Rozdział 161: Błędne koło.

 

Em została na dworze. Rozmawiała z Olą przez telefon, a On schował się przed chłodem w domu. Usiadł na kanapie i zaczął toczyć rozmowę z własnymi uczuciami. Nie chciał się zakochać, nie planował tego. Po rozwodzie i bojach z Maike, obiecywał sobie, że już nigdy nie da się omamić kobiecie. Żadnych głębszych uczuć, żadnych obietnic i wyznań, tylko nie zobowiązująca do niczego, przyjemna i lekka zabawa. Tak planował spędzić najbliższe lata. A teraz?

Teraz kochał, bardziej, niż sam przypuszczał. Dopiero dziś, tak naprawdę, zdał sobie sprawę, jak silne jest Jego uczucie. Jedno, niewinnie rzucone słowo o rozstaniu, wywołało w nim burzę i lęk, tak silny, że kolana się pod nim ugieły, a serce zaczęło walić, jak oszalałe. Emma nim zawładnęła i mocno trzymała w garści. Jego dusza i ciało w całości należały do niej. Był niewolnikiem tej drobnej kobiety, o burzliwej przeszłości i niepewnej teraźniejszości. Czy Ona czuje to samo? – przyszło mu do głowy i w tym też momencie, poczuł dziwny ucisk w piersi. Nie potrafił dać sobie jednoznacznej odpowiedzi. Nagła niepewność zaczęła drążyć kanały w Jego podświadomości. Mówiła, że kocha, że Jej zależy, walczyła dla niego ze swoimi demonami, ale dziś w tak błahy sposób i z żartem mówiła o rozstaniu, tak łatwo też uciekała i odpuszczała, gdy problemy w Jej głowie zaczynały przerastać zdrowy rozsądek. Myśli Em, wciąż były dla niego wielkim znakiem zapytania. Nie umiał przewidzieć nawet najbliższej przyszłości. Jej zmienne nastroje, wybuchowość i szybkość wycofywania się ze składanych obietnic, przychodziły jak burza, nie wiadomo kiedy. Wystarczyło nie takie słowo, czy nieodpowiedni gest i ich szczęście sypało się, jak domek z kart.

Co zrobiłby gdyby odeszła na zawsze? – kolejne pytanie pojawiło się w Jego głowie i próba odpowiedzi na nie, mocno nim wstrząsnęła. Nie wyobrażał sobie takiej chwili. Nie po tym wszystkim, co razem przeszli i nie teraz, gdy po wielu walkach, nareszcie zaświeciło nad nimi slońce.

Szybko odrzucił negatywne myśli, zastępując je szerokim uśmiechem, gdy kobieta pojawiła się w pokoju. W tej chwili jednego był pewny: nie pozwoli Jej odejść. Będzie walczył do ostatniej kropli krwi i potu. Tak dobrze rozumiał teraz Patricka.

Poczuł wielką potrzebę upewnienia się, że nadal jest dla niej ważny, że jest Jej całym światem. Zapragnął zobaczyć w Jej oczach uwielbienie. Znał tylko jeden sposób. Wstał z kanapy. Podszedł do Em i bez słowa pociągnął Ją za rękę na górę. Zanim oddał się pieszczotom, całując z zapamiętaniem każdy fragment Jej ciała, zdążył jeszcze zobaczyć Jej uśmiech i ten znajomy, tak bardzo mu potrzebny, błysk uwielbienia w czarnych tęczówkach,

………………..

– Musimy jak najszybciej rozpocząć próby do świątecznych koncertów – Angelo delikatnie odstawił niewielką filiżankę na spodek, bojąc się, że sam ucisk palców, zniszczy kruchą porcelanę i spojrzał na siostrę.

– A co Ci się tak spieszy? – Patricia postawiła talerz z ciastem na stole – Przecież kilka dni temu twierdziłeś, że nie chcesz wspólnego powrotu na scenę – Jeśli brakuje Ci pieniędzy, to…

– Nie. Niczego mi nie brakuje – wszedł w słowo kobiecie – Po tym, co spotkało Paddyego lekko przeraziłem się ponownym szumem wokół nas, ale teraz chodzi mi właśnie o Niego.

– O Patricka? – Patricia zmarszczyła brwi.

– Tak. On musi się czymś zająć, inaczej albo oszaleje i zamkną go w wariatkowie, albo stoczy na dno, jak kiedyś – wyjaśnił, nakładając sobie największy kawałek słodkiego deseru, jaki znalazł na talerzu. Zagarnął widelczykiem sporą część i wsunął sobie do ust – Pycha! Sama to piekłaś?

– Oczywiście – przytaknęła z uśmiechem, przyglądając się z podziwem i niedowierzaniem, znikającemu z talerzyka wypiekowi – Wiesz, że z Paddym różnie bywa. Co zrobimy jeśli nagle zmieni zdanie i pogna za Olą do Polski? – opamiętała się i wróciła do tematu.

– Nie pogna, rozmawiałem z Nim na ten temat – oznajmił długowłosy, lustrując ponownie paterę. Po kawałku ciasta, który nałożył sobie na talerzyk, pozostały już tylko okruszki – Duma i ego mu na to nie pozwolą.

– Co tak oglądasz? Częstuj się, upiekłam, żeby zjeść, a nie patrzeć na nie – zachęciła.

– Jejku! Kira mnie udusi – zastękał krzywiąc się, ale posłusznie sięgnął po kolejny kwadracik truskawkowego cuda – Twierdzi, że jestem coraz szerszy.

– Też tak uważam, ale jeśli Tobie z tym dobrze, nie widzę problemu.

– Kurdę! Pewnie, że nie dobrze, ale co zrobić, jak wiecznie przed oczami i nosem człowieka, stawiają coś tak dobrego – roześmiał się i machnął w kierunku siostry widelczykiem z nabitym na niego kawałkiem żółtego, puszystego biszkoptu.

– Ja mogę piec codziennie i wcale nie muszę jeść – kobieta oparła się o oparcie krzesła. Angelo tylko ironicznie prychnął, więc wróciła do poprzedniego tematu – Dlaczego duma ma Paddyemu nie pozwolić jechać do Oli?

– Bo przed wyjazdem Olka stwierdziła, że On ma na Jej punkcie obsesję – wyjaśnił Angelo.

– A ma?

– Nie wiem, nie jestem psychiatrą, ale On chyba nigdy normalny nie był, z resztą jak my wszyscy – dodał.

– Mów za siebie – odgryzła się Patricia.

– Dobra, dobra – Angelo zdjął z twarzy rozbawienie i już całkiem poważnie dodał – Patka, My naprawdę musimy coś zrobić, żeby postawić Pada na nogi, bo nie mogę go wiecznie pilnować. Nie jestem w stanie funkcjonować w dwóch domach na raz. Kira i tak suszy mi głowę, że wszystko musi robić sama.

– I ma rację. Też bym była zła, gdyby Denis niańczył brata, zamiast zajmować się domem.

– Ale powiedz, jakie Ja mam wyjście! – zirytował się nagle mężczyzna.

– Angelo, Paddy jest dorosły! Mówiłam Ci! – oznajmiła kobieta, podniesionym głosem – Nie rozwiążemy za niego  problemów. Sam musi to zrobić.

Mężczyzna podniósł się z krzesła.

– Więc Ty też twierdzisz, że trzeba zostawić go samemu sobie? – wbił zniesmaczony wzrok w siostrę – A pamiętasz, co było poprzednim razem?

Patricia ze znużeniem pokręciła głową.

– Pamiętam, ale wtedy był niedojrzałym nastolatkiem, a teraz…

– Teraz czy wtedy! Co za różnica! – krzyknął mężczyzna – Gdybyśmy wtedy stanęli za nim murem, zapewne nie przechodziłby teraz takiej męki. To przez nas popełnił błędy, które do tej pory go niszczą.

– O jakich błędach mówisz? O tym, napadzie? – zdezorientowana zmarszczyła nos – Nie przesadzasz? Każdy z Was miał jakieś przygody z dziewczynami.

– Ja nie.

– Nie no, Ty byłeś święty – mruknęła ironicznie, poprawiając rękawy swojej bluzki.

– Nie byłem, ale nie biegałem ze swoim… – zająknął się, zauważając ostrzegawcze spojrzenie i odpowiedział zamieniając słowa – …ptaszkiem na lewo i prawo.

– Bo szybko znalazłeś sobie Kirę, tylko dlatego – dodała kobieta – Mnie chodzi o to, że nie pytaliście każdej dziewczyny, czy przypadkiem nie ma zeschizowanego chłopaka, który za kilkanaście lat będzie szukał zemsty. To, co przydarzyło się Paddyemu i Oli, było okrutne, ale mogło spotkać też Ciebie, Jima i resztę naszego rodzeństwa. Po prostu trafiło na nich i tyle. Nie ma potrzeby doszukiwania się w tym głębszego znaczenia.

– Bo Ty najchętniej zakopałabyś te wspomnienia w ogródku. Z resztą wciąż udajesz, że nic się takiego nie stało i nie przyłożyliśmy się wszyscy do zniszczenia życia Paddyemu – warknął nerwowo, rozjuszony mężczyzna.

– Za to Ty uwielbiasz czuć się winnym! – odgryzła się – Całe życie chcesz pokutować? Nie uważasz, że już starczy? – wbiła w brata poirytowany wzrok – A Paddy powinien jechać do Olki i potrząsnąć nią mocno, żeby się wreszcie ocknęła, a nie chlać i wypłakiwać się na Twoim ramieniu – dorzuciła zniecierpliwionym tonem – Oboje z Paddym zachowują się jak para małolatów, dla których jedynym sposobem na rozwiązanie problemów jest ucieczka. Dobrze, że nie wkładają głowy w piach że strachu, jak strusie, bo ich nosy byłyby biedne – dodała, po czym sama roześmiała się do własnej wyobraźni.

Angelo patrzył na nią najpierw z gniewem, potem z powagą i zamyśleniem, a na koniec także rozciągnął usta w uśmiechu. Patricia nie wiedziała o wielu rzeczach, które wydarzyły się w życiu ich brata i przyjaciółki, ale nie mógł nie przyznać Jej racji.

– Coś w tym jest – westchnął.

– Pewnie, że jest – potwierdziła kobieta nieco spokojniej – Czy Ty albo Ja biegam do reszty, gdy mamy jakiś problem? O wielu zapewne nie wie nikt, prócz nas samych i zainteresowanych – Angelo kiwnął głową na zgodę, więc ciągnęła dalej, przykrywając dłonią rękę Angelo – Nie martw się, na pewno nie zostawię Cię samego i wspólnie pomożemy Paddyemu, jeśli naprawdę będzie tej pomocy potrzebował, ale pozwólmy im też na własne życie i nie wtrącajmy się z przesadą.

Jedna z brwi Angelo, uniosła się drwiąco w górę.

– Od kiedy Ty uważasz, że lepiej się nie wtrącać? – zapytał – O ile pamiętam, niedawno sama namieszałaś, zakazując Oli mówić o Nati.

Na twarzy Patricii pojawił się lekki rumieniec. Opuściła głowę i zaczęła bawić się swoją filiżanką.

– To była wyższa konieczność – stwierdziła – John chciał odejść od Maite i odzyskać Olkę. Gdyby dowiedział się prawdy nie odpuściłby.

– Ratowałaś tyłek Paddyemu.

– To było zadośćuczynienie za winy z przeszłości – podniosła wzrok i połączyła go ze spojrzeniem brata – Nie uważam, że zrobiliśmy wtedy dobrze, przeoczyliśmy prawdziwe uczucie, myśląc je z zauroczeniem, ale więcej nie będę się wtrącać. John zapewne i tak będzie miał do nas żal o tak długie ukrywanie prawdy – podniosła do ust filiżankę i  uciekła spojrzeniem gdzieś w bok.

– Świąteczne koncerty się nie odbędą? Zrezygnowałaś? – zapytał Angelo po chwili milczenia. Wrócił do tematu, dla którego tu przyjechał.

– A z kim mamy grać? Jimmy odpadł, Joey też nie ma ochoty, Maite odmówiła, John też. Sami z Paddym nie damy rady – ponownie utkwiła wzrok w Angelo.

– Jest jeszcze Kathy – skrzywił się, widząc podobny grymas na twarzy siostry – Wiem, że po tych ostatnich przejściach, Ona i Paddy, razem, to głupi pomysł – przyznał – A może Paul?

Patricia zakrztusiła się herbatą.

……………….

– O! Już nie śpisz? – Marta weszła do kuchni i  ziewając głośno włączyła ekspres, po czym oparła tyłek o szafkę i wbiła zaspany wzrok w milczącą siostrę – Znowu nie mogłaś spać?

– Zasnęłam, ale po godzinie się obudziłam i już do rana tylko wierciłam się w łóżku – odparła blondynka, pocierając twarz dłońmi – Nawet wczorajsze wino mi nie pomogło.

Marta odsunęła krzesło i usiadła przy stole naprzeciwko siostry.

– Wróć do niego – poradziła z troską.

Ola oderwała ręce od twarzy i opuściła je bezsilnie na szklaną taflę stołu.

– I dalej będziemy układać życie na niedopowiedzeniach, tajemnicach i kłamstwach? – stwierdziła z bólem.

– To z nim o tym porozmawiaj, wyjaśnijcie sobie wszystko. Razem powiedzcie Johnowi o Nati.

– I myślisz, że to takie proste?

– Na pewno nie będzie prosto – odparła Marta, wstając na dźwięk alarmu ekspresu – Kawy?

– Tak, dzięki – Ola odebrała z rąk siostry filiżankę.

– Ale teraz też nie jest prosto – kobieta ponownie usiadła na krześle – Ty jesteś tu, On tam. Oboje przeżywacie i cierpicie katusze. Nie śpicie po nocach, a w dzień chodźcie jak ćmy. Już nawet rodzice zauważyli, że coś jest nie tak.

– Mówiłaś im coś?

– Nie, choć uważam, że powinni wiedzieć o napadzie i ciąży. To w końcu rodzice. Martwią się.

– Tak, szczególnie mama – Ola prychnęła i skrzywiła się z odrazą.

– Nie przesadzaj, Ona na swój sposób Cię kocha, tylko nie umie tego okazać.

– Marta! – blondynka spojrzała na siostrę z drwiącą miną – Ja Ją znam i wiem, co powie:”Znowu Kelly zniszczyli Ci życie, a ostrzegałam Cię przed nimi” – wykrzywiła nienaturalnie twarz – Wolę, by myśleli, że jestem na zwykłym urlopie.

Kobieta siedząca naprzeciwko rozciągnęła usta.

– Masz, rację – przyznała po chwili, analizy – Może to nie najlepszy pomysł.

– Ośmielę się nawet twierdzić, że najgorszy – Ola uniosła ze stołu filiżankę i zanurzyła usta w gorącym napoju.

– Dzwonił już dzisiaj?

– Kto?

– John – rzuciła z rozbawieniem Marta – O Paddyego pytam! Ocknij się!

Ola skrzywiła się lekko i zwiesiła głowę.

– Dzwonił, ale nie odbierałam. Nie mam siły znowu tłumaczyć mu, że jeszcze nie wiem kiedy wrócę.

– To może określ się i podaj mu jakiś termin – propozycja Marty wywołała lekki uśmiech na ustach Oli.

– Wiesz co by było, gdybym nie dotrzymaľa tego terminu? Już na drugi dzień rano stałby pod drzwiami – zadrwiła, jednak w Jej głosie pojawiła się też gorycz.

– Dziwisz mu się? On Cię kocha – Marta wstała i zabrała się za szykowne śniadania – Arek zrobiłby zapewne to samo.

– A jeśli to naprawdę obsesja?

– Przestań! Facet kochał Cię przez połowę swojego życia, co w tym złego, że wyobrażał sobie Ciebie, uprawiając seks z innymi dziewczynami. Młody był i głupi. Ty nigdy niczego sobie nie wyobrażałaś? – wbiła wzrok w plecy Olki.

– Nie…

– A! Zapomniałam, że Ty w odwrotną stronę poszłaś i żyłaś w zupełnym celibacie – zadrwiła kobieta, wymachując przy tym nożem – To powiem Ci, że nie wiem czy Twoja metoda też nie zasługiwała na jakieś leczenie.

– Oszalałaś?! – Ola odwróciła się w stronę siostry, a Ta wręczyła Jej deskę do krojenia i dwa pomidory.

– Pokrój to – rozkazała – I nie dziw się mojemu twierdzeniu. Przez całe życie być wierną mężczyźnie z  marzeń, które z resztą miały się nigdy nie spełnić – kobieta przewróciła teatralnie oczami – To nie było normalne.

– Głupia jesteś – burknęła z niezadowoleniem Ola – I mnie wcale nie chodzi o seks z tymi dziewczynami tylko o Jego zazdrość, zaborczość i lęk przed moim odejściem.

Marta odwróciła się przodem do siedzącej, przy stole, blondynki.

– Uważasz, że jest taki nieuzasadniony? – zapytała, po czym przysiadła na krześle obok – Jego zazdrość o brata wydaje mi się całkiem normalna, lęk także.

– Nie! Nie jest normalny! Niszczy nas, wywołuje wieczne awantury i złość – Ola prawie tupnęła nogami, upierając się przy swoim zdaniu.

– Tak? A powiedz kiedy wracasz do Paddyego?

Ola wbiła lekko zaskoczony wzrok w siostrę.

– Nie wiem… – odpowiedziała niepewnie.

– No widzisz? I dziwisz mu się, że się boi? – Marta roześmiała się głośno – A jak Ty byś się czuła, gdyby to On wyjechał i nie wiedziałabyś kiedy wróci i czy w ogóle wróci? Mów, co chcesz, ale Ja go rozumiem.

Ola otworzyła usta, chcąc odpowiedzieć, ale zaraz po tym zamknęła je z powrotem i potulnie spuściła wzrok.

– No widzisz? Nie jest przyjemnie, prawda? – Marta pochyliła się w stronę siostry – Więc nie wymyślaj żadnych obsesji, a na leczenie powinniście wybrać się oboje – wstała i ponownie stanęła przy kuchennym blacie.

– Po co oboje?

– Żeby uporać się z przeszłością – stwierdziła tamta – Musicie zamknąć Ją w Waszych głowach, dopiero wtedy będziecie mogli żyć normalnie.

– To nie głupie – westchnęła Ola po długiej chwili milczenia.

– No chyba, że nie chcesz z Nim być, ale wtedy nie powinnaś tego przeciągnąć i trzymać go w niepewności tylko zakończyć to jedną szczerą rozmową – dokończyła kobieta, wywołując w blondynce lęk, tak mocny, że gdyby nie siedziała, na pewno nogi by się pod nią ugięły.

Odejść… Nie zobaczyć go nigdy więcej… Zmarszczyła brwi, gdy poczuła ostry ból w sercu.

……………..

– Dzień dobry – kobieta siedząca na łóżku uśmiechnęła się szeroko na dźwięk znajomego Jej głosu.

– Wejdźcie, Zapraszam – odparła, wygładzając odruchowo swoje włosy – Jakie piękne! – krzyknęła z zachwytem, wbijając wzrok w bukiet kwiatów przyniesiony przez Jima.

– Dla najpiękniejszej babci i mojego osobistego anioła stróża – mężczyzna zbliżył się i wręczył kobiecie kwiaty.

– Nie trzeba było – wzruszona Agata, wysunęła policzek by mógł Ją pocałować.

– Oczywiście, że trzeba. Zasługujesz na codzienny taki bukiet.

– Dobra już nie słodź tak bardzo, bo podłogę zakleisz – Emma puknęła go w ramię i odebrała z rąk kwiaty – Wstawię je do wazonu – uśmiechnęła się do starszej kobiety, zadowolona, że ta z dnia na dzień, wygląda coraz lepiej. Już nie leżała na intensywnej terapii, tylko w normalnej sali. Lekarze byli zachwyceni szybkością z jaką dochodziła do siebie po przebytym, dość rozległym, zawale serca.

– Pytaliście lekarza kiedy mnie wypiszą? – Agata spoglądała raz na Jima, a raz na Emmę, wciąż nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście. Z Emmą czuła wielką więź, rozumiała każde Jej spojrzenie, odczytywała uśmiechy i mimikę twarzy, a Jima pokochała już pierwszego dnia, gdy stanął speszony i zdziwiony, przy Jej łóżku.

– To Pani… – tylko tyle zdołał wydusić.

– Jaki ten świat mały, prawda? – stwierdziła wtedy Agata – Tam na klifach, nazwałeś mnie Emmą, nie wiedzieliśmy wtedy jeszcze, że nie bez powodu się pomyliłeś – dodała ze łzami w oczach, chwytając bezwiednie dłoń swojej odnalezionej, po latach, wnuczki.

– To Wy się znacie? – Emma Patrzyła na nich z wielkim zdziwieniem.

Jimmy i Agata uśmiechnęła się porozumiewawczo do siebie.

– Trochę się znamumy. W końcu mieszkamy w jednej miejscowości. Chyba możemy nazywać się sąsiadami, prawda? – teraz kobieta wyciągnęła drugą rękę w stronę Jima.

– Twoja babcia uratowała mi życie – wyjaśnił mężczyzna, siadając na skraju łóżka. Pocałował pokrytą bruzdami, spracowaną dłoń Agaty.

– Naprawdę? – Emma była w wielkim szoku.

– Tak – potwierdził – Znalazła mnie półprzytomnego na klifach. Pomogła mi przeżyć. Do dziś pamiętam szeptane słowa. Jej głos mnie przywoływał i wybudzał z letargu, a dłonie głaskające moją twarz, niwelowały ból w piersi – wyjaśnił ze wzruszeniem, po czym opuścił głowę, a po chwili podniósł ją z powrotem i dodał – A potem przywróciła mnie do życia po raz drugi…

– Drugi? – potwórzyła Em.

– Kiedy? – tym razem nawet Agata wydawała się być zaskoczona.

– W nocy, w szpitalu, gdy myślałem, że moje życie nie ma sensu, A samotność i tęsknota rozdzierały boleśnie moje serce.

Kobietom, łzy zaświeciły się w oczach. Agata od razu zrozumiała sens słów mężczyzny. Uśmiechnęła się porozumiewawczo i mocniej ścisnęła dłoń Jima.

– Miłość to potęga, potrafi dać skrzydła i ożywić ciało, ale równie mocno rani i pustoszy nasze serca – powiedziała patrząc w oczy mężczyźnie – Znam to uczucie bardzo dobrze.

– O czym Wy mówicie? – Em wpatrywała się w nich, oczekując jakiegoś wytłumaczenia.

Jimmy uśmiechnął się do brunetki i objął Ją ramieniem, całując jednocześnie Jej skroń.

– Twoja babcia jest moim aniołem stróżem – powiedział z tajemniczym uśmiechem – Choć się nie znaliśmy, zjawiała się zawsze, gdy najbardziej tego potrzebowałem. To Ona powiedziała mi o smutnej dziewczynie siedzącej na szpitalnym korytarzu, w momencie, gdy traciłem wiarę w miłość.

– Ja tylko odniosłam Twój telefon – stwierdziła Agata, wycierając łzy, które wypłynęły na Jej policzki.

– To Ty do mnie wtedy zadzwoniłaś i powiedziałaś o wypadku? – Emma aż podskoczyła z wrażenia.

– Mówiłem, że jest aniołem stróżem – przypomniał Jim z uroczym uśmiechem.

Od tamtego dnia, codziennie odwiedzał Agatę, wraz z Emmą i codziennie nazywał Ją swoim aniołem. Starsza kobieta coraz bardziej uległa Jego wdziękowi i uprzejmości. Pokochała go równie mocno, jak Emmę.

– Źle Ci tu? Dobrze karmią, pozwalają się wyspać, czego chcieć więcej – zażartował Jim.

– A to ciekawe – mruknęła Em – Dlaczego tak koniecznie chciałeś stąd ucieć, jak sam tu leżałeś?

– Bo Ja musiałem odszukać Ciebie – odparł z powagą – A Agata ma wszystko, nawet mnie w gratisie.

…………….

Wyszedł przed szpitalny budynek i rozejrzał się po parkingu. Ruszył zaraz po tym, jak rozpoznał auto. Szybko wsiadł do środka.

– Witaj chłopcze i jak dzisiaj?

– Wszystko jest w najlepszym porządku, Henry. Em rozmawiała z lekarzem. Jutro zrobią Agacie ostatnie badania i jeśli będą dobre, wypiszą Ją do domu.

– Zatrudniłem już najlepszą pielęgniarekę. Zaopiekuje się Agatą w domu – oznajmił Henry – Czeka tylko na telefon.

Jim obrzucił mężczyznę chłodnym spojrzeniem. Nie lubił tych chwil, ale nie potrafił odmówić staruszkowi codziennych relacji. Czuł się, jak zdrajca. Wiedział, że jeśli Emma dowie się o tym, będzie wściekła. Minęło kilka dni, a Ona nadal nie chciała słyszeć o swoim dziadku. Współczuł Henryemu, widział jak codziennie, jego twarz staje się bardziej szara, a oczy coraz mocniej zapadają się w oczodołach. Miał też wobec niego dług wdzięczności. To On przywiózł do niego Emmę, gdy znalazł się w szpitalu i to On zawiózł go do niej, do Hamburga.

– Wiesz, że Emma się na to nie zgodzi.

– Dlatego powiesz Jej, że to Ty Ją zatrudniłeś.

Jim wytrzeszczył oczy i pokręcił głową.

– Wiesz, że Obaj, tymi potajemnymi działaniami, produkujemy gwoździe do własnej trumny. Ona nas zje, jak się dowie – Jimowi nie było do śmiechu, coraz bardziej obawiał się złości dziewczyny – Zrezygnuj z tej pielęgniarki – poprosił. Henry jednak pokręcił przecząco głową.

– Em musi wrócić na terapię, a Agata musi mieć opiekę. Pielęgniarka to najlepszy pomysł. Ty będziesz czuwał nad Emmą w Hamburgu, pielęgniarka tutaj i wtedy Ja będę spokojniejszy – stwierdził staruszek – Będę mógł zająć się Twoim bratem i Olą. Trzeba w końcu dotrzeć do tych zbirów, co na nich napadli, bo policja usiadła na tyłach. Ja nie odpuszczę – ostrzegł groźnie, podpalając papierosa – Zapewniam Cię: zgniją w pudle… Albo gdziekolwiek indziej – dodał po chwili ciszy.

– Musisz czuć panowanie nad światem, prawda? Wtedy czujesz, że żyjesz – Jim z niedowierzaniem pokręcił głową – Zupełnie jak Em…

Staruszek roześmiał się głośno.

……………….

Znowu zastukała w drzwi i już teraz nie czekając na ich otwarcie i nie nasłuchując kroków, po prostu nacisnęła klamkę. Weszła do środka, przywitała Ją zupełna cisza.

– Paddy! Jesteś tu? – zawołała, ale nikt Jej nie odpowiedział. Po ponownej próbie wywołania właściciela domu, zaczęła poszukiwania. W kuchni i salonie nie znalazła niczego, prócz bałaganu, weszła więc na górę.

– Paddy?! – wołając otwierała kolejne pomieszczenia. W końcu zatrzymała się na progu ostatniego z pokoi. Leżał na łóżku, tyłem do niej.

– Śpisz? – zapytała cicho.

Ramię Paddyego lekko drgnęło. Uniósł głowę i obrzucił Patricię ponurym, znurzonym spojrzeniem.

– Angelo Cię przysłał, jako swoje zastępstwo? – mruknął, podnosząc się do pozycji siedzącej. Potarł dłońmi poszarzałą twarz, przykrytą kilkudniowym zarostem, po czym przygładził, sterczące na wszystkie strony, włosy.

– Nikt mnie nie przysłał – odparła kobieta. Na widok brata Jej serce ścisnął żal. Z zaciśniętymi ustami, usiadła obok niego i pogładziła go czule po głowie. Odchylił się, więc opuściła rękę.

– Przyszłaś sprawdzić, jak się czuję? – zapytał cicho.

– Też.

– Radzę sobie – odwrócił głowę.

– Właśnie widzę – westchnęła kobieta.

Nie odpowiedział. Nie miał zamiaru przekonywać Jej na siłę, że wszystko u niego w porządku. I tak by nie uwierzyła.

– Paddy, tak nie można…

Pokręcił głową i prychnął drwiąco.

– Proszę Cię! – ostrzegł – Tylko nie praw mi morałów, typu musisz żyć dalej. Angelo robi to codziennie – spojrzał w zatroskane niebieskie tęczówki – Żyje i radzę sobie tak, jak potrafię. Nie potrzebuje Waszych dobrych rad.

– A czego potrzebujesz? – zapytała, muskając palcami plecy brata, a gdy uśmiechnął się do niej smutno, dodała – Niestety Oli tu nie przywołam, nie mam takiej mocy.

– Wiem – spuścił głowę.

– Mogę Ci coś ugotować, przyniosłam też ciasto – powiedziała zachęcająco – Zejdźmy do kuchni, zrobimy kawę i pogadamy, co? – wstała z łóżka.

– Tam jest bałagan, przerazisz się – stwierdził, nie patrząc na nią.

– Już go widziałam i nie padłam z obrzydzenia, więc nie jest chyba tak źle, no chodź – złapała go za rękę i pociągnęła w górę.

Zrobił to, o co prosiła. Nie miał siły walczyć. Znał swoją siostrę i wiedział, że jest trudnym przeciwnikiem. Usiadł przy stole i przyglądał się, jak parzy kawę. Odpowiadał krótko na pytania, wskazując odpowiednią szafkę lub szufladę.

– Co Ci ugotować?

– Nic. Nie jestem głodny.

– Ja nie pytam czy jesteś głodny – wbiła w niego wzrok, czekając na wodę, ale po chwili uśmiechnęła się – Mam chyba lepszy pomysł, wypijemy kawę i wyjdziemy gdzieś na obiad – zaproponowała – Może odwiedzimy tę nową restaurację? Znajomi twierdzą, że mają znakomitą kuchnię. Co Ty na to?

– I nie będziesz wstydziła się iść ze mną między ludzi?

– Jeśli się ogolisz i poskromisz nieco  swoje fale na głowie, to nie – uśmiechnęła się, Paddy również, ale po chwili ponownie stał się poważny i smutny.

– Przepraszam Cię, ale nie mam ochoty nigdzie wychodzić.

– Nie możesz tu siedzieć przez cały czas – zdenerwowała się blondynka. Nalała wody do kubków, po czym przeniosła je na stół i usiadła obok brata, kładąc rękę na Jego ramieniu – Musisz wyjść do ludzi, zmienić choć na chwilę swoje myśli – poradziła delikatnie.

Paddy w milczeniu wpatrywał się w swój kubek. Nie chciał niczego zmieniać, nie widział ku temu żadnych powodów. Jedyne, czego pragnął to powrotu Oli. Tylko o niej myślał i choć sprawiało mu to ból, nie potrafił tego zmienić.

– Ona nie wróci, prawda?

Patricia przez moment przestała oddychać. Nie spodziewała się takiego pytania. Co miała mu odpowiedzieć? Angelo opowiedział Jej swoją rozmowę z Olą, ale nie mogła przekazać tego Paddyemu.

– Dlatego tak mi wszyscy pomagacie. Wy wiecie… Znacie prawdę – ciągnął dalej mężczyzna, obracając w dłoni szklane naczynie z gorącą kawą. Bał się podnieść wzrok i spojrzeć siostrze w oczy. Domyślał się, że wyczyta z nich prawdę. Zadał  pytanie, ale dopiero teraz dotarło do niego, że nie chce znać odpowiedzi. Wolał nadal się łudzić.

– Wróci, nie martw się, przecież Ci obiecała – pogładziła czule plecy swojego rozmówcy, ten zaś pokiwał twierdząco głową na znak, że Jej wierzy.

– Przyjechałam do Ciebie, bo obiecałeś mi udział w świątecznych koncertach – zmieniła temat. W obecnej chwili, widząc Paddyego w takiej rozsypce emocjonalnej, przytaknęła bezgłośnie pomysłowi Angelo. Ich brat musi zająć się czymś, pożytecznym. Praca nad koncertami wydała Jej się idealna – Musisz mi więc pomóc, bo nie wiem jak mam się za to zabrać.

– Patka, nie gniewaj się, ale…

– Nawet nie chcę tego słyszeć, rozumiesz?! – podniosła głos i poderwała się z krzesła – Obiecałeś!

– Jak po tym wszystkim mam patrzeć naszym fanom w oczy?

– Tak, jak kiedyś – oznajmiła kobieta – Nasi fani się nie zmienili, a idioci zdarzają się wszędzie.

………………..

Szedł za dźwiękiem gitary. Nie widział grajka, ale muzyka rozchodziła się po okolicy, odbijając się echem od ścian budynków. Ktoś, kto grał, miał całkiem niezłe umiejętności i jeszcze lepszy głos.

W końcu dostrzegł poszukiwaną osobę. Pod oknem wystawowym jednego ze sklepów, stał mężczyzna z gitarą w dłoni, otoczony niewielką grupką, wsłuchanych przechodniów. Musiał mieć niezły sprzęt nagłaśniający, skoro było go słychać z tak daleka. Nie mógł to być zwykły podrzędny człowiek, próbujący zarobić na kilka piw, nocną imprezę lub bilet powrotny do domu.

– Mike? – zwołał zdziwiony.

Mężczyzna szykujący się właśnie do kolejnego utworu, spojrzał na Jima. Z początku wpatrywał się w niego przymrużonymi oczami, ale po kilku chwilach uniósł brwi w górę, a na Jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

– Cholera! Jimmy Kelly we własnej osobie! – krzyknął, odchodząc od mikrofonu.

Jim rozejrzał się nerwowo w prawo i lewo, sprawdzając, czy aby wśród słuchaczy nie ma przypadkiem Jego fanów, ale sekundę później uspokoił się i wpadł w kleszczowe objęcia swojego kuzyna.

– Nie wierzę! – krzyczał tamten – Ile to lat się już nie widzieliśmy?

– Sporo – roześmiał się Jim, wyklepując na plecach mężczyzny nieznany rytm.

– Ostatnio chyba na Twoim ślubie.

– Raczej po – przypomniał sobie Jimmy.

– Nooo „po” to grubo było. Aż Maike się na nas wściekła, pamiętasz? – Mike roześmiał się głośno.

– Pamiętam – Jim także się uśmiechnął, ale temat Maike nie wydał mu się zbyt interesujący.

– Wiesz co? Ja już właściwie skończyłem – Mike odwrócił głowę i spojrzał na rozstawiony sprzęt – Pomóż mi to wszystko szybko pozbierać i skoczymy na jakieś piwko, co?

Jim zamyślił się, lustrując wzrokiem mikrofon, głośnik oraz gitarę kuzyna.

– A Ja mam inny pomysł – rzucił – Przyniosę nam piwo tutaj i pośpiewamy trochę razem, co Ty na to? Dawno tego nie robiłem – dodał zacierając z zadowoleniem ręce.

– Jak chcesz – odparł mężczyzna z lekkim zdziwieniem.

………………

– Hej! – Em z zaskoczeniem spojrzała na siedzącego na kanapie Jima –  Ty już w domu? Myślałam, że spotkanie po latach, zakończy się nad ranem – rzuciła, zdejmując kurtkę.

– Umówiliśmy się na jutro – Jim podszedł i objął brunetkę w pasie, na Jej ustach złożył szybki pocałunek – Coś się stało? – zaniepokoił się, zauważając posępną minę dziewczyny. Wyczuł, też nerwowe drżenie Jej ciała.

– Nie – odpowiedziała krótko, wieszając kurtkę na wieszak. Nie miała ochoty na rozmowę. Prawdę mówiąc liczyła na samotny wieczór, ale Jimmy popsuł Jej plany.

– Przecież widzę, że jesteś zdenerwowana. Agacie się pogorszyło? – nie dawał za wygraną.

– Nie. Wszystko z nią w porządku – odparła –  Jestem tylko trochę zmęczona – dodała wymijająco – Wezmę szybki prysznic i położę się do łóżka – zostawiła go przy drzwiach i schowała się w łazience.

Zdezorientowany mężczyzna patrzył jak znika za drzwiami. Usłyszał szum wody, A kilka minut później rozsunął zaparowane szkło, kabiny prysznicowej.

– Oszalałeś?! – krzyknęła przestraszona Emma.

– Oczywiście, że tak i to jakiś czas temu, na punkcie tego cudownego ciała – odparł, taksując pociemniałymi tęczówkami nagą kobietę. Chwilę później przyciągnął Ją do siebie i pocałował – Chyba mi wolno, prawda? – zamruczał do Jej ucha.

– Oczywiście – usłyszał w odpowiedzi, a zaraz po tym zadrżał i westchnął gardłowo, czując usta Emmy przesuwające się wolno, wzdłuż Jego tętnicy szyjnej. Odchylił głowę, gdy do ust dołączyły Jej dłonie. Delikatny masaż pobudzał ciało, a pocałunki coraz bardziej rozpalały pożądanie.

– Jak mi dobrze – wyszeptał, przymykając z rozkoszy oczy. Wyciągnął ręce, żeby Ją objąć, ale odsunęła Je od siebie. Bez sprzeciwu przystał na Jej warunki. Oparł plecy o szybę i przymrużonymi, z rozkoszy oczami obserwował poczynania dziewczyny. Każdy Jej pocałunek, każde powolne przesunięcie dłoni po ciele, było jak magia i wywoływało w nim nową falę dreszczy. Miał wrażenie, że na zmianę, ciemnieje i jaśnieje mu w oczach. Oddech stał się świszczący i ciężki.

Em wolno scałowywała kropelki wody z Jego ramion i klatki piersiowej, wsłuchując się w ciche posapywanie mężczyzny. Znała każdy fragment Jego skóry, każde wrażliwe, na dotyk miejsce, wiedziała jak i czym go zniewolić. Czuła się coraz lepiej… Bezpieczniej… Tego właśnie  potrzebowała…

Jej usta schodziły coraz niżej… Jim wstrzymał oddech, gdy objęła palcami Jego nabrzmiałą męskość, po czym wyrzucił z siebie głośny jęk, czując na nim Jej usta i język.

– O Kurwa! – wyspał, łapczywie pragnąc tlenu. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadła coraz szybciej i szybciej, a On sam miał wrażenie, że dłużej nie utrzyma się na nogach. Miał wielką ochotę porwać Ją w górę, przycisnąć do kafelek i zanurzyć się w Jej ciepłym wnętrzu, ale jedno spojrzenie w dół wystarczyło, by zrozumiał, że kobieta ma inne plany. Jej triumfujący pewny siebie uśmiech, jedno szybkie spojrzenie w czarne tęczówki wywołało w nim sprzeczne uczucia i dziwny niepokój. Mimo odczuwanej przyjemności, coś z tyłu głowy podpowiadało mu, że nie wszystko jest w porządku.

Em, przyspieszała, Jej ruchy nie były już łagodne, teraz stały się wręcz natarczywe i agresywne. To nie był normalny seks, to nie była miłość. Mimo tych myśli, odczuwał coraz większą przyjemność. Zapanowała w nim totalna sprzeczność. Jego ciało wręcz błagało o spełnienie, ale myśli nie pozwalały się tym cieszyć.

-Nie! Przestań – wysapał w końcu, próbując odsunąć się od niej. Ścianki prysznica nie pozwalały mu jednak na większy ruch, a kobieta nie zamierzała słuchać prośby – Nie chcę tak! – powiedział, dysząc ciężko. Rozkosz coraz bardziej opanowywała Jego ciało – Em! Proszę, przestań! Nie wytrzymam dłużej! – ostatkiem silnej woli i resztkami rozsądku próbował Ją odepchnąć, ale przytrzymała Jego rękę i po chwili osiągnęła to, czego chciała.

Klęcząc przed nim, wpatrywała się, jak urzeczona w wijącego się z rozkoszy mężczyznę. Każdy kolejny ruch Jej ręki wywoływał w nim nowe spazmatyczne dreszcze. Mięśnie Jego twarzy napięły się wywołując na niej grymas, świadczăcy o odczuwanej burzy doznań. Szeroki uśmiech zagościł na twarzy dziewczyny. Spokój zalał Jej myśli. Znowu panowała na światem…

– Dlaczego to zrobiłaś? – wyrzucił z siebie Jimmy, a chwilę później, spojrzał na nią, wciąż jeszcze zamglonym po przeżytym orgaźmie, wzrokiem.

– Bo chciałam sprawić Ci przyjemność i zobaczyć, jak dochodzisz – odparła lekko zdziwiona, wzburzeniem mężczyzny – Nie lubisz tego? Chyba każdy facet lubi.

Przez moment patrzył na nią i zastanawiał się czy odpowiednio odbiera to, co stało się przed chwilą. Nie chciał rzucać bezpodstawnie słowami. Nauczył się, że przy Emmie musi czasem najpierw myśleć, potem mówić, bo najbardziej normalne sprawy, bywają czasem tymi drażliwymi, wywołującymi dziwne reakcje.

– Lubię… Lubiłem… – miotał się, dochodząc jeszcze do siebie.

– A teraz już nie lubisz? Nie rozumiem – wstała.

Jim westchnął ze znużeniem i otarł twarz z kropelek wody, które pryskały na niego, odbijając się od ciała dziewczyny. Sam już nie wiedział, co myśleć.

– Lubię, ale nie w ten sposób – odparł, po czym odwrócił się tyłem i rozsunał drzwi kabiny. Nie chciał ciągnąć tej rozmowy.

– Jimmy, powiesz mi, o co Ci chodzi? Co znaczy nie w ten sposób? – Em wyszła tuż za nim. Wzięła od niego ręcznik i owinęła nim swoje ciało.

– O nic, zupełnie o nic – wytarł z siebie kropelki wody i sięgnął po spodnie. Stojąc tyłem do niej, przymknął oczy i zaklął bezgłośnie,wściekły na siebie, że nie powstrzymał swojego niezadowolenia, po czym, pomijając bieliznę, wciągnął na nogi jeansy, .

– Jesteś pierwszym facetem, któremu nie podoba się, zabawa ustami.

– Em! – odwrócił się z nerwami – Nie, że mi się nie podoba, tylko… – urwał, zdając sobie sprawę, że dał się ponieść irytacji.

– Tylko, co? – dopytała, opierając dłonie na biodrach.

Zaśmiał się kpiąco z własnego zakłopotania. Co innego uprawiać seks, a co innego rozmawiać o nim. Kolejna rzecz, której nie potrafił zbyt dobrze.

– Chodzi o to, że z reguły takie zabawy mi się podobały, ale… Nie z Tobą.

Kobieta uniosła wysoko brwi w zdziwieniu.

– Nie ze mną? Dlaczego?

– O Rety! – bezsilnie opadł na sedes. Po chwili przyciągnął Ją do siebie i oparł czoło o Jej brzuch – Chodzi o to, że z Tobą wszystko jest inaczej, bo Ciebie kocham.

– To nie jest odpowiedź – prychnęła – Wykręcasz się.

Podniósł głowę w górę  i zajrzał dziewczynie w oczy, szukając jednocześnie dobrej odpowiedzi. Em była trudnym przeciwnikiem.

– Tobie Ja chcę dawać przyjemność, rozumiesz? Ty masz Ją czuć.

-A Ty nie?

– Ja też – westchnął z trudem. Chciał dodać, że nie w ten sposób, nie jako Jej ofiara, ale zmienił zdanie – Dla mnie Ty jesteś ważniejsza. Oboje mamy czerpać przyjemność ze wspólnego seksu.

– Dla mnie to była przyjemność, zapewniam Cię – uśmiechnęła się lubieżnie

– Dobra! Skończmy ten temat – zirytował się, podrywając w górę – Było, minęło – nie chciał brnąć w problem, który być może, był tylko w Jego głowie.

– To przez moją przeszłość, prawda? – Em stanęła w progu pokoju i spojrzała na siedzącego na kanapie mężczyznę. .

Jimmy przewrócił oczami. Żałował, że w ogóle otworzył usta. Mógł powiedzieć, że było bosko i nie byłoby sprawy. Z resztą częściowo byłaby to prawda. Było mu dobrze i gdyby Jego doznaniom nie towarzyszyła ta dziwna myśl, byłoby mu nawet bardzo dobrze

– Możemy na ten temat nie rozmawiać? – rzucił poirytowany

– Czyli inne kobiety mogły robić Ci loda i sprawiało Ci to przyjemność, a mnie nie wolno, tak? – Em nie dawała za wygraną.

– Jejku! – warknął zniecierpliwiony – Tobie też wolno! – podniósł się z miejsca. Podszedł do tarasowych drzwi i wpatrzył się w nie, w milczeniu.

– No to Ja już niczego nie rozumiem – westchnęła.

– Boże! Czego nie rozumiesz! – czuł się przyparty do muru. Odwrócił się przodem – Nie podobało mi się to, bo dla Ciebie to nie była zwykła zabawa! Wykorzystałaś mnie, żeby zadowolić swoje chore potrzeby! Chciałaś czuć, że panujesz nade mną  – puściły mu nerwy i wyrzucił z siebie to, co naprawdę myślał. Teraz przyglądał się Jej z lekkim strachem, czekając na reakcję. Widział, jak powoli urywa kontakt wzrokowy i opuszcza głowę. Zyskał pewność, że się nie pomylił.

Em usiadła na kanapie. Dopiero teraz dotarło do niej, co zrobiła i w jaki sposób. Jimmy Jej to uświadomił.

– Przepraszam – powiedziała cicho. Czuła wstyd – Nawet nie wiedziałam, że znowu to zrobiłam – chwilę później poczuła obejmujące Ją ramiona. Szarpnęła się, nie chcąc bliskości Jima, ale On nie ustąpił. Siłą przygarnął Ją do siebie i zamknął w uścisku, wtedy łzy napłynęły Jej do oczu i cichy szloch wydobył się z Jej gardła.

– Rozmawiałam z Henrym – usłyszał i zacisnął swoje powieki. Domyślił się w jakim klimacie przebiegała ta rozmowa i wiedział już dlaczego Em potraktowała go jak rzecz, bez znaczenia. Musiała wyrzucić z siebie napięcie. Teraz rozumiał już wszystko i był wściekły na siebie. Znowu nawalił. Zawiódł Ją. Przecież powiedział Jej kiedyś, że w trudnych chwilach może wykorzystać Jego ciało, a teraz, kiedy to zrobiła, wkurzył się.

– To Ja przepraszam – powiedział półgłosem.

===================

 

 

 

 

5 myśli na temat “Rozdział 161: Błędne koło.

  1. Fajna rozmowa między rodzeństwem.
    Nie wiem już co mam myśleć o Olce i Paddym. Raz myślę, że powinien walczyć i jechać po Olkę a raz, żeby olał to wszystko i zaczął sobie układać życie na nowo…bez niej. Poczekam na następną część…zobaczymy co będzie 🙂
    Kochana ostatnia „scena” wymiata 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Rodzeństwo ma dyletam i problem z braciszkiem. 😁 Paddy i Ola to ciężki orzech, nawet Oni sami nie rozumieją własnych myśli i uczuć.
      Sceny Jima i Emmy, uwielbiam opisywać. Cieszę się, że Ci się podobała.
      Dzięki 💖

      Polubienie

  2. Wracam powoli. Jimmy tak kiedyś powiedział. Żeby wykorzystała jego ciało, a teraz kiedy to zrobiła ma pretensje. Faceci, to jednak mają bardzo małe rozumki.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Cieszę się, że wracasz, zaczynałam myśleć, że się znudziłaś.
      Zgadzam się z tym, że faceci mają małe rozumki i dodam jeszcze, że bardzo prosto zbudowane. Mamy być wdzięczne, za propozycję, ale najlepiej z niej nie korzystać, a przynajmniej nie wtedy, gdy oni tego nie chcą.
      Dzięki 💖

      Polubienie

Dodaj komentarz