Rozdział 130: Wewnętrzna siła…

Henry wybiegł z windy z powrotem do holu. Nerwowo rozglądał się dookoła siebie, wpatrywał w ludzi.

Była tu… Przecież Ją widział…. Przez ułamek sekundy… Zanim zamykające się drzwi windy, zasłoniły mu obraz, ich oczy się spotkały.

Przeszedł w tę i z powrotem cały hol, jednak nigdzie nie dostrzegł kobiety. W końcu zmęczony, usiadł na jednym z krzeseł i popadł w zadumę.

Teraz nie był już niczego pewien. Być może tylko mu się wydawało. Przez ostatnie wydarzenia i wspomnienia, zaczynał popadać w paranoję.

……………

– Boże, kiedy Oni skończą – westchnęła cicho Em, ścierając z policzków łzy, które raz za razem wpływały z jej oczu i staczały się w dół.

Siedząca z boku Ellen pogładziła dziewczynę po plecach.

– Skończą, już niedługo – szepnęła.

– To wszystko moja wina – załkała głośniej Emma – Gdyby nie Ja… Gdybym nie wyjechała, nic by się nie wydarzyło. Co Ja mówię! – burknęła sama do siebie – W ogóle nie powinnam była pojawiać się w jego życiu – dodała po chwili.

– Nie mów tak – poprosiła Ellen.

Brunetka odwróciła głowę w jej stronę.

– Ellen, Ja wiedziałam, że go skrzywdzę. Nie chciałam brnąć w uczucia. Znam siebie… I Jima jego charakter…  Wiedziałam, że On nie zaakceptuje mojej przeszłości. Nikt jej nie akceptuje! – podniosła głos, ale wtedy przypomniała sobie o Paddym, siedzącym na podłodze po drugiej stronie.  Spojrzała na niego i od razu natknęła się na granatowe tęczówki. Szybko spuściła głowę. Nie była w stanie patrzeć w oczy jego braciom. Nie wiedziała, co opowiedział im Jimmy. Czuła skrępowanie i wstyd.

Paddy nie mógł oderwać wzroku od dziewczyny. Wciąż rozpamiętywał to, co opowiedziała mu o niej Ellen. Nie mógł uwierzyć, że ta piękna krucha kobieta ma za sobą taką traumę. Zastanawiał się też jak się zachowuje, gdy popada w swoje błędne koło. Był mężczyzną i mimo iż odczuwał współczucie, był ciekawy jak drapieżna potrafi być i do czego się wtedy posuwa.

Ola wiedziała o wszystkim i nic nie powiedziała. Przypominał sobie poszczególne rozmowy, podteksty dziewczyny, pojedyncze niewyjaśnione zdania, jej lęk gdy Em zniknęła. Czyżby aż tak mu nie ufała? Czy Johnowi by powiedziała?

Na samą myśl o znienawidzonym bracie wzdrygnął się i dźwignął w górę swoje ciało. Oparł się ramieniem o ścianę i spuścił głowę. Co teraz robi? Jest z nim? Wyobraźnia podsunęła mu obraz szczęśliwej rodziny. Mama, tata i córka. Uśmiechali się do siebie… Poczuł skurcz w żołądku i pokręcił głową. Nie… To niemożliwe…  Ola jest w ciąży, nie mogłaby mu tego zrobić. Przecież mnie kocha – pomyślał. Przez tyle lat kochała właśnie mnie, nie jego. Przymknął oczy i westchnął, pocierając twarz rękoma.

– Paddy, dobrze się czujesz? – Emma wstała z niewygodnego krzesła i podeszła do mężczyzny. Przenikliwy wzrok mężczyzny, nie dawał jej spokoju. Musiała sprawdzić…

Oderwał dłonie od twarzy i spojrzał w czarne, mętne od łez oczy dziewczyny. Rozciągnął usta w lekkim grymasie.

– W porządku – odparł – A Ty? – pogładził jej ramię.

– Boję się – przyznała cicho – Nie przeżyję, jeśli mu się coś stanie – spuściła głowę, gdy kolejna fala łez zaczęła wypływać z jej oczu.

– Nic się nie stanie. Wszystko będzie dobrze. Jimmy jest jak kot, ma więcej niż jedno życie i zawsze spada na cztery łapy – przyciągnął dziewczynę do siebie.

– Tym razem te łapy chyba zawiodły – odparła.

– Powiedzmy, że lekko się podwinęły – uśmiechnął się.

Em odsunęła się i spojrzała mężczyźnie w oczy.

– Ja mu je podcięłam – pociągnęła nosem.

Niewiele myśląc, ujął w dłonie twarz kobiety.

– Nie mów tak – szepnął – Gdzie zniknęła ta twarda dziewczyna, którą tak lubię? – zapytał.

– Nigdy nie byłam twarda – odparła.

Paddy uśmiechnął się do siebie. To On nigdy nie był twardzielem, nie umiał walczyć o swoje życie i szczęście. Wolał zamknąć się przed światem, niż stanąć do walki. Emma, mimo tak strasznych doświadczeń, walczyła.

Nagle zaczął Ją podziwiać…

– Chodź, wyjdziemy na trochę. Tu niedaleko jest balkon. Świeże powietrze dobrze nam zrobi, zaczynam się tu dusić.

– W każdej chwili mogą skończyć – sprzeciwiła się.

– Idźcie, zawołam, gdy coś będzie się działo – odezwała się znienacka Ellen.

…………….

Stojąc przy barierce, w milczeniu wpatrywali się w noc wdychając ostre, październikowe powietrze. Dookoła nich panował mrok, rozjaśniony z lekka, tu i ówdzie, żółtawym promieniem, rzucanym przez uliczne latarnie na mokry od deszczu, asfalt. Od czasu do czasu do ich uszu docierał warkot silnika przejeżdżającego drogą samochodu. Gdzie nie gdzie chodnikiem przemykały parasole, pod którymi chowali się wieczorni spacerowicze. Miasto powoli zamierało. Wyciszało dzienny gwar i zaczynało szykować się do snu…

– Domyślasz się kto mógł do Ciebie zadzwonić? – Paddy pierwszy przerwał ciszę.

– Nie. Kobieta się nie przedstawiła – odparła Emma – Zapytała tylko czy to Ja kilka dni temu byłam na klifach z mężczyzną grającym na gitarze. Kiedy potwierdziłam powiedziała, że miał wypadek i że zabierają go właśnie do szpitala. Podała mi nazwę i to w zasadzie wszystko – wyjaśniła – Zapytałam tylko jak poważny jest jego stan. Wtedy kazała mi się pospieszyć, resztę jej słów zagłuszył sygnał karetki. Potem się rozłączyła, a Ja dostałam histerii ze strachu. Dobrze, że był ze mną Henry, bo pewnie przestraszyłabym Natalię – dodała, pociągając znowu nosem. Wspomnienie chwil sprzed kilku godzin, nadal wywoływało w niej lęk.

Pamiętała jak krzyczała do telefonu, mimo iż kobieta rozłączyła się i w jej uchu, rozbrzmiewał sygnał zakończonej rozmowy. Chwilę później znalazła się w objęciach przestraszonego Henryego, dopytującego o co chodzi. To On zadzwonił do szpitala i upewnił się, że Jimmy faktycznie został tam przewieziony.

– Byłaś wtedy z Natalką i Henrym? – zapytał Paddy.

– Tak. Szykowaliśmy kolekcję u Was w domu.

– A Ola?

– Ola wróciła później. Miała coś do załatwienia – odparła zamyślona dziewczyna.

Paddy zacisnął dłonie na barierce. Doskonale wiedział, co załatwiała, a raczej z kim. Znowu poczuł bolesny skurcz brzucha, a jego puls znacznie przyspieszył.

– Wracajmy – rzuciła Em, zanim otworzył usta, by wypłynąć Ją o szczegóły.

Wtedy też w drzwiach pojawiła się Ellen.

– Skończyli, chodźcie.

……………….

– Pan Kelly doznał wieloodłamowego złamania trzech żeber – gdy weszli do środka lekarz właśnie rozmawiał z Angelo – Doszło do uszkodzenia tkanek, a co za tym idzie krwawienia wewnętrznego, które trzeba było zatamować operacyjnie. Jedno z nich przebiło płuco i spowodowało odmę opłucnową. Musieliśmy uszczelnić opłucną i odciągnąć nagromadzone w niej powietrze.

– Jakie są rokowania? – usłyszała Em jakby z oddali. Głośny szum przepływającej, w jej żyłach, krwi zagłuszał głosy.

– Nie ukrywam, że stan jest ciężki. Pacjent zbyt późno do nas trafił – oznajmił rzeczowo lekarz – Był bardzo słaby. Na kilka sekund, zatrzymał się nam na stole.

Paddy połączył przerażone spojrzenie ze wzrokiem Angelo.

– O Boże! – usłyszał gdzieś z boku głos Emmy i zaraz po tym jej cichy szloch. Doszedł do niej i mocno przytulił.

– Na szczęście udało nam się szybko przywrócić akcję serca – lekarz zerknął na Emmę – Niemniej jednak operacja nie należała do łatwych. Pierwsza doba na pewno będzie decydująca. Mamy nadzieję, że nie pojawią się dodatkowe komplikacje.

– A jeśli się pojawią? – Paddy zacisnął dłonie tak mocno, że poczuł ból w stawach.

– Wtedy będziemy się martwić. Bądźmy dobrej myśli – odparł wymijająco lekarz.

– Możemy go zobaczyć? – zapytał Paddy.

– W tej chwili jest przewożony na salę pooperacyjną, piętro wyżej. Niestety na razie nie można do niego wejść, ale możecie zobaczyć brata przez szybę. Pokój 503.  A teraz przepraszam obowiązki wzywają.

– Tak, oczywiście, dziękujemy doktorze – powiedział Angelo, po czym zwrócił się do Paddyego, zerkając niepewnie na Emmę – Chyba powinniśmy powiadomić resztę.

– Zaczekajmy do rana – odparł.

– Patricia nam tego nie daruje – Angelo wykrzywił usta.

……………

– Joseph śpi, możemy spokojnie pogadać – Ola drgnęła na dźwięk słów Kiry i odwróciła głowę od okna. Przyjechały z Natalią do Kiry. Kobieta uznała, że tak będzie prościej i szybciej. Natalia, zaraz po przyjeździe, zniknęła na górze wraz ze starszymi dziećmi. Kira poszła położyć małego spać, więc Ola została na dole sama.

Ciężar, który czuła w piersiach, prawie zgniatał jej płuca. Wyrzuty sumienia pomieszanie ze strachem o Jima i świadomością złości odczuwanej przez Emmę i braku kontaktu z Paddym, przyprawiały Ją o zawroty głowy i mdłości.

– Powiesz mi, co się stało? Bo chyba nie o Jima chodzi, prawda? – Kira stanęła tuż przy niej. Ola z przygnębieniem pokręciła głową – Chodź do kuchni, zrobię nam kawę i spokojnie porozmawiamy – brunetka objęła towarzyszkę w pasie i delikatnie pchnęła w stronę drzwi.

– Dziś przydałaby mi się melisa.

– Też mam – uśmiechnęła się.

Ola zajęła miejsce przy stole.

– No więc…? – przypomniała, napełniając czajnik.

Blondynka przez chwilę jeszcze siedziała w milczeniu, wpatrując się w drżące, splecione dłonie.

– Wiesz, że John jest u Patricii? – zapytała w końcu.

Kira odwróciła się  i zdumiona pokręciła głową.

– Spotkałam go tam dzisiaj – dodała Ola.

– Rozmawialiście?

– O Nati? – domyśliła się, o co pyta – Nie. Stchórzyłam… – przyznała – Ale rozmawiałam z nim tak… ogólnie – spuściła głowę.

– To o co chodzi?

Blondynka spojrzała smutno na przyjaciółkę.

– Paddy się wściekł – odparła.

Kira przewróciła oczami.

– Nic nowego – mruknęła pod nosem.

– Niby nic, nie odbiera ode mnie telefonu, chyba go wyłączył – stwierdziła – Pytałam Angelo, ale nic mi nie powiedział. Martwię się.

Kira pokręciła głową.

– Nie przewidziałaś tego? Po co mu mówiłaś?

– Miałam to przed nim ukryć? – Ola uniosła brwi w górę.

– A wydarzyło się coś godnego uwagi Paddyego?

– No nie… – odparła, odwracając wzrok.

– To mogłaś poczekać aż wróci. Z resztą czy teraz, czy później i tak byłby wściekły – odparła Kira, machając ręką – Paddy już taki jest. John działa na niego jak płachta na byka i chyba nikt nie jest w stanie nic na to poradzić. Musisz się do tego przyzwyczaić.

– Wiem – westchnęła Ola – Ale wciąż mam nadzieję, że ich stosunki się poprawią. Nie mówię, że Paddy ma kochać Johna nad życie, ale chciałabym, żeby chociaż nie robił z tego powodu awantur – wstała z krzesła i podeszła do okna.

– To chyba nierealne.

– Niestety wiem i to Ja jestem winna tej sytuacji.

Kira bardzo chciała zaprzeczyć, ale nie mogła. Ola powiedziała prawdę.

Ola odwróciła się i uśmiechnęła smutno do przyjaciółki.

– Czasem mam wrażenie, że lepiej byłoby, gdybym wcale nie poznała Kellych.

– Dla kogo lepiej?

– Dla wszystkich – Ola przeniosła wzrok na swoje splecione palce. Miała wielką ochotę porozmawiać z Kirą o własnych lękach i objawach dotyczących Johna, ale się wstydziła. Kira by tego nie zrozumiała. Ona od zawsze kochała tylko Angelo. Poza tym nie chciała, by Paddy dowiedział się o jej wahaniach. Złamałaby mu tym serce – Wiesz, co z Jimmym? – bezpieczniej było zmienić temat.

– Nie – pokręciła głowa brunetka – Wiem tylko, że trwała operacja, ale zaraz zadzwonię do Angelo – odparła brunetka, sięgając z szafki telefon.

……………

Stojąc w drugim pomieszczeniu, zza szyby wpatrywała się w leżącego mężczyznę. Wciąż jeszcze oswajała się z tym widokiem.

Kilka minut temu nogi się pod nią ugięły i gdyby nie Henry, który doszedł do nich chwilę wcześniej, nie dałaby rady na nich ustać. Starszy mężczyzna podtrzymał Ją i przycisnął do siebie, gdy zaczęła głośno szlochać.

Jimmy leżał bezwładnie na szpitalnym łóżku, podłączony do maszyny monitorującej pracę jego serca. Z jego ust wystawiała biała rurka, połączona z pojemnikiem, w którym papierowa harmonijka poruszała się w górę i w dół. Wszędzie było pełno dziwnych, strasznie wyglądających urządzeń, od których  ciągnęły się różnej grubości kable i wężyki. Emma widziała jego unoszącą się i opadającą klatkę piersiową, osłoniętą częściowo białym opatrunkiem.

Wolno i niepewnie przeniosła wzrok na Paddyego stojącego tuż obok, który tak jak Ona, wpatrywał się w Jima z pobladłą, ściągniętą nerwowym napięciem, twarzą.

– Jest silny, prawda? – zapytała. Byli sami, reszta wyszła na korytarz.

Chłopak drgnął lekko, wyrwany z zamyślenia. Odwrócił głowę i z trudem, rozciągnął usta.

– Tak, najsilniejszy z nas wszystkich… Z całej naszej rodziny.

Em, wpatrywała się chwilę w rozszerzone ze strachu, źrenice mężczyzny, które w tym momencie zaczęły pokrywać się błyszczącą taflą.

Zamrugał szybko powiekami i ponownie spojrzał na brata. Jim zawsze był silny i odważny. Często wręcz nieobliczalny i lekko szalony. Zawsze gotowy do walki z każdym i w każdej sprawie. Zawsze mówił, co myślał, drażniąc wszystkich bezczelnymi tekstami.

Teraz trudno było zobaczyć w nim te cechy. Przypominał raczej bezbronne dziecko, które można skrzywdzić nawet mocniejszym oddechem. Dlatego Paddy prawie nie oddychał. Choć dzieliła ich od siebie gruba szyba, miał wrażenie, że nawet wydychane i na nowo wciągane w płuca powietrze jest zbyt głośne i może zaszkodzić nieprzytomnemu mężczyźnie.

– To wszystko moja wina – załkała Emma – Gdybym nie wlazła mu pod samochód… Gdyby mnie nie poznał, nie walczyłby teraz o życie tylko cieszył się nim.

– Nie mów tak – odparł Paddy, nie spuszczając wzroku z aparatów, które informowały go, że Jim nadal żyje.

– Kiedy to prawda. Jim umiera przeze mnie.

Paddy zacisnął dłonie okiennej ramie, po czym oderwał je i łapiąc Emmę za ramiona krzyknął jej w twarz.

– Em, On nie umiera! Nie chcę tego więcej  słyszeć, rozumiesz?! Jim jest silny, da sobie radę, nie z takich problemów wychodził bez szwanku!

– Ja wiem, tylko…

– Nie ma żadnego tylko! On musi z tego wyjść albo nakopię mu do dupy! – wiedział, że jego słowa są nierealne i bezsensowne, ale dzięki nim wyrzucał z siebie, wyrzuty sumienia, które gryzły go, odkąd tu weszli.

Tylko Ellen naprawdę się o niego martwiła. Zmuszała ich do poszukiwań. Kpili z niej z Angelo, wyśmiewali pod nosem jej strach, a tylko Ona miała rację… Lekarz powiedział, że jeszcze kilka minut, a byłoby naprawdę źle. Zatrzymał się… Jego serce przestało bić. Em też miała rację… Teraz wiedział, że Jej panika nie była bezpodstawna. Wszyscy się martwili, coś Wyczuwali… Tylko nie On. Co ze mnie za brat… – pomyślał.

…………..

Próbował uchylić powieki. Był zmęczony… Bardzo zmęczony…

Jakby z oddali słyszał cichutkie popiskiwanie jakiegoś urządzenia. Co to było? Dlaczego nie może otworzyć oczu?

Jeszcze raz… Nagle udało mu się je rozszczelnić na tyle, by zobaczyć światło. Jego dłoń drgnęła i zacisnęła się delikatnie na czymś chłodnym i miłym. Pościel…

Pamiętał klify, trawę i zimno… Gdzie był teraz?

Jego powieki rozchyliły się na tyle, by rażącą jasność, zmienić w obraz. Jakieś kontury, niewyraźne rzeczy… Jakby pokój…  Było mu ciepło, nie czuł wiatru, więc musiał być w pomieszczeniu.

Nagle jego dłoń pokryło dziwne ciepło. Ktoś go dotykał. Chciał obrócić głowę, spojrzeć kto przy nim był. Pamiętał kobiecy głos, drżące dłonie głaskające jego policzki. Czy to ta sama osoba? Jego mięśnie nie reagowały… Próbował ją wypatrzeć przez rozchylone powieki, ale osoba, która go dotykała była poza zasięgiem jego gałek ocznych. Wtedy usłyszał głos. Znajomy głos… Jego serce drgnęło… Emma…

– Proszę Cię… Walcz… Nie zostawiaj mnie tu samej…

Piszczący dźwięk zagłuszał słyszane słowa. Wytężył umysł.

– Byłam głupia… Myślałam, że swoim odejściem Ci pomagam… – usłyszał cichy szloch i wokół jego serca zacisnęła się jakaś obręcz. Nie chciał by płakała. Czuł ból. Pragnął, by do niego mówiła. Jej słowa dawały mu ukojenie.

– Przepraszam Jimmy – usłyszał – Mam nadzieję, że mi to kiedyś wybaczysz. Wyrządziłam Ci tyle krzywdy…

Jakiej krzywdy? – jego umysł zbuntował się przeciwko jej słowom. Chciał się sprzeciwić, zaprzeczyć, ale nie dał rady poruszyć ustami. Coś je blokowało.

– Już nikogo w życiu nie pokocham, tak mocno, jak Ciebie. Nie chcę nikogo więcej kochać – czuł, że jego serce przyspiesza swoją pracę, słyszał coraz szybszy pisk maszyny. Drażnił go ten dźwięk. Chciał, by ucichł. Chciał słyszeć Ją. Jej słowa były jak balsam. Cudowne…

Nagle do jego uszu dotarł inny głos.

– Co Pani tu robi! Natychmiast proszę stąd wyjść!

Widział Ją kątem oka… Przez ułamek sekundy… Potem zniknęła…

Przez moment jeszcze miał nadzieję, że znowu Ją zobaczy, ale jego oczom ukazała się zupełnie obca twarz…

………….

Angelo schował telefon do kieszeni i spojrzał na skupionego na drodze, milczącego Paddyego.
Był środek nocy. Uproszeni w końcu przez lekarza, wracali do domu Jima.

– Pacjent będzie spał do rana. Nie ma potrzeby, żebyście tu siedzieli – mówił – Wasz brat ma znakomitą opiekę. Zmęczeni w niczym mu nie pomożecie. Gdyby stan jego zdrowia uległ jakiejkolwiek zmianie, będziemy Was informować – dodał.

Ellen i Peter pojechali do domu kilka minut przed nimi. Po drodze mieli odwieźć Henryego do hotelu. Tylko Emma nie dała się przekonać i została twierdząc, że nie czuję zmęczenia, choć jej zapuchnięte od płaczu oczy, mówiły im coś innego. Uparła się, że zostanie do rana. Miała ich powiadomić, jakby coś się działo.

Paddy wyczuwając na sobie wzrok brata, odwrócił na moment głowę. Ich spojrzenia się połączyły.

– Przepraszam – powiedział cicho.

– Za co? – Angelo wydawał się być zdziwionym.

Paddy ponownie przeniósł wzrok na drogę.

– Za mój wybuch… Za wszystko – dodał po chwili i usłyszał głośne westchnienie.

– Paddy, nie gniewaj się na mnie, ale Ty jesteś tak głupi, że aż mi Ciebie szkoda.

Mężczyzna obrzucił brata szybkim, zszokowany spojrzeniem.

– Może nie powinienem był drwić, ale to, co Ty wczoraj wygadywałeś, było totalną bzdurą, stąd moje kiepskie żarty – wyjaśnił Angelo.

Paddy w milczeniu przygryzł wargę. Jego umysł zbuntował się na słyszane słowa ale zmusił się, by zachować spokój.

– Czemu Ty wciąż myślisz, że John będzie chciał walczyć o Olkę?

Mężczyzna skrzywił się. To było tylko zwykłe teoretyczne pytanie, ale samo połączenie w jednym zdaniu imienia ukochanej kobiety i jego brata, wywoływało u niego skurcz żołądka.

– Nie wiem – odparł trochę na odczepnego –  Nie chcę o tym gadać.

– Nie musimy – odparł Angelo wzruszająca obojętnie ramionami – Mam tylko nadzieję, że masz świadomość tego, że jeżeli kiedyś cokolwiek zniszczy Twój związek, to będziesz Ty sam – stwierdził patrząc przed siebie – A właściwie te Twoje chore urojenia.

Paddy utkwił w nim oburzone, ale też lekko niepewne spojrzenie.

– Co chcesz przez to powiedzieć?

– Przecież nie chcesz gadać! – burknął Angelo, uśmiechając się w duchu do siebie.

Paddy zjechał na pobocze. Zatrzymał auto i zgasł silnik. Oparł głowę o zagłówek i westchnął ciężko.

– Twoim zdaniem mam nie walczyć? Poddać się i dobrowolnie oddać Ją Jemu?

Angelo prychnął lekceważąco.

– A zauważyłeś, żeby On walczył o Olkę w jakikolwiek sposób? Czy John wykazał jakieś zainteresowanie nią? – zapytał – Próbował się kontaktować, nie wiem… Dzwonił, przyjeżdżał?

– Nie.

– No to z czym Ty walczysz? – Angelo przekręcił się na siedzeniu tak, by być przodem do brata.
Paddy milczał – Z resztą do tanga trzeba dwojga. John może sobie chcieć, ale Olka kocha Ciebie. Nie widzisz tego, że Twoja dziwna walka i złość są bezpodstawne?

Chłopak nadal nie odpowiadał. Zamyślony patrzył przed siebie.

– John ma żonę, żyje sobie z nią spokojnie w Hiszpanii i przez dziesięć lat, nawet słowem nie wspomniał o Oli,  a Ty prowadzisz wojnę, bo słuchasz własnej przerośniętej wyobraźni.

– Myślisz, że Oni nie czują już niczego do siebie? Wiesz, pierwsza miłość i te sprawy…

Angelo przewrócił oczami.

– Z pewnością amnezji nie mają i jakieś wspomnienia zachowali w swoich głowach i sercach, ale to normalne – stwierdził blondyn – I wcale nie świadczy o jakimś uczuciu. Każdy z nas ma takie wspomnienia. Kira przede mną też miała chłopaka, którego kochała.

Paddy spojrzał na niego zdziwiony.

–  Też na początku byłem wściekle zazdrosny, bo wydawało mi się, że Ona wciąż go kocha, ale potem odpuściłem. Zdałem sobie sprawę, że siłą i awanturami nie zatrzymam jej przy sobie, a wręcz Ją zniechęcę do siebie.

– Myślisz że Ja Olę też zniechęcam?

Angelo odwrócił na moment głowę. Nie chciał mówić „na pewno tak jest”, choć znał zdanie dziewczyny. Rozmawiał z nią nie raz.

– Miłość może być wieczna, ale cierpliwość ma swoje granice – powiedział wymijająco – A już na pewno nie pomogą Ci awantury i rzucanie telefonem. Wiesz, że Ona się strasznie martwi? W jej stanie to raczej nie wskazane – zasugerował.

– Rozmawiałeś z nią? – zapytał zaniepokojony.

Angelo pokręcił przecząco głową.

– Kira mi powiedziała. Ola jest u nas w domu.

– Nocuje u Kiry? – gdy blondyn kiwnął twierdząco głową, jego wargi mimowolnie   rozszerzyły się w uśmiechu.

Teraz miał pewność, że jest bezpieczna, z daleka od Johna.

 

=====================

8 myśli na temat “Rozdział 130: Wewnętrzna siła…

  1. John musi z tego wyjść i musi na nowo związać się z Emmą.Inaczej ani jeden ani drugi nie będzie szczęśliwy.A Padzik okazuje się że trochę ma rację z tą zazdrością. Olka sama nie wie co czuć w stosunku do Johna mam nadzieję że jej coś nie odwali

    Polubienie

    1. Jima raczej nie uśmiercę hehe więc wyjdzie z tego. My, kochana wiemy, że On i Emma muszą być razem, Jim też to wie, ale problem jest z nią. Zobaczymy, co tym razem wymyśli.
      Paddy i jego obawy mają dość silne podstawy. Nie są bez powodu. Tu chyba działa jakaś telepatyczna siła.
      Ja też mam nadzieję, że u Olki to było tylko pierwsze, szokujące wrażenie.
      Dzięki

      Polubienie

  2. Paddy jest głupi. Jak dobrze, że my Angelo przemówił do rozumu. Tylko czy on to zrozumie? Tak do końca, żeby przestać już robić afery z byle gówna? No co za kretyn z niego. Jak nic. I mówię to od dawna. Emma wreszcie zrozumiała, co czuje i o co się rozchodzi. Jimu da radę. Wierzę w niego!

    Polubienie

    1. No trochę może i jest głupi, ale czy z drugiej strony nie ma racji? Olka nie jest do końca fair. Niby przesadzone lęki Pada, są chyba słuszne. On w kościach czuje, że John nie zapomniał o swojej ukochanej.
      Fakt jest taki, że gdyby zachowywał się jak prawdziwy facet, a nie dąsający się nastolatek, Olka nie zwróciłaby uwagi na spokojnego i rozważnego Johna.
      Emma zrozumiała, ale Ona ma różne anomalne myśli, którym daje się prowadzać, nie cieszyłabym się jeszcze. Na razie strach wywołuje w niej te uczucia, zobaczymy co zrobi, gdy przestanie się bać.
      Dzięki

      Polubienie

      1. Ja się chyba nie zgodzę. Przesadzone, to są jego reakcje, trzeba nad sobą panować. W zakonie chyba tego uczyli. To, że ma obawy, to ok,może mieć, choć do tej pory Olka nie dała mu powodu do tego, że interesuje ja John. To tylko w jego głowie. A jak była szczera i powiedziała, że się z nim spotkała, to jeszcze cisnal telefonem. Niech się zdecyduje czy chce, żeby Ola była z nim szczera czy nie, bo i tak i tak jego reakcje są karygodne i mocno przesadzone. Denerwuje mnie. Hehe!

        Polubienie

        1. No dobra, lekko Cię podbierałam hehe. Nie dałaś się wciągnąć w moje insynuacje. Myślisz, jak Ola i masz rację Paddy przesadza. Oberwie mu się za to, Jej też już znudziły się jego fochy i dziecinne zachowania.

          Polubienie

Dodaj komentarz