od nadmiaru sprzecznych odczuć. Jedne myśli były gorsze od drugich.

Wszedł do sypialni, ściągnął z siebie koszulkę i trzymając ją w dłoniach, usiadł na brzegu łóżka, wpatrując się w leżącą tyłem blondynkę. Spała, a przynajmniej takie odniósł wrażenie.

– Tak bardzo się boję… – wyszeptał po chwili, kuląc ramiona – On nie może mi Ciebie odebrać – wstał i podszedł do okna. Spojrzał w szaro-białe chmury na niebie – Boże, pomóż mi… Jeśli to jakaś kara… Jeśli chciałeś, żebym poczuł to samo… Już wiem, co On czuł, gdy Ja… Odebrałem mu ukochaną kobietę… Dziecko… – przygryzł wargę, powstrzymując szloch – Jestem egoistą, ale nie dopuść do powtórzenia takiej sytuacji. Oszalałbym…

…………

– Henry zaprosił nas na obiad – Em odłożyła telefon na szafkę i spojrzała na rozciągniętego na łóżku mężczyznę.

Jim skrzywił się, po czym wyciągnął ramiona i ziewnął.

– Wolę słodkie lenistwo w prywatnym towarzystwie – sięgnął po siedzącą na łóżku, dziewczynę. Przyciągnął Ją do siebie i pocałował – Wykręć się jakoś – westchnął.

– Nie mogę – zaśmiała się – Szefowi się nie odmawia – czuła ciepłą dłoń, przesuwającą się przeciągle po udzie.

– Nie chcę… – wtulił nos w szyję brunetki

– Nie jęcz jak rozkapryszone dziecko, tylko zbieraj swoje seksowne cztery litery i do łazienki – klepnęła go w tyłek i przy dźwiękach sprzeciwu mężczyzny, wysunęła się z jego objęć.

Jimmy westchnął z niezadowoleniem i przekręcił się na brzuch, obejmując ramionami poduszkę.

– No już! – rzuciła w niego koszulą.

– Gdzie ten obiad? – zapytał, przekręcając głowę tak, by Ją widzieć.

– U niego w domu.

– To On umie gotować?

– Ma gosposię, która to potrafi – odparła, otwierając szafę – Korzystaj, dobrze radzę, bo inaczej pizza i cola.

– Nie miałbym nic przeciwko, jeszcze Ty na deser i byłbym w niebie – zamruczał przeciągle i wyszczerzył zęby.

– Deser też będzie, nie martw się i to lepszy niż Ja – wyjęła dwie sukienki i przez moment oceniała, którą wybrać.

– Nie ma nic lepszego – odwrócił się szybko i szarpnął Em za rękę.

Z okrzykiem buntu wpadła z powrotem na łóżko i w mgnieniu chwili znalazła się pod Jimem.

Przez chwilę próbowała się wydostać, ale gdy jego dłonie wsunęły się pod bawełnianą koszulkę i zacisnęły na piersiach, opadła z sił i z westchnieniem na ustach, poddała się pieszczotom.

…………..

Otworzył oczy i przesunął ręką po prześcieradle, szukając znajomego ciepła. Usiadł, gdy stwierdził, że miejsce obok jest chłodne i puste.
Obszedł cały dom, po czym wpadł z powrotem do sypialni i w pośpiechu sięgnął po telefon.

Nie odbierała…

– Cholera! – zaklął głośno, odrywając telefon od ucha. Wybrał kolejny numer.

– Luisa? – zapytał zdziwiony. Przecież wybrał bezpośredni numer do gabinetu – Ola jest w pracy?

– Nie ma – odparła dziewczyna – I od rana nie odbiera telefonu, a mam do niej ważną sprawę. Jeden z dostawców nie dostarczył…

– Przepraszam Cię, ale nie mogę teraz rozmawiać – w Jego głowie pojawiła się dręcząca myśl, gdy popatrzył na szafę.

– Dobrze – odparła dziewczyna – Paddy, wszystko u Was w porządku? – zainteresowała się – Może w czymś Wam pomóc?

– Nie dzięki – rozłączył połączenie i odrzucił telefon na łóżko, po czym zbliżył się do mebla.

Drżącą dłonią przesunął drzwi i… mocno zacisnął swoje powieki. Po chwili bezsilnie opadł na łóżko. Jak zahipnotyzowany wpatrywał się w puste wieszaki, próbując opanować przyspieszone bicie serca i oddech. Starał się zebrać myśli… Może zabrała je do prania… Może to nie to, o czym myślał? Zerwał się z łóżka i w biegu złapał telefon.

– Angelo! – prawie krzyczał – Jest u Was Natalia?

– Tak, czemu pytasz i coś Ty taki zdenerwowany?

Wypadł z łazienki. Teraz już nie miał wątpliwości. Kosmetyczka też zniknęła. Był przerażony.

– Ola zniknęła…

– Co? Paddy, ty trzeźwy jesteś?
– Angelo nie mam ochoty na durne żarty – wrzasnął, przytrzymując barkiem telefon i wciągając na nogi spodnie.

– Jak zniknęła? Może jest w pracy?

– Dzwoniłem tam. Nie było Jej! Ale skoro Natalia jest u Was… Nie zostawiłaby Jej, przecież! – pocieszał sam siebie, sapiąc ciężko. Drapnął w rękę portfel i wyszedł na korytarz.

– Paddy… Ja… Tak właściwie to nie jestem pewien czy Nati nadal u nas jest – stwierdził Angelo z wahaniem – Rano była…

Paddy zatrzymał się raptownie w połowie schodów.

– Co znaczy rano?! – krzyknął, przekładając telefon w drugą dłoń.

– Nie jestem pewien, bo od rana biegam po mieście – odparł chłopak.

– Kurwa! Angelo!

– Spokojnie nie pień się tak, zadzwonię do Kiry, Olka pewnie jest u nas – rzucił chłopak.

– Za walizką do Was pojechała?! – krzyknął zniecierpliwiony – I nie musisz się fatygować, znam numer!

……………

– Siadajcie, proszę – Henry machnął ręką, wskazując zastawiony stół.

Em zajęła miejsce po jednej stronie stołu, Jim po drugiej, a na szczycie usiadł gospodarz.

– Macie ochotę na wino? – zapytał – Chyba, że wolisz coś mocniejszego – spojrzał na Jima.

– Wino wystarczy – odparł mężczyzna, oszołomiony wyglądem domu. Wielki, urządzony z gustem. Wypełniony meblami, których cen Jim chyba wolał nie znać. Nawet Gymnich się przy tym chował.

Spojrzał na Emmę. Czuła się tu bardzo swobodnie, od razu rzuciło mu się to w oczy.

Podczas, gdy On czuł się speszony, przytłoczony przepychem i obecnością drogich przedmiotów, Ona zachowywała się całkiem normalnie, jakby weszła do własnego domu. Szybko zdjęła z siebie płaszcz, pogłaskała po głowach dwa wielkie psy, merdające wesoło ogonami i oznajmiła, że idzie przywitać się z Maggie. Kim była kobieta, Jim dowiedział się dopiero od Henryego.

W drzwiach pojawiła się starsza, niska kobieta, o srebrzystych włosach, zaczesanych gładko i upiętych w kok.

– Dzień dobry – przywitała się uprzejmie.

– Jim, to jest Margaret, bogini kuchni – odezwała się Emma.

Kobieta postawiła porcelanową białą wazę na środku stołu.

– I mój anioł stróż – dodał Henry.

Maggie uśmiechnęła się do staruszka, a potem spojrzała łagodnie na Jima,

– Mam nadzieję, że będzie Panu smakowało to, co przygotowałam.

– Przyznam, że pachnie bosko – odparł Jimmy.

– Życzę smacznego – dodała kobieta.

– Może najpierw wznieśmy toast – zaproponował Henry – Za dzisiejsze spotkanie i za naszą najpiękniejszą, ukochaną kobietę, co Jim?

– Oczywiście – spojrzał na Em i poczuł lekkie ukłucie zazdrości. Pięknie ułożone włosy, staranny makijaż, gustowna sukienka. Elegancja i klasa. Pasowałaby do tego domu, byłaby cudownym uzupełnieniem. Ponownie rozejrzał się po prawie pałacowej jadalni.

– Aż dziwne, że tak można dorobić się na maseczkach i paznokciach – dopiero gdy sam usłyszał swoje własne słowa, zorientował się, że chyba popełnił gafę. Spojrzał niepewnie na Henryego, ten jednak nie wydał mu się ani trochę oburzony. Zaśmiał się głośno.

– Uwierz mi, że w dzisiejszych czasach można. Wszystkie kobiety chcą dobrze wyglądać, taka moda. Mężczyźni też coraz częściej odwiedzają nasze salony.

Jim skrzywił się nieznacznie.

– Wszyscy chcą być piękni i wiecznie młodzi – dodał staruszek – Potem idziesz ulicą i wydaje Ci się, że jesteś prehistorycznym mamutem, wśród stada młodych słoni, ale cóż takie czasy – westchnął.

– Jakoś muzyką nie można się tego dorobić, choć wszyscy twierdzą, że mamy bum na sztukę.

Henry zaśmiał się głośno.

– Nasi najwięksi artyści zostali docenieni dopiero po śmierci, więc wszystko przed Tobą.

Tym razem to Jim parsknął śmiechem.

– Tak, a za życia przymierali głodem. Po co komu pośmiertna sława.

– Dla następnych pokoleń – odezwała się Em – Twoich wnuków i prawnuków.

– Oni, dzięki Tobie będą mogli pozwolić sobie na taki dom – Henry machnął ręką – Ja też  sam tego nie zdobyłem. Moje poprzednie pokolenia, dziadkowie, rodzice, wnosili coś do tego, co mam teraz.

– Więc sam nie zarobiłeś na to wszystko? – Jim poczuł lekką ulgę.

– Powiedzmy, że uzupełniłem to, co odziedziczyłem po rodzicach – odparł, po czym westchnął ciężko – Szkoda tylko, że na mnie zakończy się pokolenie mojej rodziny.

– Nie masz dzieci, ani wnuków?

– Miałem córkę – twarz staruszka pokrył smutek – Niestety straciłem Ją zanim zdążyłem dobrze poznać.

Jimmy nie wiedział, co odpowiedzieć. Em też milczała. Męczącą ciszę przerwała Margaret.

– I jak smakowała Panu moją zupa? Bardzo się dzisiaj starałam.

– Była przepyszna – odparł z uśmiechem. Zaczynał lubić tę kobietę.

– Zaprosiłem Was na obiad nie bez powodu – wtrącił się Henry.

Em i Jimmy spojrzeli na siebie zaciekawieniem.

– Wybieram się jutro do Dublina i chciałem zapytać czy nie macie ochoty polecieć tam ze mną – oznajmił – Nie lubię podróżować w samotności. Z racji mojego wieku, wolę jak ktoś ze mną jest. Nigdy nie wiadomo, kiedy po człowieka przylezie to cholerstwo.

– Henry! – oburzyła się Emma.

– Kochana, nie martw się – poklepał czule dłoń kobiety – Nie zamierzam jeszcze umierać, ale czułbym się pewniej, gdybyście jednak ze mną pojechali – popatrzył na Jima – Masz tam dom, prawda?

– Raczej kurnik, w porównaniu z Twoim, ale tak, mam – mężczyzna popatrzył niepewnie na Emmę. Siedziała zamyślona i zapatrzona w jakiś punkt na ścianie. Doskonale wiedział czego dotyczyły Jej myśli. Ich poprzedni wspólny wyjazd do Irlandii przyniósł ze sobą tylko wielki ból. Obecnie także i Jemu ten kraj nie kojarzył się zbyt dobrze.

– Zgódźcie się, proszę – nalegał nieświadomy Henry, wpatrując się prosząco, w twarze swoich gości.

– Mogłabym spotkać się z Ellen – Emma starała się znaleźć jakieś plusy tej niezbyt miłej wyprawy, ale w jej oczach Jim dostrzegł lęk.

– A terapia? – zapytał, szukając powodów, by odmówić.

– To tylko dwa dni – oznajmił Henry – Przesunęłabyś wizytę o jeden dzień – spojrzał brunetce w oczy. Z resztą moglibyście mieszkać w Twoim domu – zasugerował, przenosząc wzrok na Jima – Ja nie chcę, żebyście byli ze mną całą dobę, ale wolę mieć świadomość, że ktoś bliski, jest gdzieś niedaleko.

Emma westchnęła ciężko.

– Wycieczka nam się przyda – nie potrafiła odmówić staruszkowi. Tyle mu w życiu zawdzięczała…

………….

Angelo wysiadł w pośpiechu z auta i wbiegł po schodach na werandę. Nie bawiąc się w kulturalne pukanie złapał za klamkę i wszedł do środka.

– Paddy… – zatrzymał się zaraz za nimi.

Na schodach, w holu, siedział Jego brat z butelką whisky w dłoni i niewielką kartką w drugiej. Podniósł głowę i spojrzał na niego mętnym wzrokiem.

– Wykrakałeś – powiedział i rzucił w Angelo kartką. Papier zakręcił kilka piruetów w powietrzu i zwiewnie opadł pod nogi blondyna.

” Wyjeżdżam na kilka dni. Zabieram Natalię.

Muszę przemyśleć kilka spraw i odpocząć od tego wszystkiego”

Znowu spojrzał na Paddyego, który dopijał właśnie resztki z butelki.

– Kurwa! – zaklął, gdy okazała się pusta. Odrzucił Ją więc na podłogę i zaciskając palce na barierce podciągnął się w górę, po czym chwiejnym krokiem pomaszerował do salonu.

Angelo w milczeniu ruszył za nim.

Mężczyzna wyjął z barku kolejną butelkę.

– Chyba Ci już wystarczy – zasugerował.

– Sam stwierdzę kiedy będę miał dość.

Angelo doszedł do niego.

– Paddy… – złapał za szyjkę butelki.

– Zostaw! – warknął pijany mężczyzna. Wyszarpnął whisky, ominął brata i zasiadł na kanapie – Wyjechała – jęknął – Ma mnie dość.

– Ona wróci. Przecież napisała, że chce odpocząć.

Paddy podniósł głowę.

– Ode mnie?! – krzyknął i pokręcił głową – Zwyczajnie ma mnie dość.

Oczy Angelo zmrużyły się niebezpiecznie.

– A dziwisz się? – zapytał chłodno – Po tym jak Ją upokorzyłeś? Sam bym od Ciebie zwiał – podszedł do barku i wyjął z niego szklankę – Lej – wystawił ją w kierunku brata.

– Jesteś autem.

– Lej powiedziałem.

Paddy odkręcił butelkę i posłusznie wlał alkohol do naczynia.

– To wszystko przez Was… Przez moją cudowną, kochaną rodzinkę… – przystawił whisky do ust – Wszystko przez Was!

– Przez nas? To znaczy przez kogo?!

– Bez przerwy kłamiecie, ciągle czegoś się dowiaduję, wciąż krążą jakieś tajemnice i niewyjaśnione historie – podniósł głowę i wbił wzrok w stojącego nad nim Angelo – Dlaczego mnie tak nienawidzicie! – wrzasnął – Co Ja Wam zrobiłem, do cholery?!

– Uchlałeś się i bredzisz – Angelo pokręcił głową – My zawiniliśmy – usiadł na fotelu – Najlepiej nie widzieć własnych win i zganiać na wszystkich pozostałych.

– Gdyby nie wy i moich win by nie było – burknął Paddy – Rozwód… – prychnął – Pewnie pojechała do niego… W dupie ma to, że Ją kocham, że usycham bez niej, jak ten pierdolony kwiatek.

– Bredzisz, nie pij już.

– Nie będziesz mi mówił, co mam robić, nie jesteś moim ojcem.

Angelo pokręcił głową.

– Wiesz dlaczego John chce rozwodu?

– Bo ma chrapkę na Olę. Zabierze mi Ją… – przykrył twarz dłońmi – Ją i moje dziecko… Umrę bez nich.

– Maite go zdradziła.

Paddy spojrzał na Angelo. Trudno było mu zrozumieć słowa brata. Spuścił głowę, gdy wreszcie do niego dotarły.

– Skąd to wie?

– Przeczytał jakieś smsy.

– Współczuję mu… Jakby Ola mnie zdradziła… – przerwał zastanawiając się co by zrobił i ogarnął go lęk, gdy uświadomił sobie, że być może to już nastąpiło. Wciąż nie wiedział co działo się podczas ich rozmowy. Zimny dreszcz przeszedł mu po plecach. Patrzył w jakiś punkt w podłodze – Nie przeżyłbym tego…

– Paddy, wszyscy się tego boimy. Każdy, kto kocha ma takie obawy.

– Ty też? – spojrzał na brata – Kira nigdy by Cię nie zdradziła, nawet Ja to czuję. Ona Cię kocha choć… W zasadzie, nie wiem za co – dokończył, przechylając butelkę.

– A chcesz w pysk?

– Wal. Wszystko mi jedno – skrzywił się czując przechodzącą przez przełyk, piekącą ciesz –  Nie potrafię bez niej żyć… – jęknął.

– To trzeba było zastanowić się, co wygadujesz! – warknął młodszy Kelly – Twoja zazdrość jest chora, powinieneś Ją leczyć.

Paddy pokręcił głową, po czym utkwił mętne spojrzenie w mężczyźnie siedzącym naprzeciwko.

– On Ją kocha. Widziałem to…

– Ciekawe kiedy?

– Wtedy, gdy tu przyjechała – wyjaśnił z powagą mimo swojego upojenia – Widziałem to w jego oczach, twarzy, gestach. Patrzył na nią tak… Jak Ja kiedyś…

– Co z tego, że patrzył – Angelo podniósł się i odebrał Paddyemu butelkę. Napełnił swoją szklankę i oddał Ją właścicielowi.

– Jak Ty niczego nie rozumiesz – westchnął tamten – Ja wiem jak to działa.

– Co działa? – blondyn przewrócił oczami i popatrzył z drwiną na brata.

– Miłość – odparła Paddy patrząc mętnie w jeden punt – Możesz się przed nią bronić, walczyć z sobą, a Ona i tak Cię w końcu pokona – dodał w głębokim zamyśleniu.

Angelo w milczeniu przypatrywał się chłopakowi.

– Możecie mówić, co chcecie, wszyscy są mądrzy – ciągnął dalej Paddy – John może składać przysięgi… Też je składałem… – wstał, zatoczył się lekko, ale zdołał złapać równowagę – I gówno z tego wyszło! – podniósł gniewnie głos – Potem wystarczy jedna myśl, rozumiesz? – spojrzał w stronę Angelo – Jeden pierdolony przebłysk i Ona zaczyna Tobą rządzić. Wiesz, że robisz źle, ale nie możesz przerwać. Brniesz w to bagno.  Wmawiasz sobie, że to tylko jeden raz, ale już nie możesz przestać o tym myśleć. Wprost marzysz, żeby to powtórzyć. Śnisz, o tym po nocach. Wariujesz od tych myśli. Potem zżerają Cię wyrzuty sumienia, nie możesz, patrzeć ludziom w oczy, ale jednocześnie pielęgnujesz w sobie wspomnienia i chcesz więcej. Marzysz, żeby ta chwila się powtórzyła…

– O czym Ty mówisz? – Angelo zmarszczył brwi.

Paddy ocknął się i niepewnie popatrzył na chłopaka.

– O miłości… Pięknej, cudownej miłości, która robi z niewinnych ludzi, potworów… – upił z butelki trochę whisky i usiadł z powrotem na kanapie.

– Paddy, coś Ty zrobił? – odrętwiały ze strachu, Angelo wpatrywał się w brata z zaniepokojeniem na twarzy.

– Nic – wzruszył ramionami – Kochałem… Bardzo… Tylko tyle… I aż tyle… – przełknął ciężko ślinę – Idź już do domu. Wracaj do Kiry.

– Ale…

– Chcę zostać sam, rozumiesz? Chcę się położyć i zasnąć. Obudzić się jak Ona wróci, lub nie obudzić wcale, jeśli…

– Bredzisz! – warknął młodszy.

Paddy jednak już nie odpowiedział, przechylił się na bok i opadł na kanapę. Zasnął.
Angelo odebrał mu z ręki butelkę, położył jego nogi na kanapie i usiadł na fotelu. Przez długą chwilę przyglądał się pochrapującemu mężczyźnie, zastanawiając się nad usłyszanymi słowami.

…………..

– Pyszne, ale więcej nie, zmieszczę – Jim odłożył widelec na prawie pusty talerz i sięgnął po kieliszek z winem.

– Jedz, bo w domu tylko światło – Em, wbiła widelec w kawałek mięsa.

– Każę Margaret zapakować Wam na wynos – rzucił Henry.

– O! Widzisz kochanie, będziemy zabezpieczeni, z głodu nie padniemy – Jimmy uniósł kieliszek w górę – Codziennie tak prosimy – uśmiechnął się do starszego mężczyzny.

– Nie ma sprawy, z resztą mogę Was codziennie gościć na obiedzie – odparł staruszek – Nie cierpię jeść sam, a Maggie przestanie narzekać, że gotuje i wyrzuca. Przyznam się, że trochę za karę wymyśliłem sobie ten salon w Kolonii.

– Dlaczego? – zainteresowała się brunetka.

– Bo mnie zostawiłyście – w głosie Henryego zabrzmiał sztuczny wyrzut. Przeniósł spojrzenie na Jima – Kiedyś często jadaliśmy razem, we czwórkę.

– Czwórkę?

– Ja, Emma, Ola i moja śliczna księżniczka.

– Nati – wyjaśniła z uśmiechem Emma.

– Musiałem Je dokarmiać, bo najchętniej żywiły się tymi paskudztwami z ulicy.

– Henry, jakbyś nie kazał nam pracować po całych dniach, nie byłoby problemu – odgryzła się brunetka – Może miałabym czas nauczyć się gotować.

– O proszę! Moja wina – prychnął z rozbawieniem mężczyzna.

– A czyja?

– No popatrz jakie to teraz pyskate się zrobiło? – staruszek roześmiał się głośno – A jak przyszła pierwszy raz do gabinetu, to taka chuda, wygłodzona była, że ciuchy jak na wieszaku wisiały. Tylko wielkie sińce pod oczami widziałem i przerażenie na twarzy, nic więcej. Kogóż to Ja na własnej piersi wychowałem!

Jim nie za wtórował Henryemu śmiechem, tylko spojrzał z powagą na Em. Ta zaś nagle zmieniła minę. Smutek przykrył Jej wcześniejszą uśmiech i radość. Odłożyła widelec na talerz i spoglądając gdzieś w bok, podniosła do ust kieliszek z winem.
Co Ona musiała przejść w życiu? – zamyślił się, zaciskając jednocześnie palce wokół jej dłoni. Spojrzała na niego.

– Henry, masz gościa – uśmiechnięta gosposia stanęła w drzwiach.

– Ciekawe kto to? – mężczyzna wstał i przepraszając swoich gości wyszedł z jadalni.

Jimmy z czułością spojrzał na Em. Otworzył usta, by Ją pocieszyć, ale…

– Wujku! – usłyszeli czyjś piskliwy głosik.

– Mój mały skarb! – odpowiedział Henry.

Em wysunęła dłoń z ręki Jima i wstała z krzesła.

– Natalia!? – powiedziała, patrząc na drzwi – Co Ona tu robi? – z niepokojem spojrzała na mężczyznę, po czym ruszyła za Henrym.

======================

 

 

 

 

6 myśli na temat “Rozdział 144: Tylko tyle….

  1. Olka nie uciekła wróci a Padzisławowi taki kubeł zimnej wody był potrzebny.Jaka niespodzianka jak za starych dobrych czasów spotkanie u Henrego tylko o jedną osobę więcej.Cos czuję że Paddy tym razem powiedział o kilka słów za dużo i sprawa się rypnie

    Polubione przez 1 osoba

    1. Pewnie, że taka nauczka była mu potrzebna. Może na drugi raz zastanowi się zanim palnie coś znowu.
      Paddy rzeczywiście powiedział za dużo. Angelo z pewnością będzie się zastanawiał na tymi słowami.
      Samotny Henio na pewno jest zadowolony, że jego dziewczynki wróciły. Z Jima też, na razie.
      Dzięki

      Polubienie

  2. Myślę, myślę i myślę. I wiesz co…..niby mi się to klei, niby jest spójność, ale czy na pewno? Piszesz setny rozdział i mam wrażenie, że historia zatoczyła koło, jakby wszystko miało wrócić do punktu wyjścia? I co, teraz wszyscy pojadą do Irlandii, a tam John? Czy tylko ja mam wrażenie, że trzymasz w ręku odbezpieczony granat? Wyjmij jeden klocek, a misternie tkana przędza będzie tylko wspomnieniem. Jedyne co mi przychodzi do głowy, to ewentualna bezpłodność Johna. Ola zwariuje, Paddy będzie musiał przyznać się do wybryku, a jeszcze Jimmy doda coś od siebie. A i na koniec…..czy Emma pozna babkę?

    Polubione przez 1 osoba

    1. Pani Be human myślisz zupełnie jak ja. Nawet nie wiem czy mogę tak zupełnie szczerze tu, na blogu. Masz rację trzymam ten granat, Patrzę na niego i zastanawiam się czy wyjąć zawleczkę i rzucić nim w bohaterów, czy jeszcze poczekać, bo wiem, że jak rzucę mój wyimaginowany świat przestanie istnieć. Tylko czy Ja tego chcę i czy Wy tego chcecie…
      Niewyjaśnione tajemnice, nieodpowiedzialne zdania i historię zawsze do nas wracają. Pad po raz kolejny wytoczył bój o to samo, ale i tym razem nie wypowiedział się szczerze do końca. To, co najgorsze i jednocześnie najważniejsze zostawił dla siebie. Niezabite do końca bakterie, mnożą się dalej.
      Emma musi odzyskać tożsamość, swoje korzenie. To da jej kopa do życia.
      Dzięki

      Polubione przez 1 osoba

  3. Brawo Ola! Brawo! Utrzyj mu nosa! Niech się dzieciak zastanowi, co robi iw jaki sposób. Dziwi mnie tylko to, jak on mógł nie usłyszeć, że Ola się pakuje? :$ Paddy pomyśli i może się zastanowi. Próbuję zrzucać winę na swoją rodzinę, a to przecież gucio prawda. Ze niby przez nim ukrywają. Po pierwsze nie o wszystkim trzeba paplać, po drugie nie wszystkie sprawy są zrozumiałe dla samej rodziny, po trzecie naprawdę się dziwi, że coś przed nim ukrywają? Nie chcą kolejnych awantur i wybuchów złości. John mu wyraźnie powiedział, że nic nie zrobi. Paddy sam widzi i niby zrozumiał, co kiedyś zrobił Johnowi, ale on to rozumie tylko w danej chwili, potem zapomina i dawkę zatraca się w swojej chorej zazdrości. Jeśli on nie zmieni tego podejścia, to ona nie będzie z nim szczęśliwa. Emma ma chwilę oddechu, ciekawa jestem lotu do Irlandii. A ostatnia scena mi się dziś śniła, jak Maggie otwiera drzwi, a Natalia krzyczy ‚wujku’. Jimmy dobry z pytaniem czy na tym można się dorobić.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Paddy nie spał pół nocy w dodatku alkohol i nie usłyszał Olki. Jak ktoś chce zwiać, to robi to bezszelestnie hehe.
      Paddy niestety zawsze bróbuje obarczyć winą innych taka wada. Idealna ocena myślenia i postępowania Paddyego. Oluś jesteś mistrz. Dużo rozumie i szybko zapomina. Tworzy karuzelę swoich myśli i uczuć.
      Jimmy i jego przyziemne pytania. Może ma w tym jakiś cel? Trzeba się kiedyś ustatkować.
      Mnie się często śni, że piszę kolejne wątki.
      Dzięki 💖

      Polubienie

Dodaj komentarz