Rozdział 154: Niespodziewane sytuacje.

Zbladł i zaczął dygotać. Już nie płakał. Stał teraz i wpatrywał się w Olę, ze strachem i niedowierzaniem w oczach. Znał ten kolor, znał taki samochód… Obwiniał siebie, Johna, zły los, a prawdziwa wina mogła leżeć zupełnie gdzie indziej. Spojrzał na stojącą przed nim kobietę.

– Oluś, czy Ty widziałaś kierowcę tego samochodu?

– Nie – wytarła mokre policzki – Wiem tylko od Johna, że to kobieta i nic Jej się nie stało. Kilka zadrapań. Dlaczego o to pytasz? – nie rozumiała nagłej zmiany w Jego zachowaniu.

– Sam nie wiem, ale ten kolor… – zamyślił się i odwrócił, spoglądając w okno.

– Co z nim jest nie tak? Samochód, jak samochód – stwierdziła.

– Niby tak… – nagle drgnął i ruszył w pośoiechy do drzwi.

Ola z zaciekawieniem zerknęła na podwórko i westchnęła, przymykając bezsilnie oczy. John… To Jego wypatrzył Paddy. Do niego się tak spieszył. Chwilę później usłyszała wołanie.

–  Znowu zaczyna – wyszeptała i serce podeszło Jej do gardła. Miała dość.  Czuła się zmęczona. Nie miała siły toczyć ponownej walki. Po chwili jednak ruszyła za Paddym.

John włożył walizkę do bagażnika i omiótł niepewnym spojrzeniem,  zbliżającego się do niego, mężczyznę. W duchu przygotowywał się na kolejny atak.

– John, powiedz mi… –

– Paddy! – mężczyzna wyprostował się powoli i utkwił znużony wzrok w zbliżającym się rozmówcy – Wiem, już, że mnie nienawidzisz. Wykrzyczałeś mi to w oczy. Może Cię to zdziwi, ale doskonale Cię rozumiem – smutek bił z Jego twarzy – Sam nie mogę patrzeć na siebie w lustrze. Wierz mi albo nie, jak chcesz, ale gdybym miał wybór, wolałbym oddać życie własnego dziecka, niż przyłożyć rękę do Twojej straty. Wiem, jak marzyłeś o rodzinie. Nie musisz mi powtarzać, że jestem mordercą, wiem to i bez Twoich głośnych opinii.

Paddy zatrzymał się raptownie. Słowa Johna uderzyły w niego z wielką mocą. W tym momencie zapomniał, po co do niego przyszedł. Spuścił głowę. Znowu czuł ból, znowu łzy paliły go w oczy.

– Wierz mi, gdybym mógł, cofnąłbym czas – mówił dalej John –  Takiej mocy niestety nie posiadam. Nie chciałem tego. Gdybym umiał przewidywać przyszłość, nie wsiadłbym do tego cholernego samochodu, a już na pewno nie pozwoliłbym wsiąść do niego Oli. Nigdy świadomie nie doprowadziłbym do wypadku.

Paddy zacisnął usta. Nie wiedział, co odpowiedzieć, nie potrafił dobrać słów. Nadal czuł żal, ale teraz jakby mniejszy. Przytłumiała go lekko obecność Oli i rozmowa z nią. Przypomniał sobie swoje słowa i ogarnął go wstyd. Dał upust swojej złości i żałowi, przerzucił je na Johna, ale czy miał prawo obarczać go aż taką winą? Czy jego brat naprawdę był mordercą? Na pewno nie. Nie lubił go, od dawna nie czuł się dobrze w Jego pobliżu, ale nie wierzył, że byłby zdolny do wyrządzenia świadomej krzywdy drugiemu człowiekowi. John taki nie był i zapewne przeżywał to, co się stało równie mocno, jak On czy Ola.

Spojrzał w poszarzałą twarz. Dostrzegł na niej niewielkie świeże zadrapania, podpuchniętą wargę i zaczerwienioną bliznę na czole, teraz wiedział skąd się wzięła. Spojrzał na oczy mężczyzny, które obecnie wpatrywały się w coś za nim. Coś albo kogoś…

Intensywność i głębia tego wzroku, od razu,  podpowiedziała Paddyemu w czyjąś twarz wpatrywał się Jego brat. Na moment w swoim sercu poczuł maleńkie ukłucie, które zdusił tak szybko, jak się pojawiło. Nie to było teraz najważniejsze.

Po chwili John powrócił wzrokiem do mężczyzny stojącego tuż przed nim. Jego twarz przybrała dziwny wyraz.

– Mnie możesz nienawidzić i oskarżać o wszystko, ale proszę nie krzywdź Oli.  Ona na to nie zasługuje – powiedział, po czym nabrał w płuca sporą ilość powietrza i dodał – Paddy, zrobisz jak zechcesz, masz swój rozum, ale na Twoim miejscu nie psułbym świadomie swojego szczęścia. Ola naprawdę Cię kocha. Walcz o nią, bo życie w pojedynkę nie ma sensu, nawet gdy cel jest szczytny. Wiem, że chcesz Ją chronić, że się o Nią boisz, ale czy to da Jej szczęście? Czy Ona kiedyś Ci za to podziękuje?

Paddy zmarszczył czoło i obejrzał się za siebie, łącząc wzrok z błękitnymi,  smutnymi tęczówkami, wpatrującymi się w niego z ostrożną czujnością.

– Chroń Ją, ale nie odsuwaj się, bo odbierając Jej siebie, wyrządzasz Jej  większą krzywdę, niż Ci, co na Was napadli – po tych słowach John zatrzasnął bagażnik i wyciągnął dłoń w kierunku Paddyego – Nie będę miał Ci za złe, jeśli nie podasz mi ręki. Zrozumiem, ale żegnam się, bo mimo wszystko jesteśmy rodziną, a w życiu zdarzają się różne przypadki. Ostatnio za bardzo bałem się, że już nie będziemy mieli okazji do rozmowy. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że lepiej bym zrobił, gdybym nie przyjeżał – głos mężczyzny zadrżał niebezpiecznie.

Paddy przez moment przyglądał się szczupłej dłoni, analizując usłyszane słowa. W końcu niepewnie uniósł swoją rękę. Ich spojrzenia także się spotkały. John uśmiechnął się lekko i prawie niewidzialnie odetchnął z ulgą.

– Kochamy tę samą kobietę, ale nie musimy walczyć z sobą, do końca życia. Ona dokonała wyboru dawno temu i Ja się z tym pogodziłem. Ty też przestań rozpamiętywać przeszłość, ułatwi Ci to życie.

Krew w żyłach Paddyego raptownie się zburzyła, ale znowu zdołał zatrzymać nagły przypływ złości.

– Mam nadzieję, że uda Ci się naprawić swoje małżeństwo – powiedział.

– Ja też mam taką nadzieję. Maite zajmuje w moim sercu ważne miejsce – usta Johna znowu rozciągnął uśmiech, tym razem dużo szerszy. Zauważył nerwowy błysk w oczach brata i ucieszył się, że jednak zdołał powstrzymać swój wybuch. Specjalnie wyznał mu prawdę, licząc, że pobudzi go to do działania.

– Jedziemy? – nawet nie zauważyli, kiedy podszedł do nich Angelo.

– Tak – odparł John. Spojrzał jeszcze raz na Olę, uśmiechnął się do niej i wsiadł do samochodu.

– Johnny? – Paddy nagle przypomniał sobie, o co chciał zapytać – Pamiętasz, kobietę, która kierowała tym drugim samochodem?

– Tak. Ładna, zgrabna blondynka, Sabine… Jakaś tam. Nie pamiętam, ale Joey ma wszystkie dane. Czemu o nią pytasz?

– O kurwa! – do uszu obu mężczyzn dotarło zszokowane przekleństwo Angelo.

Paddy połączył porozumiewawcze spojrzenie z młodszym bratem.

– Coś się stało? – zdezorientowany John wpatrywał się w swoich braci – Znacie Ją?

– Angelo, wyjaśni Ci wszystko! – rzucił Paddy, odwracając się i kierując szybko w stronę domku. Po chwili odwrócił się jednak i krzyknął – Johnny!!! – samochód zawrócił i zatrzymał się tuż przed nim –  Przepraszam Cię za wszystko, co mówiłem. Zapomnij o tym.

Ola wpatrywała się w mężczyzn z niemałym zaskoczeniem. Nie słyszała wszystkiego, ale widziała spojrzenia i gesty, szczególnie uścisk dłoni. Czuła radość, pomimo ogólnego smutku.

– Gdzie biegniesz? – zapytała, machając do odjeżdżającego samochodu.

Paddy zatrzymał się na chwilę i utkwił w niej wzrok. Nie wiedział co Jej odpowiedzieć, jak zacząć, jak wyjaśnić, dziwne domysły, które z minuty na minutę okazywały się coraz bardziej realnym obrazem.

– Muszę natychmiast pogadać z Joeyem – odparł krótko.

– O czym? – zapytała spoglądając w górę, gdyż Jej rozmówca wbiegał już po schodach.

– Powiem Ci, jak wrócę – zatrzymał się i wychylił przez barierkę.

Po kilku minutach znowu był na dole. W jednej ręce trzymał kluczyki, w drugiej kurtkę.

– Przecież nie wolno Ci prowadzić –  dziewczyna zmarszczyła z niezadowoleniem czoło.

– Nic mi nie będzie, nie martw się. To nie daleko – odparł, nie zatrzymując się przy niej nawet na moment.

– Paddy! A co z nami? Wrócisz ze mną do domu? – w napięciu czekała na odpowiedź.

Odwrócił się i przez moment wpatrywał się w nią w milczeniu. Nadal czuł strach. Nadal sądził, że z daleka od niego,  będzie bezpieczniejsza, ale czy dadzą radę żyć osobno? Czy On da radę? Na samą myśl poczuł zimny dreszcz. Pamiętał też słowa Johna. Na razie zdawało mu się, że każda decyzja jest zła.

Ola w milczeniu obserwowała walkę, jaką toczył między tym, co czuł, a tym co podpowiadał mu umysł. Chciała milczeć, dać mu wybrać, ale nie potrafiła…

– Paddy, proszę… Nie odbieraj mi siebie – poprosiła cicho – Wiem, że się boisz, Ja też, ale dużo bardziej boję się życia bez Ciebie.

Jego usta drgnęły mimowolnie. Nie zdołał zatrzymać ciepła otaczającego Jego serce.

– Porozmawiamy, jak wrócę, dobrze? – chciał mieć czas na przemyślenie wszystkiego, raz jeszcze – Poczekaj na mnie – dodał i widząc, jak łagodnieje Jej się twarz, uśmiechnął się lekko.

………………

– Deser?

– O Jezu! Chyba nie zmieszczę! – jęknęła brunetka.

– Dasz radę – roześmiał się głośno Jimmy. Od godziny siedzieli w Jego ulubionej knajpie. Tej, którą Em wyśmiała, gdy przyprowadził Ją tu po raz pierwszy i tej, w której Jej zdaniem, podawali najlepsze jedzenie pod słońcem – W końcu zrobiłaś sobie wakacje od kalorii. Sama tak twierdziłaś.

Kobieta prychnęła drwiąco, opadając plecami na skórzaną kanapę.

– Frytki, majonez, cola, a teraz bita śmietana – wyliczyła – To nie wakacje,  to już roczny urlop zdrowotny – znowu usiadła prosto i pomachała palcem przed oczami Jima –  Powiedz lepiej, że już Ci się znudziłam i chcesz mnie utuczyć, żeby mieć powód do zwiania.

Jimmy, odstawił wazonik z kwiatkiem, na brzeg stolika i pochylił się do Emmy.

– Nigdy w życiu – odparł, przyciągając Ją do siebie i cmokając w usta – Nie ta droga myślowa, kochana – wracając do poprzedniej pozycji, zmrużył raptownie oczy oślepiony nagłym, ostrym blaskiem – Ja tym sposobem eliminuję konkurencję. Jak będziesz gruba, żaden Adaś, czy inny wykrochmalony sztywniak, nie będzie chciał Cię podwozić swoim wypacykowanym przedłużeniem męskości i będziesz tylko moja.

– Jesteś okropny – warknęła z oburzeniem, ale Jej usta rozrzerzyły się w uśmiechu. Kolejny ostry błysk skupił Jej uwagę – Co to?

Mężczyzna spojrzał przed siebie.

– Cholera jasna – zaklął cicho i wyszczerzył się sztucznie. Znowu błysnęło światło, a po pomieszczeniu rozległ się głośny śmiech – Chcesz być uciekinierką czy celebrytów? – spojrzał na nią w przelocie, wstając z krzesła.

– Co? – Em zmarszczył nos i spojrzała za siebie. Kolejny błysk rozjaśnił Jej twarz. Przez moment nie widziała nic, prócz dziwnej poświaty.

– Jimmy! Zrobisz sobie z nami zdjęcie? – usłyszała – Nie wierzę, że go tu spotkałyśmy! – dodał inny głos – W dodatku w takiej spelunie – odpowiedział jeszcze inny. Znowu słyszała śmiech. Zamrugała powiekami. Obraz znowu zaczynał być normalny. Dostrzegła kilka kobiet, uśmiechających się szeroko w Jej stronę. Ze zdziwieniem spojrzała na Jima, idącego w kierunku wołającego go towarzystwa.

– Fanki – szepnął – Do jutra będziemy już internetowym hitem, moja droga – zaśmiał się głośno i kolejny błysk rozjaśnił Jego twarz.

Zdezorientowana Emma patrzyła, jak ustawia się do zdjęć, a wokół niego zbiera się grupa kobiet.  Internetowy hit – przypomniała sobie Jego słowa. Internetowy… W tym momencie Jej serce przestało wystukiwać rytm w Jej piersi. Internet… Hit… Mnóstwo ludzi… Spowolnionym ruchem zabrała z kanapy kurtkę wraz z torebką i nie oglądając się za siebie zaczęła iść w kierunku drzwi. Dopiero za nimi, zaciągnęła się powietrzem. Ostry wieczorny chłód wywołał w niej dreszcz, ale nie przejmowała się nim zbytnio. Szła przed siebie. Internet… Ludzie… Mężczyźni… Czuła, jak Jej ciało pokrywa się gęsią skórką.

– Emma! – usłyszała, ale nie zwolniła kroku. W Jej głowie kłębiły się myśli. Mężczyźni… A jak ktoś Ją rozpozna? Jak rozgłosi wszystkim skąd Ją zna? Internet miał wielką moc. Była przerażona…

– Co Ty robisz? – Jim w końcu Ją dogonił i zatrzymał – Dygoczesz z zimna, chcesz się przeziębić? Załóż kurtkę – wyjął z Jej dłoni ciepłe okrycie i zarzucił na Jej plecy, po czym przytulił Ją do siebie, pocierając ramiona.

– Nie! Nie tutaj! – odepchnęła go, oglądając się szybko za siebie. Na szczęście nikogo nie dostrzegła, nikt nie robił zdjęć.

– Powiesz mi co się stało? – Jimmy wyglądał na zdezorientowanego

– Te kobiety… Zdjęcia… – spojrzała mu w oczy. Dostrzegła niepokój. Poczuła Jego dłonie na swoich ramionach. Odsunęła się – Chcę do domu – wyminęła mężczyznę i ruszyła w kierunku parkingu, na którym stał samochód Jima.

Mężczyzna zmarszczył brwi. Nic nie rozumiał. Co to było? Zazdrość? Jakby strach? Przecież to tylko kilka zdjęć…

……………

Mroczna czerń wieczoru, osłaniała Ją przed ludzkim wzrokiem. Widziała światła samochodu. Rozpoznała go i zaklęła cicho, zaciskając pięści tak mocno, że czuła ból wbijanych we wnętrze dłoni, paznokci. Była wściekła, że znowu Jej się nie udało.

Nie powinno go tu być! Przecież się wyprowadził. Luisa z reguły miała sprawdzone informacje. Może kłamała? Mówiła przecież, że to ostatnia informacja, jaką Jej przekazuję o swojej pracodawczyni. Grymas obrzydzenia wykrzywił Jej twarz.

– Nie będę dokładać im nieszczęść. Wystarczy, jak na dwie osoby. Oni się kochają, Sabine. Niczego nie ugrasz – mówiła przez telefon – Zostaw go w spokoju. Nie rozdzielisz ich. Nie zdobędziesz Jego serca – na wspomnienie słów przyjaciółki, na czerwonych ustach kobiety, zagościł drwiący uśmiech. Głupia – pomyślała – Gdyby tylko wiedziała, że teraz wcale nie chodziło o uczucie, a zupełnie coś innego. Nikt nie ma prawa z niej drwić. Wsunęła się za wielkie drzewo, gdy zgasił silnik i wysiadł.

Dobrze, że tu dzisiaj przyszła. Obrzuciła wzrokiem dom, obserwując, jak po kolei, poszczególne okna, rozbłyskują światłem. Na piętrze rozjaśniło się tylko jedno, to najbardziej Jej znane. To w które wpatrywała się już nie raz. Najbardziej znienawidzone. To tu, w tym samym miejscu, patrząc na tulącą się do siebie parę, jakiś czas temu, przysięgła zemstę. Schowała się z powrotem, gdy dostrzegła kolejne światła.

………………

– Powiesz mi, wreszcie, dlaczego wyszłaś z restauracji? – weszli do kuchni. Emma, bez słowa wyjaśnienia, usiadła przy stole. Drogę do domu także pokonali w milczeniu, chociaż Jimmy kilka razy pytał, o co chodzi – Zrobię herbatę, musisz się rozgrzać – stwierdził coraz bardziej zdenerwowany, patrząc Jak Em pociera o siebie zmarznięte dłonie.

W zaciszu mieszkania, zaczynała dochodzić do siebie. Pierwszy szok mijał. Spojrzała na Jima. Stał tyłem, wyciągając z szafki kubki. Jak miała mu wyjaśnić swoje dziwne zachowanie? Teraz zaczęła żałować, że nie zdołała się opanować.

Mężczyzna postawił przed nią kubek z gorącym napojem, po czym kucnął z boku przy krześle.

– Em, powiedz mi – poprosił – Nic z tego nie rozumiem. Nie zamykaj się przede mną – objął Jej dłonie, po czym przystawił je sobie do ust i chuchnął w nie – Nadal zimne – stwierdził, patrząc na nią z czułością.

Łzy zakręciły się w oczach brunetki. Był taki cudowny, kochany…

– To te kobiety, prawda? Fanki…

Pokiwała szczerze głową, po czym opuściła Ją tak, żeby na niego nie patrzeć.

– Coś sobie uświadomiłam – powiedziała cicho.

– Co?

– Że Ty jesteś osobą publiczną. Ludzie Cię znają.

– Wiedziałaś o tym – przypomniał Jej. Podsunął sobie krzesło.

– Tak, ale te zdjęcia, internet…

– To Cię przestraszyło? – nadal trzymał Jej rękę.

– Bo Ja… – nadal nie wiedziała, jak mu to wszystko powiedzieć. Wciąż nie potrafiła otwarcie mówić o swojej przeszłości. On wciąż nie wiedział wszystkiego – Ja… Boję się, że ktoś mnie rozpozna – wydusiła w końcu z siebie.

– Rozpozna? – nie rozumiał.

Westchnęła cicho i zmarszczyła czoło, przełykając z trudem, ślinę.

– Chodzi o moją przeszłość, Jimmy – omiotła szybkim spojrzeniem Jego twarz.

Nagle zrozumiał i coś się w nim zatrzęsło.

– Chodzi o facetów, których przyprowadzał ten frajer? – dopytać, zmieniając ton.

Znowu skinęła głową.

– Też – odparła – Boję się, że ktoś może mnie rozpoznać, Ja nie wiem kogo On przyprowadzał – zrobiło się Jej lepiej. Jimmy pomógł Jej znaleźć odpowiedź. Mogła uczepić się czasów Thomasa. Poczuła ciepło na swojej brodzie.

– Spójrz na mnie – poprosił, pociągając  Jej twarz w górę – Myślisz, że tacy faceci przyglądają się dokładnie każdej fotografii w internecie? Z pewnością też nie jestem dla nich idolem.

– A jak tak?

– Nie gniewaj się na mnie, ale Oni z pewnością nawet nie pamiętają Twojej twarzy. Akurat najmniej się na niej skupiali, zapewniam – usłyszał swoje własne słowa i wstrząsnął nim niesmak. Nie wiedział czy to złość, czy fakt, że sam nie pamiętał  twarzy kobiet, z którymi uprawiał przypadkowy seks.

Emma przygryzła nerwowo wargę.

– Właściwie każdy może nas razem sfotografować – Jej myśli brnęły dalej. Nie słuchała Jima – Wszędzie mogli nam zrobić zdjęcia… Może już krążą w sieci.

– I co z tego? – zapytał lekko zirytowany – Nadal nie rozumiem o co Ci chodzi. Czego Ty się boisz?

– Tego, że wybuchnie wokół Ciebie jakiś skandal – wyznała wreszcie – Że ludzie zaczną wytykać Cię palcami, Twoja rodzina, znajomi! – odparła nerwowo.

Jimmy roześmiał się w głos.

– Em, Ja nie jestem celebrytą. Czasy świetności zespołu i nasze twarze w każdej gazecie,  dawno minęły – tłumaczył z rozbawieniem – Mamy jeszcze trochę fanów, którzy nas pamiętają i czasami proszą o zdjęcia czy autograf, ale skandal raczej nam nie grozi.

Kobieta popatrzyła na niego ze złością, po czym wstała z krzesła.

– Śmieszy Cię to? – odwróciła się, opierając tyłek o szafkę i wbiła w mężczyznę zdenerwowany wzrok.

– Trochę tak – przyznał z widocznym rozbawieniem.

– Ciekawe, co powiesz, jak Twoja rodzina, zobaczy w internecie, naszą fotkę z podpisem Jimmy Kelly spotyka się z dziwką. Co im wtedy powiesz?

Mężczyzna poderwał się z krzesła.

– Hej! – w szybkim tempie dotarł do dziewczyny. Jej słowa wywołały w nim burzę –  Nikt tak nie napisze! – stwierdził ostro – Ty nie jesteś taką kobietą, rozumiesz! Nigdy się tak nie nazywaj! – teraz już wręcz krzyczał – Nie byłaś dziwką! Seks, był wbrew Twojej woli, a to co innego, niż puszczać się, z własnej woli,  za kasę!

Emma wpatrywała się w Jego poczerwieniałą ze złości twarz, czując strach. Wielki duszący strach. Zamilkła. Schowała dłonie w kieszenie jeansów, żeby nie było widać, jak bardzo drżą. Bardzo starała się powstrzymać łzy. Hamowała w krtani płacz.

Jimmy także zamilkł. Oparł się o drugą szafkę i przez moment zastanawiał nad tym, co powiedział i usłyszał. Zerkał, co chwilę na Emmę i był na siebie coraz bardziej wściekły. Nie powinien był krzyczeć. Wyznała mu swoje obawy, a On jak zwykle zareagował nieadekwatnie do sytuacji.

– Przepraszam – zbliżył się do niej, chcąc przytulić, ale odepchnęła Jego ręce.

– Boli Cię to, prawda? Boli Cię, że Ci wszyscy mężczyźni właśnie tak mnie postrzegali. Jesteś wściekły – powiedziała ze łzami w oczach – Starasz się tego nie pamiętać, nie myśleć o tym, bo tak jest Ci łatwiej to znieść.

– Byłaś ich ofiarą, to nie jest to samo – powiedział ze ściśniętym gardłem.

– A co potem? Byli też inni. Też to jakoś wytłumaczysz? Widziałeś mnie w Irlandii…

Zmuszała go do wspomnień, do odtworzenia w głowie obrazów, które zakopał gdzieś głęboko. Nie chciał pamiętać. Czuł bolesny ucisk w piersi.

Emma nic już nie powiedziała. Bez słowa wyminęła stojącego, z opuszczoną głową, mężczyznę i zniknęła w łazience.

………………

– Wielkie dzięki za podwiezienie, Kira – Ola spojrzała na brunetkę.

– Nie ma sprawy i tak miałam zrobić zakupy – odparła kobieta z uśmiechem  – Paddy chyba odczytał wiadomość – zerknęła na rozświetlony dom.

– Zauważyłam – odparła.

– Nie potrzebnie się martwiłaś.

– Trochę dziwne, że nie odpowiedział, ale teraz to już nie ważne – odparła blondynka z zamyśleniem i napięciem na twarzy.

Kira przykryła ręką, Jej dłoń.

– Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Paddy dojdzie do siebie. Daj mu czas.

Ola westchnęła głośno.

– Mam nadzieję.

– Dobrze będzie, zobaczysz – poklepała dłoń dziewczyny – Trzymam kciuki.

Ola uśmiechnęła się do niej, po czym pozbierała z tylnego siedzenia swoje rzeczy i wysiadła.

……………..

Weszła do oświetlonego holu i uśmiechnęła się do siebie, mimo odczuwanego napięcia. Znowu oboje byli we wspólnym domu. Po chwili ogarnął Ją jednak ponowny niepokój. Nie wiedziała czego się spodziewać. Miała wielką nadzieję, że wszystko się ułoży, ale po ostatnich ciężkich chwilach, niczego nie była pewna. Nie wiedziała, co tak naprawdę siedzi w głowie Paddyego.

Omiotła wzrokiem pusty salon i skierowała się na górę. Przed drzwiami sypialni wzięła jeszcze raz głęboki oddech, próbując pozbyć się uczucia ścisku w brzuchu. Otworzyła drzwi i…

Jakby gdzieś z oddali usłyszała swój własny żałosny jęk. Miała wrażenie, że świat wokół niej zaczął raptownie zaczął wirować.  Jak zahipnotyzowana, nie mogąc ruszyć się z miejsca, wpatrywała się w nagą kobietę,  leżącą w ich łóżku. Wstrzymała oddech. Miała wrażenie, że nogi nie są w stanie utrzymać ciężaru Jej ciała. Ta kobieta… Ta sama… Fotografie, list, Jej Niespodziewana wizyta w ich domu… Wszystko znowu połączyło się w jedną całość. Zaczęła się dusić, brakowało Jej tlenu. Kątem oka dostrzegła otwierające się drzwi od ich łazienki, zza których wyłonił się Paddy, w samym tylko,  okręconym wokół bioder, ręczniku.

– Co, do…. – w tym momencie spojrzał w oczy pobladłej dziewczynie, stojącej w drzwiach – Ola!

Dłużej już nie czekała. Odwróciła się i zbiegła na dół.  Czuła mdłości. Dreszcz za dreszczem przechodziły przez Jej ciało, łzy zalewały oczy. Musiała stąd uciec, musiała złapać oddech. Jak najszybciej chciała wyjść na zewnątrz.

Za plecami słyszała wołanie Paddyego. Jego rozpaczliwy krzyk. Szybciej… Żeby tylko Jej nie dogonił… Tylko ta jedna myśl zmuszała Jej nogi do pracy…

====================

 

 

 

 

 

 

 

6 myśli na temat “Rozdział 154: Niespodziewane sytuacje.

  1. Błagam pozbądź już się tej Sabine, działa mi na nerwy jak nikt inny. Do czego ona się jeszcze posunie??
    Mam nadzieję, że Paddy wyjaśni wszystko Olce i zgłoszą to na policję…niech ta cała Sabine gnije w więzieniu…tylko żeby Olka nie dała się nabrać na jej numery.
    Myślałam, że Padzik w tej całej kłótnie z Johnym powie mu a Nati…czytałam i czekałam na ten moment a tu nic 🙂
    Fajnie, że bracia chociaż trochę się dogadali ale jeszcze i tak długa droga przed nimi.
    Przeczytałam dwie części na raz i wciąż mi mało 🙂
    Pozdrawiam 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  2. Kurcze, a Ja lubię Sabinkę hehe. No dobra jeszcze jeden rozdział.
    Sabinka namieszała. Paddy będzie chciał to wyjaśnić tylko czy Olka będzie chciała słuchać?
    Paddyemu nie jest na rękę, żeby John znał prawdę. On nigdy tego nie chciał.
    Dogadali siė, też się cieszę tylko ciekawe na jak długo.
    Super że Ci mało. Znaczy, że ciągle jest ciekawie.
    Dziękuję 💖

    Polubienie

    1. Jak to się stało, że brakuje tu odpowiedzi? 😱
      No masakra. Sabine psychopatka powinno się Ją gdzieś zamknąć.
      Spokój Johna wpływa pozytywnie nawet na Pada 😃
      Dzięki 💖

      Polubienie

  3. O matko końcówki nie rozumiem skąd ona , oni tam ? Bardzo fajna rozmowa braci , John tak mądrze mówi i być moze Paddy coś zrozumiał ? Em , szkoda mi jej ale tez niepotrzebnie sie nakręca , Jimm miał racje w tym co powiedział . Za wypadkiem stała Sabina , rozumiem
    Ze on jest poważnie chora na głowę ? 😉 rozdział super

    Polubione przez 1 osoba

    1. Dzięki. Sytuację wyjaśnia następny rozdział. John to trochę taki kubeł wody dla Pada i Jego zupełne przeciwieństwo.
      Być może Em niepotrzebnie się nakręca, ale nic nie dzieje się bez powodu.
      Sabine namieszała trochę w życiu Pada i Oli.
      Dzięki 💖

      Polubienie

Dodaj komentarz