Rozdział 160: Wyrozumiałość…

– Gotowa? – Jimmy otworzył drzwi od łazienki.

– Myślisz, że to dobry pomysł? A jak się Jej, z mojej winy, pogorszy? Może powinniśmy zaczekać, aż się Jej poprawi? – Em spojrzała krytycznym okiem w odbicie w lustrze.

– Tchórzysz? A ponoć odważna z Ciebie babka – roześmiał się, kiedy rzuciła w niego ręcznikiem.

– Boże, jak Ja wyglądam – jęknęła, przyglądając się znowu swojej zaczerwienionej twarzy i zapuchniętym powiekom.

– Pięknie, jak zawsze – Jimmy odłożył ręcznik na szafkę i stanął za nią, opierając brodę o ramię dziewczyny – Jedźmy już.

Emma westchnęła.

– A może Ona wcale nie chce mnie poznać?

– Przecież Henry twierdził, że bardzo chce.

– Nie wspominaj o Nim! – skrzywiła się z niesmakiem – On dla mnie nie istnieje.

Mężczyzna wyprostował się i spojrzał w czarne oczy, będące lustrzaną wersją oryginału.

– Odpuść mu – poprosił –  To staruszek. Przecież mówiłaś, że sporo mu zawdzięczasz i go lubisz.

– Nie Jim, nie odpuszczę! – sprzeciwiła się – Miałam go za wielkodusznego człowieka, ale teraz wiem dlaczego przez tyle lat, pomagał mnie i Oli. Gryzły go wyrzuty sumienia – pociągnęła szczotką po swoich ciemnych włosach – Chciał tym sposobem odpokutować własne winy – dodała i wyszła z łazienki.

Jimmy przybliżył się do lustra i zajrzał sobie w oczy.

– Na pewno nie jesteś tak ładny, jak Em, ale chyba nie jest źle. Babka powinna Cię zaakceptować – trącił palcem swój policzek i podążył za dziewczyną, ciesząc się w duchu, że nareszcie przestała płakać i pluć jadem na zmianę, stosując nieregularne kilkuminutowe odstępy. Nigdy nie był dobry w pocieszaniu. Tu także szybko się pogubił. Po jakimś czasie, sam nie wiedział na jakim emocjonalnym etapie, znajduje się aktualnie Jego towarzyszka, czy ma Ją pocieszać, czy też poskromić Jej gniew. Wariował od tych wahań nastroju. W końcu nie wiedząc, co zrobić, zadzwonił do Oli i dopiero Ona zdołała nieco opanować zmienny nastrój Emmy.

Przez następną godzinę przyglądała się fotografii matki oraz prześledziła każdy wyraz, zapisany w pozostawionych przez Henryego, dokumentach. Co jakiś czas wycierała mokre policzki.

– Piękna była – stwierdziła w głębokiej zdumienie – Myślisz, że mnie kochała i chciała wychować?

– Myślę, że tak – odparł, wodząc palcami po karku brunetki.

– Jak to jest mieć mamę? – opuściła głowę, by dać mu lepsze dojście do szyi. Jego dotyk i delikatny masaż rozluźniał Jej napięte mięśnie.

– Chyba pytasz niewłaściwą osobę – odparł z powagą.

– Dlaczego?

– Zapomniałaś, że Ja swoją straciłem? – w Jego oczach pojawił się smutek.

– Jimmy, nie zapomniałam – odwróciła się – Przepraszam, że rozgrzebuję zabliźnione już rany – pogładziła czule szorstki policzek mężczyzny – Ale Ty wiesz, jak to jest Ją mieć i jak nie mieć.

Obdarzył Ją grymasem, przypominającym uśmiech.

– No tak, to akurat wiem – odparł z westchnieniem – Wiele bym dał, żeby wciąż żyła. Ona scalała naszą rodzinę, łagodziła wszystkie konflikty – spuścił wzrok i zaczął bawić się ostatnim guzikiem przy swojej koszuli – Działała przeciwbólowo.

– Jak? – łzy znowu zakręciły się w Jej oczach. Zazdrościła mu wspomnień i tego błysku w oku, gdy o niej mówił.

– Przeciwbólowo – powtórzył z cichym śmiechem – Nigdy nie byłem grzecznym, ułożonym chłopcem.

– Domyślam się – rozciągnęła usta.

– Miałem zawsze mnóstwo durnych pomysłów i jeszcze więcej wypadków, a skóra na kolanach i łokciach, nie nadążała się regenerować. Kiedy strasznie piekło, wystarczył jeden Jej pocałunek i w magiczny sposób przestawało nagle boleć – oddał uśmiech – Taką Ją zapamiętałem. Potem było gorzej…

Em, jeszcze raz spojrzała na zdjęcie. Tym razem tęsknie i z rozczuleniem.

– Przez tyle lat obrzucałam Ją błotem i obelgami – Jej głos zadrżał. Dała sobie odebrać fotografię.

– Jesteś do niej podobna, wiesz? – stwierdził Jim. Zaraz po tym zmarszczył lekko brwi. Przed Jego oczami pojawiła się inna twarz, podobna, choć trochę starsza i pokryta zmarszczkami, ale posiadająca te same oczy. Serce drgnęło mu z wrażenia. W natłoku wydarzeń zapomniał o kobiecie, która uratowała mu życie. Czy los mógł aż tak zawile splatać z sobą ludzi?

…………….

– Nie może Pan wejść, przykro mi. Pacjentka sobie tego nie życzy – oznajmiła młodziutka pielęgniarka – Nie wolno Jej denerwować.

Henry westchnął ciężko i z powrotem usiadł na krześle. Już nawet przestały go dziwić te odmowy. Spokojnie czekał, aż zmieni zdanie.

Przez całe swoje życie był sam. Po śmierci rodziców, z nikim się nie związał, choć kobiety się nim interesowały. Przystojny, bogaty, dobrze wychowany, po prostu idealny mąż i głowa rodziny. On jednak wolał zostać sam. Miewał romanse, w końcu odczuwał potrzeby, jak każdy człowiek, ale żadna kobieta nie mogła dorównać miłości Jego życia.

Przez cały ten czas, to Ona wypełniła Jego serce, myśli i sny. Jednak mimo tęsknoty, nie opuszczał go też żal o to, że go zdradziła i dopiero pośmiertne badanie DNA ich córki, zmieniło Jego myślenie. Wtedy też, wina Agaty zamieniła się w Jego własną. Rozpoczął usilne poszukiwania. Niestety żaden z wynajętych detektywów nie zdołał Jej odnaleźć.

Teraz, siedząc na krześle, przed drzwiami Jej pokoju, zastanawiał się, jak inaczej mogłoby wyglądać Jego życie, gdyby Ją wtedy odszukał i jak inne byłoby życie Emmy.

Dlaczego w raporcie z sekcji zwłok Sofii, nie było nawet wzmianki o porodzie?Czyżby nikt tego nie sprawdził? Gdyby wiedział o istnieniu dziecka, poruszył niebo i ziemię, żeby je odnaleźć. Gdyby odnalazł wtedy Agatę… Gdyby… Gdyby… Zacisnął mocno powieki i westchnął. Gdyby Jej wtedy uwierzył…

Dziś było za późno. Odnalazł wnuczkę i kobietę, którą kochał przez całe swoje życie, a czuł się bardziej samotny, niż kiedykolwiek. W dodatku napiętnowany nienawiścią i urazą.

Wyczuł ruch. Podniósł głowę i niezdarnie wstał z krzesełka, gdy para czarnych, zimnych oczu przwierciła go na wylot. Grymas odrazy na twarzy dziewczyny, wywołał w nim nieprzyjemny dreszcz.

– Dziecko, jednak przyszłaś…

– Nie jestem Twoim dzieckiem – rzuciła oschle. Podeszła bliżej. Tuż za nią kroczył Jimmy – Tu leży ta kobieta? – wskazała na jedne z wielu drzwi – Moja babcia? – poprawiła się.

– Tak. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że jednak przyszłaś – zbliżył się do niej niepewnie.

– Nie jestem tu z Twojego powodu – burknęła, zerkając na Jima.

– Wejść z Tobą? – zapytał mężczyzna.

– Nie. Chyba powinnam sama.

Henry wpatrywał się w nich bez słowa. Pierwszy raz w życiu bał się otworzyć usta. Każde słowo Emmy, rzucone w Jego kierunku, było jak sztylet. Wwiercało się w niego boleśnie. Z każdym pogardliwym spojrzeniem, czuł się coraz mniejszy i słabszy.

– Jak Ona się dziś czuje? – Jimmy spojrzał na staruszka.

– Lekarze mówią, że lepiej. Podobno zagrożenie minęło – odparł – Ale Ja… Jej nie widziałem. Nie chce ze mną rozmawiać – utkwił wzrok w podłodze i bezsilnie opadł z powrotem na krzesło.

– Dziwisz Jej się? – odezwała się znowu  Emma – Pozbawiłeś Ją rodziny. Przez Ciebie straciła córkę, a Ja matkę i szczęśliwe dzieciństwo. Wydaje mi się, że nie masz prawa tu przebywać.

– Em, proszę Cię… – Jimmy objął kobietę, próbując zatrzymać kolejne bolesne słowa. Może nie powinien, bo Em była ważniejsza, ale współczuł Henryemu.

– Nie Jim! – burknęła, odpychając się od niego – Nie będę cicho. Nikt go tu nie chce! Nie wiem po co ślęczy pod drzwiami! – zaczęła podnosić głos.

– Dobrze, spokojnie – pogłaskał czule plecy dziewczyny – Już nic nie mówię – Chciał zapobiec zbliżającemu się wybuchowi gniewu, ale nie bardzo wiedział, jak to zrobić.

– Em ma rację – wtrącił się Henry. Nie chciał by z Jego winy doszło do kłótni między nimi – Nic tu po mnie. Agata ma teraz Was. Wierzę, że się nią zaopiekujecie.

– Na pewno lepiej niż Ty – rzuciła zimno brunetka, gdy przechodził obok.

Mężczyzna przystanął i z wielkim smutkiem spojrzał w Jej twarz.

– Rozumiem Twój żal – powiedział – Sam przez wiele lat nosiłem go w sercu, a wyrzuty sumienia zjadły mnie od środka – wyciągnął rękę, by Ją dotknąć, ale się odsunęła – Twoja mama była moim dzieckiem. Nie zabiłem Jej, choć teraz oskarżasz mnie o wszystko, co złe. Nigdy nikogo nie zabiłem, a jedynym moim błędem, był brak wiary w miłość i uczciwość.

– Twój brak wiary, jak to nazywasz, pozbawił mnie matki, Jej miłości i szczęśliwego dzieciństwa – syknęła mu prosto w twarz – Zamienił moje życie w piekło. Przez Ciebie jestem, kim jestem!

– Em, przypominam, że to szpital – Jim próbował powstrzymać kobietę.

– Należy mi się – odparł Henry, zerkając na mężczyznę – Mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz – omótł wzrokiem wnuczkę i ruszył w stronę windy.

……………….

Cichutko usiadła na plastikowym krzesełku i ze łzami w oczach, wpatrywała się w leżącą kobietę. Ciemne, poprzeplatane srebrnymi pasemkami włosy, śniada cera, czarne rzęsy, a wokół nich niewielkie kurze łapki.

Babcia…

Tyle razy marzyła o kimś bliskim. Kimś, kto by Ją kochał i rozpieszczał. Kto w nocy otuliłby Ją kołdrą i pocałował w czoło na dobranoc. Kto trzymałby za rękę i pocieszał, gdy płakała lub było Jej źle. Jak inaczej wyglądałoby Jej życie, gdyby czuwała nad nią ta kobieta…

Tyle lat żyła nienawiścią do swojej rodziny. Jej serce wypełniał żal i świadomość odrzucenia. Tyle lat…

Agata rozchyliła lekko powieki i rozejrzała się po niewielkim pokoju. Ciszę zakłócało buczenie maszyny monitorującej pracę Jej serca, oraz czyjś szloch. Pociągnęła wzrokiem za słyszanym odgłosem i serce zaczęło Jej bić ze zdwojoną siłą. Maszyna nad Jej głową wydała z siebie piskliwy dźwięk.

Emma podniosła głowę i zetknęła się z czarnymi, jak węgiel tęczówkami. Na moment Jej serce zamarło. Miała wrażenie, że przestało bić, a mięśnie stały się dziwnie odrętwiałe i niezdolne do pracy. Dopiero coraz głośniejszy dźwięk aparatury przy łóżku, drażniący Jej uszy, sprawił, że drgnęła.

– Zawołam lekarza – podniosła się z krzesła. Przestraszyła się.

– Nie – kobieta wyciągnęła rękę w Jej stronę – Nie trzeba, przynajmniej wiem, że żyję i że to nie jest sen – uśmiechnęła się lekko.

Emma spojrzała na dłoń, po czym niepewnie przykryła ją swoją. Czuła zaciskające się delikatnie palce. Nie wiedziała kiedy znowu zaczęła płakać.

Agata, w zupełnej ciszy, wpatrywała się w twarz młodziutkiej dziewczyny. Widziała w niej Sofię. Delektowała się zalewającą Jej wnętrze falą ciepła. Miała świadomość, wypełniania miłością i radością, zasuszonych przez lata tęsknoty i samotności, zakamarków Jej duszy. Tyle lat czekała na córkę, a zamiast niej los oddał Jej wnuczkę. Jej radość i szczęście, w tej chwili sięgało zenitu.

Powoli cichł pisk maszyn, albo Em przestała zwracać na niego uwagę. Patrzyła w najpiękniejszą twarz, jaką kiedykolwiek widziała. Chłonęła  wypełnione miłością źrenice i czuła coraz większy, wewnętrzny spokój. Łzy wylewały się na Jej policzki strumieniami, jakby chciały rywalizować ze łzami, wydobywającymi się z oczu leżącej kobiety.

Mimo obecności dwóch osób, w pokoju panowała zupełna cisza, przerywana, od czasu do czasu, cichym pociągnięciem nosa lub westchnieniem. Od białych ścian odbijała się radość, a w powietrzu pachniało miłością.  Nie czuły potrzeby otwierania ust. Rozciągały Je tylko, by się do siebie uśmiechnąć. Wystarczyło im ciepło połączonych dłoni i utkwione w sobie nawzajem spojrzenia, wypełnione dobrymi emocjami i szczęściem.

…………….

Paddy poniósł głowę i jęknął z bólu, kładąc ją z powrotem na niewielką poduszkę. Przymknął też oczy, gdyż światło wpadające przez okno prawie wypalało Jego źrenice. Przez moment zastanawiał się czemu tak źle się czuje. Przystawił dłonie do twarzy i westchnął głośno.

– Widzę, że śpiący książę, wreszcie się obudził – głośny ton podrażnił nadwrażliwy słuch Paddyego, wywołując na twarzy  grymas niezadowolenia. Powoli zaczęły też docierać do niego ostatnie wydarzenia. Nie pamiętał tylko, jak znalazł się w salonie, ale to stało się teraz najmniej ważne. Ola… Ogarnął go tępy ból i uczucie pustki.

– Wstawaj! Mam gorącą zupę – Angelo trącił go w ramię – Zjesz coś i poczujesz się lepiej.

– Ola wyjechała… – na samą myśl o jedzeniu Jego żołądek skurczył się do rozmiarów naparstka.

– I nie będziesz z tego powodu jadł? – blondyn zasiadł w fotelu.

Paddy rozchylił lekko powieki i zerknął na brata.

– Gdyby Kira odeszła od Ciebie myślałbyś o jedzeniu? – rzucił poirytowany.

– O ile mi wiadomo, Olka pojechała odwiedzić swoją rodzinę. Kira robi to średnio raz na miesiąc, miałbym wtedy nie jeść i nie pić? – zadrwił, rozciągając usta. Trzymał się oficjalnej wersji – Może i by się przydało na ten rosnący brzuch, a gdy Paddy westchnął i przekręcił się na bok, poderwał się i szarpnął brata – O nie, nie! Nie ma spania! Wstawaj!

– Daj mi spokój! – burknął tamten, spychając z siebie ręce mężczyzny – Chcę spać! Jestem zmęczony!

– Patricia Ci nie odpuści, napracowała się przy tej zupie.

– A co Ona tu robiła? – odwrócił się raptowanie – I skąd Ty się tu w ogóle wziąłeś?

– Pogotowie opiekuńcze, do usług – Angelo wyszczerzył sztucznie zęby.

– Co?! – Paddy wykrzywił twarz i uniósł się na łokciu – Piłeś coś?

– Ty piłeś, a Ja co najwyżej, mogłem zatruć się promilami wydychanymi przez Ciebie – roześmiał się – Wstawaj, idę nalewać tę zupę, bo już mi żołądek z głodu, przyrósł do kręgosłupa.

– Uważaj, bo dykopatii dostaniesz i rentę będę musiał Ci płacić – burknęła złośliwie Paddy, zamykając z powrotem oczy. Miał wrażenie, że wszystko go boli. Najbardziej jednak odczuwał własne serce. Każda najmniejsza myśl o Oli wywoływała ostry skurcz.

Wyjechała, choć prawie błagał, żeby tego nie robiła. Nie słuchała go. Nie rozumiała Jego obaw i żalu. ” To tylko kilka dni” – przypomniał sobie. Te kilka dni, dla niego, było koszmarem, ciągnącym się w nieskończoność. Z resztą nie wierzył w Jej słowa. Próbował, ale się nie udało. Miał przeczucie, że wyjeżdża na zawsze, że już nigdy Jej nie zobaczy. Kiedy ból i strach zaczął panować nad rozsądkiem, sięgnął popierwszą z brzegu, butelkę z alkoholem. Tylko tak mógł zapanować na lękiem i zdenerwowanie. Tylko to mogło uratować go przed nim samym. Teraz znowu go potrzebował. Musiał zdusić ból. Poderwał się z łóżka i w mgnieniu chwili dotarł do barku.

– Kurwa! – wrzasnął, łapiąc się jednocześnie za obolałą głowę – Angelo, kiedyś Cię zamorduję! Powinienem był zrobić to dawno temu.

– Obiad podano – rzucił blondyn gdy dostrzegł brata w kuchennym progu.

– Co zrobiłeś z butelkami! – warknął wściekle tamten.

– A do czego Ci butelka? Kaszy Ci nie będę gotował.

– Dobrze wiesz o czym mówię! Nie udawaj! Gdzie je schowałeś?! – otworzył lodówkę, ale i z niej zniknął alkohol.

– Odczep się! To nie Ja! Może Patricia zupę z nich ugotowała, nie wiem – zadrwił chłopak, siadając przy stole.

Paddy w jednej chwili znalazł się przy nim. Walnął pięścią w stół i przystawił nos do twarzy brata.

– Nie rób ze mnie durnia! – syknął.

Angelo poderwał się nerwowo z krzesła.

– Ty jesteś durniem, wcale nie muszę kombinować! Nie będziesz, uchlewał się do nieprzytomności, bo Olka wyjechała! Wróci!

Paddy zdezorientowany nagłą złością brata oraz Jego słowami, odsunął się na bezpieczną odległość.

– A jeśli nie?! Jeśli uciekła ode mnie?

– Rozmawiałem z nią, obiecała…

– Ta wiem! – warknął – Mnie też obiecywała, ale… – przerwał na chwilę. Zbierał w sobie odwagę, by wypowiedzieć głośno to, co siedziało w Jego myślach – Ona ma mnie dość, Angelo… A jeśli nie, to napewno dojdzie do takich wniosków w Polsce. Sabine nagadała Jej bzdur.

– Wiem, co powiedziała Sabine – przetrzymał ostre spojrzenie brata – Wyjaśniłeś Jej to, prawda?

– Potwierdziłem – odparł cicho, na co młodszy wytrzeszczył oczy – Musiałem. Nie chciałem Jej okłamywać – przyznał.

– Więc to prawda? Boże! Ty psychiczny jesteś! – krzyknął zszokowany – I jeszcze przyznałeś się do tego?!

– A co miałem zrobić?! Kłamać?! – wkurzył się Paddy – I nie jestem psychiczny! Jestem normalnym facetem, wtedy też byłem. Nie mów mi, że nigdy nie miałeś erotycznych fantazji – nagłe zmieszanie na twarzy Angelo, rozbawiło lekko Paddyego – Nie wiem dlaczego można sobie wyobrażać, seks z egzotyczną, gorącą tancerką, a grzechem bywa to samo, tylko z kobietą, którą daży się uczuciem.

– Nooo… Nie wiem…

– Widzisz? Sam nie potrafisz na to odpowiedzieć – burknął – To po co ta cała afera? A Ja muszę się głupio tłumaczyć.

– Ola przedstawiła to… – blondyn zamyślił się.

– Ola poczuła się urażona, bo Sabine przedstawiła Jej to jako przestępstwo. To aktorka Angelo, wszystko potrafi, pewnie zrobiła z siebie bezbronną ofiarę zwyrodnialca bez uczuć, wykorzystującego biedne, naiwne dziewczyny – schylił się i wyjął z szafki zgrzewkę piwa – Wiedziałem, że jeszcze gdzieś jest, chcesz?

– Miałeś nie pić – burknął Angelo.

– Jestem już duży, nie będę pytał nikogo o zgodę, chcesz? – rozerwał folię i wyjął jedną z puszek.

Angelo zawahał się, ale po chwili wyciągnął rękę.

– Dawaj, pomogę Ci to wypić – rzucił i przewrócił oczami – Patricia by mnie zabiła – skrzywił się – Ale najpierw zupa.

– Jezu! Trujesz, jak stary dziadek – Paddy posłusznie usiadł za stołem i zamieszkał kilka razy łyżką w talerzu – Ohyda!

– Wiem, ale nie mów głośno, bo jeszcze usłyszy.

– Trzeba było Kirę na pomoc wezwać, przynajmniej byłoby zjadliwe – mruknął Paddy.

– Nikogo nie wzywałem – bronił się młodszy Kelly.

– Akurat.

………….

– Ona jest cudowna, Jimmy! Taka dobra, miła… Taka babciowa! – Emma prawie unosiła się nad ziemią.

Pchnęli ciężkie, podwójne drzwi i wyszli ze szpitalnego  budynku

– Babciowa? – roześmiał się.

– Jejku! No wiesz o czym mówię – Em, lekko się zniecierpliwiła – Taka, jak z bajek o dobrych wróżkach.

– Wróżą jest na pewno – odrzekł z uśmiechem, wpatrując się w nią – Jeszcze nie widziałem, żebyś się tak szeroko uśmiechała. Musiała Cię zaczarować. Następnym razem zapytam, jakiego zaklęcia użyła, może też skorzystam?

– Głupi jesteś! – oburzyła się, po czym zamyśliła na moment i zmieniła zdanie – A może jednak nie. Faktycznie jest w tym coś magicznego. Czuję się lżej, wiesz?

– To pewnie dlatego, że nie jadłaś śniadania, ani obiadu, z resztą Ja także – rzucił żartobliwie.

Emma przewróciła oczami i pokręciła głową, ale po chwili rozchmurzyła się i znowu uśmiechnęła.

– Wiesz co mi powiedziała?

– No… – objął Ją i popchnął w stronę parkingu.

– Że moi rodzice czekali na mnie i Ona także. Kochali mnie… – rozczuliła się.

Jimmy zatrzymał się na środku chodnika i przyciągnął Ją do siebie.

– Mówiłem, że nie mogli być źli?

– Mówiłeś – pociągnęła nosem.

– Źli ludzie nie mogliby stworzyć takiej cudownej kobiety – pogładził czule plecy brunetki, a Ona wtuliła się w niego jeszcze mocniej.

– Jesteś cudowny – odchyliła głowę i zajrzała w twarz – Najlepszy.

Przez moment patrzył w Jej roziskrzone radością oczy. Już tam na szpitalnym korytarzu, wiedział, że spotkanie z tą kobietą, wiele wniosło do Jej życia. Wyszła po dwóch godzinach, zapuchnięta od płaczu, ale bardzo zadowolona.

– Jesteś szczęśliwa, prawda?

– Z powodu odnalezienia babci? – dopytała i od razu odpowiedziała – Bardzo. Nareszcie mam rodzinę, Jimmy. Nie jestem już sama na świecie – ponownie się do niego przytuliła.

– Nie byłaś sama, masz mnie – przypomniał Jej.

– Tak, ale teraz…

Jimmy nie słuchał. Patrzył przed siebie. Jego myśli  bezwiednie zaczęły krążyć, wokół starszego, siwego mężczyzny, stojącego nieopodal, pod wielkim drzewem. Uśmiechnął się do Jima i pomachał, gdy ich spojrzenia się połączyły. Mimo smutku na twarzy, w Jego oczach tliło się też zadowolenie. Widział szczęście swojej wnuczki i cieszył się razem z nią. Po chwili wsiadł do czarnego vana i odjechał.

……………..

– Nie wierzę! – krzyknęła rozradowana Ellen – Boże, jak Ja bym chciała mieć babcię! – przyciągnęła śmiejącą się brunetkę do siebie i mocno wyściskała.

– Przypominam, że masz dwie – odezwał się Peter, oddając w ręce gospodarza butelkę whisky.

– Są Twoje – burknęła kobieta – W dodatku zrzędliwe i jedna zazdrosna o drugą.

– E tam! Właśnie to jest w nich najśmieszniejsze.

– Tak i to, że wciąż czochrają Cię po włosach mówiąc „jaki piękny z Ciebie chłopczyk, Piti” – Ellen odsunęła się od Emmy i zademonstrowała na mężu pieszczotliwe poczynania Jego babć.

Towarzystwo wybuchło gromkim śmiechem. Peter lekko podczerwieniał i spojrzał z oburzeniem na żonę, ale kobieta nie zwracała na to uwagi.

– Nawet nie wiesz, jak się cieszę Twoim szczęściem. Opowiedz mi o niej – złapała Em pod rękę – A może mi Ją wypożyczyć od czasu do czasu?

– Em, ma też dziadka – odezwał się Jim, nie potrafiąc zapomnieć wyrazu oczu staruszka, przyglądającego im się z ukrycia.

– Naprawdę? Jejku! I się nie chwalisz?

– Boże! Ellen to ludzie, a Ty zachwycasz się, jak wystrzałowymi promocjami w supermarkecie – Peter z niesmakiem pokręcił głową.

– Odczep się! – burknęła kobieta – Dla Was to nic fajnego. Od zawsze mieliście wielkie kochające Was rodziny – podeszła do siedzących na kanapie mężczyzn – Nawet nie wiecie, jak bardzo, jako dzieci, marzyłyśmy o kimś bliskim. Ile razy płakałyśmy z powodu samotności. Nikt, kto ma rodzinę, tego nie zrozumie.

Em ukradkiem rzuciła Jimowi karcące spojrzenie. Ten zaś tylko wzruszył ramionami. Zaczynało go irytować Jej myślenie i postępowanie. Odnalazła dwie spokrewnione z nią osoby, z czego jedną zaakceptowała, a drugą odrzuciła. Henry nie był ideałem, podjął kilka błędnych decyzji w swoim życiu, ale zdaniem Jima, Emma przypisywała mu o wiele więcej win. Oskarżała go o wszystko, co było złe w Jej życiu. Nie chciał się wtrącać, ale w duchu uważał, iż staruszek nie zasłużył na tak ostre traktowanie.

………………

Angelo wyrzucił puste puszki do kosza i wyjął z kieszeni telefon.

– Kira nie będzie zadowolona – rzucił do Paddyego, który od kilku minut popadł w głębokie zamyślenie, zawieszając wzrok na kuchennym oknie.

– To jedź do domu, mówiłem już, poradzę sobie – odparł.

– A Ja powtarzam, że zostaję. Nie będziesz tu siedział sam i rozpaczał.

– Angelo, rozwaliłem swoje życie, nie rób tego samego – spojrzał wymowie na młodszego brata.

– Kira zrozumie – odparł, po czym odezwał się do telefonu – Halo? Witaj, kochanie – chwilę słuchał – No właśnie dzwonię, żeby powiedzieć Ci, że nie wrócę na noc. Pijany? Nie! – przewrócił oczami i westchnęła – Tak, wiem, że Ty zapach alkoholu nawet przez telefon wyczujesz, ale Ja naprawdę nie jestem pijany, mogę chuchnąć – przykrył telefon dłonią i zachichotał bezgłośnie, po czym nagle wyprostował się i spoważniał – Oczywiście, kochanie będę z samego rana, nie denerwuj się. Proszę Cię to tylko jedna noc – jęknął – Wiem, że Ci ciężko…

– No i masz – bąknął pod nosem Paddy – Wyrozumiała po chuju.

……………..

– Cudowny dziś byłeś. Dziękuję, że trzymałeś mnie za rękę i nie pozwoliłeś się wycofać – powiedziała z lekką nieśmiałością, Emma. Odprowadzili Ellen i Petera do domu i powoli, trzymając się za ręce, wracali do siebie – Kocham Cię, wiesz?

Uśmiech rozjaśnił twarz mężczyzny.

– Wiem, ale mogłabyś powtarzać to trochę częściej, bo czasami zapominam – roześmieli się oboje, po czym połączyli swoje usta w długim pocałunku.

– Będę Ci to powtarzać do znudzenia.

– Naprawdę? Czyli do śmierci – zajrzał Jej głęboko w oczy – Tylko uprzedzam, zamierzam strasznie długo żyć.

– A wytrzymasz ze mną aż do śmierci? – Em zastąpiła mu drogę.

– A Ty ze mną?

– Charakter masz paskudny, to fakt… – jęknęła z niezadowoleniem, gdy nagle puścił Ją i się odsunął.

– Jak już, to nie paskudny tylko trudny – Jim udał oburzenie i ruszył przed siebie.

– No dobra trudny, niech Ci będzie – Em przewróciła oczami, po czym dogoniła go i cmoknęła w policzek – Jednak jeśli będziesz mi codziennie śpiewał, to zacisnę zęby i wytrzymam z Tobą do tej Twojej śmierci, a co mi tam – zaśmiała się głośno. Szła tuż za nim i gdy raptowanie zatrzymał się na drodze, z impetem na niego wpadła – Coś czuję, że gardła zbyt mocno nie zedrzesz tym śpiewanie, skoro już czyhasz na moje życie – rzuciła, gdy odzyskała równowagę – Powiedz, że Ci się znudziłam i nie będziesz musiał mnie obijać. Sama dobrowolnie się usunę – zażartowała, ale widząc nagłą powagę w oczach Jima, ściągnęła także swoje rozbawienie.

– Byłabyś w stanie się usunąć? Tak całkiem dobrowolnie? – zapytał, mrużąc oczy.

– Nie wiem – odparła zdezorientowana nagłą zmianą klimatu ich rozmowy – A Ty?

Przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.

– Walczyłbym do ostatniej najmniejszej nadziei, która tliłaby się we mnie. Nie wyobrażam już sobie życia bez Ciebie – stwierdził poważnie – Nie zrezygnowałbym z Ciebie dobrowolnie.

Emma uniosła głowę w górę i przełknęła cisnące Ją w gardło wzruszenie. Nabrała nowego powietrza w płuca i ponownie spojrzała na Jima, zarzucając mu jednocześnie ręce na szyję.

– Mój kochany walczący wojownik – wtuliła twarz w Jego szyję – Mam nadzieję, że nigdy nie będziesz musiał tego robić – westchnęła.

– Ja też – odparł, całując Jej usta.

– Jeszcze kilka miesięcy temu, nie myślałam, że będę taka szczęśliwa – wyszeptała – W zaciszu własnego pokoju, zazdrościłam Oli odnalezienia miłości swojego życia, a teraz chyba wszystko się odwróciło.

– Co chcesz przez to powiedzieć? – Jimmy zmarszczył brwi.

– To, że im się nie układa zbyt dobrze, a my jesteśmy szczęśliwi.

– Dadzą radę. Ich uczucie jest wieczne i niezniszczalne – odparł – Kiedyś sam byłem im przeciwny, ale przekonałem się, że z miłością nie można wygrać i nie warto nawet podejmować walki, bo pozycja jest z góry przegrana.

==============

 

 

 

 

 

………….

 

10 myśli na temat “Rozdział 160: Wyrozumiałość…

  1. Emma brawo 🙂 Jimmuś kochany 🙂 Bardzo żal mi Henrego 😦 mam nadzieję, że Emma z babcia mu wybaczą.
    „– Dadzą radę. Ich uczucie jest wieczne i niezniszczalne – odparł – Kiedyś sam byłem im przeciwny, ale przekonałem się, że z miłością nie można wygrać i nie warto nawet podejmować walki, bo pozycja jest z góry przegrana.” mam nadzieję, że Jimmy ma rację…że jednak im się uda. Oby tylko Paddy zmienił swoje postępowanie a Olka to doceniła. Ja w ogóle nie wiem czemu Paddy jeszcze siedzi i się użala nad sobą…wziąłby się chłopina ogarnął i pojechał po swoje dziewczyny 🙂 Niech je sprowadzi do domu…tam gdzie jest ich miejsce 🙂 Tyle już przeszli więc należy im się szczęśliwe zakończenie…Emmie i Jimmkowi też. Ile można mieć pod górkę 🙂 🙂 🙂
    Fajna taka szczęśliwa Emma a Kirze to się jakiś medal należy 🙂
    Pozdrawiam!!

    Polubione przez 1 osoba

    1. Kochana też podoba mi się taki Jim i Emma, ale życie to górki i wąwozy, nigdy nie równina, więc i u nich będzie różnie.
      Ola i Paddy na razie gryzą się zmyślami, a co z tych myśli wyjdzie, zobaczymy.
      Dzięki 💖

      Polubienie

  2. Bardzo wzruszający rozdział. Złączone ręce i nieme spojrzenie bez słów przejdą do historii tego opowiadania. Jimmy ma jeszcze jedną misje do spełnienia, zanim się między nimi spierdzieli( bo to jest pewne) taka niestety twoja natura.Mam nadzieję że uda mu się przekonać Em do Henrego? Padzika stan przemilczę……za wiele przemyśleń, za mało konkretów. Skoro kochasz tragedie to jedna mi się marzy…..Ola wraca, by się przekonać, że nie ma już to czego. Czas teraz na nią by powalczyła o tą niezniszczalną miłość. Bo tego mi w tej opowieści brakło. Jakoś wszystko jej tak za łatwo przychodziło. Niech się pomęczy to może w końcu doceni. Jak dla mnie Paddy powinien odpuścić i zająć się sobą.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Fajny komentarz. Lekki i przyjemny.
      Wymyślasz wiėksze dramaty niż Ja hehe. Marzy Ci się dramat Oli… Hmmm… Ona przyżywała swoje dramaty i przeżyje kolejny, choć nie taki, jaki chciałabyś mieć.
      Dzięki 💖

      Polubienie

  3. Cudny rozdział, emocjonalny, bardzo lubię ten wątek z Henrym i mam nadzieję, że Em mu wybaczy,
    bardzo ładnie to wszystko opisałaś. Ona cudowna- uwielbiam ją pomimo jej wad, Jimm kochany,
    tylko jak długo będzie trwać ta sielanka? 😉 Paddy, chyba podepnę się do komentarza powyżej,
    Paddy niech zacznie żyć i zajmie sie sobą, to by było super a reszta może sama by się ułożyla?
    Jeszcze tylko powinien wyrzucić z siebie jedną tajemnicę 😉

    Polubione przez 1 osoba

    1. Też kocham Emmę. Jest w niej sprzeczność – normalność w nienormalność. Ona i Jim są fajną parą, ale nie na darmo uwydatniam ich uczucie. Myśli Jima są ważne.
      Paddy… No cóż… On chyba nie potrafi wziąć się w garść, nigdy tego nie umiał, a Ola wypełniła Jego życie od wielu lat.
      Przyjdzie czas i na niego, pozbiera się, ale czy wtedy go będziecie lubić?
      Dzięki 💖

      Polubienie

  4. Mam pytanie że jak Emma w końcu odzyskała babcie to ją nie usmiercisz 😂. Wydaje mi się że Henry powinien napisać list do Emmy i opowiedzieć jej wszystko od początku taka forma komunikacja jest bardziej pewna , że będzie odczytana przez odbiorce . Jak na razie dumna Emma nie zdecyduje się na rozmowę z Henryk a list przeczyta

    Polubione przez 1 osoba

    1. Kochana nie zamierzam nikogo uśmiechać. Nie martw się.
      Ten list, to niezły pomysł, pod warunkiem, że Em nie zniszczy listu. Henry ma inny pomysł.
      Dzięki 💖

      Polubienie

  5. Paddy blablabla, nic nowego. Emma czuje zal do Henryego. Nie dziwię się. Potrzebuje czasu i jej przejdzie. Henry faktycznie nabroil, nie uwierzył Soffi, ale nie zasługuje na te slowa Emmy. Myślę, ze ona zrozumie i zmieni zdanie. Tylko potrzebuje czasu. Piękne było to spotkanie z babcią. Piękne. Wzruszające.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz