Rozdział 163: Sprawy rodzinne…

– Paddy dawaj, bo dłużej nie czekam! – Patricia oparła łokieć o barierkę i popatrzyła w górę.

– Już! Nie krzycz tak – Mężczyzna pojawił się u szczytu schodów – Z resztą mówiłem wczoraj, że mam własny samochód.

– Akurat! – burknęła pod nosem, a głośno dodała – Jak już jestem, to poczekam! – spojrzała na srebrny zegarek, otoczony wąską bransoletką, prezent od Denisa. Poprawiła przekrzywioną nieco ozdobę nadgarstka i pokręciła głową.

– Jedź sama, a Ja dojadę – odkrzyknął Paddy, kręcąc się po korytarzu na piętrze. Ze sterty brudnych ubrań wygrzebał granatowy sweter – Boże, muszę jakieś pranie zrobić, bo niedługo będę w majtkach chodził – jęknąl do siebie, po czym ukradkiem zerknął na parter. Patricia nadal stała przy schodach. Skrzywił się. Wcale nie miał ochoty nigdzie jechać. Nie spał pół nocy. Kręcił się bez celu po mieszkaniu. Nie pomogła nawet whisky.

Posłuchał rady Angelo i nie odezwał się do Oli, ale obecna sytuacja była dla niego cięższa, niż praca na roli. Zmęczenie umysłu, dręczącymi myślami i tęsknotą, znosił gorzej niż jakiekolwiek wycieńczenie fizyczne. Najchętniej wcale nie wstawałby z łóżka. Patricia i Angelo zmuszali go do życia. Przyduszała go ich ciągła obecność i dobroduszne marudzenie. Marzył, by dali mu spokój i pozwolili wypłakać żal w poduszkę, a potem zapić ból, alkoholem.

Mijał drugi tydzień od wyjazdu Oli i był jeszcze gorszy niż pierwszy. Z dnia na dzień czekał na Jej powrót. Wieczorem wmawiał sobie, że na pewno zjawi się rano, a rano, że do wieczora jeszcze dużo godzin. Usychał z tęsknoty i zabijał go strach…

Kilka minut później, w pełni ubrany, zszedł na dół.

– Patricia? – zawołał z nadzieją, że się znudziła i odjechała.

– Jestem w kuchni! – usłyszał i zaklął siarczyście pod nosem.

Kobieta siedziała przy stole, zapełnionym szklankami, butelkami i innymi naczyniami. Resztę drewnianego blatu, przykrywały kolorowe okruchy i lepkie zastygnięte plamy.

– Fantastycznie! Cieszę się! – rzuciła do trzymanego, przy uchu, telefonu – Przyjadę po Ciebie na lotnisko, tylko daj znać o której, dobrze? Jesteśmy w kontakcie, będę czekała na informację – dodała i rozłączyła połączenie, po czym rozemocjonowana spojrzała na Paddyego – Kathy i Paul wchodzą w nasz projekt. Przylatują po południu.

Paddy bez jakiegokolwiek ukrywania swoich odczuć, wykrzywił twarz.

– Nie cieszysz się?! – kobieta zareagowała oburzeniem – Możemy działać. Nawet jak nikt więcej nie będzie chciał dołączyć, to staniemy na scenie w piątkę. Super!

Paddy stanął tyłem do siostry i bezgłośnie, ruszając tylko ustami powtórzył kilkakrotnie ostatnie jej słowo, przybierając na twarz grymas znużenia.

– Obejrzymy dziś to studio, a wieczorem wspólnie z nimi zastanowimy się nad utworami – paplała dalej Patricia.

– Nie wiem czy Kathy, to dobry pomysł – rzucił głośno Paddy. Na samą myśl o starszej siostrze, czuł gniew. Obiecał Angelo, że Jej odpuści i nie będzie wypominał przeszłości, ale sam nie wiedział czy wytrzyma. Doszedł do stołu i odsuwając kilka szklanek stojących na jego brzegu, zrobił miejsce na swój kubek z zaparzoną kawą.

– Mógłbyś tu ogarnąć, nie wyrabiam na dwa domy – kobieta z niesmakiem przebiegła wzrokiem bałagan – Im nas więcej na scenie, tym lepiej. Nic nie poradzę, że reszta się wypięła. Jeszcze będą żałować.

– Myślę, że lepiej byłoby w ogóle zrezygnować z tego pomysłu – pozostawił, bez odpowiedzi, komentarz siostry o nieładnie. Nie miał ochoty sprzątać, na nic nie miał ochoty.

– Nie Paddy! Zrobimy to! – stwierdziła nerwowo – Trzeba przypomnieć naszym fanom, że istniejemy. Przemilczała fakt, że to głównie z Jego powodu, podjęła się organizacji tych koncertów – I nawet nie próbuj się wycofać – wbiła w niego chłodny wzrok.

– Przecież nic nie mówię.

………………

– Cześć śpiochu! – Marta podniosła oczy znad ekranu laptopa.

Zaspana Ola mruknęła coś niezrozumiale i włączyła czajnik.

– Ja rozumiem urlop, wakacje, ale spać do południa, to chyba grzech – Marta zaplątała ramiona na piersiach i wbiła w siostrę oburzone spojrzenie.

– Nie mogłam zasnąć. Dopiero nad ranem udało mi się przymknąć oczy – odparła blondynka – Gdzie jest Nati?

– Ojciec przyjechał rano i pojechała z nim, do nich.

– Trzeba było Jej nie puszczać. Teraz będę musiała po nią jechać – mruknęła, wyciągając puszkę z kawą, z szafki.

Marta prychnęła drwiąco.

– Boisz się pytań rodziców? Wcale im się nie dziwię – stwierdziła kobieta – Też uważam, że przesadzasz. Nati nie może nie opuszczać szkoły na tak długo.

– Jak dzwoniłaś, żeby przyjechała, to się nie martwiłaś – Ola zalała kubek wodą, zamieszała kawę łyżeczką, po czym wyjęła z lodówki mleko i zabieliła nim parujący napój.

– Bo to miał być tydzień, a Ty, nie licząc niemieckich ferii, zrobiłaś z tego trzy – widząc, znudzone przewracanie oczami, dodała – To, że spaprało Ci się życie, nie znaczy, że musisz psuć Je także własnemu dziecku.

– Nati wszystko nadrabia – odpowiedziała, siadając obok siostry – Szkołę uprzedziłam. Rozmawiałam też z Jej wychowawcą, Nie martw się, panuję nad wszystkim.

– Właśnie widzę – Marta oparła plecy o oparcie krzesła – Unikasz rodziców, boisz się ich pytań, nie śpisz po nocach, a w dzień chodzisz jak ćma, ze mną też już prawie nie rozmawiasz i twierdzisz, że panujesz nad własnym życiem, dobre! – z Jej słów biła ironia.

Ola spuściła głowę i westchnęła cicho, przymykając jednocześnie powieki. Milczała, bo co też miała Jej odpowiedzieć? Że nadal nie wie, co zrobić i jaką decyzję podjąć? Najchętniej wsiadłaby w samochód i wróciła do Kolonii, do Paddyego i swojego domu, ale to oznaczałoby powrót do problemów. Od ciągłego myślenia, miała koszmarne bóle głowy. Przed Natalią i rodzicami udawała, że wszystko jest w porządku, zmuszała się do uśmiechów, ale gdy zostawała sama, lub tylko z Martą, smutek pokrywał Jej twarz.

– Od dwóch dni się nie odzywa – powiedziała cicho – Próbowałam wczoraj do niego zadzwonić, ale się rozłączył.

– Może nie mógł odebrać, mówiłaś, że planują jakieś koncerty.

– Tak, ale dziwne, że nie oddzwonił.

Marta uśmiechnęła się pod nosem i z rozbawieniem spojrzała na siostrę.

– Olka, Ty sama nie wiesz, czego chcesz – rzuciła, po czym niewzruszona, groźnym spojrzeniem blondynki, dodała – Jak dzwonił, narzekałaś, że to robi, jak się nie odzywa, też marudzisz.

– Jejku! Bo się martwię! – wybuchła kobieta – Może coś mu się stało?

Marta pokręciła głową, następnie zamknęła laptopa i odsunęła go na środek stołu, po czym oparała łokcie o blat i przysunęła się do siostry.

– Coś innego Cię martwi, przyznaj się – stwierdziła z nutą rozbawienia.

– Niby co?

– Zastanawiasz się, czy nie znalazł zastępstwa na Twoje miejsce w łóżku, prawda?

– Durna jesteś! – blondynka machnęła rękoma tak mocno, że trąciła kubek i wylała kawę – Cholera!  – poderwała się po ściereczkę.

Marta z drwiącym uśmiechem, przyglądała się kobiecie, wycierającej stół oraz podłogę.

– Ty i te Twoje pomysły – burczała pod nosem rozdrażniona blondynka.

– Ale miałam rację. Wkurzyłaś się – roześmiała się głośno.

– Nie wkurzyłam! Po prostu niezdarnie machnęłam ręką i przewróciłam kubek – burknęła w odpowiedzi Ola, po czym wypłukała ściereczkę, włożyła brudny kubek do zmywarki – Odechciało mi się już kawy, idę się ubrać – stwierdziła, ruszając w stronę wyjścia.

– Olka! Wróć do niego, On na pewno tęskni, tak samo, jak Ty – Marta, podniosła się z krzesła – Kochasz go.

Blondynka odwróciła się raptowanie.

– Bardzo – odparła bez zastanowienia – Ale to chyba za mało, żeby zbudować dobry związek.

– Jak, między dwojgiem ludzi, jest uczucie, to całą resztę można naprawić. Ostatnie tygodnie były dla Was bardzo trudne.

– Oczywiście, że można, tylko trzeba znaleźć dobry sposób, a Ja na razie nie wiem, jak to zrobić i nie chodzi tu wcale o ostatnie wydarzenia, choć one uwydatniły problemy, chodzi o całokształt – odpowiedziała, wracając do siostry – W nocy próbowałam dojść, gdzie tkwi przyczyna tego, że nie potrafimy się dogadać.

– I co?

Ola ponownie usiadła na krześle obok siostry.

– I nadal nic nie wiem – jęknęła, po czym oparła czoło o szklany blat – Marta, cholera jasna! Przecież oboje się staramy! – dorzuciła z rozpaczą, prostując na nowo plecy – Bywają dni, że jest naprawdę super, a potem jakby piorun w nas  trzasnął i już nie potrafimy się zrozumieć. Im większe mamy problemy, tym większe pretensje do siebie nawzajem. Kłócimy się wtedy o wszystko, o przeszłość, o Jego rodzinę, Jego zachowanie. On ma pretensje do mnie, Ja do niego  odsunęła pojedyncze kosmyki włosów ze swojej twarzy i dodała – Może Paddy miał rację i powinniśmy wyjechać gdzieś, pożyć z dala od wszystkich, oderwać się od przeszłości i zostawić to całe bagno za sobą – spojrzała bezradnie na siostrę.

– Zacząć życie od nowa? Może to nie jest zła myśl, ale też i nie recepta na szczęście – zastanowiła się kobieta.

– Już sama nie wiem – blondynka zawiesiła głowę na złączonych dłoniach opartych o stół  – Tęsknię za nim, jak diabli i masz rację, boję się, że znudził się czekaniem, albo mną i moimi humorami – dodała.

– To jedź do niego – Marta pochyliła się nad stołem, opierając ciężar ciała na nadgarstkach.

– Mam wrócić do tego, co było? Nadal niczego nie wiem! – krzyknęła bezradnie Ola – Obiecałam sobie, że wrócę, jak znajdę sposób na poprawę naszego związku, albo chociaż odkryję przyczynę.

– A jeśli nie znajdziesz, nie wrócisz? – Marta uniosła brew w górę i spojrzała znacząco na Olę. Przez moment obie taksowały się wzrokiem – Moje zdanie znasz, ale zrobisz, jak zechcesz – pierwsza skapitulowała Marta – Nikt Cię stąd nie wygania. Podoba mi się, że tu jesteś i jak dla mnie mogłabyś wrócić na stałe – uśmiechnęła się – Fajnie, usiąść na kanapie, pogadać i napić się wspólnie wina wieczorem.

– Zawsze mogłaś ze mną pogadać – Ola spojrzała na siostrę z wyrzutem.

– Chyba przez internet albo telefon – Marta prychnęła ironicznie.

– Nie przesadzaj przecież przyjeżdżam.

– Dwa razy do roku, na kilka dni i wszystko w pośpiechu – prychnęła młodsza, po czym odwróciła się i zaczęła wyjmować naczynia ze zmywarki – Odkąd pamiętam byłam sama z rodzicami – mówiła dalej – Najpierw zwiałaś do Kellych.

– Wróciłam.

– Tak. Po trzech latach, ale wtedy Ja wyjechałam na studia, a gdy wróciłam, Henry zabrał Was do Niemiec, teraz znowu Kelly – wyliczyła – Od czasów nastolatki, miałam siostrę tylko w teorii  – Marta uśmiechnęła się smutno – A tak byłaś mi nieraz potrzebna.

Ola westchnęła z zawstydzeniem, po czym wstała i przytuliła siostrę.

– Moja, mała, kochana siostrzyczka. Zawsze wydawało mi się, że Cię wspieram, mimo odległości. Przecież dzwoniłyśmy do siebie prawie codziennie.

– Owszem, ale co mogłaś zrobić przez telefon? – Marta wytarła mokre kąciki oczu. – Potrzebowałam Twoich ramion, by móc się w nich wypłakać i wyżalić. Chciałam, żebyś wybrała się ze mną na babskie zakupy, czy chociażby poplotkowała przy lampce wina i pocieszyła po cięższym dniu – uśmiechnęła się.

W oczach Oli także błysnęły łzy. Nabrała powietrza w płuca. Dziwny żal i gniew na samą siebie, opanowały Jej ciało.

– Zawiodłam, jako siostra, co? Miotając się między braćmi Kelly, zapomniałam o Tobie – powiedziała, wycierając policzki.

– Ja to zawsze rozumiałam, ale nie ukrywam, że czasem było mi przykro. Wiem, że próbowałaś ułożyć sobie życie i też nie było Ci łatwo – próbowała tłumaczyć Ją Marta. Ola jednak spuściła głowę i lekko nią pokręciła.

– Właściwie, to wcale go nie układałam – rzuciła ze szczerością, która zaskoczyła Ją samą – Powiedziałabym raczej, że tkwiłam w zawieszeniu, narzekając, że nie jest takie, jakiego bym chciała, ale niczego sama nie potrafiłam zmienić – westchnęła z pretensją do siebie – Wciąż tego nie potrafię, dlatego nadal tkwię u Ciebie, nie potrafiąc podjąć decyzji – obdarzyła siostrę lekko smutnym uśmiechem.

– Nie rozumiem – Marta odwróciła się, ciągnąc wzrokiem za odchodzącą od niej siostrą.

– Ale Ja chyba zaczynam rozumieć, Ty mi to uświadomiłaś – odparła w zamyśleniu Ola, zatrzymując się przy oknie – Moje życie, to w większości decyzje innych ludzi. Najpierw mama, potem John i Henry… Niczego nie zrobiłam z własnej woli, moje sprawy wciąż załatwiali, za mnie, inni. Teraz też tak jest, a Ja umiem tylko narzekać i tkwić w bezczynności.

– Nie mów tak – Marta odsunęła krzesło i usiadła.

– Ale taka jest prawda – Nie potrafię poradzić sobie z najmniejszym problemem, za to doskonale od nich uciekam – dodała i usłyszała melodyjny śmiech siostry. Sama także rozciągnęła usta, choć nie było Jej do śmiechu – Zobacz, teraz też tak jest. Gdy problemy mnie przerosły, zamiast szukać rozwiązania, wyjechałam – Marta nic nie odpowiedziała nic, nie chcąc sprawiać blondynkę przykrości, więc przez moment zapanowało między nimi milczenie.

………………

– Rety! Jaki zapach! – Jimmy wszedł do domu i od progu zachwycał się aromatem.

– Jesteśmy w kuchni – usłyszał ulubiony głos i uśmiechnął się do siebie. Ostatnie dni były cudowne. Emma tryskała energią i szczęściem. Odnaleziona babcia wydobyła z niej wprost dziecięcą radość. Jej oczy błyszczały, a uśmiech nie schodził z ust. Zaczęła nawet mówić do niej „babciu”, choć początkowo wolała używać imienia kobiety. Całe dnie spędzały razem. Wciąż coś pichciły, piekły albo spacerowały po klifach. Agata opowiedziała wnuczcę całą historię swojego życia, począwszy od lat dziecięcych. Em także, coraz bardziej się otwierała, choć nadal skrzętnie kryła najważniejsze fragmenty swojej przeszłości. Jimmy wiedział o tym, bo Agata wykorzystywała każdą chwilę, sam na sam z mężczyzną, by wypytać go o szczegóły problemów dziewczyny. Początkowe Jego opory zniknęły, gdy kobieta opowiedziała im o swojej długoletniej działalności w Ośrodku wsparcia dla kobiet doświadczających przemocy. Uznał, że Agata posiada pewną, przynajmniej teoretyczną wiedzę o krzywdzie, jaka spotkała Jej wnuczkę. Agata zadawała rzeczowe pytania, nie drżąc i nie bojąc się odpowiedzi Jima. Uznała, iż zaczeka, aż Emma sama się przed nią otworzy.

– Co robicie, moje mistrzynie kuchni? – stanął w progu – Ciasteczka – zachwycił się, gdy Emma podsunęła mu blaszkę.

– Podobno moja mama je uwielbiała – brylunetka odłożył blaszkę na miejsce i zaczęła układać na niej ciasteczka – Właśnie rozmawiamy z babcią o tym, czy smaki są dziedziczne czy nawyków, wynoszone z domu, jako doświadczenia lat dziecięcych – wyjaśniła Emma i parsknęła głośnym śmiechem, widząc wytrzeszczone, ze zdziwienia, oczy mężczyzny.

– Strasznie filozoficzny temat – Jim przewrócił oczami – Ja tam się nie znam, ale specyficzny zapach cynamonu i jabłek zawsze kojarzy mi się z dzieciństwem i mamą. Uwielbiam go.

– Szarlotka? – Agata odwróciła się od stołu, na którym przy pomocy foremek, wycinała różne kształty, z żółtego ciasta.

– I słodkie rogaliki z mnóstwem lukru na wierzchu – dodał z rozmarzeniem Jim – Do tej pory pamiętam, jak się od niego wszyscy kleiliśmy.

– Możemy upiec jutro, jeśli chcesz – zaproponowała Agata.

– Potrafisz? – Jim wydawał się być wniebowzięty.

– Nie wiem, czy będą takie, jak Twojej mamy, ale coś tam umiem.

– Zaczynam Cię kochać, bardziej od wnuczki, wiesz? – Jim zbliżył się do kobiet i objął je ramionami, całuując w policzek najpierw Agatę, potem Emmę.

Agata roześmiałasię perliście i spojrzała na brunetkę.

– Pamiętaj  kochana, że facet z pełnym brzuchem nie odejdzie nigdy od Ciebie.

– A! To chcecie mnie utuczyć, żebym się ruszać nie mógł, co? – zażartował Jimmy – Nie martw się, Ja i tak nigdzie się nie wybieram, Twoja wnuczka skutecznie mnie oczarowała, a do tego z taką babcią… Mowy nie ma! – po kuchni rozszedł się głośny śmiech całej trójki.

– Jak tam dzisiaj uliczne występy? Publiczność dopisała? – kilkanaście minut później, gdy ostatnie ciasteczka zostały wyjęte z piekarnika, Em zaparzyła kawę i wszyscy wspólnie usiedli przy stole w salonie.

– Byłoby w miarę, gdyby nie deszcz, który co chwilę zganiał nas z placu – odparł Jim – Może pojedziesz jutro ze mną – już w samym spojrzeniu czarnych tęczówek widział odmowę, ale spróbował jeszcze raz – Poznałabyś Mikea.

– Jimmy, wiesz, że to dla mnie trudne.

– Tak wiem, ale ciągle liczę, że zmienisz zdanie.

………………

– Co mu jest? – Kathy pociągnęła wzrokiem za wychodzącym z pokoju, Paddym. Był późny wieczór i wszyscy byli zmęczeni. Od kilku godzin, siedzieli w salonie Patricii i omawiali szczegóły koncertów, zbierali ekipę techniczną oraz potrzebnych im muzyków. Każdy, oprócz Paula, miał przed sobą notes z numerami telefonów do osób, z którymi kiedyś współpracowali.

– Nic – odparł Angelo.

– Nie pozbierał się jeszcze po wypadku i stracie dziecka – równocześnie z Angelo, odezwała się Patricia – W dodatku Ola wyjechała do Polski – dokończyła mimo niezadowolenia na twarzy młodszego brata.

– Jak to wyjechała? W takim momencie?

– W jakim, Kathy? – burknął oschle Angelo – Moment, jak każdy inny, po tym, co przeszli, należy Jej się odpoczynek.

– Czy Ty zostawiłbyś Kirę w takiej chwili? – Kathy zacisnęła usta i wbiła wyczekujący wzrok w blondyna.

– Nie – nie potrafił skłamać.

– No właśnie – zadowolona z odpowiedzi kobieta, przeniosła wzrok na siostrę – No więc? O co chodzi? Zostawiła go, tak?

Patricia obrzuciła niepewnym spojrzeniem Angelo, ale ten siedział ze spuszczoną głową, więc odpowiedziała zgodnie z prawdą:

– Nie wiemy.

– Jak nie wiecie? Paddy też nie wie? Co tu się dzieje! – oburzyła się kobieta – Wiedziałam, że Jej powrót, to nic dobrego. Nie wiem, po co Ci to było? – spojrzała karcąco na Angelo i machnęła ręką w kierunku drzwi, za którymi zniknął Paddy – Znowu namieszała mu w głowie i zwiała! Ta dziewucha, to same kłopoty!

– Kiedyś Ją lubiłaś! – Angelo wybałuszył oczy.

– Dałam się omamić, jak wszyscy. Długo zajęło mi zrozumienie, że Ona wcale taka dobra nie jest, na jaką wygląda. Świętojebliwa dziewica – dodała pod nosem, niby do siebie, ale na tyle głośno, by wszyscy słyszeli.

– Przestań! Nie wiesz przez co Oni ostatnio przeszli, więc nie komentuj! – Angelo podskoczył na krześle – Paddy jest z nią szczęśliwy.

– No właśnie widzę. Tętni radością, aż  wyć się chce, jak się na niego patrzy – odburknęła kobieta – Widzę młody, że Ty też wciąż jesteś pod Jej urokiem i nie widzisz, że wszyscy tańczycie, jak Ona Wam zagra. Obaj głupi jesteście i tyle.

– Wiesz co? – Angelo wstał – Nie musimy słuchać Twoich opinii. Zachowaj Je dla siebie – rzucił.

– Tak, bo Ty, gdybyś nie miał Kiry, też najchętniej zaciągnąłbyś Ją do łóżka. Myślisz, że Ja głupia jestem? Widziałam z jakim zachwytem na nią patrzyłeś, gdy pojawiła się ponownie w Twoim domu – Kathy poprawiła swoją marynarkę, ściągając z niej niewidoczny włosek i ponownie mruknęła do siebie – Rodzinna narzeczona, cholera! Pewnie by Jej to pasowało, a co tam, kolejny Kelly odhaczony.

– Kathy! – warknął ostrzegawczo Angelo.

– Co?! – Kobieta wyciągnęła szyję w stronę brata.

– Przestańcie oboje! – próbowała uspokoić ich Patricia – To nie jest nasza sprawa. Paddy jest dorosły. Nie powinniśmy się wtrącać.

– Przecież Ja się nie wtrącam, tym razem nawet nie zamierzam palcami kiwnąć, ale swoje zdanie na temat Olki mam i nic tego nie zmieni.

– To zatrzymaj je dla siebie, bo nikt nie chce tego słuchać! – syknął Angelo.

– Ja się nie znam, ale mnie wydawała się sympatyczna. Ładna, zgrabna… – odezwał się Paul – Całkiem miła była, jak sobie przypominam.

– Następny – burknęła Kathy, obrzucając zniesmaczonym spojrzeniem także drugiego brata – Ty też Kelly, to szanse masz.

– Kurwa! Zamknij się! Przecież On może to usłyszeć! – Angelo, puściły nerwy.

– Nie takim tonem szczeniaku. Gdyby nie Ja, umarłbyś z głodu, więc trochę szacunku – Kathy wbiła w niego zimny wzrok.

Angelo poczerwieniał z wściekłości, ale już nie odpowiedział. Kathy wytknęła mu prawdę. Właśnie z tego powodu nigdy nie miał odwagi sprzeciwić się siostrze. Przez długi czas zastępowała mu mamę. W milczeniu dopił kawę i wyszedł z salonu. Po chwili wrócił.

– Nie ma go, samochód też zniknął.

……………..

– Kiedy będzie obiad? – Natalia wparowała do kuchni i zasiadła przy stole.

– Za godzinę – Ola zmusiła usta do uśmiechu i spojrzała na córkę.

– Głodna jestem – jęknęła.

– Wytrzymasz – stwierdziła kobieta, po czym wsunęła w stronę córki oczyszczoną marchew – Zjedz to.

– Dzięki. Kiedy wrócą chłopcy? – dziewczynka, zmieniła minę i utkwiła wyczekujący wzrok w ciotce.

– Za chwilę. Wujek pojechał po nich do szkoły – odpowiedziała Marta – Nudzisz się sama, co?

– Tęsknię za koleżankami z klasy.

Ola zerknęła na siostrę, po czym przymknęła oczy i cicho westchnęła.

– W poniedziałek się z nimi zobaczysz.

– Wracamy do domu? – na twarzy dziewczynki pojawił się szeroki uśmiech, a gdy Ola potwierdziła skinieniem głowy, wykrzyknęła – Super! Nareszcie spotkam się z Gabrielem – zeskoczyła z krzesła i uradowana wyszła z kuchni, zapominając o głodzie.

– Ona nie za często o nim mówi? – Marta zmarszczyła brwi.

– O Gabrielu? – dopytała blondynka, po czym uśmiechnęła się i dodała – Lubią się.

– Nie wiem, czy nie za bardzo – zasugerowała Marta, odwracając się i zaglądając do garnka z zupą.

– Przestań, to przecież dzieci. Cieszę się, że znaleźli wspólny język – odparła Ola.

– Może masz rację – burknęła kobieta i zmieniła temat – Widzę, że zdecydowałaś się jednak na powrót.

– Tak – potwierdziła blondynka z posępną miną.

– Znalazłaś sposób na swoje problemy?

– Nie, ale nasza poranna rozmowa sporo mi uświadomiła.

– To znaczy?

Ola przerwała odbieranie warzyw i spojrzała przed siebie.

– Niegdy nie umiałam walczyć o swoje życie i szczęście. Nauczyłam się, że inni robią to za mnie. Chyba czas to zmienić.

– Brawo! Taką Cię lubię – kobieta odwróciła się od kuchenki i z uśmiechem popatrzyła na siostrę – Więc co zrobisz?

– Najpierw przestanę żyć wspomnieniami i marzeniami. Skupię się na realnym życiu.

– Słucham? – Marta zmarszczyła brwi, podczas gdy Ola uśmiechnęła się do niej.

– Zawsze pragnęłam idealnego życia, nie doceniając tego, które mam. Skupiałam się tylko na tym, czego wciąż mi brakuje – westchnęła.

– Ale życie nie jest idealne –  Marta wzruszyła ramionami – Nikt takiego nie ma.

– No właśnie i w tym tkwi problem, bo Ja zawsze chciałam być idealna, bez wad, rozumiesz? – spojrzała na siostrę – Przez długie lata wydawało mi się, że Paddy jest spełnieniem moich marzeń, że gdybym z nim była, moje życie byłoby doskonałe.

– A nie jest?

– Jest – Ola przewróciła oczami – Ale nie takie, jak w marzeniach. Tam Paddy był idealny, a ten w normalnym życiu, jest zwykłym człowiekiem, z wadami i życiowymi błędami.

– Jak my wszyscy – zasugerowała Marta.

– No właśnie – przytaknęła Ola – Tylko, że Ja nie potrafię przestawić swojego myślenia. Gdzieś z tyłu głowy wciąż mam wyidealizowany obraz swojego szczęścia.

– A wiesz czyja to jest wina? – Marta odłożyła, łyżkę na blat i odwróciła się przodem do siostry.

– Moja.

– Z pewnością też, ale głównie naszych rodziców, a właściwie matki – odparła kobieta – To Ona i Jej wymagania wypaczyły Twoje myślenie. Od małego starałaś się być idealna, żeby Ją zadowolić.

– Idealna? – Ola prychnęła ironicznie – Kiedyś marzyłam, żeby choć raz mnie za coś pochwaliła – dziwny grymas pojawił się na Jej twarzy.

– I właśnie o tym mówię. Ja już dawno odpuściłam. Jeszcze jako nastolatka – prychnęła drwiąco Marta, wzruszając ramionami – Jej nikt nie zadowoli, bo nikt nie jest lepszy, niż Ona.

–  Ja też odpuściłam – Ola odwróciła się i spojrzała na siostrę.

– Ty od niej uciekłaś i nawet nie wiesz, że to wciąż w Tobie siedzi. Nie myślisz o tym, ale podświadomie do tego dążysz – oznajmiła kobieta – Paddy nie musi być idealny, nigdy nie był i nigdy nie będzie.

– Wiem, tylko jak to zmienić?

– Nie wiem, nie jestem psychologiem. Plus dla Ciebie, że w ogóle to zauważyłaś – odparła kobieta – Może zacznij żyć, bez analiz i porównań. Naucz się tego i zaakceptuj Paddyego takiego, jakim jest. Ty też nie jesteś idealna, też masz wady i On je na pewno widzi, ale akceptuje – stwierdziła Marta – Jak dla mnie, czepiasz się bezpodstawnie. Facet kocha Cię, jak nikt inny, gwiazdkę z nieba, by dla Ciebie ściągnął, gdybyś jej potrzebowała, zaakceptował Natalię, Ona też go bardzo lubi. Masz dom, rodzinę i mężczyznę, którego zazdroszczą Ci tysiące kobiet, czego chcieć więcej?

Ola wzruszyła ramionami, a w Jej oczach ponownie zaświeciły łzy.

– Nie wiem – odparła cicho.

……………

Jechał przed siebie. Co jakiś czas zmieniał pas, wyprzedzając jadące wolniej samochody. W uszach wciąż dźwięczały mu ostatnie usłyszane słowa „gdybyś nie miał Kiry, też najchętniej zaciągnąłbyś Ją do łóżka. Myślisz, że Ja głupia jestem? Widziałam, jak na nią patrzyłeś” Nie chciał wierzyć w usłyszane słowa. Na bezdechu i z walącym mocno sercem, czekał za ścianą, na zaprzeczenie Angelo i… się nie doczekał. Młodszy Kelly odpowiedział wymijająco.

Nie mógł tam zostać. Odwrócił się i wybiegł z domu. Nie potrafiłby opanować nerwów, nie umiałby siedzieć cicho i udawać, że nic się nie stało.

Zatrzymał się na stacji benzynowej, wbiegł do budynku. Po kilku minutach wyszedł z niego trzymając w dłoni papierową torbą.

Musiał się napić, musiał zabić dręcące go myśli. Usiadł na ławce i drżącymi dłońmi odkręcił butelkę. Alkohol palił go w gardło i przełyk, ale nie przerywał. Nawet padający deszcz mu nie przeszkodził. Co chwilę wycierał twarz ze strużek, spływających mu po twarzy, drżąc z zimna.

Udawał przyjaciela. Pomagał mu… Wciąż Jej bronił…

Lawina myśli, wspomnień z przeszłości i obrazów teraźniejszości zalewała Jego umysł. Przystawił butelkę do ust i… Został z pustą dłonią.

– Co… do cholery! – podniósł, mętny od alkoholu i zalewany przez deszcz, wzrok w górę.

– Co ty robisz? – Angelo patrzył na niego z góry, z nieukrywaną wściekłością.

– To co chcę! Oddaj!

– Nie ma mowy. Wstawaj, odwiozę Cię do domu.

– Mam własny samochód – Paddy uciekł wzrokiem gdzieś w bok. Nie mógł patrzeć na faceta stojącego przed nim. Czuł wzbierającą w sobie złość, miał ochotę go zabić.

– Chcesz się bawić w Jima?! – warknął Angelo – Zwariowałeś?

– Nie Twój biznes. Zostaw mnie! – Paddy poderwał się z ławki dość sprawnie, biorąc pod uwagę ilość wypitej whisky. Ruszył przed siebie. Mokre ubranie poprzyklejało się do Jego zmarzniętego ciała, z włosów spływała woda, ale nie zwracał na to uwagi.

–  Przejmujesz się słowami Kathy? Wiesz, że nie przepadła za Olą – usłyszał i szybko odwrócił.

– Za to Ty Ją uwielbiałeś, co?! – nie wytrzymał – Do tego stopnia, że sprowadziłaś Ją do nas prawie siłą!

– Dla Ciebie – poprawił go blondyn, na co Paddy prychnął złośliwie.

– Do dziś nawet w to wierzyłem, ale już wszystko wiem. Jesteś takim samym kłamcą, jak reszta!

– Co? Oszalałeś! – Angelo pokręcił głową.

– Tak?! – pijany Paddy zarżał drwiącym, sztucznym śmiechem, po czym wbił w brata zmrużone, pełne urazy spojrzenie – To dlaczego, tak naprawdę, nie oddałeś mi Jej listu?!

Angelo drgnął, czując zimny dreszcz na swoich plecach. Otworzył usta, ale nie wydał z siebie żadnego głosu, a po chwili zacisnął je i opuścił głowę.

– Kurwa mać!!! – wrzasnął Paddy – To nie Kathy zniszczyła moje szczęście! To Ty!!! Jesteś parszywym…

– Dobra! – Angelo uniósł rękę w górę, powstrzymując brata przed salą negatywnych określeń – Byłem egoistyczną świnią! I macie rację! Podkochiwałem się w niej! Nie oddałem Ci listu, bo byłem wściekły, że wybrała Ciebie!

– Niech Cię diabli! – wrzasnął Paddy. Odwrócił się i lekko chwiejnym krokiem ruszył przed siebie.

Angelo dogonił go po kilku chwilach.

– Masz rację! – odezwał się tuż za plecami Paddyego – Nie powinienem go oddawać Kathy, do dziś żałuję! Jeszcze bardziej tego, że w ogóle go przeczytałem! – wyciągnął rękę i szarpnął brata za ramię – Ale oprócz tego jednego incydentu, nigdy nie stanąłem przeciwko Tobie!

– Uważasz, że to mało?! – Paddy wyrwał się i ponownie ruszył w stronę swojego samochodu – Teraz też sprowadziłeś Ją do swojego domu dla mnie?!

– Żebyś wiedział, że dla Ciebie!

– Akurat! – mężczyzna dotarł do swojego auta.

– Jeśli myślisz, że nim pojedziesz, to się grubo mylisz.

Paddy zetknął na brata z pogardą, po czym otworzył drzwi i wsadził głowę do środka. Wyjął telefon i ignorując zupełnie wzmiankę Angelo o odwiezieniu do domu, zamówił taksówkę.

– Rób jak chcesz – burknął z rezygnacją młodszy Kelly – Mam tylko jedną prośbę, nie wspominaj o tym Oli, ani Kirze, to przeszłość, kocham swoją żonę i lubię Olę, nie chcę kłopotów – dodał i odszedł.

…………………

– Paddyego jeszcze nie ma? – Patricia stanęła na progu własnej kuchni i przebiegła wzrokiem, po znajdującym się w niej lekko zaspanym jeszcze rodzeństwie – Mielyśmy jechać załatwić w końcu to studio.

Angelo wsparty  ramieniem o szafę, pokręcił głową, spuszczając wzrok.

– Wątpię, żeby się dziś pojawił.

– A co? On ma jakieś przywileje? – odezwała się ziewająca Kathy – Podjęliśmy się pracy wszyscy razem. Jeśli tak ma to wyglądać, to Ja się wypisuje, nie będę marnować czasu.

– Kathy, Paddy nie ma żadnych przywilejów. Może musiał coś załatwić i będzie później – odparła Patricia, zerkając podejrzliwie na Angelo.

– Gdybyś tak głośno wczoraj nie wyrażała swoich opinii, pewnie by tu był – odezwał się mężczyzna.

– A to już nic powiedzieć nie wolno? Dajcie spokój! Jacy wszyscy delikatni się nagle zrobili! – oburzyła się Kathy.

– Nie delikatni, ale dla Pada temat Oli jest drażliwy, a Ty miło o niej nie mówiłaś – zdenerwował się – Jeszcze mnie do tego wciągnęłaś – dodał nieco ciszej.

– Powiedziałam prawdę – broniła się Kathy.

– Nie kłóćcie się znowu, nie lubię awantur, ani krzyków – odezwał się Paul – Jeśli obraziłaś Paddyego, powinnaś go przeprosić.

– Jeszcze czego!

– Taka jest zasada dobrego funkcjonowania z ludźmi – odparł Paul.

– Czy Ty widziałeś kiedyś w naszej rodzinie jakieś zasady? – burknęła obrażony Kathy.

Wykorzystując dyskusję przy stole, Patricia podeszła do Angelo.

– Myślisz, że znowu pije? – Angelo opowiedział Jej o kłótni ze starszym bratem.

– Nie wiem. Zostawiłem go na tej stacji, bo i tak nic do niego nie docierało – westchnął.

– Może jedź i sprawdź.

– Ze mną raczej nie będzie rozmawiał.

– To Ja pojadę.

………………

Weszła do domu i zaniepokojona szybko ruszyła do salonu, słysząc  kasłanie.

– Paddy? – podeszła do leżącego na kanapie mężczyzny. Był rozpalony. Co chwilę podrywał się w górę, gdy dopadał go kolejny atak kaszlu – Boże Ty masz chyba gorączkę! – rzuciła przestraszona, przykładając mężczyźnie rękę do czoła.

– Nic mi nie jest, muszę się tylko wyspać.

– Macie gdzieś termometr? – zapytała kobieta, okrywając trzęsącego się brata, kocem.

– Nie wiem – odpowiedział zachrypniętym głosem i ponownie poderwał w górę. Po pokoju rozszedł się ksztusząco skrzeczący odgłos.

– A jakieś leki? – Patricia zmarszczyła brwi. Nie podobał Jej się ten kaszel.

– Coś jest w łazience na górze – Paddy otulił się jeszcze szczelniej kocem.

Niewiele myśląc, Patricia wbiegła na górę. W koszyczku z lekami, nie znalazła jednak ani termometru, ani leków na gorączkę.

– Angelo, On jest chory, chyba ma sporą gorączkę – rzuciła do telefonu – zabiegając do kuchni – Nie wiem, niczego nie mogę tu znaleźć – zajrzała do kilku szafek. Nie znajdując leków, wróciła do Paddyego. Ponownie przystąpiła mu dłoń do czoła – Cholera jasna! – zaklęła i wyszukała w telefonie numer do swojego lekarza, błagając o szybki przyjazd, po czym wysłuchała się w dziwnie świszczący oddech, Paddyego, przerywany co kilka sekund potężnym kaszlem. Była coraz bardziej przerażona.

– Nie! – mężczyzna nagle zaczął rzucać się na łóżku – Nie pozwolę Wam Jej sobie odebrać! Nie! Ola… Proszę…

Kobieta stała przez moment i wsłuchiwała się w bełkotliwe słowa Paddyego. Gdy po kilku chwilach ucichł, wystukała znowu odpowiedni numer w telefonie.

– Ola? Kiedy Ty masz zamiar wrócić?! – rzuciła nerwowo – Ile jeszcze zamierzasz zwodzić Paddyego?! Ile On jeszcze będzie musiał znieść?! To nie jest maszyna, którą możesz odstawić do szafy, to człowiek! – dodała coraz bardziej gniewnie i chwilę wsłuchiwała się w odpowiedź – Nie odzywa się, bo jest chory! Chyba bardzo – dodała po ponownej przerwie – Nie wiem, nigdzie nie mogę znaleźć termometru, ani leków na gorączkę.

======================

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

5 myśli na temat “Rozdział 163: Sprawy rodzinne…

  1. Teraz będzie, że wróciła z litości bo zachorował a przecież i tak miała wrócić,no chyba że okaże się że była już prawie przy domu.Jej rozmowa z Martą chyba jedna z mądrzejszych w jej życiu nareszcie mówiła sensownie i faktycznie nie ma ideałów i nie można żyć tylko marzeniami i wyobraźnią,życie to nie Bajka

    Polubienie

    1. Hehe teraz będzie miała wyrzuty sumienia, że go zostawiła 😃
      Ja też mam nadzieję, że rozmowa z Martą pomogła Jej coś zrozumieć. Dążenie do chęci bycia idealną, zaszczepiła w niej matka. Jest tam jeszcze jeden problem, którego na razie nie wyciągnęła.
      W życiu nie ma ideałów. One są tylko w naszych marzeniach i powinny być bodźcem napędzającym nas do działania, ale nie z przesadą.
      Dzięki 💖

      Polubienie

  2. Ciężko mi coś napisać. Wiem jedno….w pełni się zgadzam z Kathy. Oczywiście nie popieram tego co zrobiła w przeszłości, ale w pełni ją rozumiem. Niedojrzała gówniara, która ostro namieszała w jej rodzinie mogła powodować niechęć. Według mnie pierwszy błąd jaki Olka popełniła i od czego zaczęły się kłopoty wielu osób, to moment w którym zdała sobie sprawę z uczucia do Padda, a mimo to tkwiła w związku z Johnem. A już karygodne było to że sypiała z nim. Teraz to są tylko następstwa jej niedojrzałych decyzji. Powinna w końcu zmierzyć się z prawdą i z pretensjami Kathy i reszty. A nie uprawiać bezsenność.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Kathy nie owija w bawełnę. Mówi, co myśli i podsumowuje sytuację, wykorzystując częściowo zebrane słowa czytelników oraz autorki.
      Olka popełniła wiele błędów i masz rację pierwszym z nich było oszustwo wobec Johna.
      Dzięki 💖

      Polubienie

  3. Czy znowu będzie galimatias? Że Ola postanowiła wrócić przed telefonem Patricii, a oczywiście Paddy pomyśli, że to przez to, że był chory i miał gorączkę. Oby nie, bo to już by było za dużo. Niech już się pogodza i ułożą te relacje. Widać, że są za sobą, ale taka myśl mnie naszla czy nie są ze sobą z przyzwyczajenia, w sensie, że myślą, że się tak kochają itd a to już przeszłość i wcale tak nie czują tylko na siłę chcą być ze sobą. Nie wiem czy powinni. Tak teraz po mojej dłuższej przerwie sobie pomyślałam. Chyba przestaje widzieć te ich miłość. Serio.

    Polubienie

Dodaj komentarz