Rozdział 168: Skutki zazdrości.

– Dzięki za obiad. Było pyszne.

– Nie ma za co – uśmiechnęła się kobieta.

– Mamy jeszcze deser – pochwaliła się Aimee, przełykając ostatni kęs ryby.

– Ja chcę lody! – wykrzyknęła Maire.

– No i tajemnica się wydała – roześmiała się Maike, uspokajając jednocześnie młodszą córkę.

– Chcę lody! – powtórzyła z jeszcze większym naciskiem dziewczynka.

– Spokojnie kochanie, jeszcze nie skończyłaś jeść – Jimmy objął i powstrzymał, przed kolejnym uderzeniem w stół, malutką rączkę Maire.

– Już! Teraz! – mała odepchnęła od siebie talerz z takim impetem, że przesunął się do końca stołu i upadł wprost na kolana Jima.

Wokół stołu zrobił się szum. Maike pouczała córeczkę, że nie wolno tak robić i jednocześnie rozglądała się za jakąś ściereczką. Aimee chichotała przykrywając usta, dłońmi. Jimmy próbował pozbierać resztki jedzenia ze spodni, a Maire uderzyła w głośny płacz.

– Aimee przestań! To nie jest śmieszne – Maike zerknęła karcąco na starszą córkę – A Ty nie histeryzuj! – dodała, przenosząc wzrok na młodszą.

– Spokojnie, nie się nie stało – Jimmy próbował załagodzić sytuację. Wytarł, papierowym ręcznikiem, śmietanowy sos z jeansów, stołu i podłogi, po czym spojrzał na wściekłą Maike – Nie złość się na nią.

– Jak mam się nie złościć? – wybuchła kobieta – Widzisz co narobiła! – wskazała ręką tłuste plamy na nogach mężczyzny.

– Przecież zrobiła to nieumyślnie, prawda kochanie? – uśmiechnął się do córki. Ta, zaś w odpowiedzi, pokiwała grzecznie głową.

– Tak! Jeszcze Ją pogłaskaj i pochwal – oburzyła się kobieta – Ona tak robi za każdym razem, a potem wyje w niebogłosy, jakby to Jej stała się krzywda. Aimee, prosiłam! – utkwiła zdenerwowany wzrok w śmiejącej się starszej dziewczynce – Zabierz Maire do salonu. Deser będzie za chwilę. Musimy najpierw ogarnąć ten bałagan.

– Chcę lody! – mała histeryczka nagle przestała wrzeszczeć i powróciła do swojego żądania.

– Za chwilę! – tym razem Jimmy nie wytrzymał, a gdy znowu po kuchni rozległ się płaczliwy wtrzask, zacisnął usta w wąską linię i przewrócił oczami – Teraz idźcie do salonu!

Oparta o kuchenną szafkę, Maike z lekko drwiącym uśmiechem wpatrzyła się w mężczyznę.

– Widzisz? Sam wysiadasz nerwowo, a mnie się dziwisz. Ja mam to na codzień. Ona będzie tak wrzeszczała, aż nie osiągnie swojego celu – rzuciła, gdy dziewczynki opuściły kuchnię.

– Żartujesz? – włosy zjeżyły się Jimowi na samą myśl. Już teraz miał dość tego dzikiego wycia.

– Czasami cichnie – roześmiała się, po czym dodała – Jak się zmęczy i uśnie.

Jimmy zamarł. Przestał nawet ścierać z siebie białe plamy.

– Nie patrz tak – kobieta prychnęła cicho – Takie jest nasze młodsze dziecko – zaczęła zbierać talerze ze stołu – Histeryczka i uparciuch, ale to drugie odziedziczyła po Tobie – podniosła na moment wzrok i zetknęła się z lekko oburzonymi, błękitnymi tęczówkami – Sama już nie daję rady, Jimmy. Sam widzisz jak jest. Dziewczynki wiecznie się kłócą. Aimee wszystko robi na złość siostrze, wtedy Maire wpada w swój wrzaskliwy bunt i wydziera się na całe gardło, a tamta z niej drwi – streściła ulubiony, codzienny rytuał swoich dzieci – Taka ich nowa zabawa, ale Ja już wysiadam nerwowo.

Mężczyzna skrzywił się, słysząc ponownie głośny skowyt młodszej córeczki. Nieprzyjemny dźwięk przybierał na siłę, aż w końcu pojawił się z powrotem w kuchni.

– Co się znowu stało? – Maike zareagowała pierwsza.

– Aimee powiedziała, że jestem ryksa i za to nie dostanę lodów, a Ja lubię lody i chcę je zjeść – wychlipał mały brzdąc i ponownie zaczął histerycznie wrzeszczeć. Jim wyprostował się momentalnie, a Maike tylko ciężko westchnęła i odwróciła się tyłem. Z całych sił starała się zachować spokój.

– Kochanie, obiecuję Ci, że za moment dostaniesz swoją porcję lodów, tylko już nie płacz – mężczyzna położył dłoń na małej spoconej od płaczu główce. Starał się mówić bez okazywania nerwów, ale nie bardzo mu to wychodziło.

– Dużo! – Maire na sekundę przestała krzyczeć i załzawionymi oczkami spojrzała błagalnie na ojca, oczekując szybkiego potwierdzenia i w razie czego szykując się do kolejnej salwy histerii.

– Jeśli już nie będziesz płakać, to dostaniesz największą – obiecał. Wtedy też w drzwiach, jak na zawołanie, stanęła Aimee.

– Dlaczego Ona ma dostać najwięcej?! Przecież cały czas wyje. To Ja jestem grzeczna i Ja powinnam dostać najwięcej! – tupnęła nogą.

Maire przebiegła zdezorientowanym wzrokiem od siostry do ojca i na odwrót a gdy wreszcie zrozumiała słowa siostry, ponownie podjęła głośny lamęt.

– Nie! Aimee będzie miała więcej!

– Tak! – starsza dziewczynka szarpnęła Ją za rękaw – Bo Ty wyjesz i nie dajesz mi oglądać bajki! Jesteś niegrzeczna!

– Nieprawda! – płacz małej stał się już teraz, wręcz nie do zniesienia.

– Dobra! – Jimmy uniósł ręce w górę – Pójdziemy do lodziarni na wielkie lody i obie dostaniecie po jednakowo wielkiej porcji – oznajmił – Ale teraz nie chcę Was słyszeć, zrozumiano?!

– Oczywiście! – Aimee wykonała w progu taniec szczęścia, zakończony piruetem na jednej nodze, po czym szturchnęła siostrę w bok – Nie wyj już, bo przez Ciebie nigdzie nie pójdziemy.

Mała rudawa burza włosów, otworzyła usta, by ogłosić sprzeciw, ale jedno spojrzenie na ojca wystarczyło, by przeliczyła w swoim małym umyśle, opłacalność tego występu i szybko zamknęła swoje usteczka.

– No! – mruknął zadowolony z siebie mężczyzna – A teraz grzecznie pójdziecie do salonu i tam na mnie poczekacie. W zupełnej ciszy – dodał na odchodne, na co dziewczynki zgodnie  pokiwały główkami i trzymając się za ręce, opuściły kuchnię. Jimmy zaś, wzrokiem pokonanego, spojrzał na byłą żonę.

– Źle zrobiłem, co?

Maike uniosła jedną z brwi i rozciągnęła lekko usta.

– Przekupiłeś Je – odparła – Ucichły, ale postawiły na swoim. Wygrały, ale nie martw się – dodała, gdy ujrzała niezadowolenie na Jego twarzy – Czasem, jak brakuje mi już do nich sił, też kapituluje.

Jimmy roześmiał się cicho, jednak zaraz po tym ściągnął usta i zmienił wyraz twarzy. Dopiero dziś, a właściwie teraz zrozumiał Jej słowa sprzed kilku dni.  Zajął się swoim życiem i zostawił wszystko na Jej barkach. Nawet przez chwilę nie pomyślał, że Ona też potrzebuje odpoczynku.Walczył o prywatne szczęście, zapominając o obowiązkach wobec swoich dzieci

– Przepraszam, że mnie nie było i zrzuciłem wszystko na Ciebie – powiedział z poczuciem winy.

Maike odłożyła ściereczkę na brzeg zlewu i oparła tyłek o jedną z szafek.

– Teraz już wiesz, dlaczego czasem lubię oddać Je komuś, choć na chwilę – spuściła wzrok i dużo ciszej dodała – Dlatego też, chciałam stąd wyjechać. Rodzice nalegają, bym wprowadziła się do nich. Mają duży dom, z resztą sam wiesz – dodała, urywając wyjaśnienia – Dziadkowie mieliby wnuczki blisko, a Ja zyskałabym trochę czasu dla siebie – niepewnie podniosła głowę i wsunęła za ucho kosmyk włosów – Nawet do fryzjera nie mogę się wybrać.

Jimmy potulnie spuścił głowę. Znowu wróciło do niego drażniące poczucie winy. Maike miała rację: walczył o dzieci, nie pozwolił Jej wyprowadzić się z Kolonii, a potem zostawił wszystkie problemy na Jej głowie. Czuł się jak skończony bydlak. Spojrzał na swoje spodnie.

– Da się coś z tym zrobić? – zapytał, wskazując ręką, plamy po sosie – Muszę się zbierać, zanim dziewczynki znowu podniosą wrzask.

– Chodź ze mną – kobieta ruszyła do wyjścia.

Weszli do sypialni.

– Zdejmij je – Maike wskazała na spodnie.

– Tak od razu? Bez gry wstępnej? – zażartował, jednak zaraz po wypowiedzeniu ostatniego słowa i po minie swojej byłej żony, zrozumiał, że popełnił błąd – Nie mogę iść na lody w majtkach.

– Ludzie na ulicy mogliby się lekko zdziwić na taki widok – odparľa kobieta z rozbawieniem – Zaraz coś znajdziemy –  odwróciła się tyłem i otworzyła jedną z komód – Proszę…

Jimmy uniósł brwi w wielkim zdziwieniu, gdy okazało się, że w szafce znajdują się Jego ubrania. Te, których nie zabrał, wyprowadzając się z domu.

– Myślałem, że już dawno się ich pozbyłaś – stwierdził.

Lekko zakłopotana kobieta, poprawiła okulary na swoim nosie i niepewnie odparła:

– Nie przeszkadzały mi.

– Te mogą być – wyjął z szafki pierwsze, lepsze jeansy, – Chyba nie przytyłem zbytnio, ani nie urosłem za bardzo, jak myślisz? – wyprostował przesadnie ramiona i plecy – Chociaż przydałoby mi się parę centymetrów, byłbym przystojniejszy.

Maike prychnęła z rozbawieniem.

– Dla mnie zawsze byłeś wystarczająco przystojny – powiedziała, krzyżując ręce na piersiach, po czym uciekła wzrokiem gdzieś w bok – Twoja obecna dziewczyna chyba też nie narzeka – dodała nieco ciszej.

Jimmy zacisnął usta. Nagłe przypomnienie o Emmie, wywołało w nim nieprzyjemne napięcie. Usiadł na brzegu łóżku.

– Rozstaliśmy się – przyznał uczciwie, dochodząc do wniosku, że prędzej czy później wiadomość i tak się rozniesie. Z resztą Maike zasługiwała na prawdę.

– Przykro mi.

Uśmiechnął się tylko z lekkim przymusem, czując coraz silniejszy skurcz w brzuchu. Nie uwierzył w prawdziwość Jej słów, ale nie chciał Jej tego wytykać. W końcu nic złego nie powiedziała. Zwykła uprzejma regułka.

– Ty zawiniłeś czy Ona? – zapytała, po chwili Maike siadając obok, po czym szybko pokręciła głową i prychnęła na własną wścibską naturę – Nie musisz mi odpowiadać. To nie moja sprawa.

– Nie Twoja, ale odpowiem… – przez moment myślał nad słowami – Chyba nie było w tym niczyjej winy… albo inaczej, oboje zawiniliśmy tak samo – mówienie, a jeszcze bardziej, udawanie przy tym obojętności, sprawiało mu ogromną trudność. Czuł dziwny ucisk w gardle, więc chrząknął cicho – Nie wszyscy od razu spotykają na swej drodze wielką, jedyną miłość.

Maike popatrzyła w tak dobrze znane Jej oczy i zobaczyła w nich zupełnie coś innego, niż starał się Jej to pokazać swoją postawą i słowami. Poczuła zazdrość… Nagle zapragnęła skończyć niewygodny temat. Bała się wyciągać z niego kolejne informacje, nie chciała dłużej patrzeć w smutek, jaki na samo wspomnienie tej kobiety, pojawił się w Jego oczach. Wstała.

– Przebierz się tu, a Ja uszykuję dziewczynki – oznajmiła, prawie uciekając z pokoju. Zatrzymała się jednak na korytarzu, zaraz za drzwiami i potarła dłonią czoło. Była wściekła na siebie. Popsuła humor Jemu i sobie. Po co w ogóle poruszała temat tej kobiety? Na co liczyła? Że Jimmy przyzna, iż się pomylił? Doskonale wiedziała o czym marzyła. Chciała poczuć się lepsza, doceniona. Pragnęła usłyszeć, że popełnił błąd. Chciała wygrać…

– Maike, jaka Ty jesteś głupia – wyszeptała, stukając się w czoło. Poczuła się przybita i upokorzona, gdy zdała sobie sprawę, że ta kobieta, Jej rywalka wciąż tkwi w sercu i umyśle Jima, mimo iż fizycznie była daleko. Zaciągnęła się powietrzem i wolno wydmuchała Je przez nozdrza – Najważniejsze, że zniknęła z Jego życia – próbowała pocieszyć samą siebie – Reszta się jakoś ułoży. Małymi kroczkami, Maike… Malutkimi… Najpierw przyjaźń…

………………

– Naprawdę sądzisz, że Em spędzi życie tak, jak Ja? – wracali do Hamburga. Odkąd Ola zostawiła ich samych, w aucie zapanowała totalna cisza, mącona tylko przez odgłos, włączanych co jakiś czas, kierunkowskazów. Henry patrzył w boczną szybę. Co kilka sekund pocierał brodę, drżącą ręką i wzdychał. Dopiero teraz spojrzał na Maggie i wydobył z siebie tych kilka słów.

Margaret odwróciła głowę od swojej szyby i spojrzała w strapione i jakby zmęczone oczy mężczyzny.

– Nie wiem, Henry. Nie jestem jasnowidzem. Nie znam się na nieszczęśliwych uczuciach, ale widziałam Ciebie. Obserwowałam przez tyle lat, Twoje zmagania z samotnością, szukanie na siłę towarzystwa i w końcu poddańcze odpuszczenie – pogłaskała czule zaciśniętą pięść przyjaciela – Wiem, że nie jest Ci dobrze w życiu – uśmiechnęła się, widząc niechętne skrzywienie na twarzy mężczyzny – Zbyt dobrze Cię znam, żeby tego nie wiedzieć. Możesz udawać twardziela, ale Ja wiem, że tam w środku – wzrokiem pobiegła do Jego klatki piersiowej – Doskwiera Ci samotność. Pamiętam jaki byłeś, gdy zakochałeś się w Agacie, potem nigdy już nie widziałam takiego szczęścia w Twoich oczach.

– Kobieca paplanina – odwrócił głowę i utkwił spojrzenie we własnym odbiciu. Ciemna szyba nie pokazywała dokładnie wyrazu oczy, ale czuł ich wilgoć. Zamrugał kilka razy.

– Możesz nazywać to, jak chcesz, ale gdybym miała wnuczkę, zrobiłbym wszystko, żeby była szczęśliwa – odezwała się ponownie Maggie.

– Ale On Ją zostawił! Porzucił, jak nic nie znaczącą rzecz – sprzeciwił się, nie odwracając twarzy od szyby. Wciąż nie rozumiał dlaczego kobieta stara się umniejszyć winę Jimmyego.

– Rozumiem Twoją gorycz i złość, ale Em go kocha – widziała, jak drgnęły mięśnie żuchwy Jej rozmówcy.

– To co Twoim zdaniem mam zrobić? Zmusić do uczucia? – zapytał zirytowany.

– Nie. Na siłę niczego nie zdziałasz, ale jeśli to uczucie jest prawdziwe, oddałabym Em Jej miłość, przynajmniej spróbowałam, a wtedy być może Ona odda Ci siebie – usłyszał i serce drgnęło mu na te słowa. Tak bardzo o tym marzył. Margaret zasiała ziarno nadziei, niepewnej i lękliwej, ale dającej mu dziwną radość i ulgę.

……………

– Do kogo dzwonisz o tej porze? – Paddy, w ręczniku na biodrach, stanął w drzwiach łazienki. W dłoni trzymał drugi i od czasu do czasu przecierał nim spływające z włosów kropelki, które łaskotały Jego kark i ramiona.

– Próbowałam do Henryego, ale nie odbiera – Ola podniosła głowę w górę – Miał dać znać, jak dojadą z Maggie do domu – dodała i  zaraz po tym na Jej ustach pojawił się ciepły uśmiech, a oczy zalśniły dziwnym blaskiem. Przed nią stał najprzystojniejszy mężczyzna pod słońcem. Mokre kosmyki przydługich włosów opadły mu na czoło. Reszta sterczała na różne strony, tworząc artystyczny nieład na Jego głowie. Nie odwracając wzroku wyciągnęła rękę i odłożyła telefon na nocną szafkę.

– Pewnie zapomniał. W tym wieku wszystko jest możliwe – Paddy, ostatni raz prztarł włosy ręcznikiem, po czym zarzucił go sobie na szyję i odnalazł wzrokiem swój własny telefon. Zanim jednak dotarł do komody, na której leżał poszukiwany przedmiot, zerknął na Olę.

– Co? – w pierwszej chwili zmarszczył brwi, jednak zaraz po tym rozchmurzył się i rozciągnął usta. Rozanielenie na twarzy i przysłonięte rzęsami, głębokie spojrzenie kobiety, od razu wywołały w nim znajome, przyjemne mrowienie. W jednej chwili zapomniał po co szedł, a po sekundzie klęczał już na łóżku, tuż przy niej i całował gorące usta.

Drgnęła, gdy kropelka zimnej wody, kapnęła na Jej rozgrzane ciało, ale nie przestała oddawać pocałunku. Po kilku minutach, leżała już naga, przykryta szczelnie męskim ciałem i rozkoszowała się chwilą zapomnienia. Znajome dłonie muskały każdy centymetr Jej ciała, wywołując przyjemne dreszcze, które łagodziło ciepło męskich ust. W tym momencie nie liczyło się nic innego. Była tylko Ona, On, ich spragnione siebie nawzajem, ciała oraz gorące dłonie i smak pocałunków… Całkowite zapomnienie…

– Kocham Cię – wyszeptała trochę później, obejmując Ją mocno, ramionami. Wciąż jeszcze nie odzyskał normalnego oddechu. Serce nadal biło mu z podwójną mocą. Leniwie uchylił powieki i zerknął na milczącą kobietę,która leżała zgłową wspartą na Jego ramieniu. Rozrzucone dookoła jasne włosy, przykrywały częściowo Jego klatkę piersiową – Śpisz? – zapytał cichutko, unosząc głowę.

– Nie… – usłyszał i dotknął ustami aksamitnej skroni. Czuł, że się uśmiechnęła. Poruszył się.

– Nie! Tak jest dobrze – zacisnęła dłoń na Jego ręce, nie pozwalając mu zmienić pozycji.

Uśmiechnął się i opadł z powrotem na poduszkę.

– Gdy czuję Twoje ciepło i słyszę cichy oddech, jestem bezpieczna i szczęśliwa. Nic więcej mi nie trzeba – powiedziała sennym półgłosem.

– Tak samo jest ze mną – odparł przystawiając usta do Jej miękkich włosów – Gdy jesteś blisko mnie, czuję, że mam wszystko, że mogę wszystko i jest mi z tym, tak cholernie dobrze… – wciągnął w nozdrza kwiatowy zapach Jej włosów – Codziennie modlę się, by tak zostało już na zawsze – westchnął.

Ola poruszyła się, po czym wyswobodziła z Jego ramion, a po chwili odwrócona przodem, wtuliła się w niego z powrotem.

– Tak właśnie będzie – odparła cicho – Na zawsze – powtórzyła i pogłaskała czule Jego policzek.

Uchylił powieki. Przez moment przyglądał się Jej przez ciemne rzęsy. Jasne włosy, gładka cera, błękitne tęczówki, malutki nosek i cudowne usta… Poczuł miękkość w sercu.

– Czasem nadal nie dowierzam, że to dzieje się naprawdę, wiesz? – stwierdził.

– Czyli co?

– To, że jesteś przy mnie, ze mną, że mnie kochasz, że mogę Cię przytulić, dotkąć, pocałować… Kochać się z Tobą – westchnął, zamykając z powrotem oczy i zaciskając mocniej ramiona.

Ola uśmiechnęła się z miłością i ponownie pogładziła męski policzek.

– Uwierz – wyszeptała, wprost do Jego ust, które natychmiast drgnęły i przylgnęły do Jej warg w namiętnym pocałunku – Po tych upiornych czasach, które spędziliśmy osobno, z złamanymi serca mi, pełnymi tęsknoty teraz będziemy cieszyć się swoim szczęściem do końca życia – uniosła się na łokciach i przez moment wpatrywała się w twarz mężczyzny. Gdy w końcu otworzył oczy i Jego ciemne, prawie czarne tęczówki połączyły się z Jej wzrokiem, dodała – Będziemy obrzydliwie szczęśliwi.

Uśmiechnął się szeroko, ukazując swoje równe, białe ząbki.

– Właśnie za tym wtedy tęskniłam – Ola również rozciągnęła usta.

– To znaczy za mną? – dopytał.

– Tak i za uśmiechem, za spojrzeniem, za tymi habrowymi oczami – wyjaśniła – Za wszystkim, co wiązało się z Tobą – przesunęła dłonią po Jego miękkich włosach – Pielęgnowałam w swojej głowie wszystkie wspomnienia, bojąc się, że zaczną się zacierać – spojrzała na swoje palce wplecione w ciemne włosy – Tęskniłam nawet Twoimi włosami.

– Niemożliwe – prychnął, kręcąc głową – Nie cierpiałaś ich.

– Nieprawda! Piękne były… Długie…

– Akurat! Zawsze narzekałaś – zerknął na nią z drwiną.

– Oj! – obruszyła się – Bo były wszędzie.

Roześmiał się.

– Mówiłaś: cholera Paddy! Zabieraj te swoje kudły! Wystarczy, że bez przerwy czuję na twarzy i w ustach włosy Johna, Twoich nie potrzebuję!

Ola uniosła się nieco wyżej i wpatrzyła  się w niego z powagą.

– Naprawdę tak Ci mówiłam?

– Dokładnie tak – zagłębił się w Jej spojrzeniu.

Nagle lekka, miła atmosfera, gdzieś uleciała, a powietrze w sypialni uległo dziwnemu zagęszczeniu. Oboje poczuli się dziwnie. Ola nie wiedziała, co odpowiedzieć, a Paddy, sprawiał wrażenie, jakby właśnie czekał na to, co powie. Podciągnął się na rękach do półsiadu i zaczął skubać delikatnie własny paznokieć. Tam też utkwił swój wzrok.

– Nawet nie wiedziałaś, jak mi wtedy było przykro – podniósł na moment wzrok, po czym opuścił go z powrotem – W Twoich oczach zawsze byłem gorszy od niego. On był Twoim księciem, a Ja klownem, który miał Cię zabawić, gdy książę nie miał dla Ciebie czasu – westchnął ciężko i dodał – Zarzucałaś mu ręce na szyję i mówiłaś “ kochanie jesteś cudowny, najlepszy… “ – bezwiednie skrzywił się z niesmakiem – Zaciskałem wtedy zęby, a czasem też pięści i robiłem dobrą minę do złej gry, choć tak na prawdę, miałem ochotę podejść i zabrać Cię od niego, rozerwać Wasz miłosny uścisk. Gotowałem się ze złości.

– Paddy… – blondynka usiadła po turecku. Przez moment szukała w myślach odpowiednich słów – Wydawało mi się, że mamy to już za sobą.

– Oczywiście, że tak – szybko złapał dłoń dziewczyny, przeklinając w duchu własną głupotę – To tylko wspomnienia, które wyszły z naszej rozmowy, nic więcej – rozciągnął usta, ale Jego uśmiech wydał się Oli lekko wymuszony. Przez moment wpatrywała się w niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

– Nie wiedziałam, że tak to odbierałeś – stwierdziła z powagą, po czym wzniosła oczy do sufitu i pokręciła z niedowierzaniem głową – Książę i clown…

– A nie byłem nim? – zapytał z uniesioną brwią – Przyznaj, że tak było, przynajmniej początkowo – dodał.

– Może na początku – odparła niechętnie i pogłaskała szorstki policzek mężczyzny – Ale im częściej z Tobą przebywałam, tym bardziej Cię lubiłam – pochyliła się i przytknęła usta do czubka nosa, Paddyego – Aż w końcu się zakochałam – zajrzała mu głęboko w oczy – I stałeś się ważniejszy niż Johnny… Ważniejszy od wszystkich… Najważniejszy… – dodawała w krótkich przerwach, pomiędzy kolejnymi pocałunkami – Przepraszam za wszystkie bolesne chwile – wyszeptała.

Przekrzywił głowę i uśmiechnął się do niej.

– Wynagrodziłaś mi już wszystko.

– Czym? – udała zdziwienie.

– Swoim powrotem do mojego życia – poderwał się i po sekundzie Ola leżała na poduszce, a On przygniatał Ją całym sobą, obdarowując delikatnymi pocałunkami – I swoją miłością – dodał już mniej wyraźnie, skupiony na ciekawszych rzeczach.

……………….

Wyszedł na zewnątrz i zaciągnął się ostrym zimowym powietrzem. Padał z nóg. Dziewczynki wydusiły z niego całą moc. Miał wrażenie, że nie ma siły przebierać nogami. Długi spacer, wizyta w lodziarni, wspólna zabawa, kolacja na którą zaprosiła go Maike, a On nie miał sumienia odmówić, a przy tym ciągłe uspokajanie lub upominanie dziewczynek wyssał z niego resztki energii. Najchętniej wskoczyłby na jakieś piwo lub szklaneczkę whisky do okolicznego baru, ale po chwili uznał, że i na to brakuje mu sił. Pierwszy raz od dawna tęsknił za ciszą i chwilą samotności. Wręcz cieszyła go myśl, że za chwilę znajdzie się w pustym  pokoju domku Angelo.

Za bramką, zatrzymał się jeszcze na moment i zerknął w rozświetlone okna. Uzmysłowił sobie, że Maike najprawdopodobniej będzie walczyć z córkami jeszcze jakieś dwie, trzy godziny i zaczął Jej współczuć. Kobieca moc i siła jest niesamowita – pomyślał, obliczając szybko spokojny czas byłej żony. Odpowiedź była prosta – noc. Kilka godzin, podczas których musiała szybko zregenerować swój organizm, by rano zacząć walkę od nowa. Znowu poczuł się jak dupek bez serca – A może by tak Jej pomóc?  – przyszło mu do głowy. Przecież i tak nie miał nic innego do roboty. Jego osobiste życie i plany legły w gruzach. Od ponad dwóch miesięcy żył z dnia na dzień, nie zastanawiając się nad jutrem. Często włóczył się ulicami Kolonii bez celu, lub leżał w łóżku i gapił się w sufit. Czuł się, jak niepotrzebna rzecz, jak zawadzający przedmiot, który przestawia się z kąta w kąt. Jeszcze raz obejrzał się za siebie. W tym domu był potrzebny, nawet bardzo… Znowu miałby dla kogo żyć, starać się… W tym momencie w Jego głowie pojawiła się Emma. Skrzywił się, gdy tępy ból w klatce piersiowej zablokował mu na moment oddech. Czy to kiedyś minie? Czy kiedyś będzie mógł znowu oddychać pełną piersią bez tego ucisku?

……………….

– Hej! Jest tu kto? – Patricia stanęła na progu salonu. Zanim postanowiła nacisnąć klamkę i uchylić drzwi wejściowe do domu swojego młodszego brata, kilka razy zastukała w drewnianą powierzchnię. Nikt jednak nie krzyknął „proszę”, nikt też nie pokwapił się, by Jej otworzyć, więc w końcu postanowiła nie czekać na gospodarzy.

Salon był pusty, kuchnia także.

-Angelo?! Kira?! Jesteście tu?! – krzyknęła ponownie, spoglądając na piętro.

– Już idziemy! – usłyszała męski głos, a po chwili u szczytu schodów pojawił się długowłosy mężczyzna.

– Jezus Maria! Uczesz się, bo straszysz ludzi! – skwitowała, fryzurę schodzącego na dół, brata – W dodatku masz źle zapiętą koszulę – dodała, gdy stanął przed nią – A Kiry nie ma?

– Jest… – Mężczyzna spojrzał na piętro i niepewna dokończył -… na górze.

W tym momencie oczy Patki rozszerzyła się nienaturalnie a na twarzy pojawił się dziwny uśmiechszelmowski uśmiech. Dotarło do niej, że najprawdopodobniej przeszkodziła małżeństwu w intymnej chwili.

– Zejdzie za chwilę – Angelo jednocześnie mówił i próbował poskromić swój strój oraz włosy – Coś się stało? – nerwowo łypnął  na rozbawioną siostrę.

– Mam sprawę – odparła, po czym odwróciła się i  weszła do kuchni – Czy do Was nawet w dzień trzeba się zapowiadać? Nie boicie się, że dzieci Was przyłapią? – zapytała bez ogródek, zaplątując ręce na piersiach. Przygryzła wargę, żeby nie parsknąć głośnym śmiechem, gdy zauważyła rumienić i zmieszanie na twarzy brata.

– Przyłapią na czym? – próbował udać niezrozumienie.

– Naprawdę chcesz żebym powiedziała to głośno? – roześmiał się drwiąco.

– Nie… – zakłopotany mężczyzna przygryzł wargę, ale zaraz po tym uśmiechnął się porozumiewawczo do siostry – Chodzi o to, że dzieci nie ma w domu – wyjaśnił – Masz ochotę na kawę? – spróbował zmienić temat i uciec od dociekliwego i pełnego rozbawienia, wzroku. Czuł się trochę jak nastolatek, przyłapany na obmacywaniu koleżanki że szkolnej ławki.

– No nie wiem, czy w tej sytuacji kawa jest dobrym pomysłem. Długo się ją pije, aWy zapewne chcecie inaczej wykorzystać czas wolny – Patricia przebiegła wzrokiem po sporej kuchni.

– Patka, przestań już, dobra?! – ostrzegł groźniej Angelo – Jesteśmy z Kirą dorośli i to nasza sprawa kiedy i gdzie mamy ochotę się poprzytulać czy też…

– Dobra! Nie kończ! – kobieta machnęła ręką – Masz rację, lepiej zrób tę kawę.

Angelo uśmiechnął się pod nosem, po czym nalał wody do czajnika.

– Mając tyle dzieci, trzeba wykorzystywać różne okazje, inaczej zapomniał bym, jak to się robi – dodał po chwili.

– No, Ja Ci ich nie zrobiłam, sam sobie jesteś winien, ale przypominam, że takim sposobem dorobić się można kolejnej czwórki – dodała, unosząc brew – Nas, ojciec najprawdopodobniej stosował podobną taktykę i zobacz ilu nas stworzył.

– Widocznie dawaliście mu sporo okazji do wykorzystania. Musieliście być bardzo grzeczni, albo często przebywać poza domem – odgryzł się mężczyzna.

Patricia z uśmiechem na ustach i politowaniem w oczach, pokręciła głową.

– Koniec tematu – rzuciła, przysuwając  bliżej filiżankę z parującym napojem. Sypnęła do niej łyżeczkę cukru i wlała odrobinę mleka, po czym ponownie spojrzała na brata – Przyjechałam do Was, bo wpadłam na pewien pomysł.

– Zamieniam się w słuch.

– Chcę zorganizować rodzinne spotkanie – odłożyła łyżeczkę na talerzyk i upiła odrobinę kawy – Wiesz, taką luźną imprezę, żebyśmy mogli się spotkać ze wszystkimi i pogadać. Ostatnio rzadko to robimy i coraz mniej wiemy o sobie nawzajem – na moment zacisnęła usta – A przy okazji fajnie byśmy zakończyli trasę stille nacht i być może pogadali o jakiejś kolejnej – odłożyła naczynie na spodek i utkwiła wyczekujący wzrok w Angelo.

– Wiedziałem, że będzie tu jakiś podtekst – Angelo stuknął pięścią w stół – Na siłę nic nie zrobisz, już Ci to tłumaczyłem.

Patka przewróciła oczami.

– Ale spotkać się możemy.

Angelo prychnął drwiąco.

– No oczywiście, że możemy. Pogadać z resztą też można. To organizuj ten bal. Ja od razu mogę Ci potwierdzić swoją obecność – odparł mężczyzna – Co prawda nie brałem udziału w Waszym projekcie, ale skoro zapraszasz wszystkich…

– Nie brałeś, bo się wycofałeś w ostatniej chwili – Patka uniosła nieznacznie brwi, czym dała znać o swojej pretensji.

– Jezu! – oburzył się Angelo – Widziałaś, jak było! Musiałem się wycofać, bo inaczej nie dalibyście żadnego koncertu. Paddy nie odpuszczał i co chwilę wybuchła jakaś awantura, która tylko psuła próby.

– Kathy też prawie zrezygnowała. W pewnym momencie miała go dość – przytaknęła kobieta z ciężkim westchnieniem – Nie wiesz o co im poszło?

– Nie. Przecież od czasu tej idiotycznej kłótni, Pad traktuje mnie, jak powietrze. Nawet Kirze odmawia, gdy zaprasza ich do nas.

– To Olka też się obraziła? – Patricia zrobiła skwaszoną minę – Nie dobrze… – dodała trochę ciszej i jakby do siebie.

– Ola chyba nie, ale zapewne Paddy nie chce przyjeżdżać i odmawiają oboje.

– Myślisz, że Ona wie o co się pokłóciliście?

– Ja się z nikim nie kłóciłem – rzucił Angelo – To Paddy miał durne pretensje o przeszłość. On się chyba nigdy nie zmieni – fuknął – Zamiast cieszyć się szczęściem, roztrząsa bezsensownie przeszłość i grzebie się w niej nie wiadomo po co – dodał nerwowo.

– Jego wciąż to gryzie i obawiam się, że jeszcze długo będzie miał do nas żal… Z resztą całkiem słuszny – dodała i zerknęła niepewnie na swojego nachmurzonego towarzysza – Nie byliśmy fair wobec niego. Przyczyniliśmy się wszyscy do rozwalenia mu życia – stwierdziła, co Angelo niechętnie potwierdził skinieniem głowy. – A Pad zawsze był pamiętliwy.

– Tylko że z Wami rozmawia normalnie, a Ja czuję się, jak jakiś wyrzutek – skrzywił się i oparł plecy o krzesło – A to wszystko przez zbyt długi jęzor Kathy – dodał, spoglądając na siostrę z żalem.

– Ty naprawdę się w niej podkochiwałeś?

Angelo spojrzał krzywo na siostrę i ooderwał się, by przymknąć drzwi od kuchni.

– Teraz sam już nie wiem – odparł, wracając na miejsce – To było zwykłe szczenięce zauroczenie, ale wtedy byłem wściekły, że Pad Ją zgarnął – dodał nieco ciszej.

– Byłeś zazdrosny.

– On zawsze wszystkiego miał więcej – Angelo starał się unikać wzroku siostry – Fanki, listy,prezenty, głos, teksty… Zawsze był lepszy i szczycił się tym – pokręcił głową – Szczeniackie myślenie, ot co…

– No tak – Patricia rozciągnęła usta we współczującym uśmiechu – Tylko ten wybryk kosztował go lata w klasztorze.

Angelo zacisnął powieki i zaklął pod nosem. Nienawidził tych wspomnień.

– Oddałem mu to, czego przez głupotę go po bawiłem. Jest przecież szczęśliwy.

Patricia miała ochotę dodać, że jednak wiele lat stracił, ale widząc zbolałą, pinurą minę brata, zostawiła to dla siebie. Spojrzała w okno i w głębokim zamyśleniu wyrecytowała:

– „Miłość wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma… Miłość nigdy nie ustaje…” – westchnęła głęboko i dokończyła – „Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość”- przeniosła zamyślone spojrzenie na Angelo – Kiedyś, gdy na moment rozstałam się z Denisem, nauczyłam się tego Hymnu na pamięć i strasznie wierzyłam w moc tych słów – uśmiechnęła się – Paddy i Ola są idealnym przykładem na to, jak wielka jest moc miłości. Przetrzymali wszystko.

Angelo rozchmurzył się i spojrzał ciepło na siostrę.

– A na braterską miłość też jest jakiś magiczny hymn? – zapytał – Nie wiem, jak naprawić nasze kontakty – dodał jękliwie.

Patricia uśmiechnęła się pod nosem.

– Może uda Ci się z nim pogadać właśnie na tej imprezie rodzinnej.

– To kiedy ta impreza?

– No właśnie… To zależy od Ciebie i Kiry – Patricia ocknęła się z zamyślenia i wstała od stołu.

– Od nas? – mężczyzna zmarszczył brwi. Przecież my jesteśmy na miejscu. Dostosujemy się. Pogadaj raczej z Kathy i Johnem – wzruszył ramionami.

– Od Was, bo wymyśliłam, że zrobimy ją u Was.

– Tu?! – zdziwiony Angelo prawie krzyknął.

– Macie najwięcej miejsca… – wyjaśniła niepewnie Patricia.

– Angelo potarł dłońmi twarz i głośno wypuścił powietrze.

– Nic by Was nie obchodziło – Patricia nie pozwalała bratu pomyśleć w spokoju tylko kuła żelazo, póki nie dotarła do niej odmowa – Każdy coś przygotuje do jedzenia, przyniesiemy alkohol i napoje, dzień wcześniej przyjechałabym z Denisem i pomoglibyśmy Wam rozstawić stoły i ułożyć naczynia – rozkręcała się coraz bardziej – Może ściągnęłabym jeszcze Maite albo Olę do pomocy…

– Hola! Hola! – na dźwięk imienia przyjaciółki, Angelo uniósł ręce w górę i powstrzymał siostrę przed dalszym wymyślaniem pozytywnych argumentów – Do mojego domu Paddy na pewno nie przyjdzie, to jest więcej niż pewne.

– Przyjdzie, bo będą wszyscy.

– Uważasz, że to odpowiedni argument dla niego? – uniesione brwi i ironia na twarzy zdezorientowały lekko Patricia. Wyrazem twarzy pokazała, że nie rozumie w czym jest problem.

– Patka! Ja, Kathy, a przede wszystkim John – Angelo pokręcił głową – On na pewno nie przyjdzie

– Jeszcze zobaczymy…

===============

 

 

 

 

 

 

 

3 myśli na temat “Rozdział 168: Skutki zazdrości.

  1. Rozdział pełen emocji, aż przebierałam nóżkami. Zacznę od początku. Jimmy i rycząca córka – trochę się śmiałam pod nosem, w duchu mówiłam dobrze Ci, teraz poczuj co ” pięknotka ” ma na co dzień. Ale dał radę. No ale już jak Maike kazała mu spodnie ściągnąć ojjj tu mnie zabolało! Boli do teraz ☹ Patrick i Ola może to i dobrze, że ta rozmowa miała miejsce. Lepiej sobie to wyjaśnić zamknąć ten rozdział i iść dalej. Z nową czystą kartką. „Gdy czuję Twoje ciepło i słyszę cichy oddech, jestem bezpieczna i szczęśliwa. Nic więcej mi nie trzeba – powiedziała sennym półgłosem.” To są najpiękniejsze słowa jakie można usłyszeć po kocham – wzruszyłam się i chwilę zamyśliłam… Patka ta to wie kiedy przyjść – Ja bym jej kawy nie zrobiła 😂 taką akcję Angelo przerwała no ludzie! Kochana dziękuję za rozdział czytało się pięknie

    Polubienie

  2. Ciekawe, co tam Patricia kombinuje na tej imprezie. Może to będzie moment, kiedy John dowie się o Natalii? Tylko co z tego, skoro to Paddy jest jej ojcem? O rety! Pierwszy raz slyszałam słowo ryksa, śmieszne. U mnie mówi się beksa. Podobało mi się jak Ola i Paddy pogadali wspominając przeszłość ale bez awantury. Jak dobrze. Już nie mogłam patrzeć na te ich awantury. Niech już bedzie dobrze. Jimmy docenił wreszcie pracę matki. Powinien pomoc Meike. Czy powinien być z Emma? No nie wiem właśnie.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Patricia wymyśliła imprezę, na pewno ma jakiś plan w związku z tym, a co się będ, ie działo… Na pewno wiele jak to na Kelly imprezie.
      U mnie ryksa jest dość pospolitym w słowem haha nawet nie skupiłam się na tym, że wykorzystałam je w opowiadaniu 😀 Ola i Paddy coraz lepiej się dogadują. Jest całkiem fajnie, gdy nikt im nie przeszkadza.
      No właśnie z kim powinien być Jimmy? Iść za sercem czy rozumem? Poryw serca czy rodzina? Co dla człowieka i jego duchowości jest najważniejsze? Same pytania. Jimmy będzie zadawał ich sobie wiele. 😁
      Dzięki za komentarze i poświęcony czas.

      Polubienie

Dodaj komentarz