ROZDZIAŁ 97: Nutka nadziei…

Chyba najbardziej przejściowy rozdział, jaki do tej pory udało mi się napisać, ale zapraszam.

——————————————————–

– Cześć – przywitał się głośno Paddy, wchodząc do gabinetu Oli.

Dziewczyny odpowiedziały na powitanie obojętnym “hej”, lecz żadna nie podniosła głowy, znad sterty papierów, by spojrzeć na chłopaka. Emma siedziała za biurkiem Oli. Ta zaś stała obok.

– Jezu, jakie zapracowane jesteście – jęknął, opadając ciężko na białą kanapę – A myślałem, że wyciągnę Was na jakiś obiad.

Ola spojrzała w przelocie na chłopaka, przerzucając wzrok z między dwoma dokumentami trzymanymi w dłoniach.

– Nie damy rady, Paddy, przykro mi – odpowiedziała – Czas nas goni. Za kilka dni otwarcie, a My mamy jeszcze kilka rzeczy do załatwienia – wyjaśniła i obdarzyła go szybkim uśmiechem.

– Musicie coś jednak jeść – stwierdził.

– Możemy zamówić coś z dostawą do biura – odezwała się Emma.

Paddy zmarszczył się lekko, ale posłusznie wyciągnął telefon.

– Chińczyk, czy pizza?

– Chińczyk – odpowiedziały zgodnym chórem, po czym ponownie zaczęły dyskutować o sprawach zawodowych.

– Prawie wszystko już załatwiłaś – stwierdziła Emma, patrząc w górę na Olę.

– Jakoś dałam radę. Luisa mi pomogła – odparła blondynka – Jest stąd więc zna niektóre miejscowe firmy. Poszło dość gładko, ale jeszcze parę rzeczy musimy załatwić. Sprawdź listę – dodała rzeczowo.

Emma odszukała wśród sterty dokumentów skórzany notes i zaczęła go wertować.

– Pawilony zamówione, stanowiska dla dziewczyn zaplanowane, hotel dla nich wynajęty – wyliczała, po czym rzuciła notatnik na stół i spojrzała na przyjaciółkę – Czy my naprawdę musimy sprowadzać naszych pracowników z Hamburga? Nie wystarczą miejscowi? Przecież dobrzy są, byli sprawdzani w naszych salonach.

– Musimy – odparła Ola – Spodziewamy się tłumu ludzi. Rozdaliśmy i rozesłaliśmy masę zaproszeń imiennych, do tego dojdą przypadkowi przechodnie – wyjaśniła –  Każdy będzie mógł skorzystać  z darmowego, drobnego zabiegu, ale nikt nie będzie chciał czekać w kolejce. Im więcej stanowisk i  zadowolonych klientów, tym większe prawdopodobieństwo ich powrotu. Musimy też zrobić dobrą promocję dla powracających.

Emma jęknęła. Marzyła, by wrócić do pracy. Chciała zająć czymś myśli i czas, ale dziś nie potrafiła się na niej skupić. Wciąż uciekała myślami do porannej wizyty Jima.

– Zespół też już zamówiłam, więc wykreśl go z listy – oznajmiła rzeczowo Ola, odkładając jeden segregator na półkę i wyjmując drugi.

– Zespół? – zainteresował się Paddy – Jaki?

Ola odwróciła się i utkwiła półprzytomne spojrzenie w chłopaku.

– Zapomniałam jak się nazywa.

– Też coś – prychnął niezadowolony.

– Ojej – wykrzywiła się blondynka – A czy to ważne? Mają grać coś spokojnego i tyle. To taki dodatek – stwierdziła, wzruszając ramionami –  Tu chodzi o przyciągnięcie muzyką przypadkowych przechodniów, a nie o to, co będą grać. Luiza dała mi namiary, powiedziała, że fajni więc ich zatrudniłam.

–  Gorzej, jak to jakieś szarpidruty będą i odstraszą nam gości, zamiast przyciągnąć – rzuciła drwiąco Em i parsknęła śmiechem.

Ola przeniosła wzrok na towarzyszkę.

– Nie strasz. Prawdę mówiąc nie sprawdziłam ich, ale Luisa mówiła, że to dobry zespół.

– Ciekawe, co według niej oznacza “dobry” – wtrącił się Paddy – Ludzie mają różne gusta muzyczne – dodał i wraz z Emmą zaczęli się śmiać.

Ola spojrzała na nich karcąco i bez słowa wróciła do spraw zawodowych.

– Co tam na jeszcze zostało?

– Ulotki i plakaty – przeczytała brunetka.

Luisa właśnie pojechała odebrać je z drukarni.

– Co jeszcze?

– Catering.

– Rety! – krzyknęła ze strachem – Zapomniałam! Jeszcze dziś musimy to załatwić.

Paddy w milczeniu przyglądał się rozmawiającym dziewczynom, przenosząc wzrok z jednej na drugą, aż w końcu, znudzony wstał z kanapy i ruszył do drzwi.

– Sprawdzę, czy nasz obiad już nie dotarł – rzucił całkiem niepotrzebnie, gdyż żadna nie odpowiedziała.

Usiadł w holu na jednej z eleganckich skórzanych, dwuosobowych kanap i zaczął przeglądać swoją skrzynkę mailową w telefonie. Po kilku sekundach, zamyślił się tak mocno, że przestał nawet patrzeć w wyświetlacz. Utkwił spojrzenie gdzieś daleko przed sobą. Wszyscy pracują – analizował w głowie – Do czegoś dążą, za czymś gonią, są czymś zajęci…  A Ja? Wciąż stoję w miejscu, kręcę się bez celu przez całe dnie – westchnął głośno.

– A co Ty tak wzdychasz? – usłyszał nagle kobiecy głos. Pociągnął wzrokiem i dostrzegł w progu dziewczynę, z rudą burzą loków na głowie.

– O! Cześć Luisa – przywitał się z uśmiechem.

– Dlaczego tu siedzisz? Ola gdzieś wyszła? – zapytała, stawiając na recepcyjnej ladzie, spore kartonowe pudło.

– Nie – zaprzeczył – Jest w gabinecie z Emmą. Omawiają „wielkie otwarcie”, więc nie chciałem im przeszkadzać – uśmiechnął się – Czekam na zamówiony obiad – dodał i wstał z kanapy, widząc, że dziewczyna ponownie zmierza ku drzwiom – Masz tego więcej? –  gdy skinęła twierdząco głową zaproponował – Pomogę Ci.

– To ulotki i plakaty reklamowe – wyjaśniła dziewczyna po drodze.

– A tak – przypomniał sobie rozmowę dziewczyn.

Gdy wniósł ostatnią paczkę, Luisa uśmiechnęła się do niego.

– Wielkie dzięki za pomoc.

– Nie ma za co – odparł – Nic wielkiego nie zrobiłem. Na kilka chwil zabiłem nudę – odparł smętnie.

– Jest, jest – zaprzeczyła z szerokim uśmiechem przyklejonym do twarzy – Gdybyś mi nie pomógł, a właściwie mnie nie wyręczył – poprawiła się, przypominając sobie, że nie pozwolił Jej wnieść nawet jednej paczki – To ręce by mi chyba odpadły – zaśmiała się perliście i stwierdziła – Niby tylko papier, a ciężkie jak diabli. Masz u mnie za to pyszną kawę i ciacho.

Paddy uniósł brwi w górę i z rozbawieniem powiedział:

– O! Jeżeli z własnego wypieku, to mogę jeszcze kilkadziesiąt takich kartonów, za Ciebie wnieść – rzucił z rozbawieniem.

Dziewczyna zarumieniła się lekko.

– Niestety, nie jestem dobra w te klocki, ale znam świetne miejsce, gdzie można kupić. Mają naprawdę dobre – pochwaliła.

Chłopak rozciągnął usta i skinął głową na zgodę.

– Trzymam Cię za słowo, tylko nie zapomnij – powiedział z udawaną powagą, wyciągając wskazujący palec w jej stronę, po czym puścił do niej oczko i roześmiał się w głos.

Luiza zawtórowała mu, ukazując rząd równiutkich, śnieżnobiałych zębów. Jej wzrok zatrzymał się trochę dłużej na twarzy mężczyzny.

– Dotrzymuję obietnic – odparła z błyskiem w oku, po czym lekko zmarszczyła brwi i uciekła gdzieś myślami, wpatrując się w niego uważnie – Czy my się już kiedyś nie spotkaliśmy? – zapytała po chwili.

Paddy spiął się nagle.

– Chyba nie…  – odparł niepewnie – A dlaczego pytasz?

– Bo Twoja twarz wydaje mi się znajoma, tylko nie wiem skąd? – odpowiedziała i uśmiechnęła się ponownie – Chyba musiałam Cię z kimś pomylić – rzuciła niedbale, kręcąc głową.

Gdy Paddy odwrócił się do niej tyłem i wyszedł przed budynek, odebrać jedzenie, przygryzła jednak wargę i zaczęła wytężać swój umysł, by przypomnieć sobie, gdzie mogła go widzieć. Była pewna od samego początku, od pierwszego spotkania z nim, że gdzieś już go widziała. Potem, podczas każdej jego wizyty w salonie ta myśl do niej wracała. Podeszła do okna i ukradkiem zaczęła lustrować mężczyznę od stóp, aż po plecy i sterczące seksownie włosy, które z miłą chęcią przygładziłaby dłonią.

– Niektóre kobiety mają szczęście – mruknęła do siebie, po czym odsunęła się szybko w głąb pomieszczenia widząc, że chłopak wraca do budynku.

– Jest nasz obiad – rzucił Paddy po powrocie – Jeżeli lubisz chińszczyznę to zapraszam – dodał – Zamówiłem tyle, że starczy i dla Ciebie.

– To moja ulubiona kuchnia – odparła, trzepocząc przesadnie rzędami.

Paddy uśmiechnął się i zaraz po tym przyszedł mu do głowy pewien pomysł:

– Daleko stąd jest ten sklep z ciastem?

– Nie – odparła zaskoczona dziewczyna – Cukiernia jest za rogiem.

– To może odwdzięczysz się już dzisiaj? – zaproponował.

– Ty stawiasz obiad, to Ja mogę deser – zgodziła się bez wahania, po czym złapała torebkę i ruszyła do drzwi – Uprzedź tylko moje szefowe, że wyszłam.

– Nie ma sprawy. Usprawiedliwienie Ci napiszę – zażartował.

Dziewczyna uśmiechnęła się słodko i wyszła.

Paddy śledził Ją wzrokiem jeszcze przez moment, aż zniknęła za zakrętem, po czym uniósł brew w górę.

– Więc moja twarz wciąż jest rozpoznawalna – powiedział do siebie. Sam zdziwił się, jak bardzo ta ruda piękność i jej prawie jawne wdzięcznie się połaskotało jego ego. Pokręcił głową i z zadowoleniem na twarzy poszedł do gabinetu Oli.

– Przerwa moje kochane, czas na obiad – rzucił z przyklejonym do twarzy uśmiechem.

Em, podniosła głowę i przyjrzała mu się uważnie.

– A coś Ty taki zadowolony? – zapytała.

– Aaaa tak jakoś – odparł, drapiąc się z zakłopotaniem w skroń.

– Paddy…  Czy Ty się właśnie zarumieniłeś? – rzuciła ponownie brunetka z udawanym szokiem na twarzy.

Ola zaciekawiona stwierdzeniem przyjaciółki, również spojrzała na chłopaka.

– Faktycznie – dodała, po czym wysunęła się zza biurka i wstała z fotela – Kochanie, a co Ty tam, tak długo robiłeś? – zapytała, mrugając porozumiewawczo do brunetki.

Chłopak prychnął tylko. Nie zamierzał się tłumaczyć.

– Paddy, a ten dostawca chińskiego jedzenia to był On czy Ona? – dorzuciła Em, również podnosząc się z miejsca.

Tym razem skrzywił się, słysząc drwinę w głosie brunetki.

– Ej! Zejdźcie ze mnie, bo sobie pójdę i dalej będziecie głodne – rzucił z udawanym oburzeniem.

– No patrz, nie dość, że wprosił się do nas na obiad, to jeszcze będzie nam groził – Em parsknęła śmiechem, po czym wyjęła z szafki trzy talerze i zaczęła rozkładać je na szklanej ławie.

Ola, po szybkim pocałunku, zaczęła wypakowywać styropianowe pojemniki z papierowych toreb.

– Em, podaj jeszcze jedno nakrycie – upomniał się Paddy, przypominając sobie o Luisie.

Teraz już kobiety stanęły i zaczęły gapić się na niego z niemym pytaniem na twarzy.

– Zaprosiłem Waszą recepcjonistkę – wyjaśnił – Uznałem, że nie wypada nam jeść, bez niej.

– O proszę! – prychnęła Emma, kiwając głową do Oli –  My tu dostawcę obwiniamy o Twoje rumieńce, a to nasza wiewiórka jest winna zmianie kolorów na Twojej twarzy – Emma aż klasnęła w dłonie – Boże Olka! – krzyknęła brunetka –  Może On próbuje się do niej upodobnić, tylko czerwień, zamiast we włosach wyszła mu na twarzy.

Ola postukała się palcem w czoło, ale po chwili nie wytrzymała i wybuchła śmiechem.

Paddy zmarszczył nos i skrzywił się z niezadowoleniem. Żarty dziewczyn wcale go nie bawiły, tym bardziej, że była w nich zawarta część prawdy.

– Widzę, że z Tobą już całkiem dobrze, tabletki nasenne nie są Ci już potrzebne – odparował Emmie, nie zastanawiając się nad tym, co mówi.

Ola zmierzyła go karcącym wzrokiem. Brunetka natomiast spoważniała nagle i zaniemówiła na moment, ale szybko się ogarnęła.

– No pewnie – odpowiedziała – Ty też szybko się dotarłeś kochaniutki. Język Ci się wyostrzył, a pamiętam, jak całkiem niedawno byłeś zagubioną owieczką, szukającą swojego stada.

Zmrużył oczy. Zrozumiał podtekst i nie było mu do śmiechu.

– No widzisz – syknął – A teraz jestem panem stada – wypalił poirytowany, że sięgnęła do przeszłości, by mu dogryźć.

– Jaki Pan, takie stado – zadrwiła Em – Coś kiepsko u Ciebie z ilością.

Zaczynał czuć wypieki na twarzy, tym razem ze złości.

– Przestańcie! – warknęła Ola – To przestaje być śmieszne!

Na moment zapadła cisza. Emma i Paddy taksowali się ostrymi  spojrzeniami, przez kilka sekund. W końcu dziewczyna dała za wygraną i odwróciła się tyłem, a Paddy utkwił wzrok w podłodze, tylko Ola obserwowała ich trochę dłużej.

Brunetka, już bez komentarza, postawiła na stole dodatkowe nakrycie, po czym żeby załagodzić sytuację, zbliżyła się do chłopaka, stuknęła go łokciem w bok i żartobliwie rzuciła:

– Twoja ukochana chyba nie zna się na żartach. Wzięła nasze durne gadki na poważnie i zobacz jak na nas teraz wściekłe zerka.

Chłopak podniósł głowę i popatrzył Oli w oczy, po czym uśmiechnął się i cała złość gdzieś z niego wyparowała.

Emma zaśmiała się trochę sztucznie, a gdy Ola odeszła od nich, by odebrać telefon, już całkiem poważnie dodała:

– Sorry Pad, nie chciała Cię zdenerwować. Przegięłam, ale już tak mam, że atakuję, gdy ktoś wkracza na mój osobisty teren.

– Jezu! Tylko nie gryźć – udał przerażenie, ale zaraz po tym odrzekł – Ja też przesadziłem. Przepraszam.

– Hej! Podobno tu karmią – usłyszeli gdzieś za sobą.

– Tylko wtedy, gdy dołożysz coś do stołu – odpowiedział Paddy, odwracając się przodem do wchodzącej dziewczyny.

Luiza machnęła mu przed nosem zawiniątkiem.

– Co to? – zapytała Ola, odkładając słuchawkę na miejsce. Zbliżyła się do nich.

– Niespodzianka! – odparła dziewczyna do wszystkich, a wzrok zatrzymała na Paddym – A właściwie to nagroda dla Twojego chłopaka, ale mam cichą nadzieję, że się z nami podzieli – dodała, uśmiechając się do niego.

– Ha!!! – prychnęła Emma – A jednak miałam rację! – spojrzała znacząco na przyjaciółkę –  Olka, Ty go więcej z nią nie zostawiaj – ostrzegła z drwiącym uśmieszkiem, nie mogąc powstrzymać się od złośliwego komentarza.

Paddy pokręcił z dezaprobatą głową, a Ola obrzuciła przyjaciółkę krzywym spojrzeniem, ale zaraz po tym, na ułamek sekundy, w jej głowie pojawił się dziwny niepokój.

– Dlaczego? – zapytała niewinnie Luisa.

……………

– Jezu! Zapomniałbym! – Paddy poderwał się z kanapy, na której zaległ po wepchnięciu w siebie, drugiego kawałka ciasta, twierdząc, że już nawet okruszka nie zmieści. Teraz wyprostował się, odrywając plecy od miękkiego oparcia kanapy i wbił spojrzenie w Olę.

– Nie zgadzaj się! – ostrzegła Emma – Zapewne chce zjeść jeszcze Twoją porcję. Ciebie lepiej ubierać niż karmić – rzuciła do chłopaka. Odkąd usiedli razem do stołu, zapomniała na moment o własnych rozterki i wrócił jej humor.

Chłopak spojrzał na nią i wytknął jej język.

– Ty lepiej dokończ to, co masz na talerzyku – odrzekł złośliwie –  Może im bardziej będziesz najedzona, tym mniejszą będziesz miała werwę do gadania – odpyskował.

Ola uśmiechnęła się i pokręciła głową.

– Jak dzieci – skwitowała patrząc na Luisę, ale zaraz po tym ściągnęła usta stwierdzając, że dziewczyna nawet nie zareagowała. Cała jej uwaga w tym momencie była skupiona na Paddym. Znowu przez ułamek sekundy w jej piersi pojawiło się dziwne kłucie. Po chwili wzniosła oczy do nieba – To tylko moja wyobraźnia – uspokajała siebie w myślach, przeklinając jednocześnie wcześniejsze żarty Emmy. Odrzuciła szybko natrętne myśli – Co sobie przypomniałeś? – zapytała.

Chłopak najpierw omiótł zaniepokojonym spojrzeniem Emmę zajętą wymianą zdań z Luisą, a potem odparł:

– Angelo zaprosił nas dzisiaj na kolację.

Blondynka zmarszczyła nos.

– Dzisiaj?- jęknęła, a gdy potwierdził skinieniem głowy, dodała – Mamy tu mnóstwo roboty, miałam Cię właśnie poprosić, żebyś posiedział dziś wieczorem z Nati.

Wstał z kanapy i podszedł do dziewczyny.

– Nie możemy odmówić – stwierdził cicho i pociągnął Olę w głąb pomieszczenia.

– Dlaczego? – zapytała zmieszana, jego nagłą tajemniczością.

– To kolacja pożegnalna – wyjaśnił prawie szeptem, oglądając się za siebie, czy aby Emma nie stoi zbyt blisko nich.

– Pożegnalna? – powtórzyła głośno, nieświadoma niczego, Ola.

Paddy skrzywił się, ale było już za późno, żeby uciszyć dziewczynę, gdyż zza pleców usłyszał pytanie Emmy:

– Kogo będziecie żegnać?

Paddy niepewnie odwrócił się twarzą do brunetki. Zawahał się na moment, ale po chwili odpowiedział:

– Jima.

Widział, jak buzia Emmy blednie, a wszystkie mięśnie na jej twarzy, napinają się do granic możliwości.

– Wyjeżdża gdzieś? – usłyszał pytanie Oli.

– Tak.

Brunetka wpatrywała się w niego, jak zastygła. W jej głowie zaczęły buzować pytania: „Dlaczego?”,  „Dokąd?” i „Na jak długo?”. Z niecierpliwością czekała na wyjaśnienia, ale słowa nie chciały przejść jej przez gardło.

– Dokąd jedzie? – Ola wyręczyła przyjaciółkę.

Paddy zaklął w duchu. Najchętniej, akurat na to pytanie, nie udzieliłby odpowiedzi. Zdawał sobie sprawę, że swoimi słowami wywoła burzę. Po chwili jednak spojrzał na nią z powagą i odpowiedział:

– Do Hiszpanii…

– Do Hiszpanii? – zapytała, nie zastanawiając się, co dla niej może oznaczać ten kraj –  A po co tam jedzie? – a zaraz po tym, nie czekając na odpowiedź rzuciła – Ty na pewno chcesz iść go żegnać? Powinieneś się chyba cieszyć – stwierdziła.

– Ola… – zaczął, chcąc wyjaśnić jej plany Jima, ale stwierdził, że nie musi, gdyż nagle pobladła…

– Paddy, On jedzie…

Chłopak kiwnął głową i dopowiedział:

– Tak. Do Johna…

Zamilkła. Patrzyła na chłopaka coraz bardziej przerażonymi oczami.

Luisa obserwowała przez moment przejęte miny przyjaciół. Napięcie narastające między nimi, zaczęło wypełniać cały pokój, więc wstała z miejsca, grzecznie podziękowała za wspólny posiłek i nie czekając na odpowiedź wyszła z gabinetu.

– Jak to wyjeżdża… – Emma pierwsza odzyskała mowę, ale powiedziała to jakby do siebie, nie patrząc nawet w ich stronę.

Paddy i Ola patrzyli na nią przez moment, ale dziewczyna nic więcej już nie powiedziała, więc Ola przeniosła przestraszony wzrok na chłopaka i zajęła się własnymi sprawami.

– Myślisz, że powie mu o Nati? – zapytała słabym głosem.

– Nie wiem, Oluś – odparł z przejęciem – Chciałem zapytać go o to rano, jak tylko Angelo powiedział mi o jego planach, ale nasza rozmowa zeszła na inny tor i nie…

– Pokłóciliście się? – bardziej stwierdziła, niż zapytała i od razu dodała – Pięknie! Teraz na pewno dotrzyma słowa.

– Mści się na Was przeze mnie – wtrąciła się smutno brunetka, wciąż wbijając wzrok w jeden punkt.

– Co Ty wygadujesz, Em – oburzyła się Ola – Dlaczego przez Ciebie?

– Bo go odrzuciłam? – odpowiedziała pytająco – Bo jestem Twoją przyjaciółką? To zemsta…

– Emma, to na pewno nie przez Ciebie – stwierdził Paddy – I nie panikujcie – dodał zrezygnowany – Nie wiemy nawet, czy zamierza mu cokolwiek powiedzieć – dodał, odwracając się w stronę brunetki.

– To dlaczego wyjeżdża akurat teraz i akurat do niego? – brunetka przeniosła półprzytomny wzrok na Paddyego – Twój brat lubi takie akcje – stwierdziła.

– Nie wiem dlaczego wyjeżdża – odparł, mijając się z prawdą, po czym spojrzał ponownie na Olę – Dlatego powinniśmy iść na tę kolację, może zdołamy coś z niego wyciągnąć.

– Chyba żartujesz?! – podniosła głos blondynka – Znasz Jima! I tak nam nic nie powie!

– Zobaczymy – odparł, łapiąc Olę za ramiona – Może Angelo będzie coś wiedział.

– On był u mnie rano…  – usłyszeli ponownie zamyślony głos Emmy – Był jakiś dziwny…

Usiadła na kanapie i z drżącym sercem, zaczęła analizować poranną wizytę Jima, zapominając o istnieniu Oli i Paddyego.

…………..

– Pomóc Wam w czymś? – zapytała Ola, po przywitaniu się z Kirą i Angelo. Postawiła na stole piknikowym ciasto, kupione w cukierni zareklamowanej przez Luisę – Przepraszam, ale nie miałam czasu niczego przygotować – tłumaczyła się.

– Nie martw się, mamy wszystko – rzuciła Kira, niosąc miseczki z sałatkami.

– Macie ochotę na piwko? – rzucił długowłosy mężczyzna.

– Ja dziękuję – odparła Ola, rozglądając się dookoła w celu wypatrzenia gościa honorowego – A gdzie Jimmy?

– A Ja chętnie – przystał na propozycję Paddy.

– Szczerze mówiąc to nie wiem – odparł blondyn podając butelkę bratu – Prawdę mówiąc nie uprzedzałem go, że to z jego powodu się spotykamy. Zapewne wykpiłby mnie, jak to Jim – przewrócił teatralnie oczami i uśmiechnął się do przyjaciółki – Nawet nie wiecie, jak Ja się cieszę, że przyjechaliście. Objął ramieniem dziewczynę i cmoknął Ją w policzek – Zapominasz ostatnio o starym kumplu.

Ola uśmiechnęła się szczerze do niego.

– Przepraszam – odparła – Kompletny brak czasu, mnie dopadł. Obiecuję, że jak już otworzymy ten diabelny salon, będziesz mnie widywał trochę częściej.

– Mam taką nadzieję.

– Ej! Coś mi tu nie pasuje – rzucił Paddy.

– Co? – Angelo utkwił zaskoczony wzrok w chłopaku.

Paddy odepchnął brata od Oli, a sam zajął jego miejsce u jej boku.

– Teraz już nic – skwitował ze śmiechem i wyciągnął butelkę w stronę Angelo. Przez chwilę echem niósł się charakterystyczny dźwięk obijanego o siebie szkła, po czym blondyn stanął z drugiej strony kobiety i zarzucił jej rękę na szyję.

– Stare dobre czasy… – westchnął pokazowo – Kiedy Ty i Ja byliśmy na równi. Nigdy bym nie pomyślał, że kiedyś staniesz się dla naszej przyjaciółki ważniejszy ode mnie – zarechotał, po czym obdarował Olę szybkim cmoknięciem w policzek i odskoczył zanim dosięgła go ręka brata.

Ola wysunęła się z przygniatających Ją ramion jednego i drugiego i stwierdziła:

– Lepiej pójdę pomóc Kirze.

– Może zawołamy w końcu Jima? – rzucił Paddy, zerkając w okna domku nad garażem.

– Próbuj, może uda Ci się go namówić – odrzekł Angelo – a może lepiej Ja pójdę, bo Ty i On w jednym pomieszczeniu to trochę niebezpieczna mieszanka.

Paddy zaśmiał się głośno i odpowiedział:

– Chyba nie będzie tak źle. Ostatnio zauważył, że w moich żyłach także płynie krew i uznał, że jestem człowiekiem –  wziął ze stołu jeszcze jedno piwo i ruszył w stronę schodów.

Zapukał w drzwi pokoju i nie czekając na zaproszenie wszedł do środka. Półnagi brat siedział na brzegu łóżka i brzdękał coś na gitarze. Od razu też rzuciła mu się w oczy walizka, stojąca przed Jimmym, na podłodze.

– Paddy? – zapytał zdziwiony i lekko oburzony, przerywając uderzanie w struny, jednak chwilę później na jego ustach pojawiło się coś w rodzaju lekkiego uśmiechu – Co Ty tu robisz? – odłożył instrument i wstał.

– Przyszedłem, zawołać Cię na dół. Angelo zorganizował małe przyjęcie.

– Z jakiej okazji? – zapytał bez najmniejszego entuzjazmu, sięgając po koszulkę leżącą na oparciu fotela.

– To chyba ma być Twoje pożegnanie – powiedział chłopak niepewnie.

Jim prychnął z ironią i schował na sekundę głowę w materiale. Gdy wysunął ją ponownie, stwierdził drwiąco:

– Szybki jest. Jeszcze nie wyjechałem, a On już świętuje.

Paddy uśmiechnął się, słysząc kpinę w słowach mężczyzny, po czym wyciągnął w jego stronę puszkę z alkoholem.

– Jak to u Angelo – stwierdził – Każda okazja jest dobra żeby się najeść i napić.

Mężczyzna spojrzał obojętnie na trunek i pokręcił głową.

– Dzięki, ale zamierzam niedługo ruszyć w drogę.

– Dziś?

W nocy jest mniejszy ruch, szybciej zajadę – stwierdził Jim, wyciągając z szafy futerał na gitarę.

– To chociaż zjedz z nami kolację – zasugerował chłopak – Doceń pracę Kiry.

Jim zerknął krzywo na młodszego brata.

– Angelo robi imprezę, rękoma Kiry, jak zawsze – rzucił z ironią, po czym westchnął głośno – Zawsze wysługiwał się innymi. Rozpuszczony bachor.

Chłopak uniósł kąciki ust w górę, po czym ponownie zapytał:

– To co? Idziesz?

Jim zmarszczył się i odparł:

– Nie. Nie mam nastroju na zabawę. Głodny też nie jestem.

Paddy zmrużył oczy i spojrzał na brata z powagą:

– Jimmy wiem, że ciężko Ci się pozbierać…

Mężczyzna zaczął nerwowo poprawiać zamki przy torbie, po czym wyprostował się i utkwił zmęczony wzrok w rozmówcy.

– Sorry Pad, ale gadać też mi się nie chce. Szczególnie na ten temat. Powiedziałem już dużo – po czym zamyślił się nad czymś i prawie niesłyszalnie dodał – Chyba za dużo…

– Rozumiem – odparł chłopak, spuszczając głowę.

– Jak zmienisz zdanie, to zapraszamy – dodał i nie czekając na odpowiedź, ruszył do drzwi.

– Patrick?

Mężczyzna odwrócił się i utknął zaciekawiony wzrok w bracie.

Jimmy milczał przez moment, po czym z nutką nadziei w głosie zapytał:

– Ona nie przyjechała z Wami?

– Emma? Nie. Przykro mi…

============================

14 myśli na temat “ROZDZIAŁ 97: Nutka nadziei…

    1. Na faktycznie smutno, ale czasami nie ma się innego wyjścia i trzeba odpuścić. Czy będzie, mu lepiej? Zobaczymy…
      A może nastąpi szybki zwrot akcji i wcale nie wyjedzie hehe.
      Strasznie szybka jesteś. Migiem nadrobiłaś.
      Dziękuję za komentarze pod każdą częścią.

      Polubienie

      1. uważam, ze Jim na razie powinien odpuścic dla własnego dobra… bo inaczej bedzie cieżko, a Em niech sobie też wszystko poukłada bo na razie nie widze ich związku ech no nie widze
        Nie ma za co, pisałam ze w piatek bedzie luzniej to nadrobie 🙂 i tak było hehe

        Polubienie

        1. Faktycznie tak pisałaś. Jim już odpuścił, ale wciąż tli się w nim nadzieja. Przestać kochać nie tak łatwo. Paddy jest jego przykładem wyrwałości w dążeniu do szczęścia.

          Polubienie

  1. Przejściowy, ale fajny. Dobrze się czytało. Jimmy wyjeżdża. Coś mi się wydaje, że Emma się pojawi jakoś niedługo tutaj. Ze przyjedzie, przeciez wie, że świętują dzisiaj u Kiry. No ciekawe czy uda im sie porozmawiać przed wyjazdem.

    Polubienie

    1. Ola, czasami zadziwia mnie Twoja intuicja hehe. Nasza telepatia nadal działa dobrze. Jimmy faktycznie wyjeżdża. Odpuścił chłopi a, chociaż łatwo mu nie jest i nadal chyba ma nadzieję.
      Dzięki

      Polubienie

  2. Poczułam pewne zaniepokojenie i chyba złość! Odniosłam dziwne wrażenie,że Padda przeszłość wcale nie jest cukierkowa,że klasztor to ostatni etap upodlenia!
    Nigdy nie wątpiłam w prawdziwość jego uczucia do Oli,ale czy to trochę nie kłóci się z jego sposobem na zapomnienie?
    Absolutnie nie zwalniam go z możliwości popełniania błędów, ale klin w jego wykonaniu był chyba drągiem!?
    I teraz ruda asystentka będzie tego najlepszym przykładem,mam nadzieję,że to nie będzie pierwszy krok w końcu P&O?
    No i te jego połechtane EGO bleeeeeeeeeeeeeeeee
    Oj! Paddy,Paddy!
    Broni tej swojej miłości w jakiś taki nieudolny sposób…..boi się Jimma,Johna,jakby zapomniał że to on pierwszy nie zachował się Fer!?
    Odzyskał miłość,więc niech posprząta z klasą własne brudy!
    A co się tyczy Jimma…..no kurcze szkoda mi go strasznie! Nie uwierzę w zemstę, w odgrywanie się…….nie w tym momencie jego życia!
    Dla mnie to zwyczajnie upodlony facet,który ucieka przed własnym cierpieniem……tylko czy odległość leczy rany?
    Emme chyba zabolała wiadomośc o jego wyjeździe? Pytanie co z tym zrobi?

    Polubienie

    1. Agula, nigdy nie przedstawiałam przyszłości Pada jako cukierkowego raju. On sam mówi o niej z żalem i wstydem. Ten wstyd skądś się bierze. Klasztor był ratunkiem przed całkowitym upadkiem. A swoją drogą może teraz wysłać do niego Emmę, co? Hehe Może by się nawróciła.
      Ola faktycznie nie jest najlepszym wyjściem na wyparcie przeszłości. Ona raczej rozgrzebuje to błoto, ale jest też kołem ratunkowym do wymarzonego szczęścia. Ego Pada jest na razie dość niskie, więc każde podwyższenie jego poziomu tak go cieszy. Przeszłość nigdy nie umiera i w końcu go dogoni i beknie za to bardziej duchowo niż fizycznie. Fizycznie odpowie kto inny.
      Jim faktycznie czuje się zdeptany i wepchnięty w najdalszych kąt. Ucieka, bo liczy, że nowe wrażenia nowe przygody dadzą mu zapomnienie, strasznie mylne myślenie. Czyż nie podobnie jak Pad kiedyś?
      Dzięki. Ha nie było tak źle, czyżby pierwsze emocje opadły już?

      Polubienie

  3. Padzisław mały diabełek w habicie, oby się
    nie okazało, że te duchy z przeszłości niepokalanie poczęły 🙂 i Padzik ma potomka. Oby nie. Co do Emmy to nigdy nie wiem jak się zachowa. Byłaby w stanie siłą go zatrzymać by po chwili wyrzucić z hukiem na bruk. Trochę tak jakby miała schizofrenię. Ps czekam na ciąg dalszy

    Polubienie

    1. Haha niepokalane poczęcie – super! Nawet jak ma tego potomka, to na razie nic o nim nie wie. Choć nawet jakby, to chyba nic by nie zmieniło w jego stosunkach z Olą. byłoby jeden na jeden czyli remis. Ona ma, to On może też mieć. być może przestałby się tak o to wkurzać?
      Emma to wyższa technika psychologii. Przyznam, że nawet Ja nieraz nie wiem, jak się zachowa i co powie. wychodzi w praniu, a Ja tylko poruszam palcami. On a z tych co chciałyby, a boją się hehe. A teraz poważnie: Emma bardzo chciałaby mieć czyste sumienie i czystą kartę, wtedy nie miałaby pewnie problemu i chętnie połączyłaby się z Jimem. Niestety nie ma ani jednego, ani drugiego…
      Dzięki.
      Ciąg dalszy już jest…

      Polubienie

Dodaj komentarz