ROZDZIAŁ 12: Gorzej być nie może…

Biegł przed siebie. Nie miał określonego celu. Byle dalej od nich. Od swojego rodzeństwa. Od braci, których zawsze darzył ogromnym szacunkiem i sióstr, które kochał nad życie. Wszyscy obłudni i fałszywi – myślał – przez cały czas udawali kochających i pomocnych. Biegł lasem potykając się co kawałek o wystające konary. Gałęzie drapały mu twarz i dłonie, ale nie zwracał na to uwagi. Kathy – w myślach zobaczył jej twarz. Odruchowo dotknął ręką złotego  łańcuszka oplatającego  jego szyję. Zsunął niżej palce. Odnalazł medalik. „ Niech cię chroni braciszku” – przypomniały mu się słowa Kathy. Podarowała mu go, gdy odchodził do zakonu. „ Mam nadzieję, że tam wreszcie odnajdziesz szczęście i spokój” – powiedziała żegnając go wtedy.

– Podła! – wrzasnął przez łzy, które spływały już ciągiem po policzkach. Szarpnął mocno zrywając z szyi cieniutki złoty sznureczek. Upuścił go na ziemię. Nagle zaczepił nogą o coś wystającego z ziemi. Stracił równowagę i upadł uderzając głową o pień drzewa. Poczuł piekący ból. Potarł ręką obolałe miejsce na czole. Uklęknął przysiadając na piętach. Nie miał już siły dalej biec. Brakowało mu tchu. Łzy sprawiały, że nic nie widział. Było mu obojętne gdzie się znajdował. Przymknął oczy.  Jego myśli ciągle zajmowało jego rodzeństwo. Widział ich twarze uśmiechnięte i szczęśliwe, bądź też zatroskane i smutne. Wszyscy jesteście oszustami – wyrzucał im w myślach szlochając głośno.

– Paddy… – usłyszał za plecami zasapany głos. Nie chciał z nikim rozmawiać. Próbował się podnieść, ale nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Poczuł czyjąś rękę na swoim ramieniu. Powoli otworzył oczy.

– Ola… – powiedział cicho. Dopiero teraz przypomniał sobie, że wybiegł z pokoju do niej. Zobaczył ją przez okno. Na dole usłyszał słowa Angelo o Kathy i nie myślał już o niczym innym – Ola, ja… oni… – chciał jej tyle powiedzieć, ale nie był w stanie sklecić jednego zdania.   Opuścił głowę wciąż szlochając. Po chwili poczuł jej dłonie na swoich ramionach. Przyciągnęła go delikatnie do siebie. Czuł jej zapach i ciepło. Oparł głowę na jej klatce piersiowej. Jedną ręką obejmowała go, drugą natomiast głaskała czule po głowie.

– Spokojnie – mówiła łagodnie głaszcząc go po włosach. Był zdenerwowany. Czuła jak cały drży – Już dobrze… tylko uspokój się – prosiła szeptem. Łzy płynęły z jej oczu chociaż z gardła nie wydobywał się żaden odgłos. Jak mogli go tak bardzo skrzywdzić? – myślała w duchu. Jak ja mogłam go skrzywdzić – poprawiła swoje myśli. Czuła się winna, wszystkiemu, co przeżywał i co go spotkało.

– Oluś, przepraszam. Wybacz mi, że nie przyjechałem do ciebie – odsunął się od niej i złapał ją za ręce – Ja nie wiedziałem, że ty mnie kochałaś, że byłem dla ciebie ważny Angelo… – zamilkł na sekundę – to znaczy Kathy… – plątał się, bo sam już nie wiedział kogo obwiniać o zatajenie informacji od niej – Oni nie dali mi twojego listu – uogólnił  – Myślałem, że jestem Ci zupełnie obojętny a wręcz, że mnie nienawidzisz, bo zniszczyłem twój związek z Johnnym. Przez cholerne 10 lat tak myślałem – przerwał, gdyż żal ścisnął mu gardło do tego stopnia, że nie mógł wydusić słowa.

Ola zauważyła, że zaczyna się rozklejać, więc wyciągnęła ręce w jego stronę i po chwili znowu trzymała go w ramionach.

– Nigdy nie czułam nienawiści do Ciebie – wyszeptała tuląc go.

– Przepraszam. Tak bardzo Cię przepraszam.

– Proszę nie przepraszaj. Nie jesteś niczemu winny – Czuła, jak coś ostrego wbija jej się w kolana, ale nie ruszała się z miejsca. Tak bardzo pochłonięta była pocieszaniem i uspokajaniem go, że na nic innego nie zwracała uwagi. Czule dotknęła dłonią jego czoła, chcąc odgarnąć z niego włosy i  poczuła wilgoć. W pierwszej chwili pomyślała, że to pot, ale coś ją zaniepokoiło. Odsunęła go najdelikatniej jak mogła i spojrzała na mokre miejsce. Nic nie widziała – było ciemno.

– Co się stało? – spytał zdezorientowany. Dlaczego mnie odsunęłaś? Nie chcesz, żebym się przytulał? – nagle przypomniał sobie jej sprzeczkę z Angelo. Ona nie chciała ze mną rozmawiać – pomyślał smutno. Jej uczucie do mnie wygasło – pomyślał. Czuł coraz szybsze bicie swojego serca – jest za późno. Wszystko przez nich – znowu wrócił myślami do swojego rodzeństwa.

Ola nie skupiała się na tym, żeby udzielić odpowiedzi. Bardziej zajmował ją mokry ślad nad jego brwiami. Wyjęła z kieszeni telefon i przyświeciła. Przestraszyła się. Wielka czerwona plama w środkowej części jego czoła nie wskazywała nic dobrego. Oświetliła mu twarz. Przymrużył zapuchnięte od płaczu oczy.

– Jezu! – jęknęła przerażona.

Na twarzy Paddyego pełno było małych i większych zadrapań. Na czole miał sporych rozmiarów rozcięcie, z którego wciąż wypływała krew.

– Paddy jesteś ranny – starała się mówić spokojnie, ale w duchu zaczynała panikować – musimy wyjść z tych zarośli. Musimy jechać do lekarza. O co się uderzyłeś? – niecierpliwie czekała na odpowiedź, ale jej nie usłyszała – Patrick możesz mi odpowiedzieć?

– Co oni nam zrobili? – usłyszała po chwili. Zmarszczyła brwi nie rozumiejąc o czym mówi.

– Paddy, masz rozcięte czoło – tłumaczyła mu łapiąc go za ręce –  Trzeba to obejrzeć dokładniej, ale tu jest zbyt ciemno –  puściła jego dłonie i zaczęła się podnosić – wstań.

– Dlaczego oni tak zrobili? To była ich zemsta. Nie mogli mi darować, że skrzywdziłem Johna. Wszyscy mieli mi za złe, że próbowałem mu Ciebie odebrać – wcale jej nie słuchał. Mówił do siebie. Był jak w jakimś transie.

Ola słuchała go z coraz większym strachem. Bała się, że to przez uderzenie w głowę, tak dziwnie zaczął się zachowywać. Może jest w szoku? – przyszło jej do głowy. Stwierdziła, że sama sobie z nim chyba nie da rady. Wyjęła telefon.

– Zadzwonię do Angelo. Pomoże nam – mówiła głośno, ale bardziej do siebie, niż do Paddyego.

– Nie!!! – wrzasnął nagle, jakby wybudzony z letargu – Nie chcę jego pomocy!

Ola popatrzyła na niego z góry. Ciągle klęczał.

– Zrozum, On pomoże nam się stąd wydostać, ja nie wiem gdzie jestem, ty jesteś ranny… – próbowała go przekonać.

– Nie chcę go widzieć! – głos mu się załamał – Proszę! – dodał po chwili. Powoli zaczął podnosić się z ziemi – Już wstaję. Nie dzwoń do nikogo.

Ola odetchnęła z ulgą. Wreszcie zaczął reagować – pomyślała.

– Boli cię coś oprócz czoła? – zapytała z troską gdy wstał.

– Tak – odpowiedział

– Co cię boli?

– Serce i dusza – patrzył na nią spod wpółprzymkniętych powiek.

Zaniemówiła. Nie wiedziała, co ma mu odpowiedzieć. Nie chciała ciągnąć, tak trudnego, dla nich obojga tematu. Odetchnęła z ulgą, że oprócz skaleczeń nic poważniejszego mu się nie stało.  Złapała go pod rękę i pociągnęła delikatnie do przodu.

– Wracamy do Angelo. Musimy oczyścić to rozcięcie i zobaczyć jak jest głębokie – odezwała się, gdy uszli kawałek.

– Nie ma mowy! Nie chcę go widzieć! – wyszarpnął ramię. Odwrócił się i ruszył w przeciwnym kierunku.

– Wracaj! – puściła się za Paddym.

– Nie!  – krzyknął i potknął się znowu upadając na kolana.

Przerażona dziewczyna podbiegła do niego i pomogła mu wstać.

– Nic ci się nie stało?

– Gorzej już być nie może – odpowiedział poważnie wycierając ręką krew spływającą z czoła.

– Chodźmy – powiedziała i uśmiechnęła się lekko słysząc jego słowa.

– Powiedziałem już. Nie idę do Angelo.  Oluś on zniszczył nasze życie. On, Kathy i Bóg wie kto jeszcze – starał się jej tłumaczyć swoją decyzję – nie chcę znać nikogo z mojej rodziny.

– Może i zniszczył – przytaknęła –  Ale mieszka najbliżej – złapała jego dłoń i lekko pociągnęła.

Poczuła opór. Stał w miejscu. Westchnęła ciężko. Zawsze był uparty i jest do tej pory – pomyślała.

– Dobra – powiedziała zrezygnowana – Nie musimy iść do Angelo, ale zawiozę Cię do szpitala.

– Gdzie? O nie, tylko nie do szpitala! Nienawidzę szpitali i lekarzy – wyszarpnął dłoń.

Ola, mimo strachu o jego zdrowie, zaczęła śmiać się w głos.

– Ciągle się boisz? – pokręciła głową.

– Od razu boję! Po prostu nie lubię i już – tłumaczył się.

Popatrzyła na niego zrezygnowana.

–  To gdzie chcesz iść? – zapytała czując bezsilność.

–  Gdziekolwiek – wzruszył ramionami – Byle dalej od tego bagna, co się niby nazywa moją rodziną  – powiedział smutno patrząc na Olę.

– Musimy jak najszybciej zobaczyć, czy rana jest głęboka. Wróćmy do Angelo, proszę – powiedziała błagalnie – potem zrobisz co zechcesz.

– Powiedziałem, że do tego dupka nie pójdę! – warknął zirytowany.

– Do cholery Paddy! Zachowuj się jak dorosły facet, a nie jak rozkapryszony dzieciak! – wściekła się i nie wytrzymała – Nie mam ochoty biegać za Tobą całą noc po lesie! A nie zostawię cię tutaj! Wybieraj albo jedziesz do szpitala, albo dzwonię do Angelo niech on tu do ciebie przyjdzie i się z Tobą użera – patrzyła wściekła na jego reakcję.

Chwilę stał bez słowa, jakby go zatkało.

– Zostaw mnie tutaj – odezwał się smutno –  Nie musisz się o mnie martwić – nic mi nie jest. Przepraszam, że zająłem ci czas –  odwrócił się na pięcie i zaczął odchodzić.

– Paddy! – wrzasnęła.

Patrzyła jak się oddala. Co za dumny i uparty gnojek – wyklinała go w duchu. Współczucie i strach zamieniło się u niej w gniew. Zastanawiała się co z nim zrobić. Nie mogła zostawić go tu samego.

– Poczekaj! – krzyknęła i podbiegła do niego. Zatrzymał się – Nie zostawię cię tutaj z tą raną na czole. Pojedziemy do mnie. Pasuje ci? – zapytała.

Dokładnie nie widziała w ciemności jego twarzy, ale miała wrażenie, że słysząc jej słowa uśmiechnął się do niej.

– No to… Pani przodem.

W duchu triumfowała. Nareszcie – pomyślała. Jednak zaraz po chwili opamiętała się – co ja zrobiłam? Miałam się trzymać od nich z daleka, a nie zapraszać do siebie – wyrzucała sobie, ale nic już nie mówiła.

Doszli na skraj lasu. Z między drzew i zarośli zaczęło pokazywać się podwórko Angelo.

– Powiedziałem, że do niego nie idę.

Ola pokręciła głową z niedowierzaniem i zniecierpliwieniem.

– A ja powiedziałam, że zabiorę cię do siebie – odburknęła – Tam jest mój samochód, przecież na pieszo nie pójdziemy.

– Ja tu poczekam.

– Ale jesteś uparty! – burczała – przyrzekasz, że nie znikniesz?

– Obiecuję

Kobieta ruszyła w stronę samochodu. Nikogo nie było na podwórku. Wsiadła do auta i zapaliła silnik. Zawróciła. Zauważyła w lusterku, że na werandę wyszedł Angelo. Stanęła. Otworzyła okno i wychyliła się przez nie.

– Zabieram go do siebie – rzuciła szybko i odjechała nie czekając na odpowiedź. Bała się, że Paddy znudzi się czekaniem, lub wpadnie mu do głowy nowy fantastyczny pomysł.

Zatrzymała się w pobliżu miejsca, w którym go zostawiła.

– Uff jest! – powiedziała do siebie.

Wsiadł bez słowa i ruszyli.

14 myśli na temat “ROZDZIAŁ 12: Gorzej być nie może…

  1. Ulala haha pekam ze smiechu bardzo bardzo fajny rozdzial :)zal mi Padda mimo jego tupania noga i urojen .Ola to ma cierpliwosc anielska :).cos sie zaczyna dziac czekam na nastepny rozdzial .brawo

    Polubienie

    1. Miło czytać, że podoba się to, co napisałam. Kolejny rozdział piszę, więc powinien pojawić się jeszcze w tym tygodniu. Przyszły wakacje, więc mam więcej wolnego i może uda mi się przyspieszyć dodawanie następnych rozdziałów. 🙂

      Polubienie

  2. Super, że tak szybko kolejmy rozdział. Paddy uparciuch. Fajnie ci to wyszło. Cieszę się że będziesz częściej pisać. Pozdrawiam.

    Polubienie

  3. Szkoda mi Padzika. Z jednej strony ma rację, że obwinia o wszystko swoje rodzeństwo z drugiej strony oni to robili wszystko dla jego dobra. Może gdyby wiedzieli jak było naprawdę (że Ola go kocha) to by się tak nie zachowali i wszystko potoczyło by się pewnie inaczej i Ola z Paddym żyliby sobie szczęśliwie (tylko o czym byśmy wtedy czytali 🙂 )
    Dobrze, że Ola pobiegła za nim przynajmniej mieli okazję przez chwilę sobie porozmawiać chociaż i tak mają sobie jeszcze dużo…dożo do wyjaśnienia.
    „Pierwsza” część pięknie opisuje myśli i emocje Padzika „druga” zaś część rozwaliła mnie na łopatki 🙂
    Super – Padzik uparciuch 🙂 Wyobraziłam sobie jak tam stoi i tupie nogą.
    Opowadanie super sie rozwija i potrafi (przynajmniej mnie) wzruszyć ale i też rozśmieszyć.
    Cieszę się, że częsci będą częściej 🙂
    Pozdrawiam naszą ZDOLNĄ autorkę!!

    Polubienie

    1. Masz rację jest dziecinny, i dla mnie to także było zaskoczenie. Właściwie to ten rozdział sam się napisał, a ja tylko klikałam w klawiaturę. W nim chyba najbardziej, moi bohaterowie żyli po swojemu:-D

      Polubienie

      1. oj bohaterowie czasem sami sobie piszą scenariusz a autor tylko pisze 🙂 az mi się przypominają czasy jak pisałam o swoich…. dziękuje za to 🙂

        Polubienie

        1. Proszę bardzo i nie ma za co. Ze mną było tak, że jak zaczynałam to miałam w głowie historię, która objętościowo zajęłaby pewnie długość jednego mojego rozdziału, resztę dopisali sami bohaterowie. Ja tylko pilnuję, żeby główny wątek i sens został zachowany.

          Polubienie

    1. Madz rację jest rozchwiany, i taki właśnie miał być w moim zamyśle – niestabilny emocjonalnie. Jego wewnętrzna wrażliwość powoduje, że emocje rozrywają go od środka.
      Dzięki

      Polubienie

Dodaj komentarz