ROZDZIAŁ 133: Przeznaczenie…

Z wielkim zdziwieniem i niezrozumieniem na twarzy wpatrywał się w brunetkę, stojącą tyłem do niego. Przez moment zapadła między nimi cisza.

Patrzyła w okno z taką intensywnością, jakby za szybą, a nie w pokoju działy się najważniejsze dla niej rzeczy. Jimmy bał się wyrwać Ją z zadumy. Przez chwilę wydawało mu się, że tak jest lepiej. Im dłużej nie otwierała ust, tym był bezpieczniejszy. Obawiał się tego, co powie. Dała mu nadzieję, wywołała radość, którą zaraz zapewne mu odbierze, więc cieszył się chwilą. Skanował wzrokiem jej sylwetkę, plecy, włosy. Chciał jak najwięcej zakodować, by mieć co odtwarzać, gdy już powie to,  co spodziewał się usłyszeć. Jego szczęście było ulotne.

– Jimmy, Ja…

Przymknął oczy i przełknął rosnącą gulę w gardle. Z głośno bijącym sercem czekał na wyrok.

– Miałeś rację – dodała, zmieniając nagle, ułożone przed sekundą w głowie, zdania. W tym momencie nie liczyła się piękna przemowa i odpowiednio dobrane słowa. Dopuściła do głosu serce, odrzucając rozum i to jemu pozwoliła się wypowiedzieć – Kłamałam. Nie przyjechałam tu w interesach – odwróciła się, ale nie patrzyła na niego tylko gdzieś przed siebie – Myślałam, że umrę ze strachu, gdy zadzwoniła do mnie jakaś kobieta i poinformowała o Twoim wypadku – przygryzła wargę, próbując powstrzymać wzruszenie – Jestem tu od wczoraj. Nie mogłam inaczej, musiałam być przy Tobie – pociągnęła cichutko nosem – Byłam u Ciebie wczorajszej nocy. Wkradłam się, gdy pielęgniarka wyszła na chwilę. Myślałam, że śpisz.

– Słyszałem Cię – przyznał cicho – Każde słowo i czułem Twoją dłoń.

Em opuściła głowę.

– Gdybym wiedziała…

– Co byś zrobiła? Zamilkła?

– Pewnie wcale bym nie weszła, jak dziś – odparła.

Mężczyzna odwrócił na chwilę głowę. Jej słowa zabolały. Czuł coraz większy niepokój.

– Ale weszłaś… i wypowiedziałaś najważniejsze dla mnie słowa – wciąż czekał w napięciu – Wiem, że pochodziły z Twojego serca, nie wyprzesz się ich – podkreślił.

– Już nie chcę się ich wypierać – odparła – Chyba już nie potrafię.

– Więc, co zamierzasz? – jego cierpliwość była coraz mniejsza – Wiedz, że nie pozwolę Ci teraz odejść – zapowiedział, chcąc przyśpieszyć bieg rozmowy i skierować ją na właściwy, pożądany przez siebie tor – Nie po tym, co usłyszałem.

Uśmiechnęła się i przeniosła na niego wzrok.

– Nie dasz mi żadnego wyboru?

– Jak pozwoliłem Ci zdecydować, to ode mnie uciekłaś. Więcej takiego błędu nie popełnię – odparł – Jeśli będzie trzeba przywiążę Cię kajdankami albo zamknę w piwnicy aż zmądrzejesz – uniósł jedną brew w górę – Kochanie, Ty już nie masz innych opcji, musisz mnie w swoim życiu zaakceptować i pogodzić się z tym, że jestem częścią Ciebie… Twoim przeznaczeniem.

Znowu przygryzła wargę, ale tym razem po to, by nie roześmiać się w głos. Coraz cieplej robiło się wokół jej serca.

Jimmy również się lekko uśmiechnął.

– Całkiem niedawno chciałeś to przeznaczenie przejechać autem – stwierdziła, przypominając sobie początek ich znajomości i roześmiała się.

– Jakby przeznaczenie nie przechodziło przez jezdnię jak cielę przez pastwisko, to nic by się nie stało – odparł żartobliwie.

Em z udawanym oburzeniem przewróciła oczami.

– Gdyby byk nie był zasilany dwoma gazami zauważyłby, pasy dla pieszych – odparowała.

– Boże! – teatralnym ruchem zakrył sobie  oczy – Jakie wyszczekane to przeznaczenie mi się trafiło – jęknął, po czym spojrzał na kobietę z rozbawieniem, które momentalnie przerodziło się w coś głębszego – Kocham Cię – powaga zastąpiła uśmiech na jego twarzy, a tęczówki przybrały intensywniejszy odcień.  Wyciągnął rękę w jej kierunku – Powiedz, że teraz już będzie dobrze – poprosił czule i niecierpliwie czekał na jej reakcję.

Em spojrzała na jego otwartą dłoń. Zawahała się… Ale tylko na ułamek sekundy, po której szybko połączyła się z mężczyzną.

Przez chwilę uśmiechali się do siebie. Nie potrzebowali słów. Delektowali się coraz większym ciepłem rozchodzącym się po ich wnętrzach.

– Poczekasz na mnie? – zapytała znienacka, czym wywołała zdziwienie na twarzy Jima.

– Gdzie chcesz iść? – zapytał zdziwiony.

– Raczej jechać… – odparła tajemniczo.

Mężczyzna zaniemówił na moment. Zastygł z otwartymi ustami, a jego serce  przestało bić.

Em, uśmiechnęła się smutno, po czym usiadła na łóżku obok mężczyzny. Ich złączone dłonie przycisnęła do swoich. Drugą ręką pogładziła czule policzek Jima. Słyszała przyspieszony oddech i wyczuwała jego napięcie.

– Muszę wrócić do Hamburga – wyjaśniła.

Jego mina zmieniła się w mgnieniu oka.

–  Po co? – wydusił z siebie.

– Żeby odzyskać swoje życie – odparła – Powiedziałeś że go nie mam…

– Ale…

Położyła palec na jego wargach, nie pozwalając mu dokończyć sprzeciwu.

– Ciiiii – szepnęła z uśmiechem – Zdecydowałam już. Nie ma odwrotu. W tym wypadku nie pójdę na kompromisy.

Wpatrywał się w nią z bólem w oczach.

Nie mogła tego znieść, więc przeniosła wzrok na bandaż otaczający klatkę piersiową. Dotknęła go delikatnie, po czym przesunęła dłoń tak, żeby jej palce zetknęły się z jego skórą.

Westchnął, gdy nimi ruszyła. Gorąco rozlało się po jego wnętrzu, rozbudzając zmysły. Zastanawiał się dlaczego próbuje odwrócić jego uwagę, ale nie potrafił przerwać pieszczoty. Jego ciało tak bardzo tęskniło za tym dotykiem. Zadrżał, gdy niby niechcący musnęła paznokciem, sutek.

– Henry znalazł dla mnie ośrodek – powiedziała łagodnie i tak cicho, że przez szumiącą mu w uszach krew, prawie jej nie słyszał – Idę na terapię.

Zatrzymał jej dłoń i otworzył szeroko swoje oczy.

– Gdzie? – zapytał tak ochryple, że ledwo sam rozpoznał swój głos – Cholera! – zaklął pod nosem i odchrząknął przeszkodę.

Em uśmiechnęła się do niego, świadoma jego podniecenia.

– Widzę, że w tych sprawach nic sobie nie uszkodziłeś – stwierdziła z rozbawieniem.

Spojrzał groźnie w jej oczy.

– Nie zmieniaj tematu! – warknął.

Ponownie ruszyła palcami.

– Em, do diabła! – mocniej ścisnął jej palce. Już teraz nie miała wyboru, musiała z nim porozmawiać, wyjaśnić wszystko. Wysunęła ręce z jego dłoni i wstała z łóżka. Znowu stanęła przy oknie.

– Właśnie to próbowałam Ci wyjaśnić przed  kilkoma minutami – przyznała – Jednak nie wiedziałam od czego zacząć.

– Najlepiej od początku – burknął, wściekły że nie może się ruszyć.

Odwróciła się.

– Chcę to zrobić. Wreszcie do tego dojrzałam. Mam dość życia w mroku własnych lęków i słabości.

– Kiedy podjęłaś tę decyzję? – zapytał chłodno.

– Dziś rano, jak wróciłam za szpitala – skrzywiła się lekko, słysząc jego zimny ton.

– Długo rozmawiałam z Henrym, znaczy moim szefem. On i Ola już od dawna namawiali mnie na skorzystanie z fachowej pomocy – wyjaśniła.

– To On pomógł Ci podjąć decyzję? – poczuł nagłą zazdrość.

Em odwróciła się przodem.

– Ty mi pomogłeś, Jim. Twój wypadek, operacja i mój własny lęk o Twoje życie.

Zaniemówił. Wpatrywał się w nią wielkimi, jak spodki, oczami.

– Przecież nie zamierzałaś do mnie wracać. Nie chciałaś nawet tu wejść.

Uśmiechnęła się i spuściła wstydliwie głowę.

– Powiedzmy, że przyspieszyłeś trochę mój powrót.

Brwi mężczyzny uniosły się jeszcze wyżej. Podciągnął łokcie i uniósł się na nich.

– Proszę Cię, nie kombinuj – znowu znalazła się przy nim.

– To podnieś mi ten cholerny zagłówek. Mam dość leżenia zupełnie płasko. Duszę się własną śliną – zirytował się.

– Masz leżeć płasko.

– Przy takich rewelacjach nie da się spokojnie leżeć.

Dziewczyna wyjęła z szafki pilota i wcisnęła odpowiedni guziczek.

– Wystarczy – powiedziała, zatrzymując mechanizm.

– Jeszcze! – zarządzał.

– Jimmy! – machnęła rękoma i tupnęła na niego nogą.

– Powiedziałem jeszcze albo wstanę z niego – pokręcił się, próbując zsunąć z siebie kołdrę.

– No dobra – zgodziła się szybko. Podniosła go jeszcze wyżej i przerwała jak się lekko skrzywił.

– Teraz Ci wystarczy, więcej nie żądaj, bo naskarżę lekarzowi.

– Niech Ci będzie – burknął, po czym złapał Ją za rękę i zmusił, by przy nim usiadła – A teraz proszę mi wyjaśnić jedną rzecz – powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu, a gdy zdziwiona spojrzała mu w oczy dokończył – Co znaczyły słowa „przyspieszyłeś mój powrót”?

Em spojrzała na swoje leżące na kolanach dłonie, poprawiła pierścionek na palcu, po czym ponownie spojrzała mu w oczy.

– Chciałam wyjechać i wrócić jak będę już zupełnie zdrowa – powiedziała z powagą.

– Wrócić, dokąd?

– Do Ciebie… Żeby odzyskać Twoją miłość i móc z czystym sumieniem złożyć Ci przysięgę wierności.

Dziwna niemoc zapanowała nagle na ciałem mężczyzny. Jego krtań zacisnęła się ze wzruszenia, a w oczach pojawiły się błyszczące iskierki.

– Więc moja walka o Ciebie nie była konieczna, bo Ty… – więcej nie mógł już z siebie wymusić. Przeszkoda rosnąca w jego gardle zablokowała mu struny głosowe. Tęczówki pokrywały się coraz mocniejszą taflą przezroczystej cieszy. Zamrugał powiekami, chcąc pozbyć się widocznych oznak rozczulenia i to był jego błąd, gdyż dwie duże, ciężkie krople wytoczyły się na jego policzki.

– Jimmy… – Em wpatrywała się w jego przegraną walkę i sama zaczęła czuć piekący ból pod powiekami.

Mężczyzna złapał Ją za ramiona i spuścił na moment głowę.

– Ile jeszcze chciałaś mnie trzymać w tym cierpieniu i poczuciu odrzucenia? – czuł złość i radość jednocześnie. Chciał się śmiać i wrzasnąć na nią. Miał ochotę przytulić Ją i wyrzucić za drzwi. Nigdy wcześniej nie czuł w sobie takiej burzy.

– Nie wiem – odparła szczerze.

Podniósł głowę i zatonął w jej załzawionym spojrzeniu.

– Boję się, Jimmy… – wyszeptała.

Miał zamiar nawrzeszczeć na nią, ale widząc jej strach, natychmiast przyciągnął Ją do siebie i zacisnął ramiona wokół jej drżącego ciała.

Przez chwilę nic nie mówili. Em płakała cichutko, a Jimmy walczył, by nie zrobić tego samego. Chciała walczyć… Dla niego… Tylko to się teraz liczyło. Udowodniła mu, jak bardzo go kocha. Zacisnął mocno usta i schował twarz w jej szyję. Drżał tak samo, jak Ona. Też się bał…

………………

Podjechała pod dom. Wciąż zastanawiała się czy dobrze robi. Może lepiej było posłuchać Patricii. Miała coraz więcej obaw i coraz bardziej się bała. Nie wiedziała jak John zareaguje na wiadomość o posiadaniu córki i to, że ukrywała przed nim ten fakt przez dziesięć lat.

Z pewnością nie będzie to łatwa rozmowa. Jej żołądek zaciśnięty był tak mocno, że momentami bolesny grymas wykrzywiał jej twarz.

Dotknęła swojego brzucha.

– Mój malutki, mamusia serwuje Ci wciąż kolejne dawki stresu – nagle zrobiło jej się przykro i łezka zakręciła jej się w oku. Szybko obiecała sobie, że to ostatni raz – Po rozmowie z tatusiem twojej siostrzyczki dam Ci odpocząć. Wytrzymaj jeszcze troszkę – szepnęła, wycierając mokry kącik oka.

Usłyszała swój telefon, ale teraz nie chciała nawet zaglądać kto dzwonił. Jeszcze raz spojrzała w okna domu Patricii, westchnęła głośno i wysiadła z auta.

– Cześć – przywitała się z Denisem.

– Witaj, proszę – mężczyzna cofnął się nieco i wpuścił Olę do środka.

– Ty pewnie do Patricii, ale… – zaczął zdjęła płaszcz i weszli razem do salonu.

– Tak właściwie to…  do Johna – weszła mu w zdanie.

Denis zaśmiał się nerwowo i z lekkim  zakłopotaniem podrapał się po głowie.

– No to chyba ten sam problem – stwierdził.

– Dlaczego?

– Bo go niestety nie ma, Patricii z resztą też – wyjaśnił – Napijesz się może kawy albo herbaty?

– Nie dziękuję – odparła zamyślona kobieta – A kiedy będę mogła ich zastać?

– Niestety nie wiem – odparł, zaciskając usta w wąską linię.

Ola zmarszczyła brwi.

– Dziś rano odwiozłem ich na lotnisko, polecili do Irlandii.

– Gdzie? – nagle zbladła.

– Do Irlandii – powtórzył spokojnie – Do Jima. Miał jakiś poważny wypadek i leży w szpitalu – starał się wyjaśnić – Angelo do nas zadzwonił. Siadaj proszę – wskazał ręką kanapę. Sam zajął drugą – Patricia bardzo się zdenerwowała, jak to Ona…

Coraz mniej rozumiała Denisa, coraz ciszej mówił, aż w końcu całkowicie zatopiła się we własnych myślach.

John pojechał do Irlandii, do Jima… Paddy tam jest…

– O Boże! – wyrwało jej się.

– Nie martw się tak. Podobno już jest dobrze. Nic mu nie grozi – pośpieszył z wyjaśnieniem Denis, zauważając jej wystraszony wyraz twarzy – Ale początkowo było chyba groźnie, bo Patricia była strasznie wściekła na Angelo, że nie dał znać wcześniej.

Ola spojrzała na Denisa i rozciągnęła usta w wymuszonym uśmiechu. Widziała, że czeka na jakąś odpowiedź, ale nie bardzo wiedziała o czym mówił.

– Cieszę się, że z nim lepiej – rzuciła ogólnikowo.

– Tak, ale moja żona chciała osobiście to sprawdzić, a John poleciał razem z nią.

– Trudno złapię go w innym terminie. Pójdę już – wstała z kanapy, pożegnała się z Denisem i wyszła.

Zatrzymała auto na pierwszym parkingu, jaki natrafiła po drodze i jęknęła głośno, uderzając jednocześnie dłońmi w kierownicę. Była wściekła i jednocześnie przerażona. Była przekonana, że jeśli Paddy spotka się z Johnem, to dojdzie do awantury. Znała Patricka i wiedziała, że ten nie zdoła się powstrzymać.

– Dlaczego to wszystko musi być takie trudne?!

Po chwili rozmyślania wyjęła telefon z torebki. Wybrała numer i przez moment wsłuchiwała się w czaso-umilacz przyjaciela.

– Angelo! – rzuciła bez grzecznościowego powitania – Jest z Tobą Paddy?

– A co znowu rzucił telefonem, i nie możesz się do niego dodzwonić?

– Co zrobił? – zdezorientowana Ola zmarszczyła czoło.

– Aaa… Nie nic. Żartowałem – Angelo zdał sobie sprawę ze swojej gafy – Nie! Nie ma ze mną Pada, o co chodzi?

– Właśnie się dowiedziałam, że leci do Was Patricia…

– Jezu! Po co?! Cholera mówiłem jej, że nie trzeba.

– Leci do Was też… John.

– Kurwa!!!

Gdyby sytuacja była inna Ola roześmiałaby się to telefonu, ale obecnie miała ochotę wrzeszczeć tak, jak jej rozmówca.

– Olka przecież tu jest Paddy! Nie mogłaś powstrzymać Patki? – zapytał Angelo po chwili, nieco spokojniejszym tonem.

– Dopiero się dowiedziałam. Denis mi powiedział – odparła.

– No to będzie jatka, bo Pad jeszcze nie ochłonął po Twoim spotkaniu z nim.

Ola głośno wypuściła powietrze.

– Angelo, postaraj się ich powstrzymać. Nie wiem… Wyjaśnij Paddyemu…

– A co Ja mam mu wyjaśniać? Zaraz wytknie mi, że Ja też maczałem palce w Waszym rozstaniu i wszystkim nam się oberwie. Nie wchodzę w to, przykro mi, Ola. Niech sobie to wyjaśniają sami.

– Angelo proszę… – rzuciła błagalnie.

– Mogę obiecać Ci tylko, że będę pilnował, żeby się nie pozabijali. John to spokojny typ człowieka, raczej unika awantur, ale Paddy…

Zacisnęła powieki i wargi. No właśnie Paddy… – pomyślała.

……………

Przez okno zaczęły wdzierać się pierwsze promienie słońca. Trochę nieśmiało z leniwym, jesiennym ociąganiem, z minuty na minutę rozjaśniały coraz mocniej pokój.

Leżeli na wąskim szpitalnym łóżku, wtuleni w siebie, milczący i zamyśleni, delektujący się swoją bliskością. Em delikatnie wodziła opuszkami palców po klatce piersiowej i brzuchu mężczyzny, omijając starannie opatrunek. Starała się za bardzo nie kręcić, by nie wywołać w nim nawet najmniejszego bólu. Jimmy gładził Jej plecy i co jakiś czas całował czubek jej głowy, szczęśliwy, spokojny i zrelaksowany, z bijącym mocno i tylko dla niej, sercem.

Ubłagali pielęgniarkę, żeby pozwoliła zostać im razem do rana. Chcieli nacieszyć się swoją bliskością.

– I pomyśleć, że gdyby nie zupełnie obca kobieta, nie byłoby Cię przy mnie – westchnął, przytykając ponownie usta do głowy kobiety.

– Jaka kobieta? – Em drgnęła lekko.

– Ta, która pomogła mi na klifach – odparł – To Ona do Ciebie zadzwoniła. Była tu wczoraj – wyjaśnił – Ona powiedziała, że siedzisz na korytarzu i płaczesz – wyszeptał przeczesując palcami jej miękkie, ciemne włosy. Były jak aksamit, przemykały pomiędzy jego palcami wywołując delikatne łaskotanie. Uwielbiał się nimi bawić. Z resztą wszystko w niej uwielbiał. Gdyby nie ból żeber i nieodpowiednie miejsce, z pewnością w tym momencie, nie dałby jej leżeć spokojnie. Pragnął jej jak nigdy nikogo do tej pory.

– Nikogo nie widziałam – odparła zdziwiona.

– Może to nasz anioł stróż? – Jimmy zaśmiał się i cicho zastękał.

– Zabolało?

– Trochę – odparł i poszurał delikatnie bandaż na piersi.

– Może wstanę? – poruszyła się, ale zaraz po tym zastygła w bezruchu, gdy przyciągnął Ją mocniej do siebie.

– Gdy jesteś daleko boli jeszcze bardziej.

– Gdzie? – zapytała, unosząc zaczepnie brew.

– O tu – przyłożył rękę do serca i uśmiechnął się.

Em jednak nie odwzajemniła go, wręcz przeciwnie w jej oczach pojawił się smutek. Mimo sprzeciwu mężczyzny wyswobodziła się z jego ramion i usiadła tyłem.

– Co się stało? – zapytał zaniepokojony Jimmy, opierając dłoń o ramię dziewczyny.

– Właściwie to nic tylko przykro mi, że wyjeżdżam. Znowu się rozstaniemy.

Przeciągnął czule dłonią wzdłuż jej ręki, wplótł swoje palce pomiędzy jej knykcie, po czym przyciągnął dłoń kobiety do swoich ust.

– Nie ma mowy, Em. Nie dam Ci odejść. Pojadę do Hamburga z Tobą. Razem przez to przejdziemy, pomogę Ci.

Dziewczyna jęknęła cicho, następnie wysunęła dłoń z jego objęć i wstała z łóżka.

Jimmy wpatrywał się w nią w milczeniu. Domyślał się, że nie jest z tego powodu zadowolona i czuł wzbierającą w sobie złość, ale cierpliwie czekał aż sama powie, o co tym razem chodzi.

– Przykro mi, ale nie możesz ze mną jechać.

– Dlaczego? – rzucił chłodno. Znowu coś wymyślała.

– Bo chcę to zrobić sama. Nie chcę, żebyś mi pomagał – odparła – To moja prywatna walka.

– Nieprawda! – odrzekł – Twoja terapia ma pomóc nam obojgu, więc to wspólna sprawa.

Em uniosła głowę w górę i spojrzała w sufit.

– Nie Jimmy. Nie zgadzam się.

Mężczyzna zamruczał coś pod nosem.

– Znowu mnie odrzucasz? – zapytał mrużąc w zniechęceniu oczy.

– Nie odrzucam Cię.

– Właśnie, że tak – burknął – Odtrącasz moją wszelką pomoc! – zdenerwował się.

– Kiedy Ją odrzuciłam?

Zacisnął powieki. Nie chciał o tym mówić. Nie chciał przypominać jej i sobie zdarzeń z tamtego feralnego wieczora, podczas którego upił się i zniszczył wszystko swoją złością i krzywdzącymi tekstami.

– Jimmy odpowiedz mi, proszę…

– Wciąż to robisz… – westchnął ze smutkiem i odwrócił od niej głowę.

Nie rozumiała go, nie wiedziała o czym mówi, ale nie chciała doprowadzić do kłótni. Nie zamierzała niszczyć tego, co dopiero zostało w części odbudowane.

– Jim zrozum, my… – poczekała aż na nią spojrzy – Nie możemy być na razie razem.

Brwi mężczyzny uniosły się w górę, a usta rozchyliły się z powodu szoku, jaki wywołały jej słowa.

– Dzisiejsza noc była piękna, ale na razie musimy się pożegnać.

– Powiedz, że żartujesz! – ryknął wściekłe na całe gardło.

– Co się stało? – w otwartych drzwiach stał Angelo, a zaraz za nim Paddy.

Jim nawet na nich nie spojrzał, wielkimi oczami, pełnymi złości i żalu, wpatrywał się w stojącą w nogach łóżka, Emmę. Ta zaś, gdy zobaczyła mężczyzn spuściła głowę.

– Dlaczego tak wrzeszczysz? – Angelo wszedł głębiej.

– Wyjdźcie stąd – zarządzał ostro Jimmy.

– Ale…

– Angelo nie doprowadzaj mnie do furii?! – mężczyzna utkwił rzucający iskry wzrok w bracie – Zostawcie nas.

– Em, dobrze się czujesz? – tym razem odezwał się Paddy.

Kobieta przeniosła wzrok na niego i uśmiechnęła się z lekkim przymusem, kiwając głową.

– Żyje i ma się dobrze, choć nie wiem jak długo – warknął Jimmy – A teraz wynocha!

Gdy tylko wyszli, Em podeszła bliżej i z powrotem usiadła na łóżku.

– Wysłuchaj mnie spokojnie.

– Jak mam być spokojny! – stwierdził ostro – No jak?! Skoro Ty stosujesz jakąś dziwną grę!

– Niczego nie stosuję – starała się tłumaczyć.

– A jak to nazwiesz, co?! – rzucił – Dajesz mi nadzieję, spędzasz ze mną noc, przytulasz się do mnie, a teraz twierdzisz, że nie możemy być razem?! – oderwał głowę od poduszki, zaciskając zęby z bólu – I twierdzisz, że to nie gra?! Kim Ja do cholerny dla Ciebie jestem! Jakąś gumową kukłą bez uczuć, którą jak się znudzisz, wkopujesz pod łóżko!

– Nie! – złapała go za ramię, starając się zmusić go do położenia się z powrotem – Jimmy to nie tak, wysłuchaj mnie najpierw, proszę – poddała się, gdy wyszarpnął się z jej uścisku – Czemu od razu reagujesz złością!?

– Kurwa! A jak mam reagować?! Z Tobą nigdy nic nie wiadomo. Zmieniasz decyzję co pięć minut. Już niczego nie jestem pewny! Zgubiłem się! – wykrzyczał.

– Zaraz Ci wszystko wyjaśnię tylko uspokój się i daj mi dojść do słowa.

Chwilę nieufnie jej się przyglądał. W końcu opadł z powrotem na poduszkę, ale zanim pozwolił jej mówić z groźną, zaciętą miną spojrzał na nią i wysunął w jej stronę wskazujący palec.

– Zapomnij, że dam Ci teraz odejść – ostrzegł – Nie będę słuchał żadnych Twoich wymówek. Kochasz mnie! Tego już się nie wyprzesz!

Em zacisnęła powieki i westchnęła bezsilności, po czym spojrzała w jego wściekłe i jednocześnie wystraszone oczy. Pociemniałe tęczówki były teraz wąską linią otaczającą powiększone za złości źrenice.

– Niczemu nie chcę zaprzeczać. Kocham Cię – rozciągnęła lekko usta, zauważając że jego twarz nagle łagodnieje – Nie chcę już walczyć z własnym sercem – dodała – Ale chcę zacząć wszystko od początku tak, jak to powinno się odbywać. Chcę być zdrowa, by móc…

– Mam gdzieś przysięgę! – wszedł jej w zdanie.

–  Możesz mi nie przerywać? – pouczyła go, po czym dokończyła myśl – Chcę, żeby nasze uczucie było czyste, rozumiesz? Chcę móc z czystym sumieniem  patrzeć Ci w oczy, chcę mieć pewność, że Cię nie skrzywdzę.

– Teraz mnie krzywdzisz – mruknął z niezadowoleniem, aczkolwiek dużo spokojniej.

Em pokręciła głową.

– Jimmy, tak zdecydowałam i już nie zmienię zdania, przykro mi. Mam nadzieję, że na mnie poczekasz? – dodała przykrywając dłonią jego rękę. Wpatrzyła się w niego niepewnie.

Połączył swój wzrok z jej oczami. Żal i rozgoryczenie powoli zaczęły znikać z jego twarzy, a źrenice przybrały normalny rozmiar.

Odwrócił dłoń i zacisnął palce wokół jej ręki. Czuł jej ciepło. Uśmiechnęła się ufnie.

– To kim Ja mam być dla Ciebie przez ten czas?

– Nie wiem… – odparła – Może przyjacielem?

Prychnął drwiąco, na co dziewczyna wyrwała dłoń z jego uścisku i nerwowo podniosła się z łóżka.

– Dobra, zgadzam się! – prawie krzyknął bojąc się, że wyjdzie z pokoju.

Odwróciła się.

– Poczekam na Ciebie tyle ile, będzie trzeba – stwierdził, po czym przewrócił oczami i westchnął do siebie – Mam nadzieję, że to nie potrwa zbyt długo, bo mojego przyjaciela energia prawie rozrywa.

Emma tym razem roześmiała się w głos. Czuła ulgę. Spodziewała się kolejnej awantury, a poszło w miarę dobrze.

– A może On też powinien iść na terapię.

Jim natychmiast obrzucił Ją oburzonym wzrokiem.

– Jeszcze będziesz marzyć o jego ADHD – dziś zgodziłby się na wszystko, byle od niego nie uciekała. Jej uśmiech i czarne oczy w których połyskiwało szczęście wynagradzały mu wszystkie niedogodności. Tak bardzo Ją kochał… I miał już w głowie gotowy plan na ich przyjaźń…

………………

Paddy oparł plecy o ścianę i spojrzał na siedzącego naprzeciwko Angelo.

– Będziemy tu sterczeć bezczynnie?

– A mamy coś innego do roboty?

– Chodźmy gdzieś na śniadanie – zaproponował – Tu obok widziałem jakąś knajpkę. Jestem głodny jak wilk, a Jimmy chyba nie potrzebuje naszej pomocy – zasugerował, wskazując kciukiem drzwi pokoju brata, za którymi słychać było melodyjny śmiech Emmy.

Angelo uśmiechnął się i kiwnął ze zrozumieniem. Zaraz po tym podniósł się z krzesła i klepnął brata w plecy, doganiając go po drodze.

– Myślisz, że w szpitalu można pogrzeszyć? – zapytał z rozbawieniem.

Paddy wybuchł gromkim śmiechem.

– Biorąc pod uwagę normalnych ludzi, to chyba nie, ale Jim do takich się nie zalicza, więc wszystko jest możliwe.

Rechocząc wesoło wyszli z budynku.

– Angelo, Paddy! – usłyszeli – Co z Jimem? – obaj jednocześnie spojrzeli w stronę zbliżającej się do nich kobiety.

– No i po śniadaniu – mruknął cicho Angelo, przewracając oczami. Paddy jednak już tego nie słyszał. Teraz widział tylko jedną osobę, która oprócz Patricii zmierzała w ich kierunku. Zacisnął bezwiednie pięści.

 

=========================

4 myśli na temat “ROZDZIAŁ 133: Przeznaczenie…

  1. O nie! W takim momencie urwać. No ciekawe jak niedojrzaly Paddy zareaguje. Co do Emmy, to nie myślałam, że ona ma taki plan w głowie. Dziwnie mi się słuchalo jej wyjaśnień i też bym zglupiala, więc nie dziwię się Jimmy’emu. Kompletnie niczego nie można być pewnym. Biedna Ola. Ale super, że pomyślała o dziecku. Ciekawa też jestem jej rozmowy z Paddym. Co ma mu do zakomunikowania? Czy on sobie poradzi? Zmadrzeje?

    Polubienie

    1. No niestety. Przykro mi ale inaczej nie skończyłabym wcale, a tak naprawdę urywam, żeby zaciekawić hehe. Myślę, że plan Emmy zakłada jakąś przyszłość dla nich, teraz żeby tylko wytrwała w postanowieniu. Po niej na pewno nie można być pewnym niczego.
      Oli nie udało się wyjaśnić tajemnicy. Teraz zobaczymy co z tą wiadomością zrobi Paddy, bo On tu nieobliczalny jak Emma.
      Czy Paddy zmądrzeje? hehe Wiesz, co odpowiem… Zobaczymy
      Dzięki za komentarz.

      Polubienie

  2. Emma brawo!!! Podjęła bardzo dobrą decyzję i Jimmuś ma już plan na przyjaźń…ciekawe jaki???
    Olka jak już chciała pogadać z Johnym to on wyjechał 🙂 specjalnie nam to zrobiłaś 🙂 🙂 🙂
    A może Padzik się wygada??? Jak Padzik przywita się z Johnym??? Ah przerwać w takim momencie 🙂
    Czekam aż do akcji wkroczy Padzik-furiat 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Tak. Emma obrał właściwy tor, oby się w nim utrzymała i nie zboczyła z trasy. Jaki Jimuś może mieć plan? Zapewne typowo Jimowy – nie odpuścić. Słuchać, ale robić po swojemu hehe.
      Olka się zwyczajnie spóźniła. Autor jest tylko prowadzącym, pilnuje porządku i kolejności wydarzeń 😁 Nie odpowiada za wyjazdy bohaterów haha
      Padzik najchętniej Wcale by się z braciszka Em nie witał, ale jak będzie musiał to przywita po swojemu.
      Dzięki. Za jakieś pół godzinki kolejny rozdział.

      Polubienie

Dodaj komentarz