ROZDZIAŁ 19: Cała prawda.

OlaOla

 

Leżała w łóżku zastanawiając się czy wróci, gdy usłyszała szum w przedpokoju. Przyszedł – pomyślała, ale nie wyszła ze swojej sypialni. Po chwili usłyszała ciche pukanie do swoich drzwi. Odczekał sekundę i uchylił je lekko.

– Oluś, śpisz? – zapytał cichutko, żeby jej nie obudzić, gdyby okazało się, że zasnęła.

– Nie – odpowiedziała krótko podnosząc się do pozycji siedzącej.

Wszedł niepewnie do środka i usiadł na podłodze, przy łóżku, tyłem do niej. Milczał. Ola także nic nie mówiła.

– Oluś…, przepraszam za moje zachowanie. Nie lubię rozmawiać o sobie i swoich problemach.

– Rozumiem. Ja tylko chciałam wiedzieć dlaczego tak bardzo popsuły się Wasze relacje, ale jak to mówią, nic na siłę. Nie wiedziałam, że to Cię denerwuje. Kiedyś… – zamilkła słysząc jego jęk. Wzniosła oczy w górę i westchnęła – Przepraszam. Zapomniałam, że słowa „kiedyś” też nie lubisz.

Uśmiechnął się lekko do siebie.

– Ja… kocham moje rodzeństwo – powiedział po dłuższej chwili – ale… nie potrafię się z nimi dogadać. Nadajemy chyba na innych falach. Próbowałem, ale to się nie udaje. Przestałem rozumieć ich, a oni mnie – ciągnął dalej patrząc przed siebie – Kiedyś bardzo mnie zranili, zawiedli i…  nie potrafię im tego wybaczyć – zamilkł.

– Zranili? Jak? Czym? – zapytała cicho.

– Wszystko… wszystko zaczęło się po Twoim wyjeździe.  Obwiniali mnie za to, że rozpadł się Twój związek z Johnnym. Wyrzucali mi, że próbowałem odebrać bratu dziewczynę. Patrzyli na mnie, jakbym zrobił im coś złego Traktowali, jak powietrze lub wręcz mówili mi prosto w twarz, co o mnie myślą. Wszyscy…, prócz Angelo – dodał –  Wiesz, jak się wtedy czułem widząc ich krzywe spojrzenia, ich miny, gdy wchodziłem do kuchni lub salonu, ich złośliwe docinki?

– Domyślam się.

Parsknął drwiąco.

– Nie. Nie możesz się domyślać – poddał w wątpliwość jej słowa – Wyjechałaś bez słowa wyjaśnienia i pożegnania. Zostawiłaś mnie samego – dodał z wyrzutem.

– Ale ja… – zaczęła, ale wyprzedził jej słowa.

– Tak wiem… TERAZ wiem, że zostawiłaś list. Przyznałaś w nim, że zakochałaś się we mnie, ale… wtedy o tym nie wiedziałem. Myślałem, że nic dla Ciebie nie znaczę – wyszeptał z przeraźliwym smutkiem.

Ola westchnęła cicho słysząc w jego głosie rozgoryczenie.

– Oluś ja… Nie rozumiałem dlaczego tak nagle wyjechałaś. Dlaczego mnie zostawiłaś. Tęskniłem i cierpiałem. Byłem wtedy niedojrzałym chłopcem przeżywającym pierwszą poważną miłość. Nieszczęśliwą miłość, która złamała mi serce – wyrzucił z siebie – Nie umiałem poradzić sobie z emocjami, które we mnie buzowały. W tamtym okresie bardzo potrzebowałem pomocy, ale nie mogłem liczyć na moje rodzeństwo. Nikt z nich nie chciał mnie wysłuchać, ani mi pomóc.  Gorzej – poprawił się – oni wręcz mnie odtrącali.  Ze wszystkimi uczuciami i myślami musiałem poradzić sobie sam…. A tego nie potrafiłem  – powiedział smutno – Było mi tak cholernie źle, ale oni tego nie zauważali, albo nie chcieli widzieć… sam już nie wiem – pokręcił głową – Właśnie tego nie potrafię im wybaczyć. Odtrącili mnie, gdy ich najbardziej potrzebowałem. Teraz już rozumiesz? – zapytał cicho.

– Tak, ale nie mogę w to uwierzyć – odpowiedziała zszokowana Ola – zawsze mi się wydawało, że jesteście rodziną, z której wszyscy powinni brać przykład.

Parsknął śmiechem słysząc jej słowa.

– Wiesz co mnie najbardziej bolało?

– Co?

– To, że oni skupili się wtedy na pocieszaniu Johna – prychnął z niechęcią – Mnie omijali z daleka, a jego wszyscy poklepywali po plecach, współczuli i pocieszali. Spędzali z nim czas i zabawiali. Wiesz co jest najśmieszniejsze w całej tej historii? – zapytał i nie czekając na odpowiedź ciągnął dalej – to, że on, po paru tygodniach, znalazł sobie dziewczynę i ożenił się z nią, a ja… zostałem sam – dodał rozgoryczony – odtrącili mnie zupełnie, traktowali, jak intruza i jakiegoś potwora, który niszczy życie innym.

Ola usiadła na łóżku krzyżując nogi.

– Boże… – wyszeptała.

– Po jakimś czasie nauczyłem się schodzić im z drogi i nie patrzeć w oczy, żeby nie usłyszeć jakiegoś wymyślnego epitetu pod swoim adresem. Siedziałem zamknięty w swoim pokoju lub włóczyłem się po terenach wokół Gymnich.

– I nikt się Tobą nie zainteresował? – zapytała Ola z niedowierzaniem.

– Angelo się przejmował, ale teraz wiem dlaczego. Po prostu miał wyrzuty sumienia. Reszta zaczęła się interesować, gdy zacząłem wywoływać skandale i być głównym tematem w gazetach, bo… przynosiłem wstyd rodzinie – zaśmiał się smutno – Wszyscy chcieli ze mną rozmawiać. Pytali dlaczego tak się zachowuje, chcieli mi pomóc, ale wtedy ja już ich nie potrzebowałem. Nauczyłem się inaczej radzić sobie z bólem, który czułem.

– Co znaczy „inaczej”? – zapytała udając niewiedzę.

– Proszę cię, nie udawaj, że nie wiesz – w jego tonie głosu dało się wyczuć irytację –  Na pewno powiedzieli Ci o moich występkach, bo… to była dla nich tragedia. Przeze mnie stracili nieskazitelną opinię świętej rodziny – pokręcił głową.

Uśmiechnęła się.

– Trochę opowiedział mi Angelo – przyznała niepewnie.

– Więc nie pytaj – poprosił – Nie chcę o tym rozmawiać. Wstydzę się siebie z tamtego okresu – dorzucił.

– Dobrze. Nie będę… – odpowiedziała.

– Gdy przekroczyłem już wszystkie granice moralności i upadłem prawie na samo dno postanowiłem zawalczyć o swoje życie i… poszedłem do zakonu. Myślałem, że tam odnajdę spokój i zrozumienie. Tak się jednak nie stało – westchnął ciężko – więc po paru latach wróciłem do domu – zaśmiał się słysząc swoje słowa – co ja mówię, przecież ja nie mam domu – zadrwił z samego siebie po czym wrócił do opowieści – Moje rodzeństwo sprawiało wrażenie szczęśliwych i zadowolonych z mojego powrotu. Przyjeżdżali, witali się, urządzali przyjęcia na moją cześć, a ja… patrzyłem na nich i wciąż pamiętałem jacy byli podli i jak się zachowywali wobec mnie.

– Czujesz do nich żal – stwierdziła zamyślona.

– Żal? – westchnął – Czasami wydaje mi się, że ja ich nienawidzę, wiesz? Irytują mnie… Są tacy szczęśliwi i rodzinni. Obłuda – mruknął pod nosem –  Czasami, jak na nich patrzę, to robi mi się niedobrze, od tej ich radości – przyznał szczerze krzywiąc się z obrzydzeniem.

Ola popatrzyła na niego zaskoczona. Nie dowierzała w to, co przed chwilą usłyszała.

– I te ich dzieci… – ciągnął dalej.

– Paddy! Jak możesz tak mówić! – krzyknęła oburzona klękając na kolana.

Odwrócił głowę w jej stronę. Na jego twarzy malowało się zakłopotanie.

– Masz do nich żal, że są szczęśliwi?! – zapytała siadając na piętach – że mają dzieci?! Nie wierzę!

Podniósł się i kucnął przy łóżku przodem do Oli opierając dłonie o pościel.

– Tak mam! – odpowiedział oburzony jej atakiem – oni zniszczyli mi życie, a tymczasem sami ułożyli je sobie całkiem nieźle! – odparł z niesmakiem.

Ola zmarszczyła brwi.

– Oni je zniszczyli?! Czy ty słyszysz siebie?! – zapytała poirytowana – To nie oni! Sam je sobie zniszczyłeś, a jeśli musisz kogoś o to oskarżyć, to raczej mnie! To ja cię skrzywdziłam, to ja rozkochałam Cię w sobie i zostawiłam! To mnie powinieneś nienawidzić! – oznajmiła mu.

Spuścił wzrok.

– Myślisz, że nie próbowałem? – odpowiedział ze smutkiem. Wstał, uszedł parę kroków w przód, po czym odwrócił się w stronę dziewczyny – Nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo starałem się wyprzeć Cię z mojego serca, z pamięci i myśli! Wspomnienia nie dawały mi żyć! – wyrzucił z siebie – Tak bardzo chciałem czuć do Ciebie nienawiść! – spuścił głowę – ale nie potrafiłem…, rozumiesz? – powiedział zgaszonym tonem – Nie umiałem wyrzucić Cię z serca. Z resztą do tej pory nie umiem…

Jego smutek i wypowiedziane słowa wywołały u dziewczyny ukłucie w sercu.

Odwrócił się tyłem i usiadł na brzegu łóżka. Oparł łokcie na kolanach i zwiesił głowę.

Ola wstała z łóżka, zapaliła lampkę i podeszła do Paddyego. Uklękła przed nim. Chwyciła go delikatnie za podbródek i zmusiła do spojrzenia na siebie. Z jego oczy wypływały łzy. Wielkie krople spływały mu po policzkach. Dziewczyna widząc ból malujący się na jego twarzy zacisnęła usta.

– Powinieneś to zrobić – zaczęła delikatnie trzymając jego twarz w dłoniach – Powinieneś był o mnie zapomnieć i ułożyć sobie życie. Twoje rodzeństwo nie ponosi winy za to, że jesteś nieszczęśliwy.

Zdjął jej ręce ze swojej twarzy, opuścił je na kolana zamykając w swoich dłoniach. Powędrował za nimi wzrokiem.

– Wiem – powiedział ledwo słyszalnym głosem – ale nie mogę patrzeć na ich rodzinną sielankę, na ich dzieci…, na ich szczęście…

Ola otworzyła usta ze zdumienia domyślając się dlaczego tak mówi.

– Paddy, ty… jesteś zwyczajnie zazdrosny – stwierdziła smutno – zazdrościsz im, prawda?

Spojrzał na nią zaskoczony. Myślał intensywnie nad jej słowami marszcząc brwi, by po chwili pokiwać twierdząco głową.

– To było moje marzenie – powiedział cicho  akcentując słowo „moje”. Wypuścił jej dłonie ze swoich – rodzina, dzieci, dom… – przymknął powieki – Oni mają to wszystko, a ja mogę tylko marzyć.

Ola usiadła na łóżku obok niego. Czuła się okropnie. Obwiniała się o wszystko, co go spotkało. Dopiero teraz rozumiała jego zachowanie i jego cierpienie. Łzy zaczęły napływać do jej oczu. Spojrzała na mężczyznę siedzącego obok. Zakrył dłońmi twarz opierając łokcie na kolanach. Wiedziała, że walczy ze sobą, by nie rozpłakać się, kolejny raz, na jej oczach.

– Paddy… – zawołała cichutko dotykając delikatnie jego ramię.

Podniósł głowę i utkwił w niej wzrok.

– Masz rację, cholernie im zazdroszczę. Chciałbym żyć takim życiem, jakim oni żyją. Mają wszystko. Ja nie mam nic. Tak bardzo chciałbym być dla kogoś najważniejszy. Chciałbym kochać i być kochanym – westchnął –  Ola nie chcę być dłużej sam…, nienawidzę tego uczucia – wyszeptał.

Patrzyła na jego smutną twarz i oczy, w których migotały iskierki łez. Zatraciła się w tym widoku. Bezwiednie uniosła dłoń i bardzo delikatnie musnęła jego policzek.

Zadrżał i zamknął oczy rozkoszując się tym dotykiem. Tak bardzo chciał przyciągnąć ją do siebie i tulić do rana, lecz bał się wykonać jakikolwiek gest, by jej nie przestraszyć. Otworzył oczy. Była tak blisko. Czuł jej zapach i bijące od niej ciepło. Miejsce na twarzy, które wciąż gładziła, aż paliło. Słyszał swój przyspieszający z sekundy na sekundę oddech. Przełknął ślinę. Boże… nie mogę… – pomyślał powstrzymując się ostatkiem sił przed pocałowaniem jej – ale jest tak blisko….

Przymknęła powieki i spuściła głowę. Dłonią wciąż wodziła po jego policzku. Dlaczego to wszystko musi być tak skomplikowane – biła się z myślami – Tak bardzo go kocham… Podniosła głowę  i znalazła się tuż przy jego twarzy. Czuła na swojej skórze jego oddech. Podniosła druga rękę i zanurzyła palce w jego włosy. Przestała myśleć logicznie. Kierowała się już tylko instynktem i uczuciem. Jej dłoń z włosów ześlizgnęła się teraz na jego kark i szyję.

Walczył z sobą, ze swoim pragnieniem i pożądaniem. Przegrywał. Spojrzał z przerażeniem w jej oczy i zobaczył w nich… pozwolenie. Nie! – próbował zaprzeczać w myślach – to tylko moja wyobraźnia. Objął drżącymi dłońmi jej twarz, przyciągnął do swojej i oparł czoło o jej czoło. Przymknął powieki.

– Oluś ja… – wyszeptał wprost do jej ust i przerwał, gdyż otumaniony jej dotykiem i bliskością zapomniał, co chciał powiedzieć. Czuł gorącą dłoń wsuwającą się pod kołnierzyk koszuli.  Przeraźliwie bał się posunąć o krok dalej, ale tak bardzo tego pragnął. Czuł, że jeśli natychmiast nie odsunie się na bezpieczną odległość, już nie zdoła powstrzymać swoich pragnień.

– Proszę… przestań… Nie baw się moimi uczuciami… błagam… – wydyszał próbując zatrzymać jej dłonie – jestem tylko facetem… i… jeśli nie chcesz…, żebym – ostatkiem silnej woli próbował ją powstrzymać – Jezu… – wyszeptał.

– Ciiii – uciszała go muskając jednocześnie ustami jego wargi – Ja tego chcę… – wyszeptała obsypując gorącymi pocałunkami całą jego twarz.

Siedział bez ruchu jak sparaliżowany. Powoli dochodziło do niego to, co usłyszał przed chwilą. Wciąż nie mógł uwierzyć, że właśnie spełnia się jego największe marzenie. Złapał ją za ramiona i delikatnie odsunął od siebie. Chciał w miarę trzeźwo myśleć, a nie potrafił tego zrobić, czując jej pocałunki na swojej twarzy i szyi.

– Ola jesteś pewna? Nie chciałbym żebyś żałowała… – patrzył w jej zamglone oczy i zaróżowione policzki.

Westchnęła.

–  Patrick… ja niczego nie jestem pewna – odparła łapiąc oddech – i nie wiem co będzie jutro, ale dziś…, teraz – poprawiła się –  chcę, żebyś mnie kochał, chcę… być z Tobą – ostatnie wyrazy wypowiedziała już niewyraźnie, gdyż nie czekając, aż skończy, zamknął jej usta pocałunkiem.

Zatopili się w pocałunku. Początkowo spokojnie, lecz po chwili coraz gwałtowniej, jakby nie mogli się sobą nasycić. Zatracili się w poznawaniu swoich warg i wnętrza ust. Objęła go za szyję, przywierając do niego całym ciałem.

Drżącymi rękoma odpinała kolejne guziki jego koszuli odsłaniając coraz bardziej jego tors. Zaraz po dłoniach podążały jej usta. Gdy stwierdziła, że kolejne guziczki chowają się pod skórzanym paskiem do spodni zostawiła je i przeniosła ręce z powrotem na jego klatkę piersiową. Wsunęła dłonie po materiał rozchylając go – jęknęła z rozkoszą czując cudowną miękkość jego skóry. Po sekundzie koszula spadła w dół zatrzymując się na jego przedramionach. Chwilę rozkoszowała się widokiem, po czym rozpoczęła powolną wędrówkę ustami i dłońmi po jego półnagim ciele. Czuła jak drży pod jej dotykiem.

– Jak cudownie… – wyszeptał do jej ucha przygryzając je delikatnie, gdy z powrotem obsypywała pocałunkami jego szyję. Szybko pozbył się koszuli blokującej mu ręce i przyciągnął ją mocno do siebie. Dotyk jej piersi okrytych cieniutkim materiałem koszulki nocnej na swojej klatce piersiowej wywołał w nim burzę doznań, o którym zapomniał. Długoletni brak bliskości kobiecego ciała dawał o sobie znać. Mięsnie miał napięte do granic możliwości.

– Kochanie… proszę… przestań… – błagalnie prosił czując, że wyczerpuje się jego wytrzymałość.

– Nie chcę przestać… – wyszeptała w odpowiedzi – chcę więcej…

Już się nie powstrzymywał. Szybko pozbył się jej koszulki. Chwilę podziwiał jej piękne nagie ciało, po czym delikatnie położył ją na łóżku. W mgnieniu oka pozbył się resztek swojej odzieży i po sekundzie uniósł się nad nią. Teraz, to on rozpoczął podróż po wszystkich zakątkach jej ciała.

Świtało już, gdy wtulony w jej nagie ciało zasypiał z uśmiechem na twarzy. Nareszcie szczęście otworzyło swoje wrota także i dla niego. Czuł, że od dziś jego życie diametralnie się zmieni. Nareszcie miał przy sobie kobietę, z którą chciał spędzić resztę swoich dni. Kobietę, o której marzył przez ostatnich kilkanaście lat.

 

Poderwał się wystraszony jakimś nieprzyjemnie wibrującym w uszach dźwiękiem. Usiadł na łóżku i rozejrzał się po pokoju. Powoli uświadamiał sobie gdzie się znajduję.

– Sypialnia Oli – powiedział do siebie i uśmiechnął się na wspomnienie nocy spędzonej właśnie z nią. Zadowolony opadł z powrotem na poduszkę zastanawiając się gdzie może być jego towarzyszka. Podniósł nadgarstek z obejmującym go zegarkiem w celu sprawdzenia godziny. Poszła do pracy – pomyślał – spałem tak mocno, że nie słyszałem, kiedy wyszła. Nagle po raz kolejny w jego uszach zawibrował dźwięk. Dzwonek do drzwi – uzmysłowił sobie po kilku sekundach zrywając się z łóżka. W pośpiechu ubrał spodnie i zarzucił na siebie koszulę.

– Angelo? – zapytał zdziwiony otwierając drzwi – Co ty tu robisz?

– Stoję – odpowiedział – i od kilku minut dobijam się do drzwi. Dzwoniłem do Oli i podała mi adres -wszedł do środka nie czekając na zaproszenie, ale stanął niepewnie zaraz za nimi. Chwilę przyglądał się Paddyemu walczącemu z guzikami od koszuli – Nie te dziurki – upomniał go uśmiechając ironicznie.

Paddy poprawiając zapięcie rzucił mu ostre spojrzenie. Mina długowłosego blondyna od razu uległa zmianie. Wydawał się teraz niepewny i wypłoszony.

– Paddy ja… – zaczął próbując opanować drżenie głosu – przyszedłem, bo chciałem…

– Domyślam się, po co przyszedłeś – przerwał mu w połowie zdania.

– Chciałem Cię… jeszcze raz przeprosić za zatajenie przed Tobą listu Oli. Daruj mi, proszę – wydukał z siebie przyjmując na twarz błagalny grymas.

Paddy zastanawiał się chwilkę nad prośbą brata oraz nad swoim postępowaniem wobec niego. Wczorajsza rozmowa z Olą dała mu dużo do myślenia, ale nie miał czasu na przemyślenie jej i poukładanie w głowie swoich relacji z rodzeństwem.

– Może przejdźmy do kuchni. Nie będziemy przecież rozmawiać w przedpokoju – powiedział i ruszył pierwszy – jadłeś już śniadanie?

– Tak, ale… – zawahał się – właściwie to prawie nic nie zjadłem, bo cholernie denerwowałem się rozmową z Tobą – przyznał szczerze.

Paddy przerwał nalewanie wody do elektrycznego czajnika i spojrzał z ukosa na  stojącego wciąż w progu Angelo. Uśmiechnął się lekko widząc speszoną minę najmłodszego Kelly.

– Ta ściana się nie przewróci, więc nie musisz jej podpierać. Siadaj – skinieniem głowy wskazał mu miejsce przy stole – A co bałeś się, że dostaniesz w gębę już w progu? – zapytał wracając do przerwanej czynności.

– A nie dostanę? – zapytał zajmując pierwsze z brzegu krzesło.

– Jeszcze nie wiem, co z Tobą zrobię. Właśnie się nad tym zastanawiam – spokojnie udzielił odpowiedzi, na dźwięk, której pytającemu przeszedł dreszcz po plecach.

Angelo nic więcej nie powiedział. Siedział i czekając niecierpliwie na wyrok obserwował uważnie wszystkie ruchy Paddyego. Ten wyciągnął dwa kubki z szafki i zasypał je kawą. Na rozgrzaną patelnię wrzucił pokrojony bekon, chwile podsmażył, po czym wbił kilka jajek. Po paru minutach przeniósł pięknie pachnącą patelnię na stół. Wyjął dwa talerze i tyle samo kompletów sztućców. Gdy wszystko już ustawił i podał usiadł naprzeciwko Angelo.

– Smacznego – powiedział nakładając sobie sporą porcję jajecznicy na talerz – Nie martw się nie otruję Cię – wybełkotał z pełnymi ustami widząc, że jego towarzysz wciąż siedzi bez ruchu.

Angelo popatrzył na niepewnie na niego, potem na jedzenie i poczuł nieprzyjemny skurcz i tak już ściśniętego żołądka.

– Nie dzięki, ale raczej nie będę jadł.

– Stary, uważaj, bo jakiejś anoreksji się jeszcze nabawisz –  zażartował parskając głośnym śmiechem.

– Raczej mi to nie grozi – młodszy brat uśmiechnął się lekko i poklepał wystający brzuch drżącymi dłońmi.

Paddy zauważając jego zdenerwowanie przerwał jedzenie. Odłożył widelec i podparł się łokciami o blat stołu.

– Chciałem najpierw zjeść coś porządnego, żeby lżej mi się myślało, ale widzę Twoje napięcie, więc już teraz powiem Ci co myślę na temat tego, co zrobiłeś.

Angelo wbił w niego przerażony wzrok i jeszcze bardziej napiął mięśnie.

Paddy chwilę zbierał myśli.

– Właściwie, to… jeszcze wczoraj, gdybyś się tu pojawił, na pewno obiłbym ci Twoją gębusie i na kopach wyrzucił za drzwi. Zdajesz sobie sprawę, że przez Ciebie straciłem szansę na związek z ukochaną kobietą. Gdyby nie Ty może dziś miałbym już rodzinę, dzieci i dom – zacisnął usta. Na myśl o tym, jak mogłoby wyglądać jego życie poczuł złość.

– Wiem – Angelo spuścił głowę – Masz prawo nienawidzić mnie za to, co zrobiłem, ale zrozum – podniósł głowę i spojrzał na brata z pewnością siebie w oczach – nie chciałem Cię stracić.

– Stracić?

– Tak, wiem, że głupio wtedy myślałem, ale Ola chciała, żebyś przyjechał do niej. Byłem przekonany, że nie wróciłbyś już do nas, do Gymnich. Zostałbyś w Polsce ze swoją ukochaną, lub wynieślibyście się gdziekolwiek indziej, byle daleko od Johna. Nie zniósłbyś jego obecności blisko Was, prawda? – zapytał wlepiając spojrzenie w zaskoczonego brata – Nawet nie musisz mi odpowiadać. Ja też bym tak zrobił.

– Ty pieprzony egoisto! – wrzasnął Paddy – Więc zrobiłeś to wszystko dla własnego komfortu?! Myślałem, że miałeś ważniejsze powody. Rozwaliłeś mi doszczętnie życie z powodu jakiegoś widzimisię? – zapytał wściekły.

Angelo wbił wzrok w swój pusty talerz. Jak mam się obronić bez wyjawienia udziału Kathy w tym wszystkim? – zadawał sobie w duchu pytanie. Westchnął i podniósł wzrok.

– Paddy wiem, co myślisz, ale…

– Gówno wiesz! – przerwał mu i poderwał się z krzesła. Stanął tyłem do Angelo opierając się dłońmi o blat szafki po przeciwnej stronie kuchni. Próbował opanować emocje.

Obydwaj milczeli dłuższą chwile.

– Mówiłeś, że chciałeś mi dokopać, do wczoraj – Angelo przerwał ciszę, jaka zapanowała w kuchni po wybuchu złości Paddyego – czy dzisiaj coś się zmieniło? – zapytał z nadzieją.

Czy się zmieniło? – chłopak powtórzył w myślach pytanie brata i rozluźnił się na wspomnienie wczorajszej nocy. Uśmiechnął się do swoich myśli. Spojrzał kątem oka na zasępionego Angelo siedzącego wciąż przy stole.

– Angelo… – odwrócił się twarzą do brata – od wczoraj moje życie zmieniło się o 360 stopni. Przynajmniej mam taką nadzieję – dorzucił.

Siedzący przy stole mężczyzna zaciekawiony czekał na wyjaśnienia.

– Ja… spędziłem noc z Olą.

– Znaczy, że… – domyślał się, co brat chce mu powiedzieć, ale wolał się upewnić.

– To znaczy, że… kochaliśmy się wczoraj, a… właściwie, to chyba dzisiaj.

– Hurrra! Wreszcie! – wrzasnął Angelo na całe gardło. Uderzył kilka razy pięściami w stół wybijając nieznany nikomu rytm, po czym z impetem wstał i nie zwracając uwagi na przewracające się za nim krzesło, wykonał jakiś dziki euforyczny taniec w miejscu.

Paddy patrząc na jego dziwne pląsy i wygibasy nie mógł pohamować śmiechu.

– Wiedziałem, że Wam się uda! – wrzeszczał tańczący blondyn – A Kira dała mi burę za to, że próbuję na siłę Was połączyć, ale zrobi oczy, jak się dowie – podbiegł do Paddyego z wyciągniętą dłonią – brat, gratulacje!

– Dzięki – powiedział, gdy ich dłonie się złączyły w mocnym uścisku – dlatego daruję Ci wszystkie przewinienia. Jestem zbyt szczęśliwy, żeby rozpamiętywać przeszłość. Teraz mam zamiar patrzeć tylko w przyszłość.

– Trzeba to oblać!

– Angelo jest dziesiąta rano – upomniał go – masz zamiar pić o tej porze?

– Każda pora jest dobra na oblewanie takich wieści.

– No dobra, ale barek jest w salonie – niepewnie przystał na propozycję Paddy.

– Ty idź, a ja najpierw muszę odwiedzić łazienkę

Po wskazaniu bratu odpowiednich drzwi, Paddy skierował się do salonu.

 

Angelo mył właśnie ręce, gdy dobiegł do niego odgłos rozbijanego szkła i siarczyste przekleństwa rzucane przez Paddyego. Czym prędzej wybiegł z łazienki.

– Co się stało? – zapytał widząc chłopaka siedzącego na podłodze, pod ścianą, bladego jak kreda, ze wzrokiem utkwionym w bliżej nieokreślony punkt, po drugiej stronie pokoju.

Paddy bez słowa wyciągnął w jego stronę drżącą rękę, w której trzymał jakąś kartkę.

9 myśli na temat “ROZDZIAŁ 19: Cała prawda.

  1. Ah…w takim momencie skończyc…:(
    Kochaniutka pisz szybciutko bo nie wiem jak długo wytrzymam w takiej niepewności 🙂
    A kiedy będzie coś więcej o Natalii?
    Pozdrawiam 🙂

    Polubienie

    1. Hej fajnie,że nadal komentujesz, bo wakacje powodują zastój w komentarzach.
      Piszę, piszę staram się jak mogę.
      Natalia pojawi się w następnym rozdziale i już będzie jej więcej i częściej.
      Pozdrawiam 🙂

      Polubienie

    1. W moim opowiadaniu jest tak, że jeśli bohaterowie wychodzą na prostą, to urządzam im ostry zjazd krętą drogą i muszą ją pokonywać od nowa, by znowu stanąć na tej samej prostej.
      Angelo nieraz jest mi szkoda, bo ta szalona dwójka ciąga się za głowy, a on ciągle się tylko martwi i prostuje to, co oni zepsują.
      Dzięki

      Polubienie

  2. No po czymś takim, to nie dziwie się, że Paddy wybaczyć bratu. Jestem pewna, że Ola znowu coś namotala i go zostawiła. I miałby racje, że bawiła się jego uczuciami. Mówił, żeby z nim nie robiła nic, jeśli ma go zranić. A! I drobna uwaga. Zycie powinno się mu zmienić o 180 stopni, bo jak o 360, to znaczy, że jest w tym samym punkcie,co był. Ja z matematyki zawsze byłam dobra. Hehe.

    Polubienie

    1. Ha ha całkowita racja. Nawet nie pamiętałam, że tak napisałam. Musiałam zerknąć w rozdział.
      Namotała strasznie, Ona walczy z uczuciem, a jak wiadomo to walka z wiatrakami.

      Polubienie

    1. Dziękuję bardzo. Skoro piękny muszę zajrzeć, co tam takiego pięknego w tej części jest. Kocham wracać. Zawsze jakieś perełki z tego wyciągam dla siebie. Przypominam sobie niektóre ukochane zdania, bądź fragmenty.
      Dzięki

      Polubienie

      1. Boziu! Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy po przeczytaniu, to błędy, braki interpunkcję lub ich nadmiar. Ile Ja bym teraz dopisała do tych początkowych części… Dlatego moje rozdziały wtedy miały 2500 znaków, a teraz czasami nie mogę skończyć na 4000 bo ciągle jestem w połowie wątku hehe
        Niestety, jestem laikiem, a to mój pierwszy twórczy raz, dlatego sama sobie wybaczam 😁

        Polubienie

Dodaj komentarz