Rozdział 166: Przyjaźń do końca życia…

– Co słychać w salonie?

– Wszystko w porządku oprócz tego, że mamy nową asystentkę, która jeszcze nie bardzo sobie radzi.

– Rozprawiłaś się odpowiednio z Luisą? Szkoda, że mnie tam nie było – Emma podniosła lekko drwiący wzrok na siedzącą nieopodal, blondynkę, po czym ponownie zaczęła bawić się nitką, zwisającą u dołu Jej bluzki. Cieszyła się z wizyty przyjaciółki. Ola była Jej oknem na świat. Po każdej wizycie kobiety, miała o czym myśleć przez długie nocne godziny.

– Zwolniłam Ją – odpowiedziała Ola, przyglądając się z troską swojej rozmówczyni. Minęły dwa miesiące odkąd babcia Emmy poinformowała Ją telefonicznie o nagłych planach wnuczki. Od tego czasu Ola widziała Emmę dwa razy. Brunetka wciąż zadziwiała urodą, jednak bez makijażu, z włosami związanymi w koński ogon, przypominała bardziej nastolatkę, niż dorosłą, doświadczoną przez życie kobietę. Jedynie Jej oczy nie tryskały blaskiem młodziutkiej dziewczyny. Wręcz przeciwnie były zmęczone i smutne.

– Tylko tyle? – Emma wytrzeszczyła oczy, gdy towarzyszka potwierdziła swoje słowa skinieniem głowy – Ty masz za dobre serce.

– A co jeszcze miałam zrobić?

– Wydrapać Jej oczy, powyrywać te rude kudły z głowy i odpowiednio podziękować za fałszywą przyjaźń.

– Przestań – blondynka parsknęła śmiechem, ale za moment Jej twarz ponownie spoważniała – Tak szczerze, to miałam taki zamiar, ale zrobiło mi się Jej  szkoda, tak bardzo płakała i przepraszała. Wydawała się w tym naprawdę szczera – dodała, patrząc na pełną dezaprobaty minę swojej rozmówczyni.

– Masz za miękkie serce – Em pokręciła głową i westchnęła, po czym wysunęła wskazujący palec w kierunku swojej rozmówczyni – Tylko pamiętaj, żeby zrobić sobie tyłek z betonu.

– Po co?

– Bo ta panienka jeszcze Cię w niego kopnie – wyjaśniła – Mam tylko nadzieję, że nogę przy tym złamie – dodała pod nosem. Po pokoju rozszedł się dźwięczny śmiech Oli, więc popatrzył na nią karcąco i fuknęła – To nie jest śmieszne! Ta franca zapłakała, a Ty Jej od razu wybaczyłaś, zapominając, że wynosiła swojej przyjaciółeczce, wszystkie nasze tajemnice.

– Boże! – oburzyła się blondynka – Zrobiła błąd. Ufała Jej. Nie wiedziała, że Sabine wykorzysta to przeciwko nam.

Emma wzniosła oczy ku sufitowi. Denerwowała Ją łatwowierność przyjaciółki.

– Miała szczęście, że trafiła na Ciebie, Ja nie byłabym taka uprzejma. Dobrze, że Ją wywaliłaś! Nie potrzebna Ci fałszywa asystentka. Ja bym Jej jeszcze odpowiednie świadectwo pracy wystawiła – brunetka wzdrygnęła się na myśl o wspominanej kobiecie – A tak koniecznie chciała się wkupić w nasze łaski. Ludziom nie można wierzyć – westchnęła i znowu pokręciła głową.

– Można Em – sprzeciwiła się Ola, odgarniając włosy z czoła – Nie wszyscy są tacy, jak Luisa, z resztą Ona także była ofiarą matactw tej całej Sabine.

– No to my, w takim razie, mamy pecha, bo tylko na takie trafiamy. No właśnie! – Em poruszyła się i podciągnęła nogi pod tyłek – A co z tą kretynką? Już się nie pokazuje?

– Po tym, jak oblała farbą mój samochód, na razie cisza. Policja Jej szuka, więc chyba boi się zbliżać – wyjaśniła blondynka, pocierając nerwowo dłoń o dłoń. Westchnęła z ciężarem i dodała – Ale dopóki Jej nie złapią, nie zaznam spokoju. Łapię się na tym, że zanim wyjdę z domu czy biura, spoglądam w okno, czy gdzieś nie stoi.

– Szkoda, że Paddy wypuścił Ją wtedy z domu. A jeszcze bardziej, że Angelo mu przeszkodził i nie udusił tej wariatki.

– On też tego żałuje – blondynka rozciągnęła usta, jednak uśmiech był jakby wymuszony i bez radości.

– Myślisz, że ten Twój wypadek z Johnem był naprawdę przypadkowy tak, jak twierdziła?

– Nie wiem – Ola lekko skrzywiła się na myśl o wypadku. Starała się nie myśleć i nie wspominać tych ciężkich dni, po napadzie na nią i Paddyego. Tak radziła terapeutka, do której udała się po powrocie do Kolonii. Próbowała namówić na wizytę także Paddyego, ale stanowczo odmówił, twierdząc, że sam sobie poradził ze wszystkimi lękami, a jego najlepszym lekiem jest Jej obecność i bliskość.

– Coś mi tu śmierdzi – ciągnęła dyskusję Em, opuszczając nogi na podłogę.

– Luisa twierdziła, że nie przekazywała Jej wiadomości o mojej ciąży, bo sama o niej nie wiedziała.

– A może to wcale nie chodziło o ciążę tylko o Ciebie? – zasugerowała brunetka, wbijając uważny wzrok w blondynkę. Ta zaś, czując zimny dreszcz na swoich plecach, skrzywiła się i westchnęła ciężko.

– Mam nadzieję, że policja szybko Ją odnajdzie – powiedziała – Adam wskazał kilka miejsc, w których może przebywać.

– No tak, biedny Adaś – Emma wydmuchała ciężko powietrze z płuc.

– Dzięki niemu wiemy, że Sabine od zawsze miała obsesję na punkcie Paddyego.

– Świat jest mały, prawda?

– Czemu tak twierdzisz? – Ola utkwiła w przyjaciółce swój zdziwiony wzrok.

– Kto by pomyślał, że nasz Adaś przez tyle lat kochał tę wariatkę – wyjaśniła  Em – Szkoda mi go, to dobry facet, chociaż chce stara się udawać egoistę i narcyza.

– Mnie również, tym bardziej, że chyba łączyło go coś z Luisą – dodała Ola.

– Romans? – zaciekawiła się Emma.

– Nie wiem, ale któregoś wieczora słyszałam ich kłótnię na parkingu. Wrzeszczał, że nie chce Jej znać, po tym, co zrobiła, Ona płakała i błagała go, żeby Jej nie zostawiał w takim momencie.

– Znaczy w jakim? – Emma uniosła  brew w górę.

– Nie wiem, tego już nie dosłyszałam, a głupio było mi potem pytać – odparła Ola, po czym podniosła talerz z niewielkiego, białego stolika – Dlaczego nie jesz ciasta? Upiekłam specjalnie dla Ciebie i wiozłam tyle kilometrów. Twoje ulubione z borówkami, chociaż zimą kosztują kosmiczne pieniądze – roześmiała się.

– No pewnie! Majątek wydała! Biedaczka – Em prychnęła drwiąco, zapominając o Adamie i Jego problemach – Niestety kochana, Ja wiem ile zarabiasz. Z resztą nie prosiłam wcale o ciasto – wystawiła przyjaciółce język.

Ola roześmiała się głośno, po czym stwierdziła:

– Lubię Cię taką, wiesz?

– Znaczy jaką?

– Taką z emocjami na wierzchu, mówiącą, co myślisz i co czujesz – wyjaśniła blondynka – Brakowało mi tego poprzednim razem.

– Wiem – Em opuściła głowę – Powoli oswajam się z obecną sytuacją i chyba przywykłam do życia tutaj – obrzuciła wzrokiem niewielki pokój – Jak byłaś u mnie poprzednim razem, czułam się przytłoczona tą izolacją, innością i pustką. Miałam ochotę stąd zwiać.

– Pustką w sercu?

– Też – przyznała Em smutno – Ale bardziej chyba chodziło o samotność odczuwaną czysto fizycznie. Nikogo tu nie znałam, byłam sama, nie licząc odwiedzającej mnie Agaty i czułam się okropnie.

– Przecież nikt nie zmusza Cię do tego, żebyś tu była?

– Wiem, ale tego potrzebowałam. Musiałam zamknąć się gdzieś, żeby nie upaść na samo dno, po tym jak Jim wyjechał – brunetka spojrzała na swoje splecione dłonie. Miała nadzieję, że drżenie głosu nie było zbyt wyczuwalne i Ola tego nie wychwyciła.

– Przecież pomogłybyśmy Ci z Agatą – blondynka zmarszczyła brwi.

– Od zawsze mi pomagałaś, wyciągałaś z dołka, zarywałaś noce, zaniedbywałaś dziecko.

– Bez przesady.

Em uśmiechnęła się uroczo. Kochała tę niepozorną dziewczynę o wielkim sercu. Była Jej przyjaciółką, siostrą i aniołem stróżem. Bardzo za nią tęskniła.

– Wiem, jak było – odparła – Nie zgrywaj znowu Matki Teresy – fuknęła – Teraz masz skupić się na sobie i Paddym.

– Niczego innego nie robię –  na ustach blondynki pojawił się szeroki, szczery uśmiech, a z Jej oczu buchnęła radość. Odkiedy weszła do pokoju, Em wręcz widziała otaczającą Ją aurę miłości i samozadowolenia. Cieszyła się szczęściem przyjaciółki, ale jednocześnie tak bardzo Jej tego zazdrościła.

– A Ty? – zapytała Ola – Chyba nie masz zamiaru siedzieć w tym ośrodku do końca życia?

– Zamierzam skończyć terapię, a potem zobaczę, co dalej – uciekła wzrokiem gdzieś w bok, zamyśliła się.

– Jak to zobaczysz? To nie wracasz do Kolonii? – Ola wbiła w nią zdziwiony wzrok – Nati wciąż o Ciebie pyta.

– Jeszcze nie wiem. Powiedz Jej, że na pewno Ją odwiedzę, może zabiorę na jakieś wakacje? – Em uśmiechnęła się lekko na myśl o dziewczynce – Też za nią tęsknię.

Ola jednak nie podjęła tematu tęsknoty. Zmrużyła oczy i zacisnęła usta w wąską linię. Przez moment przyglądała się przyjaciółce w milczeniu.

– Emma, co Ty zamierzasz? – zapytała z powagą – Naprawdę do nas nie wrócisz?

Brunetka przeniosła wzrok na jasną ścianę, ozdobioną małym obrazkiem, na którym ktoś uwiecznił chowające się za klifami słońce.

– Tak właściwie… To nie mam po co wracać. Chyba zostanę tutaj, znajdę jakąś pracę i mieszkanie… Może w końcu zrobię jakieś studia? – dopiero teraz połączyła wzrok z zaskoczonym spojrzeniem przyjaciółki – Irlandia jest moim ojczystym krajem i moimi korzeniami, stąd pochodzę. Tu mam babcię…

– A tam masz już pracę, nas i… dziadka – wtrąciła Ola.

– Nie rozmawiamy o nim!

– Dlaczego? – nagła zmiana miny i niechęć w głosie Emmy, rozdrażniła blondynkę – Henry jest Twoim…

– Olka! – kobieta spuściła nogi z kanapy i pochyliła się nieco w Jej stronę – Prosiłam Cię już nieraz, żebyś nie wspominała przy mnie o Henrym. Ten człowiek dla mnie nie istnieje, rozumiesz? Pracować dla niego też nie mam zamiaru.

Ola poruszyła się nerwowo w fotelu.

– Nie wiesz, jak On przeżywa Twoje odrzucenie. Jaki jest smutny i osowiały, jakby postarzał się raptowanie o kilka lat – czuła w sobie rosnącą złość. Em za każdym razem ucinała rozmowę na temat mężczyzny – On jest samotny, pragnie rodziny! Naprawdę nie potrafisz mu wybaczyć?

– Też jej pragnęłam! Przez całe swoje życie, marzyłam o matce, ojcu i rodzeństwie! – Em wbiła złowrogi wzrok w siedzącą naprzeciwko blondynkę – On zniszczył moją rodzinę, skrzywdził babcię i zabił moją matkę.

– Nie zabił Jej! – podniosła głos Ola.

– Właśnie, że tak! – brunetka nie była dłużna – Gdyby Jej nie wyrzucił za drzwi, może nadal by żyła! – poderwała się nerwowo na nogi – A Ja miałabym dom, rodzinę i normalne życie! – dodała zdenerwowana – Nie próbuj mnie przekonywać do niego, bo nie ręczę za siebie, a nie chcę się z Tobą pokłócić – ostrzegł – Jedyne, za co jestem mu wdzięczna, to to, że dał mi pracę, z resztą dzięki Tobie.

– Tylko tyle? – Olka roześmiała się głośno i szyderczo – Masz chyba jakąś amnezję, może ta terapia jednak źle na Ciebie działa, co? – zadrwiła, machając ręką – On zrobił dla Ciebie dużo więcej, niż pamiętasz?  Dzięki niemu zaczęłaś normalnie żyć, nie dzięki mnie, Ja tylko przyprowadziłam Cię do niego i pozwoliłam przez chwilę mieszkać u siebie, to wszystko! On załatwił Ci mieszkanie, dał dobrą pensję i pomagał we wszystkim. Opiekował się Tobą, jak własnym dzieckiem, zupełnie bezinteresownie.

– Może mam go teraz po stopach całować? – Em wykrzywiła nienaturalnie twarz – Poza tym naprawdę uważasz, że moje życie jest normalne? – Emma wyciągnęła przed siebie ramiona, wskazując pokój, w którym się znajdowały – Moje życie to ciągła walka i ciągłe upadki. Kiedy już mi się wydaje, że wychodzę na prostą, pod moje nogi spada kolejna kłoda, uważasz, że to normalne życie? Wszystko przez niego!

– Wszyscy tak żyjemy! – krzyknęła Ola – Wszystkim los kładzie pod nogi kłody i  tworzy przeszkody! Życie, to nie bajka, ale właśnie dzięki temu, stajemy się silniejsi i mądrzejsi! Uczymy się nie popełniać błędów i omijać trudności – dodała, przeczesując palcami włosy.

– Patrzcie Ją! Psycholog się znalazła! – Em zadrwiła bezczelnie – Teraz jesteś taka mądra?! Bo masz dobrą pracę, dom i Paddyego, na którym zawsze możesz polegać. Kiedyś nie byłaś taka pewna siebie!

Ola zacisnęła mocno usta, żeby nie wybuchnąć i nie powiedzieć za dużo. Przymknęła też na moment oczy i cicho westchnęła.

– Może i masz rację – przyznała – Faktycznie dzięki Paddyemu osiągnęłam stabilizację i w końcu czuję się wpełni szczęśliwa. Przez ostatnie tygodnie bardzo pracowaliśmy nad naszym związkiem i chyba udało nam się pokonać kryzys, zaczynamy widzieć wspólną przyszłość, co nie znaczy, że Ty masz gorzej.

Em patrzyła w podłogę. Oparta o parapet, z rękoma skrzyżowanymi na piersi, starała się uspokoić nagłe zdenerwowanie.

– Tobie się udało, a Ja znowu zaczynam wszystko od początku – powiedziała i  spojrzała niepewnie na Olę – Przeraża mnie to… Przepraszam za mój wybuch złości…

Blondynka podeszła i objęła mocno przyjaciółkę, a gdy ta zaczęła cicho szlochać, pogłaskała Ją czule po plecach.

– Pamiętaj, że masz mnie – wyszeptała – Na mnie zawsze możesz liczyć. We wszystkim Ci pomogę.

– Dziękuję – odparła brunetka, ścierając łaskoczącą łzę z policzka – Nie myśl, że jestem zazdrosna o Twoje szczęście. Wręcz przeciwnie, ogromnie się cieszę, że wszystko Wam się tak dobrze ułożyło – odsunęła się od kobiety – Ale za każdym razem, gdy mnie odwiedzasz i tryskasz radością, myślę ile Ja straciłam przez własną głupotę.

– Mówisz o Jimmym?

– Tak – westchnęła Em, odchodząc w głąb pokoju – Gdybym wcześniej powiedziała całą prawdę… – ponownie usiadła na kanapie, wycierając mokre, policzki. Starała się zapanować nad łzami i smutkiem – Nie wiem na co Ja liczyłam.

– Na to, że tajemnica się nie wyda.

– Pilnowałam tego. Unikałam ludzi, Jego fanów, a i tak wszystko szlag trafił! – zakryła twarz dłońmi.

– Skąd mogłaś wiedzieć, że Mike to kuzyn Jima i że wszystko mu powie – Ola proponuję bowała Ją pocieszyć.

– To nie wina Mikea, tylko moja – westchnęła brunetka – Przepraszał mnie potem.

– Spotkałaś go? – pierwszy raz rozmawiały o tym tak otwarcie. Do tej pory obie unikały tematu.

– Dwa dni później, gdy trafiłam do  jednego z Dublińskich barów – brunetka ze wstydem spojrzała w oczy koleżanki – Po tym właśnie wieczorze stwierdziłam, że muszę się gdzieś zamknąć.

– Co Ty tam zrobiłaś? – Ola zaniepokoiła się na dobre.

Em pokręciła głową i utkwiła wzrok w podłodze.

– Nie wiem. Nie pamiętam dokładnie – powiedziała cicho – Obudziłam się w jakimś tanim hotelu za miastem.

– Sama?

– Mike leżał obok – wyjaśniła niechętnie i skrzywiła się z odrazą – Uciekłam zanim się obudził.

Ola milczała. Utkwiła wzrok w jasnej podłodze. Nie chciała tego komentować, bo wiedziała, że może powiedzieć za dużo, ale w duchu przyznała, że dla Em, ośrodek faktycznie był jedynym ratunkiem.

– Powiesz mi, co słychać u Jima?

–  Ostatnio rzadko go widuję – blondynka otrząsnęła się z szoku i starała skupić na obecnym temacie – Wiem tylko to, co opowiada mi czasem Paddy –  z zakłopotaniem potarła swój kark. Prawda była zupełnie inna, ale terapeuta, z którym rozmawiała podczas poprzedniej wizyty w ośrodku, ostrzegł przed przekazywaniem Emmie negatywnych wiadomości.

– Pacjentka musi skupić się na sobie i swoim problemie, Jej umysł nie powinien być obciążany dodatkowymi bodźcami, szczególnie negatywnymi. Oczywiście będziemy je stopniowo wprowadzać, w zależności od tego, jak będzie postępować terapia. Na razie jednak, spróbujmy wykluczyć  bodźce z zewnątrz.

Ola usilnie starała się trzymać zaleceń, choć wszystko się w niej buntowało, teraz także odpowiedziała wymijająco i od razu poczuła wyrzuty sumienia.

– Nie odwiedza Was?

– Nie.

– O mnie też nie pytał?

Blondynka czuła coraz większe napięcie, ale trzymając się zasad pokręciła głową.

– To trochę dziwne, jak na Jima, prawda? – Em posmutniała nagle – Myślałam, że urządzi Ci wojnę za ukrywanie mojej przeszłości.

Kobieta uśmiechnęła się smutno, ukrywając za tym prawdę. Wojnę… To mało powiedziane. Jimmy rozpętał w ich domu piekło. Dostał tak zwanej białej gorączki. Wrzeszczał i oskarżał Olę o ukrywanie prawdy i pomoc przyjaciółce – dziwce. Gdy przekroczył granice, szarpiąc blondynkę za ramiona, Paddy wywalił go za drzwi i od tamtego czasu unikali siebie nawzajem.

– Może Jego uczucie do mnie, wcale nie było takie wielkie, jak twierdził – Em dalej snuła domysły.

– Było! Jest! – Ola poprawiła się szybko po czym już z mniejszym zapałem, dodała – Ja… w to wierzę, Em. On Ciebie naprawdę kochał i kocha nadal, tylko Jimmy jest typem faceta, który nie uskarża się na swój los. Nikomu nie wypłakuje się w rękaw – objęła dłonie Em, swoimi.

– Ja myślę, że się mną brzydzi.

– Nieprawda! Przecież tyle już o Tobie wiedział.

Kobieta popatrzyła w oczy przyjaciółce.

– Ale myślał, że byłam ofiarą. Prostytutka nie zmieściła się już w Jego worku z tolerancją – spuściła głowę.

Ola w milczeniu patrzyła na swoją towarzyszkę, nie potrafiąc znależć dobrego zaprzeczenia. Wiedziała, że dla Jima właśnie to było najgorszym z grzechów Emmy.

– Tęsknię za nim – odezwała się Em zduszonym głosem – Bardzo…

– Wiem – Ola znalazła się tuż przy niej i objęła ramionami – Wiem, Em. Znam ten ból i znam to uczucie bezradności.

…………..

Przez moment stał na krawężniku i przyglądał się niewielkiemu, zadbanemu budynkowi o szarym kolorze, z białymi balustradami i ciemną, prawie czarną dachówką. Niby niepozorny i jednolity, a jednocześnie przykuwający uwagę elegancją i stylem. Okalający go ogród który, mimo pory roku, wciąż mienił się kolorami, dodawał uroku całej posiadłości. Wszystko to miało być Jego. Rodzinne gniazdko, sielanka i szczęście… Niestety marzenia szybko zmieniły się w iluzję, gdy okazało się, że nie tego pragnął. Wieczne pretensje, obrażone i płaczliwe miny zmuszały go do unikania tego budynku, jak ognia, co prowadziło do kolejnych awantur i kłótni. Jimmy nigdy nie był typem rodzinnej papużki nierozłączki, był raczej niespokojnym samotnikiem, ale nastał w Jego życiu taki okres, w którym i On zamarzył o stabilizacji.  Jego bracia i siostry zakochiwali się, zakładali rodziny, rodziły im się dzieci… Wtedy i On poczuł presję na bycie szczęśliwym mężem i tatusiem. Szybko jednak zrozumiał, że to nie dla niego. O ile kochał nad życie swoje córki, o tyle miłość do Maike dość szybko wyparowała, jeśli kiedykolwiek to, co czuł, można było nazwać miłością. Była przyjaźń, w pewnym okresie nawet i szacunek oraz duma, ale prawdziwą miłość poznał dopiero niedawno, z Emmą. Teraz wiedział czym jest to magiczne uczucie. Jakie potrafi być słodkie i cudowne, jak uskrzydla i dodaje człowiekowi lekkości, ale również jak mocno potrafi boleć. Skrzywił się… Minęło kilka tygodni, a On wciąż odczuwał niemal fizyczny ból. Jednocześnie kochał i nienawidził, tęsknił i przeklinał kobietę do której żywił tak skrajne uczucia.

– Może tak było lepiej? Może trzeba było zostać z Maike? – wyszeptał do siebie, nie spuszczając oka z domu – Tu przynajmniej nie czułem niczego, prócz nudy – dodał, wzdychając ciężko, po czym ruszył ku metalowej bramie.

– O! Przypomniałeś sobie o nas? – kobieta stojąca w drzwiach budynku zaplątała ręce na piersiach i rozciągnęła usta w ironicznym uśmiechu. Otworzyła drzwi, zanim zdążył w nie zapukać, jakby obserwowała Jego poczynania przez okno. Teraz wprost przewiercała go wzrokiem ze sztucznie rozciągniętymi ustami, w niczym nie przypominającym kobiecego, delikatnego uśmiechu. Jimmy wiedział, iż pod taką postawą ukrywa swoje pretensje i całą wizytę będzie pieczętowała zgryźliwością każde Jego słowo, dlatego chciał szybko wyjaśnić problem, a potem zabrać dziewczynki do parku bądź na lody.

– Nigdy nie zapominam o swoich dzieciach – odburknął, akcentując słowo „dzieci”.

– Czyżby? – jedna brew kobiety uniosła się nieco wyżej, niż druga.

– Maike, nie będę Ci tego udowadniał. Z resztą przyszedłem do dziewczynek, nie do Ciebie.

–  Nie ma ich. Poszły na spacer z naszymi sąsiadami – wyjaśniła Maike ze słabo ukrywanym zadowoleniem – Przyszedłeś na darmo. Mogłeś najpierw zadzwonić.

Jimmy zaklął w duchu. Faktycznie mógł się zapowiedzieć.

– Przecież dziś jest środa – przypomniał sobie o wyznaczonych przez sąd dniach odwiedzin i chociaż nigdy nie stosował się do ustalonego terminarza, teraz postanowił wykorzystać to przeciwko swojej byłej żonie – Mam prawo do wizyty u dziewczynek, a Ty powinnaś mi to ułatwić.

Maike prychnęła lekceważąco i pokręciła głową.

– A gdzie byłeś w niedzielę i w poprzednią środę i jeszcze tydzień i miesiąc temu? Tych dni, podczas których czekałyśmy na Ciebie, trochę było. Każdy w końcu znudziłby się czekaniem, nawet sąd by mi to darował.

Jimmy czuł rosnące ciśnienie. Sam skręcił bat na siebie. Po co w ogóle wspominał o ustalonych dniach, przecież wiedział, że ostatnio nawalał. Powinien był przewidzieć, że Maike mu to wypomni. Spojrzał na nią i poczuł jeszcze większe nerwy. Skoro nie mógł zobaczyć się z córkami postanowił przejść od razu do sedna. Oparł się o balustradę, krzyżując nogi w kostkach i przystąpił do ataku.

– Patricia powiedziała, że chcesz ponownie wnieść sprawę do sądu o pozbawienie mnie praw do moich córek?

Maike uśmiechnęła się krzywo.

– No to już wiem dlaczego akurat dziś przyszedłeś, a myślałam że jednak okażesz się stęsknionym ojcem – rzuciła, wygładzając niewidzialne fałdki na bluzce – Ty się jednak nigdy nie zmienisz.

– Chcę tylko wiedzieć czy to prawda?

– Zastanawiam się nad tym – kobieta zawiesiła na nim swój wzrok.

– Zastanawiasz się? – Jimmy uniósł brwi i zacisnął palce na betonowej poręczy – A dlaczego, jeśli mogę spytać?

– Przecież dobrze wiesz. Kiedy poprzednio widziałeś się z dziewczynkami? Wiesz, że One na Ciebie wciąż czekają? – Maike zbliżyła się nieco – Jimmy, to małe dzieci, niewiele jeszcze rozumieją, wiesz jak musiałam się napracować, żeby wyjaśnić im dlaczego ich nie odwiedzasz?

Mężczyzna skulił się nieznacznie, czując nagłe wyrzuty sumienia.

– Przecież One i tak Cię nie interesują – dokończył kobieta.

– To nieprawda! – powiedział podniesionym głosem.

– Czyżby? – prychnęła kobieta – Jakoś przez ostatnie tygodnie nie było widać ani Ciebie, ani wielkiej miłości do dzieci, o której tak pięknie mówiłeś w sądzie – odeszła dumnym krokiem, zaplątując ręce na piersiach.

Jimmy zacisnął powieki i zaklął siarczyście w duchu. Wiedział  że nawalił, z własnej winy, ale wytykanie tego przez Maike działało na niego co najmniej drażliwie.

– Nie rozumiem Cię, Jimmy – mówiła dalej kobieta. Oparła swoje szczupłe ciało o ścianę budynku i spojrzała na byłego męża znad okularów – Nie pozwoliłeś mi ułożyć sobie życia tak, jak chciałam. Zmusiłeś mnie do pozostania tutaj, a potem zapomniałeś o nas i w najlepsze układałeś sobie swoje prywatne życie,a teraz znowu masz pretensje, kiedy kolejny raz próbuję żyć po swojemu. Nie uważasz, że to cholernie egoistyczne?

Jimmy miał ochotę ryknąć, by uciszyć stojącą przed nim kobietę. Wiedział jednak, że awantura pogorszy tylko  Jego sytuację. Maike mówiła prawdę.

– Posłuchaj! – starał się mówić spokojnie – Może ostatnio poświęcałem dzieciom mniej czasu, ale to chyba nie jest powód, żeby od razu biec z tym do sądu.

– A na co mam czekać?! – Maike podniosła głos – Aż się zlitujesz i sobie o nas przypomnisz?! Ja też chcę ułożyć sobie życie.

– Ale Ja nie bronię Ci tego robić!

– Tutaj?! – Maike rozłożyła ramiona na boki.

– A co złego jest w Kolonii?

– Cała Twoja rodzina! Wszyscy Was znają – odparła kobieta – A Ja nie jestem anonimowa, wciąż w mentalności mieszkańców jestem Kelly, rozumiesz?!

– Bo jesteś! Nadal nosisz moje nazwisko – Jimmy wytrzeszczył oczy – Poza tym chyba przesadzasz. Nie uważam, że jesteśmy aż tak sławni.

Maike pokręciła głową. Wiedziała, że wymyślony na poczekaniu powód jest idiotyczny, ale liczyła, że Jimmy nie będzie brnął w wyjaśnienia. Tak naprawdę to wymyśliła chęć pozbawienia Jima praw do dzieci, wczoraj, gdy spotkała w sklepie Patricię. Wiedziała, że kobieta natychmiast pobiegnie z nowinami do brata, a ten zaraz po tym zjawi się w drzwiach Jej domu… Ich wspólnego domu… Właśnie dlatego wysłała dziś dziewczynki na spacer. Czekała na niego.

– Ty tak twierdzisz, ale Ja wciąż czuję na sobie wzrok ludzi i Twojego rodzeństwa. Gdzie się nie odwrócę, spotykam kogoś z Twojej rodziny.

– Bzdura! Wymyśliłaś to, bo chcesz zrobić mi na złość! – rzucił rozgniewany Jim – Wciąż szukasz zemsty, co?! – oderwał dłonie od barierki i zbliżył się do Maike – Tylko nie rozumiem dlaczego? Przecież to Ty złożyłaś pozew o rozwód.

Kobieta odwróciła się raptowanie. Nie chciała, by widział łzy w Jej oczach. Tak, złożyła pozew, bo chciała go nastraszyć. Myślała, że tym sposobem Jim się zmieni, uspokoi i usiądzie potulnie na tyłku. Stanie się mężem, jakiego pragnęła. Nie przyszło Jej do głowy, że zwyczajnie i bez sprzeciwu podpisze papiery rozwodowe. Po chwili zdołała opanować swój żal na tyle, by móc ponownie na niego spojrzeć.

– Mylisz się Jimmy – rzuciła smutno – Nie szukam zemsty, tylko zapomnienia… – Poza tym chcę, by moje dzieci miały ojca i normalny dom – w myślach zaś dodała „A Ja męża” – Czy to źle?

Jimmy przyglądał się Jej przez chwilę, czekając aż dokończy zdanie. Wydawało mu się, że przerwała w połowie. Kobieta jednak spuściła głowę i zamilkła. Zrobiło się dziwnie niezręcznie, więc Jim chrząknął cicho i ruszył do bramki.

– Przyjdź jutro – rzuciła ku Jego zaskoczeniu Maike.

– Nie wiem czy będę mógł.

– A co Twoja nowa miłość dała Ci wolne tylko dziś? – w głosie kobiety ponownie pojawiła się złośliwość – Zapytaj o zgodę, a potem zadzwoń. Może wpisz wizytę u swoich dzieci w grafik?

– Nie muszę nikogo pytać o zgodę – warknął w odpowiedzi Jimmy, czując że Jego mięśnie napinają się ponownie. Nerwowo szarpnął bramkę, po czym odwrócił się jeszcze w stronę byłej żony – Szkoda, że chwila, kiedy jesteś dawną Maike jest zwykle taka krótka.

Kobieta zmieszała się lekko. Nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Wiedziaľa od Patricii, że Jimmy rozstał się z tą kobietą i liczyła na nerwowe wyznanie. Miała już na to gotową ripostę, ale Jim zaskoczył Ją tak bardzo, że niczego już nie powiedziała, za to jak tylko zniknął z zasięgu Jej wzroku zaczęła rozmyślać o dawnej i obecnej Maike.

……………..

– Cześć! – Paddy uśmiechnął się do wsiadającej dziewczynki – Ciężki dzień? – zauważył zniechęconą minę swojej pasażerki.

– Trochę – Nati zapięła pas i utkwiła wzrok w przedniej szybie. Chwilę milczała, czekając aż mężczyzna wyjedzie ze szkolnego parkingu.

– No to słucham. Jak się wygadasz na pewno będzie Ci lżej.

– Nie będzie – po wnętrzu auta rozeszło się ciężkie westchnienie.

– Mnie zawsze pomaga wyrzucenie z siebie problemu.

– Ja nie mam żadnego problemu – burknęła pasażerka – To Majka go ma.

Paddy odwrócił głowę i uśmiechnął się pod wąsem. Już wiedział, na czym polega problem – Pokłóciłyście się?

– Ona jest głupia.

– Tak? A mnie wydawało się, że Ją lubisz.

– Do dzisiaj – odburknęła Nati – Już nie jest moją przyjaciółką.

Paddy włączył kierunkowskaz i skręcił w uliczkę, prowadzącą do ich domu, po czym zerknął na swoją małą, obrażoną na cały świat, pasażerkę.

– Nie mów tak. Przyjaźń to bardzo ważna rzecz w życiu człowieka. Może nawet najważniejsza i jedna kłótnia nie powinna jej zniszczyć.

– Znajdę sobie inną przyjaciółkę – wzruszyła ramionami Natalia.

– A jeśli nie? Żadna inna może nie być tak fajna, jak Maja.

– Mam jeszcze Helen i… – dziewczynka zająknęła się na moment, po czym przekręciła się na siedzeniu tak, by być przodem do mężczyzny – Gabriel może kiedyś zostać moim mężem, prawda?

W pierwszej chwili Paddy zaczął głośno kasłać, krzusząc się zatrzymaną w gardle, śliną.

– Skąd Ci to przyszło do głowy?

– Majka twierdzi, że nie mogę wziąć z nim ślubu, przez Ciebie.

– Jak to przeze mnie? – Paddy uniósł brwi w zdziwieniu.

– No bo Ty będziesz mężem mamy, a Gabriel jest Twoją rodziną – wyjaśniła Nati z wypiekami na twarzy – Majka powiedziała, że gdy Ty ożenisz się z mamą, to Gabriel zostanie moją rodziną, a z rodziną ślubów nie wolno brać, bo to grzech. Powiedz, to prawda? – wbiła wyczekujący wzrok w swojego dorosłego towarzysza.

Paddy chrząknął i nerwowo podrapał się po głowie, przygryzając jednocześnie wargę. Jak miał Jej to wszystko wyjaśnić? Jak powiedzieć, że to nie przez niego Nati nigdy nie będzie mogła wyjść za mąż za kogoś z Jego rodziny, tylko przez Jej własne pochodzenie. Zatrzymał się na czerwonym świetle i spojrzał w wyczekujące czarne oczy.

– Majka nie ma racji – odparł, postanawiając wyjaśnić Jej zawiłość tylko od swojej strony. Uznał, że resztą będą martwić się później – Gdy Ją ożenię się z Twoją mamą, Gabriel tylko teoretycznie stanie się Twoją rodziną.

– Co to znaczy? – dziewczynka otworzyła z wrażenia usta.

– To znaczy, że będzie Twoim przyszywanym kuzynem, rozumiesz?

– Znaczy nie prawdziwym?

– Tak, nie prawdziwym – przewrócił oczami mężczyzna i westchnął.

– Czyli możemy wziąć ślub? – drążyła ciężki temat, Nati.

– No… Teoretycznie możecie – z lekkim ociąganiem dukał mężczyzna.

– Jezu! Teoretycznie! – zdenerwowała się mała – Co to znaczy „teoretycznie”?! To mogę czy nie?!

Paddy zaklął bezgłośnie. Nagle samochód stał się niewygodną klatką, w której brakowało tlenu.

– Możesz… Pod warunkiem, że za parę lat oboje będziecie tego chcieli – przyznał z niechęcią. W duchu poziękował Bogu za te kilka lat.

Dziewczynka z ulgą opadła na fotel i głośno wydmuchała powietrze.

– Wiedziałam. Majka jednak jest głupia i się nie zna – rzuciła bardziej do siebie, niż Paddyego, po czym obdarzyła, swojego lekko pobladłego kierowcę, szerokim uśmiechem.

…………….

Z bijącym szybko sercem, oddaliła się od okna. Pierwsza myśl: udawać, że nie ma Jej w domu. Znowu wykorzystać tę najłatwiejszą z możliwych, opcję. Od dwóch miesięcy Henry kilkakrotnie już pukał do Jej drzwi. Tylko za pierwszym razem udało mu się zaskoczyć Ją w ogródku. Nie chciała z nim rozmawiać. Bała się tych odwiedzin. Po każdym spotkaniu z nim budziła się w niej dziwna tęsknota i pogłębiało się uczucie osamotnienia. Łomot serca stał się coraz głośniejszy.

– Agata, jesteś tam? – podskoczyła, gdy usłyszała ten niski, lekko ochrypły, znajomy głos.

– Chyba Jej nie ma – kolejny głos, tym razem kobiecy, bardzo Ją zaskoczył. Pamiętała go… Niewiele myśląc, podeszła do drzwi i przekręciła klucz w zamku.

– Margaret? – wydyszała, czując wielkie wzruszenie.

– Witaj przyjaciółko – kobieta uśmiechnęła się do niej szeroko, po czym objęła mocno Agatę – Tyle lat… – westchnęła przez łzy, wypływające z Jej oczu. Mokre krople spłynęły w dół po pomarszczonych policzkach, pozostawiając w każdej bruździe odrobinę słonej wilgoci.

Agata również wytarła ukradkiem ślady wzruszenia.

Henry przyglądał się powitaniu z zadowoleniem na twarzy. Jego oczy również lekko zaczęły błyszczeć. Jego serce zadrżało i oblało się łagodnym ciepłem, na widok kobiety, która teraz zatonęła w ramionach Jego gospodyni i jednocześnie wieloletniej przyjaciółki. Dopiero teraz, tak naprawdę, ucieszył się z pomysłu zabrania Meggie do Irlandii.  To był kolejny zaliczony schodek do serca Agaty i do całkowitego wybaczenia mu win. Krok po kroku oddawał Jej zabraną przeszłość, uzupełniał utracone fragmenty życia kobiety, ciesząc się z tego bardziej, niż Ona sama. Uśmiechnął się, gdy na moment podniosła wzrok. W tym spojrzeniu zawarta była wdzięczność, radość i ciepło…

====================

 

 

 

 

 

6 myśli na temat “Rozdział 166: Przyjaźń do końca życia…

  1. No nareszcie! Nie ma już prawo i lewo u Oli. Emma na terapii, super! Bardzo mi się dobrze czytało. Jakby w ogóle nie było tej przerwy. Cieszę się, że Ola z P addym się dogadali, a jego rozmowa z Natalia mega! Tu niby chce się śmiać, a tu poważna sprawa. Ech… Nie wiem sama, co miałabym odpowiedzieć. Emma już nie powinna być z Jimmem. Za dużo się stało, on za bardzo myśli. Ona nie zmieni przeszłości. A co do Henrego, z jednej strony Emma ma rację, a z drugiej też nie należy się jej dziwić. Potrzebuję widocznie więcej czasu.

    Polubienie

    1. Ola i Paddy prostują swoje relacje. Zaczynają iść jedną, tą samą drogą, trzymając się za ręce. Też się z tego powodu cieszę.
      Fajnie, że dobrze czytało Ci się ten rozdział. Pisałam go z ogromnymi kilkudniowy i przerwami i bałam się, że wyjdzie z tego zlepek dziwnych myśli i słów.
      Śmieszna dyskusja Pada i Nati haha, no nie wiem czy Paddy też się uśmiechał 😁 chyba raczej nie…
      Naprawdę myślisz, że Jimmy nie powinien być z Emmą? A co z uczuciem, tęsknotą i wybaczemiem? Czy Jim będzie w stanie zapomnieć o Emmie i być szczęśliwym z kimś innym? I od drugiej strony czy będzie w stanie zapomnieć o tym, kim była Emma, jeśli zdecyduje się do niej wrócić?
      Wielkie dzięki za wszystko 💖

      Polubienie

  2. Powiem tyle. Od kilku tygodni czytam wszystko od początku…dopiero trafiłam na Twoje opowiadania i w sumie to jestem zła…nie wyszło mi to na dobre bo jak byłam na urlopie to ok można było zarywać noc ale teraz jak wróciłam do pracy ograniczyłam czytanie do jednego dnia w tygodniu po kilku zaspaniach do pracy 😉 najsmutniejsze jest to że teraz muszę czekać na kolejną część… Co do moich odczuć, Paddy jakoś nigdy mnie nie kręcił więc nawet tutaj za nim nie przepadam za to Jimmy…od zawsze to on był moim idolem i każdy wątek z nim jest jakoś dla mnie bardziej interesujący 😉 zazdroszczę takiej wyobraźni i umiejętności wniknięcia w duszę czytelnika opisując przeżycia głównych bohaterów. Kibicuje dalej wszystkim. Że Olka i Paddy nie będą mieć między sobą żadnych ale to żadnych sekretów , że wszystko sobie powiedzą id a do z bo teraz jest ok pięknie cudnie fajnie ale jak Olka dowie się co tak naprawdę oznacza jej sen to będzie grubo. Jimmy i Emma. Kibicuje im i podziwiam że Jimmy potrafi tak kochać. Taka prawdziwa miłość, akceptując przeszłość i skupić się na przyszłości to coś pięknego. Teraz jest jak jest ale myślę że miłość zwycięży wszystko. Opowiadanie pokazuje mi jaki świat może być mały. Henry i Agata myślę że też odnajdą dawną miłość i nadrobią stracony czas w rodzinnym gronie razem z Emma… Jeszcze przyszło mi coś takiego do głowy że Johnny w końcu dowie się o Natalii że jest jego a on powie że to niemożliwe bo on jest bezpłodny 🤣 wtedy na jaw wyjdzie skrywana przez Paddego tajemnica…😁 Pozdrawiam i zycze kolejnych pomysłów ☺️

    Polubione przez 1 osoba

    1. Iza, cieszę się, że trafiłaś na moje opowiadanie. Każdy nowy czytelnik niesamowicie mnie cieszy i dodaje skrzydeł. Niestety z blogowymi opowiadaniami jest jak z telenowelami, trzeba czekać na każdą część. Sama jestem czytelniczką opowiadań i wiem, że lepiej czyta się ciągiem, potem czekanie wybija z rytmu i gubi w naszych głowach treść przeszłą.
      Ze mną było tak, że jak zaczynałam pisać opowiadanie, ponad trzy lata temu, byłam fanką Pada, Jimmy mnie w ogóle nie interesował. Początkowo miał istnieć w opowiadaniu jako bohater negatywny. Jednak w miarę rozwijania historii i ogłoszenia powrotu TKF oraz namowy pewnej osoby, Jimmy dostał swoją stałą „rolę”. Im dłużej trwała przygoda z nim tym więcej zyskiwał pozytywów. W końcu w mojej głowie przeszedł metamorfozę i stał się bohaterem numer jeden, a Ja Jego wielbicielką. Teraz historia J&E przyćmiła P&O także u wszystkich czytających i nawet nie próbuję tego zmieniać 😁 Co do fabuły masz niezłe oko i widzisz przyszłość, która momentami zgadza się z moją wizją losów bohaterów, ale nie będę potwierdzać, która, bo stanie się mniej ciekawie.
      Zapraszam do grupy na Fb o tej samej nazwie, co opowiadanie. Łatwiej będzie Ci śledzić wstawianie nowych rozdziałów. Sporo jest tam też wyjaśnień i wizji przyszłości.
      https://m.facebook.com/groups/426657607704955?ref=bookmarks
      Dziękuję za obszerny komentarz, liczę na więcej. 💖

      Polubienie

  3. Od tak dawna czekałam na tak kojący rozdział. Z każdym kolejnym zdaniem łapałam głębszy oddech. Czułam spokój i długo wyczekiwane wytchnienie. Ale gdy skończyłam……pierwsza myśl jaka pojawiła się w mojej głowie…ten spokój jest złowieszczy. Każdy z twoich dialogów był tylko misternym i mozolnym przedłóżaniem tej ułudy szczęścia. Jim nie pyta o Em, Ola ukrywa prawdę, Paddy łgający w zywe oczy i kolejny barowy wyskok mojej ulubienicy. Pytanie…..tragedie będziesz nam dawkować, czy pierdzielniesz z grubej rury? Mówisz o rychłym konicu, a płęta wcale tego nie zapowiada. To jak spoglądanie na ciemną chmurę i oczekiwanie deszczu.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Be Human Hehe dokładnie po to był ten rozdział. Pewnie zauważyłaś, że Ja lubię ciszę przed burzą. Uspokajam świat, wyciszam wiatr, a potem strzelam błyskawicą, która swoim grzmotem i jego echem niesie się przez kilka kolejnych części. Mnie takie spokojne i miłe rozdziały lekko męczą, ale są potrzebne. Moje plany… Hmmm… Będzie wielki bal z zatrutymi fajerwerkami 😉
      Cieszę się, że odpoczełaś.
      Dzięki za komentarz 💖

      Polubienie

Dodaj komentarz