ROZDZIAŁ 117: Szokujące odkrycie.

– Co serwujesz na kolację?

Jimmy z zakłopotaniem podrapał się po głowie i obdarzył Emmę uroczym, łobuzerskim uśmiechem.

– Prawdę mówiąc… Nie wiem – odparł szczerze, ale zaraz po tym spojrzał w stronę kuchni i stwierdził – Menu z Ellen nie ustalałem, ale wszystko, co do tej pory u niej jadłem, było przepyszne, więc to zapewne też.

Jego niewinna, lekko przepraszająca mina rozbawiła dziewczynę. Był cudownie uroczy, taki lekko zawstydzony. Im bardziej go poznawała, tym bardziej Ją zachwycał, a może tak jej się tylko wydawało? Może to wcale nie bliższe poznanie tak działało, tylko fakt, że poznał jej najgorszą tajemnicę i nie uciekł, jak się spodziewała.

– No to może sprawdźmy, bo jeszcze się przypali – ruszyła do kuchni, by zajrzeć do piekarnika, ale Jimmy złapał Ją w pasie i delikatnie odsunął na bok.

– Ty dziś, nie robisz nic – rzucił – To moja kolacja. Ja chcę Cię zachwycić.

Em roześmiała się głośno.

– Kolacja raczej Ellen – przypomniała mu, a Tobą jestem zachwycona już od rana, więc…

– Od rana? – rzucił z udawanym oburzeniem – Chyba czuję się urażony! Myślałem, że zauroczyłem Cię swoją osobą przy naszym pierwszym spotkaniu, a nie dziś.

Emma parsknęła drwiącym śmiechem.

– Akurat nasze pierwsze spotkanie do najcudowniejszych nie należało – przypomniała mu i włożyła do ust widelec z sałatką, pozostawioną przez przyjaciółkę na stole – Trudno było czuć się oczarowaną, gdy we mnie wjechałeś, a potem jeszcze porwałeś. Byłam przerażona, o zauroczeniu w ogóle nie było mowy – dodała, gdy przełknęła warzywa.

Jimmy klepnął delikatnie jej dłoń.

– Nie podjadaj przed kolacją – upomniał, tatusiowym tonem, po czym odebrał jej widelec i sam nabił na niego pomidora, którego włożył sobie do ust – Pychota – zachwycił się, czując smak przypraw. Gdy tylko przełknął, pomachał jej metalowym przedmiotem przed nosem i dodał – Bo Ty nie patrzyłaś odpowiednio.

– Acha! To jak powinnam była odpowiednio patrzeć? – zapytała z ironią.

– Jak na bożyszcze kobiet, a nie ich oprawcę – wywrócił oczami i przybrał pomnikową pozę.
Dziewczyna ponownie wybuchła melodyjnym śmiechem.

– Czy Ty nie masz trochę zbyt wygórowanego mniemania o sobie? – ułożyła dłonie na biodrach i wzniosła oczy do sufitu – Boże, jaki narcyz mi się trafił!

Jimmy puknął Ją delikatnie, widelcem w czubek nosa.

– Kochana, mnie uwielbiały miliony kobiet. Prawie same się przede mną rozbiera, błagając o seks, więc nie miej teraz pretensji – wyjaśnił, po czym ponownie doszedł do piekarnika i zajrzał przez szybkę na rumianą już pieczeń obłożoną mieszanką warzyw.

Stał tyłem, więc nie zauważył zmiany na twarzy kobiety, która w tym momencie zaczęła wpatrywać się w niego z powagą.

– Dużo ich było?

Zajęty wyciąganiem mięsa z gorącego piekarnika, zapomniał już o czym rozmawiali.

– Dużo czego?

– No, tych kobiet, które proponowały Ci seks.

Postawił naczynie na drewnianej podstawce i odwrócił się.

– A co? Zazdrosna jesteś? – złapał Ją za rękę i przyciągnął do siebie.

– Już zaraz zazdrosna – udała oburzenie i próbowała wyswobodzić się z jego ramion – Zastanawiam się tylko, jak często korzystałeś z ich propozycji – w końcu udało jej się odsunąć od niego.

Jim wzruszył ramionami.

– Byłem młody i wolny, więc bywały dni, że codziennie – powiedział po zastanowieniu – W tamtym czasie hormony buzowały, coś innego także, więc… – uniósł kokieteryjnie jedną brew.

Emma zacisnęła powieki i uniosła obie ręce w górę, w poddańczym geście.

– Dobra, już więcej nie chcę wiedzieć.

Jim wybuchł śmiechem.

– Pytałaś więc odpowiadam, ale jeśli drażni Cię ten temat, to go zmieńmy.

– Nigdy wcześniej nie drażnił mnie temat czyjegoś seksu – odparła, po czym zamyśliła się na moment. Właściwie, to sama nie wiedziała dlaczego nie chciała słuchać opowieści Jima. Może faktycznie była zazdrosna? Zaraz po tej myśli, przypomniała jej się przyjaciółka – Olka zawsze miała o to do mnie pretensje.

– O seks? – mężczyzna uniósł brew w górę. Na jego twarzy zapanował drwiący rozbawienie.

– Nie o sam fakt, ale o szczerość i otwartość z którą wypowiadałam się na ten temat.

– Gorszyłaś cnotkę, zła kobieto! – krzyknął i zarechotał za śmiechu – Widać, po Johnie i Paddym, chyba zbyt wielkiego doświadczenia w sprawach erotycznych doznań, nie miała – dorzucił żartobliwie.

Em zmarszczyła brwi.

– Po Paddym?

– A co, źle mówię? – nie zrozumiał zdziwienia – No chyba, że po tej dwójce,  miała mężczyzn na pęczki. Ładna jest, nie powiem i zapewne kręcili się koło niej, tylko ona chyba nie ten typ kobiety.

Em zmarszczyła nagle brwi.

– Ten typ, znaczy jaki? Myślisz o mnie? – spuściła głowę. Nagle zrobiło się dziwnie nieprzyjemnie.
Jim wbił w nią zdziwiony wzrok.

– Em! O rety! To tylko luźne słowa. Nie bierz wszystkiego do siebie – lekko się zirytował – Nie miałem nic złego na myśli – podszedł do dziewczyny i musnął dłonią jej policzek.

Spojrzała ma Niego i uśmiechnęła się sztucznie, czując wstyd za zbyt ostrą reakcję.

– Spokojnie… – przytulił usta do jej czoła – To tylko rozmowa.

– Przepraszam, chyba zrobiłam się nadwrażliwa – udała, że odpuściła, ale dziwne napięcie pozostało w jej wnętrzu. Szybko powróciła do poprzedniego tematu – A wracając do Olki, to masz zupełną rację, Ona przez te wszystkie lata żyła, jak zakonnica.

– Naprawdę? – zmrużył oczy – Więc tylko John i Paddy?

Rozciągnęła szeroko usta w uśmiechu i kiwnęła twierdząco głową.

– Paddy dopiero teraz, przez tyle lat był tylko John – sprostowała i od razu zauważyła, że Jimmy przypatruje jej się w zamyśleniu.

– To ona wcześniej z Paddym…

– Nie miała nic wspólnego – dokończyła, gdy się lekko zawahał.

– Chcesz powiedzieć, że przez tyle lat trzymała ich przy sobie, platoniczna miłość?! – szok na jego twarzy rozbawił dziewczynę – Jezu!!! – złapał się za serce i udał, że mdleje.

– Wariat! – oburzyła się, ale po chwili do męskiego barytonu, dołączył także i jej chichot – Nie nabijaj się z niej – upominała go, gdy trochę się opanowała – To moja przyjaciółka i kocham Ją nad życie.

– Ja się wcale nie nabijam, po prostu jestem zdziwiony. Myślałem, że połączył ich jakiś gorący, potajemny romans – wyjaśnił i przez moment wpatrywał się w brunetkę, porównując w myślach usłyszane fakty, z własnymi wcześniejszymi podejrzeniami.

 

– Coś Ci się nie zgadza? Czy trudno Ci uwierzyć, że ktoś może być tak stały w uczuciach – zsgadnęła widząc nagłe wyłączenie się mężczyzny.

– Nie… – odparł lekko niepewnie, po czym powrócił do rozmowy  – Jak to się stało, że zostałyście przyjaciółkami? Przecież Ty i Olka to dwa światy, i zupełnie różne charaktery. Jesteście jak niebo i ziemia.

– Tak Ci się tylko wydaje – Em uśmiechnęła się lekko – Kocham Ją, jak siostrę.

– Nie wątpię – odparł – Nie wiem, może zmieniła się przez lata, ale dobrze znałem Olkę sprzed dziesięciu lat, w końcu mieszkaliśmy w jednym domu.

– No i… ?

Jim zaplątał ręce na piersiach i oparł tyłek o szafkę.

– Ona zawsze była taka ułożona i ugrzeczniona. Aż nazbyt dorosła jak na wiek, który wtedy miała. Taka dobrze wychowana damulka z porządnego domu, wiesz o co mi chodzi? – skinęła głową, rozciągając ponownie usta, więc ciągnął dalej – Lubiłem Ją nawet bardzo, jak wszyscy z resztą, Ona mnie chyba też, choć zawsze patrzyła z politowaniem na moje wygłupy – uśmiechnął się do swoich wspomnień – Pasowała do Johna i zupełnie nie wiem, dlaczego zamieniła go na Paddyego.

– Miłość – skwitowała krótko brunetka, po czym wyjaśniła – Fakt jesteśmy różne. Mamy różne poglądy oraz podejście do niektórych spraw – stwierdziła – Ale dla mnie Ona jest najlepszą osobą, jaką poznałam w swoim nędznym życiu – wyznała w lekkim zamyśleniu – Moim prywatnym niebem, Jimmy.

Patrzyła mu głęboko w oczy,  w taki sposób, że domyślił się iż w tym, co mówi jest jakaś głębia.

– Ola, wyciągnęła mnie z bagna – dodała z powagą i smutkiem w oczach, uciekając spojrzeniem gdzieś w bok – Podała mi dłoń i nauczyła żyć po tym, co mnie spotkało. Pokazała mi, jak wygląda świat normalnych ludzi. Nigdy nie spotkałam bardziej życzliwej osoby – ponownie spojrzała mu w oczy – Oddała mi połowę wszystkiego, co wtedy miała: mieszkanie, jedzenie, ciuchy, nawet pracę mi załatwiła i nauczyła języka, chociaż wcale mnie nie znała i nie musiała tego robić. Byłam dla niej zupełnie obca – mała łza wzruszenia błysnęła w jej oku – Przede wszystkim dała mi siebie i Natalię. Do dziś czuję ich miłość – uśmiechnęła się do swoich myśli – Wskoczyłabym za nie w ogień. One są moją rodziną, jedyną jaką mam.

Mężczyzna słuchał jej w zupełnym osłupieniu.

– Nie wiedziałem – nagle niepozorna blondynka, dziewczyna jego braci, ze zwykłej osoby, urosła w jego głowie do rangi bohaterki.

Dziewczyna popatrzyła na niego.

– Teraz już wiesz – odparła krótko i zaraz po tym uśmiechnęła się do niego – Lepiej bierzmy się za kolację, zanim całkiem ostygnie.

…………..

Ola otworzyła drzwi i cicho weszła do domu. Przywitała Ją zupełna cisza, ale nie zdziwiło jej to, gdyż było bardzo późno…

W salonie zastała Paddyego. Spał na siedząco, z nogami wyłożonymi na ławie i głową zwiększoną na jeden bok.

Uśmiechnęła się do tego uroczego obrazka. Przypomniały jej się czasy sprzed lat. Jakże często znajdowała go śpiącego w takiej pozycji, z kartkami na kolanach i gitarą z boku. Czasami delikatnie, by go nie zbudzić, kradła teksty niedokończonych piosenek i czytała po cichutku. Potem, zanim go obudziła wpatrywała się w niego przez chwilę. Był wtedy tak uroczy… Wysunięte spod gumki włosy zawijały się wokół twarzy, oczy osłonięte ciemnymi rzęsami i usta, które aż prosiły, by je pocałować. Pragnęła tego, jednak nigdy nie zdobyła się na taką odwagę. Jej pocałunki były zarezerwowane dla Johna, a Paddy był tylko sennym marzeniem i tak miało pozostać już zawsze.

Uśmiechnęła się do siebie, odrzucając wspomnienia. Prawie identyczna chwila… Mężczyzna jej dawnych niespełnionych marzeń, był tu znowu. Spał na kanapie. Może starszy o kilka lat, z krótkimi włosami i większą ilością zmarszczek, ale wciąż ten sam, z tym samym sercem i tą samą wrażliwością…

Ostrożnie usiadła przy nim i delikatnie odsunęła z czoła kosmyk ciemnych włosów. Znów tak, jak kiedyś spojrzała na usta i zapragnęła poczuć ich smak. Tym razem jednak nie wahała się i nie bała własnych uczuć, wobec niego. Już nikogo tym nie krzywdziła. Zbliżyła się lekko i musnęła wargami jego ciepłe usta.

Tyle razy zastanawiała się kiedyś, co by zrobił i co powiedział, gdyby go w ten sposób obudziła… Nawrzeszczałby na nią? Byłby wściekły? Odrzuciłby ich przyjaźń? Tylko takie myśli pojawiały się się wtedy, w jej głowie. Nie wiedziała, że On czuł to samo…

Drgnął lekko i uniósł powieki. Przez moment widziała jego chabrowe tęczówki, wpatrzone w nią sennie i uśmiechnęła się do nich. Tym razem to On odszukał jej usta i przykrył swoimi. Czy tak wyglądałby ich pocałunek sprzed lat? Czy wtedy też dałby się porwać chwili? Teraz była mądrzejsza. Wiedziała, że kochał Ją wtedy tak, jak Ona jego, ale wtedy bała się zniszczyć przyjaźń.

– Co robisz? – wyszeptał zapalnym głosem,  opierając głowę o miękki zagłówek. Zlizał z warg słodycz jej ust i ponownie przymknął powieki.

– Spełniam stare marzenia – uśmiechnęła się i pogłaskała szorstki policzek.

Paddy uchylił jedno oko i łypnął na nią, nie rozumiejąc jej wyjaśnienia.

– Co?

– Spełniam marzenia sprzed jedenastu, lat – powtórzyła – Ukradłam pocałunek śpiącemu na kanapie, cudownemu Paddyemu Kelly. Oficjalnie mojemu przyjacielowi, a w tajemnicy miłości mojego życia – uśmiechnęła się – Kiedyś miałam takie marzenia.

Zmarszczył brwi, ale zaraz po tym obdarzył ją łobuzerskim uśmiechem.

– Myślałem, że spełniła je już jakiś czas temu.

– Tego jednego nigdy, aż dziś miałam to szczęście – roześmiała się, po czym podniosła jego rękę i wsunęła się po nią, opierając głowę na jego ramieniu i pociągając nogi na kanapę – Teraz wiem, że marzenia mogą się spełnić trzeba tylko w nie wierzyć.

– Ty akurat miałaś to szczęście i możliwości, by zrobić to dawno temu. Nie musiałaś marzyć tak długo – zerknął na nią z ukosa – Byłem do Twojej dyspozycji.

– Nie wiedziałam – odparła – I za bardzo bałam się, że Cię stracę.

– Dlatego mnie nigdy nie pocałowałaś?

Kiwnęła głową, zerkając w górę i omiatając wzrokiem linię jego podbródka.

– Dziwne – stwierdził – Normalni ludzie zwykle całują, żeby nie stracić tej drugiej osoby, okazując w ten sposób uczucie.

– No widzisz, a u nas zawsze wszystko było na odwrót – westchnęła teatralnie.

– Do teraz jest… – zamyślił się i nagle spoważniał.

– O czym Ty mówisz?

– O tym, że kiedyś, choć nie byliśmy razem i nie mogłaś mnie całować, ufałaś mi bezgranicznie, a teraz możesz mnie całować kiedy chcesz, a zaufaniem nie darzysz za grosz – poczuł, że Ola sztywnieje.

Wysunęła się z jego ramion i przesunęła się na brzeg kanapy.

– Paddy, to nie tak – powiedziała, rozumiejąc aluzję – Ufam Ci.

– No to bardzo słabo to pokazujesz – pociągnął się w górę i usiadł prosto – Dziś to udowodniłaś.

– Przepraszam, za rano – spojrzała na niego.

Przewrócił oczami.

– Dziś przepraszasz, a jutro znowu zrobisz awanturę o byle błahostkę.

Na dłuższą chwilę zawiesiła swój wzrok na jego twarzy. Jego poważna, ściągnięta mina, dała jej do zrozumienia, że wciąż jest zły o poranną awanturę. Miała nadzieję, że do wieczora zapomni i jej odpuści, ale się przeliczyła, więc westchnęła ciężko.

– Dla mnie to nie była taka błahostka. Wiem, że sama zawiniłam, ale zanim to zrozumiałam, myślałam, że oszaleję z rozpaczy – jeszcze teraz głos jej zadrżał – Tak bardzo bałam się, że Cię straciłam – oczy zaszły jej lekką mgłą, którą próbowała rozbić, poprzez szybkie mruganie powiekami – W mojej głowie widziałam, cię z inną kobietą. Wiesz jak to bolało? – odwróciła głowę w jego stronę i utkwiło wzrok w jego nachmurzonym, smutnym spojrzeniu.

– Gdybyś nie uciekła, nie przeżywałabyś tego wszystkiego. Wyjaśniłbym Ci skąd u mnie ten test, ale Ty wolałaś wierzyć w swoje urojenia.

Ola ukryła twarz w dłoniach i głośno wypuściła powietrze.

– Wiem, ale wtedy… To tak bardzo bolało – wydusiła z siebie, przykrywając oczy dłońmi – Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie – dodała, gdy nieco uspokoiła swoje rozegrane uczucia – Mogę Cię jedynie przeprosić, to wszystko.

Paddy przesunął się na brzeg kanapy i złapał Ją za rękę.

– Oluś, spójrz na mnie – po sekundzie wpatrywał się już w jej szklące, smutne tęczówki – Ja  nie chcę, żebyś mnie przepraszała – powiedział cicho, mrużąc powieki – Chcę, żebyś zachowywała się, jak odpowiedzialna dorosła kobieta. Ucieczką nie rozwiążesz problemów. Wiesz, jak Ja się poczułem? – zapytał z wyrzutem –  Oskarżyłaś mnie o coś,  czego nie zrobiłem i nawet nie dałaś mi szansy się obronić, ani wyjaśnić – utkwił na moment przygnębiony wzrok w drewnianej podłodze – Wiesz, jak mnie zabolało Twoje oskarżenie? – jego twarz pokryły bruzdy smutku. Opuścił głowę i dużo ciszej dodał – Do tej pory boli…

Przygryzła wargę i pierwsze łzy zaczęły spływać po jej policzkach.

– Przepraszam…

Zignorował jej skruchę, choć jej płacz odbił się na nim, skurczem serca.

– Nie mógłbym Cię zdradzić. Nie wyobrażam sobie innej kobiety obok siebie. Nie wiem skąd Ci to przyszło do głowy, przecież nie dałem Ci żadnych podstaw do takich podejrzeń. Z nikim prócz mojego rodzeństwa się nie widuję – wyjaśnił –  Odkąd odpuściłem klasztor siedzę na tyłku, jak pies na łańcuchu. Nawet nie miałbym gdzie,  poznać innej kobiety – utkwił w niej urażone spojrzenie. Całe popołudnie zastanawiał się nad tym, dlaczego oskarżyła go akurat o zdradę. Teraz czekał na jakieś sensowne wyjaśnienie, ale kobieta milczała, jak zaklęta.

– Oluś, możesz mi to wytłumaczyć? Bo nie rozumiem. Może zrobiłem coś, co pozwoliło Ci wysnuć takie podejrzenia? – ponaglił Ją, ale dziewczyna wciąż milczała,  tylko coraz grubsze łzy wpływały z jej oczu.

Wpatrywał się w nią ze zbolałą miną, a gdy w końcu nie mógł znieść jej płaczu, odwrócił Ją przodem i przytulił.

Przywarła do niego całym ciałem i zaczęła cichutko łkać.

Gładził czule jej włosy i plecy, przymykając raz po raz swoje powieki.

– Rozmawiaj ze mną Ola. Tylko tak dojdziemy do porozumienia – wyszeptał – Musimy się tego nauczyć.

– Wiem – wyłkała – Ale… – odchyliła głowę, by spojrzeć mu w oczy – Ja sama tego nie rozumiem. Naprawdę nie wiem, dlaczego o tym pomyślałam. Nie potrafię Ci logicznie odpowiedzieć. To było pierwsze, co nasunęło mi się na myśl po zobaczenia tego testu. Reszta to skutki. Nie byłam w stanie patrzeć na Ciebie, ani Cię słuchać, dlatego uciekłam.

Delikatnie pogładził kciukiem jej policzek, ścierając z niego mokre ślady i uśmiechnął się smutno.

– Kocham Cię – szepnął i z rozczuleniem patrzył, jak dziewczyna lekko niepewne rozciąga swoje wargi – Nigdy nie zrobię Ci czegoś takiego, nie zdradzę Cię, przyrzekam. Mam nadzieję, że żadne z nas tego nie zrobi.

Pokręciła głową, wpatrując się z ufnością w oczy mężczyzny.

– Nie – potwierdziła – Nigdy.

Teraz już uśmiechnął się do niej szczerze.

– Tyle walczyliśmy o siebie, że głupotą byłoby zniszczyć to uczucie,  w tak głupi sposób.

Szeroki uśmiech zagościł na twarzy dziewczyny.

– Najgłupszy z możliwych – dodała.

Przyciągnął Ją znowu do siebie i zaciągnął się głęboko powietrzem, przesiąkniętym tak dobrze znanym mu zapachem. Najpiękniejszym, jaki znał, przywodzącym na myśl poczucie szczęścia i beztroskiej radości. O tym zapachu śnił w klasztorze i o ciepłe, które czuł teraz przez cienki t-shirt. Nadal nie rozumiał, co wydarzyło się rano, ale teraz nie miało to dla niego żadnego znaczenia. Teraz najważniejsze, było to, że wciąż mógł czuć ukochany zapach i trzymać w ramionach swoje jedyne szczęście.

Po długiej chwili Ola spojrzała mu w oczy.

– Masz jeszcze ten test? – zapytała z nutą niepewności i zakłopotania.

Paddy otworzył szerzej powieki i przez moment wpatrywał się w nią, jak w kosmitkę.

– Chcesz go zrobić?

– Jestem pewna, że to nie możliwe, ale skoro pofatygowałeś się już i go kupiłeś to…

– Leży w łazience na półce – serce podeszło mu nagle do gardła. Sam nie wiedział dlaczego, ale zaczął się bać.

Ola wstała z kanapy i pociągnęła go za sobą w górę.

– Idziesz ze mną – stwierdziła – To w końcu Twoje podejrzenia – zauważyła jego napięcie i uśmiechnęła się –  Tchórzysz?

Pokręcił niepewnie głową.

……………

– Zrobiłam swoje, teraz Twoja kolej – oznajmiła z uśmiechem, wychodząc z łazienki.

Paddy siadział na brzegu łóżka z pudełkiem w dłoni. Ola wręczyła mu je, nakazując zapoznać się z możliwymi wynikami i ich opisami.

Wiedział już, że niebieska kreska oznacza wynik negatywny i zaciekle modlił, by wskaźnik pokazał mu tę drugą różową.

Wstał, gdy tylko dziewczyna pojawiła się w sypialni i teraz wpatrywał się w nią z nerwowym wyczekiwaniem.

– Zostawiłam go na umywalce, instrukcja każe odczekać kilka minut, ale wynik sprawdzasz Ty, żebyś nie myślał, iż oszukuję.

– Nigdy tak nie myślałem, to Ty lubisz wysnuwać takie podejrzenia.

– Paddy… – skrzywiła się.

– No dobra – uśmiechnął się przepraszająco – Już mogę? – wskazał głową drzwi.

– Myślę, że tak.

Gdy tylko wszedł,  jego oczom ukazał się niewielki plastikowy przedmiot. Jego kolor zlewał się z porcelanową powierzchnią umywalki i tylko nieduża niebieska pręga łamała tę idealną biel…

Zacisnął powieki i oparł dłonie o zlew. Jego nadzieja prysła, jak bańka mydlana. Westchnął ciężko i zastał,  wpatrując się w swój własny smutek odbijający się w lustrze. Wiedział, że to tylko głupia ulotna nadzieja… Jego nadzieja, ale mimo wszystko bolało.

– I co? – Ola stanęła w progu.

Nie odpowiedział. Nawet się nie odwrócił.
Weszła głębiej i stanęła tuż za nim. Nie musiała nawet oglądać wyniku,  wyczytała go z jego oczu, wpatrujących się w nią przez lustrzane odbicie.

– Paddy, wiem, że o tym marzysz, ale widocznie to jeszcze nie jest ten moment, przykro mi.

Spojrzał na nią zimnym wzrokiem.

– Wcale nie jest Ci przykro, nie musisz przede mną udawać – odparł i odwrócił się do niej przodem.

Ola spuściła wzrok i zamyśliła  się na moment, po czym podniosła głowę i odważnie zajrzała mu w oczy.

– Daj nam jeszcze trochę czasu.

– Potrzebujesz go?

– Myślę, że oboje go potrzebujemy – odparła.

– Nieprawda – warknął – Mnie On nie jest potrzebny. Ja jestem pewien, że moje życie znalazło właściwy tor. Chcę iść nim do przodu. Mam dość stania w miejscu. Dziesięć lat, to i tak bardzo długo, nie uważasz? – dodał ostro – Chyba, że Ty nie jesteś pewna swojego toru? – wbił na dziewczynę uważny wzrok, osłonięty lekko przymrużonymi powiekami.

– Jestem – odparła szybko.

– Więc, co stoi na przeszkodzie? O co chodzi?

Spuściła głowę i przymknęła oczy, łapiąc cicho głębszy oddech. Przyparł Ją do muru. Osaczył. Cokolwiek by teraz powiedziała byłoby złe, bo albo musiałaby mówić wbrew sobie, albo skrzywdzić jego.

Odczekał chwilę, po czym parsknął drwiącym śmiechem, którym przykrył swój żal.

– Zostaw mnie samego, proszę…

– Paddy, naprawdę mi przykro – odezwała się w końcu – Ale nie możesz mnie zmuszać, żebym pragnęła tego, samego, co Ty. Kocham Cię, ale nie chcę na razie zakładać rodziny. Nie chcę planować! Chcę żyć z Tobą i cieszyć się naszą miłością – coraz bardziej podnosiła głos i coraz rozpaczliwiej patrzyła w jego zimne, zbolałe oczy.

Tak bardzo nie chciała go znowu krzywdzić. W tym momencie najbardziej pragnęła, mieć takie same marzenia, jak On, ale to nie byłoby zgodne z nią samą. Nie potrafiła udawać… I nie chciała… Doświadczyła już takich uczuć i wiedziała,  jak mocno wyrzuty sumienia mogą niszczyć życie. Wtedy, z Johnem nie znalazła innego wyjścia. Mogła udawać i być obok Paddyego,  albo musiałaby porzucić ich obu. Nie miała na to siły. Jej miłość była zbyt wielka, a Ona za słaba, by zrezygnować. Życie zemściło się na niej za tę krzywdę. Nie chciała drugi raz popełnić tego błędu. Przyrzekła sobie, że w sprawach miłości i uczuć zawsze już będzie szczera.

– To po co ze mną jesteś? By trwać w próżni? To bez sensu!

– Dlaczego w próżni? Spełniamy swoje marzenia. Jesteśmy razem, cieszymy się swoją obecnością, zamieszkaliśmy razem. Uważam, że to jest milowy krok do przodu w naszych relacjach. Czy jeśli ludzie się kochają od razu muszą mieć dzieci?

– Nie od razu! Ale dziesięć lat to chyba wystarczający czas – rzucił wściekłe.

– Czy Ty słyszysz, co mówisz? Jakie dziesięć lat! – krzyknęła nagle. Jego uparty sposób myślenia zaczął Ją denerwować – Dziesięć lat,  to my byliśmy zupełnie osobno, a i wcześniej nigdy nie stworzyliśmy choćby minimalnej namiastki związku!

– Nasza miłość to za mało?

– Właśnie, że za mało! – wrzasnęła bezsilnie. Czuła wściekłość. Paddy nawet nie próbował jej zrozumieć. Uparcie tkwił przy swoim zdaniu. Prowadziła walkę z wiatrakami. Zacisnęła powieki i spróbowała opanować nerwy. Wiedziała, że kłótnią do niczego nie dojdą.

– Paddy, tak naprawdę jesteśmy razem od kilkunastu tygodni i od tego momentu powinieneś liczyć nasz związek. Tamte lata nie powinny się wcale liczyć.

Podniósł głowę i spojrzał jej w oczy z wyrzutem.

– Do cholery nie mów mi, że się nie liczą! – wrzasnął, uderzając ręką w porcelanową umywalkę, z taką siłą, aż coś z niej spadło – Umierałem z tęsknoty! Co noc trzymałem Cię w swoich ramionach! Nie było godziny, żebym o Tobie nie myślał! Żyłem tylko Tobą!!!

– Żyłeś wspomnieniami tak, jak Ja! Ale to nie była wspólna przeszłość!!! Teraz chcę nacieszyć się Tobą, nami. Nie chcę od razu pakować się w dzieci i pieluchy, czy Ty nie możesz tego zrozumieć?! – odkrzyknęła,  wymachując rękoma i przełykając kolejne, dławiące Ją łzy bezsilności. Nie miała już siły walczyć z jego uporem.

Spuściła bezsilnie głowę i spojrzała na maleńką plastikową rzecz, leżącą teraz niewinnie na podłodze. Przyczynę ich wielkiej kłótni. Przecinała ją błękitna cienka wstęga, a tuż obok niej wdzięczyła się podobna, równie nieduża, ale różowa.

– O Boże! – Ola bezwiednie przycisnęła palce do otwartych ust. Jak wmurowana wpatrywała się w test ciążowy, czując odpływającą z mózgu krew.

Zdezorientowany Paddy podążył wzrokiem w to samo miejsce.

– No to życie zdecydowało za nas – stwierdził równie zdziwiony, podnosząc z podłogi przyczynę szoku.=

===============

14 myśli na temat “ROZDZIAŁ 117: Szokujące odkrycie.

  1. Jim i Emma fajnie, bo Em się otworzyła, wreszcie i to działa, działa super
    Ola i Paddy nadal nie dojrzali do związku ze sobą, jeszcze nie zatarły się blizny, oni nie są gotowi na siebie tak do końca, zbyt dużo niewypowiedzianych słów…

    Polubienie

    1. Em i Jim wciąż są na początku drogi. Starają się rozmawiać normalnie, bo życie toczy się dalej, ale wystarczy mały wyraz lub zdanie i równowaga zostaje zachowana. Myślę, że nie jest dobrze.
      Ola i Paddy wciąż na „dotarciu”. Osobiście w obecnym problemie trzymam stronę Olki. Za krótko są razem, by mogła być mowa o zakładaniu rodziny.
      Dzięki

      Polubienie

      1. no tak na dzieci za wcześnie, zdecydowanie ale sprawa Johna i Natalki, cały czas jest „chowana” pod dywan przez Olkę, wiec powinna jak najszybciej pogadać z Johnem i zrobić testy na ojcostwo 🙂

        Polubienie

  2. Jimmy i Emma wreszcie ze sobą rozmawiają…Olka i Paddy też powinni zacząć 🙂

    Emma zaczyna się otwierać i to jest dobre, fajna ta ich rozmowa taka luźna a zarazem możemy się czegoś nowego dowiedzieć 🙂
    Fajne jest to że po tym wszystkim umieją ze sobą tak normalnie rozmawiać…tak jak normalna para.

    Olka to naprawdę taka księżniczka. Wydaje jej się chyba, że ona w tym związku jest najważniejsza. Denerwuje mnie ona ostatnio 🙂
    Padzik nareszcie mówi na głos co mu się nie podoba 🙂
    wydaje mi się, że dopóki nie porozmawiają ze sobą tak szczerze to cały czas będą u nich takie awantury. Ola twierdzi, że ufa ale jej czyny wskazują na co innego.
    Myślę, że Olka dopóki nie wyjaśni całej sytuacji z Johnem…dopóki nie rozmówi się z nim to nie będzie w 100% potrafiła zaangażować się w związek z Paddym. Nie będzie potrafiła iść na przód z taką tajemnicą. Nie są jeszcze chyba siebie tak pewni jak im się wydaje, odnoszę wrażenie, że Padzik chce dziecko tylko dlatego bo wydaje mu się, że Olka go wtedy nie zostawi 🙂 Powinni jak najszybciej załatwić sprawę z Johnem.
    Ale masło maślane mi dzisiaj wyszło w ogóle nie umiem się dzisiaj skupić na komentarzu, nie umiem napisać tego co myślę ale postaram się pod następnym rozdziale 🙂

    Polubienie

    1. Tak Jim i Em starają się rozmawiać. Zobaczymy jak długo będzie trwała ta sielanka. Myślę, że do normalności jeszcze im daleko.
      Ola z Paddym także starają się rozmawiać, tylko nie zawsze wychodzi im to na dobre hehe. Masz absolutną rację w sprawie Paddyego. On chce żeby coś połączyło ich na stałe i jedyne co mu chyba przychodzi do głowy to dziecko, dlatego tak bardzo tego pragnie.
      oczywiście, że Ola powinna rozwiązać sprawę Natalii. Nie można tego w nieskończoność przeciągać. Myślę, że to jednak nie John jest tu problemem, a Oni sami.
      Wszystko zrozumiałam. Jest dobrze, nie martw się.
      Dzięki

      Polubienie

  3. No nie! O nie! Współczuję Oli serdecznie! Jej słowa, to cała prawda, jak Paddy może mówić o 10 latach, zwariował czy co? 10 lat było marzeniem, a są razem od kilku miesięcy jak to powiedziała Ola. Olis, możesz mi napisać, ile dokładnie? PReciez on nie może wymagać tego od Oli, za sYbko,za wcześnie, Jezu, głupi Paddy. Poza tym, no bez jaj! Jak oni się kochali? Bez zabezpieczenia czy co? Dorośli są przecież. No chyba, że to wpadka, że używa się zabezpieczenia, a i tak się robi ciąża. No ciekawe czy oni to przetrwają, czy podolaja. Ola będzie płakać, a Paddy będzie o nią dbal i będzie szczęśliwy. Kurcze, boje się, że to nie wyjdzie. Jimmy z Emma nareszcie zaczynają normalnie ze sobą rozmawiać. Wiadomo, że oboje będą jeszcze szalec, ale to była taka fajna, pozytywna, normalna rozmowa. Mimo że Jimmy coś powiedział, to Emma nie powinna się tak burzyć.

    Polubienie

    1. O! jesteś moim aniołem Oluś. ty chyba jako jedyna rozumiesz Olę w tym momencie. Oczywiście, że nie można wymagać od drugiej osoby, by robiła coś czego nie czuje.
      O zabezpieczeniu będzie mowa w kolejnej części. Zdarzyło się coś, co sobie przypomną. Czasem i zabezpieczenia zawodzą niestety hehe.
      Już wyjaśniam czas. Ola spotkała Angelo pod koniec czerwca. Zaczęły się wakacje, Natalia wyjechała do rodziców Oli na wakacje, pamiętasz? A teraz mamy koniec września. Więc Paddy z Olą spotkali się trzy miesiące temu. I tu masz zupełną rację nie można mówić o 10 latach. Po trzech miesiącach znajomości nawet najbardziej zakochani, nie planują jeszcze zakładania rodziny.
      Jak Ty dobrze znasz mentalność autorki hehe „Na pewno będą jeszcze szaleć” Od razu potwierdzę ten fakt. długa droga przed nimi. Sytuacja Emmy i jima jest bardzo trudna. Na razie odpoczywają po ostatnich zmaganiach.
      Dzięki.

      Polubienie

  4. Paddego trochę poniosło myśli że jak on chce to tak musi być.Wogóle w tej sprawie nie liczy się ze zdaniem Olki nie ładnie. I z matematyką u niego kiepsko , być z kimś ciałem i duchem to nie to samo co o nim marzyć.Dobrze że jest katolikiem bo inaczej mogły mówić że znali się w innym wcieleniu i nie dziesięć a 50lat by mu wyszło.Jesli chodzi o Em to uderz w stół a nożyce się odezwą.Typowy syndrom kobiety po tego typu przejściach każde nie takie słowo będzie odbierać jak atak na jej osobę.Cieżko będzie miał Jimbo oj ciężko

    Polubienie

    1. Oj poniosło go, racja. Też tak myślę. On chyba chce szybko nadrobić ten stracony czas. Pamiętam, jak kiedyś mówił, że gdyby nie zostali rozdzielenie zapewne mieliby dzieci i tworzyli szczęśliwą rodzinę Haha ciekawe kim by był w innym wcieleniu.
      Bardzo piękne spostrzeżenie w stosunku do zachowania Emmy. Ona zawsze będzie czuć się atakowana i każde nie takie słowo będzie jej przypominać kim była.
      Fakt Jim wywoła tornado w kolejnej części.
      Dzięki

      Polubienie

Dodaj komentarz