ROZDZIAŁ 110: Magiczne klify.

Wszedł do domu ze skrzynią pełną kawałków drewna i od razu zaczął szukać wzrokiem Emmy.

Rozmowa z Peterem dała mu wiele do myślenia i pozwoliła wysnuć przypuszczenia, co do powodów dziwnego zachowania dziewczyny. Postanowił skorzystać z rady przyjaciela i zmusić Emmę do szczerej rozmowy.

– Gdzie byłeś? – dziewczyna wyszła z łazienki i wbiła w niego lekko zdenerwowany wzrok.

– Mówiłem Ci przecież, że idę po drewno – przypomniał oschle.

Zmarszczyła brwi i lekko zmieniła wraz twarzy, próbując przypomnieć sobie moment, w którym mógł jej to oznajmić.

Mężczyzna zaś odwrócił się tyłem i postawił drewno na podłodze. Przykucnął i zaczął układać kawałki drewna, w niewielki stos przy kominku.

– Zapomniałem Ci powiedzieć, że Peter i Ellen przyjdą do nas na kolację – obwieścił, zerkając na nią przez ramię.

– Co? – wybuchła od razu, wybałuszając oczy i blednąc, po czym jakby się opamiętała i już dużo spokojniej przystąpiła do próby przekonania go, by zmienił plany.

– Myślałam, że spędzimy ten wieczór we dwoje. Zaplanowałam już nawet, kolacyjne menu, żeby Ci w nocy sił nie zabrakło – gdy podniósł się na nogi od razu podeszła i przylgnęła do jego pleców, błądząc dłońmi po klatce piersiowej – Zadzwoń do nich i powiedz, że zmieniliśmy plany – zamruczała zalotnie.

Przymknął oczy i przez chwilę delektował się jej dotykiem. Jęknął cicho, gdy wsunęła swoje ciepłe ręce pod jego koszulę i zaczęła błądzić nimi po jego nagiej skórze. Ratowanie zrobiło mu się gorąco, gdyż zaczęło obezwładniać go pożądanie.

Wiedział jednak, że dziewczyna robi to celowo, próbując zmusić go do zmiany planów.  Westchnął i niechętnie zdjął z siebie jej ręce, następnie odwrócił się i objął dłońmi jej twarz.

– Emma, wiesz, że uwielbiam kochać się z Tobą, ale nie będę odwoływał zaproszenia – powiedział ku jej zaskoczeniu, całując czubek jej nosa – Posiedzą trochę i pójdą, wtedy będziemy mieć czas tylko dla siebie – objął Ją w pasie, przyciągając do siebie i zajrzał jej głęboko w oczy – I wtedy dokończymy to, co tak brutalnie nam przerwano. Zwariuję, jeśli dziś nie zdobędę tego, czego pragnę – szepnął, po czym przycisnął usta do jej warg.

Bliskość tego faceta, jego ochrypły głos zwykle powodowały, że jej umysł stawał się bezwolną mazią, ale tym razem nawet jego namiętne pocałunki nie zdołały przyćmić jej lęku.

– Jimmy, ale… – próbowała raz jeszcze, jednak jej ponowne sprzeciwienie się zostało szybko przerwane.

– Emma, to tylko kolacja. Polubisz ich, zobaczysz – powiedział, wpatrując się uważnie z jej wielkie, przestraszone oczy. Teraz był już pewien, że nie pomylił się w swoich domysłach.

– Nie lubię poznawać nowych ludzi – jęknęła zrezygnowana – Mieliśmy być tu sami – oparła czoło o jego pierś, czując nerwowy uścisk w żołądku.

Westchnął, głasząc czule jej plecy, a następnie delikatnie odsunął Ją na długość swoich ramion i utkwił uważny wzrok w jej oczach.

– Em, Oni nie gryzą, to sympatyczni ludzie – powiedział łagodnie – Moi przyjaciele, poza tym z pewnością zaprzyjaźnisz się z Ellen.

Uwolniła się od niego, w mgnieniu oka i stanęła tyłem.

Przez moment wpatrywał się w nią w milczeniu, po czym zbliżył się do niej i stając tuż za nią, zapytał spokojnie:

– Powiesz mi czego Ty się obawiasz?

Najpierw drgnęła przestraszona jego bliskością, potem odwróciła się.

– Niczego się nie obawiam – uśmiechnęła się sztucznie – Ale chcę mieć Ciebie na wyłączność – dodała, widząc jeszcze jakąś możliwość uratowania się od niechcianego towarzystwa.

Nerwowo przeczesał palcami włosy i pokręcił głową, po czym wbił w nią ostre spojrzenie.

– Nie udawaj i nie zamydlaj mi oczu – rzucił poirytowany – Nie jestem idiotą, choć może sprawiam takie wrażenie. Widziałem, jak płakałaś – dodał, wystawiając rękę i wskazując nią okno, a właściwie miejsce, za nim – Wiem, że coś się znowu stało. Widzę, jak bardzo to przeżywasz – nie chciał otwarcie oznajmić, że domyśliłam się wszystkiego. To Ona miała mu zaufać…

Spuściła głowę i stała przed nim w zupełnym milczeniu, choć w duchu prosił, by powiedziała cokolwiek. Po kilku chwilach zrezygnowany złapał Ją ponownie za ramiona.

– Emma, proszę… nie uciekaj przede mną, zaufaj mi…

Nie podnosząc głowy, próbowała się wyszarpnąć, ale zacisnął mocniej swoje palce.
Słyszała jego westchnienie i wiedziała, że jest zły, ale nie potrafiła się przemóc. Nie umiała usiąść i wyrzucić z siebie dręczących Ją myśli. Mogła dać mu swoje ciało bez mrugnięcia okiem, ale jej myśli i uczucia były szczelnie zamknięte dla innych. One były tylko jej…

Puścił Ją. Zrezygnowany, zły i pełen urazy. Patrzył, jak odchodzi bez słowa i znika w łazience. Znowu to samo… – pomyślał.

Włożył dłonie we włosy i zacisnął na nich palce. Czuł się beznadziejnie. Przemierzył pokój w tę i z powrotem i zatrzymał się ponownie w tym samym miejscu. Obrzucił mętnym wzrokiem pomieszczenie i zaklął cicho. Nie tak miał wyglądać ten wyjazd. Mieli być szczęśliwi… Mieli kochać się i rozmawiać… Mieli się stać się sobie bliżsi… Chciał, żeby Emma otworzyła się przed nim. Powiedziała, co Ją tak dręczy. Nic, z tego, co planował nie wyszło. Rady Petera na nic się zdały. Emma była jak skała. Im głębiej kopał tym twardszą postać przybierała.
Czuł się rozczarowany. Naprawdę żałował, że nie zostali w Kolonii.

Podszedł do łazienkowych drzwi i przez chwilę stał przed nimi. Nie wiedział co ma z sobą zrobić, jeszcze bardziej nie wiedział, jak przekonać Emmę do rozmowy. W końcu głośno zaciągnął się powietrzem i szarpnął za klamkę.

Siedziała na drewnianym taborecie, skulona, z twarzą ukrytą w dłoniach. Malutka, biedna, płacząca dziewczynka. Ten widok ścisnął mu serce i wywołał wyrzuty sumienia. Stanął przed nią i delikatnie oderwał jej dłonie od twarzy.

– Choć do mnie – poprosił, po czym pociągnął Ją w górę. Przez ułamek sekundy widział jej załzawione oczy, wypełnione żalem i poczuł niemal fizyczny ból. Na moment wstrzymał nawet oddech. Przyciągnął Ją do siebie i objął ciasno ramionami, zaciskając mocno swoje powieki.

Przylgnęła do niego bez żadnego protestu. Otoczyła rękoma jego szyję i wtuliła w niego twarz. Poczuła się bezpiecznie, jak nigdy dotąd. Ciepło tego mężczyzny, jego silne ramiona i zapach dawały jej spokój i ukojenie. Nagle zapragnęła by trwał przy niej zawsze. Trzymał Ją za rękę w każdej chwili zwątpienia, czy kryzysu. Przytulał tak, jak teraz i o nic nie pytał.

Odezwał się niepewnie, dopiero gdy całkowicie przestała drżeć.

– Może pójdziemy na spacer. Pokażę Ci moje ukochane miejsce – wyszeptał, głaszcząc jej twarz i ścierając z policzków mokre ślady.

Uśmiechnęła się smutno.

……………

Leżeli wtuleni w siebie. Wsłuchując się we własne oddechy i bicia serc. Uspokajali swoje drżące wciąż jeszcze ciała.

– Uwielbiam ten moment – Paddy pierwszy przerwał ciszę panują w pokoju.
Ola przestała gładzić jego pierś. Przekręciła się na brzuch i utkwiła wzrok w zadowolonych, spokojnych oczach chłopaka.

– Dlaczego akurat ten. Myślałam, że najbardziej kochasz ten sprzed kilku minut – uśmiechnęła się i prowokująco uniosła brwi.

Paddy zaśmiał się głośno.

– O tak – odparł – Tamten kocham nad życie i mógłbym powtarzać go bez końca – dodał, z rozmarzeniem, wspominając wzniesienie się na szczyt – Ale ten też uwielbiam. Teraz jestem spełniony i szczęśliwy. Czuję Twoją miłość w każdym fragmencie swojego ciała. Dosłownie w każdym – mrugnął do niej okiem i odkrył rządek górnych zębów, gdy spojrzała na niego z udawanym oburzeniem.

Zanim zdążyła otworzyć usta, pocałował Ją, po czym podniósł się w górę i oparł plecy o zagłówek łóżka.

Ola zarzuciła na siebie kołdrę, przykrywając swój nagi tyłek , po czym podparła się na łokciach.

– A taki piękny widok miałem – chłopak skrzywił się, udając niezadowolenie.

– Nie ma tak dobrze, jeszcze zamarzyłaby Ci się powtórka – rzuciła ze śmiechem dziewczyna.

Pochylił się do przodu, cmoknął Ją w czubek nosa i zmruczał seksownie:

– Już mi się marzy…

– Wariat – odepchnęła go delikatnie – Lepiej powiedz mi z czego tak zwierzałeś się, tej swojej przyjaciółce ze strunami, tam na dole – zmieniła temat.

Paddy udał niezadowolenie, po czym oparł się ponownie o łóżko i spoważniał:

– Nad przyszłością – odparł tajemniczo.
Ola zmarszczyła brwi, okazując tym niezrozumienie.

– Myślałam, że to jasna sprawa. Podobno Ja jestem Twoją przyszłością.

Uniósł kąciki ust w górę i pogłaskał jej policzek.

– Nad tym nawet nie muszę się zastanawiać, bo to oczywiste – odparł – Myślałem o sprawach zawodowych.

– Zawodowych? – zmarszczyła się.

Paddy westchnął.

– Od pewnego czasu o tym myślę – wyznał – Nie mogę wciąż siedzieć bezczynnie, bo w końcu skończą mi się zaoszczędzone pieniądze. Dom i samochód i tak już uszczupliły znacznie moje konto. Z resztą nie chodzi tu o pieniądze, po prostu drażni mnie nic nie robienie.

– Myślisz o czymś konkretnie? – zainteresowała się, zaczynając czuć dziwny niepokój.

– Nie wiem – zawahał się, zauważając niepewność w oczach dziewczyny, a potem dokończył uczciwie – Myślę o powrocie do tworzenia muzyki – uważnie obserwował zmianę wyrazu twarzy.

– Chcesz znowu śpiewać? – dopytała.

Uśmiechnął się lekko.

– Właściwie tylko to potrafię – grymas przypominający uśmiech, pojawił się na jego ustach – Na scenie zawsze czułem się dobrze. Nawet w klasztorze śpiewałem i grałem dla ludzi. Przeszkadza Ci to? – zainteresował się nagle, marszcząc brwi.

Na chwilę spuściła głowę. Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Nie chciała, by poczuł, że nie jest z tego powodu zadowolona, ale nie mogła też udawać, że zachwyca Ją ten pomysł. Nagle poczuła ciepło jego dłoni na swoich splecionych palcach.

– Kochanie, bądź ze mną szczera – poprosiła – Mówię o tym głośno, właśnie po to, żebyśmy mogli wspólnie zastanowić się nad tym tematem. Nie zrobię nic wbrew Tobie.

Podniosła firanki z rzęs w górę.

– Paddy, przepraszam Cię, ale na samą wzmiankę o koncertach i fanach mam dreszcze – powiedziała – Pamiętam jeszcze dawne czasy… – zamilkła i spojrzała w dół, przygryzając nerwowo wargę – Wszędzie tłumy fanów, brak prywatności, szum wokół Was…

Roześmiał się głośno.

– Nie, nie! – powiedział – W żadnym wypadku nie chcę powtórki z czasów świetności Kelly Family. Ja też mam traumę.

Spojrzała na niego z zaskoczeniem.

– To jak chcesz to rozwiązać? Nie da się występować bez fanów.

– Tak – pogłaskał jej policzek – Dlatego na razie tylko o tym myślę. Analizuję wszystkie za i przeciw. Chcę wrócić na scenę, ale na innych zasadach. Moich, rozumiesz? – widział, jak jej twarz nieco łagodnieje. Odwróciła głowę i wsunęła usta w wewnętrzną część jego dłoni, całując Ją z czułością, po czym spojrzała na niego.

– Myślisz, że tak można? Że to się uda?

– Myślę, że tak – odparł pewnie.

– Paddy, zrobisz, jak będziesz chciał – utkwiła poważny wzrok głęboko w jego źrenicach – Ja poprę Cię we wszystkim i będę wspierać, na ile starczy mi sił, ale proszę, przemyśl to dokładnie. Teraz masz wybór. Pamiętaj, że to Ty decydujesz, jak ułoży się Twoja przyszłość i kariera.

– Obiecuję – szepnął, nachylając się do niej i składając na jej ustach długi pocałunek – Mmmm… chyba chcę powtórki – zamruczał, gdy odsunął się od niej i zaczął powoli zniżać się do pozycji leżącej, obejmując dziewczynę coraz szczelniej swoimi ramionami.

– A Ja mam ochotę na lody! – wykrzyknęła i poderwała się w górę.

– Ooo… – uśmiechnął się lubieżnie, próbując Ją jeszcze sięgnąć, by z powrotem przyciągnąć Ją do siebie – Cudowny pomysł… – wyszeptał ze znaczącym błyskiem w oczach.

Ola obrzuciła go kpiącym spojrzeniem, sięgając jednocześnie po szlafrok.

– Panie Kelly, niech Pan ostudzi nieco swoje erotyczne fantazje. Ja nie o takich lodach mówiłam – przewróciła oczami i zaśmiała się głośno, widząc nachmurzoną minę mężczyzny.

– Nic nie poradzę, że to słowo tak działa na moją wyobraźnię.

– Faceci… – westchnęła Ola, kręcąc głową i patrząc z politowaniem na chłopaka.

– Oj tam, Oj tam… – mruknął rozbawiony, opierając się z powrotem o łóżko – Już nie musisz tak na mnie współczująco zerkać.

– Muszę, bo Wy zawsze myślicie najpierw dołem potem górą – odparła, zawiązując pasek.

– I to właśnie tak Was fascynuje w mężczyznach! – krzyknął, podrywając się ratowanie w górę i próbując wciągnąć Ją z powrotem do łóżka.

Ola szybko odskoczyła i zaśmiała się głośno.

– Oszaleję, jak zaraz do mnie nie przyjdziesz – jęknął, krzywiąc się.

– Najpierw lody – oznajmiła z drwiący uśmieszek, otwierając drzwi, po czym powtórzyła jego minę i także jęknęła – Oszaleję, jak ich nie zjem.

– Wariatka – odparł, rzucając w nią małą podszewką, którą natychmiast oddała. Gdy tylko zniknęła z pokoju, usiadł po ścianą, podciągnął kołdrę wysoko pod pachy i skrzyżował ręce.

– Lody ważniejsze niż Ja – mruknął pod nosem i od razu po tym zmarszczył brwi. Omdlenia… zmiany humory… lody… z drżącym sercem zaczął układać pojedyncze wyrazy w jedną całość.

…………..

Siedziała na płaskim kamieniu, jakiś metr od urwiska i w milczeniu wpatrywała się w widok przed sobą.

Jim przysiadł na ziemi odrobinę dalej. Nie chciał zakłócać jej tej chwili. Wiedział, że ten naturalny, dziki krajobraz klifów, jest różnie odbierany przez odwiedzających. Każdy z kim rozmawiał przeżywał swój pierwszy spacer po nich, inaczej. Jednych, tak jak jego zachwycał. Ich tajemnicza dzika magia sprawiała, że wracał tu, kiedy tylko mógł. Stając na brzegu postrzępionych krawędzi skalnych czuł się małym, nic nie znaczącym ziarenkiem piasku, otoczonym przez żywioły, które w każdej sekundzie mogły pochłonąć go i zabrać wraz z sobą do miejsca, gdzie ziemia łączyła się z wodą. Zawsze wtedy jego problemy, zaczynały nabierać innego znaczenia. Z ważnych, stawały się mało znaczące i nieistotne.

Innych owszem zachwycał widok, ale jeden pobyt tutaj w zupełności im wystarczał. Woleli zwiedzać inne miejsca. Wśród jego znajomych była też taka grupa ludzi, których klify, przerażały i nie chcieli ich więcej oglądać.

Chciał, by sama oceniła jego najukochańsze miejsce na ziemi. Rozejrzał się dookoła, mrużąc nieco oczy. To miejsce od zawsze wydawało mu się takie jak On. Jednocześnie dzikie i oswojone, gburowate i łagodne, niebezpieczne, pełne sprzeczności. Klify były jak jego życie, postrzępione, pokryte szczelinami i pęknięciami, zniszczone przez wodę i wiatr, jednak wciąż walczące i broniące się przed zagładą.

Ponownie zerknął na Emmę. Zauważył, że zbiera łzy z policzków. Zastanawiał się czy wywołał je wiatr, czy też jej własne wspomnienia i myśli.

Wstał z ziemi i kucnął tuż za nią, obejmując Ją ramionami. Od razu przykryła jego dłoń swoją. Wsunęła palce między jego, splątując je z sobą, tak by tworzyły jedną zwartą całość.

– Dziękuję Jimmy, że jesteś ze mną, że nie odszedłeś kiedy Cię wyganiałam i za to że byłeś taki wytrwały i cierpliwy… Za tę ostatnią szansę… – powiedziała tak cicho, że jej słowa prawie rozniósł wiatr. Mężczyzna zdołał je jednak zebrać w jedną całość. W tej chwili, pierwszy raz poczuł więź rodzącą się między nimi. Uśmiechnął się do siebie i zacisnął mocniej swoje palce.

Magiczna moc jego klifów zaczynała działać też na nią. Nie odpowiedział jej. Nie czuł takiej potrzeby. Pozwolił jej zebrać myśli. Czekał…

– Znam Ellen – powiedziała, po kilku kolejnych minutach – Jest częścią mojej przeszłości – w milczeniu wtężył słuch, by nie umknęło mu żadne z jej słów – Wychowałyśmy się w jednym sierocińcu i przez wiele lat była moją jedyną rodziną… – ponownie zamilkła i pogrążyła się we wspomnieniach.

Cierpliwie czekał, trzymając Ją w ramionach, na dalszą część opowieści.

– Nie poznała mnie… Potraktowała, jak zupełnie obcą osobę… – ponownie wytarła dłonią, policzek – Kiedyś byłyśmy nierozłączne, wspólnie dzieliłyśmy trudy życia w domu dziecka, wypełniałyśmy sobie nawzajem dziecięcą potrzebę bycia kochaną.

Zacisnął powieki i oparł czoło o plecy dziewczyny. Wyobraził sobie dwie małe, samotne dziewczynki, trzymające się za ręce i poczuł ucisk w klatce piersiowej . on stracił matkę, ale miał jeszcze ojca i rodzeństwo. Ona nie miała nikogo…

– Była moją siostrą – mówiła dalej – Mogłam liczyć na jej pomóc w każdej sytuacji – westchnęła ciężko – Byłyśmy przyjaciółkami na śmierć i życie… Dopóki pewnego dnia w naszym życiu nie pojawił się Thomas…

Drgnął lekko i podniósł głowę. Wiedział o kim mówi, Jego imię wryło mu się głęboko w pamięć, więc bezwiednie zacisnął szczęki, czując w sobie wzbierającą złość.

– Ona go kochała, a Ja jej go ukradłam – wyznała i rozpłakała się na dobre.

Jim, niewiele myśląc, odwrócił Ją przodem do siebie i wyciągnął ramiona, by Ją przytulić.

Powstrzymała go, opierając dłonie na jego klatce piersiowej i patrząc mu w oczy dodała.

– Myślę, że to z tego powodu tak mnie traktował. To, do czego mnie zmuszał i całe moje późniejsze życie było karą za to, że go jej odebrałam – wyłkała, patrząc mu w oczy – Ja… Jestem zła Jimmy… Zawsze byłam… Ona go kochała… Dlatego myślę, że nie zasługuję na szczęście!

Jim, ze ściśniętym gardłem, wpatrywał się w pokrytą bólem, twarz dziewczyny. Nie pozwolił jej opuścić głowy. Objął dłońmi jej twarz, zmuszając, by spojrzała mu w oczy.

– Nie prawda! Słyszysz!? – przekrzyczał wiatr – Nikt nie zasłużył na nie bardziej niż Ty! Nie pomyślałaś nigdy, że w ten sposób uratowałaś Ją przed nim? Przecież czekałby Ją podobny los z tym skurwielem… Em, Ona powinna być Ci wdzięczna!

– Nie!!! On pewnie, by Ją kochał! – krzyczała przez łzy – Ją nie byłam jego miłością!

Serce zaczęło walić mu jak oszalałe. Czuł wściekłość… Na nią i na głupoty, które wygadywała. Zacisnął mocniej dłonie wokół jej twarzy.

– Em, ocknij się wreszcie!!! – wrzasnął – Ten cały Thomas to wariat i skrzywdziłby każdą, która stanęłaby na jego drodze! Dlaczego wciąż go tłumaczysz, do cholery?! Dlaczego bierzesz jego winy na siebie?! Byłaś jego ofiarą!!!

Płakała tak bardzo, że nie wiedział, czy jego słowa w ogóle do niej dotarły, więc zamilkł i przygarnął Ją ciasno do siebie.

Przez moment walczyła, odpychała go, ale po chwili opadła z sił i już tylko cichutko łkała w jego ramionach.

==============

 

 

 

 

 

 

 

10 myśli na temat “ROZDZIAŁ 110: Magiczne klify.

  1. Jeju, biedna Emma. Jimmy znalazł dobry sposób na to, aby ją okielznać. Nie dać jej się odsunąć. Tez tak bym chciała. W sensie jeśli kogoś bym chciała odepchnac, to żeby się nie dał, żeby trzymał mnie na siłę. To pomaga, koi nerwy. Zwlaszcza u osób nerwowych. Dobrze, że tak zrobił, że wziął ja na spacer, że dał jej czas. Emmy skorupa powoli pęka. Bardzo powoli. Jimmy czeka, nie napiera, nie zmusza. I to mu procentuje. Brawo! Obawy Oli z kolei są bardzo słuszne, ona teraz tez myśli o Natalii, wiadomo, że nie byłoby to dobre dla dziecka. Ciekawe, co wymyślą razem, co postanowią. I czy uda się utrzymać zasady Paddyego czy nie, bo to też nie zawsze wychodzi.

    Polubienie

    1. Jim jest wybuchowy i nerwowy, ale tu pokazał, że potrafi także być cierpliwy i wytrwały. Przychodzi mu to z trudem, ale Emma nauczyła go, że krzykiem i przymusem nic nie osiągnie. Biedny jest… Czasami szkoda mi go hehe Ile musi się naprzeżywać, by okiełznać swój charakter, ale przyznam, że uwielbiam w nim to, że się tak bardzo stara. Nie zawsze wychodzi tak, jak powinno, często popełnia błędy, nie jest idealny, nie musi być… Życie postawiło przed nim trudny orzech do zgryzienia. Musi postępować wbrew swojemu usposobieniu. Emma uczy go pokory, cierpliwości i opanowania. Cech, które do niedawna były mu obce.
      Ola żyła z nimi w dawnej rzeczywistości, wie co może oznaczać powrót Paddyego na scenę i boi się tego tak samo, jak On. Problem jest taki, że On wybiera świadomie, a Ona i Nati zostaną poniekąd do tego zmuszone. Ja także Ją rozumiem.
      Dzięki

      Polubienie

  2. Witam!!
    Emma robi postępy, malutkie ale jednak…bardzo mnie to cieszy 🙂
    Jimmy ma na nią bardzo dobry wpływ i pomału się jej uczy, stara się do niej dotrzeć i to nie krzykami tak jak na początku i to działa!!
    Mądry ten nasz Jimmy, udało mu się podejść Emme 🙂
    Chociaż z drugiej strony to wydaje mi się, że Emma potrzebuje specjalisty bo Jimmy raczej sobie nie poradzi, Ona ma bardzo niskie mniemanie o sobie i siedzi to naprawdę głęboko w niej. Ten cały Thomas dosłownie ją zniszczył. Co to za człowiek z niego, jak można doprowadzić drugą osobę do takiego stanu. Czasami mam wrażenie, że nasza Emma to wegetuje a nie żyje i mam nadzieję, że przy Jimmi to się zmieni…musi się zmienić…musi jej pokazać, że życie jest piękne i Ona jest warta wszystkiego co najlepsze. Już się nie mogę doczekać chwili kiedy Emma stanie się pewną siebie kobietą byle by wtedy sobie jakiegoś innego przystojniaka nie znalazła 🙂
    Ciekawe jak to będzie z tą kolacją już się nie mogę doczekać.
    Może Ellen też w jakiś sposób postara się pomóc, może też będzie miała jakiś wpływ na Emmę w końcu kiedyś były jak siostry…oby nie odwróciła się od niej bo może mieć to straszne skutki.
    Co do Padda i Olki…sielanka…tylko ciekawe jak długo 🙂
    Paddy liczy chyba na małego Padzika może byłoby i to dobre miałby swoje dziecko a Johny swoje i nie musiałby już być taki zazdrosny 🙂 Ciekawe czy wtedy też by mu tak zależało na akceptacji Natalki czy by poszła już w odstawkę 🙂 Chociaż Padzik to raczej taki typ zazdrośnika to pewnie chciałby i jedno i drugie dziecko 🙂 jak się okaże, że Olka w ciąży to pewnie zacznie ślub planować żeby było po Bożemu a później postawi biały płotek, zasadzi drzewo i kupi psa.
    Olka to chyba nie byłaby zadowolona z ciąży może później jakby pierwsze emocje opadły chociaż kto ją tam wie 🙂
    Ja uważam, że Olka powinna jak najszybciej ujawnić prawdę Johnowi bo tylko wtedy będzie mogła swobodnie i bez żadnych stresów i kłopotów „ruszyć” z Padzikiem razem do przodu.
    Dopóki będą to trzymać w tajemnicy to cały czas będą jakieś problemy u nich…będą pewnie tez piękne momenty ale tylko na chwilę.
    Sekrety nie łączą ludzi tylko rozdzielają.

    Teraz czekam na kolację u Jimma i Emmy oraz na test ciążowy Olki bo Paddy pewnie zaraz do apteki poleci 🙂

    Pozdrawiam Cię Kochana !! 🙂

    Polubienie

    1. Jejku Ty siedzisz w mojej głowie. Jakąś telepatia działa. Stworzyłaś w komentarzu skrót kolejnych części hehe. Niestety nie powiem co się zgadza, a co nie, bo nie będzie ciekawie.
      Przyznaję, że uwielbiam czytać pochwały dla Jima. Osobiście uwielbiam pisać fragmenty z nim, jego przemyślenia, zachowanie, zagubienie i niezrozumienie. Nie wiem dlaczego, ale czuję go chyba najlepiej ze wszystkich bohaterów. Pamiętam, że gdy zaczynałam moje opowiadanie miał się pojawiać tylko w mało znaczących epizodach. Nie z nosiłam go w Realu, był mi zupełnie obojętny. Potem próbowałam zrobić z niego bohatera negatywnego i wtedy zaczęłam się zanim zaprzyjaźnić najpierw z bohaterem w opowiadaniu, potem jako muzykiem i człowiekiem w realnym świecie. Teraz to miłość po grób hehe postawiłam go na piedestale przed wszystkimi.
      Tak, jak ewoluował w moich myślach i sercu, tak też ewoluuje w opowiadaniu. Od początku opowiadania zmienił się, jego postawa, sposób patrzenia na życie i ludzi, myślenie, a na końcu charakter. Bardzo staram się by nie stał się idealny. On ma popełniać błędy, nie wszystko musi rozumieć, ale ma mieć wielkie serce i wrażliwość. Emma, najtrudniejszy z najtrudniejszych przypadek kobiety, ma mu w tym pomóc. Stworzyłam Ją dla niego.
      Rety, ale zaczęłam się rozwodzić chyba nie całkiem na temat… Jakąś melancholia mnie ogarnęła.
      Emmie jeszcze dużo brakuje do osiągnięcia pełni samoakceptacji i poczucia szczęścia. Na razie raczkuje w normalnym świecie. Masz rację przydałaby jej się terapia, być może Jimmy namówi Ją i do tego. Ja boję się że jednak, że jego Jimowy charakter da o sobie znać w najmniej spodziewanym momencie i że straci swoją cierpliwość.
      U Pada faktycznie sielanka. Haha i od razu zastanawiasz się jak długo – dobre. Jak Ty ich dobrze znasz i mnie też hehe.
      Paddy już kiedyś chciał małego Padzika, więc gdy teraz wyciągnął wnioski i okaże się, że z jego marzeń nici to oszaleje na tym punkcie.
      Wiem, że czekasz na Johna tak, jak większość czytelników, ale pojawienie się tego Pana w opowiadaniu będzie oznaczać zbliżający się koniec. Coś tam dla niego zaplanowałam i na pewno zawita niedługo, ale nie po to by poznać prawdę tylko żeby zasiać lekki zamęt.
      Dziękuję pięknie za komentarz.

      Polubienie

  3. O proszę już Emma rąbek tajemnicy uchylił przed Jimmim jakiś postęp czekam aż ona dalej wyjawił tajemnicę swoje i jestem ciekawa jak nasz Jimmek zareaguje czy zaakceptuje ja taka czy nie da rady tego ciągnąć dalej.U Padda i Olo miłość kwitnie oby tak dalej..A jeszcze jedno czy ona powie Ellen że to jest ona dziewczyna z sierocinca???

    Polubienie

    1. A to Ty jak wczoraj pisałyśmy na priv, nie byłaś całkiem na bieżąco? Czy dziś tylko komentarz dopisałaś?
      Emma zaczęła powoli otwierać się i ufać Jimowi. Nie wiem tylko, czy aby nie za szybko, bo Jim to Jim i czasami góruje nad nim Jimowy charakter.
      Czy powie Ellen dowiesz się z pewnością w następnej części.
      Pad i Ola mają miesiąc miodowy hehe tydzień dobroci dla nieszczęśników
      Dzięki

      Polubienie

  4. Emma dobrze Ci Jim mówi Ty uratowałas Ellen a nie zraniłas.. bedzie dobrze jesli zaufa i Jimowi i Ellen…
    Ola i Paddy ech co dalej, co dalej?

    Polubienie

    1. Emma ma niskie poczucie wartości. Brak miłości, akceptacji i bezpieczeństwa w dzieciństwie, a do tego późniejsze wydarzenia spowodowały takie rezultaty. Ona żyje w totalnym poczuciu winy. Uważa, że sama jest winna temu, co się jej przytrafiło. Masz rację, nie w tym żadnej jej winy, każdy normalny człowiek to zauważy, ale Ona żyje jakby w swoim własnym świecie. Być może Jimowi uda się zmienić jej sposób postrzegania świata, albo też pogrąży Ją jeszcze bardziej.
      Ola i Paddy… Hmmm… Wydaje mi się, że w tym momencie stoją na środku krzyżówki i to w którą drogę wejdą, zależy tylko od nich.
      Dziękuję, że jesteś, czytasz i komentujesz.

      Polubienie

  5. Nareszcie Emma kruszy mur wokół siebie cegiełka po cegiełce i Jimmek zdobędzie ją myślą i ciałem.A Padzisław marzy mu się mógł za lodziarza iść,a nie piosenkarza.Myśle że wszystko zmierza w dobrym kierunku i każdy odnajdzie swoją właściwą ścieżkę

    Polubienie

    1. Emma faktycznie kruszy zbudowany mur wokół siebie, a właściwie Jim go kruszy, małym scyzorykiem hehe. Wie, że jak odpisuję znasz już dalszy ciąg i wiesz co tam naruszył ten nasz kochany, awanturnik.
      Paddy marzy o kilku rzeczach. Ciekawe które z nich się spełni?
      Dzięki wielkie

      Polubienie

Dodaj komentarz