RODZIAŁ 22: Baby, to żmije…

Wielkie dzięki za komentarze!

Zapraszam do przeczytania i komentowania kolejnej części!

———————————————————————————–

Siedziała na wielkiej huśtawce, w kącie podwórka i zdenerwowana wsłuchiwała się w hałasy dochodzące z balkoniku domku nad garażem. Po raz któryś już, odkąd tu usiadła, wzniosła oczy do nieba, gdy hałas znowu przybrał na sile. Miała dość swoich gości.

Angelo wyszedł przed dom. Właśnie skończył czytać bajkę na dobranoc młodszej córce i wyruszył na poszukiwania żony.

– Jednego pijaka i awanturnika, jeszcze bym zniosła, ale dwóch, to już za dużo! – wybuchła Kira z wściekłością, gdy się do niej zbliżył.

Chłopak zasępił się. Chciał spędzić spokojny wieczór z żoną, ale chyba znowu nie będzie mu to dane. Jak tak dalej będzie, to moi bracia rozwalą mi małżeństwo – pomyślał zajmując miejsce obok Kiry.

– Ja wiem, że to są Twoi bracia, ale mam ich po dziurki w nosie.

– Wiem kochanie, ale przecież nie mogę ich wyrzucić – tłumaczył spokojnie.

– Jeszcze kilka dni, a sama to zrobię – ostrzegła – Angelo, to jest nie do zniesienia! Dzieci na to patrzą! Przykład im wujkowie dają, jak diabli – zacisnęła usta – Proszę Cię zrób coś z nimi.

Angelo spuścił głowę i wpatrywał się w linie, które wyżłobił w ziemi, czubkiem buta. Zdawał sobie sprawę, że Kira ma rację. Sam, także miał dość ich alkoholowych imprez, głośnego śpiewu po nocach i awantur.

– Kira…

– Tylko ich nie tłumacz, proszę Cię – rzuciła i spojrzała w górę, bo tym razem Jimmy dorwał gitarę i zaczął uderzać w struny – Teraz będzie urządzał koncert – rzuciła zniechęcona – Zaraz obudzi Josepha.

– To powiedz mi, co ja mam im powiedzieć – Angelo nie wytrzymał narzekań żony – wynoście się?! Mogę wyrzucić Jima, najwyżej się obrazi, ale gdzie ma się wynieść Paddy?! Znasz jego sytuację! – Przynajmniej zaczął się odzywać – dodał, po chwili zmieniając ton na łagodniejszy.

– Nooo z tego, akurat najmniej się cieszę! Chyba wolałam, jak przez pierwsze dni był w totalnej depresji. Przynajmniej było cicho.

– Nie mów tak. Ja byłem przerażony. Nie wiedziałem, jak do niego dotrzeć – odpowiedział chłopak z powagą na twarzy.

Dźwięki gitary ucichły.

– Nalej mi jeszcze – usłyszeli głos Jima – Słyszysz? – chwila ciszy, a po niej – Kurwa, mówię do Ciebie! Ocknij się! – Mężczyzna wydawał się znudzony – Zapomnij o niej. Baby to żmije – wyraził głośno swoje zdanie na temat kobiet – Ola, choć ją naprawdę lubiłem, też nie odstaje od reszty.

– Co ty gadasz?! – tym razem usłyszeli bełkot Paddyego – to Wy jesteście żmijami, wszyscy. Moje kochające się rodzeństwo. Wielkie gniazdo jadowitych żmij! –  wrzasnął i zaśmiał się szyderczo.

– Ty, uważaj sobie, co?! Mówisz też o mnie! – ostrzegł Jimmy podniesionym tonem.

Kira spojrzała gniewnie na męża.

– Niech oni jadą już, w tę swoją podróż po świecie, czy gdziekolwiek zechcą, byle dalej stąd – powiedziała ostro i wstała z huśtawki.

Angelo popatrzył na nią krzywo. Przypomniała mu o najnowszym pomyśle jego braci. Wczoraj, gdy poszedł ich uciszyć, Paddy oznajmił, że razem z Jimem wybierają się w podróż dookoła świata i nie będą mu już przeszkadzać.

– Nie dopuszczę do tego! – rzucił stanowczo, po kilku minutach patrząc przed siebie – Jimmy niech jedzie, gdzie chce, bo odkąd Maike odeszła, to jego sposób na życie, ale Paddyemu nie pozwolę, po raz kolejny się stoczyć, rozumiesz?

– Przypominam, że Paddy jest dorosły – rzuciła Kira.

– Tak, ale jest najwrażliwszy z nas i przez to, bardziej podatny na wszelkie negatywne bodźce. Tym bardziej teraz, gdy próbuje od nowa poskładać swoje życie – wyjaśnił spokojnie mężczyzna.

– No właśnie widzę, jak bardzo się stara –  odpowiedziała, z ironią kobieta.

– Pamiętaj, że tylko rodzina się liczy i nigdy Cię nie zawiedzie – usłyszeli pouczający głos Jima.

– O Boże – jęknął Angelo spoglądając na swoją towarzyszkę życia – to, teraz się zacznie. Takie teksty na Patricka działają, jak płachta na byka.

Doszedł do nich głośny, kpiarski śmiech młodszego z braci.

– Ty nie wiesz, co mówisz! Nie zwiedzie?! Nikt nie zawiódł mnie tak, jak Wy! – ostatnie zdanie było już wykrzyczane – No może jeszcze Ona… – dodał, po sekundzie zastanowienia, nieco ciszej.

– Uważaj szczeniaku, bo zaraz zęby stracisz! – ostrzegł Jim urażony słowami Paddyego.

Kira westchnęła ciężko i pokręciła głową.

– Zrób coś z nimi, błagam. Zaknebluj, zwiąż, nie wiem… byle tylko ucichli – poprosiła męża i weszła do domu.

Angelo natomiast, poczłapał do domku nad garażem.

…………………

          Ola usiadła przy stole, oparła brodę na dłoniach i zanurzyła się we wspomnieniach. Minęło pięć dób, od nocy spędzonej z Paddym, a ona miała go przed oczami, ilekroć je zamknęła. W dzień starała się jakoś trzymać ze względu na Natalię, ale wieczory i noce były koszmarem. Dopiero teraz zrozumiała, co miała na myśli Marta mówiąc jej, że kiedyś nie wiedziała, jak to jest, być z nim i teraz będzie jej ciężej. Faktycznie, było! Może jak wrócę do pracy, to uda mi się zapomnieć – pocieszała się w duchu.

Ta myśl przypomniała jej poranną rozmowę z szefem. Poszła do niego prosząc, by wyznaczył inną osobę do kierowania SPA w Kolonii. Jego odpowiedź początkowo przeraziła ją:

– Ola, rozczarowujesz mnie – zaczął po wysłuchaniu jej prośby.

– Dlaczego? – zapytała marszcząc brwi.

– Pracujemy razem już parę ładnych lat. Pomogłaś mi rozkręcić ten interes. Oboje włożyliśmy w nasze salony sporo pracy i energii. Jesteś moim najlepszym pracownikiem i mam do Ciebie pełne zaufanie – powiedział dość oficjalnym tonem.

– Dziękuję – odpowiedziała zawstydzona – ale nie bardzo rozumiem, jak powiązać Pana obecne słowa  z rozczarowaniem, względem mnie.

– Zaraz zrozumiesz – jego tajemniczy ton sprawił, że Ola baczniej nadstawiła ucha – ostatnio myślałem trochę o naszej współpracy i o nagrodzeniu Cię jakoś, za wszystko, co dla mnie zrobiłaś i przyszedł mi do głowy pewien pomysł…

Z zamyślenia wyrwał ją dzwonek domofonu. Poderwała się z krzesła i poszła otworzyć drzwi. Po chwili w mieszkaniu rozniósł się wesoły śmiech Natii. Były z Emmą – przyjaciółką i jednocześnie asystentką Oli, na lodach. Kobieta zadzwoniła do niej wczoraj i poprosiła o opiekę nad córką. Em chętnie przystała na prośbę. Uwielbiała Natalię.

– Hej! – przywitała się – Jak się bawiłyście?

– Było super! Zjadłam tak wielką porcję lodów, że już nie zmieszczę obiadu – odpowiedziała Natalia łapiąc się za brzuch.

– To dobrze, bo nie zdążyłam go przygotować – odparła Ola z przepraszającym grymasem na twarzy.

– Ciocia pozwoliła mi wybrać to, na co mam ochotę –  kontynuowała opowieść dziewczynka.

– Tak i wybrała wszystkie smaki – zaśmiała się Emma – musiałam pomóc jej je zjeść i znowu szlag trafił moją dietę – udała zrozpaczoną, ale wesołe ogniki tańczyły w jej ciemnych oczach.

– Oj! Widzę, że bardzo jesteś przygnębiona z tego powodu – odpowiedziała żartobliwie Ola – ciekawe z czego ty, chcesz schudnąć? – obrzuciła wzrokiem idealną sylwetkę przyjaciółki. Dawno stwierdziła, że dziewczyna z taką figurą i urodą, marnuje się pracując w biurze.

– A jak Twoje sprawy? – zapytała Em.

Ola pokręciła przecząco głową dając przyjaciółce do zrozumienia, że nie załatwiła tego, co planowała.

– Natii idź odpocznij, po tej wielkiej porcji lodów, do siebie, a ja napiję się z ciocią kawy i przygotuję obiad – poprosiła córkę.

Usiadły przy okrągłym stole, dzielącym część kuchenną pomieszczenia z częścią wypoczynkową.

– No i…? – dopytywała się niecierpliwie Emma.

– Nie zrezygnowałam z pracy w Kolonii – zaczęła Ola.

– Nie pozwolił Ci?! – Em była oburzona.

– Nie o to chodzi. Nie mogłam zrezygnować – odrzekła tajemniczo kobieta.

– Dlaczego?

– Bo… zostałam współwłaścicielką tego salonu! – krzyknęła triumfalnie.

– Co??? – wrzasnęła Em zszokowana – Boże…! Niemożliwe!

Ola uśmiechnęła się widząc oszołomienie przyjaciółki.

– To jest, jak główna wygrana na loterii! – Emma poderwała się z krzesła i wyściskała przyjaciółkę. Zaraz, po tym odsunęła ją od siebie i zajrzała jej głęboko w oczy – Taka szansa zdarza się tylko raz i nie wolno jej zmarnować – ostrzegła przyglądając się dokładnie Oli, czy ta aby nie popełniła tego błędu.

– Wiem i dlatego przyjmę propozycję. Na razie dostałam dodatkowe trzy dni urlopu na zastanowienie się – odpowiedziała Ola z dumą, lecz zaraz, po tym zrzedła jej mina – Em, ale co ja zrobię z Paddym i jego rodziną, jak mam tam mieszkać, pracować i jednocześnie nie spotykać ich?

– A kto mówi o mieszkaniu w Kolonii?

Spojrzenie dziewczyny wystarczyło, żeby ta druga zrozumiała, iż z tym darem niebios, a właściwie darem ich szefa, wiąże się zmiana miejsca zamieszkania.

– Kolonia? – powtórzyła z niedowierzaniem.

……………….

          Obudziło go walenie do drzwi. Suchość w gardle powodowała, że nie mógł nawet oznajmić przybyszowi, że już otwiera. Tępy ból rozsadzał mu głowę. Rozejrzał się w poszukiwaniu czegoś do picia.

– Paddy, do cholery otwórz drzwi! – usłyszał głos Angelo.

Zwlekł się z łóżka i ociężale doczłapał się do wyjścia. Przekręcił zamek, uchylił drzwi i nie czekając aż brat wejdzie zakopał się, z powrotem w pościeli.

– Wstawaj! – warknął Angelo rozsuwając jednocześnie ciemne zasłony chroniące pokój przed dopływem słonecznego światła. Podszedł do łóżka i szarpnął z całej siły kołdrę.

Paddy zmrużył oczy chroniąc źrenice przed jaskrawym światłem.

– Zgłupiałeś? Oddawaj to! – wrzasnął, podnosząc się do pozycji siedzącej.

Angelo patrzył chwilę na skacowanego starszego brata. Siedział na łóżku, po turecku, w samych bokserkach i trzymał się za głowę. Jego blado-zieloną twarz wykrzywiał grymas bólu, a włosy, od dobrych kilku dni, nie widziały grzebienia.

– Nie gap się tak, tylko znajdź mi lepiej coś do picia – odezwał się zachrypniętym głosem.

– Kolejne piwo? – zapytał ironicznie blondyn.

– A masz? – Paddy spojrzał na niego z nadzieją w oczach, ale mina brata doszczętnie ją zgasiła.

– Paddy, co ty wyprawiasz? – zapytał wprost Angelo – Czy każde negatywne zdarzenie w Twoim życiu musisz pokonywać, w tak destrukcyjny, dla siebie, sposób?

– Możesz jaśniej? – chłopak udał, że nie wie, o co pyta go młodszy brat.

– Mogę, proszę bardzo! Pijesz! Prawie nie trzeźwiejesz! Urządzacie awantury i pijackie libacje! – wyliczał przechodząc z czasem na liczbę mnogą – brakuje tylko, żebyście tu, jakieś dziwki zaczęli sprowadzać! Już kiedyś, to przerabiałeś i na dobre Ci nie wyszło! O to mi chodzi! Pomijam już fakt, że robicie z mojego domu melinę! – dodał na koniec.

Paddy spojrzał na niego krzywo.

– Nie przesadzaj! – warknął i poczłapał do łazienki – Za parę dni wyjedziemy i damy Ci, wreszcie, upragniony spokój.

– Tu nie chodzi o spokój.

– To o co Ci chodzi! – wrzasnął wychylając głowę zza drzwi – Czepiasz się od kilku dni.

– Bo od kilku dni zachowujesz się, jakbyś stracił swój rozum i przejął Jima! – odburknął Angelo, coraz bardziej wściekły – właściwie to… od czasu wizyty w Hamburgu.

Widział, jak spojrzenie Paddyego ulega nagłej przemianie. Wściekłe i rzucające iskry ustąpiło miejsca zbolałemu i martwemu.

– Nie wspominaj o tym – powiedział przesadnie ściszonym i ponurym tonem, po czym schował się ponownie z łazience.

Przygnębiony Angelo usiadł na łóżku. Bezsilność – to czuł patrząc na cierpienie ukochanego brata. Tak bardzo chciał mu pomóc, ale nie wiedział jak.

Drzwi od łazienki ponownie się otworzyły.

– Jeszcze tu jesteś? – zapytał Paddy spoglądając na niego, nienaturalnie błyszczącymi oczami.

– Paddy… – zaczął, szukając w głowie słów pocieszenia, ale ten szybko mu przerwał.

– Nie potrzebuję Twojej litości. Gdyby nie ty, może dziś miałbym rodzinę i byłbym szczęśliwy, więc daruj sobie.

Słowa Paddyego zabolały Angelo  bardziej, niż cokolwiek innego. Spojrzał na niego smutno  i nie mówiąc nic więcej, ruszył w kierunku drzwi.

– Za jakieś trzy, może cztery dni znikniemy z Twojego życia – odezwał się Paddy.

Wychodzący chłopak odwrócił się.

– Nie rób tego, a przynajmniej przemyśl to jeszcze raz, proszę – powiedział cicho.

Paddy demonstracyjnie odwrócił się tyłem do proszącego go chłopaka.

Angelo spuścił głowę i wyszedł. W głowie huczały mu słowa: „Gdyby nie ty, może dziś miałbym rodzinę i byłbym szczęśliwy”.

– Jeszcze będziesz, obiecuję… – powiedział do siebie, zatrzymując się na balkonie – Nie dam Ci, jeszcze raz, sięgnąć dna. Wtedy byłem, na to za młody, ale teraz nie pozwolę Cię skrzywdzić – zacisnął usta i układając w głowie plan, zszedł na dół.

………………..

          Ola stanęła w progu kolorowego pokoiku.

– Natii, wstawaj! Jest 9.00. Za godzinę przyjadą po Ciebie Państwo Kenner – oznajmiła, budząc dziewczynkę – Umówiłaś się z Evelyn na basen – córka nie reagowała – Zrobiłam naleśniki… – za wszelką cenę próbowała wyciągnąć ją z łóżka.

– Oj, mamo! Jeszcze pięć minut – prosiła chowając głowę pod kołdrę.

– Jak chcesz, ale jeśli Eve lub któreś z Państwa Kenner zadzwoni powiem, że nie jedziesz – ostrzegła i wyszła.

Groźba podziałała gdyż, po paru minutach Natalia siedziała przy stole ubrana, zajadając się naleśnikami.

– Kiedy odwieziesz mnie do babci i dziadka? – zapytała z pełną buzią.

– Jeszcze nie wiem, a chcesz jechać? Może zostaniesz tutaj, ze mną?

– Tutaj?! A co ja mam TUTAJ robić? Teraz masz urlop, ale od poniedziałku wrócisz do pracy, a ja będę się nudzić! – podniosła głos.

– Natalia! – upomniała ją Ola.

– No co?! Obiecałaś, że odwieziesz mnie z powrotem, za kilka dni. Są wakacje i nie muszę chodzić do szkoły, więc chcę jechać do dziadków!

Ola popatrzyła karcąco na córkę, jednak, po chwili jej spojrzenie zmieniło się, z powrotem na łagodne i pełne miłości. Wiedziała, dlaczego Natii tak naciska na wyjazd. Mieszkały w dużym mieście, gdzie wszędzie było daleko i zbyt niebezpiecznie na samotne wycieczki dziesięciolatki. Wszędzie musiała chodzić z Olą lub opiekunką. Natomiast jej rodzice, mieli  wolnostojący domek, z wielkim podwórkiem, w niedużej górskiej miejscowości pod Zakopanem, gdzie wszyscy się znali, więc Natalia czuła się tam, jak ryba w wodzie. Dodatkową zaletą było to, że dziadkowie poświęcali ukochanej wnuczce cały swój wolny czas. Parę lat temu sprzedali mieszkanie w Krakowie i kupili spory dom przekształcając go w mały pensjonat, mogli więc spędzać z nią każdą chwilę, zupełnie inaczej niż Ola.

– Dobrze, już dobrze, tylko pytałam. Zabukowałam już bilety, na jutro – oznajmiła zadowolona z siebie. Podebrała córkę domyślając się, z góry, jej reakcji – Jezu, jak ja mam jej powiedzieć, że czeka nas przeprowadzka jeszcze dalej od Polski… – zaczęła się zastanawiać, ale przerwał jej dzwonek domofonu.

– Zbieraj się, to pewnie Państwo Kenner – rzuciła, odbierając domofon – Aleksandra Malik. Natii już… – przerwała w połowie zdania, gdyż głos w domofonie brzmiał inaczej, niż głos Davida Kennera.

– Ola, tu Angelo. Chcę pogadać, wpuść mnie.

– Angelo? Co ty, tu…? Jak mnie znalazłeś…? – zapytała nieskładnie, plącząc słowa.

– Wpuścisz mnie?

Zapadła cisza.

– Ola?! Jesteś tam? – zawołał Angelo. Nie odpuszczę – pomyślał – Pewnie boi się, że mężuś dowie się o zdradzie.

– Angelo, niestety nie mam czasu. Musze iść szybko do pracy, bo coś nagłego mi wypadło – wymyśliła na poczekaniu. On nie może zobaczyć Natalii – pomyślała i dodała głośno – możemy umówić się na kawę za godzinę.

– Ola, ja nie przyjechałem tu pić kawę – odparł groźnie – otwórz mi albo urządzę koncert na środku ulicy i będę wrzeszczał, że to na Twoją cześć.

– Chcesz się skompromitować? – zapytała przerażona kobieta.

– Wisi mi to! – odparł pewnym tonem – a, jak jest z Tobą? – zapytał zaczepnie i niewiele myśląc zaczął śpiewać najgłośniej, jak potrafił.

– Ucisz się, natychmiast! – wrzasnęła.

Usłyszał dźwięk otwierania drzwi. Uśmiechnął się do siebie i wszedł.

Ola, z bijącym szybko sercem, wpuściła do mieszkania swojego szantażystę.

– Witam! – powiedział Angelo przez zaciśnięte zęby – Przeszkadzam? – rozejrzał się, po pomieszczeniu szukając wzrokiem jej męża.

– Angi, co ty tu robisz? Jak mnie znalazłeś? – zapytała prosto z mostu.

– Robiłaś wszystko, żebyśmy tego nie zrobili, co? – wysyczał jej w twarz – Myślałaś, że jesteś taka sprytna? Fajnie się bawiłaś naszym kosztem?! – mówił coraz głośniej.

– O co ci chodzi? – zapytała speszona nagłym atakiem na jej osobę – Możesz mówić trochę ciszej?

– O wszystko to, co mu zrobiłaś! A co, boisz się, że ktoś mnie usłyszy?

– Komu coś zrobiłam?! – zapytała, choć wiedziała o kim mówi.

– Jakbyś nie wiedziała! – wrzasnął poirytowany.

– Angelo ciszej!

–  Nie mam ochoty być cicho! Nie udawaj głupiej! – ciągnął dalej chłopak  – czy ty, masz jakieś uczucia, do chol…

– Mamo, dlaczego ten Pan, tak krzyczy na Ciebie?

Oboje, w tym samym momencie spojrzeli na Natalię, stojącą w progu swojego pokoju.

– Natii, kochanie… – podeszła do niej i uspokajająco pogłaskała ją, po głowie – …Pan nie krzyczy. Po prostu opowiada pewne zdarzenie… – to było jedyne wytłumaczenie, jakie udało jej się, na poczekaniu wymyślić.

Przytuliła córkę, a Angelo pokazała ręką, że jeśli piśnie jeszcze słowo, to mu głowę urwie. Cała dygotała – zobaczył ją – pomyślała. Delikatnie uniosła brodę Natalii w górę i zapytała:

– Uszykowałaś się? – dziewczynka pokiwała przecząco głową – to pospiesz się, bo zaraz po Ciebie przyjadą – ponagliła ją, po czym spojrzała na mężczyznę. Widziała, że z uwagą przygląda się jej córce. Serce zabiło jej jeszcze szybciej. Dłonie zrobiły się mokre od potu – Masz ochotę na kawę? – zapytała drżącym głosem.

Angelo pokiwał twierdząco głową,  nie odrywając wzroku od dziewczynki. Przygryzł wargę i pomyślał – Jest łudząco podobna do…

===================================

22 myśli na temat “RODZIAŁ 22: Baby, to żmije…

  1. Przeczytalam. Jak zwykle super. Ale skończyć w takim momencie 😀 Wstawiaj szybko kolejną część. Ciekawe czy się coś wyjaśni czy nasza Ola znowu będzie kombinować.

    Polubienie

    1. Dzięki. Staram się, kochana pisać, jak najszybciej. Większa część kolejnego rozdziału już jest napisana, więc wytrzymaj jeszcze dzień lub dwa. 🙂
      Na pewno kolejny rozdział trochę wyjaśni, ale jednocześnie także zagmatwa jeszcze bardziej.
      Pozdrawiam

      Polubienie

  2. Witam!
    Ale niespodzianka…wracam z urlopu a tu dwie nowe czesci do przeczytania 🙂 tyle emocji! Kochana… skonczyc w takim momencie…łamiesz mi serce 🙂

    p.s
    ja wciąż mam nadzieje, ze Natalia nie okaże sie córką Johna, aj żeby to jednak jakimś cudem była córka Padda, ciekawe jak Ola sie wytłumaczy z tego wszystkiego.

    Pozdrawiam i czekam na kolejną częsc.

    Polubienie

    1. A ja myślałam, że znudziło Ci się moje opowiadanie. Wiem, że zazwyczaj kończę w najciekawszym momencie, ale tak jakoś wychodzi. Staram się pilnować ilości znaków, bo inaczej nigdy nie kończyłabym rozdziałów.
      Kto jest ojcem Natalii wyjaśnię w najbliższych rozdziałach.
      Pozdrawiam

      Polubienie

    1. Witam nową Panią komentującą. Dzięki za komentarz i za rewelację też 🙂 Cieszę się, że podoba Ci się moja historia. Zobaczymy kto okaże się ojcem Natalii. Wszystko się wyjaśni w najbliższych rozdziałach.
      Pozdrawiam

      Polubienie

      1. Boże gdzie moje maniery przepraszam że się nie przywitalam…z tych emocji wyszło mi to z głowy…tak jestem nową fanką Twojego opowiadania jest świetne i oby juz takie pozostało tylko mam prośbę oby nie za długie i miało THE END pozdrawiam serdecznie

        Polubienie

        1. Nie gniewam się. The End będzie na pewno, a jakiej długości będzie, to nie wiem. W początkowej wersji miałam plan na kilka rozdziałów, a już teraz jest ich kilkadziesiąt, bo coraz nowsze pomysły przychodzą mi do głowy. Zobaczymy 🙂

          Polubienie

    1. Ulala!
      Pierwszy raz spotykam się z takim komentarzem: „brutalny, wulgarny i ogółem nie do życia” – podoba mi się. Ja nazywam go w myślach zagubionym buntownikiem. No to, jeżeli lubisz go takiego to, na pewno spodoba Ci się kolejny rozdział.
      Dzięki za ten komentarz i zapraszam do dalszego oceniania.
      Pozdrawiam.

      Polubienie

      1. Zobaczył i od razu poznał cechy rodzinne – trochę banał nie sądzisz, ale nic innego nie przyszło mi wtedy do głowy. hahaha Może nie powinnam tego pisać, ale strasznie ciężka była dla mnie ta rozmowa Oli i Angelo jakoś nie chcieli wtedy współpracować.

        Polubienie

  3. O Panie! Ale emocjonujący rozdział. No jasny gwint! Tylko zastanawia mnie jedno. Wtedy w drodze Ola dala wizytówkę Jimowi,ale z prywatnym adresem? Serio? Byłam pewna, że to adres salonu w Hamburgu. Wiadomo, że widać rodzinne cechy, a czasem dzieci są bardzo podobne do rodziców, wiec tym bardziej widac. Angelo mógł to trafnie ocenić jak najbardziej. I jeśli to najprostsze rozwiązanie, wcale nie znaczy, że banał.

    Polubienie

    1. A Ola myślała, że dała mu wizytówkę z adresem salonu w Kolonii. Widocznie dużo ma tych wizytówek 😀 Z pewnością niektóre dzieci są bardzo podobne do swoich rodziców. Niestety i tak twierdzę, że ten fragment mojego opowiadania jest strasznie banalny. Wiem co myślałam jak go pisałam i ile razy go zmieniałam – moż dlatego tak sądzę.
      Dzięki

      Polubienie

      1. och to nie banał, Kelly rodzinne podobieństwo jest ogromne, spójrz na dzieci Angelo 🙂 Helen zdjęta skóra z Angelo, a Gabriel jak był mały również był do niego podobny, mam nawet takie zdjęcie małego G, dobrze że był z nim Alex (Patricii) bo można się pomylić, a i mały Joseph podobny do taty 🙂 wiec może i banał ale jeśli chodzi o tę rodzinę to faktycznie możliwe że Angelo spojrzał i już wiedział, że to coś za bardzo Kelly dziecko 🙂
        ale się rozpisałam

        Polubienie

        1. Być może.
          Już dalej nie roztrząsam tego tematu, bo jeszcze przekonacie mnie o tym, że moje zdanie na temat tego, co sama napisałam jest błędne hahaha

          Polubienie

  4. Cieszę się,że Angelo cały czas się stara im pomóc. Mam nadzieję,że uda mu się odkupić winy. Ola….chcę powiedzieć,że przepadłam i będę Twoją czytelniczką do końca świata i o jeden dzień dłużej 🙂

    Polubienie

    1. Angelo próbuje odpokutować swoją winę. Wydaje mi się, že chce bardziej niż Oni sami.
      Cieszę się, że zostajesz na zawsze 😊
      Zauważyłaś już podobieństwo? U mnie brakuje religijnych aspektów, bo Je lekko na bakier z tym tematem.
      Dzięki

      Polubienie

Dodaj komentarz