ROZDZIAŁ 119: Zwątpienie…

Słyszała, jak wchodzi na górę. Wcześniej kręcił się na dole i miała nadzieję, że zostanie tam do rana, a jednocześnie marzyła,  by się do niego przytulić.

Co rusz wycierała uparte łzy, nie wiedząc czy są objawem smutku, czy raczej złości i kolejnego rozczarowania. Dlaczego ten facet popadł że skrajności w skrajność?  Raz był współczującym, wrażliwym misiem, a za chwilę stawał się ryczącym, wściekłym niedźwiedziem. W swoim życiu miała do czynienia z różnymi mężczyznami, więc ich mentalność znała dość dobrze. Mało rzeczy Ją dziwiło. Zachowanie Jima nie odbiegało od standardów, dlatego tak szybko odkryła cel jego poczynań. W tym wypadku jednak łączyło się to z uczuciami i to właśnie one wywoływały w niej poczucie krzywdy. Dla niego nie chciała być kolejnym ciałem i kolejną przyjemnością. Pragnęła delikatności, szacunku oraz wszystkiego, co wiązało się z miłością.

Gdy usłyszała skrzypnięcie ostatniego ze stopni, zacisnęła powieki i zmusiła swoje płuca do wydawania głębokich, sennych oddechów. Nie chciała już rozmawiać, wolała udawać, że śpi. Bała się kolejnej rozmowy i kolejnego upadku marzeń.

Czuła, że stanął przy materacu. Słyszała jego oddech i głębokie westchnienie. Chwilę stał nad nią, zapewne przyglądając się śpiącej twarzy, po czym obszedł materac dookoła i położył się z drugiej strony.

Serce zaczęło walić jej, jak oszalałe. Delikatnie okrył Ją kołdrą, po czym naciągnął ją także na siebie. Znowu słyszała, jak wzdycha. Na swojej twarzy czuła jego oddech. Delikatnie pocałował jej skroń, po czym do tego samego miejsca przytulił swoje czoło.

– Kocham Cię, Em – wyszeptał – Ale to wszystko jest takie trudne… – jego ręka otoczyła jej brzuch i delikatnie ułożyła się na nim. Przysunął się blisko… bardzo blisko…

Ciepło jego ciała i oddech, który odbijał się od jej ramienia spowodowały, że od nowa zaczął wrzeć w niej żal i nieposłuszna łza wytoczyła się spod jej zamkniętych powiek. Spłynęła wzdłuż skroni, zatrzymując się w miejscu połączenia jej głowy, z czołem Jima.

Drgnął lekko i uniósł się na łokciu, dotykając palcami nagłej wilgoci. Spojrzał na kobietę.

– Em, Ty nie śpisz, prawda?

Rozchyliła powieki i od razu zanurzyła się głęboko,  w pełnych smutku i powagi,  źrenicach. Przez moment wpatrywała się w nie, czując coraz szybsze bicie swego serca

– Nie rób tego więcej, Jimmy – wyszeptała – Nie niszcz resztek mojego poczucia godności. Ten worek i tak jest prawie pusty – dodała cicho, zbolałym tonem.

Podniósł się i usiadł tyłem. Potarł twarz dłońmi i głośno wypuścił powietrze z płuc.

– Nie chciałem go niszczyć – odparł – Przepraszam…

Em, również podniosła się z poduszki. Usiadła obok mężczyzny i przez moment wpatrywała się w jego ściągniętą smutkiem i powagą, opuszczoną twarz. Domyślała się, że w jego umyśle, miłość do niej, przegrywa właśnie walkę z ponurą rzeczywistością. Poranne obietnice i pewność siebie, zaczęły ustępować miejsca obawom i wahaniu, czy to ma sens. Strach, że właśnie go traci, przejął kontrolę na jej ciałem, ale nie mogła zrobić niczego, żeby temu zapobiec. Jim musiał uporać się z tym sam.

Patrzył w jeden punkt, przymykając, co jakiś czas powieki. Nie odwrócił się nawet wtedy, gdy zbliżyła się do niego.  Nie chciał, by w jego oczach zobaczyła zwątpienie. Tyle jej obiecywał, a teraz nie wiedział, czy zdoła dotrzymać danego słowa. Pogubił się w tym wszystkim. Niczego nie był już pewien…

Nagle poczuł dłoń przesuwającą się po swoich nagich plecach. Zadrżał…

– Jimmy, przykro mi, że tak zawirowałam Twoim życiem. Nie chciałam…  – powiedziała cicho – Widzę, jak się męczysz i boli mnie to. Chciałabym móc dać Ci to, czego oczekujesz i czego potrzebujesz, ale nie potrafię… Nie wszyscy są stworzeni do związku i miłości…

Nadal nie podniósł głowy, nie spojrzał na nią. Jedyne, co zrobił to zacisnął powieki… mocno… Aż do bólu…

– Już nie wiem,  czego potrzebuję – wyszeptał.

– Ale Ja wiem – odparła – Chcesz stabilizacji, bezwzględnej wierności i miłości nie skalanej żadną rysą. Ja Ci tego nie dam – również opuściła głowę – Jej własne słowa bolały Ją bardziej, niż mogłaby przypuszczać. Nie podejrzewała nawet, że tak bardzo będzie jej żal.

– Walczyłem Em, za nas oboje, wbrew wszystkiemu, nawet wbrew Tobie.

– Ale przegrałeś, prawda? – bardziej stwierdziła, niż zapytała.

Wolno przeniósł wzrok. Gdy połączył go z jej, dostrzegła drobne kryształki łez wokół oczu. Nie musiał nic mówić, odpowiedź wyczytała z jego twarzy.

Przełknęła głośno ślinę, by przesunąć wielką gulę,  zalegającą w jej gardle i odwróciła głowę.

– Pójdę na dół. Ty zostań tu – powiedziała i wstała z materaca.

Nie odezwał się, nie zaprzeczył, nie starał się jej zatrzymać, choć jego serce, krzyczało  z bólu,  rozpadając się na tysiące kawałków.
Siedział bez ruchu, że wzrokiem utkwionym we własne drżące dłonie. Tylko jedna maleńka kropelka wytoczyła się nieśmiało z pomiędzy jego rzęs i spłynęła po napiętym do granic, policzku. Jedyna fizyczna oznaka żalu za tym, co właśnie tracił.

…………..

Siedział na łóżku i czekał,  obgryzając nerwowo skórki przy paznokciach. Nie pamiętał kiedy ostatnio czuł tak wielki stres. Chyba wtedy, gdy dziesięć lat temu zobaczył wschodzące słońce za oknem i dotarło do niego co zrobił, pod przykryciem nocy. W tamtym momencie, tak jak i teraz jego życie zatrzymało się na krawędzi przepaści. Nic już potem nie było takie samo. Czy teraz też tak będzie?

Wstał i podszedł do okna. Miał wielką nadzieję, że drugi test potwierdzi wynik tego pierwszego, ale jednocześnie bał się takiego wyniku.

Obejrzał się za siebie, na drzwi, za którymi zniknęła Ola. Długo nie wychodziła… Jego niepokój rósł z minuty na minutę. W końcu nie wytrzymał i dopadł do białej przeszkody.

– Ola? – krzyknął przerażony, gdy zobaczył Ją skuloną na podłodze. W pierwszej chwili myślał, że znowu zemdlała.

Poczuł ulgę, gdy podniosła głowę, ale zaraz po tym ponownie ogarnął go lęk, gdy dostrzegł wielkie łzy, wypływające  z jej oczu. Szybko przysiadł na kolanach.

– Oluś… – powtórzył z przejęciem.

Dziewczyna bez słowa wyciągnęła rękę i otworzyła dłoń, na której leżał test ciążowy.

Przestał oddychać…. Dwie nieduże kreseczki przecinały biały prostokątny wskaźnik.

– Przepraszam Paddy, zaraz się ogarnę, tylko… – przerwała,  wciągając żałośnie powietrze – Obiecuję, że będę cieszyć się razem z Tobą, tylko najpierw muszę się z tym oswoić – wyłkała.

Tak bardzo pragnął roześmiać się głośno, a jednocześnie czuł wzbierające pod powiekami łzy. W tym jednym momencie czuł radość i smutek, złość i szczęście, a wszystko poprzeplatane,  jak sznurki w wielkim suple.
Spojrzał na płaczącą dziewczynę. Nie wiedział czy ma ją przytulić i pocieszać, czy raczej wyrzucić z siebie złość za jej łzy.

Ola, zauważyła konsternację  na twarzy Paddyego i jego wyrzut w oczach. Siłą powstrzymała więc kolejny szloch, oderwała plecy od zimnych kafli i objęła dłońmi twarz mężczyzny.

– Kochanie… – powiedziała cicho – Naprawdę Cię przepraszam. Zaraz mi przejdzie…

Omiótł Ją zimnym spojrzeniem.

– I zaraz będziesz Je chciała? – rzucił, ciągnąc wzrokiem do jej brzucha, po czym spojrzał jej z powrotem w oczy. Jego twarz pokryła się żalem  – Jest mi cholernie przykro,  Ola. Myślałem, że to będzie nasza najszczęśliwsza chwila w życiu – spuścił głowę i zamilkł, gdyż smutek odebrał mu głos.

Dziewczyna przymknęła oczy. Czuła złość na samą siebie. Gdy zobaczyła wynik, walczyła ze swoimi odczuciami. Nie chciała, by Paddy je widział dlatego nie wychodziła z łazienki. Liczyła, że zdoła opanować swoje zdenerwowanie podszyte paniką.  Wiedziała jaką przykrość mu sprawi.

– Paddy… Ja… – przełknęła ciężko ślinę. Nie bardzo wiedziała od czego zacząć. Musiała mu wszystko wytłumaczyć… Musiał zrozumieć… Chciała by przestał patrzeć na nią, jak na wyrodną matkę. Nie była nią – To wcale nie chodzi o samo dziecko…

– A o co? – jego ostry ton lekko Ją przeraził. Spojrzała na pobladłą i napiętą twarz.

– O samą ciążę i poród – powiedziała – To dla mnie koszmar, najgorszy z możliwych – głos jej zadrżał, gdy uzmysłowiła sobie, że znowu czeka Ją powtórka najgorszego okresu w jej życiu. Dziewięć miesięcy strachu… Skóra jej cierpła na samą myśl.

– Boisz się porodu? – ta myśl przyniosła mu szybką ulgę i przywróciła wiarę w Olę. Wiedział z opowieści i plotek, że wszystkie kobiety boją się tego momentu.

– Boję się wszystkiego – odparła, spuszczając głowę. Nerwowo skubała rant swojej bluzki – Prawie całą ciążę z Nati przeleżałam w szpitalu. Wiecznie coś było nie tak, w dodatku miałam depresję – westchnęła – Czułam, że cały świat  stanął przeciwko mnie. Straciłam Was, potem nadzieję na to, że do mnie przejdziesz, rodzice… A właściwie matka – poprawiła się – Miała do mnie wielki żal i pretensje. W jej oczach samotna matka była przekleństwem. Wyprowadziliśmy się na drugi koniec Polski, żeby unikąć wstydliwego tłumaczenia wśród jej znajomych i sąsiadów – głos jej zadrżał, ale zacisnęła na moment usta i powstrzymała łzy – W dodatku ciąża, od samego początku, odkąd dowiedziałam się, że w niej jestem, była zagrożona – odważyła się spojrzeć na niego.

Słuchał jej w skupieniu, marszcząc lekko czoło.

– Paddy, nie miałam nikogo bliskiego obok siebie, nie miałam komu zwierzyć się ze swojego nieszczęścia. Byłam sama. Otoczona przez obcych ludzi w szpitalu lub milczącą matkę i ojca patrzącego z politowaniem. To wszystko razem, w połączeniu z lękiem o moje dziecko spowodowało, że zaczęłam zamykać się w sobie – coraz bardziej nerwowo skubała brzeg materiału.

– A Marta? – zapytał, czując coraz większą nienawiść do wszystkich, którzy przyczynili się do rozdzielenia ich oraz do jej podłych rodziców.

– Marta studiowała – wyjaśniła – Gdy się przeprowadziliśmy, załatwiła sobie jakieś mieszkanie i została. Nie chciała przenosić się do Krakowa. Rzadko przyjeżdżała.

Paddy przymknął powieki i zacisnął usta.

– To dlatego mówiłaś, że się boisz?

Pokiwała głową i spojrzała na niego.

– Panicznie… – załkała, a jej oczy znowu wypełniły się łzami – Przepraszam, że nie potrafię cieszyć się razem z Tobą tak,  jak tego pragniesz. Naprawdę chcę, tylko… Tak bardzo się boję… – Teraz już głośno zaczęła szlochać.

Nie czekał już na dalszą jej opowieść. Uniósł się lekko i przygarnął Ją do siebie.

– Obiecuję, że zrobię wszystko, byś tym razem była najszczęśliwszą ciężarną kobietą pod słońcem. Przyrzekam – tulił Ją do siebie tak mocno, że chwilami nie mogła oddychać, ale nie przerwała bezpiecznego uścisku. Czując kojące ciepło jego ciała i wciągająca w nozdrza jego zapach,  powoli uspokajała swoje rozedrgane nerwy, ale w głowie wciąż siedział lęk.

– Tym razem wszystko będzie dobrze, obiecuję Ci – mówił czule – Przejdziemy przez ten czas razem. Jak będzie trzeba nie puszczę Twojej ręki przez całe dziewięć miesięcy, zobaczysz… Aż będziesz, miała mnie dość – momentami jego głos zmieniał się w szept. Łzy wypływające z jego oczu nie pozwalały mu na wydanie dźwięków. Teraz Ją rozumiał, a przynajmniej bardzo starał się zrozumieć, bo mimo wyjaśnień, gdzieś na dnie jego serca,  nadal tlił się lekki żal.

Wciąż się bała. Na samą myśl o ciąży, serce stawało jej lub przyspieszało swoją pracę, ale za wszelką cenę starała się zniszczyć te odczucia. W swojej głowie kodowała wszystkie łagodne słowa Paddyego i powtarzała je, jak mantrę.

…………

Zwlekł się z materaca. Nawet nie wiedział, która jest godzina. Nie obchodziło go to… Nic go nie obchodziło…

Zszedł na dół w samych bokserkach.

Mimo,  iż słyszał trąbiącą i odjeżdżają taksówkę i wiedział, że Emma wyjechała, rozejrzał się po pomieszczeniu. Zaraz po tym skarcił się za głupią naiwność.

Otworzył szafkę, w której zwykł trzymać alkohol. Jedyne znane mu lekarstwo na ból, który zjadał jego wnętrze. Wyjął butelkę wina, które pierwszego dnia przyniosła im Ellen i od razu,  jak na zawołanie przypomniała mu się chwila którą przyjaciółka przerwała jemu i Emmie. Odruchowo jego wzrok powędrował do miejsca obok drzwi wejściowych. Przerwany seks… Nagle ogarnęła go złość na przyjaciółkę. Gdyby nie Ona może teraz trzymałby Emmę w ramionach. Nie wychodziliby z łóżka tak, jak zamierzał i wszystko nadal byłoby cudowne. Nadal żyłby w naiwnej nieświadomości. Tak byłoby lepiej…

Zacisnął powieki i uniósł głowę w górę,  wzdychając głośno.

– Gówno prawda! – sprzeciwił się własnym myślom – Już nigdy nic nie będzie lepiej! – zamachnął się butelką, z zamiarem rzucenia jej w ścianę, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Miał tylko dwie butelki. Mało… Nie mógł zniszczyć swojego lekarstwa. Potrzebował zapomnienia…

…………….

Nie zasnęła już, choć potulnie położyła się na kanapie i przykryła starannie kocem. Nie płakała… Nie rozpaczała… Tym razem zdusiła w sobie smutek i rozżalenie… Nigdy tak do końca nie uwierzyła w tę miłość. Teraz tylko upewniła się, że dla niej to uczucie nie istnieje. Zamknęła szczelnie swoje serce, zmusiła swój umysł do wyrzucenia wspomnień. Żal jej było tylko Jima. Wiedziała, że będzie cierpiał…

Wraz z pierwszymi promieniami słońca ubrała się i zadzwoniła po taksówkę. Musiała opuścić to miejsce. Tu wszystko było przesiąknięte nim. Przytłaczały ją jego porozrzucane rzeczy.
Odjechał,  nie oglądając się za siebie. Wracała do swojego starego życia, do firmy, do Oli. Wciąż nie uroniła nawet łzy. Marzyła,  by jak najszybciej znaleźć się w pobliżu przyjaciółki. Ona i Natalia były jej talizmanem. Przy nich mogła być sobą. Nie czuła skrępowania, ani wstydu. Nie bała się odrzucenia. Wtedy nie istniały tajemnice, wszystko było jasne i dopowiedziane. Przy nich niczego się nie obawiała i mogła spokojnie oddychać, bez poczucia winy. Jeszcze chwila… Tylko znowu musi przeżyć lotnisko… Ta myśl zmroziła jej krew w żyłach. Wtedy był z nią Jimmy, teraz była zupełnie sama… Panicznie bała się tego miejsca…

Pogrążona w udręczonej zadumie, spojrzała przez okno i jej oczy dostrzegły kolorowy budynek, z odrapanymi ścianami i wypłowiałymi parasolami rozłożonymi w niewielkim ogródku. Pamiętała go. Tak naprawdę, to w nim skończyło się jej ulotne szczęście. Późniejsze wydarzenia były tylko przeciąganiem tego końca.

– Może się Pan zatrzymać na moment? zapytała z bijącym szybko sercem. Chciała tylko popatrzeć… Ukarać się…

– Chce Pani tam wejść? To miejscowa nora dla pijaków – oznajmił jej taksówkarz, posługując się znienawidzonym, przez nią irlandzkim dialektem.

W jednej chwili zakręciło jej się w głowie i zaschło w gardle. Spojrzała na wpatrzonego w nią, z dziwnym wyrazem twarzy mężczyznę i w jej głowie zaczęły pojawiać się obrazy z przeszłości. Dłonie raptownie zacisnęły się w pięści tak mocno, że paznokcie zaczęły ranić jej skórę, a po plecach przeszedł nagły nieprzyjemny dreszcz. Wzdrygnęła się i czym prędzej wysiadła z taksówki, łapiąc od razu głęboki haust świeżego powietrza, by rozszerzyć ściśnięte płuca.

Niewiele myśląc wbiegła do budynku, choć początkowo miała zamiar popatrzeć na niego tylko zza samochodowej szyby. Teraz chciała jak najszybciej uciec od budzącego w niej lęk, taksówkarza. Zatrzymała się dopiero przy barze i przez chwilę starała się opanować przyspieszony oddech.

– O! Witam ponownie – odezwał się barman, uśmiechając spod wąsa.

Em, przez moment wpatrywała się w niego, nie wysłuchując się wcale w jego słowa.

– Co Pani taka przerażona? – zainteresował się mężczyzna – Znowu uciekła Pani mężowi? Niestety Pani towarzysza dziś nie było.

– Słucham? – skrzywiła się w niezrozumieniu.

– Powiedziałem, że nie było dziś Pani towarzyszą – powtórzył mężczyzna – Tego, z którym bawiła się Pani ostatnio, zanim mąż Panią stąd zabrał.

– Aaa.. to nic… trudno – wyjąkała, nie wyprowadzając barmana z błędu i już nieco trzeźwiejszym wzrokiem rozejrzała się po wielkiej ciemnej sali –  Poproszę szklankę wody. 

Barman, zaśmiał się głośno. 

– Pierwszy raz, ktoś zamawia u mnie wodę – stwierdził – Postawię Pani piwo.

 – Prosiłam o wodę – uparła się kobieta.

 – Dobrze, już dobrze – mężczyzna skapitulował, po czym podsunął w stronę dziewczyny szklaneczkę i butelkę z płynem. 

Zastanawiała się co zrobić. Nie mogła wrócić do taksówki, nie zniosłaby ponownego widoku tamtego faceta. Przyłożyła rękę do piersi. Miała wrażenie, że jej serce zaraz z niej wypadnie.  Ten kraj i ludzie zamieszkujący go,  znowu stali się dla niej przerażający. Wspomnienia i obrazy przeszłości, coraz bardziej ogarniały jej umysł. Momentami brakowało jej tchu, a ciało miała tak sparaliżowane, że nie była w stanie podnieść wody, stojącej przed nią.

Potrzebowała ukojenia i zapomnienia. Na moment… tylko minuta lub dwie… Żeby opanować lęk, który zawładnął jej ciałem. Żeby uporczywe obrazy zniknęły z jej myśli, a ciało wróciło do normalności. Musiała zabić w sobie lęk i wspomnienia… Spojrzała na barmana bezczelnie taksującego Ją wzrokiem i zmusiła swoje usta do kokieteryjnego uśmiechu. Jej dłoń leniwie powędrowała do szyi. Odrzuciła włosy do tyłu i wpatrując się przeciągle w mężczyznę, zaczęła wodzić palcami po swojej skórze.

Z obrzydzeniem patrzyła, jak barman zaczyna się coraz szerzej uśmiechać i ciągnąć wzrokiem za jej dłonią. W końcu wyszedł zza kontuar i stanął przy niej, wbijając łakome spojrzenie w jej dekolt.

Świadomie kusiła go i swoimi zalotnymi ruchami podsycała jego łakome pożądanie. Tak… To potrafiła robić bardzo dobrze… Przymknęła oczy, wyłączając swój mózg. Teraz pracowało tylko jej ciało… Powoli jej organizm wyciszał się z lęku i stresu. Serce biło dużo wolniej. Jej umysł przestał produkować kolejne koszmarne obrazy. Skupiła się tylko i wyłącznie na mężczyźnie, odwracając się przodem do niego. 

– Piękna jesteś, wiesz? – uśmiechnął się i przysunął jeszcze bliżej. Po chwili poczuła jego ręce na swoich biodrach. Pozwoliła mu odwrócić się tyłem do barowej lady.
– Chcesz się zabawić?  – zapytała melodyjnie i zachęcająco rozpostarła ramiona na blacie, wystawiając, tym sposobem,  piersi do przodu.

Barman prawie pożarł  je wygłodniałym wzrokiem. Szybko przyciągnął dziewczynę do siebie i wypił usta w jej szyję, mrucząc coś z zadowoleniem.

Nareszcie czuła się wolna. Jej lęk zniknął, a ciało funkcjonowało bez zakłóceń. Przymknęła oczy… I…  Szybko otworzyła je z powrotem, przerażona tym, co podsunął jej umysł.

Barman w jej głowie zamienił się nagle w Jima. Przez ułamek sekundy to On całował jej szyję.

Szybko odepchnęła mężczyznę, czując ponownie przyspieszone bicie swojego serca.

– No co jest – zbulwersował się, po czym przyciągnął Ją z powrotem do siebie, przygniatając jednocześnie do lady i ponownie zaczął całować.

– Nie chcę! Nie mogę! Zostaw mnie! – krzyknęła przerażona, próbując mu się wyrwać – Odczep się!

Mężczyzna odsunął się od niej i wbił w nią wściekły, żmijowaty wzrok.

– Kurwa! Zastanów się czego chcesz! – warknął – Najpierw mnie zachęcasz. Wystawiasz cycki, jak zwykła dziwka, a teraz cnotkę zgrywasz?! – krzyknął i postukał się w czoło – Masz nierówno pod sufitem! Wynocha stąd! Takich, jak Ty mam tu na pęczki!

Zdenerwowana Em, czym prędzej wybiegła na zewnątrz. Dopadła do czekającej na nią taksówki i rozkazała taksówkarzowi szybko ruszać. Już się go nie bała… Było jej wszystko jedno, byle dalej od tego miejsca…

Trzęsącą się dłonią wyjęła z torebki chusteczki i zaczęła wycierać swoją szyję. Chciała zmyć z siebie obrzydliwe pocałunki barmana. Modliło ją, tak bardzo, że momentami miała zamiar zatrzymać auto. Jednocześnie chciała,  jak najszybciej znaleźć się w Kolonii. Schować się przed światem, we własnym domu…

W swojej głowie widziała parę błękitnych smutnych oczu, wpatrującą się w nią z odrazą  i pogardą. W jednej chwili łzy zaczęły zalewać jej oczy, a serce zaczęła wypełniać tęsknota za nim. Poczucie straty kogoś najważniejszego w życiu dopiero teraz zaczęło wdzierać się boleśnie w jej umysł i ciało.

…………..

– Nie ma nikogo w domu – krzyknął, gdy usłyszał pukanie do drzwi i dużo ciszej dodał – Wypierdalajcie wszyscy… – przystawił butelkę do ust i upił z niej sporą ilość czerwonego płynu. Kończył już drugą, a ból nadal nie mijał – Niech to szlag!!! – wrzasnął na całe gardło i rzucił pustym już naczynie,  o ścianę.

Nagle drzwi wejściowe otworzyły się z taką siłą, że huknęły z echem o ścianę.

– Co Tu się dzieje?! – Ellen ze strachem w oczach wpadła do salonu – Jimmy? – stanęła zszokowana, widokiem szkieł i czerwonej plamy na białej ścianie.

Mężczyzna, zaskoczony jej widokiem, wpatrywał się w nią przez chwilę w milczeniu.

– Jim, mówię do Ciebie! – zdenerwowana kobieta podeszła bliżej – Co tu się do diabła wyprawia! Gdzie jest Emma?  – zaczęła się w pośpiechu rozglądać po pomieszczeniu – Co Ty jej zrobiłeś?! – wrzasnęła w końcu, tracąc cierpliwość.

– Ja?!!! – wrzasnął w końcu, odzyskują głos. Wbił w siebie palec – Zapytaj, co Ona zrobiła mnie!!!

Kobieta, z otwartymi ze zdziwienia ustami, zastygła na moment.

Jimmy natomiast zaraz po swoim wybuchu opadł bezsilności na kanapę i przykrył twarz dłońmi. Miał dość wrażeń, natrętnych myśli i przytłaczającego uczucia pustki oraz goryczy. Modliło go od ilości wypitego alkoholu.

– Co się stało? – Ellen wpatrywała się w jego drżące ramiona, nie rozumiejąc jego słów – Powiesz mi, gdzie jest Emma? – dopytywała.

– Wyjechała – wydusił z siebie, po czym spojrzał na nią mętnym wzrokiem – Odeszła, Ellen.

 

– Rozstaliście  się?

Mężczyzna milczał przez chwilę, ale w końcu podniósł głowę

– Nie daliśmy rady… Ja nie dałem… – poprawił się z goryczą, po czym wyrzucają z siebie dławiący go żal ryknął – A Ona nawet nie chciała zawalczyć! – kopnął nogę od stolika – Zostawiła mnie, jak nic nie wartego frajera – znowu zamknął twarz w dłoniach.

– Ona Cię kocha, głupku!

Podniósł oczy. Już sama wykrzywiona ironią twarz, powiedziała jej, że się z nią nie zgadza.

– Kocha mnie? – wytrzeszczył oczy i zatoczył ręką koło wokół pokoju – To powiedz mi gdzie teraz jest?! No gdzie?! Tak walczy o tę miłość?! – wrzasnął i pokręcił głową – Nie tłumacz jej. Jestem idiotą, tyle Ci powiem. Też wierzyłem, że jednak coś do mnie czuje. Głupi byłem – opadł z powrotem na kanapę.

Kobieta przymknęła bezsilnie oczy. Cały Jimmy… Najpierw coś robi, potem żałuje i cierpi zapijając ból. Ile to już widziała tych jego upadków, przez te lata? Nie była w stanie policzyć. Jak mogli tak, wraz z Peterem, mu pomagali. Ostatni kryzys przechodził kilka miesięcy temu, po rozwodzie z Mike.
Pamiętała,  jak późną nocą przyjechał autem i wypadł z niego, a wraz z nim butelki, które zdążył opróżnić po drodze. Kilka dni szalał, zanim udało mu się wyrzucić z siebie cały gniew. Teraz znowu miało to wrócić? Przez kolejne utracone nadzieje… Westchnęła ciężko, po czym usiadła obok niego i pogłaskała go czule po głowie.

– Jimmy, przykro mi…

Odsunął się od niej. Nie chciał pocieszenia, ani litości. Nie potrzebował tego.

– Dam sobie radę – burknął – Zostaw mnie.

– Żebyś mógł zapić się na śmierć? Nic z tego – stwierdziła ostro.

W mgnieniu oka poderwał się na nogi i machnął ręką w kierunku drzwi.

– Nie Twój biznes! – warknął – Już dawno przestałem być gówniarzem! Nikt nie będzie mi mówił, co mam robić!- machnął ręką w kierunku drzwi – Wyjdź stąd!!!

Ellen, niewzruszona jego wybuchem, podniosła się posłusznie z kanapy z drwiącym uśmiechem na ustach rzuciła.

– Oj Kelly, Kelly. Jakie Ty masz szczęście, że Ja tak dobrze Cię znam. Twoja uprzejmość wprost poraża – uniosła ręce i głowę w górę, jakby chciała się modlić i pokręciła nią z dezaprobatą, po czym ponownie spojrzała na niego –  Mścisz się na mnie, za to, że znowu spaprałeś sobie życie – dodała, gdy ponownie na niego spojrzała. 

Zdezorientowany Jim stał bez ruchu i w milczeniu przyglądał się kobiecie, nie wiedząc co jeszcze zrobić, by pozbyć się jej z własnego domu. Chwilę później usiadł z powrotem na kanapie i zagłębił się w zadumie.

– Uciekła, jak tchórz –  patrzył w podłogę z takim zacięciem, jakby ta miała się rozstąpić – Zostawiła tylko to – wskazał palcem na zgniecioną kartkę leżącą w rogu pokoju.

– Mogę?
Wzruszył obojętnie ramionami, więc kobieta  schyliła się i podniosła zwituch.

Przepraszam, że nie spełniłam Twoich oczekiwań. Dobrowolnie odchodzę z Twojego życia i obiecuję nie zaśmiecać go już więcej, swoją osobą.
Nie żegnam się, bo to zbyt trudne. Nawet tego nie potrafię odpowiednio zrobić. Wolę iść na łatwiznę. 
Dziękuję za piękne chwile, za Twoją miłość, za walkę i za klify… 

. . . . . . . Emma

====================

 

 

11 myśli na temat “ROZDZIAŁ 119: Zwątpienie…

  1. Zwituch? Co to takiego? Modla się wszyscy w tej części tylko. Miało być mdlilo, a wyszło modlilo, hihi. Całe szczęście, że Ola powiedziała, o co chodzi, że wybrnie la w taki sposób. Bo to o tak za wcześnie, żeby już dziecko mieć wspólnie. Dalej współczuję Oli bardzo. Emma i Jim? Nawet nie wiem, co myśleć.

    Polubienie

    1. Ola ma traumę. Sporo kobiet tak ma, że po pierwszej ciężkiej ciąży lub porodzie nie decydują się już więcej na dzieci. Rozumiem Ją. Jeśli się czegoś panicznie boimy to nikt nie jest w stanie przekonać nas do zmiany zdania. Bo lęk przewyższa chęci.
      Emma i Jim zawalili na całej linii. Emma niedowiarek chyba nawet nie zdążyła uwierzyć w tę miłość, a Jim no cóż pokonały go własne lęki, ale chyba chciał by Emma zawalczyła, pokazała że jej zależy.
      Zwituch to zwinięta, zgnieciona rzecz.
      Dzięki.

      Polubienie

  2. Chwała ci że w ostatniej chwili ja powstrzymałaś…..bo to byłby ten ostatni brakujący element do postaci potwora. Boże jaka ona skąplikowana. Jimbo się nie dziwię….to nie kwestia, czego on potrzebuje, to kwestia miłości…..to uczucie to egoista, nie dzieli się , nie wybacza, nie jest pokorne. A Em musi być idiotką, skoro sądziła, że jego miłość jest w stanie pokonać jej brak człowieczeństwa. Ona była szczera, on też….pełen szacun…..czekam czy jest na świecie osoba, która przyjmie ją z całym jej bagażem. Zrzucanie na innych walki z własną ułomnością jest daleko idącą naiwnością. To nie on nie sprostał, to jej uczucie okazało się zbyt wątłe. Dobrze, że wyjechała……liczę, że Jim się pozbiera. Nastawianie następnego policzka, nie miałoby już sensu.
    Co do Oli….strasznie ona mnie rozczarowuje….serio. Jest niedojrzałą guwniarą…..takie lęki to mogłaby mieć, jako nastolatka. Ale teraz….pokrętne tłumaczenie. Egoistka chce brać, a nie dawać. Kiepskie partnerki tym Kelly dałaś……co jedna, to gorsze akcje robi. Paddy nie powinien jej tak we wszystkim ulegać. Koniec głaskania po głowie. Zajebistą kartę przetargowa mu dałas. Czekam co dalej.

    Polubienie

      1. Dobra, emocje już trochę mi opadły. Starałam się wczuć w Emmę i Olkę i tak jak Emmy nie rozumiem tak jestem w stanie Olkę trochę zrozumieć.
        Emma to mi się czasami jakąś seksoholiczką wydaje, może ona nie potrzebuje psychologa tylko seksuologa, chociaż psycholog też by się przydał 🙂
        Widać, że się kochają ale sama miłość czasami nie wystarczy.
        Wiemy o obawach Olki i dobrze, że Padzik już też wie, przynajmniej wie na czym stoi, wiemy czego się Olka boi ale niech też nie przesadza.
        Kiedyś myślałam, że faceci w Twoim opowiadaniu są „rozmemłani” teraz zmieniam zdanie, wreszcie zaczęli głośno mówić co im się nie podoba a za to baby zrobiły się jakoś nie ogarnięte 🙂
        Najlepiej to umów Jimmka i Padzika na flaszkę niech ponarzekają na te swoje kobiety, może dobrze im to zrobi 🙂

        Polubienie

        1. a.m. Emma po tym incydencie dojdzie do pewnych wniosków. Nie chcę wyprzedzać faktów, bo ten wątek rozwija się falami. Nie da się go zakończyć jednym rozdziałem. Wszystko po kolei i w swoim czasie.
          Zapewniam, że Olka nie przesądza. Na mnie samo słowo ciąża działa jak Płachta na byka, ten okres dla mnie to trauma. Robię wszystko, by nie przeżywać go po raz trzeci. Na samą mam dreszcze. Wiedziałam o czym piszę i jaki problem poruszam.
          Moje kobiety nie są łatwe, z łatwymi nie powstałoby tyle rozdziałów. Paddy i Ola zakończyliby opowiadanie po wizycie w Polsce. Byłoby „żyli długo i szczęśliwe” i The end.
          Dzięki.

          Polubienie

    1. Agula, ot trzasnęłaś komentarz prosto z serca haha. Chciałam to mam. Teraz muszę wybrnąć.
      Owszem powstrzymałam Emmę, a właściwie to Jim Ją powstrzymał. Wielka jest siła miłości haha.
      Jimmy myślał, że da sobie radę ze wszystkim, że widział już w życiu tak dużo, iž nic go nie zdziwi. Mylił się… Bardzo… Wystarczyła drobna kobieta z wielkimi problemami aby życie go przerosło. Emma za to nigdy do końca nie zaufała Jimowi ani jego miłości. Dlatego, gdy zauważyła wahania, sama poddała się jeszcze szybciej.
      Zapewne domyśliła świata się dlaczego najpierw pchnęłam Ją w autodestrukcję, a potem nie pozwoliłam jej dokończyć, stawiając w jej głowie Jima na straży. Ona musi sama dojść do pewnych wniosków. Inaczej nigdy nie uwierzy w siebie ani w moc miłości, którą czuje i do końca życia będzie, przed nim chowała głowę w piasek. Przyznaję Ci rację uczucie Emmy było wątłe. Jim egoista tak, jak każdy człowiek w takiej kwestii. Obojętne czy to kobieta czy mężczyzna. Nikt nie dzieli się ukochanym człowiekiem.
      Uważasz, że tylko gówniary mają takie lęki? O nie, kochana, tu się mylisz. Na samą myśl o ciąży dostaję gęstej skórki i włosy zaczynają mi się podnosić do góry, a ciśnienie rośnie w górę aż wskaźnik aparatu wyskakuje poza licznik. Ta myśl działa u mnie jak szklanka wody zamiast, zapewniam. To nie jest egoistyczne myślenie, to jest lęk, całkiem prawdziwy. Ola świadomie nigdy by się na dziecko nie zdecydowała, więc dobrze, że tak się stało, bo Paddy nigdy by nie został tatusiem.
      Uważasz, że miała mu dać dziecko, bo On tego chciał? A czy On żądając tego nie byłby egoistą?
      Kocham takie dogłębne komentarze. Zawsze pisz na bieżąco.
      Dzięki wielkie.

      Polubienie

  3. Wkurzyła mnie Emma i to bardzo czego oczekiwała mówiąc facetowi prosto w twarz że nie może obiecać że będzie mu wierna.Powinien ją w dupę kopnąć na pożegnanie. I ta scena w barze oj biedulka jedna Oskara jej dać że się powstrzymała . Powiem tak to dobra dziewczyna tylko ma p… łajdaczke. A co do Olki będzie dobrze teraz nie jest sama ma Padzika który jej pomoże. Biedaczysko wszyscy w rodzinie mają dzieci Angelo to nawet hurtowo produkuje więc on też by chciał;)

    Polubienie

    1. Myślę, że Emma niczego nie oczekiwała. Chciała być szczera, nie przewidziała jednak, że szczerość nie zawsze idzie w parze ze zrozumieniem. Emmie ta wizyta w barze w jakimś stopniu pomoże, ona nie była bez powodu. Powiem tak: z dna można się już tylko podnieść, a utrata kogoś bliskiego z własnej woli zawsze boli najbardziej.
      Paddy z pewnością chciałby dziecko i myślę, że dobrze się stało tak, jak się stało, bo Olka świadomie nigdy by się na ciążę nie zdecydowała. Żeby teraz nasz kochany Paduś nie ześwirował, bo nadgorliwą troską też można wiele zepsuć.
      Dzięki.

      Polubienie

  4. O i tu mnie zaskoczyłaś z Emma i Jimmim przecież miał walczyć o tą miłość.I co widocznie prawda i wyznanie Emmy go przytłoczyła i nie dał rady,nawet niema siły walczyć chociaż mam nadzieję że będą jeszcze razem.Ze się niepoddadza i miłość wygra chodź czuje że długa droga przed nimi.

    Polubienie

    1. To chyba fajnie, że Cię zaskoczyłam hehe. Lepiej wyczytać niż wyprać i wiedzieć przed czasem.
      Masz rację Jimmy nie udźwignął ciężaru. Może gdyby Emma złożyła przysięgę, ale Ona tego nie zrobiła. Zawiodła go. On samiec alfa, nie zniósł zdrady, bo tylko On mógł zdradzać. Ta jego opowieść o żonie, była właśnie po to, by pokazać, że mimo iż On nie jest i nie był idealny, marzy o idealnej kobiecie.
      Co dalej? Sama przeczytasz haha
      Dzięki.

      Polubienie

Dodaj komentarz