ROZDZIAŁ 96: Ostatni raz…

Wjechał na parking i zgasł silnik. Przez chwilę siedział w środku, delektując się chłodem klimatyzowanego wnętrza. Zdawał sobie sprawę, że gdy tylko wyjdzie z auta, zaleje go skwar. Mimo iż był koniec września, pogoda wciąż była wakacyjna.

Wciągnął głęboko w nozdrza rześkie powietrze, po czym ociężale, opuścił samochód.

Zatrzymał się na krawężniku i spojrzał w górę na okazały, kilku piętrowy budynek, znajdujący się po drugiej stronie drogi. Zrobiło mu się jeszcze bardziej duszno, gdy jego wzrok powędrował do okien, za którymi najprawdopodobniej znajdowała się Emma.

Musiał tu przyjechać… Musiał Ją zobaczyć… Ostatni raz…  Nie zamierzał jej o nic prosić, ani pytać. Obiecał sobie, że już nie będzie żebrał o miłość. Chciał Ją tylko zobaczyć. Namalować jej portret w swoim umyśle, by móc nosić go przy sobie, jak zdjęcie…

Pamiętał kod, więc bez wcześniejszej zapowiedzi zapukał wprost do jej drzwi. Po chwili usłyszał szmer i zgrzyt przekręcanego zamka. Serce zaczęło mu bić, jak oszalałe…

– Jim…  – powiedziała zdziwiona, wpatrując się w niego coraz większymi, czarnymi jak węgiel, oczami.

Mężczyzna w milczeniu lustrował Ją wzrokiem. Mimo braku makijażu i całej eleganckiej oprawy, w jakiej zwykle Ją widywał, nadal była piękna…  najpiękniejsza…  Stał i wbijał w nią wzrok, w którym pożądanie mieszało się z tęsknotą, ból odrzucenia z radością, że znowu Ją widzi. Te wszystkie emocje były jak tornado w jego głowie. Ostatni raz…  – przypomniał sobie i jego żołądek momentalnie skurczył się do rozmiaru orzecha włoskiego, a oddech stał się szybki i nierówny. Gdy już nie mógł znieść tego nadmiaru uczuć i wrażeń buzujących w jego ciele, spuścił głowę i oparł się ramieniem o futrynę. Na sekundę przymknął też oczy. Musiał się uspokoić, przecież przyszedł tu, by się pożegnać, zamknąć stary rozdział i wyciszyć swoje serce, by móc rozpocząć nowy.

Emma stała bez ruchu i obserwowała jego walkę z samym sobą, tocząc równie zaciekłą bitwę ze swoimi emocjami. Gdyby wiedziała kto stoi za drzwiami, zapewne nie otwierałaby ich. Myślała jednak, że to Ola. Umówiły się wczoraj, że zabierze Ją dziś do pracy i pomoże wdrożyć się w nią na nowo.

– Może jeszcze zaczekasz kilka dni – prosiła dzień wcześniej blondynka.

– Olka, Ja wariuję w domu. Chcę zacząć pracować – broniła swoich racji brunetka. Nie chciała przyznać się przed przyjaciółką, że poprzedni, samotny wieczór był koszmarem. Usnęła z telefonem w ręce, po tym, jak trzeci raz wybrała numer Jima i trzeci raz zrezygnowała z rozmowy z nim. Zamierzała przeprosić go, za swoje zachowanie w szpitalu. Czuła, że musi to zrobić. Ola opowiedziała Jej, jak bardzo się o nią martwił. Wczoraj zabrakło Jej jednak odwagi. Teraz stał w progu jej mieszkania i przyglądał się Jej bez słowa.  Z jednej strony rzuciłaby się na niego, by zaspokoić fizyczną tęsknotę, a z drugiej strony czuła lęk.

Jimmy pozbierał swoje pierwsze rozdygotane emocje do kupy oraz uspokoił swoje ciało na tyle, by móc ponownie spojrzeć w jej twarz.

– Mogę wejść? – zapytał.

Kobieta zawahała się na moment, po czym bez słowa, powoli odsunęła się od wejścia, robiąc mu miejsce.

Zatrzasnął za sobą drzwi i ponownie spojrzał w jej oczy. Jego ciało oblał dreszcz pożądania, gdy dostrzegł ciemne, prawie czarne tęczówki, wpatrujące się w niego z niezwykłą intensywnością. Nagle w jego głowie pojawił się obraz Emmy, drżącej z pożądania w jego ramionach, wpatrującej się w niego identycznym wzrokiem i w jego rozporku raptownie zrobiło się ciasno. Nie mogąc znieść dłużej tego spojrzenia uciekł wzrokiem, gdzieś poza ramy jej osoby i zaklął w duchu. W końcu wyminął Ją bez słowa i nie czekając na zaproszenie wszedł do salonu, licząc że większa przestrzeń uspokoi jego ciało. Zatrzymał się dopiero przy oknie i przez kilka sekund wpatrywał się w świat za firanką.

– Powiesz mi w końcu po co przyszedłeś, czy nadal zamierzasz milczeć? – słowa dziewczyny zmusiły go do odwrócenia się.

Przez kilka sekund zastanawiał się nad odpowiedzią. By w końcu wydusić z siebie prawdę:

– Sam nie wiem… –  po czym, spuścił głowę.

– Jak to nie wiesz?

– Nie wiem – dopiero wtedy popatrzył w jej twarz – Czułem, że… – zawahał się – Że muszę… dodał zmieszany.

Emma zmarszczyła nos. Pierwsze emocje opadły, więc zaczęła trzeźwiej myśleć.

– Jesteś pijany? – zapytała.

– Nie – powiedział.

Dziewczyna nerwowo zaplątała ręce na piersiach i zaczęła przyglądać mu się podejrzliwie.

Jim czuł, jak na jego policzkach, zaczyna pojawiać się rumieniec. Zanim zapukał do jej drzwi, wiedział, że musi Ją zobaczyć, nie zastanawiał się jednak nad tym, jak wytłumaczy swoją wizytę. Teraz zaczynał wpadać w panikę.

– Jim, to niedorzeczne – stwierdziła – Przyszedłeś tutaj, więc musiałeś mieć w tym jakiś cel – dodała czując rosnącą irytację.

– Mogę napić się z Tobą kawy? – wyrzucił z siebie to, co przyszło mu do głowy.

Emma ściągnęła brwi i rozszerzyła powieki, dając wyraz swojemu zdziwieniu.

Zakłopotany mężczyzna wbił wzrok w podłogę. Po chwili nerwowo zakołysał się na stopach, po czym głośno wciągnął i zaraz po tym wypuścił powietrze z płuc.

– To bez sensu – wybełkotał do siebie i szybkim krokiem ruszył w kierunku wyjścia. Zatrzymał się jednak w progu, przy dziewczynie i utkwił w niej swoje spojrzenie. Bezwiednie wyciągnął dłoń i pogłaskał nią jej policzek, zataczając kciukiem kółka, wokół jej ust.

Em, odurzona jego nagłą bliskością, zamarła i zaczęła łapczywie wciągać powietrze. Jim wprost hipnotyzował Ją swoim pełnym smutku, wzrokiem.

– Powiedz mi, jak mam o Tobie zapomnieć? – wyszeptał, po czym nie czekając na odpowiedź, szybko zabrał rękę i po chwili już go nie było.

Oszołomiona dziewczyna jeszcze długo stała w progu salonu i wpatrywała się w drzwi, zastanawiając się co to było, po co przyszedł i dlaczego uciekł od niej, tak nagle…

………………..

Ola zmrużyła oczy i przystawiła dłoń do czoła, osłaniając wzrok przed rażącym słońcem. Z zaciekawieniem i niedowierzaniem wpatrywała się w mężczyznę, przebiegającego szybko przez jezdnię.

Ruszyła w jego stronę, wołając jednocześnie:

– Jimmy!

Kiedy nie zareagował, powtórzyła imię jeszcze głośniej.

– Zaczekaj! – dodała.

Mężczyzna odwrócił się dopiero, gdy zatrzymał się przy swoim aucie. Spojrzał w jej stronę, po czym w pośpiechu wsiadł do środka i z piskiem opon wyjechał z parkingu.

Ola przez moment wpatrywała się w odjeżdżający pojazd. Gdy zniknął za budynkami, powoli odwróciła się i spojrzała niepewnie w okna mieszkania, które zajmowała Emma.

– Co Ty mu znowu zrobiłaś, Em – wyszeptała ponuro i ruszyła w stronę wejścia do bloku.

Zapukała do drzwi i nie czekając na zaproszenie nacisnęła klamkę. Emma siedziała w kuchni, przy parapecie i wpatrywała się w okno.

– Cześć – przywitała się, przyglądając się z niepokojem, przyjaciółce.

Em, odwróciła głowę i spojrzała na nią nieobecnym wzrokiem.

– Jimmy tu był – oznajmiła jałowo i ponownie odwróciła się do okna.

– Wiem, widziałam go – odparła, po czym podeszła do kuchennego blatu i włączyła czajnik – Rozmawiałaś z nim? – zapytała, lecz nie doczekała się odpowiedzi, więc po chwili westchnęła cicho i zmieniła temat:

– Napijesz się kawy?

Brunetka, jednak nawet nie drgnęła. Siedziała ze wzrokiem utkwionym gdzieś przed sobą, zajęta własnymi myślami.

Po kilku minutach zupełnej ciszy, blondynka postawiła na stole dwa kubki i usiadła naprzeciwko przyjaciółki.

Emma zadrżała, jakby wybudziła się z jakiegoś letargu. Odwróciła się i spojrzała na parujące naczynie.

– On też chciał wypić ze mną kawę – oznajmiła cicho.

Ola zmarszczyła brwi.

– I co?

Brunetka wzruszyła ramionami.

– Nic – odparła, przyglądając się parze wydobywającej się z kubka – Zmienił chyba zdanie i wyszedł z mieszkania.

– Wyszedł? Tak bez powodu? – Ola przyglądała się podejrzliwie dziewczynie – Zapewne powiedziałaś mu coś, co go uraziło.

W tym momencie dziewczyna podniosła głowę i z oburzeniem na twarzy rzuciła:

– Nie rób ze mnie potwora, dobrze?! Nic nie zrobiłam Twojemu Jimusiowi! Nie miałam czasu, bo jak szybko się tu pojawił, tak szybko uciekł! – ostatnie zdanie już wykrzyczała.

Ola pokręciła głową.

– Po pierwsze On nie jest mój, a po drugie tylko pytam.

– Oskarżasz, nie pytasz! – poprawiła Ją brunetka z wyrzutem – A jeżeli już o tym rozmawiamy, to miałam zamiar zrobić mu tę cholerną kawę, ale uciekł, zanim mu odpowiedziałam – dodała ostro, aczkolwiek już dużo spokojniej.

Ola uniosła jedną brew w górę i z krzywym uśmiechem na twarzy, stwierdziła:

– Jeśli tak twierdzisz, to nie mam podstaw, żeby Ci nie wierzyć – po czym zażartowała –  Widzę, że już całkiem doszłaś do siebie.

– Nigdy nie było inaczej – burknęła kobieta, mieszając kawę.

Ola nagle spoważniała.

– Em… – zaczęła, lecz nie dokończyła swojego pytania, ponieważ dziewczyna pokręciła głową, a następnie szybko wstała z krzesła – Idę się przebrać – rzuciła i wyszła z kuchni.

Blondynka pokręciła głową z bezsilności. Nic się nie zmieniło – jęknęła w duchu. Emma nadal udawała, że nic się nie stało. Na każdą wzmiankę o połkniętych przez nią tabletkach milczała i uciekała, albo reagowała złością.

Emma usiadła na brzegu wanny i zwiesiła głowę. I tym razem udało jej się uciec przed wyjaśnieniem, ale wiedziała, że Olka nie odpuści i będzie drążyć temat, jak kornik kanały w drzewie, aż w końcu Ją złamie. Dziewczyna jednak znała swoją przyjaciółkę i wiedziała, że tego wyjaśnienia z pewnością, nie będzie w stanie zrozumieć.

Nie mogła przyznać się do tego, że połknięcie tabletek było jedynym, w tamtej chwili, sposobem na uratowanie Jima przed największym życiowym błędem. Tym sposobem, poświęcając siebie, ustrzegła go przed samą sobą. Gdyby wtedy wpuściła go do domu, a zrobiłby to na pewno, gdyż tęsknota za nim przyćmiewała wtedy jej zdrowy rozsądek, to skazałaby go na życie w bólu i upokorzeniu. Nie chciała tego, nie mogła aż tak go skrzywdzić. Wysypała na dłoń tabletki i nie licząc nawet ich ilości, połknęła szybko. Chciała zasnąć kamiennym snem, żeby nie słyszeć pukania do drzwi.

Zacisnęła powieki, czując piekące łzy, podrażniające delikatne tkanki jej oczu i potarła twarz dłońmi.

– Zrobiłam to dla Ciebie, Jimmy…  – szepnęła – Nie mogłabym Ci dać szczęścia…  Nie chcę, żebyś się mną brzydził, nie zniosłabym tego… Skrzywdziłam Cię, ale jeszcze większą krzywą dla Ciebie, byłoby życie z kimś takim, jak Ja – szeptała, połykając kolejne łzy – Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz…

……………

Usiadł na trawie i utkwił zamyślone spojrzenie w stawie. Jakimś cudem udało mu się przemknąć niezauważonym przez podwórko Angelo. W tej chwili nie chciał z nikim rozmawiać, potrzebował samotności, by móc uciszyć rozdygotane nerwy.

Siedział i patrzył przed siebie, ale nie widział cudownego pejzażu, jaki miał przed sobą… Widział Emmę… uśmiechającą się i płaczącą, pogodną i wściekłą, rozgadaną i milczącą. Nie czuł nawet kiedy pozwolił swoim, zamkniętym szczelnie emocjom, wyjść na światło dzienne. Zorientował się, że płacze dopiero wtedy, gdy spływające łzy zaczęły łaskotać jego policzki. Nie wytarł ich jednak i nie starał się też zatrzymać kolejnych. Dzisiaj zabrakło mu już sił na walkę. Z resztą był sam i nie musiał się nikogo wstydzić. Wręcz przeciwnie chciał wyrzucić z siebie cały żal i wreszcie poczuć się lżej. Kończył pewien etap w swoim życiu…  etap Emmy…  kobiety, która w szybkim tempie zawładnęła jego sercem, ale która nigdy nie zrobiła mu miejsca w swoim. Jeszcze nigdy nie kochał tak bardzo i nigdy też tak mocno nie cierpiał.

– Jim!? – usłyszał nagle, gdzieś za sobą, głos Paddyego. Zacisnął powieki i zaklął pod nosem, wycierając jednocześnie mokre policzki. Słyszał zbliżające się kroki brata i wycierał ślady swojej słabości coraz szybciej i mocniej pociągając jednocześnie nosem, ale słone krople, jak na złość, były nie do opanowania.

– Tu jesteś – mężczyzna odezwał się tuż za nim.

Jim drgnął, ale się nie odwrócił, wręcz przeciwnie opuścił głowę w dół, tak nisko, jak tylko mógł.

– Chciałem z Tobą pogadać – oznajmił.

– Paddy, nie teraz… – wydusił z siebie – Chcę być sam – dodał starając się, by jego głos nie zdradził stanu, w jakim się znajdował.

Chłopak zamilkł na moment, a po chwili zapytał:

– Dobrze się czujesz?

Jim prychnął mimowolnie, gdyż odpowiedź na pytanie brata, aż cisnęła mu się na usta. Czy czuł się dobrze? Nie!!! Czuł się tak bardzo źle, jak jeszcze nigdy w swoim życiu. Miał ochotę wywrzeszczeć to wszystko na głos, ale ze spokojem odparł:

– Nic mi nie jest. Po prostu chcę być sam.

– Ok – odparł chłopak.

Po chwili mężczyzna usłyszał oddalające się kroki i głośno zaciągnął się powietrzem. Jego ciało zatrzęsło się od powstrzymywanego siłą, płaczu. Zakrył oczy dłońmi i ponownie dał upust swojemu smutkowi.

– Jimmy, Ja wiem, że…  – nagle ponownie, tuż za sobą, usłyszał głos Paddyego i raptowanie ogarnęła go wściekłość. Nie zastanawiając się nawet przez chwilę nad tym, co robi, odwrócił się szybko i rzucił ostro:

Czy Ty nie rozumiesz, co się do Ciebie mówi, do cholery?! – wrzasnął – Chcę być sam!!! – dorzucił jeszcze i dopiero wtedy zorientował się, że pokazując swoją twarz, ujawnił to, czego tak bardzo się wstydził. Zobaczył, że Paddy wpatruje się w niego z kompletnym zaskoczeniem i szybko odwrócił się z powrotem – Zostaw mnie – dodał już nieco spokojniej, czując wstyd.

– Jimmy, co się stało? – zapytał zszokowany chłopak, ignorując prośbę.

Mężczyzna najpierw zaklął pod nosem, a potem odparł:

Nic. Czasem nawet Ją mam gorszy dzień. Chyba mi wolno? – burknął.

– Jasne, ale…

– Patrick, daj spokój – mruknął ostrzej – Nie potrzebuję Twojego pocieszenia. Dam sobie radę sam… – zaraz po swoich słowach, usłyszał za plecami głośne westchnięcie.

– Wiem, że dasz, jesteś twardy – powiedział Paddy – Tylko pamiętaj – przypomniał mu – Nie lecz się przygodnymi znajomościami, jak Ja.

Usta Jima mimowolnie zaczęły się rozszerzać i po chwili na jego twarzy pojawił się maleńki uśmiech. Pokręcił głową i odparł:

– Może Ty leczyłeś się nie tymi, co trzeba – odparł – Co myślisz na temat hiszpanek?

– Hiszpanki? – Paddy zamruczał, udając że się zastanawia – Z tą narodowością chyba wtedy nie próbowałem, to nie wiem – stwierdził po chwili, siadając na trawie obok Jima.

Mężczyzna zaśmiał się już teraz w głos, po czym już z zupełną powagą spojrzał na młodszego brata. Już teraz było mu wszystko jedno. Wstyd gdzieś zniknął. Nagle zdał sobie sprawę, że obok niego siedzi ktoś, kto przeżył to samo, albo jeszcze coś gorszego. Ktoś… kto go rozumie…

– Kurwa, powiedz mi, jak Ty to wytrzymałeś? – odezwał się.

Paddy zamyślił się na moment.

– Nie wiem – wzruszył ramionami – Ale Ty też dasz radę – stwierdził i dodał – Musisz. Nie masz innego wyjścia.

Jim spuścił głowę i zaczął bawić się źdźbłem trawy.

– Czy ten ucisk kiedyś przejdzie? – zapytał.

Paddy uśmiechnął się smutno i pokręcił głową.

– Ten, który przygniata klatkę piersiową i nie pozwala w pełni oddychać? – dopytał, a kiedy Jim kiwnął twierdząco głową, odpowiedział – Kiedyś na pewno…

– To mnie pocieszyłeś…

– Byłeś u niej, prawda?

– Ta…  – przytaknął niedbale i westchnął – Olka Ci powiedziała?

– Tak. No i…?

Mężczyzna spuścił głowę.

– Zrobiłem z siebie idiotę – wyznał – Ona mnie nie chce…

Naprawdę mi przykro i szczerze Ci współczuję – powiedział Paddy, patrząc przed siebie.

– Wiesz gdzie mam Twoje współczucie? – mruknął Jim.

Wiem, ale i tak Ci współczuję – powtórzył chłopak i zamyślił się ponownie – Pamiętam ile godzin i dni przesiedziałem nad stawem w Gymnich, wylewając w samotności morze łez i zastanawiając się co zrobić, żeby nie czuć tego parszywego bólu.

Jim skurczył się nieco. Dziś robił to samo, siedząc tutaj. Nagle przez jego umysł przemknęły obrazy sprzed lat. Po chwili spojrzał z powagą na Paddyego

– Podły byłem wtedy dla Ciebie…

Paddy prychnął głośno.

– Nie tylko Ty…  – stwierdził – Wszyscy przekreśliliście mnie wtedy, jako człowieka. Na każdym kroku czułem Waszą pogardę i niechęć, a to bolało jeszcze bardziej – powiedział zgaszonym głosem – Byłem sam…  Z całym tym gównem…

Jim schował głowę w ramionach. Nagle ogarnął go wstyd.

Paddy, nie patrząc na niego, mówił dalej:

– Ja wtedy byłem dzieciakiem, który marzył, by móc wypłakać się komuś w rękaw. Zupełnie inaczej, niż Ty teraz – dodał i utkwił spojrzenie w Jimie – Ja nie chciałem udawać twardego, Ja musiałem taki być, bo wszyscy kopaliście mnie, choć leżałem i wyłem z bólu. Ty chcesz być twardy, choć wcale nie musisz – stwierdził – Nauczyłem się z tym żyć, Ty też się nauczysz. Przywykniesz, tak samo, jak Ja.

– Przywyknę, to znaczy, że nie przestanie boleć?

Na twarzy chłopaka zagościł krzywy uśmiech.

– Jeśli naprawdę Ją kochasz, to nie przestanie… Ale Ty masz nas, rodzinę, która zawsze pomoże Ci stanąć na nogi, gdy zabraknie Ci sił, by wstać z łóżka

Jim zmarszczył brwi. Nie podobało mu się to, co usłyszał. Podniósł głowę i spojrzał na niego. Zobaczył ściągniętą twarz i drgające mięśnie policzka. Zacisnął usta.

– Ty wstawałeś bez naszej pomocy – stwierdził.

Paddy nabrał powietrza i westchnął.

– Czasem nie wstawałem, ale nikt się tym nie interesował…

Jim patrzył na niego coraz większymi oczami. Nagle ogarnął go dziwny strach i zimny dreszcz przeszedł mu po plecach.

– Czy Ty…

Paddy wolno odwrócił głowę i spojrzał z przeraźliwym smutkiem na Jima.

Tak – odpowiedział na pytanie, którego Jim wcale nie zadał – Chciałem umrzeć. Nie raz…

Jim zaniemówił. Patrzył na Paddyego, jakby go pierwszy raz w życiu widział. Nigdy nie pomyślał, że z jego młodszym bratem było aż tak źle. Dotarło do niego, że wszyscy w tamtym okresie skupili się na Johnie, bojąc się o niego i o jego życie, a doprowadzili na skraj wyczerpania psychicznego drugiego brata. Być może Paddy potrzebował ich dużo bardziej, niż John.

Jak łatwo zniszczyć drugiego człowieka… – pomyślał i poczuł nienawiść do siebie. Odwrócił głowę i wbił wzrok w przestrzeń przed sobą. Nie mógł patrzeć mu w oczy. Nie po tym, co przed chwilą usłyszał.

Nagle wydarzenia sprzed dziesięciu lat stanęły mu przed oczami. Zobaczył siebie siedzącego przy kuchennym wielkim stole i Paddyego stojącego przy szafce. Dopiero teraz… dziś…  dostrzegł w nim wychudzonego chłopca z sińcami pod oczami większymi niż cała jego twarz. Nic nie mówił tylko stał i patrzył w podłogę. Jim wpatrywał się w niego z pogardą, czekając na jakiekolwiek słowo z jego strony, które dałoby mu powód do kolejnych fal drwin i obelg. Paddy jednak milczał, jak zaklęty, więc zniecierpliwiony mężczyzna wstał w końcu z krzesła i przeszedł obok niego, poszturchując go tak mocno, że chłopak osunął się na kuchenny blat, sycząc z bólu. Jim z chorą satysfakcją uśmiechnął się do siebie i wyszedł z kuchni.

Potrząsnął głową, nie mogąc znieść kolejnych, równie bezlitosnych i obrzydliwych wspomnień. Obraz zniknął tak nagle, jak się pojawił. Teraz znowu siedział na trawie, obok swojego młodszego brata. Przeniósł wzrok na jego napiętą, zamyśloną twarz i jakiś dziwny skurcz ścisnął mu żołądek, wywołując mdłości.

– Dobrze, że tego nie zrobiłeś – powiedział bardziej do siebie, niż do niego.

– Za każdym razem coś mi nie pozwalało – odparł ponuro chłopak.

– Co to było? – zaciekawił się Jimmy.

– Nie wiem – stwierdził Paddy – Czułem, że jestem komuś jeszcze potrzebny na tym świecie.

– Oli byłeś potrzebny – stwierdził mężczyzna.

Chłopak uśmiechnął się słysząc ukochane imię, a potem pokręcił głową.

– Jej pewnie też, choć wtedy to Ona najbardziej kusiła mnie, żeby skończyć ze sobą, tęsknota za nią była nie do zniesienia – wyjaśnił – To był ktoś inny… – dodał w zamyśleniu.

Jim zmarszczył brwi, próbując zrozumieć słowa swojego rozmówcy.

Paddy natomiast potarł twarz dłońmi, jakby chciał zetrzeć z niej negatywne wspomnienia, po czym wstał i rzucił:

– Było, minęło, Jimmy. Nie ma co tego roztrząsać. Teraz jestem szczęśliwy i tylko to się dla mnie liczy – spojrzał na podnoszącego się z trawnika brata i dodał – Do Ciebie też się uśmiechnie, zobaczysz – po czym odwrócił się z zamiarem odejścia.

– Paddy…  – zawołał mężczyzna.

Chłopak odwrócił się z powrotem i w milczeniu czekał, aż Jim zdobędzie się na odwagę.

– Przepraszam Cię… Za wszystko, co Ci zrobiłem…

================================

8 myśli na temat “ROZDZIAŁ 96: Ostatni raz…

  1. Jeden z piękniejszych rozdziałów Loveimagine……..to ten z rodzaju;) będę do ciebie wracać! Jak ci się udało zawrzeć w jednej części tak namacalnie uczucia innych? Zrobiłaś to po mistrzowsku,nie lukrując,nie przesadzając……po prostu w punkt! Uwielbiam takie wwiercanie się w ludzką duszę( pierwszy raz nie wiem co napisać?) zauroczyłaś mnie!!!!
    Zobaczyć w kimś człowieka i potrafić tak cudownie to oddać nam czytającym MISTRZOSTWO.
    Jak to się dzieje,że w końcu trafiasz na drugą połówkę i nie możesz z nią być? Jak to jest że tak dopasowane do siebie osoby tak bardzo się zwalczają,jak to jest że powodują wzajemną destrukcje?
    I jedna myśl mi się nasuwa……Paddy powinien podziękować Em gdyż nigdy by nie usłyszał słowa dziękuję!
    ( prywatnie ci powiem,że po tym co tu przeczytałam przestałam lubić mojego Jimma) jak mam o nim teraz pisać? Ach…..

    Polubienie

    1. Wow!!! Nooo powiem, że połaskotałaś moje „ego” swoim komentarzem. Wiesz, jak podnieść autora na duchu heh.
      Ja kocham się wywierać w dusze moich bohaterów. Piszę i poprawiam tekst tak długo, aż sama zaczynam czuć jakieś kręcenie w brzuchu, jak czytam, i wtedy dopiero stwierdzam, że część jest dobra. Dlatego wciąż powtarzam wszędzie, że Ja muszę czuć bohaterów, wtedy mnie to zachwyca, a niczego nie odczuwam lepiej niż smutku, żalu itp. Wiesz o co chodzi…
      Paddy zapewne wie, że dzięki obecnemu nastrojowi Jima zbliżyli się do siebie. Do Jima dotarło, że Paddy też człowiek i też czuje i myśli podobnie, jak On sam. Nareszcie zrozumiał!!! Dlatego właśnie tak go męczyłam haha.
      Ty o swoim masz pisać całkiem normalnie, bo Ja czekam.

      Polubienie

  2. Jimmy i Emma – przedziwne sytuacja. Jim sam zglupial,a Emma była zdziwiona, bo nie wiedziała, o co mu chodzi. Może mogli jednak wypić te kawę i jakoś by chociaż chwile porozmawiali? Sama nie wiem, ale pewnie potrzebne to było do ich wątku. Natomiast Paddy i Jimmy super. Genialna rozmowa. Aż sama poczułam żal, że Paddy był zostawi ony sam sobie. Że nikt o niego nie dbal tylko wszyscy skupili się na Johnie. Teraz Jimmy inaczej na to patrzy. Sam jest w takiej sytuacji, w jakiej byl jego brat. Teraz widzi i wie jakby to było, jakby jemu tak dokuczAli. Nie fajnie. Dlatego przeprosił brata. To było naprawdę potrzebne. Ciesze się, że to zrobił.

    Polubienie

    1. Oluś od kilku lub nawet kilkunastu rozdziałów dążyłam, właśnie do dwóch słów wypowiedziach przez Jima „rozumiem” i „przepraszam”.
      Jimmy musiał znaleźć się w podobnej sytuacji, by zrozumieć Paddyego i przeprosić go za to, że wcześniej nie rozumiał, a wręcz nawet nie starał się zrozumieć. O wiele łatwiej jest ludziom oskarżać drugich, niż wejść w ich problem i go zrozumieć.
      Początkowy buńczuczny, arogancki, pewny siebie Jimmy, przechodzi właśnie metamorfozę własnej duszy. Tak, jak wcześniej Paddy z przerażonego życiem, zagubionego, zbuntowanego wojownika zamienił się w mężczyznę, który wie czego chce, (przemiana wciąż nie jest jeszcze zakończona), tak Jimmy, musi się przestawić.
      Pewnie, że lepiej byłoby gdyby Jim i Emma wypili tę kawę, tylko wiadomo gdzie by skończyli. Jim teraz zachowuje się, jak zagubiony w wielkim mieście szczeniaczek. Szuka drogi do Emmy, i odpowiedzi na nurtujące go pytania, ale wciąż trafia na ślepe uliczki.
      Paddy ma wielki żal do swojego rodzeństwa i choć próbuje żyć normalnie i o tym nie myśleć ta zadra siedzi w nim głęboko i kłuje co jakiś czas. Tym razem rozdrapał ją Jim, ale jemu potrzebne było to, co usłyszał.

      Polubienie

  3. No to sobie porozmawiali szczerze i otwarcie może to dobra lekcja dla Jimma. Myślę że po tej rozmowie trochę mu pancerz zmięknie.Ta rozmowa wiele wniosła do ich braterskich stosunków. A Emm powinna wiedzieć że śmierć nie jest żadnym rozwiązaniem i że bardziej skrzywdzila by Jima i nie tylko jego popelniajac samobójstwo. Dopóki nie odetnie się od tego co było i skupi na tym co jest a przedewszystkim nie zacznie siebie szanować i akceptować to nic się nie uda.

    Polubienie

    1. Masz rację, rozmowa braci była niezłą lekcją dla Jima. Dużo zrozumiał. Przede wszystkim to, że nie można potępiać drugiego człowieka, bo nie wiadomo kiedy samemu wdepnie się w podobne błoto. Z pewnością teraz pomyśli zanim zacznie oskarżać.
      Em nie widziała wtedy innego wyjścia. Miała tylko kilka chwil i chyba tak naprawdę nie chciała umierać. Twierdzi, że chciała tylko głęboko zasnąć, choć u niej nigdy nic nie wiadomo. Ona potrzebuje przede wszystkim dobrej terapii, psychoanalityka lub kogoś, kto pozna wszystkie jej tajemnice i nadal będzie przy niej. Dopóki nie odważy się wyznać ich, dopóty będzie odganiać od siebie szczęście.
      Dzięki za kom.
      Cieszę się, że się odzywasz.

      Polubienie

  4. zaczne od końca…
    ta rozmowa Jima z Paddym, ech, no poryczałam się w pracy… ech
    ale była potrzebna
    teraz cos wesołego, cos co mi stanęło przed oczami Taki Jimmy z Nanana „Po chwili nerwowo zakołysał się na stopach” tam w teledysku jest taki moment… piekne i widze to

    Polubienie

    1. Dla mnie to chyba dobrze, że pojawiło się u Ciebie wzruszenie, choć to trochę dziwnie brzmi hehe. Ty płaczesz, a Ja się z tego cieszę, ale to oznacza, że dobrze przekazałam ich odczucia.
      Kołysanie sìę na stopach, muszę jeszcze raz zobaczyć nanana, bo umknął mi ten moment.
      Dziękuję.

      Polubienie

Dodaj komentarz