Rozdział 162: Splecione dłonie…

Zatrzymał się przed drzwiami i z lękiem wpatrzył się w biel drewnianej powierzchni. Zniszczone, życiowymi błędami i wypalonymi papierosami serce, biło mu szybko, a właściwie trzepało się nierówno, obijając o klatkę piersiową. Srebrna klamka, zamiast kusić, odpychała, a wręcz gryzła Jego palce. Wiedział, co usłyszy za tymi drzwiami, domyślał się pogardy i nienawiści, ale musiał tam wejść, dla Emmy.

– Witaj. Wiem, że nie chcesz mnie widzieć i rozumiem to – powiedział, jeszcze z progu – Ale Ja muszę z Tobą porozmawiać. Chcę powiedzieć Ci prawdę o naszej wnuczce – po wczorajszej rozmowie z Emmą, zrozumiał, że dziewczyna nie wybaczy mu tego, co zrobił. Nie chciała słuchać Jego wyjaśnień, nie chciała zrozumieć, nawet nie próbowała. Zmusił Ją do rozmowy, a właściwie do wysłuchania Jego monologu, bo Ona nie odezwała się nawet słowem. Na koniec tylko zapytała:

– Skończyłeś? – i wtedy też wypowiedziała najbardziej bolesne słowa, jakie kiedykolwiek usłyszał – Nienawidzę Cię Henry, dla mnie przestałeś być człowiekiem, skrzywdziłeś i pozbawiłeś mnie kochającej rodziny, moje życie to koszmar z Twojej winy. Nigdy Ci tego nie wybaczę…

Agata w milczeniu wskazała ręką krzesło, stojące przy łóżku. Usiadł na nim i opowiedział Jej traumatyczną historię życia ich wnuczki, sprawdzając i oceniając wzrokiem, ile jest w stanie znieść.

– Wiem, że to wszystko stało się z mojej winy – dodał na koniec – Przyszedłem tu, bo ktoś musi pomóc naszej Emmie. Proszę czuwaj nad nią, zastąp mnie, bo Ona mi na to, już nie pozwoli – pojedyncza łza spłynęła po Jego policzku. Wytarł Ją szybko – Życie Emmy, to co Ją spotkało, kim była i jest, to moja kara za brak wiary i zaufania. Skrzywdziłem trzy najważniejsze dla mnie kobiety. Emma i Jej nienawiść jest dla mnie największą karą i najokrutniejszą pokutą – głos mu zadrżał – Gdybym mógł, cofnąłbym czas i przejął na siebie Jej wszystkie demony i krzywdy – powiedział – Odszukam tego Thomasa, przyrzekam, że zapłaci za wszystko – wstał z westchnieniem i trudnością – Pilnuj Jej Agata i otocz miłością, jakiej nigdy nie zaznała, za mnie, za Sofię, za wszystkich, których Jej odebrałem – dodał na koniec, po czym spuścił głowę i odwrócił się do wyjścia, nie chcąc denerwować Jej dłużej, swoją osobą.

– Henry, zaczekaj – usłyszał i poczuł ciepło na swojej dłoni. Spojrzał na połączone dłonie i bezwiednie zacisnął palce wokół szczupłej kobiecej ręki. Czuł ciepło. Przez kilka sekund miał wrażenie, że dokonał cudu i cofnął cholerny czas. Przez moment wierzył, że jest w stanie wszystko naprawić. Złączone dłonie, jak kiedyś, dawno temu, gdy szczęście rozpierało Jego wnętrze, a miłość wypełniła serce po brzegi.

– Za nic Cię nie winę. Tak naprawdę popełniłeś w życiu tylko jeden błąd, kochałeś swoich rodziców i wierzyłeś w ich bezwarunkową dobroć – usłyszał – Reszta, to zarządzenie losu i nieodpowiednie miejsca i chwile – Agata wysunęła dłoń i wytarła łzy – Nie obwiniam Cię o śmierć Sofii, ani o zniknięcie naszej wnuczki, dawno też wybaczyłam Ci moje krzywdy. Ja i Sofia miałyśmy cudowne życie. David był doskonałym zastępstwem i choć nigdy nie pokochałam go tak mocno, jak Ciebie, mnie i Twojej córce nie brakowało miłości, opieki i poczucia bezpieczeństwa. Jego choroba nie jest Twoją winą, decyzja naszej córki o odszukaniu Ciebie, też nie.

– Ale gdybym Jej uwierzył, zatrzymał… – nie potrafił skończyć. Pierwszy raz głośno mówił o tym, co wgryzało się w Jego myśli oraz sumienie, przez wiele lat, wywołując ciągły uścisk i nocną bezsenność. To były Jego demony, Jego kara za grzechy – Nie potrafię sobie wybaczyć… – bezsilnie opadł  z powrotem na krzesło.

– A Ja nie umiem darować sobie, że pozwoliłam na ten wyjazd – Agata splotła dłonie w koszyczek i utkwiła w nim wzrok – Każdy z nas nosi w sobie żal i poczucie winy, ale teraz musimy skupić się na tym, co odzyskaliśmy. Los jednak nie jest taki okrutny, dał nam iskierkę i pozwolił cieszyć się nią.

– Ty się nią ciesz, zasłużyłaś na to, mnie nienawidzi, ale Ja miałem już szansę Ją poznać – odparł z bólem – Pokochałam Em, zanim poznałem prawdę. Ją i Olę – dodał po chwili.

– Olę? – Agata podniosła wzrok.

Henry uśmiechnął się z rozrzewnieniem, mimo łez na policzkach.

– To przyjaciółka Emmy – oznajmił – To Ona pierwsza skradła moje serce i Ona przyprowadziła do mnie Emmę – rozluźnił się nieco – Urzekł mnie Jej smutek i  w oczach. Była taka sama, jak Ja. Samotna, skrzywdzona, z sercem wypełnionym tęsknotą za niespełnioną miłością. Ona i Jej maleńka córeczka stały się moją rodziną. Wypełniły samotność, ciszę i pustkę w moim sercu oraz domu. Potem doszła do nich jeszcze Emma. Jej podobieństwo do Ciebie i Sofii było bardzo uderzające, prawie zawału dostałem na Jej widok – roześmiał się i pokręcił głową.

– Ja go dostałam, na samą wiadomość o posiadaniu wnuczki – uśmiechnęła się lekko Agata.

– No tak i to też przeze mnie – stwierdził Henry, wracając do ponurej miny.

– E tam, to przez nieleczone problemy z sercem, a nie przez Ciebie – nachnęła niedbale ręką – Wszystko chcesz przypisywać sobie? Całe zło tego świata, nie może być Twoją zasługą.

Henry zerknął z ukosa na rozbawioną kobietę i rozciągnął niepewnie swoje usta.

– Chciałabym poznać tę Olę. Em także wspomina o niej z radością w oczach, zupełnie jak Ty.

– Z pewnością poznasz. Nasza wnuczka i Ona są, jak ogień i woda, na zmianę, w zależności od potrzeb, ale jedna bez drugiej nie potrafi zbyt długo funkcjonować.

– Naprawdę? Cudowna jest taka przyjaźń – Agata uśmiechnęła się lekko, po czym opuściła głowę i przez moment milczała, zastanawiając się nad czymś  – Henry, a moja Sofia? Co stało się z Jej ciałem?

– Pochowałem Ją w Hamburgu koło moich rodziców.

– Chciałabym tam pojechać…

………………

– Jimmy, przepraszam Cię jeszcze raz, za wczoraj – Emma wstała od stołu na widok mężczyzny, wchodzącego do niewielkiej kuchni. Opuściła łóżko, jak jeszcze spał. Wsunęła się delikatnie z Jego ramion, by móc pomyśleć w samotności.

– Kochanie, już mnie przeprosiłaś  – mężczyzna skrzywił się i objął kobietę w pasie, ale Ta szybko wyswobodziła się z nich – Po prostu następnym razem mnie ostrzeż, dobrze? – pociągnął za nią wzrokiem – Ja mogę być taki, jak chcesz, ostry, słodki, poddany – tu przewrócił oczami i dodał – Choć to chyba najmniej leży w mojej naturze, ale dla Ciebie mogę być wszystkim, czym zechcesz, tylko nie zaskakuj mnie w ten sposób, bo moja reakcja, wtedy bywa różna – oznajmił.

– Myślisz, że to jest takie łatwe? – Em oparła tyłek o jedną z szafek i podniosła na niego wzrok – Myślisz, że wczoraj wracałam do domu i w taksówce obmyślałam plan, co z Tobą zrobię? Nie, Jimmy! Ja nad tym nie panuję. Po prostu coś we mnie wstępuje. Nagle czuję wielką ochotę udowodnienia sobie, że mam władzę, że panuję nad wszystkim.

– Dlaczego tak bardzo tego potrzebujesz do panowania? – zapytał po czym pokręcił głową i sam sobie odpowiedział – Po co pytam, przecież wiem. Kiedyś musiałaś być uległa, prawda? To przez to.

Em zbladła lekko, a Jej żołądek zrobił fikołka, wywołując tym mdłości. Nie odpowiedziała, tylko opuściła głowę.

– Nie! – Jim szybko podszedł do niej i złapał Ją za brodę, unosząc w górę twarz – Nie chowaj się. Rozmawiaj ze mną. Im więcej wiem, tym lepiej Cię rozumiem.

– Mnie nie można zrozumieć. Sama tego nie potrafię – utkwiła pełen powagi wzrok w Jego oczach – A poza tym wstydzę się – pokręciła głową.

– Mnie?!

– Tak, Ciebie i najbardziej Ciebie – potwierdziła – Może gdybyś był dla mnie zupełnie obcy, byłoby łatwiej, ale…

– Wiesz, że nie musisz – mężczyzna pocałował Ją w czubek głowy i otoczył Ją ramionami – Znam Twój problem.

-Wiem, ale mimo wszystko wczoraj się zdenerwowałeś. Nie podobało Ci się to, co zrobiłam.

Jimmy przymknął oczy i westchnął, wyrzucając sobie w duchu, własną niepohamowaną reakcję. Zawiódł, choć obiecywał pomóc, w dodatku nowa myśl zatruwała go od środka.

– Co byś zrobiła, gdybym się na to nie zgodził?

Emma odsunęła się lekko i zajrzała mu głęboko w oczy. Przez moment milczała.

– Pytasz czy poszłabym do kogoś obcego?

Czuł się z tym głupio, ale musiał wiedzieć, potrzebował tego. Patrzył kobiecie w oczy i czekał na odpowiedź.

– Wczoraj nic bym nie zrobiła, pewnie wkurzyłabym się i to wszystko – odparła – To nie był ten etap, rozumiesz? – dodała niepewnie, z lekkim wstydem.

Jim przyglądał się Jej, oczekując wyjaśnienia, którego chyba nie zamierzała mu dać, więc po kilku sekundach dopytał.

– Za mało się zdenerwowałaś? Za słaby bodziec? – chciał koniecznie odkryć punkt, w którym umysł Em, przekracza granice. Kobieta odsunęła się nerwowo od niego.

– Może! Nie wiem – rzuciła od niechcenia i zakłopotana zaczęła sprzątać stół po śniadaniu.

Jimmy oparł się biodrem o szafkę i spokojnie czekał na odpowiedź. Gdy po kilku chwilach nie uzyskał jej, złapał dziewczynę za ramię i odwrócił ku sobie, zatrzymując w miejscu.

– Em, możemy porozmawiać otwarcie?

– O czym? – spojrzała mu w oczy.

– O tym, co dzieje się w Twojej głowie, gdy ogarniają Cię te Twoje demony – wyjaśnił – Chciałbym wiedzieć…

– Ale Ja nie wiem, mówiłam już! – rzuciła że znużeniem, przerywając mu zdanie – Nie planuję tego. Wczoraj też nie planowałam – dodała, odchodząc. Podniosła ze stołu swój kubek po kawie i wstawiła go do zlewu, po czym oparła dłonie o metalowy brzeg i zwiesiła głowę – Henry czekał na mnie przed szpitalem. Zmusił mnie do rozmowy, choć tego nie chciałam. Zagrodził mi drogę, samochodem. Nie słuchał, gdy mówiłam, żeby mnie przepuścił. Poczułam się zagrożona, bez wyjścia, musiałam go wysłuchać – podniosła głowę i spojrzała na Jima – Potem wróciłam tutaj. Ty też mnie zaskoczyłeś, nie spodziewałam się Ciebie w domu, w dodatku Twoje wtargnięcie do łazienki…

– Mogłaś powiedzieć, że tego nie chcesz, zrozumiałbym.

– Wiem, ale wtedy już nie panowałam nad sobą. Poczułam nagły strach, że nie ogarniam swojego życia, że zaczynacie nim dyrygować i narzucacie mi swoją wolę. Resztę już znasz – popatrzyła mu ze smutkiem w oczy – Ja nawet nie wiedziałam, że robię coś nie tak. Dopiero Ty mi to uświadomiłeś.

– Może to Ja przesadziłem? Może to wcale nie było nic złego, zwykła zabawa i tyle – pogłaskał czule ramię dziewczyny.

– Było. Dobrze to odebrałeś – przymknęła oczy i potarła czoło palcami i odwróciła się – Ja nigdy się tego nie pozbędę.

– Pozbędziesz, zobaczysz – przytulił się do pleców dziewczyny.

– Kiedy?! – odwróciła się raptownie – Myślałam, że już się pozbyłam. Było dobrze i wystarczył jeden mały epizod, żeby zachwiać moją pewnością! – krzyknęła płaczliwie.

– Uda Ci się. Wierzę w to – złapał Ją za ręce i lekko nimi potrząsnął – Już jest lepiej! – prychnęła, i próbowała się odwrócić tyłem, więc przeniósł dłonie na Jej drobne ramiona – Nie widzisz tego? Nie szukasz przygód, nie uciekasz. Przyszłaś do mnie. Jak wrócimy do Hamburga, wrócisz na terapię. Małymi kroczkami, wspólnie dojdziemy do równowagi.

– Naprawdę w to wierzysz?! – załzawionymi oczami, zajrzała mu głęboko w oczy.

– Wierzę – powiedział pewnym siebie, mocnym głosem.

– Kocham Cię – przywarła do piersi mężczyzny – Najbardziej boję się, że Cię skrzywdzę.

– Skrzywdziłabyś mnie najmocniej, gdybyś mi odebrała siebie. Tego boję się najbardziej, z całą resztą sobie poradzimy – objął Ją i wtulił twarz w Jej miękkie włosy, wciągając z uwielbieniem ich zapach.

………………..

– Witaj! Wielki Kelly!

– Stul pysk, bo sobie pójdę – warknął cicho Jimmy. Wokół Mika zebrał się dziś spory tłum. Ludzie w sportowych ubraniach i butach, z torbami przewieszonymi przez ramię i aparatami w dłoniach, wyglądali na wycieczkowiczów, robiących sobie przerwę w zwiedzaniu Dublina. Wśród nich mógł być ktoś, kto znał Kelly family i mógł go rozpoznać. Zwykle Jimowi to nie przeszkadzało, ale dziś nie chciał szumu wokół siebie. Przyszedł pograć i pośpiewać z Mikiem. Chciał odreagować i wyluzować swoje mięśnie.

Rano przyjechali z Emmą do szpitala. Ku uciesze dziewczyny, wyniki Agaty były bardzo dobre, więc kobieta w ciągu kilku minut zebrała swoje rzeczy i opuściła szpital. Jimmy odwiózł szczęśliwe panie do domu Agaty.

– Zapraszam na herbatkę. Niestety niczego więcej, dziś Wam nie mogę zaoferować – stwierdziła starsza kobieta.

– Wcale tego nie oczekujemy – odezwała się Emma, opuszczając samochód – Sama zajmę się czymś więcej – a gdy Agata rozszerzyła oczy w zdziwieniu, dodała – Ty będziesz odpoczywać, a Ja przygotuję nam jakiś obiad. Nie jestem w tym dobra, ale coś nie coś potrafię – uśmiechnęła się.

– Nauczę Cię, jeśli będziesz chciała. Całe życie gotowałam. Najpierw swoim rodzicom, potem Twojej mamie i… – przerwała, gdyż nagły ścisk w gardle nie pozwolił Jej dokończyć.

Emmie także zabłysnęły łzy w oczach. Zbliżyła się i objęła swoją babcię.

– Teraz mamy siebie. Będziemy dbać o siebie nawzajem, prawda? – przytknęła głowę do czoła kobiety. Ta zaś czule pogłaskała policzek dziewczyny – Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. Nareszcie nie jestem sama na tym świecie – uśmiechnęła się do swojej starszej kopii. Nagle wpadł Jej do głowy pewien pomysł – Twój mąż pochowany jest na tym cmentarzu, który mijaliśmy po drodze?

– Tak, dlaczego pytasz?

– Chciałabym zanieść kwiaty na jego grób – wyjaśniła brunetka – Wychował moją mamę, więc był moim dziadkiem, prawda?

Agata ze wzruszeniem kiwnęła głową.

– Uwielbiał dzieci. Kochał Sofię, jak własne dziecko – trzymając się za ręce, weszły do niewielkiego domu.

Jim kroczył tuż za nimi. Nie podobało mu się to, co usłyszał z ust Emmy, ale nie chciał im przypominać dziś o Henrym. To było ich małe święto, nareszcie mogły cieszyć się sobą nawzajem, bez obecności pielęgniarek i lekarzy.

– W ogień, by za nią skoczył – mówiła dalej Agata – Wciąż mam wrażenie, że Jej wyjazd przyspieszył postęp choroby. Gdybym wiedziała, że tak skończy się Jej podróż… – wzięła w rękę fotografię córki i pogładziła palcem widniejącą na niej, uśmiechniętą twarz – Nie zgodziłabym się na tę podróż, ale Ona chciała ratować ojca…

– Mogę? – Em wyciągnęła rękę po ramkę – Widziałam tylko to, które pokazał mi… Henry – dziewczyna skrzywiła się lekko. Zająknęła się, nie wiedząc jak nazwać mężczyznę, który prawnie był Jej dziadkiem, choć tego nie akceptowała.

Godzinę później kończyli jeść wspólny  obiad.

– Zostawiam Was na trochę – oznajmił Jimmy, odkładając sztućce na talerz – Macie sobie sporo do opowiedzenia, więc nie będę przeszkadzał – patrzył na Em, zbierającą ze stołu puste talerze.

– Zaraz się obrażę – Agata wydęła usta, robiąc minę nadąsanej nastolatki – Nigdy w tym domu nie będziesz przeszkodą, zapamiętaj to sobie raz na zawsze.

– Miło mi to słyszeć – Jimmy wyszczerzył swoje zęby w szerokim uśmiechu.

Agata oddała uśmiech, po czym obejrzała się za znikającą w kuchni Emmą i kiwnęła palcem w stronę Jima.

– Chciałabym z Tobą porozmawiać na osobności – wyszeptała, gdy Jimmy przysiadł obok na krześle.

– Ze mną? O czym?

– O problemach Emmy – wyjaśniła kobieta – Henry mi powiedział, chciałabym Jej jakoś pomóc.

Jimmy spuścił wzrok i utkwił go w swoich dłoniach, niedbale opuszczonych na kolana. Smutny półuśmiech zagościł na Jego ustach.

– Agata, to nie jest takie proste – wydusił cicho – Emma to trudny przypadek, nie chciałbym robić niczego za Jej plecami.

– Wszystko rozumiem, nie martw się, nie chcę stwarzać problemów, chcę tylko wyjaśnić kilka kwestii, a Ty znasz Em najlepiej. Znajdź dla mnie chwilę.

Jimmy kiwnął głową na zgodę i wstał szybko, gdy Em ponownie pojawiła się w drzwiach saloniku.

– Będę się zbierał – powiedział, ruszając do drzwi. Wsiadając do samochodu, zapytał odprowadzającą go Em, czy nie ma ochoty pojechać z nim.

– Przepraszam  Jimmy, ale nie lubię tłumów ludzi, boję się ich, z resztą wiesz o tym – odparła.

– Wiem, kochanie – przyciągnął dziewczynę do siebie.

– Te Twoje fanki, mnie wtedy przeraziły – przypomniała mu.

– One nie są takie straszne, przyzwyczaisz się, zobaczysz – odparł – Z resztą coraz rzadziej się ujawniają. Zespół idzie w zapomnienie.

Em z dziwnie zamyśloną miną, uciekła spojrzeniem gdzieś w bok.

– Przypomną sobie, jak Twoje rodzeństwo zacznie tę świąteczną trasę – stwierdziła, wtulając się w niego. Stali przy samochodzie. Agata została w domu, Em kazała Jej się położyć i odpocząć, czego nie zrobiła bez sprzeciwu – Trochę mi głupio, że przeze mnie zrezygnowałeś, ze wspólnych koncertów – podniosła głowę i spojrzała na mężczyznę.

– Mnie jest dobrze tak, jak jest. Nie tęsknię za wielką sceną, wolę powygłupiać się w mniejszym gronie. Tak jak dziś z Mikiem – uśmiechnął się – Ty jesteś dla mnie najważniejsza. Boisz się szumu i ludzi, a z resztą wracamy niedługo do Hamburga.

– No tak, ale Twoja siostra chyba na Ciebie liczyła.

– Nieraz już występowali beze mnie, więc dadzą sobię radę. Będę ich wspierał duchowo – zacisnął ramiona wokół niej – Chyba, że chcesz zobaczyć mnie na wielkiej scenie – uniósł brew w górę.

Wiesz, że… – zaczęła zakłopotana, ale szybko Jej przerwał.

– Wiem, wiem, żartowałem – cmoknął usta dziewczyny – Choć wciąż będę powtarzał, że dranie, z którymi miałaś do czynienia, nie są na pewno naszymi fanami i nikt by Cię nie rozpoznał.

– Wolę nie ryzykować – odparła – Nie zniosłabym, gdyby Twoi znajomi i rodzina dowiedzieli się kim byłam.

Jim odsunął Ją od siebie.

– Nie byłaś, zostałaś do tego zmuszona, a to wielka różnica – powiedział z naciskiem.

Em spuściła głowę.

– To co? Gramy, czy zamierzasz dumać do wieczora? – Mike zadudnił blisko ucha Jima, aż ten podskoczył w górę.

– Gramy, jeśli przez Ciebie na zawał nie padnę – odparł, z krzywą miną.

Mike pokazał mu listę utworów, które zwykle grywał i które miał opanowane do prefakcji. Jimmy wybrał kilka.

– Tak na rozgrzewkę – powiedział, uderzając w struny  gitary. Dziś zopatrzył się we własny instrument.

– Na rozgrzewkę to kolejka w barze by się przydała – rzucił ze śmiechem Mike – Przepłukalibyśmy nasze struny głosowe czymś ekskluzywnym.

– Potem, teraz gramy, zanim nam słuchacze znikną.

……………

– O! Cześć! – Paddy przestał uderzać w struny gitary – Kira mnie tu wpuściła. Chciałem trochę pomyśleć, a najlepiej myśli mi się z tą  zgrabną damą w rękach – pogłaskał gitarę – I w tym doborowym towarzystwie – machnął ręką, wskazując resztę instrumentów – dziwny grymas imitujący uśmiech, pojawił się na twarzy mężczyzny.

– Też tak lubię – Angelo omiótł wzrokiem swój garaż. Był Jego samotnią, twierdzą do której uciekał, gdy w domu hałas przewyższał dopuszczalne, dla słuchu, decybele – Po to go stworzyłem i zamocowałem zamek od środka. Czasem muszę odpocząć od życia.

– Ciekawe co na to Kira?

– Ona idzie na zakupy. Nie martw się, wypełniamy się doskonale – wyjaśnił blondyn, podsuwając sobie jedno z krzeseł – To o czym tak dumasz?

– O wszystkim po trochu, ale obecnie o propozycji Patki, dotyczącej tych świątecznych banałów.

Angelo roześmiał się głośno.

– Gdyby słyszała, łeb by Ci urwała – ostrzegł – Ona myśli o tym poważnie.

– Wiem, rozmawiała ze mną – Paddy opuścił głowę i u tkwił wzrok w strunach, układając odpowiednio palce na grocie. Trącił struny. Instrument wydał cichy drgający dźwięk – Nie mam ochoty brać w tym udziału. Nie po tym, co się zdarzyło – spojrzał ponownie na Angelo – Te wszystkie fanki…

– Obiecałeś Jej.

– Tak, ale nie wiem, jak uda mi się patrzeć im w oczy i nie czuć odrazy. Nie mam nastroju do robienia z siebie pajaca – wyjaśnił i po raz kolejny uderzył z wyczuciem w cienkie druciki.

– To tylko kilka koncertów, w małych pomieszczeniach.

– Nie ważne i tak nie mam do tego głowy. Poza tym nie wiem czy chcę pokazywać się publicznie. Domyślam się, jaka będzie reakcja. Nie potrzebuję rozgłosu.

– Twoje wielbicielki oszaleją z radości, już wprost huczy od domysłów, w świecie wirtualnym.

– Ta, czytałem, ale to do niczego dobrego mnie nie zaprowadziło. Zniszczyło mi życie, jeszcze zanim ogłosiłem powrót.

Angelo wstał i zdjął ze stojaka swoją ulubioną gitarę. Usiadł z powrotem, przerzucając sobie skórzany pasek instrumentu, przed głowę.

– Nie wiem, co robić. Patricia naciska, a Ja… – zawahał się, nie wiedząc, co myśleć.

– Paddy, zrobisz, jak zechcesz, ale dobrze Ci zrobi, gdy zajmiesz czymś myśli i ręce – stwierdził blondyn, wyciągając długą kitkę spod ucisku szerokiego paska.

– Jeśli mówisz o Oli, to nic nie jest w stanie zmienić moich myśli – Paddy obrzucił ponurym spojrzeniem, brata.

– Kiedy z nią ostatnio rozmawiałeś?

– Dziś rano.

– Mówiła kiedy wraca?

Pytany mężczyzna pokręcił głową.

– Wciąż twierdzi, że nie wie. Zaczynam wariować, Angelo – westchnął – Wczoraj wyjąłem już walizkę z szafy i gotowy byłem jechać do Polski.

– Ale nie pojechałeś – młodszy zerknął z lekkim uśmiechem na starszego.

– Nie. Chcę Jej udowodnić, że nie ześwirowałem i nie mam obsesji na Jej punkcie, choć tak naprawdę niewiele mi chyba brakuje – odparł.

– Dasz radę – Angelo klepnął towarzysza w kolano – Wierzę w Ciebie. Dlatego właśnie potrzebne Ci zajęcie. Zabraknie Ci czasu na bezmyślne główkowanie. Olka wróci i będziesz cieszył się Waszym szczęściem, bez wymyślania sztucznych problemów. Facet musi mieć zajęcie, inaczej zaczyna fiksować – roześmiał się. Paddy także rozciągnął swoje usta.

– Myślisz?

– No pewnie. Sam tak miałem przez pewien czas, dlatego stworzyłem ten garaż i wymyśliłem solowe koncerty – odparł, poprawiając napięcie strun.

– Nie wiem, co zrobię, jak Ona nie wróci – Paddy wpatrzył się jałowo w brata, uciekając myślami do swojej ponurej samotności.

– Paddy, jeśli nadal będziesz tkwić w tym samym miejscu i spędzać życie na użalaniu się i rozpamiętywaniu swojego dramatu, to nawet Ja od Ciebie ucieknę – Angelo podniósł głowę i wbił poważny wzrok w siedzącego naprzeciwko mężczyznę – Pokaż Jej, że jesteś facetem, a nie marudzącą i trzęsącą się nad wszystkim kupką mięsa.

– Co za idiotyczne porównanie – prychnął tamten.

– Kurwa, ale taka jest prawda. Tylko jęczysz i narzekasz, Nawet święta i najbardziej zakochana kobieta, nie wytrzymałaby z takim gościem – rzucił z odrazą – Przestań wydzwaniać i pytać Ją o powrót. Zajmij się tymi koncertami, będziesz miał, o czym Jej opowiadać i przestaniesz stękać do słuchawki. Niech zobaczy, że oprócz niej, masz swoje życie, a szybko przybiegnie z powrotem.

Paddy roześmiał się, pokręcił głową i skupił ponownie na ułożeniu palców na strunach, ale w głębi siebie zaczął rozbierać słowa Angelo, zastanawiając się nad ich racją i prawdziwością. Może miał rację?

– Gramy?

……………….

– Cholera ochrypłem przez Ciebie – Mike postawił dwa piwa na stoliku i zajął miejsce naprzeciwko Jima.

– Bo słaby jesteś – odparł towarzysz.

– No Ja za dzieciaka nie ćwiczyłem strun głosowych przez całą dobę, jak Ty – odbił pałeczkę, upijając z zachwytem trochę bursztynowego płynu z kufla.

– I dlatego szybko się męczysz. Mogłeś przyjść na praktykę do mojego ojczulka, to śpiewałbyś, jak słowik przy ptasich godach.

– U mnie okres godowy trwa cały czas, nie potrzebuję do tego treli moreli.

– Ta, a wiesz, że krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje – odbił Jim, prychając ironicznie i stukając swoim szklanym kubłem w naczynie kuzyna.

– Zejdź ze mnie, dobra? – burknął Mike – Nie jesteś lepszy. Szybko po Maike uwiłeś sobie nowe gniazdko. Spanikowałeś co? – uniósł brew w górę, po czym dumnie wypiął pierś – Niestety tylko dla odważnych zarezerwowane są skoki z kwiatka na kwiatek, a Ty się starzejesz kolego, ciepłe kapcie i bujany fotel – wyrzucił z siebie przy salwie drwiącego śmiechu.

– Przy Emmie sam byś się w  kocyk zakręcił i reumatyzm udawał, żeby się Tobą opiekowała. Poznasz Ją to się przekonasz – zaśmiał się Jimmy.

– Emma? – Mike nagle zmienił minę.

– Tak ma na imię, a co?

– Nie… Nic… – Mike zamilkł na moment i utkwił wzrok w zniszczonym nieco stoliku – Znałem kiedyś jedną Emmę. Zapadła mi głęboko w serce i do dziś nie mogę Jej stamtąd wyrwać – dodał nostalgicznym tonem.

– Wow! To za wszystkie Emmy – Jim suknął w stojący przed mężczyzną kufel i zanurzył usta w białej pianie, spoglądając jednocześnie na posępną minę towarzyszą – Co się z nią stało? Nie dała Ci się zaciągnąć do łóżka? – zapytał, odstawiając piwo z powrotem na stolik.

– Nie. W łóżku mogłem mieć Ją co noc – Mike nadal patrzył w drewniany blat – Była dziwką, sprzedawała się na tym samym dworcu, na którym Ja zarabiałem na życie i przyjemności grając na gitarze.

Jim spiął się i poczuł dziwny niepokój.

– Dlatego Jej nie chciałeś? Bo była dziwką?

Mike podniósł wzrok i wbił smutne tęczówki z mężczyznę.

– Mnie nic nie przeszkadzało. Kochałem Ją. To Ona mnie nie chciała. Nienawidziła facetów, co za ironia losu, prawda? – zadrwił z grymasem bólu na twarzy.

===================

 

8 myśli na temat “Rozdział 162: Splecione dłonie…

  1. No to ładnie Maik kocha się w Emmie ciekawe jaka będzie jego reakcja jak się dowie że Jim jest właśnie z nią 😲 jeszcze raz mówię Paddy ogarnij się bo Olka rzeczywiście ucieknie gdzie pieprz rośnie 😡

    Polubione przez 1 osoba

    1. Reakcja będzie odpowiednia hehe bardziej zastanawia mnie jaka będzie reakcja Jima na rywala, przyjaciela.
      Podzielasz widzę zdanie Angelo. On też uważa, że Paddy powinien się ogarnąć. Paddy naprawdę się stara, jak może 😃
      Wielkie dzięki za komentarz 💖

      Polubienie

  2. Marzyłaś aby przyśpieszyć i chyba znalazłaś mega sposób. Demony Em to nie tylko jej chore wymysły. Jak widać życie zaczyna ją doganiać. Ja wiem, że łatwiej człowiekowi jak obarczy winą kogoś innego,ale ona z Henrym trochę przesadza. Może mieć żal że wylądowała w Domu dziecka, ale wszystko co się potem wydarzyło to tylko konsekwencje złych wyborów. Przecież nie każdy prymierający głodem w ten sposób zarabia. Czy Emma nie za bardzo się usprawiedliwia? Jej przyjaciółka skończyła lepiej, choć też może mieć taką traumę. Wkurza mnie że wszyscy chodzą obok niej na paluszkach. Lubisz takie psychologiczne gadki więc czy terapia takie coś przewiduje, bo ja myślałam, że raczej trzeba zapewnić normalność. Emma nie może trzymać wszystkich w szachu. I nie marudź więcej, tylko pisz.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Mówiłam, że polecę planem ramowym, ściśle według punktów, bez rozpisywania tylko nie wiem, czy tak umiem haha. Racja, Em obwinia cały świat o swoje zniszczone życie, ale pomija pewne fakty, na które znalazła sobie doskonałe wytłumaczenie. Uważając siebie za nieidealny, wybrakowany towar, zmusza bliskich do traktowania Jej jak ideału, w ramach wynagrodzenia krzywd, a swoje prawdziwe demony chowa głęboko w kieszeni. Masz rację Jimmy i reszta chodzą na paluszkach bojąc się wyciągnąć demony Em na wierzch i robią Jej tym krzywdę. Cieszę się, że to zauważyłaś i wyciągnęłaś, zkier, am właśnie do wyciągnięcia tego problemu, dlatego tak przekoloryzowałam ostatnie wydarzenia.
      Już nie marudzę hehe do następnego razu, ale Wy doskonale stawiacie mnie w pionie. 😁
      Dzięki 💖

      Polubienie

  3. No to nieźle się porobiło akurat musiał być to ten sam dworzec 😂no to Jimek raczej się nie pochwali nową laską.Ona się boi jego fanek a on będzie się bał czy gdzieś za rogiem nie czai się jej były kochanek czy klient jak zwał tak zwał wiadomo o co chodzi 😂

    Polubione przez 1 osoba

    1. No nie pochwali się hehe, chyba nie zdąży 😀 A i świat jest mały niestety. Tajemnice zawsze wyjdą na jaw, nie opłaca się ich ukrywać.
      Em wie dlaczego boi się fanek, one bardzo dociekliwe są.
      Dzięki, za miłe rozbawienie. 😁 💖

      Polubienie

Dodaj komentarz