Rozdział 150: Życie nie bajka…

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ

Zeszła na dół i rozejrzała się dookoła, z lekkim strachem, jakby kogoś szukała.

– Całą noc tu siedziałeś? – zapytała, wchodząc do salonu.

Paddy nawet nie odwrócił głowy w Jej stronę.

– Nie chciało mi się spać – odparł.

– Lekarz zalecił Ci dużo odpoczynku – rzuciła, podchodząc bliżej.

– Przecież siedzę, fizycznie nie pracuję.

Westchnęła cicho i usiadła na kanapie obok mężczyzny. Na moment połączyła swoją dłoń z Jego, ale zabrał Ją natychmiast po tym, jak poczuł ciepło.

Nic nie powiedziała, choć po raz kolejny, poczuła się odtrącona.

– Zrobię Ci śniadanie. Kawy pić nie możesz, ale jest świeży sok.

– Dziękuję, już jadłem – była pewna, że kłamie. Prawie nic nie jadł, nawet w szpitalu.

– Paddy… – zaczęła delikatnie.

– Nic mi nie jest – przerwał Jej. Czuła nerwy i chłód- Będę żył. Chodź nie wiem po co, chyba za karę! – obrzucił Ją pochmurnym spojrzeniem.

– Nie mów tak!

– To przestań mnie niańczyć! Jestem dorosły! – nerwowo poderwał się z kanapy – Mam dość Waszego użalania się nade mną! Jak to powiedziała Patka? Życie toczy się dalej!

– Ja na pewno tak nie twierdzę! – wybuchła – Wiem, że to trudne! Mnie też jest ciężko!.

– Przepraszam – spojrzał na nią że smutkiem, po czym wyszedł z salonu i zniknął na górze.

Ola potarła twarz dłońmi. Było Jej przykro, strasznie przykro. Pragnęła, żeby Ją objął, przytulił, ale On, odkąd dowiedział się o poronieniu, zachowywał się, jak zupełnie obcy człowiek. Czasem tylko, przez ułamek sekundy, widziała w Jego oczach coś, jakby tęsknotę i kiedy zaczynała mieć nadzieję, że Jej potrzebuje, odwracał głowę lub opuszczał wzrok.

…………..

– Czemu mnie nie obudziłeś?! – rzuciła oburzona Em, wchodząc do kuchni.

– A po co? – Jimmy spojrzał na nią znad kubka kawy.

Kobieta zbliżyła się do niego i cmoknęła w usta, po czym podniosła pachnący napój i upiła odrobinę.

– Zrobię Ci drugą – zaproponował, gdy skrzywiła się z powodu braku mleka.

– Siedź, sama sobie zrobię – włączyła ekspres i usiadła z drugiej strony stołu, trąc zaspane oczy.

– Dlaczego już wstałaś, jeszcze wcześnie.

– Wiem, ale muszę jechać do salonu – odparła – Ola nie ma do tego, na razie głowy. Pomogę Jej dopóki jesteśmy jeszcze w Kolonii. Sprawdzę czy wszystko w porządku.

Po przyśpieszonym powrocie z Irlandii zamieszkali razem w mieszkaniu Emmy. Jim nie zakładał w ogóle innej opcji, a Em nie oponowała. I tak spędzali tu tylko noce. Dni mijały im w szpitalu. Na obiady chodzili do restauracji znajdujących się w pobliżu budynku, a kolacje jedli w domu, robiąc szybkie zakupy w drodze powrotnej. Kilka razy byli u Patricii, raz u Angelo, a właściwie Kiry, bo Jej mąż w ogóle nie pojawił się w domu i raz zaprosił ich Henry do swojej ulubionej restauracji, gdy zaproponował im podwózkę do domu.

– A Ty co będziesz robił? – zapytała, stawiając filiżankę z kawą na stole.
– Nie wiem, po południu jadę do dziewczynek. Obiecałem im wczoraj kino i lody. Muszę nadrobić stracony czas. Zaniedbałem Je trochę.

– Przeze mnie – odpowiedziała posępnie kobieta.

– Przez samego siebie. Ty nie jesteś niczemu winna. Może pójdziesz z nami? – zaproponował podnosząc kubek do góry.

– Chciałabym, ale lepiej nie. Twoja była żona, by tego nie zniosła.

– Kto się nią przejmuje – skrzywił się – Mam prawo układać sobie życie z kim chcę. Mamy rozwód, więc Ona nie ma nic do gadania.

– Jest matką Twoich córek. Może zacząć utrudnić Ci kontakty z dziewczynkami, jeśli się wkurzy.

– Niczego nie może – odparł opierając plecy o krzesło – Mam postanowienie sądowe. Nie odebrała mi praw, z resztą dzięki Tobie – uśmiechnął się, na co dziewczyna odpowiedziała tym samym.

– A do tego czasu, co będziesz robił? – zmieniła temat

– Chyba zabawię się w leniwca. Zajmę kanapę i będę odpoczywał – uśmiechnął się szeroko – Myślałem, że Ty ze mną.

– Ja z Tobą? Na jednej kanapie? – parsknęła śmiechem – Ty na pewno o odpoczynku myślisz?

Szelmoski uśmiech zagościł na twarzy mężczyzny.

– Ralaks to relaks, aktywny też bywa całkiem przyjemny – rzucił, unosząc znacząco brwi – Tym bardziej, że ostatnio skąpo raczej było. Post, można by powiedzieć – dodał i pierwszy parsknął śmiechem.

– Jak dla Ciebie to chyba kara albo pokuta – Emma dołączyła ze swoim melodyjnym rozbawieniem, przyglądając mu się z rozczuleniem. Dawno już nie był taki rozluźniony i zadowolony. Ostatnio chyba jeszcze w Irlandii. Teraz, gdy zyskał pewność, że Paddyemu nic nie grozi, znowu stał dawnym Jimmym.

– Pamiętasz, że Patricia chciała z Tobą pogadać? – przypomniała mu.

– Faktycznie. Ciekawe, czego chce? – opłukał kubek i schował do zmywarki

– Nie wiem. Zawieź mnie do salonu i jedź do niej – rzuciła dziewczyna.

Jimmy skrzywił się nieco.

– Mam lepszy pomysł – zbliżył się do brunetki, złapał za ręce i podciągnął w górę.

– Co robisz? – sprzeciwiła się.

– Przyśpieszam nasz relaks – odparł, rozwiązując Jej szlafrok i całując szyję – Po wizycie u mojej kochanej siostrzyczki mogę stracić ochotę na życiowe ważne sprawy.

– Czy Ty w ogóle kiedykolwiek cierpiałeś na coś takiego, jak brak ochoty? – zadrwiła, gdy sadzał Ją na drewnianym blacie.

Przez moment udawał zastanowienie.

– No… Nigdy – wyszczerzył zęby.  Zaraz po tym zsunął cieniutkie ramięczka jej koszulki i zajął się sprawienie obojgu przyjemności.

Przez chwilę kuchenny stół posłużył im do czegoś zupełnie innego, niż spożywanie posiłków, czy picie porannej kawy.

………….

Usiadł za wielkim biurkiem i włożył do ust papierosa. Po chwili wolno wypuścił dym.

Przed nim, na biurku leżała tekturowa teczka, zawiązana cienkim białym. sznureczkiem. Ostatni raz zajrzał do niej prawie trzydzieści lat temu, ale do tej pory pamiętał kolejność ułożonych w niej dokumentów. Zaczynając od spodu: dokument o udzieleniu bezzwrotnej pożyczki, na którym jego ówczesny prawnik ręcznie dopisał klauzulę, o absolutnym zakazie zbliżania się pożyczkobiorcy do pożyczkodawcy,  pod groźbą natychmiastowego zwrotu pożyczonych środków fnansowych wraz z odsetkami. Zdjęcie Sofii zrobione w dniu, odebrania przez nią pieniędzy, protokół sekcji zwłok, wynik badania DNA, akt zgonu i raport wynajętego tuż po śmierci Sofii, detektywa, na którym widniało nazwisko Agata Brown i dwa słowa ” nie odnaleziono”.

Teczka nadal była zamknięta i związana. Wyjął Ją z dna szuflady, ale nie otworzył. Gdyby Jej wtedy uwierzył, gdyby Ją zatrzymał…

Niedopałek papierosa zgniótł w wielkiej, kryształowej popielnicy, odłożył teczkę na miejsce, po czym wyszedł z gabinetu.

– Maggie, gotowa jesteś? – krzyknął w głąb domu.

– Już idę – usłyszał – Po drodze kupimy świeże kwiaty, te poprzednie zapewne już zwiędły.

Po kilkudziesięciu minutach przekraczali bramę z wielkim szyldem „Hauptfriedhof Ohlsdorf” (Główny cmentarz Ohlsdorf). Margaret niosła wielki bukiet kwiatów, kupiony w jednej, z mijanych po drodze, kwiaciarni.
Po niemal pół godzinnym spacerze dotarli do pożądanego punktu. Napis na nagrobku informował, iż w tym miejscu pochowana została Sofia Brown – Hurtmann.

Przychodził tu z Margaret, co tydzień. Wieloletni rytuał. Kobieta wymieniała kwiaty, zgarniała liście z pomnika, a On siadł na ławce i wpatrywał się w porcelanowe zdjęcie – to samo, które schowane było w teczce. Nie miał innego.

– Odnalazłem Jej matkę – usiadł na kamiennej ławeczce.

Margaret wyjęła stary bukiet i włożyła  do wazonu świeże kwiaty.

– Po tylu latach – mówił dalej Henry – Całkiem przypadkiem – zamyślił się.

– Powinieneś był Jej uwierzyć – Maggie wyprostowała siė i spojrzała na towarzyszą, po czym zajęła miejsce obok niego.

– Myślałem, że rodzice nie są w stanie zrobić krzywdy własnemu dziecku. Wierzyłem, że Agata naprawdę mnie zdradzała.

– Wielka, prawdziwa miłość jest w stanie wybaczyć nawet zdradę – zasugerowała.

– Nie Ja – odparł zamyślony – Nawet nie wiesz, jak żałuję, że poznałem prawdę dopiero po Jej śmierci. Głupi byłem, Maggie – westchnął cicho – Mogłem mieć córkę, rodzinę…

– Oj, głupi – potwierdziła, nie przejmując się hierachią. Henry obecnie był Jej szefem, ale znali się od dziecka. Byli przyjaciółmi, choć pozycja społeczna ich rodziców znacznie się różniła. Maggie nigdy nie przepadła za rodzicami Henryego. Uważała ich za wyniosłych ludzi, bez uczuć i współczucia. Do śmierci nie zaakceptowali ich przyjaźni.

Henry zerknął na nią z boku i uśmiechnął się z ironią.

– Kiedyś Cię zwolnię za używanie obraźliwych słów wobec szefa, zobaczysz.

– Nie obraźliwych tylko szczerych, a poza tym gdzie Ty znajdziesz taką drugą gľupią, co będzie bardziej dbać o Ciebie, bardziej, niż o siebie samą – roześmiała się, czując, że ramiona Henryego także podrygują w rozbawienia. Kiedyś, dawno temu, kochała tego mężczyznę. Marzyła, że się z nią ożeni. Potem zrozumiała, że jedyną miłością Henryego, była Agata, jej dawna przyjaciółka. Wtedy Jej uczucie zamieniło się w czystą siostrzaną miłość.

– Ona nadal czeka na córkę – Henry spoważniał.

– Tyle lat? Musisz Jej powiedzieć.

– Jak, mam to zrobić, Maggie? Jak powiedzieć matce, że Jej córka została zamordowana, bo Jej własny ojciec wyrzucił Ją z domu.

– Mówisz tak, jakbyś to Ty Ją zamordował.

– Bo tak się czuję – schował głowę w ramionach.

– Sofia była do niej bardzo podobna, prawda? – zmieniła temat, nie chcąc po raz tysięczny tłumaczyć i roztrząsać bolesnego, dla mężczyzny tematu.

– Jest jeszcze coś, co wtedy przeoczyłem – czuł że Maggie wpatruje się w niego, z uwagą – Agata twierdzi, że Sofia spodziewała się dziecka.

Kobieta otworzyła szeroko oczy.

– A co się z nim stało?

– Tego właśnie nie wiem. W protokole z sekcji zwłok nie ma o tym, nawet słowa.

– Może straciła to dziecko – wpatrzyła się w zdjęcie, czując współczucie dla młodej dziewczyny.

– Być może – westchnął mężczyzna – Ale nie daje mi to spokoju. Jeśli gdzieś po świecie chodzi mój wnuk, a Ja o tym nie wiem?

– Albo wnuczka – dopowiedziała – Wtedy miałbyś rodzinę – znała marzenia Henryego. Częściowo, Jego potrzebę posiadania przy boku kogoś bliskiego,  wypełniła Ola z Natalią, a potem jeszcze Emma.

Henry spojrzał,  z boku na Margaret i uśmiechnął się lekko, widząc Jej minę.

– Widzę, że myślisz o tym samym – stwierdził.

Kobieta popatrzyła na niego.

– Wtedy uwierzyłabym we wszystkie moce nadprzyrodzone – rzuciła.

– Wiem, Ja też staram się nie robić sobie nadziei, ale pamiętam, co czułem, gdy zobaczyłem Emmę, po raz pierwszy. Odkąd Agata powiedziała mi o tym dziecku, o moim wnuku, nie mogę przestać o tym myśleć – wyznał – Tylko jak to sprawdzić? Przecież nie zaciągnę Jej na badania krwi. Pomyśli, że oszalałem. Ona i tak ma do mnie większy dystans, niż Ola. Dla niej jestem, przede wszystkim, szefem. Nie ufa ludziom.

Margaret ponownie utkwiła wzrok w zdjęciu na pomniku.

– Dla Ciebie, przecież nie istnieją rzeczy  niemożliwe – stwierdziła, grzebiąc w torebce. Po chwili odnalazła poszukiwaną rzecz i machnęła nią przed oczami mężczyzny.

– Klucz?

– Do mieszkania naszej dziewczynki. Dała mi go, jak wyjeżdżała do Kolonii- uśmiechnęła się – Znajdziesz tam wszystko, co potrzebne do zrobienia badań DNA.

………………..

– O której po Ciebie przyjechać? – zatrzymał samochód na parkingu przed salonem i uśmiechnął się do Em.

– Nie wiem. Zadzwonię, dobrze? – cmoknęła go w policzek.

– A może jednak zmienisz zdanie i wybierzesz się z Nami do tego kina? – zapytał – Ja się zgodzisz to kupię Ci popcorn i colę – wyszczerzył zęby.

– O Boże! Naprawdę? – wytrzeszczyła oczy, udając euforię – A jak się nie zgodzę? –  otworzyła drzwi.

– To zakocham się w dzwoneczku i Cię rzucę – stwierdził nachmurzony.

Emma parsknęła śmiechem.

– Wiedziałam, że wolisz blondynki.

– A właśnie, że nie, bo kręcą mnie skrzydełka – wytknął dziewczynie język.

– Jedna elficzka w rodzinie Wam nie wystarczy?

– I właśnie obraziľaś moją nową dziewczynę – prychnął, udając oburzenie – Dzwoneczek to wróżka, moja kochana. Nie znasz się!

– Aaa! Sorry! – ironizowała – A to między nimi jest jakaś różnica? – zapytała z powagą.

– Nie wiem, musisz zapytać Aimee, Ona jest znawcą w tych sprawach – roześmiał się – To jak? Dałaś się przekonać?

Emma na moment zatopiła wargi w ustach mężczyzny – Pod jednym warunkiem.

Jimmy z zaciekawieniem uniósł brwi.

– Wieczorem staniesz się moim elfem i oczarujesz mnie skrzydełkami.

Parsknął głośnym śmiechem.

– Myślałem, że bardziej jara Cię król lew, niż eunuch  w rajtuzach – stwierdził – Byłabyś moją Nalą – zamrugał zalotnie rzęsami.

– Skoro Ciebie blondi Dzwoneczek i Jej skrzydełka, to mnie mogą rajtuzy – zadrwiła – A tak szczerze, to kupiłeś mnie popcornem i colą – wysiadła z samochodu i odchodząc przesłała mu buziaka.

Zadowolony, włączył silnik i zanim ruszył, zerknął jeszcze raz na swoją piękną kobietę.

Uśmiechała się właśnie do kogoś. Pomagała też ręką. Pociągnął wzrokiem w drugim kierunku i nagła burza zatrzęsła Jego ciałem, gdy dostrzegł wyszczerzonego elegancika w garmiturze. Zacisnął szczęki, gdy mężczyzna doszedł do Em i pocałował Ją w policzek.

– A mnie każesz ubierać się w rajtuzy! – rzucił, ruszając z piskiem opon, gdy witająca się para, zniknęła za drzwiami.

……………..

Usłyszała pukanie, więc wytarła mokre oczy i poczłapała do drzwi.

– O! Cześć! A co Cię tak wcześnie zgoniło z łóżka? – z lekkim zdziwieniem wpatrywała się, w stojącego na progu, Angelo.

– Nie co tylko kto – poprawił Ją – Twój facet wydzwania do mnie w środku nocy i wzywa do Waszego domu.

– Po co?

– No właśnie nie wiem, myślałem, że Ty mi powiesz.

– Niestety. On ze mną nie rozmawia – ściągnęła płaszcz z wieszaka i wyszła na werandę.

– Nadal? – Angelo zaklął pod nosem, gdy twierdząco kiwnęła głową.

– Noc spędził na kanapie w salonie – zarzuciła płaszcz na plecy i wyciągnęła spod niego włosy – Gdy go wołałam do sypialni, stwierdził, że musi pomyśleć. Nie przyszedł do rana.

– Pamyśleć? O czym?

– Nie wiem – oparła się o drewnianą balustradę i westchnęła. Jej oczy zaszły  łzami. Nie dała rady ich powstrzymać – Angelo, wiem, że On cierpi, wiem, że trudno jest mu zrozumieć to, co się stało. Mnie też jest bardzo źle, ale myślałam, że jak wróci do domu, do siebie, to będzie lepiej. Nalegałam na wypis ze szpitala, ale teraz już sama nie wiem. Cały wczorajszy dzień i noc przesiedział na kanapie w salonie, patrząc w ścianę. Denerwuje się, gdy siadam obok i zaczynam coś mówić – opuściła głowę, by opanować żal. Po chwili spojrzała na milczącego mężczyznę, przygryzającego nerwowo wargę – Wiesz co mi wczoraj powiedział?

Angelo spojrzał na nią z niepokojem.

– Że powinnam się cieszyć, bo i tak nie chciałam tego dziecka – teraz już rozpłakała się na dobre.

Chłopak przytulił Ją do siebie, przeklinając brata w myślach.

– Owszem na początku byłam przerażona ciążą, z resztą wiesz, bo rozmawialiśmy, ale potem pokochałam Je tak, jak On – wyłkała – A On… Zaraz po tym mnie przeprosił, ale i tak cholernie zabolało – dodała, gdy opanowała swój żal i znowu mogľa mówić.

– Wiem, nie płacz – głaskał plecy dziewczyny.

– Nie rozumiem go!  – spojrzała mężczyżnie w oczy – Nie poznaję!

– On jest teraz zły na cały świat. Czuje  rozgoryczrnie i nie umie sobie z tym wszystkim poradzić – tłumaczył brata, choć w głębi siebie, czuł wściekłość na niego.

– Wiem, że w jednej chwili, świat zwalił mu się na głowę – odsunęła się – Ale mnie także. To było jego marzenie i staram się zrozumieć Jego ból, ale… – wrzucała swój żal. Musiała się wygadać. Potrzebowała tego.

– Powinniście przejść przez to razem. Paddy nie powinien zamykać się przed Tobą. Źle robi – Angelo spojrzał na drzwi –  Gdzie On jest?

– Na górze. Mam wrażenie, że On ode mnie ucieka.

Angelo ponownie, z niedowierzaniem, pokręcił głową, po czym objął dziewczynę ramieniem.

– Choć, bo tu jest zimno. Napijemy się kawy – pociągnął Ją w stronę drzwi.

– O! Jest i mój cudowny braciszek – rzucił, gdy weszli do środka. Ironia w Jego głosie odbiła się echem od ścian.

Paddy pokonał ostatnie stopnie i bez słowa stanął przed nimi.

– Po co Ci ona? – dopiero, gdy Ola zwróciła uwagę na przedmiot, Angelo dostrzegł z ręce mężczyzny walizkę.

– Wyjeżdżasz gdzieś? – zapytał zdziwiony.

Paddy zerknął na nich z obojętnie.

– Przenoszę się z powrotem do Twojego domku dla gości.

– Co? – Angelo wybałuszył oczy.

– Dlaczego? – Ola raptowanie zbladła.

– Zwariowałeś! – dodał zszokowany mężczyzna.

– Zwariowałem wtedy, gdy myślałem, że mogę być szczęśliwy, jak inni – odparł zgaszonym tonem – Że mi się to należy od życia – postawił walizkę na środku holu i zdjął kurtkę z wieszaka – Możemy jechać? – zerknął na brata, po czym opuścił wzrok.

Ola przymknęła powieki. Zabrakło Jej siły na sprzeciw. Starała się pozbierać rozdygotane myśli, ale w tym momencie nie potrafiła logicznie myśleć. Miała wrażenie, że przygniata Ją wielki ciężar, którego nie potrafiła udźwignąć. Cały świat stanął przeciwko niej. Potrzebowała silnego ramienia, oparcia i pocieszenia, a dostawała nicość i kolejne bolesne kopniaki.
Odkąd Paddy obudził się w szpitalu i dowiedział o poronieniu, przestał z nią rozmawiać. Zamknął się w sobie. Najczęściej błądził wzrokiem po pustych, białych ścianach i milczał. Odezwał się tylko kilka razy i za każdym otwarciem ust, szokował kobietę.

– Oluś, Ty powinnaś trzymać się ode mnie z daleka – rzucił, nie patrząc Jej w oczy – Nie jesteś ze mną bezpieczna.

Innym razem, gdy weszła do sali, stwierdził:

– Nie powinnaś tu przychodzić. Nie powinnaś była do mnie wracać! Gdybyś została w Hamburgu, nasze dziecko, by żyło.

Jeszcze innym:

– Ja nie potrafię dać Ci szczęścia, powinnaś była trzymać się Johna i stworzyć z Nim rodzinę. Przeze mnie tylko cierpisz.

Jego słowa Ją przerażały. Jednak nie dawała tego,  po sobie poznać. Starała się z nim rozmawiać, choć Jej nie odpowiadał. Wraz z Angelo przyprowadziła szpitalnego psychologa, którego wyrzucił za drzwi.

– Nie będę z nikim rozmawiał! – wykrzyczał im wtedy – W czym ta baba mi pomoże?! Nie zwróci mojemu dziecku życia!

Tamtej nocy, gdy dowiedział się o poronieniu, dostał szału. Nie panował nad tym, co mówi. Krzyczał i rozpaczał, dopóki nie dostał środka uspokajającego, po którym spał do rana. Po przebudzeniu, stał się obojętny na wszystko i wszystkich. W takim zawieszeniu  trwał do chwili obecnej. Oddychał i poruszał się. To było w zasadzie wszystko, co świadczyło o tym, że żyje.

Bezsilnie opadła na miękki puf, stojący pod ścianą i ukryła twarz w dłoniach.

– Nigdzie Cię nie zawiozę – usłyszała Angelo i nie podnosząc głowy stwierdziła.

– Zabierz go stąd!

– Ale…

– Angelo! Zrób jak mówię! Jeśli uważa, że beze mnie będzie mu lepiej, niech jedzie! – warknęła, podnosząc się na nogi, po czym spojrzaľa Paddyemu w oczy – Ty nadal jesteś tchórzem! Nadal nie potrafisz walczyć i wolisz uciekać przed problemami i życiem!

– Mylisz się! – odparł spokojnie – To, co właśnie robię,  jest aktem mojej największej odwagi i poświęcenia. Nie jesteś ze mną bezpieczna, nie potrafiłem Cię ochronić – podszedł do niej i ujął Jej twarz w swoje dłonie.

Dostrzegła pojedyncze łzy, wypływające z Jego oczu.

– Kocham Cię i nigdy nie przestanę. Jesteś moim życiem, ale nie mogę być z Tobą – mówił z bólem – Nie jesteś ze mną bezpieczna.

– To nieprawda! – wyłkała cicho – Paddy… Proszę Cię… Przejdźmy przez to razem. Pomóżmy sobie nawzajem. Potrzebuję Cię…

Pokręcił przecząco głową. Łzy spływały mu już teraz po policzkach.

– Uwierz mi, tak będzie lepiej.

– Dla kogo?
– Dla Ciebie, dla Nati, dla wszystkich – odparł.

Czuła jak drżą mu dłonie. Widziała ból i rozpacz w oczach.

– Szkoda, że tak późno się zorientowałem i nasze niewinne maleństwo musiało… – zacisnął powieki i przygryzł na moment wargi. Nie potrafił wymówić tego słowa. Nie potrafił się z tym pogodzić – Ze mną nie jesteście bezpieczne – dodał, gdy opanował drżenie warg.

– Paddy! To był wypadek! – krzyknęła – Zwyczajny wypadek! I jeśli ktokolwiek jest tu winny to Ja. Ja nie zauważyłam tego samochodu! – obrzuciła ostrzegawczym spojrzeniem Angelo.

Chłopak pokręcił tylko głową. Nie zgadzał się z tym, co mówi, ale szanował Jej decyzję.

– Nie Oluś! – sprzeciwił się Paddy – Nic by się nie zdarzyło, gdyby nie Ja – odparł – Nie musiałabyś pędzić do szpitala. Nie napadliby na nas.

– Niczego mi nie zrobili! – krzyknęła przez łzy.

– I dobrze – pogłaskał policzek dziewczyny – Tego bym nie przeżył.

Przykryła dłoń mężczyzny swoją.

– Paddy… Błagam…

Wysunął rękę.

– Nikt już nigdy Cię nie skrzywdzi z mojej winy – schylił się i wziął z podłogi walizkę

– Ty mnie krzywdzi, nie widzisz tego?! – krzyknęła.

Odwrócił się i spojrzał na nią mokrym, pełnym przygnębienie,  wzrokiem.

– Ja Cię ratuję…

Wyszedł na zewnątrz.

 

10 myśli na temat “Rozdział 150: Życie nie bajka…

  1. Rozumiem Paddyego. Tym razem naprawdę go rozumiem. Niektórzy nie potrafią sobie poradzić, Wola przeżywać sami i uważają, że tak będzie lepiej dla wszystkich. To błąd, ale oni wtedy tak są w tym przekonani, że po prostu nie widzą innej możliwości. To mi przypomina Olę z Hanfica. Zawsze sama i sama. Specjalnie zranila myśląc, że chroni. Dlatego ja rozumiem chłopaka. On jest tak zrozpaczony,że nie myśli racjonalnie. To chyba nawet się jakoś psychologiczne nazywa. Nie powinien tego robić, bo ona to bardzo przezywa i też chce przejść przez to razem. Tak powinno się robić. Ech… A Henry i Emma? Rety, to też byłby dla niej cios.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Oluś jesteś jedną z niewielu czytajăcych, co rozumieją Patricka. On ma świadomość, że krzywdzi Olę, ale myśli, że zostając z nią, stałaby Jej się, jeszcze większa krzywda.
      Ludzie po przeżyciu traumy nie potrafią odbierać świata tak, jak wcześniej. Wszystko staje się zagrożeniem.
      Przed Emmą dość ciężkie czasy.
      Dzięki i przepraszam za opóźnienie, ale nie daję rady wyborić się na czas że wszystkim. Nadrabiam jak znajdę wolniejszą chwilkę. 💖

      Polubienie

  2. Pierwsza moja myśl to, że Padzik nam oszalał 🙂
    Żal mi Olki ale żal mi też Padzika, pewnie podjęcie decyzji o wyprowadzce nie przyszło mu łatwo. Wydaje mi się, że działa pochopnie, pod wpływem impulsu, szoku, pewnie to całe jego dziwne zachowanie to z tego powodu właśnie. Olka jest silna poradzi sobie, radzi sobie lepiej z problemami niż Paddy i dlatego on powinien udać się po jakąś pomoc. Potępiam go za to, że zostawia Olkę, powinni przejść przez to razem. Kiedy on wreszcie zacznie zachowywać się jak mężczyzna? Kiedy będzie dla Olki prawdziwym wsparciem?
    Błagam powiedz, że to jego chwilowe zaćmienie umysłu, że zaraz się ogarnie i przejdą przez to razem, będzie ją wspierać…będą się nawzajem wspierać.
    Padzik niby robi to z miłości aby obie z Nati były bezpieczne ale czy na pewno? Może gdzieś tam podświadomie ma jednak żal do Olki o to wszystko.
    Ciekawe czy jakby teraz wyszło na jaw, że Natalka jest jego to czy by też je zostawił dla ich „bezpieczeństwa”?
    Nie potrafię tego wszystkiego rozgryźć 🙂 Jaki masz plan nasza kochana autorko?? 🙂
    Jimmy i Emma…fajnie się ich czyta…oby tak dalej 🙂
    Pozdrawiam 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Kochana, zachowuje się jakby oszalał. Do tej pory najchętniej przywiązywał Olkę do siebie, a teraz sam z niej zrezygnował. Dziwne podejście.
      Kochana wiesz, że u mnie wszystko jest po coś. W tym wypadku Olka musi uświadomić sobie jak wielka jest jej miłość i do kogo. Dla Pada to rodzaj kary za to, co zrobił w przeszłości i całkiem niedawno próbował powtórzyć. Musi się też przekonać, że bez Olki też można żyć i jakoś funkcjonować.
      Bardzo lubię pisać Jima i Emmę.
      Dzięki 💖

      Polubienie

  3. Paddy wkurza jak zwykle ale trochę go rozumiem nie popieram ale rozumiem , każdy na swoj sposób radzi sobie z problemami. Zle postąpił , mam nadzieje ze sie uspokoi , przemyśli … żal mi Oli . Niedość ze sama musi sie uporać z tragedia to jeszcze Paddy ja zawiódł , nie wiem czy kiedyś pozwoliłabym mu wrócić ? Bo najgorsze co moze być to podejmowanie decyzji za innych w sensie chce dla ciebie jak najlepiej 😉 rozdział świetny

    Polubione przez 1 osoba

    1. Wyłapałaś to, co w tym najważniejsze. Nie można podejmować życiowych decyzji za kogoś nawet dla jego dobra. Nie da się przeżyć życia za kogoś, nie da się wziąć na siebie jego kłopotów.
      Olka ma żal do Pada, ale też chyba trochę rozumie jego irracjonalne zachowanie, a przynajmniej będzie starała się zrozumieć.
      Dzięki wielkie i przepraszam za opóźnienie. 💖

      Polubienie

  4. Oboje są załamani tym co ich spotkało i każdy w jakiś sposób próbuje się z tym uporać ale Paddy nie może tak poprostu uciec to że zamieszka osobno nie uchroni Olki i Nati przed kłopotami . Ten krok sprawi że będą bardziej cierpieć bo nie wyobrażają sobie życia bez siebie.Emma i Henry tak to jest to

    Polubione przez 1 osoba

    1. Całkowita racja. Odchodząc, nie uchroni się kogoś przed życiem i Jego problemami oraz zagrożeniami. Paddy też się o tym przekona.
      Cieszę się że wątek Henryego i Emmy Ci się spodobał.
      Dzięki. Przepraszam za długi brak odpowiedzi 💖

      Polubienie

  5. Miałam mały obchył. Martwiłam się że za chwilę nie nadgonię, a teraz czuję że zły moment wybrałam. Mało czasu na porządny komentarz, a ten rozdział na taki zasługuje. Pogadamy o tym w bardziej sprzyjającym momencie.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Na dyskusję poczekam, nie martw się. Rozumiem, rozgraniczenie wolnego czasu na ważniejsze i mniej ważne elementy. Fajnie, że jednak wróciłaś. Ty potrafisz sprowadzić mnie na ziemię, gdy za bardzo zaczynają mi rosnąć skrzydełka. Gdy Ciebie nie ma, płynę z prądem. Pochłania mnie wyobraźnia, co lekko przeraża hehe
      Dzięki 💖

      Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz