ROZDZIAŁ 132: Inaczej niż zwykle…

Witam wszystkie kochane czytelniczki. Pięknie dziękuję za komentarze.

Odpisuję na wszystkie tylko ostatnio niestety z opóźnieniem, za co najmocniej przepraszam. Miesiące kończące rok nie są,  niestety bogate w czas wolny. Muszę chyba napisać list do Mikołaja o dłuższą dobę hehe

Dziś odkrywamy kolejny fragment układanki. Jeszcze tylko kilka…

Zapraszam.

———————————————————–

 

 

Spojrzał w miejsce, gdzie powinna siedzieć pielęgniarka. Było puste.

Ostrożnie usiadł, trzymając się za żebra i krzywiąc z bólu. Sapał przez moment, starając się wyrównać oddech, po czym odsunął kołdrę i spuścił nogi z łóżka.

Na wdechu dotarł do drzwi i je uchylił.

Była tam, tak jak mówiła kobieta. Siedziała na krześle ze zwieszoną głową. Nerwowo skubała rant swojej bluzki i cichutko pociągała nosem.

Ból w klatce piersiowej był nie do zniesienia, ale mimo tego uśmiechnął się, po czym oparł o framugę drzwi i przypatrywał w milczeniu dziewczynie. Jego nogi ledwo utrzymywały ciężar ciała. Wiedział, że na pewno nie dojdzie z powrotem do łóżka, a mimo to, wciąż stał w progu.

Em bezwiednie przyglądała się plamkom na podłodze. Nie widziała ich jednak. Myślami była zupełnie gdzie indziej. Przez jej umysł przelatywały obrazy. Widziała Jima uśmiechającego się do niej, smutnego, poważnego i wściekłego. Jego wyraz twarzy zmieniał się w jej wyobraźni, jak w kalejdoskopie.

Dziś widziała go ostatni raz…

Henry zabukował już bilety do Kolonii. Miała się tam tylko spakować i razem z nim wrócić do Hamburga. Do pomocy Oli miał przysłać jedną z dziewczyn, prowadzących salony w Hamburgu.
Westchnęła, gdy uświadomiła sobie, że kończy się ważny etap w jej życiu pełen łez i bólu, ale i uczucia, którego już nigdy, zapewne nie zazna…

……………

Od godziny siedział na ławce, przed domem Jima i dumał. Obok niego leżał telefon porozkładany na  części.

Myślał o sobie i swoim życiu…

W głowie podzielił je na cztery części. Życie przed Olą. Zanim On i jego rodzina Ją poznali. Życie z nią, gdy należała do Johna, życie bez niej i obecne z nią… Teraz zadawał sobie pytanie: który z tych etapów był dla niego najszczęśliwszy?

Zanim Ją poznał, był szczęśliwy, tak wtedy uważał, ale czy tak naprawdę było? Wiódł ciekawe, szybkie życie. Wokół niego było dużo ludzi i wciąż coś się działo, jednak czegoś mu wtedy brakowało – przyjaciół, tych prawdziwych, którzy są na śmierć i życie. Marzył o tym, ale nie miał na to czasu.

Życie z Olą – dziewczyną jego brata. Uśmiechnął się do siebie, mimo wszystko. To był cudowny okres. Ten fragment jego życia mienił się największą ilością barw i uczuć. Śmiech i radość przeplatały się ze smutkiem i łzami. Miłość siłowała się na rękę z nienawiścią. Był szczęśliwy i nieszczęśliwy. Miał tyle marzeń…

Życie po Oli lub bez Oli. Tu był tylko jeden kolor… Szarość i nicość… Smutek i ból… Wolał nie zagłębiać się w te fragmenty.

Obecna egzystencja. Znowu się uśmiechnął. Miał to, czego pragnął i do czego dążył przez lata. Miłość, szczęście, rodzinę. Ukochana kobieta, dziecko, dom… Więc dlaczego nie był do końca szczęśliwy? Dlaczego wciąż było mu mało. Czego pragnął? Dlaczego wciąż nie był do końca spełniony? Czemu ciągle odczuwał lęk?
Czuł się jak złodziej, który ukradł coś cennego i bał się, że zostanie mu to z powrotem odebrane. Co zrobić, by ten lęk zniknął?

Zaufać, uwierzyć w moc miłości i przestać walczyć – przyszło mu do głowy. „Sam zniszczysz z ten związek” – nagle zrozumiał sens słów Angelo.

Poskładał telefon i uruchomił go.

– Co robisz? – usłyszał i przeniósł wzrok na stojącego, w progu domu, brata.

– Sam nie wiem – odparł – Naprawdę myślisz, że niszczę związek z Olą?

– Paddy… – zaczął Angelo, siadając obok niego – Z pewnością awanturami i obrażaniem się nie scalasz go. Ola Cię kocha, zależy jej na Tobie, ale w końcu straci cierpliwość.

Paddy spuścił głowę.

– Dostaję histerii na samą myśl, że On jest blisko niej – przyznał cicho, patrząc na trawnik.

– To akurat widać tylko powiedz mi dlaczego? Masz jakiś konkretny powód do takiej zazdrości? – Angelo wpatrywał się w niego z uwagą – Nie wiem, może John czy Ola coś Ci napomknęli, albo podsłuchałeś coś dziwnego?

– Nie – chłopak pokręcił głową – To siedzi gdzieś we mnie… W mojej głowie – spojrzał na brata.

Angelo pojrzał w niebo i westchnął.

– Chcesz znać moje zdanie?

– A mądre będzie?

– Moje zdania zawsze są mądre – oburzył się blondyn.

– No to mów.

– Gdybym był na Twoim miejscu, odpuściłbym – powiedział – Dałbym sobie na luz, jeśli Olka Cię kocha, to John, choćby nawet miał się zesrać lub stanąć na głowie, nie będzie w stanie Ci jej odebrać, oczywiście jeśli w ogóle zechce.

– A co jeśli John jednak zawiruje jej w głowie?

Angelo uniósł brew w górę.

– To znaczy że Cię nie kocha, a wtedy złością i wrzaskami i tak jej nie zatrzymasz. John też jej wtedy nie zatrzymał – Angelo wstał z ławki i już bez słowa wszedł do domu.

Paddy został sam. Spojrzał na telefon, potem uniósł głowę w górę i prze chwilę patrzył w niebo.
Angelo miał rację. Z resztą nie powiedział niczego nowego. Sam o tym doskonale wiedział tylko tak bardzo bał się Ją stracić i wrócić do przeszłości.

Znowu patrzeć na ich szczęście…

……………..

Poderwała się z poduszki. Najpierw próbowała opanować przyspieszone bicie swojego serca i uspokoić oddech.

To był tylko sen…

Podciągnęła nogi pod brodę i oparła czoło o kolana.

Wrócił…  Wszystko tak samo… Sen sprzed dziesięciu lat, który wtedy zmienił całkowicie jej myślenie.

Dziś wszystko było tak samo, miejsce, czas, okoliczności tylko role odwrócone…

Wtedy nad stawem w Gymnich kochała się z Johnem, a w dzisiejszym śnie była z Paddym. Nie widziała go w ciemności, ale wyczuła zapach. Usiadł tuż za nią, obejmując ramionami. Wtulił twarz w jej włosy i delikatnymi pocałunkami zaczął obsypywać kark i szyję.

Jego pocałunki i pieszczoty czuła na całym swoim ciele, ale tak samo jak John, w tamtym śnie, dziś Paddy omijał jej usta, nie zbliżał się do twarzy. Otworzyła oczy, lecz go nie widziała. Było ciemno… Bardzo ciemno… Pierwszy raz niebo było zupełnie pozbawione blasku. Chmury przykryły księżyc i gwiazdy.

Było dziwnie… Niby cudownie, ale inaczej…

Chciała go dotknąć, pieścić tak, jak On Ją, ale zatrzymał jej dłonie. Zamknął w swoich i ułożył na trawie tuż przy jej głowie. Uśmiechnęła się do siebie i bez sprzeciwu przyjęła jego warunki. Było inaczej, ale równie ekscytująco. Można powiedzieć – magicznie…

Błądził ustami po jej ramionach, piersiach i brzuchu, rozpalając ją do nieprzytomności i zostawiając po sobie gorące, wilgotne ślady, które szybko osuszał niewielki wietrzyk. Słyszała jak co jakiś czas, cichutko wzdycha i sama również zaciągnęła się powietrzem. Zapach nocnej wilgoci mieszał się, w jej nozdrzach, z zapachem jego perfum. Pragnęła go dotknąć i ponownie delikatnie, ale stanowczo powstrzymał Ją przed tym. Westchnęła z niezadowoleniem, ale poddała się godząc na jego warunki. Grała w jego grę…

Zanurzył się w niej… Znowu inaczej, niż zwykle, jakby niepewnie i nerwowo…

Tylko przez moment delektował się połączeniem ich ciał, a potem nagle przyspieszył, dążąc do szybkiego spełnienia.

Nie chciała w ten sposób… Pragnęła kochać się z nim tak, jak zwykle.

Jej mięśnie zbuntowały się i zastygły. Otworzyła oczy, chcąc wnieść swój sprzeciw. W tym momencie jej sen, tak jak wtedy przed laty, zmienił się w koszmar. Nagły promień księżyca oświetlił twarz mężczyzny. Zobaczyła oczy, lecz nie te, które spodziewała się zobaczyć.

Dziś wpatrywał się w nią John, a wtedy tak samo patrzył na nią Paddy i identycznie, jak dziesięć lat temu usłyszała jęk świadczący o ekstazie mężczyzny. W tym momencie zerwała się z poduszki.
Tak jak wtedy, dziś także przeraził Ją ten sen.

Odsunęła kołdrę i wstała z łóżka. Nerwowo krążyła po pokoju. Dlaczego znowu przyśnił jej się ten sam koszmar? Co to oznacza?

Pamiętała, co zdarzyło się po tamtej nocy. Bała się…

Po koszmarze sprzed lat czuła się okropnie. Nie mogła podnieść głowy z poduszki. Mdliło Ją. Była chora…

Teraz było inaczej. Fizycznie czuła się całkiem dobrze, za to cierpiała jej dusza. Czuła lęk…

Koszmar sprzed dziesięciu lat, był początkiem końca jej związku. Od tamtego momentu trzymała dystans. Nie pozwalała Johnowi zbliżyć się do siebie. Uciekła od bliskości. Wieczorami wymyślała kolejne wymówki lub kładła się do łóżka dopiero, gdy zasnął i wstawała, zanim się obudził. Zwodziła go, czując, że nie zniosłaby jego dotyku. Bała się, że gdy zamknie oczy, znowu tak, jak w swoim śnie zobaczy oczy Paddyego. Znowu jej się wszystko wymiesza.

Czy sen był proroczy? Czy czekała Ją powtórka sytuacji sprzed lat? Nieprzyjemny dreszcz przebiegł po jej plecach.

– Paddy- wyszeptała, czując nagłą tęsknotę za mężczyzną. Zapragnęła mieć go blisko siebie, poczuć go i przytulić się do niego. Chciała natychmiast sprawdzić siebie…
Niewiele myśląc złapała telefon i szybko odnalazła numer.

………………

Drgnął, wyrwany z zamyślenia, gdy telefon zaczął nagle dzwonić. Na wyświetlaczu dostrzegł twarz  Oli i serce zabiło mu mocniej.

– Halo? – powiedział niepewnie, przykładając aparat to ucha.

– Paddy… – zdołała wymusić zanim jej krtań zacisnęła się w supełek.

Ucichła… Chwilę wsłuchiwał się w ciszę po drugiej stronie i dopiero gdy usłyszał szloch zdenerwował się.

– Oluś… Przepraszam.

– Chciałabym, żebyś tu był – bardzo starała się powstrzymać swój płacz. Przygryzła wargę, żeby uspokoić drżące usta, ale świadomość snu sprzed kilku minut, wywoływała w niej kolejne fale rozpaczy.

– Co się stało? – Paddy poderwał się z ławki i nerwowo przeczesał palcami włosy – Czy On Ci coś zrobił?
– Kto? – nie bardzo wiedziała o czym mówi.

– John – rzucił.

– Nie – odparła zimno i zacisnęła powieki tak mocno, że zaczęły Ją boleć. Znowu John… Znowu był na pierwszym miejscu w jego myślach. Poczuła w sobie rosnącą irytację.

Paddy głośno wypuścił powietrze.

– Widziałaś się z nim jeszcze, po tym…

– Nie! – zaklęła bezgłośnie. Czy dla niego tylko to się liczyło? Pragnęła, go usłyszeć, chciała poczuć, że jest blisko, a Jego obchodziło tylko jedno. Nie chciała słuchać o Johnie, pragnęła o nim zapomnieć –

– To dlaczego płaczesz? – napiął wszystkie mięśnie. Uzmysłowił sobie, że odkąd spotkała Johna, już drugi raz słyszy mokry ton jej głosu i coś ścisnęło mu żołądek. Poczuł strach.

– Śnił mi się koszmar – odparła obojętnie. Straciła ochotę na tłumaczenia.

Paddy odetchnął z ulgą i nawet uśmiechnął się lekko do siebie. Koszmar, nie John wywołał te emocje. Wyrzuty sumienia zaczynały coraz bardziej dławić go od środka. Przecież była w ciąży, pod sercem nosiła jego dziecko, stres szkodził obojgu. Czuł się winny jej nerwów.

– Oluś przepraszam, że się nie odzywałem – jego głos uległ nagłej zmianie. Znowu poczuł wyrzuty sumienia. Przez moment czekał na odpowiedź, ale słyszał tylko ciszę – Jesteś na mnie zła, prawda? – odezwał się w końcu.

– Nic nie zrobiłam – odparła chłodno, po dłuższej chwili – Widziałam go tylko raz u Patricii, więcej się z nim nie spotkałam – wyjaśniła chłodno. Chciała zakończyć wreszcie temat Johna – Chwilkę z nim rozmawiałam, to wszystko. Nie wiedziałam, że tam będzie, pojechałam do Patricii zawieźć jej karnet do salonu, a Ty zachowujesz się jakbym Cię z nim zdradziła – Jej głos przestał być płaczliwy. Teraz rozbrzmiewał w nim wyrzut – Rozłączyłeś się, nie pozwoliłeś mi wyjaśnić ani dokończyć. Wyłączyłeś telefon.

Rzuciłem nim w nerwach o ziemię i sam się wyłączył – sprecyzował w swoich myślach, ale nie powiedział tego głośno.

– Przepraszam.

– Nie chcę Twoich przeprosin, Paddy, nie potrzebuję ich! – tym razem usłyszał już ostry ton –  Potrzebuję zrównoważonego, dorosłego faceta, nie histerycznego małolata, zazdrosnego o wszystko, co się rusza – otworzył z wrażenia usta. To, co przed chwilą usłyszał zabrzmiało dość groźnie – Co Twoim zdaniem miałam z nim robić?! No powiedz, co tym razem podpowiedziała Ci, Twoja chora wyobraźnia?! – mówiła coraz głośniej i coraz bardziej nerwowo – Już leżałam z nim naga, w łóżku Patricii, czy nie zdążyłeś jeszcze do tego dojść? –  cisza po drugiej stronie dała jej do zrozumienia, że jej słowa zawierały część z prawdy – Dlaczego Ty taki jesteś? – jęknęła – Czemu nie potrafisz mi zaufać?

– To nie tak… – odparł niepewnie.

– Proszę Cię tylko nie mów, że mi ufasz albo że nie ufasz Johnowi, już to słyszałam! –  ton jej głosu był coraz groźniejszy i chłopak coraz bardziej kulił się w sobie. Należało mu się, doskonale o tym wiedział.

Teraz zapomniała już o śnie, o Johnie i całej reszcie jej myśli. Była coraz bardziej wściekła na mężczyznę po drugiej stronie linii. Jak mógł pomyśleć, że byłaby w stanie go zdradzić.

Nagle, w tej jednej chwili, zrozumiała dlaczego spotkanie z Johnem wywołało w jej głowie taki zamęt. To nie On jako osoba, wywołał tę burzę, tylko jego postawa i zachowanie przywołanie przez jej wspomnienia. Tamten John miał cechy, których brakowało jej u Paddyego i które bardzo chciała zobaczyć. Nie pragnęła Johna, pragnęła mężczyzny, któremu ufałaby bezgranicznie, na którym mogłaby w pełni polegać, nie drżeć i nie pilnować każdego swojego słowa, nie myśleć wciąż kiedy i o co się znowu zdenerwuje.

Po tej myśli poczuła, że jej duszę zalewa dziwny wewnętrzny spokój.

– Paddy, chyba musimy poważnie porozmawiać – rzuciła do słuchawki – Czas skończyć te dziecinady i zacząć doroślej patrzeć na życie, ale to nie jest rozmowa na telefon. Pogadamy jak wrócisz.

– Zawiodłem Cię – poczuł jak coś ściska mu żołądek. Opadł z powrotem na ławkę.

– Trochę… – odparła nieco spokojniej, po chwili milczenia – Chciałabym… – zawahała się – Z resztą nie ważne. Co miała mu powiedzieć? Żeby nauczył się opanowania od brata? Że nawet wtedy, gdy rozstawali się z Johnem w pokoju w Gymnich,  zachował więcej  klasy i dumy, niż Paddy przy najdrobniejszej wzmiance o nim. Nie chciała ich porównywać, ale to przychodziło samo.

– Głupi jestem – słyszała jak wzdycha i zacisnęła powieki. Wiedziała, że żałuje i nawet zaczęła mu współczuć. Znała go i zadawała sobie sprawę z tego, co przechodził przez ostanie godziny.

– Nie jesteś – odparła z westchnieniem – Jednak tak dalej nie możemy żyć. Musimy sobie kilka rzeczy wyjaśnić, ale najpierw Ja muszę zrobić to, co powinnam dawno temu.

…………………..

– Bardzo była zła? – Angelo pojawił się w drzwiach. Przez chwilę przyglądał się bratu, siedzącemu ze spuszczoną głową.

– Nadal jest – odparł Paddy z westchnieniem.

– Nie zachowuj się jak dzieciak to nie będzie miała powodów.

– Tak… – odparł zamyślony. Nie miał ochoty dyskutować z Angelo. Nie miał ochoty na nic. Czuł się przytłoczony własnym życiem i wszechogarniającym go strachem. Co oznaczały słowa Oli? Co musiała naprawić?  Tylko jedno przyszło mu do głowy, to czego obawiał się najbardziej…

To oznaczało, że znowu spotka się z Johnem i wtedy nic już nie będzie takie samo…

………………..

– Dostałaś etat prywatnego ochroniarza?

Em spojrzała w górę i natychmiast poderwała się z krzesła.

– Jimmy… Ja… – zabrakło jej tchu, by mówić dalej.

Stał w drzwiach, oparty ramieniem o futrynę. Jedną rękę trzymał przyciśniętą do białego bandaża, który częściowo zasłaniał, jego nagą klatkę piersiową.  Pierwsza rzecz, na którą zwróciła uwagę to falująca szybko,  jakby z trudem pierś mężczyzny. Dopiero potem dostrzegła bladą twarz, na której przy każdym świszczącym wdechu, pojawiał się dziwny grymas.

Zdała sobie sprawę, że to nie On podpiera futrynę drzwi tylko raczej ona podtrzymuje coraz słabsze ciało i pomaga mu nadal stać na nogach.

– Jezus Maria! – krzyknęła, gdy jego ramię zaczęło przesuwać się po metalowej krawędzi. Nim zdążyła się sama zorientować, obejmowała go ramionami, a On bezwładnie zawisł na niej, krzycząc z bólu.
Trzymała go z mocno, ale ciężar jego półprzytomnego ciała był tak duży, że szybko zaczęło brakować jej sił. Czuła, że słabnie, więc przerażona zaczęła wrzeszczeć na całe gardło i wołać jakąkolwiek pomoc.

Dwóch obcych mężczyzn pobiegło natychmiast i uwolniło Ją od ciężaru ciała Jima. Zaraz po tym, jak doprowadzili go z powrotem do szpitalnego łóżka zjawił się lekarz i pielęgniarka.

– Co Pan robi? Dlaczego wstał Pan z łóżka? – ostrym tonem zapytał doktor. Pielęgniarka w tym czasie, bez słowa poprawiła mu pościel i poduszkę, po czym sprawdziła wenflon na przedramieniu mężczyzny i spojrzała na lekarza, czekając na dalsze zalecenia – Czy chce Pan sobie zaszkodzić? – ciągnął dalej lekarz.

Jimmy nie odpowiadał. Leżał z zamkniętymi oczami i wykrzywioną w cierpieniu twarzą, starając się złapać oddech. Każdy wdech i wydech powodował kolejne fale rozrywającego go od środka bólu. W końcu jęknął przeraźliwie i ręką zasłonił oczy.

– Dajcie mu coś, do diabła! – krzyknęła  histerycznym tonem Em, nie mogąc wytrzymać gehenny mężczyzny. Wielkie łzy zaczęły staczać się po jej policzkach.

Lekarz odwrócił głowę.

– Proszę stąd wyjść – rozkazał, po czym spojrzał na pielęgniarkę i fachowym językiem medycznym zlecał jej kolejność wykonania dodatkowych badań w celu sprawdzenia uszkodzeń, które swoim nieprzemyślanym zachowaniem mógł wywołać pacjent.

Emma z przerażeniem patrzyła na wijącego się Jim i czuła w środku, niemal fizyczny ból. Coraz głośniej też szlochała. W końcu nie wytrzymała i szarpnęła lekarza za ramię.

– Czy Pan nie widzi, jak On cierpi?! – krzyknęła – Jesteście bezduszni! – zapiszczała, spoglądając błagalnie na pielęgniarkę.

– Kazałem Pani wyjść – odparł lekarz – Właśnie próbujemy pacjentowi pomóc, a Pani nam przeszkadza.

– Pacjentowi?! – czuła, że zaraz eksplozje z napięcia – To jest człowiek proszę Pana, nie kolejna sztuka w Pańskiej karierze! Dajcie mu coś, żeby tak nie cierpiał, a potem róbcie te swoje cholerne doświadczenia! – krzyczała, dławiąc się łzami.

– Em…  – Jimmy wyciągnął do niej rękę – Nic mi nie jest… Nie płacz… Proszę… – każde słowo wywoływało w jego piersi kolejne piekielnie bolesne odczucia, ale opanował widoczne grymasy. Nie mógł znieść jej płaczu i błagalnego tonu. Jej łzy bolały go bardziej niż ciało.

Poczuł ciepło i zacisnął mocno palce wokół jej drobnej dłoni. Po chwili jego ręka powędrowała lekko w górę. Mimo bólu serce zalała mu fala ciepła, gdy usta kobiety dotknęły jego dłoni. Ta czułość podziałała na niego lepiej, niż najsilniejszy środek przeciwbólowy. Dla tej jednej chwili, mógł znieść o wiele więcej. Była przy nim, całowała jego dłoń i gładziła po włosach. Już nie czuł prawie wcale bólu.

Otworzył oczy i spojrzał w najcudowniejsze tęczówki, jakie w życiu widział. Ukochane, czarne jak heban, otoczone ciemnymi, długimi rzęsami, pozlepianymi teraz w cieniutkie, błyszczące od wilgoci kępki. Klęczała przy łóżku. Była tak blisko, że wyczuwał jej delikatny, kobiecy zapach.

– Moja kochana… – wyszeptał.

– Już lepiej? – usłyszał męski głos.

Em odwróciła głowę w stronę głosu.

– Dziękuję – powiedziała cicho.

Dopiero teraz dostrzegł cieniutki wężyk, łączący jego ciało z butelką, zawieszoną nad jego głową. Środek przeciwbólowy…

– A teraz proszę, by opuściła Pani salę. Musimy zbadać Pana Kelly.

– Nie! – sprzeciwił się Jim, przełykając ślinę, by nawilżyć wyschnięte gardło i język. Nie mógł pozwolić jej odejść. Sam nie wiedział dlaczego, ale czuł, że gdy stąd wyjdzie już do niego nie wróci.

– Dobrze, to niech Pani zostanie, tylko proszę się na moment odsunąć – lekarz skapitulował. W jego głosie Jim wyczuł zniecierpliwienie, ale mało go to obchodziło. Najważniejsza była Ona. Nie mógł stracić jej z zasięgu swojego wzroku.

Kilkadziesiąt  minut później, gdy pielęgniarka wyjechała wózkiem z dziwnymi aparatami i lekarz po wygłoszeniu monologu o nieodpowiedzialnym zachowaniu oraz szczęściu w nieszczęściu, także zamknął za sobą drzwi, Jimmy mógł wreszcie skupić się na tym, co go najbardziej interesowało.

Przeniósł wzrok na dziewczynę, stojącą przy dużym oknie, tyłem do niego.

– Emma… – znowu wyciągnął rękę w jej stronę. Chciał ponownie poczuć jej ciepło.

Kobieta przetarła swoje policzki i odwróciła się przodem. Spojrzała na wyciągniętą w jej kierunku dłoń, ale nie podała mu swojej. Nie zbliżyła się do niego nawet o krok. Poczuł się nieswojo. Ręka opadła mu na pościel.

W oczach Em dostrzegł smutek i dziwną pustkę. To nie było spojrzenie, które widział przedtem, zanim dowiedzieli się, że nic wielkiego sobie, swoim wybrykiem, nie zrobił.

– Cieszę się, że nic Ci nie jest. Na szczęście skończyło się tylko na strachu – powiedziała.
Ton jej głosu zmroził Jima. Nie rozumiał dlaczego jest taki chłodny i bezuczuciowy. Zmarszczył brwi. Znowu mur, nie do przebicia – pomyślał i przymknął na moment oczy. Po tym, co przeszedł czuł się zmęczony. Brakowało mu sił na stocznie kolejnej walki.

– Znowu maska – westchnął cicho.

– Słucham? – Em udała, że nie dosłyszała.

Rozchylił powieki i spojrzał jej w oczy.

– Znowu zamierzasz udawać, że nic między nami nie ma? Że Cię nie obchodzę?

Kobieta zawiesiła głowę. Teraz była już spokojna. Diagnoza lekarza ukoiła jej lęk i wyciszyła emocje. Te kilkadziesiąt minut, które spędziła w ciszy i zamyśleniu przywróciło jej trzeźwe myślenie. Teraz zastanawiała się, jak wybrnąć z sytuacji.

– Przyjechałam tu ze swoim szefem, mieliśmy do załatwienia kilka rzeczy w Dublinie – zaczęła, uciekając wzrokiem od jego oczu – Ola powiedziała mi, że miałeś wypadek, więc przyszłam Cię odwiedzić. Gdybyś mnie nie obchodził, nie byłoby mnie tu dzisiaj – dopiero teraz spojrzała mu w oczy.

Widziała jak jego brwi unoszą się ratowanie w górę.

– Wyjdź stąd! – zażądał, ku jej zdziwieniu. Słowa kobiety zabolały go bardziej, niż wcześniejsze doznania – Nie mogę znieść Twoich kłamstw – dodał i odwrócił od niej głowę.

Em, spuściła głowę i mocno zacisnęła powieki. Zdusiła w sobie szloch i przełknęła gorycz, dławiącą jej krtań. Nienawidziła siebie, ale musiała być zimna i obojętna. Powolnym krokiem, bez słowa ruszył w stronę drzwi.

– Podziwiam Cię, wiesz? – odezwał się, gdy była już przy wyjściu.

– Za co? – odwróciła się.

– Za siłę.

Zmarszczyła brwi w niezrozumieniu.

– Nie spotkałem w swoim życiu nikogo, kto z takim zaparciem odrzucałby miłość – wyjaśnił Jim – Do tego trzeba mieć serce z kamienia albo wielką wewnętrzną siłę – dodał – Twoje serce bije mocno, więc to siła powoduje, że odrzucasz wszystko, co  dobre – nie patrzył na nią. Bał się, że zacznie błagać Ją o litość i skomleć o uczucie. Najbardziej obawiał się jednak, że otworzy drzwi i zniknie.

Wiedział, że to, co mu powiedziała było kompletną bzdurą, pracą umysłu, który górował nad jej uczuciami. Prawdziwą Emmę widział przed godziną, gdy zapłakana, błagała lekarza o środki przeciwbólowe. Nie mogła znieść jego męczarni, czuła ból patrząc na niego, wijącego się na łóżku. To była miłość w najczystszej postaci. Przypomniał sobie jej wyznanie, które wziął za sen. Tamta Emma była szczera. Przemawiało przez nią serce. Ta obecna, to wytwór opanowanej do perfekcji techniki maskowania prawdziwych uczuć.  Miał wielką ochotę wstać z łóżka i potrząsnąć nią, żeby się ocknęła.

Wpatrywała się w niego wielkimi czarnymi oczami. Rozum podpowiadał jej, że musi natychmiast wyjść, ale serce paraliżowało jej mięśnie. Toczyła się w niej ogromna walka, w której nie mogło być zwycięzców. Była za to ofiara. Nagle zdała sobie sprawę z tego, że cokolwiek by nie zrobiła On i tak będzie cierpiał.

Jim odwrócił głowę i spojrzał w jej przerażone tęczówki.

–  Miałaś rację, Em – powiedział.

– W czym?

– W tym, że mnie przed sobą ostrzegałaś – widział jak jej brwi unoszą się w górę – Głupi byłem, że nie posłuchałem. Teraz jest już za późno.

Mimowolnie podeszła o krok bliżej.

– Za późno? Na co? – mówił tak, że nie rozumiała.

– Na ratunek i na ucieczkę. Zniszczyłaś mnie…

Przymknęła oczy. Krew z jej głowy odpłynęła gdzieś niżej, a czoło pokryły krople zimnego potu. To były najgorsze słowa, jakie kiedykolwiek usłyszała. Nigdy nikogo nie chciała skrzywdzić, ani zniszczyć. Ratowała Jima jak umiała, poświęcając siebie, swoje uczucia i marzenia.

Po jej policzkach zaczęły spływać wielkie, słone łzy. Nie kryła ich, właściwie nawet nie czuła. Jej umysł wciąż powtarzał usłyszane słowa „zniszczyłaś mnie”…  Bezwiednie osunęła się na krzesło. Bez słowa, wpatrywała się w nieznany nawet sobie, punkt.

Jimmy patrzył na nią w milczeniu i tylko z wyrazu jego oczu można było wyczytać, jakie wielkie emocje nim targają. Nie mógł patrzeć na jej drżące, splecione ze sobą dłonie, pobladłą twarz i kapiące z jej policzków łzy. Dotarł jej najgłębszych lęków, tego był pewien. Teraz czekał…

Nagle podniosła głowę i spojrzała, na niego. Jej głośny szloch przetoczył się echem przez pokój.

– Przepraszam Jimmy – wyłkała – Tak bardzo chciałam tego uniknąć – kaskada mokrych kryształków coraz szybciej kapała na jej dłonie. Jej tęczówki pokryte mleczną mgłą, wpatrywały się w niego z bólem.

Spuścił wzrok. Nie był w stanie patrzeć na jej smutek.

– Nie chciałam być jak Thomas – zauważyła, że drgnął na dźwięk znienawidzonego imienia – On zniszczył moją duszę. Nie chciałam zrobić Tobie tego samego. Za wszelką cenę starałam się Ciebie uratować.

– Właśnie to, co Ty uważałaś za ratunek, mnie pogrążyło – odparł z wyrzutem – Im mniej chciałaś mnie skrzywdzić, tym większy ból wywoływałaś. Im dalej ode mnie stałaś, tym większą pustkę czułem.

– Przepraszam – powiedziała zduszonym głosem.

– Nie chcę Twoich przeprosin! – podniósł głos – Nie na to, do diabła czekam!

– A na co? – wpatrywała się w niego mętnym wzrokiem.

– Na to, co mówiłaś do mnie wczorajszej nocy. Na to, że się w końcu obudzisz i zaczniesz żyć.

– Żyję…

– Jak?! – warknął – Em, to nie jest życie, do cholery!

– Innego nie znam – wyłkała cicho, spuszczając wzrok.

– To pozwól mi pokazać Ci jak wygląda prawdziwe życie.

– Wtedy Twoje przestanie być prawdziwe.

– A teraz to niby… –  poderwał się w górę, ale szybko z głośnym jękiem opadł z powrotem na poduszkę.

– Jimmy! – w jednej chwili była przy nim. Przerażonymi wzrokiem wpatrywała się w niego.

Wtedy wykorzystał okazję i złapał Ją za nadgarstek.

– Co robisz?!

– Dlaczego wciąż udajesz twardą! – krzyknął w Jej twarz – Czemu nie poddasz się temu, co czujesz?!

Próbowała się cofnąć, ale jej nie pozwolił.

– Nie rozumiesz, że teraz mnie krzywdzisz! Nie widzisz tego?! Jestem wrakiem człowieka, bo bez Ciebie nie potrafię już funkcjonować! Nie chcę! Tylko Ty uważasz, że osobno jest nam lepiej! – syknął ze złością, napinając mięśnie brzucha i grymas bólu pokrył jego twarz.

– Wezwać lekarza? – zapytała zaniepokojona.

– Czy Ty mnie słuchasz?! – warknął, rozluźniając twarz – Nie obchodzi mnie moje życie i zdrowie, jeśli mam pustkę w sercu! Dla kogo mam się starać?! Po co?! – w jego wzroku widziała determinację, złość, tęsknotę – Nie rozumiesz, że Ja nie chcę żebyś mnie ratowała?! Może wolę pogrążać się razem z Tobą i… czuć. Nie chcę spokoju, chcę Cię kochać, być przy Tobie i razem z Tobą przeżywać wzloty i upadki – znowu podniósł się lekko, ale położyła dłoń na jego ramieniu zmuszając, by opadł z powrotem na poduszkę – Kurwa Em! – oburzył się i strącił jej dłoń ze swojego ramienia – Nie powstrzymuj mnie! Mam to wszystko gdzieś, chcę Ciebie i tylko to się dla mnie liczy!

Spojrzała na niego niepewnie, po czym bezsilnie usiadła na brzegu łóżka. Przeniosła wzrok na jego palce zaciśnięte na swoim nadgarstku i przykryła je dłonią. Od razu rozluźnił rękę.

– Słyszałem, co mówiłaś w nocy – powiedział cicho – Wiem, że mnie kochasz…

Emma wpatrywała się w niego wielkimi załzawionymi oczami. Nie potrafiła zaprzeczyć jego słowom. Wiedziała, że po raz kolejny przegrała. Patrząc w jego, wypełnione nadzieją, błękitne tęczówki pragnęła usłyszeć jego śmiech i zobaczyć radość na jego twarzy. Nie była jak Thomas. Nie chciała być…

– Jimmy… To prawda, kocham Cię … Bardzo…

Jego oczy raptownie rozbłysły i przybrały intensywniejszą barwę, a wokół powiek zaczęły tworzyć się bruzdy.

– Nareszcie… – wydusił z siebie i uśmiechnął się.

Z największą czułością przystawiła jego dłoń do ust i złożyła na niej pocałunek, po czym delikatnie odłożyła ją na pościel.

– Poczekaj, nie rozpędzaj się tak…

Ze zdziwieniem patrzył jak wstaje z łóżka i podchodzi do okna.

– Tym razem nie chcę niczego zepsuć – powiedziała.

================================

4 myśli na temat “ROZDZIAŁ 132: Inaczej niż zwykle…

  1. W pociągu czytałam i baba nad uchem mi gadala, nie mogłam się skupić. Emma została zmuszona do wyznania, dobrze, że ta kobieta się pojawiła, co powiedziała Jimowi o tym, że ona tu jest. To pomogło. Ciekawe jak teraz Emma będzie się zachowywać. Czy da się ponieść emocjom i uczuciu. Ola chce pytanie porozmawiać z ukochanym. Mam nadzieję, że paddy zrozumie wreszcie aczkolwiek nie może też tego zrobić z dnia na dzień, bo wiadomo, że nie da rady. Musi być wiarygodny. Angelo dobrze mówi, niech się starszy słucha młodszego. Ciekawa jestem bardzo ich rozmowy. Czy będzie w kolejnej części? Paddy naprawdę musi walczyć ze sobą, bo ona nie daje mu powodów do zazdrości o Johna. Zobaczymy, co to będzie. Zobaczymy.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Masz rację Jimmy zmusił Emmę do wyznania, powiedziała, że go kocha, ale z Emmą bywa różnie. Ona jest tak chwiejna, że trudno za nią nadążyć. Zobaczymy, co zrobi. Ja znam jej decyzję i przyznam, że trzymam jej stronę, ale nie będę wyprzedzać faktów.
      Olę zaczyna przygniatać ciężar. Wie, że musi wziąć sprawy w swoje ręce, bo inaczej posypie się całe jej życie. Musi przeprowadzić rozmowy.
      Niestety w kolejnej części będziemy świadkami innej, całkiem niespodziewanej rozmowy a raczej spotkania.
      Dzięki Oluś i przepraszam, że ostatnio mam tyły w odpisywaniu. Niestety wraca sytuacja z poprzedniej zimy. Staram się jak mogę.

      Polubienie

  2. Mam nadzieję, że Emma da im szansę 🙂 Zasługują na nią 🙂
    Olka spała z Paddym myśląc, że to John ale co Padzik tego nie pamięta czy nie chce pamiętać?? A może pamięta tylko boi się powiedzieć prawdę?? Wszyscy mówią, że Natalka do Padzisława podobna to co on nie domyślił się jeszcze?? Nie pamiętam dobrze ale Nati była wcześniakiem a Paddy o tym wie?? Pewnie nie bo przecież oni ze sobą szczerze nie rozmawiają 🙂
    Już się nie mogę doczekać tej ich szczerej rozmowy.

    Teraz jestem trochę opóźniona z czytaniem i komentarze są takie na szybko ale mamy teraz „najgorętszy” okres w roku 🙂 obiecuję po świętach się poprawić 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Emma ma pomysł jak dać im szansę.
      Paddy raczej nie chce pamiętać. Wciąż coś wspomina. Nikt mu dotąd nie wspomniał, że Nati do niego podobna. Wszyscy szepczą po kątach. Przeliczał coś kiedyś, pamiętasz? Na temat wczesnego porodu Ola rozmawiała z Kirą, w poprzedniej części.
      Nie martw się u mnie też gorący okres jak każdego roku. Przełom to koszmar czasowy. Wszystko w biegu i że wszystkim spóźniona, doskonale Ciebie rozumiem.
      Dziękuję, że znajdujesz czas na czytanie.

      Polubienie

Dodaj komentarz