ROZDZIAŁ 118: Ulotna nadzieja.

– O rany! Jakie to było dobre – Emma, przymknęła oczy i oparła plecy o krzesełko.

– Ellen to mistrzyni kuchni – Jimmy uśmiechnął się szeroko, widząc zachwyt na twarzy dziewczyny.

– O tak. Muszę iść do niej na nauki. Ciekawe gdzie nauczyła się tak dobrze gotować – zastanawiała się głośno – Sierociniec na pewno jej tego nie nauczył.

Jim objął dłonią swój kieliszek i także oparł plecy o metalowy stelaż krzesła. Chwilę przypatrywał się w Emmie, spod przymrużonych powiek.

– Nikt nie chciał Was adoptować? – zapytał znienacka – Przecież tak wiele osób nie może mieć dzieci.

Brunetka otworzyła szeroko powieki. Zaskoczył Ją.

– A wiesz ile jest niechcianych dzieci na tym świecie? – zapytała z ironią, poprawiając nerwowo swoją pozycję – Dużo więcej niż osób starających się o adopcję – Upiła spory łyk alkoholu i skrzywiła się na wspomnienie chwil z sierocińca – Takie szczęście mają tylko wybrańcy – dodała, po czym skrzywiła się z odrazą – Nie cierpiałam tych momentów.

Jim zmarszczył czoło.

– Jakich?

– Gdy przychodzili potencjalni rodzice i wybierali sobie dziecko, wśród spragnionych miłości dzieciaków, jak towar w sklepie, oceniając ich jakość i przydatność – wyjaśniła, kręcąc szklanym naczyniem. Przez moment jałowym wzrokiem, wpatrywała się w stworzony przez siebie czerwony,  alkoholowy wir – Mnie nigdy nie wybrali… – dodała w zadumie.

– Dlaczego?

Usta dziewczyny rozciągnęły się w uśmiechu, bez krzty radości.

– Omijali mnie z daleka, bo szpeciłabym idealny obrazek cudownej rodziny. Byłam za brzydka – podniosła powieki i utkwiła smutny wzrok w mężczyźnie.

– Ty? – zdziwił się, omiatając wzrokiem jej idealnie piękną twarz.

– Byłam chuda i wyglądałam jak wypłoch, bardziej przypomniałam chłopaka niż dziewczynkę  – zaśmiała się gorzko – W dodatku nigdy nie zachowywałam się jak grzeczna panienka.

Tę ostatnią cechę,  z łatwością potrafił sobie wyobrazić, biorąc pod uwagę ich burzliwy początek. Em miała charakter. Uśmiechnął się do tej myśli.

– Po kilku latach czekania i nocnego modlenia się o dom – Em opowiadała dalej, nie wzruszona jego rozbawieniem – Dotarło do mnie, że jestem skazana na sierociniec i przestałam się starać,  by kogokolwiek zachwycać – zaśmiała się szyderczo – Zawsze potem dostawałam karę od opiekunek. Twierdziły, że pozbawiam inne dzieci szans na normalny dom, ale mnie to wisiało – wyznała, wzruszając  lekceważąco ramionami – Uznałam, że je w ten sposób ratuję, więc potem, gdy ktokolwiek przychodził na oględziny, zamykano mnie na klucz.

 Mężczyzna wpatrywał się w nią z niezrozumieniem na twarzy.

 – Nie chciałaś, by inne dzieci były adoptowane? Byłaś zazdrosna – wysnuł domysły. 

– Nie – zaśmiała się głośno – Nie mogłam patrzeć, jak wracały po miesiącu i popłakiwały po kątach.

– Wracały? Dlaczego?

– Bo nie spełniały oczekiwań – wbiła w niego wzrok, pełen pogardy dla ludzi – Nie pasowały do wystroju wnętrz, osikały łóżko, lub wylały kakao na cholernie drogi dywan.

Jimmy skrzywił się z niesmakiem.

– Aż wierzyć się nie chce.

– To uwierz – rzuciła jałowo – Dla Ciebie taki świat jest obcy. Ty miałeś rodzinę, może lekko Wam nie było, ale zawsze mogłeś liczyć na pomoc i wsparcie – wyjaśniła, opierając się łokciem o stół – Dzieciaki z domu dziecka nie mają nikogo. Nie raz widziałam,  jak rzucały się na szyję wszystkim, którzy wchodzili w drzwi budynku myśląc, że tym sposobem zaskarbią sobie czyjąś miłość i uwagę. Rywalizowały ze sobą o to, które jest ładniejsze lub bardziej miłe. Śpiewały, tańczyły i stawały na głowie, żeby zdobyć to, co Ty zapewne nieraz przeklinałeś, w fazach użalania się na swoim ciężkim bytem.

Jimmy spuścił wzrok i wbił go w stół, dziwiąc się, jak dobrze znała jego sposób myślenia.   Jako młody chłopak nieraz przeklinał swój los. Wtedy nie pomyślał nawet, że istnieją dzieciaki które za to, czym On gardził i nie doceniał, dałyby się pokroić. Poczuł się nieswojo. Nagle, mimo iż minęło tyle lat, zaczął wstydzić się tamtych myśli.

Kobieta, przez moment wpatrywała się w niego Widziała jego poczucie winy. Znowu opowieścią o swoim życiu i przeszłości odebrała mu mowę.

Przełknął głośno ślinę i spojrzał na swoją towarzyszkę. Ku swojemu zdziwieniu w jej oczach zobaczył rozbawienie, a na ustach uśmiech.

– Co Cię tak rozbawiło?

– Twoja mina – odparła i zaraz po tym głośno się roześmiała – Od dwóch dni szokuję Cię na każdym kroku, prawda? Muszę chyba przystopować, bo Twoje serducho tego, w końcu nie wytrzyma.

Nerwowy grymas pojawił się na jego twarzy.

– Wybacz, ale nie widzę w tym żadnego powodu do radości – rzucił ostrzej, niż zamierzał.

Zdenerwowało go jej rozbawienie.

– A Ja tak – odparła, po czym spoważniała pod  wpływem jego zaciętej miny – Jimmy nie złość się. Ja, po prostu już to przerabiałam – wyjaśniła –  Nie Ty pierwszy tak reagujesz, dlatego teraz mnie to bawi – uśmiechnęła się – W przeciwieństwie do Ciebie nie widzę w tym niczego szokującego. Normalna rzecz, normalne życie, rozumiesz? Takie prowadziłam, bo… – z powrotem oparła plecy o krzesło i skrzywiła się lekko, odwracając od niego spojrzenie – Bo na takie skazali mnie, moi rodzice – dodała z odrazą, po czym wzięła w dłoń kieliszek i przystawiła do ust, pociągając z niego odrobinę trunku. Na samo wspomnienie ludzi, którzy Ją spłodzili, zrobiło jej się niedobrze – Ja nie znam takiego życia, jakie Ty miałeś – mówiła dalej – Dla mnie to taka sama abstrakcja, jak dla Ciebie moje opowieści – stwierdziła, ponownie, wpatrując się w niego – Prawdę mówiąc dopiero Ola pokazała mi normalny świat, pełen miłości, ciepła i opieki – nikły uśmiech zagościł w jej oczach – To Ona uświadomiła mi, że ludzie nie są źli i nie wszędzie obowiązuje prawo dżungli.

Na moment zapanowała cisza.

Jim z zamyśleniu lustrował Ją wzrokiem, czując prawie fizyczny ból. Podziwiał siedzącą przed nim kobietę za to, że potrafiła z takim spokojem i opanowaniem, mówić o tak złych rzeczach.

Em przełknęła kolejną odrobinę alkoholu i spojrzała na niego.

– Zmienimy miejsce na wygodniejsze? – zaproponowała, po czym nie czekając na zgodę, wstała z krzesła i odeszła od stołu. Poprawiła miękkie poduchy i usiadła w wygodnym fotelu, stojącym w rogu ogródka.

Jim dopełnił kieliszki i ruszył za nią.

– Nie wiem dlaczego, ale jest mi wstyd – przyznał, podając jej jedno z naczyń.

Em uśmiechnęła się, w zamyśleniu.

– Dlaczego? Przecież Ty w niczym nie zawiniłeś.

– Nie wiem – zamyślił się, siadając na drugim z foteli – Może za moje egoistyczne myśli, za złość, którą kiedyś czułem do rodziców i rodzeństwa. Miewałem okresy, w których moje życie wydawało się najgorszym z możliwych. U nas zawsze było ciasno i gwarno. Brakowało mi swojego kąta – wyjaśnił – Bez przerwy się buntowałem – dodał, wbijając zamyślony wzrok w trawnik.

– Bo Ty masz bunt i waleczność we krwi – zaśmiała się – Taki charakter – przeniosła wzrok na mężczyznę – Poza tym każdy kiedyś na coś narzekał i był zły. Taka natura. Dopiero, jak poznamy gorszy przypadek, zaczynamy doceniać, co mamy – stwierdziła, zapadając się w miękkie poduchy – Ja cieszę się, że miałam Ellen, mam Olę, Natalię i teraz… Ciebie.

Spojrzał w jej czarne oczy z lekkim wzruszeniem i błyskiem w oku.

– Myślisz, że jestem Twoim darem od losu?

– Nie wiem, być może okażesz się przekleństwem – powiedziała z pełną powagą – Albo Ja Twoim – dodała i od razu rozciągnęła usta, zauważając jego naburmuszoną minę – Dla mnie jesteś kolejną osobą, która pokazała mi, że świat nie jest taki zły, że zdarzają się w nim dobre rzeczy i istnieją w nim ludzie z wielkim sercem – wyjaśniła,  już całkiem poważnie.

Uśmiech zaczął rozjaśniać jego oburzoną dotąd, twarz.

– Dużo takich osób już spotkałaś?

Wzruszyła ramionami.

– Nie wiem – odparła i spojrzała przed siebie – Być może dużo, ale… Ja nie ufam ludziom i trudno mi jest dostrzec ich dobro.

– A we mnie kiedy dostrzegłaś? – zapytał z ciekawością.

– Może jeszcze nie dostrzegłam – odparła żartobliwie, ale zaraz po tym zreflektowała się, gdy znowu zobaczyła jego minę – Hej! Ja tylko żartuję! – trąciła go w kolano, zmuszając do uśmiechu. Chwilę później jednak zmrużyła oczy i poważnie zastanowiła się nad odpowiedzią – Właściwie, to sama nie wiem. Chyba nie kojarzę dokładnego momentu. Bardzo długo broniłam się przed jakimkolwiek, głębszym myśleniem o Tobie – uśmiechnęła się lekko – Potem wszystko przyszło samo…

– Nie planowałaś tego, bo miałem być tylko Twoją rozrywką… – przypomniał jej i uciekł wzrokiem, gdzieś w bok, gdyż ta myśl wywołała nieprzyjemne odczucia.

Em lekko pobladła, ale odważnie zapytała, wpatrując się w niego uważnie:

– Wciąż Cię to boli, prawda?

Jimmy uniósł jedną brew i nie patrząc jej w oczy, odparł:

– Staram się o tym nie myśleć, ale lekko nie jest – nuta goryczy pojawiła się w jego głosie – Ta zadra siedzi gdzieś w moim umyśle… – niby było dobrze, starał się, ale to wciąż nie dawało mu spokoju.

Dziewczyna spuściła głowę. Nagle zrobiło jej się przykro.

– Jimmy, nasza znajomość zaczęła się dość dziwnie. Wtedy, na początku nie myślałam, że staniemy się dla siebie kimś więcej, niż tylko przypadkowymi znajomymi. Nie znałam Cię… I traktowałam, jak wszystkich innych. Wstyd mi teraz, ale czasu niestety nie zmienię – zerknęła z ukosa na pogrążonego z zadumie, mężczyznę.

Milczał długą chwilę, po której podniósł wzrok i spojrzał jej prosto w oczy.

– Tak naprawdę, to nie to mnie męczy – przyznał.

– A co? – zapytała, choć nie bardzo wiedziała, czy chce znać odpowiedź. Czuła, że przyszedł czas trudne pytania i szczerą rozmowę tak, jak obiecywał i wiedziała, że chcąc, niechcąc musi się z tym zmierzyć.

– Od wczoraj zastanawiam się, czy gdybym nie dotarł do tego baru, zdradziłabyś mnie z tamtym facetem – usłyszała i zamarła. Aż takiej szczerości się chyba nie spodziewała. Myślała, że zacznie od bardziej ogólnych problemów.

Najpierw nabrała sporą ilość powietrza w płuca, a dopiero po tym szczerze wyznała:

– Nie wiem. Mam nadzieję, że nie, bo nie darowałabym sobie tego, ale… Nie mogę być tego pewna w stu procentach – stwierdziła z bolesną szczerością – Nigdy wcześniej nie musiałam się nad takimi rzeczami zastanawiać. Zawsze byłam sama i nikogo tym nie krzywdziłam.
Jim milczał. Przez długą chwilę wpatrywał się w trawnik przed sobą.
– Zdradzałem Maike – zaczął cicho, nie zmieniając pozycji swojego ciała – Pierwszy raz… Miałem cholerne wyrzuty sumienia. Nie wiedziałem, jak spojrzeć jej w oczy. Potem… Szło już z automatu, trafiało się, to korzystałem. Nie zastanawiałem się zbytnio nad jej uczuciami – nerwowo podniósł się z fotela. Odszedł dwa, może trzy kroki i zatrzymał się, stając tyłem do Em – Uważałem, że dopóki żyje w nieświadomości, nie robię jej krzywdy – westchnął – Byłem idiotą. Dopiero teraz to zrozumiałem, bo dopiero teraz wiem, co czuje druga strona i jak boli sama świadomość takiego czynu.

– Ale Ja Cię nie zdradziłam – przypomniała mu.

– Wiem – spuścił głowę i odwrócił się przodem – Mam nadzieję, że nie byłabyś w stanie tego zrobić – spojrzał na nią ze smutkiem.

– Ja też mam taką nadzieję… – odparła, spuszczając głowę. Wiedziała, że nie na taką odpowiedź czekał, wyczytała to z jego miny, ale nie potrafiła udzielić lepszej.

– I że to już się nie powtórzy… – Przełknął gorycz i dodał z nadzieją, że tym razem potwierdzi jego słowa,  ale Em milczała uparcie. Siedziała nieruchomo, ze wzrokiem utkwionym w ziemię.

– Możesz, mi to obiecać? – zapytał w końcu, z lekkim zniecierpliwieniem.

Dopiero teraz podniosła głowę i spojrzała na niego z lekkim strachem.

– Że Cię nie zdradzę? – dopytała. Serce zaczęło jej bić trzy razy szybciej, niż normalnie, a gdy kiwnął głową, zaczęła nerwowo błądzić wzrokiem pomiędzy jedną jego tęczówką, a drugą. Przyparł Ją do muru. Słyszała swój przyspieszony oddech i prawie dudniący puls. Przygryzła nerwowo wargę. Nie dał jej żadnego wyboru. Zdrada była zła i okrutna. Dobrze o tym wiedziała. Od rana w duchu obiecywała sobie, że nigdy więcej się nie podda, nie skrzywdzi go w ten sposób, ale głośna przysięga… Czy jest aż tak silna? – zadawała sobie w duchu pytanie – Czy naprawdę, w fazie wielkiego kryzysu, będzie potrafiła być wierna?

Jim wciąż czekał. Widział zmieszanie w jej oczach. To wahanie i przedłużające się milczenie powodowało, że zaczynał czuć złość.

– Jimmy… Wiesz, jak jest… Powiedziałam Ci… – zaczęła niepewnie, przełykając nerwowo ślinę – Czasami nad tym nie panuję. Na dzień dzisiejszy mogę przysiąc wszystko, co zechcesz. Jestem pewna, że tego nie zrobię, ale… Nie wiem, co będzie jutro… Nie chcę Cię oszukiwać – czuła, że jej serce przestało bić z żalu do samej siebie, ale nie mogła obiecywać mu złotych gór, gdy nie była pewna czy one istnieją.

Widziała, jak jego oczy tracą blask i stają się matowe. Powoli opuścił głowę i pokręcił nią z niedowierzaniem. Po chwili odwrócił się tyłem i w milczeniu wszedł do domu.

Em, ukryła twarz w dłoniach. Znowu czuła nienawiść do siebie. Znowu go zawiodła i nie potrafiła dać mu tego czego pragnął.
Może powinna była pójść na łatwiznę? – zastanawiała się w duchu – Złożyć przysięgę dla jego dobra i poczucia spokoju… Obiecać, a potem walczyć ze swoimi demonami, by dotrzymać danego słowa. Ale czy to byłoby fair? Czy nie byłoby kłamstwem?

Przecież za każdym razem obiecywała sobie, że to już się nie powtórzy, że to ostatni raz… A potem przychodził kolejny kryzys i łamała dane sobie słowo. Oszukiwała samą siebie, bo przynosiło jej to ulgę, ale czy mogła mamić oczy Jimowi? Z pewnością lepiej by się czuł, ale czy zbudowałby na jej obietnicy, zaufanie?

…………

Od godziny siedziała na dworze. Kołysała się na bujnej kanapie i rozmyślała o tym, co się wydarzyło. Kłótnia… Awantura… O co? O to, na czyich życiowych planach będą opierać swoje życie… Dlaczego te plany nie mogą ze sobą współgrać? Dlaczego nie mogą osiągnąć porozumienia w żadnym, z ważnych dla siebie punktów? Czy to możliwe, że dwoje ludzi, którzy kiedyś mieli te same poglądy, kierowali się podobnymi zasadami, zgadzali się prawie we wszystkim i porozumiewali bez słów, tak bardzo się przez lata zmienili?
„Życie zdecydowało za nas” – przypomniała sobie słowa Paddyego, po których wybiegła z łazienki. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że znowu uciekła, choć miała tego więcej nie robić. Od tego problemu jednak nie mogła uciec. Dziecko… Tylko Ona wiedziała, jak bardzo przerażała Ją, już sama wizja przyszłej ciąży, a teraz,  gdy ta wizja stała się faktem, strach wprost Ją sparaliżował. Ciąża… Smutek, ból, strach, samotność… Tylko takie uczucia kojarzyły jej się z tym, najpiękniejszym dla większości kobiet, stanem.

…………

Obserwował Ją z okna sypialni. Mimo niepewności i strachu które czuł, uśmiechał się pod nosem. Rozpierała go radość i duma. Spełniło się jego marzenie. Zostanie ojcem… Jeszcze raz zerknął na test ciążowy, który wciąż ściskał w dłoni, jak jakiś talizman. Co kilka sekund, zaglądał czy aby cienka różowa kreska, tak dla niego ważna, nie zniknęła nagle i nieoczekiwanie, jak się pojawiła.
Przymknął oczy i uniósł głowę w górę, wciągając w swoje płuca powietrze, po czym ponownie spojrzał na dziewczynę,  siedzącą w ogródku. Teraz tylko Ona psuła jego obecną wizję rodzinnego szczęścia…

………….

– Jimmy? – Em weszła do domu, pogrążonego w półmroku i już od progu zaczęła wołać mężczyznę.

– Tu jestem – odezwał się jałowym głosem.
Dopiero teraz dostrzegła cień, siedzący na kanapie. Podeszła do kontaktu, chcąc rozjaśnić pokój.
– Nie włączaj – zarządzał ostrym tonem.

Dziewczyna szybko opuściła już uniesioną rękę i odwróciła się.

– Jim, posłuchaj… – zbliżyła się do niego.

– Nie! – warknął ostro i wstał z miejsca – To Ty mnie posłuchaj! – zbliżył się do niej – Mam dość Twoich tłumaczeń i wyjaśnień. Nie wiem, jak dalej widzisz nasz związek, skoro nie jesteś w stanie przewidzieć czy za dzień lub dwa nie przyprawisz mi rogów! Jak mam Ci zaufać?

Em w ciemności próbowała dostrzec wyraz jego twarzy.

– A zaufałbyś mi, gdybym złożyła tę obietnicę? – zapytała rzeczowo.

Przez moment nie odpowiadał. Myślał.

– Z pewnością byłoby mi łatwiej. Wiedziałbym, że Ci zależy… – westchnął.

– Bo zależy! – odparła stanowczo – Coraz bardziej…

– Coraz bardziej?! – powtórzył z kpiną – Czy Ty słyszysz,  co mówisz?! Jak Ci zależy, skoro nawet nie wiesz, czy mnie nie zdradzisz z pierwszym lepszym facetem, który Ci się nawinie pod rękę! – warknął oburzony – Wiesz, jak Ja to odbieram?! – wybuchł – Chcesz być ze mną, a jednocześnie zostawiasz sobie otwartą furtkę na dawne życie!

– Jimmy, tłumaczyłam Ci, że… – starała się przebić przez jego złość.

– Że co? – warknął.

– Że to nie do końca jest zależne ode mnie! – jej głos również, coraz bardziej przybierał na sile.

– A od kogo, do cholery?! – warknął złośliwie – Przecież masz rozum, potrafisz go używać! Dla mnie to całkiem proste! – stwierdził – Chciałaś uprawiałaś seks z kim popadło? Dobra – machnął rękoma – Byłaś wolna. Nie miałaś wobec nikogo zobowiązań, ale teraz masz i nadal twierdzisz, że jak zechce Ci się z dupą latać, to polecisz! – wrzasnął – A gdzie w tym wszystkim jestem Ja?! – wbił sobie palec w pierś – Jak Ja mam się z tym czuć, co? Jak budować coś trwałego, skoro Ty nawet fundamentów nie chcesz pomóc mi postawić?

Dziewczyna zamilkła. Jim nie przebierał w słowach. Był wściekły… Wiedziała, jak ostro potrafi reagować, gdy coś nie idzie po jego myśli. Zdążyła się już o tym przekonać.

– Jimmy, nie chciałam Ci niczego obiecywać, nie będąc siebie pewną w stu procentach – próbowała wyjaśnić mu swoją decyzję – Wcale nie powiedziałam, że będę biegać od jednego faceta do drugiego i bzykać się na hektary! – miała ochotę krzyknąć „nie rób ze mnie dziwki”, ale te słowa nie chciały przejść jej przez gardło. Nie byłyby zgodne z prawdą – Nie chciałam niczego obiecywać, bo dla mnie związek jest zupełną nowością i nie znam siebie od tej strony! Chciałam być uczciwa! – krzyknęła – Zapytałeś, więc odpowiedziałam tak, jak czuję, a Ty jak zwykle, reagujesz złością, bo moja odpowiedź nie jest zgodna z Twoimi oczekiwaniami. Akceptujesz tylko to, co chcesz.

– Uważasz, że zdradę da się zaakceptować?!

– Twoja żona zaakceptowała! – odgryzła  się, nie zastanawiając się nad tym, co i do kogo mówi – O ile Cię znam, zmusiłeś Ją do tego?! Bo wszyscy muszą robić tak, jak Tobie pasuje! Inaczej urządzasz wielką awanturę!

– Moja była żona mnie nie obchodzi! – wrzasnął wściekłe.

– Bo tak jest najłatwiej, prawda?! – wykrzywiła nienaturalnie twarz – Ode mnie wymagasz uczciwości i składania obietnic, a jaką Ja mam pewność, że za miesiąc czy dwa nie trafi ci się okazja i nie polecisz szukać zadowolenia u innej, co?! – rzuciła złośliwie, tracąc cierpliwość – Nie jesteś lepszy ode mnie!

Słowa dziewczyny kompletnie wprowadziły go z równowagi. W jednej sekundzie znalazł się tuż przy niej.

Mimo mroku doskonałe widziała jego owładnięte wściekłością, oczy. Objął dłońmi jej twarz, blokując tym jakikolwiek ruch i zmusił Ją do patrzenia sobie w oczy.

– Jeśli jesteś ze mną to jesteś moja, rozumiesz?! – syknął – Tylko moja! – powtórzył, cedząc każde z słów – Nie zamierzam z nikim się Tobą dzielić! Albo to akceptujesz, albo od razu się rozejdźmy! – rzucił ostro i nie czekając na odpowiedź wypił usta w jej wargi, zmuszając je do rozchylenia się. Chwilę później jego język łączył się już z jej w namiętnym tańcu.

Westchnęła cicho i przylgnęła do niego, poddając się zniewalającej pieszczocie. Na swoich plecach czuła jego dłonie, błądzące z góry na dół i przyciskające Ją, jeszcze bardziej do męskiej  klatki piersiowej.

Pocałunki mężczyzny, z sekundy na sekundę, stawały się coraz żarliwsze, intesywniejsze… i coraz bardziej brutalne. W przerwie na zaczerpnięcie oddechu, zdarł z niej bluzkę i zaraz po tym zaczął wędrować ustami po jej szyi i ramionach, by po chwili znowu powrócić do warg.

Oddawała pocałunki, chociaż im dłużej trwały, tym mniej jej się podobały. Usta piekły Ją od intensywności i nacisku warg, mężczyzny. Jego dłonie błądziły po całym jej ciele, pozostawiając po sobie bolesny posmak palców. Pragnęła go. Jego pocałunków, dotyku i ciepła jego ciała, ale moc i agresja jego kolejnych pieszczot zaczynała Ją zszokowany i budzić w niej bunt.
Początkowo starała się nie zauważać tej jego dzikiej rządzy. Wmawiała sobie, że to pożądanie zmusza go do zadawania jej bólu. Starała się powstrzymać tę jego moc i zamienić ją w delikatniejsze pieszczoty. Jednak, gdy oderwała jego zaciśnięte dłonie od swoich piersi, zdenerwował się.

Mruknął coś niezrozumiałe, po czym nerwowo wyszarpnął się z jej dłoni i powrócił do agresywnych pieszczot. Teraz już zrozumiała… To nie był zwyczajny seks, a czynami Jima wcale nie kierowało pożądanie. Rządziła nim chora potrzeba udowodnienia sobie, że dziewczyna jest jego własnościa. Chciał naznaczyć swoje terytorium.
Na to nie mogła się zgodzić. Już dawno mężczyźni przestali traktować Ją jak rzecz bez uczuć i znaczenia. Jemu, mimo uczucia, jakie do niego żywiła też na to nie chciała pozwolić.

– Jimmy, przestań – poprosiła najpierw dość łagodnie – Nie chcę tak…
Nie posłucha. Wręcz przeciwnie. Jego ruchy stały się jeszcze intensywniejsze.

– Jim, proszę Cię… – powiedziała ostrzej.

Był jak głuchy. Oderwał się od niej tylko po to, by pchnąć Ją na ścianę i szybko powrócił do agresywnych pieszczot, wpijając się znowu boleśnie w jej usta.

Próbowała go odepchnąć, ale przyblokował jej ręce i uniósł wysoko w górę, przytrzymując je jedną dłonią, podczas gdy drugą zaczął ściskać jej pierś.

Zaczęła się miotać i szarpać, a w końcu władnięta już zupełną wściekłością wrzasnęła, wprost do jego ucha:
– Kurwa! Jim! Odbiło Ci?!!!

Przerwał na moment brutalne błądzenie po jej ciele i wydyszał:

– Tylko Ja mam prawo kochać się z Tobą, rozumiesz! Nikt więcej! – po czym z powrotem przycisnął Ją do ściany i zatracił się w swojej dzikiej agresji.

Wiedziała, że nie ma innego wyjścia. Musiała go powstrzymać. Znała tylko jeden sposób. Podciągnęła kolano w górę i uderzyła nim w jego nabrzmiałe krocze. Nigdy wcześniej nie przypuszczała, że praktyka zdobyta w najgorszych dla niej czasach, przyda się także i teraz. Uderzenie było tak celne, że Jim zasyczał z bólu i przygiął się lekko do przodu. Wtedy przeniosła spojrzenie wprost w jego oczy. 

– Puść mnie do cholery, zanim uszkodzę Cię jeszcze bardziej!!! – wrzasnęła wściekle.

Natychmiast zrobił, co kazała, wpatrując się w nią jednocześnie zdezorientowanym wzrokiem.

Zdenerwowana dziewczyna przysunęła nos do jego twarzy i syknęła:

– Nigdy więcej tego nie rób, bo stracisz jaja, rozumiesz?! – po czym wyminęła go, podnosząc  z podłogi bluzkę. Już ubrana, ponownie odwróciła się w jego stronę – Zapamiętaj to sobie! Raz na zawsze! – wyciągnęła przed siebie wskazujący palec – W tym temacie, to Ja rozdaję karty i jeśli powiem „nie”, to znaczy „nie”! – warknęła, wbijając w niego rozwścieczony wzrok – Niczego nie będziesz sobie udowadniał moim kosztem!

Przez moment wpatrywał w nią, w zupełnym osłupieniu. Zaskoczyła go. Wiedział, że jest urodzoną wojowniczką, ale nie przypuszczał, że aż do tego stopnia. Teraz wiedział, że jest zdolna do wszystkiego. Zupełnie nie przypominała Emmy, która niedawno siedziała z nim przy jednym stole i opowiadała o biednych dzieciach z sierocińca. Sam nie wiedział czy w obecnej chwili czuje większy gniew czy też podziw.
Odwrócił się na pięcie i bez słowa wyszedł, trzaskając głośno drzwiami.

………….

Słyszała zgrzyt zamka w drzwiach. Kątem oka widziała, jak Paddy schodzi po schodach i idzie w jej kierunku.

– Proszę – wyciągnął rękę w kierunku Oli – Jest zimno. Przeziębisz się.

Wzięła od niego kurtkę i zarzuciła sobie na plecy. Dopiero teraz poczuła, że naprawdę zmarzła.

– Oluś nie kłóćmy się – poprosił, siadając obok.

– Teraz to już nie ma żadnego znaczenia – odparła bezsilnie. Miała wrażenie, że uleciała z niej cała wcześniejsza moc, a wraz z nią i złość – Ta bezsensowna kłótnia, też była bez znaczenia – dodała i przymknęła oczy,  zaciągając się ostrym, wrześniowym powietrzem.

Paddy siedział ze zwieszoną głową, przeczesując czubkiem buta, zielony dywan z trawy.

– Przepraszam – powiedział cicho.

– Nie czekam na nie – odparła jałowo – Też nie byłam bez winy.

– I co teraz zrobimy? – zapytał ostrożnie, zerkając na nią niepewnie, kątem oka.

Prychnęła cicho i odwróciła głowę w drugą stronę.
– Pytasz, jak dziecko, które coś zbroiło i teraz boi się kary – nawet nie starała się ukryć ironii – A co my możemy zrobić? Wielkie nic…

Paddy zaciągnął się powietrzem, po czym wypuścił je głośno z powrotem.

– Ola, Ja… – zaczął, ale dziewczyna weszła mu w słowo.

– Boję się, Paddy…

Poderwał się szybko i usiadł przodem do niej.

– Oluś, czego? Przecież masz mnie. Razem damy sobie radę – przekonywał Ją, łapiąc jednocześnie jej drżącą dłoń.

Spojrzała mu w oczy. Nie chciała mówić mu o swoich objawach. Przynajmniej nie dziś. Nie zrozumiały jej. Widziała jego radość, gdy podniósł test z podłogi. Nie zniosłaby zapewnień, że wszystko będzie dobrze. Nie wiedział, co oznacza ciąża. Ona za to pamiętała doskonale i z minuty na minutę była coraz bardziej przerażona.

– Przytul mnie – poprosiła cicho.

Objął Ją szybko ramionami.

– Będzie dobrze, zobaczysz – sam nie wiedział, czy bardziej przekonuje Ją, czy siebie. Był tak samo przerażony. Pragnął mieć dziecko, a jak stało się ono faktem, stracił cała swoją pewność. Czuł się jak mały, zagubiony chłopiec. Serce waliło mu jak oszalałe, a emocje w jego wnętrzu sięgały zenitu. Jego myśli zmieniały się jak w kalejdoskopie od radości, po obezwładniający lęk przed przyszłością i tym, co myśli Ola.

Trwali tak długą chwilę w zupełnym milczeniu. Paddy kołysał Olę w swoich ramionach, całując od czasu do czasu czubek jej głowy. Ona zaś co rusz ścierała z policzków pojedyncze łzy.

– Paddy – odsunęła się nagle i zajrzała mu w oczy – Ten test spadł na podłogę, może Ja wcale nie jestem w ciąży, może On źle działa? – patrzyła na niego, ale była tak pogrążona w podnoszących Ją na duchu myślach, że nie widziała jego zmieniającej się miny.

– Aż tak go nie chcesz? – zapytał smutno.
Pełny pretensji głos, podziałał na nią, jak kubeł zimnej wody. W jego wzroku dostrzegła wyrzut.

– Nie… – odparła szybko, po czym westchnęła bezsilnie – To nie tak…

– A jak? – jego zimny, zniecierpliwiony ton, lekko Ją zszokował.

Spojrzała mu prosto w oczy, obejmując dłońmi jego twarz.

– Paddy, posłuchaj mnie uważnie – powiedziała – Jeśli Ono już jest i jego serduszko bije we mnie, będę kochać je najbardziej na świecie, ale… – zawahała się, jednak po chwili postanowiła dokończyć myśl,  najdelikatniej,  jak potrafiła. Tak, by nie bić zbyt mocno w to, czego tak bardzo pragnął – Ten wynik może być skutkiem wstrząśnięcia, przecież na początku… – przerwała, gdyż zobaczyła, jak kuli się w sobie – Przepraszam Cię, ale mimo wszystko nie wydaje mi się, żeby to było możliwe. Przecież zabezpieczaliśmy się, a poza tym niedawno miałam okres…

-Tak – mruknął beznamiętnie – Zawsze pamiętałaś o wszelkich ostrożnościach i zabezpieczeniach – stwierdził z ironią – Pilnowałaś, żeby nie zajść w niechcianą ciążę – skrzywił się, po czym spojrzał w jej oczy – Zawsze… Prócz pierwszego razu – uniósł brew – Pamiętasz?

Ola zmarszczyła czoło.

– Pierwszy raz? – pamiętała ich pierwszą noc, pierwszy seks. Do dziś tamta chwila wydawała jej się magiczna. Dała się ponieść uczuciu i tęsknocie. Zaraz po tym uciekła – Wtedy…

– Kochaliśmy się. Nie byłem na to przygotowany… Nie miałem nic…

– Ale… Minęły prawie trzy miesiące… – przeliczyła szybko, czując swoje rosnące tętno – Coś bym wyczuła… – utkwiła wzrok gdzieś w ciemnościach nocy – To niemożliwe… – zamilkła na długą chwilę, po której spojrzała na niego znowu – Możesz pojechać po kolejny test? Zwariuję, jeśli się nie upewnię.

– Że nie nosisz pod sercem mojego dziecka? – zapytał zimno.

================

12 myśli na temat “ROZDZIAŁ 118: Ulotna nadzieja.

  1. bardziej jestem zła na Paddyego niz na Jima 🙂 a propos kawki wypitej z Jimkiem 🙂
    haha
    Paddy przesadza ech… no przesadza przesadza
    Jimmy nie zachował sie dobrze ale troche go rozumiem, nie powinien na siłę dobrze ze przestał, ale co by nie przestał jak dostał w jaja 🙂 hehe i dobrze ze dostał, juz wie ze Em nie jest zabawką tylko zywą osobą z uczuciami. Oboje muszą się nauczyć zasad w związku i tyle, dobrze ze rozmawiają a nie obrażają sie i połowy swoich myśli nie mówią jak Paddy i Ola, bo to oni muszą się jeszce nauczyc wiele. Jim i Emma są juz dalej niz tamci …
    dziecka mu się zachciało….

    Polubienie

    1. Kawka była przepyszna. Nawet nic słodkiego nie potrzebowałyśmy haha
      Paddy trochę na siłę chce rodziny. A tak się nie da. Do tego trzeba dwojga chętnych. Przymusem o złością nic nie zdziała. Czasami mam wrażenie, że Oni sami jeszcze dzieci haha
      No i Jimmy – nieszczęsny facet… Pogubił się całkowicie. Nie wie czy chce być dobry i czuły czy wściekły i mściwy. Też go rozumiem, ale myślę, że tą drogą do Em nie trafi.
      Em twarda babka, nie da sobie w kaszę dmuchać. Za dobrze zna mężczyzn, Za dużo z nimi przebywała i chyba takie zachowania, jak Jima, nie są jej obce. Jak po dobroci nie chciał odejść, musiała go siłą odegnać.
      Dzięki Aniu za komentarz i kawkę haha

      Polubienie

      1. Jim był słodyczą 🙂
        tak Paddy chce na siłe a tak się nie da, nie po 3 miesiącach znajomosci, zbyt szybko…
        tak oni obydwoje zachowują się jak dzieci… ech
        Jim musi znalesc droge do Emmy i zacząć się zachowywać i tyle, bo juz jest ok a za chwile przesadza, nie umie normalnie, zawsze coś wymyśli 🙂

        Polubienie

  2. Biedna Olka wciąż ma nadzieję że nie jest w ciąży.A Padzisław zaślepiony już pewnie imiona wybiera w głowie.Jak chce niech sobie surogatke wynajmie. Jeśli Olka nie czuje się jeszcze na siłach by mieć kolejne dziecko to nie powinien naciskać. ..Jimmy trochę przesadził zresztą oboje przesadzili Emma nie może zachowywać się jak wnimfomanka.podobno nie nawiedziła tamtego życia i traktowania przez tamtych facetów,a teraz zachowuje się tak jakby tęskniła za wcześniejszym życiem.Jednak to prawda złodziej zawsze pozostanie złodziejem,a ku… Zawsze pozostanie ku… I do tego Jimmy gwałciciel , chociaż podobno ku… nie można zgwałcić. Sorki ale mnie dzisiaj poniosło może dlatego że komentuję na gorąco

    Polubienie

    1. Kochana, Ja Cię rozumiem. Zawsze komentuję blogi, które czytam na bieżąco, na świeżo, bo wtedy emocje i słowa są prawdziwe i szczere, a o to chodzi w komentarzach. Nie chcę słodzenia, chcę prawdy i szczerej oceny postępowania bohaterów. Podoba mi się Twój komentarz.
      Olka nie chce ciąży, a Paddy chce i to bardzo. Jakby mógł, to zaszedłby w nią sam haha. Emma nie jest nimfomanką to jej ucieczka od większego bólu i przeszłości.
      Ku… Zawsze pozostanie ku… Coś w tym jest, ale na razie zamilknę.
      Trudno mi tu coś odpowiedzieć, być może zrozumiesz, jak przeczytasz następną część. Obecne części są pewnym ciągiem i chyba dopiero po wstawieniu wszystkich, czytelnik być może zrozumie bohaterów. Przynajmniej mam taką nadzieję. Bardzo staram się to pokazać.
      Kolejna część w czwartek. Z góry zapraszam. Jak dla mnie dość kontrowersyjna i mocna, ale sama Ją ocenisz.
      Dzięki za komentarz

      Polubienie

  3. Smutek, ból, strach i samotność tak się Olce kojarzy ciążą więc nie dziwię się że nie chce kolejnego dziecka. Powinna pogadać z Paddym, powiedzieć mu to wszystko może by zrozumiał…chociaż szczerze wątpię. Pewnie zaraz wysunął by argument, że teraz nie jest już sama 🙂 Pomimo mojej całej miłości do Padzika to ostatnio mnie denerwuje a w tej części to już w ogóle…egoista jeden, myśli tylko o sobie, tylko jego pragnienia się liczą, nie patrzy na Olkę on chce dziecko i już…niech sobie surogatkę wynajmie.
    Ona księżniczka a on księciuniu są siebie warci 🙂
    Jimmy i Emma problemów część dalsza 🙂 Nie wiem jakbym się zachowała na Jimma miejscu…pewnie tak samo…też by mnie poniosło…oczywiście chodzi mi o nerwy a nie o zmuszanie Emmy do sexu. Tak jak tą awanturę akceptuję tak jego późniejszy wyczyn potępiam. Jakby wziął ją siła to niczym nie różniłby się od jej byłego ale na szczęście nasza Emma to ma charakterek i się nie dała.
    Kiedy będzie Johny??? 🙂 Pewnie jak Olka zaciąży to Padzik sam do niego poleci się pochwalić, że też ma z nią dziecko 🙂

    Polubienie

    1. Ola faktycznie ma złe odczucia jeśli chodzi o ciążę. Paddy o tym nie wie. Ubzdurał sobie chłopak coś w głowie i teraz usilnie chce spełnić swoje marzenia. Zobaczymy czy w ogóle mają o co się kłócić.
      Zastanawiałam się ostatnio dlaczego mój Paddy jest takim egoistą zaopatrzonym tylko we własne potrzeby i we własne niedogodności. Wciąż czuje się gorszy, i zamiast się cieszyć, narzeka na swój los.
      Nie wiem ile jeszcze opowiadań blogowych czytasz, ale Ja mam ich trochę za sobą i Paddy w prawie wszystkich uchodził za egoistę. Być może nieświadomie go tak postrzegamy? Oczywiście mówię o autorkach. Coś musi w tym być.
      Emma i Jimmy faktyczne saga kłopotów ma tu się tworzy. Oni są tak skomplikowani, że nie można wyjaśnić tego w jednej części, niestety, albo stety bo inaczej nie miałabym o czym pisać haha. Już powoli ich relacja zacznie się oczyszczać z brudów. Kolejna część będzie chyba tą decydującą.
      Do Johna jeszcze jeden może dwa wątki. Wiem, że czekasz, tak jak wszyscy, ale moim zamysłem było postawić go na początku i na końcu historii, ale tyle mam jeszcze wątków w głowie, że ten koniec się przeciąga.
      Dzięki za komentarz

      Polubienie

      1. Czytam jeszcze inne opowiadania i faktycznie wszędzie to Padzik egoista z początku a później zmienia się w faceta marzeń 🙂 ciekawe co by powiedział jakby też czytał 🙂 u Ciebie to on od początku mi przypadł do gustu na początku taki biedny i nieszczęśliwy dopiero teraz chyba wyszedł z niego prawdziwy facet. Ja go uwielbiam i takiego rozmemłanego i takiego maczo. Wiele jego zachowań nie podobało mi się ale z drugiej strony to mi nie przeszkadzało…chyba dlatego, że mam do niego słabość.

        p.s
        Czytam inne ale komentuję tylko Twoje, nie wiem kto pisze inne powiadania 🙂
        Twoje czytam prawie od samego początku z przerwą ale szybko nadrobiłam 🙂
        Pozdrawiam 🙂

        Polubienie

        1. Ja czytam chyba wszystkie pisane na bieżąco. Jeśli nadążam, czasowo, bo z nadrabianiem zaległości mam pewien problem. Zawsze odkładam na później, a nie przeczytane części zaczynają się rozrastają. Przeczytałam też większość zakończonych. Cieszę się, że moje komentujesz. Teraz jest grupa przedtem dopowiadałyśmy fakty mailem. Fajnie, że wróciłaś, bo jesteś ze mną od początku. Brakowało mi potem Twoich dogłębnych, szczegółowych komentarzy.

          Polubienie

Dodaj komentarz