ROZDZIAŁ 115: Słońce we mgle…

Odświeżona i pachnąca wyszła spod prysznica. Zmyła z siebie cały brud, a wraz z nim ostatnie przeżycia. Wcześniej razem z Jimmym,  pozbierali szkła i dokładnie wyczyścić podłogę. Oprócz braku lustra nad umywalką nie pozostał żaden fizyczny ślad po niedawnych przejściach, ale wewnątrz Emmy, one wciąż żyły.

Została… Nie była w stanie odwrócić się tyłem i odejść. Nie potrafiła wyrzec się Jima. Wciąż jednak zastanawiała się czy dobrze zrobiła. Czy mężczyzna będzie w stanie przejść do porządku dziennego, po tym, co usłyszał? Czy nadal będzie Ją kochał? Teraz, gdy czuł zagrożenie, obiecałby wszystko, by Ją zatrzymać, ale co będzie potem, gdy emocje opadną? Gdy zacznie rozmyślać?

Zmusił Ją do odkrycia swoich uczuć. Wypowiedziała na głos magiczne słowo „kocham”, ale teraz w jej głowie pojawiało się coraz więcej obaw, a w zakamarkach jej duszy zaczynał tlić się strach. Czy to, co czuła na pewno jest miłością? A może się pomyliła? Jim był dla niej ważny, ale czy na tyle mocno, by mówić o tak wielkim uczuciu? Już samo słowo było dla niej mało znane, a myśl o tym wywoływała w niej lęk. Tylko raz w swoim życiu kochała mężczyznę, ale ta miłość zniszczyła Ją jako człowieka. Była błędem. Czy teraz będzie umiała szczerze kochać? Oddać całą siebie Jimowi? Czy będzie w stanie zachowywać się, jak kochająca kobieta? Jego kobieta. Czy za trochę, po kolejnym konflikcie, nie ucieknie ponownie w swój popaprany świat? Czy swoją pokręconą osobą go nie zniszczy?
Im dłużej zastanawiała się nad tym wszystkim, tym większe czuła obawy.
Nagle jej rozmyślania przetrwało pukanie do drzwi.

– Em, nic Ci nie jest? Woda już dawno przestała lecieć, a Ty wciąż nie wychodzisz – głos Jima był pełny niepokoju.

– Zaraz wyjdę! – odkrzyknęła, po czym odwinęła się z ręcznika i pośpiesznie ubrała.

Zastała go w salonie i od razu rozciągnęła usta.

– O matko, po co Ci ten kapelusz? – kątem oka zauważyła także gitarę, stojącą przy jego nogach.

Jimmy uśmiechnął się, i nasunął sfatygowane nieco, nakrycie swojej głowy. Wykorzystał chwilę, gdy Emma zamknęła się w łazience i poszedł do Ellen, by podziękować jej i Peterowi za pomoc w poszukiwaniach i poprosić przyjaciółkę o małą przysługę. Wracając przypomniał sobie o pozostawionej w bagażniku gitarze i w jego głowie zrodził się pomysł. Być może szalony, biorąc pod uwagę nie do końca wyjaśnioną sytuację między nim, a Emmą, ale idealną, by dać odpocząć swoim buzującym  wciąż myślom, a jednocześnie bez zbędnego udawania poukładać sobie wszystko w głowie. 

– To mój sceniczny kostium – rzucił z uśmiechem – Podoba Ci się? – zdjął kapelusz i pomachał nim. 

– No wiesz, jeśli tę scenę opanowało stado wróbli, to na pewno Ci się przyda. Przynajmniej Cię nie osrają – parsknęła drwiąco kobieta, ale uważnie obserwowała każdą zmianę mimiki mężczyzny.

Jim zmarszczył brwi udając oburzenie, ale po chwili też rozciągnął usta.

– Mogę wiedzieć, po co Ci ten strój sceniczny?

– Chcę Cię zabrać na swój koncert – podszedł do niej i objął Ją w pasie – Przyda nam się chwilą wytchnienia – zajrzał jej w oczy z powagą – Musimy nabrać świeżego powietrza w płuca.

Em spoważniała nagle, w jej oczach pojawiło się zdziwienie. Była przygotowana na to, że będzie chciał drążyć temat.

– Myślałam, że będziesz chciał porozmawiać.

– Bo będę chciał… Ale później – odparł, przyglądając jej się uważnie – Teraz jednak muszę odpocząć i zebrać myśli, by móc prowadzić dalszą dyskusję. Jest jeszcze wiele pytań, na które nie znam odpowiedzi, ale teraz potrzebuję przerwy na oddech. Oboje potrzebujemy – poprawił się – A poza tym najlepiej myśli mi się przy pracy – wyznał.

Emma zadrżała. Zdawała sobie sprawę, że nie wywinie się od kolejnych tłumaczeń i pytań, ale szorstki i jakby dyktatorski ton jego głosu, lekko Ją zszokował. Nie odpowiedziała tylko zaczęła nerwowo pocierać dłoń o dłoń.

Zauważył ten gest i delikatnie przykrył jej ręce swoją dłonią.

– Nie denerwuj się. Nie mam zamiaru o nic Cię oskarżać czy oceniać – powiedział łagodnie – Ale chcę, żebyś tym razem powiedziała mi wszystko. Tylko tak zbudujemy mocne fundamenty. Nie chcę już więcej tajemnic.

Gdy jawny strach pojawił się w jej oczach Jim uśmiechnął się, chcąc dodać jej odwagi. 

– Nie martw się nie będzie tak źle – po czym podniósł z kanapy swój brzydki kapelusz.

– Jimmy, Ty naprawdę nie czujesz do mnie obrzydzenia? – Em wciąż czuła niepewność. Nie wierzyła, że po tym, co mu powiedziała może tak łatwo przejść do normalności.

Odwrócił się i podszedł do niej.

– Nie – odparł, po czym z lekkim znużeniem, wypuścił powietrze z płuc – Emma, nie będę Cię oszukiwał. Wciąż boli mnie to, co zrobiłaś, a jeszcze bardziej męczy mnie myśl, że gdybym Cię nie wyciągnął z tego cholerne baru, zdradziłabyś mnie, bez mrugnięcia okiem – przygryzł wargę i na moment uciekł spojrzeniem gdzieś w bok – To nie jest łatwe i nie mam zamiaru udawać, że tak zwyczajnie zapomnę – zawahał się i utkwił wzrok w trzymanym w dłoni kapeluszu. Po chwili jednak podniósł głowę i odważnie dokończył – Staram się być wyrozumiały, bo Ja też nie byłem święty – stwierdził – Moje małżeństwo z Maike rozpadło się, bo Ją zdradzałem.

Em, spuściła głowę. Poczuła dziwne ukłucie w sercu.

– Nie myślmy  teraz o tym – pogłaskał jej ramiona i uśmiechnął się lekko – Podobno miłość to wzloty i upadki. Skoro przeżyliśmy upadek, to teraz może być tylko lepiej, prawda? – na jego ustach zagościł wymuszony uśmiech, ale wyraz oczu pozostał smutny. W jego głowie panowało potężne tornado, ale nie chciał teraz jej o tym mówić.

Poczuła się dziwnie. Ceniła jego szczerość. Niczego nie udawał i nie oszukiwał. Nie mówił, że będzie cudownie. Ale jego słowa mimo wszystko trochę bolały.

– Idziemy? – stanął przy drzwiach i spojrzał na nią zachęcająco.

…………..

– Paddy, śniadanie gotowe! – Nati stała w drzwiach i wrzeszczała na całe gardło.

Gdy uniósł głowę i zmarszczony spojrzał na nią, zrobiła słodkie oczka i uśmiechnęła się do niego

– Mama prosiła, żebym Cię obudziła.

– Jesteś lepsza niż młot pneumatyczny – rzucił w stronę dziewczynki małą poduszką – Mama wiedziała kogo wysłać – dodał pod nosem.

– No to idziesz? – mała odrzuciła puchatą rzecz.

– Zaraz przyjdę, muszę się ubrać – jęknął, odwracając się tyłem – Ale Ty już idź – ponownie ułożył się wygodnie w pościeli i przymknął oczy.

– Mama mówiła, że mam nie wychodzić dopóki nie wstaniesz z łóżka – dziewczynka zbliżyła się do łóżka.

– Tak? A dlaczego? – spojrzał w jej stronę, po czym uniósł się na łokciach, wykazując sztuczne zainteresowanie.

– Powiedziała, że na pewno mnie oszukasz i znowu zaśniesz – wyjaśniła. 

Paddy roześmiał się głośno.

– Więc nie odpuścisz? – pokręciła głową, więc zrezygnowano dodał – Kobiety – jęknął – Zadziwia mnie ta Wasza solidarność – ziewnął i opadł bezsilnie na poduszkę.

– Co to jest solidarność?

– Jezu… – westchnął przewracając się na brzuch – Idź zapytaj mamy – miał nadzieję, że sobie pójdzie. Chciał spać.

Dziewczynka jednak uparcie tkwiła w progu.

– Odpowiesz mi?

Odwrócił głowę i spojrzał na nią z nieukrywaną złością.

– Nati, spóźnisz się do szkoły – o dziwo podziało. Uparta osóbka odwinęła się na pięcie i wyszła.
– Boże, czy tak będzie codziennie? – ułożył sobie poduszkę i rozanielony położył na niej głowę,

– Zawsze możesz wrócić do Angelo, skoro tak Ci z nami źle. Nie przeniosłeś jeszcze wszystkich ubrań – usłyszał i przeklął w duchu własną głupotę – Masz zamiar spać do południa? – Ola przeszła przez pokój i zniknęła w łazience.

– Czy Wy się dziś na mnie uwzięłyście? – krzyknął, skopując z siebie kołdrę. Rozdrażniony usiadł na łóżku.

– Paddy, nikt się na Ciebie nie uwziął – blondynka wychyliła głowę zza drzwi – Zwyczajnie chciałam napić się z Tobą kawy, czy to takie straszne poświęcić dla mnie chwilkę? Zobaczymy się dopiero późnym wieczorem – dodała poirytowana, próbując zapiąć zamek na karku – Cholera! Chyba tylko facet mógł wymyślić zapięcie z tyłu bluzki – warknęła do siebie. Była coraz bardziej poirytowana i w dodatku już spóźniona. Tak bardzo skupiła się na zapięciu, że nie usłyszała wchodzącego do pomieszczenia Paddyego.

Mężczyzna doszedł do niej i uśmiechając się do jej odbicia w lustrze, delikatnie odsunął jej dłonie. Zanim jednak zasunął zamek pocałował dziewczynę w kark.

– Gotowe – oznajmił po sekundzie.

– Dzięki – burknęła i nie patrząc na niego wyszła z łazienki.

– Powiesz mi co się dzieje? – oparł się o futrynę i zaplątał ręce na piersiach.

– Nic się nie dzieje!

– To dlaczego jesteś taka zła? Przez tę kawę?

Ola odwróciła się i obrzuciła go krzywym spojrzeniem, które zaraz po tym złagodniało raptownie, a Ona sama westchnęła ciężko.

– Nie – odparła – To znaczy nie wiem – wydmuchała głośno powietrze z płuc i także rozciągnęła swoje wargi – Przepraszam…

Zbliżył się do niej i pocałował.

– Tak lepiej – wyszeptał zlizując  smak szminki z ust.

Ola zacisnęła powieki i westchnęła znużona.

– To chyba zmęczenie tak na mnie działa – jęknęła bezsilnie – Mam dość tego salonu! Bokiem mi już wychodzi.

– Czemu?

– Wciąż coś jest nie tak – skrzywiła się i usiadła na łóżku – Dostawca środków higienicznych nawalił, nie dotarło jeszcze wyposażenie stanowisk, a kilka minut temu zadzwoniła Luisa, że nie mamy muzyki, bo facet, który miał śpiewać ma zapalenie krtani. Czy to nie jakieś fatum?

– Oluś, to tylko praca, nie możesz się tak denerwować – kucnął przed nią i pogłaskał jej dłoń. Martwił się. O nią i o dziecko, które być może nosiła pod sercem. Nadal żył w niepewności, więc wolał chuchać na zimne. Wczoraj zasnęła na kanapie w salonie, zanim Nati poszła spać. Nie zdążył porozmawiać z nią o swoich domysłach.

– Łatwo Ci mówić. Od tego pierwszego dnia zależy liczba naszych późniejszych klientów – wstała i zaczęła rozglądać się za torebką – Im więcej nazbieramy ich w dniu promocji, tym szybciej zaczniemy zarabiać – w końcu wypatrzyła pożądany  przedmiot i szarpnęła za pasek, wyciągając skórzaną torbę spod sterty ubrań Paddyego, przywiezionych od Angelo.

– Mógłbyś to posprzątać, zrobiłam Ci przecież miejsce w szafkach – krzyknęła głośno, gdyż chłopak zniknął w łazience. Nerwowym ruchem podniosła z podłogi kurtkę.

Paddy stał przy umywalce i próbował okiełznać swoje zmierzwione włosy.

– Chyba bez prysznica się nie obejdzie – uśmiechnął się, gdy weszła.

– Wyjaśnisz mi to? – rzuciła ostro, wystawiając przed siebie rękę z testem ciążowym, a widząc zaskoczenie na jego twarzy lodowatym tonem dodała – Wypadło z Twojej kurtki, więc chyba należy do Ciebie, prawda?

– Oluś… – ruszył w jej stronę, ale cofnęła się, nie pozwalając się objąć.

– Czy Ty coś przede mną ukrywasz?! – rzuciła ostro, wpatrując się w niego z oskarżeniem.

– Nie.

– To powiedz mi, po jaką cholerę nosisz w kieszeniach test ciążowy!!! – wrzasnęła – Doświadczenia chcesz przeprowadzać?! Czy myślisz, że stał się cud i będziesz pierwszym facetem w ciąży?! – zadrwiła złośliwie.

– Spokojnie, wyjaśnię Ci to – odparł niepewnie – Kupiłem go, bo…

– Co mi wyjaśnisz?! – warknęła,  nie pozwalając mu dokończyć – Dla mnie wszystko jest jasne! – wrzasnęła – Skoro mnie On nie jest potrzebny, ani Tobie, to komu go kupiłeś!!!

– Słucham?

Do oczu dziewczyny napłynęły łzy.

– Myślisz, że jestem głupia?! – krzyknęła płaczliwie – Idź w cholerę, Paddy!!! – rzuciła w niego pudełkiem i wybiegła z łazienki.

……….

Dzień był ciepły, choć jak to w kraju mgieł i deszczu, mętny i bez słońca.
Jimmy grał od jakiejś godziny, a Em siedziała z boku na ławeczce i przyglądała mu się, podziwiając jego wokalne zdolności. Od czasu do czasu popadła w za dumę. Wtedy urywał jej się realny obraz i pojawiały się inne. Poranne, wczorajsze i te najcięższe z przeszłości. Momentami znowu pojawiał się w jej sercu lęk, który szybko starała się wyrzucić.

Spojrzała na Jima… Uśmiechnął się do niej, a Ona oddała uśmiech. Wyglądał cudownie i śmiesznie jednocześnie. Trochę, jak połączenie kloszarda z ogrodnikiem. Zauważyła, że przechodzący ludzie, omijali go szerokim łukiem, ale kiedy zaczynał śpiewać przystawali, a nawet zawracali, by posłuchać trochę dłużej. Od czasu do czasu ktoś podchodził i wrzucał pieniądze do leżącego przed nim futerału.

Mężczyzna śpiewał wbite przez lata w pamięć, teksty,  nie skupiając się zbytnio nad jakością piosenek. Dziś robił to dla siebie, nie dla innych. Nie miał żadnego nagłośnienia i innej oprawy, z którą przeważnie pracował na ulicach miast. Dziś cel był inny…

Co jakiś czas, gdy otwierał oczy, wpatrywał się w śliczną brunetkę o czarnych, jak węgiel, oczach i niewinnej buzi. Kołysała się w rytm słyszanej piosenki i nuciła fragmenty tekstów pod nosem. Gdy łączyła swoje spojrzenie ze wzrokiem Jima, uśmiechała się pięknie, a jemu za każdym razem drżało serce. Patrząc na nią, nie powiedziałby, że ten zewnętrzny ideał kobiety, może być tak mało idealny w środku. Jeszcze raz rozbierał na części pierwsze jej wyznanie. Porównywał zachowanie i analizował w głowie wszystkie ich wcześniejsze rozmowy. Szukał… Wytłumaczenia? Winy? Sam nie wiedział…

Kończył właśnie „Nanana”. Em podśpiewywała razem z nim. Słowa tej piosenki znała z dawnych czasów, kiedy Kelly Family byli na wyżynach sławy.
Jim skończył i gdy ostatnie dźwięki instrumentu, ucichły, ogłosił przerwę. Kilka stojących i słuchających osób ruszyło dalej oglądać najpiękniejsze, zdaniem Emmy wytwory natury – klify.

– Widzę, że niektóre moje piosenki nie są Ci obce – podszedł i usiadł obok Em na ławce, odkładając gitarę na trawę.

Em uśmiechnęła się lekko.

– Od czasu do czasu, do sierocińca także docierały jakieś cuda – odparła – Z resztą wszędzie było Was pełno. Nie było trudno zdobyć Wasze piosenki – rozciągnęła usta w ironicznym uśmiechu – Potem, gdy zaczęłam pracować z Olą, kupiłam nawet jedną płytę, ale wkurzyła się na mnie i nie pozwoliła słuchać, a że mieszkałam wtedy u niej, nawet w domu obowiązywał mnie ten zakaz.

– Dlaczego?

Dziewczyna roześmiała się głośno.

– Chyba miała Was po dziurki w nosie – zażartowała.

Jimmy obrzucił Ją krzywym spojrzeniem, więc zaraz spoważniała i dodała:

– Zapewne wspomnienia były dla niej zbyt bolesne – westchnęła.

– Wtedy nie wiedziała, że jej życie zrobi zwrot i znowu się w nim pojawimy – dodał w zamyśleniu, po czym spojrzał w czarne oczy dziewczyny.

– Często tak grasz na ulicach? – zmieniła temat.

– Zawsze, jeśli tylko mam ochotę.

– Nie wstydzisz się? – zapytała – Taka gwiazda.

Jimmy spojrzał na nią z lekkim politowaniem i prychnął ironicznie.

– Nie – odparł – Tak zaczynałem. Wraz z rodzicami i rodzeństwem. Taka była moja przeszłość

– Wiem, znam Waszą historię, ale mimo wszystko, przez pewien czas byliście największymi gwiazdami w Europie, jak i nie na świecie, a teraz zwykły uliczny grajek, jakich wielu.

Jimmy uśmiechnął się bardziej do siebie, niż do Emmy. Ku jego zadowoleniu dziewczyna sama zaczęła rozmowę.

– Wiesz, Ja nigdy nie uważałem się za gwiazdę, choć nie mogę powiedzieć, że nie czerpałem korzyści z okresu sławy – uniósł brew i obdarzył Ją znaczącym uśmiechem – Jednak, sodówa chyba nie uderzyła mi do głowy. Potrafię realnie patrzeć na życie. Czasy naszej świetności minęły. Bajka się skończyła, więc musiałem wziąć życie we własne ręce. Łatwo nie było. Początkowo było wręcz dziwnie. Musiałem się przestawić i zaakceptować upadek do korzeni.

– Ale mimo wszystko nazywasz to upadkiem.

Spojrzał przed siebie i popadł w za dumę.

– Wielkie koncerty i tłumy fanów były tylko chwilą, po której zostały jedynie wspomnienia, a życie toczy się dalej – zerknął w bok, na dziewczynę – Trzeba iść do przodu i nie oglądać się, bez przerwy wstecz. Zostawić przeszłość za sobą i zaakceptować to, co daje nam teraźniejszość.

Emma westchnęła.

– A co jeśli ta przeszłość przypięła się do nas kajdanami? – doskonale wiedziała, że słowa Jima nie są zlepkiem przypadkowych myśli.

– Trzeba je odciąć.

Prychnęła ironicznie.

– Łatwo powiedzieć…

Dotknął jej twarzy i zmusił do spojrzenia sobie w oczy.

– Zrobić też łatwo, tylko trzeba znaleźć odpowiednie narzędzia – powiedział.

– A co jeśli się próbowało i nie pomogło? – odważnie spojrzała mu w oczy. Przez chwilę panowało w nich zdezorientowanie, ale po chwili znów wypełniła je pewność siebie.

– To może warto zaakceptować wroga?

Poderwała się na nogi i stanęła tyłem, zatapiając wzrok w przepięknym, zielonym krajobrazie.

– Przepraszam Cię, ale nie wiesz o czym mówisz – stwierdziła sucho – Nie porównuj śpiewania na ulicy z tym, co ja przeżyłam.

– Nie porównuję – doszedł do niej i pogłaskał Ją po plecach – Nie odważyłbym się. Ale może jeśli zaakceptujesz swoją przeszłość, pogodzisz się z nią, Ona przestanie wiercić dziury w Twoim umyśle i sercu. Nie musisz się zaprzyjaźniać, ale możesz spróbować żyć z nią w sąsiedzkiej zgodzie.

– Łatwo Ci powiedzieć – rzuciła i nerwowo.

– Widzisz? Już samo wspomnienie o niej wywołuje stres – drążył temat – Przecież Ja ją znam. Opowiedziałaś mi o niej, więc dlaczego mam udawać, że Ona nie istnieje – odwrócił Ją przodem do siebie i położył dłonie na jej ramionach – Dlaczego nie możemy rozmawiać otwarcie?

Odwróciła się i obrzuciła go smutnym spojrzeniem. W jej oczach błąkały się błyszczące kryształki łez.

– Bo każde wspomnienie… Boli…

Wielka klucha stanęła mu w gardle, ale mimo wszystko brnął dalej:

– Wiem, ale im częściej będziesz mówić głośno o swojej przeszłości ten ból będzie mniejszy – powiedział – To tak, jak z moim graniem na ulicy. Pierwszy raz był koszmarem, kolejny nie lepszy, ale z każdym następnym było lżej. Teraz sam czerpię z tego przyjemność.

Zaśmiała się szyderczo.

– Przyjemność?! – pokręciła głową – Nie zrozumiesz mnie! Nie przeżyłeś czegoś takiego – strąciła jego ręce ze swoich ramion i cofnęła się o krok.

Zrozumiał. Nie próbował ponownie jej dotknąć. Wtargnął na zbyt bolesny teren.

Wycofał się. Usiadł na ławce, podniósł gitarę i trącił struny. Po chwili z jego ust wpłynęły pierwsze słowa „Halleluja”. Uśmiechnął się w duchu, gdy zobaczył w jej oczach głęboki zachwyt.

…………..

Wolno wracali do domu, trzymając się za ręce. Jim snuł jakieś historie, przeżyte w tutejszych miejscach. Emma niewiele się odzywała. Od czasu do czasu spoglądała na niego i uśmiechała się, ale jej myśli krążyły wokół zupełnie innych rzeczy, a mianowicie wokół Jima i jego postawy wobec niej i jej pokręconej osobowości. Nie uciekł, nie obrzucił Jej błotem, nie patrzył z pogardą. Nie zrobił nic z rzeczy, które spodziewała się zobaczyć i usłyszeć. Ideał? Anioł? Kim był Jimmy? Każdy normalny człowiek uciekłby jak najdalej. Nie chciałby jej znać. Przecież zdeptała jego męską dumę. Prawie go zdradziła. Wyrzuciła mu w oczy najgorszą prawdę. Nawet Ona sama nie zniosłaby tyłu upokorzeń od drugiej osoby. Nikt normalny by nie zniósł… A On, po tym wszystkim wciąż się do niej uśmiechał i nadal trzymał za rękę. Nagle ogarnęło Ją wzruszenie. Starła ukradkiem pierwsze łzy i siłą próbowała powstrzymać następne.

– Odnowię ten dom, zobaczysz – mówił nieświadomy wojny, jaką toczy idąca z boku dziewczyna. Dochodzili właśnie do posesji – Będzie piękny i stanie się naszym azylem – w odpowiedzi usłyszał tylko ciche mruknięcie, więc zerknął na towarzyszkę z ukosa i dostrzegł spływającą po jej policzku maleńką kropelkę.

– Emma?

Zagrodził jej drogę, więc niechętnie się zatrzymała, jednak nie patrzyła na niego. Wytarła szybko upartą łzę.

– Dlaczego płaczesz?

– To wiatr – próbowała zamydlić mu oczy.

Uśmiechnął się i pokręcił głową.

– W takim razie, co takiego zrobił Ci ten wiatr, że przez niego płaczesz?

Teraz już i Ona, mimo łez, rozciągnęła swoje usta.

– Nie wiem, Jimmy…

– Wiem, że kobiety czasem płaczą bez powodu, ale zawsze myślałem, że Ciebie to nie dotyczy – stwierdził.

– A co Ja nie kobieta? – oburzyła się, ale zaraz połączyła fakty – Masz rację nawet na miano kobiety trzeba sobie zasłużyć.

Mężczyzna westchnął bezsilnie i ujął dłonią brodę Emmy. Nie chciał się wydawać w bezsensowne użalania, nie o to mu chodziło.

– Spójrz na mnie – niechętnie uniosła powieki – Powiesz mi, czemu płaczesz, czy wolisz żebym udawał, że tego nie widzę. Nie będę ciągnął Cię za język, nic na siłę, ale musisz wiedzieć, że jestem mało odporny na kobiece łzy.

– Wybrałeś mnie, bo myślałeś, że nie płaczę? – próbowała zażartować.

Uniósł brew.

– Coś w tym rodzaju.

– I miałeś rację – odparła,  próbując przywołać choć cień uśmiechu na usta – Nie płakałam… Dopóki nie spotkałam Ciebie… Ty spowodowałeś, że mój lód zaczął pękać i topnieć…

Nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć. Jej słowa otoczyły dziwnym ciepłem jego zbolałe serce. Kochał Ją… całym sobą nadal… i mimo wszystko…

Przyciągnął Ją do siebie i objął mocno, delektując się jej bliskością.

Był cudowny. Cieszyła się, że wciąż, mogła czuć jego zapach, chłonąć ciepło, i dotykać bezpieczeństwa. Nie odtrącił jej, nie wyrzucił ze swojego życia. Tkwił przy niej i nadal ją obejmował. Teraz już wiedziała, co znaczy mieć kogoś ważnego obok siebie. Rozumiała Olę. Sama zaczynała, mieć podobne marzenia. W tym momencie ogarnęło Ją jeszcze większe rozczulenie. Zdała sobie sprawę, że z tym mężczyzną mogłaby spędzić całe życie. Gdyby tylko chciał… I jeśli go nie skrzywdzi bardziej niż do tej pory…

Nie mogła tego zrobić. Wiedziała, że On jest jej pierwszą i ostatnią szansą na normalne życie… Na miłość i szczęście, których nagle zaczęła pragnąć.
Teraz już wiedziała… Nie może tego więcej zrobić.. Nie wróci do tamtego świata. Musi tylko sztywno trzymać się reguł i zasad, jakie sobie wyznaczy. Nie dla siebie, tylko dla niego. Bo teraz najbardziej na świecie, bała się tego, że mogłaby go stracić. To silny mężczyzna. Udowodnił jej, że jest w stanie znieść bardzo dużo, ale gdzieś na pewno kończą się jego granice.

====================

 

 

 

6 myśli na temat “ROZDZIAŁ 115: Słońce we mgle…

  1. Oj, dobre z tymi granicami. Każdy jakieś ma. I każdemu może się kończyć cierpliwość. Ech… Jimmy da rade, ale Emma musi mu pomóc. Co do Oli, to Paddy by chciał, żeby ona była w ciąży, wiec się nastawi,ale zdziwi jeśli się okaże, że wcale nie jest. Oj zdziwi… zasypiam juz, to dzisiaj krótko.

    Polubienie

    1. Każdy człowiek ma swoje granice. Nikt nie zniesie więcej, niż może udźwignąć. Potem mówi „dość”. Jimmy musi teraz unieść ciężar, który zawalił na niego Emma, a oprócz tego pomóc jej uporać się z demonami. Nie ma łatwego zadania. Dla miłości można wiele, ale czy wszystko?
      Gdyby Ola była w ciąży Paddy byłby przeszczęśliwy. To jego Marzenie…
      Dzięki.

      Polubienie

    1. Ola różnie wana, bo chyba przerasta ją ilość obowiązków. Emma wyjechała i sama musi radzić sobie z kłopotami w pracy, a teraz jeszcze i w domu.
      Emma lekko otworzyła się na Jima, ale to dopiero początek tej drogi.
      Dzięki

      Polubienie

  2. Widzę postęp u Emmy to, że chce to pierwszy krok do ich lepszego życia. Jimmy cudowny, wyrozumiały. Emmy miłość widać coraz bardziej…wiedziałam, że go kocha ale teraz dopiero widzę jak silne jest to uczucie takie na całe życie. Nie jest zakochana tylko kocha całą sobą.
    Tylko czy sama miłość wystarczy? Wątpię…pewnie Emma jeszcze nieraz upadnie i będzie potrzebowała pomocy i naprawdę mam nadzieję, że Jimmy wtedy nie ucieknie. Chociaż z drugiej strony znając już troszkę Ciebie nasza kochana autorko to nie pozwolisz nam na nudę, pewnie jeszcze nie jeden kryzys zagości u nich 🙂
    Ta rozmowa pewnie im dużo dała ale jeszcze czeka ich dalsza część rozmowy…to może być dobre…takie „katharsis” dla Emmy.
    Wiem, że zdania są podzielone, jedni krytykują Emmę inni Jimma za to że tkwi w tym związku, ja na początku to chciałam żeby Jimmy uciekł od Emmy ale teraz widzę tą ich miłość…widzę jak Emma go kocha i też cierpi. Bardzo ale to bardzo im kibicuję i mimo całej mojej „miłości” do Padzika to na tą chwilę to Jimmy i Emma są dla mnie głównymi bohaterami 🙂
    Wreszcie się coś zaczyna dziać u Olki i Padzika…koniec sielanki 🙂
    Olka to chyba trochę za ostro zareagowała ale to może przez ten stres związany z pracą. Jak ten biedny Padzik się teraz będzie tłumaczył?? Jak jej wyjaśni, że test kupił dla niej ah trochę to pokręcone…ale zastanawia mnie co innego…zachowanie Olki…na to wygląda, że ona mu w ogóle nie ufa…na razie zwalam to na stres zobaczymy co będzie dalej 🙂
    Pozdrawiam 🙂

    Polubienie

    1. Dla Em to dopiero wielki początek. Na razie chce się zmienić. Zobaczymy jak długo wytrwa w tym postanowieniu. Ona chyba sama nie zdaje sobie sprawy, jak mocna jest jej miłość.
      Jeśli pozwolisz, autorka wolałabym zostawić dla siebie, kolejne wątki dotyczące tej pary hehe.
      Jim zawładnął także i Ciebie? No cóż Jimmy i Emma to także moje dzieci, więc jest mi miło. Chociaż kolejny szalony rozdział jest bardziej Pada i Oli.
      Ola i Paddy i ich kolejny mały kryzys hehe. Zobaczymy kiedy Paddy straci wreszcie nerwy. Olka już chyba dobiega do jego granicy. Prawdę mówiąc nie wiem jakbym zareagowała, gdybym znalazła taki test u męża w kieszeni i byłabym pewna, że mnie nie jest potrzebny. Ja na pewno od razu zarządałabym wyjaśnień, choć pewnie więcej bym mówiła niż słuchała hehe
      Dzięki

      Polubienie

Dodaj komentarz