Rozdział 151: Armagedon.

Przepraszam za brak odpowiedzi na komentarze, pozostawione pod poprzednim rozdziałem. Wszystko nadrobię, obiecuję. 

—————————-

– Co robisz? – Paddy, wyrwany gwałtownie, spod skrzydeł ponurych myśli, spojrzał na brata.

Angelo zjechał na pobocze i wyłączył silnik, po czym przekręcił się na siedzeniu swojego auta tak, by dobrze widzieć brata.

– Chcę wiedzieć, co Ty najlepszego wyrabiasz?

Paddy odwrócił głowę i utkwił wzrok w swojej bocznej szybie. Milczał.

– Pad! Do cholery!

– Jedź – poprosił cicho, przymykając powieki – Jak najdalej i jak najszybciej, żebyś nie mógł już zawrócić – ton Jego głosu był tak zdławiony, że Angelo przeszedł dreszcz po plecach.

– Zawsze mogę to zrobić – odparł chłopak łagodniej.

– Jedź, powiedziałem!

Po chwili silnik znowu warczał, zaklikał kierunkowskaz i Angelo włączył się do ruchu. Paddy wypuścił z siebie powietrze i przełknął stojącą mu w gardle wielką  gulę. Jak najszybciej chciał zaszyć się gdzieś, gdzie mógłby być sam. Nienawidził siebie za to, co zrobił. Bolał go każdy najmniejszy nawet fragment ciała, a Jego dusza wręcz wrzeszczała z rozpaczy. Każda Jego komórka błagała o powrót do Oli, z każdą kolejną sekundą zwiększał się Jego lęk przed samotnością i powrotem do przeszłości. Do pustego, jałowego życia.

Wiedział, że Ją skrzywdził. Miał świadomość, że odejście i pozostawienie Jej samej,  w takim momencie, jest bardzo okrutne. Zapewne nienawidzi go teraz i nigdy mu tego nie wybaczy, ale nie zniósłby ponownego strachu w Jej oczach. Ten widok prześladował go od tygodnia, odkąd otworzył oczy. Jak na zawołanie obraz przerażonych, błagających o ratunek, wypełnionych łzami oczu,  znowu wypełnił Jego umysł i wywołał bolesny skurcz w brzuchu.

Westchnął cicho i zacisnął mocno usta, by żaden zrozpaczony dźwięk, nie wydostał się z Jego gardła. Będzie silny… Musi być… Nigdy więcej nie dopuści do powtórki tego koszmaru. Nigdy nie stanie się dla niej zagrożeniem, choćby miało mu pęknąć serce. Ukradkiem starł pojedynczą, upartą łzę z policzka.

Wjechali na podwórko. Paddy bez słowa wysiadł z auta, wyjął walizkę z bagażnika i czując na sobie uważny wzrok Angelo, ruszył do domku nad garażem.

Podnosząc ociężale nogi, by pokonać kolejne stopnie schodów,  bezmyślnie obrzucił wzrokiem szczęśliwy, pełen miłości i śmiechu dzieci, dom brata. Jego marzenie… Nagły ucisk w piersi zamknął mu, na moment dopływ tlenu do płuc. Nierealne marzenie…  Przekonał się na własnej skórze, jak kruche i ulotne bywa ludzkie szczęście. Jedna decyzja, jedna chwila doprowadziła do życiowego amagedonu. Zniszczyła wszystko, pozostawiając po sobie ból, rozpacz i pustkę.

Po chwili połączył swój wzrok z parą błękitnych przymrużonych oczu, które wpatrywały się w niego intensywnie.

John…

Zamarł na moment, a krew w Jego żyłach, odruchem przyzwyczajenia, zaczęła raptowanie przyspieszać. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że już nic nie jest takie, jak kiedyś.

Ze spuszczoną głową pokonał resztę stopni i zniknął za drzwiami pokoju, zamykając się przed światem i ludzkimi spojrzeniami. Zaraz za nimi opadł bezsilnie na podłogę i ukrył twarz w dłoniach. Jego życie właśnie się skończyło, rozpoczęła się nicość. Brak tlenu, brak słońca, brak wiary w lepsze jutro.

……………..

– Co to jest? – Emma wyciągnęła spod sterty dokumentów, białą kopertę, na której widniało nazwisko Oli.

– Jakiś chłopak dostarczył to jakiś czas temu – Luisa szybko ukryła swoje przerażenie – Nie była zaadresowana na firmę, więc nie otwierałam – dodała niepewnie.

Emma uważniej przyjżała się kopercie. Nie było na niej stempla pocztowego. Wyglądała na dostarczoną osobiście przez adresata, którego danych także nie wpisano.

– Sądzę, że to jakaś oferta reklamowa, albo podanie o pracę dlatego nie za wracałam nią Oli głowy – stwierdziła ruda piękność, wzruszając obojętnie ramionami, ale śledząc uważnie poczynania brunetki.

Em odrzuciła list na brzeg biurka.

– Adam, odnalazłeś się tutaj? – spojrzała na siedzącego naprzeciwko niej mężczyznę, zajętego odpisywaniem na służbowe maile.

– Tak. Dałem radę, z niewielką pomocą Luisy – spojrzał na dziewczynę i odpowiedział na Jej szeroki uśmiech, po czym ponownie przeniósł wzrok na Emmę – Z resztą Wy jesteście tak perfekcyjne, że nawet zwykły laik odnalazłby się w tych papierach.

Em wyszczerzyła się sztucznie.

– Uwielbiam przejmować po Was salony – mężczyzna uraczył Ją szerokim uśmiechem.

– Przejmować? Zapomnij! – prychnęła dziewczyna – Olka lada dzień wróci, a Ty wracasz do Hamburga, więc się nie przyzwyczajaj.

– Ty też już wracasz? – Luisie jakby zrzedła mina, po wpływem usłyszanych nowości.

– Jeszce nie teraz – odpowiedziała Em – Na razie muszę wracać do Hamburga.

– O! Wiedziałem, że jednak zaskoczysz mnie czymś miłym – roześmiał się Adam – Uwielbiam z Tobą pracować.

Emma zauważyła coś dziwnego w spojrzeniu Luisy, choć ta starała się to ukryć.

– Skoro nie wracasz, to może Adam zostanie w Kolonii, żeby pomóc Oli. Podobno niedługo otwieracie kolejny salon – recepcjonistka spojrzała z nadzieją na mężczyznę – Może Ty go poprowadzisz?

– A Tobie co tak zależy? – Em nie wytrzymała i z uniesioną brwi oraz nieukrywanym rozbawieniem,  spojrzała na dziewczynę – Czyżby nasz firmowy „Alvaro” zakręcił Ci w głowie?

Luisa poczerwieniała lekko.

– Całkiem miło się z nim pracuje – wyjaśniła.

– I popatrzeć też miło, co? Nasz Adaś niczego sobie? – brunetka zalotnie zamrugała długimi rzesami do mężczyzny, na co ten roześmiał się głośno.

– Jakoś na Ciebie moja uroda nie działa do dziś – odparł – Chyba, że zmieniłaś zdanie, to…

– Nie, nie, nie! – Emma uniosła rękę w górę, nie pozwalając mu dokończyć zdania, po czym utkwiła w nim karcące spojrzenie – Adaś,  ujarzmij proszę swoje samcze zapędy. Przypominam, że jesteśmy w pracy, a poza tym to, że obraz pięknie prezentuje się w galerii, wcale nie znaczy, że tak samo będzie wyglądał na ścianach naszego mieszkania.

– Ścianę zawsze można wyremontować i dopasować do piękna obrazu – zagłębił się w fotelu i rozpromienił twarz bezczelnym uśmiechem.

– Czasem ściana jest odpowiednia, tylko obraz, po pewnym czasie, staje się zbędnym kurzołapem – opowiedziała Emma, także ukazując swoje białe ząbki.

Adam utkwił w Em swoje ciemne tęczówki, na co dziewczyna odważnie odpowiedziała mu tym samym. Mierzyli się tak, przez dłuższą chwilę. Ich walkę przerwał, dzwoniący w recepcji,  telefon.

– Przepraszam – Luisa ruszyła w stronę drzwi.

– Kiedyś się doigrasz, zobaczysz – Em rzuciła trzymane w dłoniach dokumenty na blat biurka i spojrzała z politowaniem na mężczyznę – Przesadzasz!

– A co Ja takiego zrobiłem?

– Już zdążyłeś zaciągnąć Ją do łóżka czy jeszcze na razie walczy z Twoim uroczym seksapilem? – brunetka oparła plecy o fotel.

– Walczy – przyznał szczerze Adam, odkładając dokumenty na biurko – Ale już jestem blisko – dodał z zadowoleniem.

– Jesteś obrzydliwy – Em pokręciła głową i przewróciła oczami.

– Tak? A kilka minut temu zachwycałaś się moją urodą – rzucił kąśliwie.

– Rama, to nie wszystko.

– Ale bez ramy obraz bywa nijaki.

– Nie wystarczy, że przepuściłeś przez swoje łóżko wszystkie pracownice w Hamburgu?

– Oj tam. Nie wszystkie. Ty nie chciałaś nawet na nie spojrzeć.

Głośny śmiech kobiety odbił się echem od ścian.

– Nic na to nie poradzę, że ja lubię piękne obrazy.

– Tylko że u Ciebie zachodzą kurzem z podwójną szybkością.

– Wtedy je wyrzucam i kupuje nowe – stwierdził z uśmiechem, po czym wstał ze swojego miejsca i obrzucił Em szybkim spojrzeniem – Kawy?

–  Chętnie, przyda nam się mała przerwa – odparła, wpatrując się w plecy mężczyzny. Znała Adama kilka lat. Był przystojny, szarmandzki, błyskotliwy i inteligentny. Na pierwszy rzut oka, ideał faceta. Jednak, jak każdy ideał miał skazę. Nie wierzył w głębsze uczucia, zupełnie, jak Emma, choć z innych, niż Ona, powodów i tak,  jak Ona, nie lubił dzielić się swoją przeszłością. Wiedziała tylko, że stał się bez uczuciowym frajerem z powodu jakiejś kobiety.  Współczuła mu. Domyślała się jak bardzo skrajne muszą być Jego myśli i jak podobne do tych, które targały nią, zanim poznała Jima.

– Mleko, bez cukru? – czarne oczy wwierciły się w wyrwaną z zamyślenia,  dziewczynę.

– Dokładnie.

– Widzisz, jeszcze pamiętam – roześmiał się i spojrzał na drzwi – Czy dla najpiękniejszej recepcjonistki  na świecie, też kawa? Postawił filiżankę przed Emmą i wbił wzrok w rudowłosą kobietę, która ponownie weszła do gabinetu.

– Chętnie, jeśli mnie zapraszasz. Akurat nie ma nikogo. Dwie klientki w gabinetach, to mogę chyba z Wami usiąść – rozpromieniła się dziewczyna.

– A pij i siedź ile chcesz. Najwyżej Ci z wypłaty odliczę – rzuciła od niechcenia Emma.

Luisa spojrzała na nią niepewnie. Zawahała się. Olę bardzo lubiła, dobrze się z nią dogadywała, ale w stosunku do Emmy, zawsze czuła jakiś dystans. Nie potrafiła Jej wyczuć, ani przewidzieć, poza tym zawsze mówiła to, co myślała, nie zważając na czyjeś uczucia.

– Siadaj z nami, nie słuchaj Jej – Adam postawił trzecią filiżankę na szklanej ławie – Przyjedzie tu taka raz na jakiś czas i próbuje rządzić – zerknął z rozbawieniem na oburzoną minę brunetki – Nie martw się Ona tylko tak zołzowato wygląda.  Jak ze mną pracowała to i mnie tak straszyła.

– Ciebie też mogę jeszcze wywalić, nie przestałam być Twoją szefową – zagroziła Emma, wymachując palcem w stronę mężczyzny.

– Jakoś się nie boję – Adam usiadł koło niej – Mój osobisty urok, nie pozwoli Ci mnie wywalić.

Em parsknęła śmiechem, ale w duchu przyznała mu rację. Lubiła go i to bardzo. Z rozbawieniem obserwowała Jego starania o każdą nową zdobycz. Z resztą Adam lubił opowiadać Jej o kolejnych swoich podbojach. Pamiętała też jak długo próbował uwieść także Ją. Czasami nawet dla rozrywki zgadzał się zjeść z nim kolację, czy wypić wieczornego drinka dla odprężenia.

Luisa usiadła na drugiej kanapie i z lekką zazdrością przyglądała się, przez moment dwójce, przekomarzających się z sobą, przyjaciół.

– Dzwoniła Ola i prosiła, żebyś się z nią jak najszybciej skontaktowała – oznajmiła, wykorzystując moment ciszy.

– Czemu dzwoniła do Ciebie, a nie na moją komórkę? – brunetka raptowanie zmieniła minę.

– Podobno nie odbierasz.

Emma natychmiast poderwała się z kanapy.

– Cholera! Wyciszyłam rano i zapomniałam podgłosić – wyjęła telefon z torebki. Dwa połączenia od Oli i dwa od Jima. Szybko wybrała jeden z numerów.

– Ola? Sorry nie słyszałam… Czemu Ty płaczesz? – zapytała, przerywając mało istotne wyjaśnienie – Wyprowadził się?! Dokąd?  – krzyknęła – Już do Ciebie jadę! – dodała, po czym zakończyła połączenie  – Luisa możesz mi zamówić taksówkę? – rzuciła do dziewczyny, po czym spojrzała na wyświetlacz. Jeszcze Jimmy… Później…   Schowała telefon do torebki.

– Ja mogę Cię zawieźć – Adam wstał z kanapy – Będzie szybciej.

– Naprawdę? Super! – ucieszyła się.

Chwilę później szli już, razem w stronę samochodu.

– Luisa prawie zjadła mnie wzrokiem – zaśmiała się Emma – Co Ty robisz z tymi babami, Adaś? Głupieją, jak Cię widzą.

– Tylko to, czego same pragną. Czytam w ich myślach – mrugnął okiem i obdarzył Em seksownym uśmiechem. Ta zaś przewróciła oczami.

– Bo zacznę się rumienić.

– No coś Ty! Myślałem, że rumiemią się tylko niedoświadczone, zakompleksione i zakochane – skrzywił się – Ty o ile mi wiadomo, nie zaliczasz się do żadnej z tych grup, chyba że czegoś jednak niewiem – objął Ją ramieniem.

– Jeszcze dziewice.

– Co? – mężczyzna zakrzytusił się własną śliną.

– Dziewice się rumienią – powtórzyła

– To takie jeszcze, w ogóle istnieją? To już na pewno gatunek zagrożony, pod ścisłą ochroną – parsknął śmiechem – Nie wolno palcem tknąć, trzeba zostawić dla potomności

– Zupełnie tak samo, jak wierny facet – zadrwiła, na co Adam zatrzymał się ratowanie w miejscu.

– Gdybyś mnie chciała, byłbym najwierniejszym facetem pod słońcem – poklepał się w pierś –  Chodziłbym po mieście ze spuszczoną głową, żeby nie zgrzeszyć nawet myślami.

– Boże Adaś! – zachwyciła się –  Przecież to prawie jak samobójstwo dla takiego erotycznego kowboja, jak Ty ironizowała, wybuchając śmiechem. Szybko jednak ściągnęła swoje usta, gdy przed sobą dojrzała parę rozwścieczonych oczu, przewiercających Ją na wylot.

– Jimmy!

– Adam.

– Co? – spojrzała zdziwiona na przyjaciela. Jego ramię nadal oplątywało Jej szyję. Wsunęła się szybko.

– Mam na imię Adam, ale jeśli chcesz, to dla Ciebie mogę być i Jimmym – mężczyzna ponownie zarzucił rękę na szyję Em.

– W życiu tej Pani jest tylko jeden facet o takim imieniu i tak się składa, że to akurat Ja, niestety! – Jimmy, w jednej chwili, znalazł się tuż przy nich – Radziłbym też zabrać z niej swoją łapę, dopóki jestem grzeczny.

Zimny, wręcz nienawistny ton głosu mężczyzny, wywołał w żołądku kobiety, nieprzyjemny skurcz.

– Jim, to jest Adam, pracowaliśmy razem w Hamburgu. Teraz zastępuje Olę – mimo zdenerwowania, dzielnie przystąpiła do przedstawienia sobie mężczyzn.

Adam omiótł Jima powolnym spojrzeniem, poczynając od Jego butów, a na czubku rozwianych, przez wiatr włosów, kończąc.

Jimmy zacisnął dłonie w pięści. Czekał na drwiące prychnięcie, które zdążył już wyczytać z wyrazu oczu,  przedstawionego mu mężczyzny. Bardzo chciał, by tamten zrobił cokolwiek, by móc mieć powód, do zdeformowania Jego idealnej gębusi.

– Adam, to Jim,  mój… – kobieta zawiesiła się, przygnieciona ciężarem ostrzegającego, chłodnego wzroku – Facet – dokończyła niepewnie, z dziwnym uciskiem w gardle. Pierwszy raz przedstawiała w ten sposób Jima i czuła się nieco zmieszana.

– Wow! Naprawdę? – Adam wyrzeszczył oczy – I nie pochwaliłaś się staremu kumplowi, takimi życiowymi zmianami? Co z Ciebie za przyjaciółka! – oburzenie połączone z kpiną dotarło do uszu Jima.

–  Nie było okazji – odparła, po czym spojrzała na drugiego mężczyznę – Adam miał mnie właśnie zawieść do Oli.

Jimmy drwiąco uniósł kąciki ust.

– Do Oli – powtórzył – Odniosłem wrażenie, że oboje mieliście ochotę na coś zupełnie innego.

– Słucham?!  – Em obrzuciła mężczyznę poirytowanym spojrzeniem. Już otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale Adam Ją wyprzedził.

– Strasznie mylne wrażenia miewasz – stwierdził z bezczelnym uśmiechem – Ja może i bym miał, ale to tango kolego, tańczy się we dwoje – Adam zmrużył oczy – A Emma chyba woli tańczyć z Tobą, choć… –  przeciągnął wzrokiem po sylwetce Jima -… Zupełnie nie wiem,  dlaczego.

– Adam! – warknęła zszokowana Emma.

Jimmy natomiast prychnął drwiąco.

–  A Ja wiem – odparł –  Odpowiedź jest dość prosta. Em woli prawdziwych facetów, a nie ich marną, przesadnie wypacykowaną, tanią imitację, dlatego!

– Jimmy! – kobieta nie bardzo wiedziała, jak przerwać, tę dziwnie ugrzecznioną wojnę na słowa.

Adam rozciągnął usta w sztucznym uśmiechu.

– To coś nowego – roześmiał się – Pewnie chwilowo zainteresowała się epoką kamienia łupanego, ale neandertalczyk, to niestety przestarzały model, a w dodatku formaliną cuchnie, więc nie wróżę Ci raczej długiej przyszłości.

Brunetka zauważyła jak bardzo zbielały pięści Jima, a mięśnie twarzy zaczęły nerwowo grać.

– Słuchajcie! Obaj! – warknęła – Mam pilniejszą sprawę do załatwienia, niż wsłuchiwanie się w bezsensowną wymianę komplementów, pomiędzy dwoma szympansami o ptasich móżdżkach, więc wybaczcie! – rzuciła i nie oglądając się za siebie ruszyła w kierunku wjeżdżającej, akurat na parking taksówki, modląc się, żeby pozostawieni mężczyźnie nie skończyli sobie do gardeł.

Po chwili, Jim z piskiem opon wyjechał z parkingu i zatrzymał się tuż przed nią.

– Wsiadaj!

– Nie mam ochoty nigdzie z Tobą jechać! –  rzuciła z nerwami.

– A z nim miałaś?! – warknął – Wsiadaj albo Ci pomogę!

Emma rozejrzała się dookoła. Kilka osób wpatrywało się w nią z zaciekawieniem. Znała Jima i wiedziała, że raczej nie rzuca słów na wiatr, więc potulnie usiadła na miejscu pasażera, nie chcąc narażać się na widowisko, które gotów był zrobić.

– Zapnij pasy!

Popatrzyła na niego z wściekłością, ale jedno Jego spojrzenie wystarczyło, by straciła ochotę na jakikolwiek bunt.

…………….

Angelo wszedł ociężale po schodach.

– Co On tu robi? – John cofnął się w głąb werandy i wbił zaciekawiony wzrok w opadającego na ratanowy fotel, młodszego brata.

Angelo westchnął ciężko.

– Chyba znowu tu mieszka.

– Co? – John zmarszczył czoło, niedowierzając w to, co usłyszał – Jak mieszka? A Ola?

– Nic nie wiem, nie chciał ze mną w ogóle gadać, ale podejrzewam, że razem z krwiakiem usunęli mu część mózgu – odparł blondyn, wzruszając bezsilnie  ramionami.

– Ale musiał coś powiedzieć? – dociekał John.

– Taaa… Że jest dla niej zagrożeniem i odchodzi od niej dla Jej bezpieczeństwa. Wielkoduszny kretyn – dodał nieco ciszej.

John podszedł do barierki i przygryzając wargę, zapatrzył się w okna pokoju nad garażem.

–  Ola mu na to pozwoliła?

– A co Ona miała do gadania – westchnął młodszy – Czy On kiedykolwiek kogoś słuchał? Spakował walizkę i wyszedł z domu.

– Trzeba było go nie zabierać.

– Jak nie zabierać, John?! Teraz to Ty polecisz bzdury! – oburzył się – Znasz Paddyego. Gdybym go nie zabrał, wsiadłby w swój samochód, a nie wolno mu prowadzić – dodał i podniósł się z głośnym westchnieniem w górę – Napijesz się ze mną? Nie dam rady przetrawić tego na trzeźwo.

– Nie. Za wcześnie na alkohol. Z resztą za trzy godziny muszę być na lotnisku.

– Wracasz do Hiszpanii? – Angelo stanął obok niego.

– Tak – John spojrzał na brata – Postanowiłem spróbować naprawić nasz związek.

– Chociaż jedna dobra wiadomość.

– Nie wiem czy dobra. Zobaczymy – stwierdził bez przekonania, opuszczając głowę – Muszę coś z sobą zrobić, zająć czymś umysł, inaczej wyrzuty sumienia mnie zjedzą.

– Johnny, to był wypadek. Zdarzenie losowe – Angelo utkwił wzrok w mężczyźnie.

– Ale to Ja siedziałem za kierownicą tego cholernego samochodu – odparł zbolałym tonem – To Ja nie spojrzałem na drogę.

– Byliście zdenerwowani. Śpieszyliście się. Wszyscy to rozumieją.

– Tak? – John utkwił ironiczne spojrzenie w twarzy Angelo – Paddy też zrozumie? Ciekawe dlaczego Ola zabroniła nam mówić mu o tym.

– Wiesz dlaczego.

– Tak. Chroni mój tyłek, a nadstawia swój – stwierdził, popadając w zadumę, gdyż przyszło mu nagle coś do głowy. Bez słowa wyjaśnienia, odwrócił się i zbiegł na trawnik.

– Dokąd jedziesz? – krzyknął za nim Angelo.

– Do Oli. Muszę z nią pogadać – odkrzyknął mężczyzna.

……………..

– Podobno Paddy wyprowadził się od Oli, wiesz coś na ten temat? – Emma zerknęła na zaciętą minę Jima. Mężczyzna milczał, wpatrując się w drogę, więc go ponagliła – Możesz mi łaskawie odpowiedzieć?!

– A Ty możesz mi wyjaśnić, co robiłaś tym dziwnym czymś na parkingu? – wbił w nią wściekłe spojrzenie.

– Stałam! – burknęła – Nie udawaj zazdrosnego małolata – zadrwiła – I nie czymś tylko kimś. Trochę szacunku Jimmy, dobrze? – w odpowiedzi usłyszała drwiące prychnięcie.

–  Gdzie zamierzałaś z nim jechać? – włączył kierunkowskaz i zerknął w lusterko.

– Do Oli, mówiłam Ci już. Adam zaproponował, że mnie podwiedzie. Nie widzę w tym niczego złego.

– No pewnie! – zirytował się – W migdaleniu się z nim też pewnie nie widzisz? Takie zwyczajne przyjacielskie uściski! Każdemu wolno! – uderzył pięściami w kierownicę.

– Kurwa Jimmy! Mam większe zmartwienia, niż Twoja chora zazdrość – warknęła.

– Chora?! – krzyknął, wybijając w nią wzrok – Wdzięczyłaś się do niego! Myślisz, że tego nie widziałem?! Masz mnie za idiotę?!

– Nie wydzieraj się na mnie i patrz na drogę?! – teraz także i Ona podniosła głos – Nie moja wina, że ponosi Cię wyobraźnia!

– Mnie ponosi?! – wrzasnął – Mizdrzyłaś się z tym frajerem w wykrochmalonym garniturku, na środku parkingu, w biały dzień, ale to mnie ponosi wyobraźnia! – zaśmiał się nerwowo, zatrzymując samochód przy krawężniku, przed domem Oli i wbił wściekłe spojrzenie w Em – Już widziałem do czego jesteś zdolna, jak Ciebie poniesie wyobraźnia, więc nie wytykaj mi mojej! – puściły mu wszelkie hamulce – Ten wyprasowany sztywniak ślinił się do Ciebie, aż mu z brody kapało i nie wmówisz mi, że nie miał ochoty Cię przelecieć! – z Jego oczu wylatywały iskry wściekłości i zazdrości.

Em zacisnęła zęby i zaciągnęła się powietrzem.

– Już to zrobił!!! Dożo wcześniej, niż Ty!!! – wrzasnęła, szarpiąc za klamkę, po czym błyskawicznie wyskoczyła z auta  – Niech Cię szlag, Jimmy!!! – krzyknęła na odchodne i z hukiem zatrzasnęła drzwi.

……………..

– Cholera jasna! – mruknęła do siebie, podnosząc kolejną teczkę – Gdzie ta koperta!

– A co Ty taka wściekła jesteś? – drgnęła i odwróciła się szybko, przykrywając strach, szerokim uśmiechem.

– Wystraszyłeś mnie. Myślałam, że pojechałeś z Emmą – odparła.

– Nie. Pojechała z jakimś dziwnym typem – odparł – To czego szukałaś? – podszedł bliżej.

– Niczego. Chciałam to uporządkować – utkwiła wzrok z bałaganie panującym na biurku.

– Zaraz sam się tym zajmę.

– W takim razie idę do siebie – uśmiechnęła się do Adama.

– Luisa? – zawołał, gdy już prawie wychodziła z gabinetu. Odwróciła się – Może miałabyś ochotę na małego drinka po pracy? – uśmiech rozszerzył Jej usta.

– Chętnie – odparła, po czym cofnęła się z progu – Emma wspominała coś na temat Oli, gdy wyszliście?

– Nie, czemu pytasz?

– Tak bez powodu – odparła – Martwię się o nią.

– No. Przykre.Tyle okropnych rzeczy Ją spotkało i to w tak krótkim czasie – przytaknął, siadając za biurkiem – Jeszcze teraz ten Jej facet się chyba wyprowadził – dodał – Swoją drogą co za typ. Zostawić kobietę w takim trudnym momencie.

– Myślałam, że się tylko przesłyszałam, ale skoro Ty też to słyszałeś, to chyba jednak prawda – stwierdziła i wyszła.

– Sabine, chyba masz jednak jeszcze  jakąś szansę, a już miałam przestać Ci pomagać – wyszeptała do siebie, siadając przy swoim biurku.

==================

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

8 myśli na temat “Rozdział 151: Armagedon.

  1. Jakoś nie wiem, co mam napisać. Trochę rozumiem Paddyego. Ale i tak nie powinien tego robić. To jest egoistyczne, choć on głęboko wierzy w to, że tak jednak będzie lepiej i Olę chroni. On w to wierzy. A teraz John pojedzie do Oli, żeby powiedziała Paddyemu prawdę o dziecku i wypadku, bo on i tak Johna nie cierpi. Więc dużej różnicy nie ma. Jimmy przesadza z zazdrością i tekstami do Emmy. Faceci, to jednak pałki są!

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ola już nie raz mówiłam, ale powtórzę Ty po prostu siedzisz w mojej głowie. 😁 Johna gryzie tajemnica, nie chce Jej. Ola mu to wyjaśni, a przynajmniej się postara.
      Paddy myśli, że po tym, co się stało wybrał najlepszą drogę. Przez niego Ola była zagrożona, więc odsunął się od niej, by wykluczyć kolejne.
      Dzięki 💖

      Polubienie

  2. Ah nie wiem co napisać. Teraz widzę, że Paddy robi to wszystko z miłości i troski o Olę i pewnie w tej chwili nikt mu nie przegada sam musi dojść do tego, że źle robi…jest zaślepiony.
    Ciekawi mnie jak to będzie jak wszyscy wpadną do Olki: John, Jimmy i Emma. Ciekawe jak Jimmy zareaguje na to, że Padzik dopiero co się wyprowadził a John już jest u niej?? Bo mam nadzieję, że Jimmy tam jednak dotrze z Emmą 🙂 A co będzie jak się Paddy dowie, John już do Olki pojechał, pewnie wyciągnie pochopne wnioski…jak to Padzik 🙂
    Czuję, że nadchodzi moment w którym Olka powie Johnowi o Nati 🙂
    Jimmy zazdrośnik…uwielbiam go takiego…jest taki seksowny z tą swoją zazdrością…zazdrość pasuje mu bardziej niż Padzikowi 🙂 jak czytam o Jimmusiowej zazdrości to mam ciary 🙂
    Pozdrawiam 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Pięknie. Cieszę się, że to zobaczyła świata. Paddy rezygnuje ze szczęścia bo kocha Olę bardziej niż siebie. Nie wiem czy taka miłość istnieje, bo to raczej uczucie egoistyczne, ale Jego miłość jest wielka.
      Jimuś faktycznie jest cudnie zazdrosny. Masz podobnie jak Ja. Też go takiego uwielbiam.
      Teraz po wyrzucenia emocji i zastanowieniu przyjdzie u niego kolejny mój ulubiony etap – reflekcja nad tym, co zrobił.
      Dziękuję 💖

      Polubienie

  3. Jimbo już się nie zmieni zawsze będzie widział w Emmie kobietę zdolną do zdrady trochę mu się nie dziwię ale nie tędy droga do szczęścia i zaufania.Paddego mi żal i żal mi Olki myślę że mimo wszystko powinni a właściwie on powinien spróbować przejść przez to z Olką zachował się egoistycznie przed całym światem jej nie ochroni a już na pewno nie na odległość

    Polubione przez 1 osoba

    1. Jim bo jest tylko Jimem, że wszystkimi swoimi wadami. Mnie się wydaje, że nawet jak Emma była świętą i tak podejrzewałby Ją o zdradę, za każdym razem, gdyby stanęła zbyt blisko obcego faceta.
      Paddy na razie nie ogarnia niczego. Boi się przeszłości, ale też i przyszłości.
      Dzięki 💖

      Polubienie

Dodaj komentarz