ROZDZIAŁ 120: Pytania bez odpowiedzi.

Ola zatrzymała się na progu kuchni i przez moment przyglądała się sielankowemu obrazkowi.

Zapach naleśników, ukochana córka i mężczyzna… Rodzina… Przekmnęło jej przez myśl. O tym zawsze marzyła. Tylko czy ten obrazek nie jest złudny, a szczęście tylko pozorne? Czy tak będzie już zawsze, czy to tylko ulotna chwila, jak inne marzenia?  Znowu jej umysł ogarnęły negatywne myśli, które szybko starała się odrzucić. Wolała skupić się na towarzystwie buszującym w szafkach.

– Znalazłaś? – zapytał Paddy, wychylając głowę zza drewnianych drzwiczek.

– Znalazłam czekadę i mnie to wystarczy – odparła Natalia i z zadowoleniem pomachała mu słoiczkiem, jak w reklamie telewizyjnej.

Mężczyzna uśmiechnął się do niej krzywo.

– Eee! Wolę dżem – rzucił.

– To szukaj dalej, powodzenia. Jak mama czasem coś schowa, to nikt oprócz niej nie znajdzie – rzuciła dziewczyna, siadając przy stole. Z uszczęśliwioną miną przysunęła sobie stertę naleśników i położyła jednego na swoim talerzu, po czym odkręciła słoik i zanurzyła łyżeczkę w ciemnym kremie.

– Zęby Ci od tego powypadają, zobaczysz – Paddy stanął przy stole i z grymasem  niesmaku,  na twarzy wpatrywał się w swoją małą towarzyszkę. Przerażała  go ilość słodkiego musu na równie słodkim placku.

– Ale za to jakie dobre – Nati wystawiła język i demonstracyjnie zlizała pozostałości czekolady z łyżeczki – Mmm… – zachwyciła się, czym wywołała głośny śmiech,  wpatrującego się w nią mężczyzny.

Ola także delikatnie rozciągnęła usta. Do uśmiechu było jej daleko, ale wsłuchiwanie się w kuchenne przekomarzania, pozwoliły jej na moment zapomnieć o negatywnych myślach.

– Dżem jest w lodówce – odezwała się w końcu.

– O! Dzień dobry, śpiochu – Paddy odwrócił się szybko i podszedł by dać jej buziaka –  Właśnie zrobiliśmy śniadanie – Chciałem zanieść Ci do łóżka.

– Nie trzeba – powiedziała z lekkim zakłopotaniem i wyrzutami sumienia. Starał się Ją uszczęśliwić, zrobić przyjemność, a Ona? Co dawała w zamian? – zastanowiła się i stwierdziła, że tylko zmienne nastroje i złość. Na nic innego ostatnio nie było jej stać.

– Wobec tego zapraszam – objął Ją ramieniem i popchnął delikatnie w kierunku stołu, przyglądając się jednocześnie się jej twarzy. Podkrążone od niewyspania i płaczu oczy, blada cera i napięcie na twarzy mówiło mu, że nie jest dobrze. Grymas niepokoju i smutku pojawił się w jego oczach, lecz szybko zgniótł go w zarodku  – Dżem z lodówki jest zepsuty – oznajmił, po czym zerknął na swoją młodszą towarzyszkę i z nutą zgryźliwości rzucił – Nie popsułby się, gdyby Nati częściej go jadła, ale Ona woli ten cukier – wstrząsnął ramionami i patrzył z politowaniem, jak dziewczynka smaruje kolejnego naleśnika. 

– A dżem to nie cukier?

– Jest zdrowy – wyjaśnił, stawiając przed Olą talerz.

– Gdzie tam jest coś zdrowego? – rzuciła, dziewczynka, suwając znowu językiem po metalowym przedmiocie.

– Są owoce – przypomniał jej, wybałuszając demonstracyjne oczy.

– Taaa… i ciągną się jak ślimaki – wzdygnęła się – Obrzydliwe.

Ola usiadła przy stole i uśmiechnęła się do córki, po czym spojrzała na Paddyego.

– W tej szafce jest drugi – wskazała palcem odpowiednie drzwiczki – Tak przy okazji, włączysz ekspres?

Paddy zatrzymał się w pół kroku i spojrzał na kobietę, marszcząc czoło.

– Będziesz pić kawę? A to nie szkodzi? – zdziwił się.

Dziewczyna obrzuciła go krzywym, karcącym spojrzeniem. Zaczęło się – pomyślała, ale nie miała jednak ochoty podejmować dyskusji przy córce.

– Włączysz, czy sama mam to zrobić? – rzuciła.

– Mamo, czy On tak zawsze będzie nas pouczał? – wtrąciła się Natalia – Ale Ci się chłopak trafił. Amator zdrowego jedzenia.

Ola parsknęła, nie dającym się powstrzymać śmiechem, a Paddy wbił oburzony wzrok w dziewczynkę.

– Ej mała! Nie podskakuj, bo założę szlaban na codzienne lody przed obiadem i dopiero będziesz miała powód do narzekania – rzucił, wciskając niechętnie guzik maszyny do kawy – A tak w ogóle,  to Twój pojazd do szkoły właśnie podjechał – oznajmił jej, zerkając w okno.

………….

– Jimmy, z czyjej winy się rozstaliście? – Ellen opuściła kartkę i spojrzała pytająco na siedzącego nieruchomo, zesztywniałego mężczyznę – Ten list zawiera dziwny żal.

– A czy to ważne? – rzucił lekceważąco, wpatrując się w jakiś nieokreślony punkt przed sobą.

– Ważne, bo nie wiem czy Ci współczuć, czy raczej obrzucić błotem – stwierdziła, obserwując go uważnie. Po chwili oparła tyłek o parapet i skrzyżowała nogi w kostkach. Zanosiło się na długą i trudną rozmowę – Wiesz chociaż dokąd pojechała? – zapytała po chwili, ale mężczyzna pokręcił tylko przecząco głową, więc przygryzła nerwowo wargę i zaniepokojona dodała – No to pięknie… – westchnęła – Ciekawe gdzie teraz jest… I z kim – dodała dużo ciszej.

Mężczyzna uniósł wzrok, czując jak żołądek podchodzi mu, momentalnie do gardła.

– Myślisz, że… – nawet nie potrafił wymówić głośno tego, o czym myślał.

– Nie wiem… – spojrzała na niego z lekkim zaskoczeniem. Nie wiedziała, że usłyszy jej szept – Niestety nie mogę tego wykluczyć. Nie wiem, co się tu stało, ani co jej znowu powiedziałeś – odłożyła list na stolik i wpatrzyła się w okno. Było jej trochę przykro, że przyjaciółka wyjechała bez słowa – Naprawdę nie wiesz, co zamierzała? – zapytała raz jeszcze.-

– Nie! – odparł szorstko – Z resztą chyba już nie powinno mnie to obchodzić – rzucił obojętnym tonem, ale w środku nagle zaczął drżeć. Nie pomyślał o jej destrukcyjnych skłonnościach. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, do czego mogła być zdolna rozżalona Emma. Przełknął głośno ślinę. Na samą myśl zrobiło mu się słabo, a w jego głowie pojawiły się obrazy z baru – Wiesz, że Ona ma z tym problem? – zapytał prawie szeptem, jakby próbował przekazać Ellen tajemnicę.

– Z czym? – kobieta spojrzała na niego ze zdziwieniem.

– No… – zawahał się – Z seksem, z facetami… – sam nie wiedział, jak to nazwać – Wtedy w barze… To nie był przypadkowy incydent. To się u niej powtarza.

Ellen spuściła głowę.

– Powiedziała Ci?

Jim podniósł na nią zszokowany wzrok. Mógł się domyślić, że przed Ellen tego nie ukrywała. Przecież rozmawiały…

– Wiedziałaś – powiedział jałowo i schował głowę głębiej w ramiona – Już wtedy, gdy jej szukaliśmy, prawda? – nie musiał na nią nawet patrzeć. Domyślił się wszystkiego – I nic nie powiedziałaś? – stwierdził z wyrzutem.

– Przepraszam, ale to była sprawa Emmy. Nie mogłam się wtrącać – wyznała z poczuciem winy, po czym spojrzała na niego – To dlatego się rozstaliście? – nie odpowiedział, więc uznała to za potwierdzenie i z pretensją zapytała – Jimmy, dlaczego? Przecież to nie jest jej świadomy wybór. To choroba. Emma tyle w życiu przeszła, a to są rezultaty.  Wiesz o tym, prawda? – zapytała, przyglądając się mu z oskarżeniem w oczach – To nie jest jej świadoma wola – usłyszała tylko drwiące prychnięcie i zmarszczyła nos – Czy Ona opowiedziała Ci wszystko?

– Wystarczająco… – skrzywił się z niesmakiem – A może właśnie za dużo… – dodał ciszej i jakby… do siebie. Nagle zaczął żałować, że Em była z nim szczera. Gdyby nadal ukrywała swój problem, nadal byliby razem. Poczuł nagły przypływ złości na nią, na Ellen, na cały świat.

– Jimmy… Wiem, że trudno Ci to zrozumieć… – zaczęła delikatnie kobieta, ale nie pozwolił jej dokończyć. Szybko uniósł rękę i zatrzymał jej wykład.

– A co tu rozumieć! – rzucił, wbijając w nią wzrok – Proszę Cię! – oburzył się – Nie każ mi być wyrozumiałym – burknął, patrząc z wyrzutem na dziewczynę – Wiesz, jak Ja się czułem, widząc Ją z tamtym… – nie dokończył tylko poderwał się na nogi i zaczął nerwowo krążyć po pokoju. W końcu zatrzymał się tuż przed nią – Wiesz, co czuje facet, gdy jego kobieta mówi mu prosto w oczy, że nie będzie uczciwa? Że najprawdopodobniej będzie go zdradzała?! Mam gdzieś chorobę! Jak miałem budować na tym związek?! – coraz głośniej wyrzucał, z siebie kolejne rozżalone zdania – Przepraszam, ale aż taki tolerancyjny nie jestem! – pokręcił głową – I nie wmawiaj mi, że Ona jest chora! A nawet jakby, to Ja tego nie potrafię udźwignąć, rozumiesz? – dodał nieco ciszej, a gdy zauważył, że kobieta kręci z dezaprobatą głową, warknął – No, nie patrz tak na mnie! Czuję się, jak bydlak, ale nie mogłem jej przytakiwać! Nie jestem frajerem!

– Nikt nie twierdzi, że nim jesteś – Ellen oderwała się od parapetu, przeszła kilka kroków, po czym zatrzymała się i spojrzała ponownie na Jima – Powiedzmy, że Cię rozumiem, bo faktycznie chyba nikt nie zniósłby zdrady. Nie da się przejść nad tym do porządku dziennego – zaczęła, zaplątując ręce na piersiach – Tylko co z miłością, Jimmy? Czy z nią też tak łatwo sobie poradzisz? Odrzucisz i po krzyku?

Skrzywił się, bo kobieta zadała pytania, nad którymi wolał się, na razie nie zastanawiać.

– Dam sobie radę – burknął, mrużąc oczy.
Ellen uśmiechnęła się smutno i pokręciła bezsilnie głową.

– Oj Jimmy, Jimmy – westchnęła – Chyba nie znasz siły prawdziwego uczucia. Na ten ból nie znajdziesz lekarstwa – mimowolnie przeniosła wzrok na plamę na ścianie – Alkoholem tej choroby nie wyleczysz … Inną kobietą też nie… – dodała.

Jim milczał, zaciskając szczęki aż do bólu. Już kiedyś słyszał podobne słowa od Patricka. On też się nie wyleczył. Kiedyś z niego drwił, a teraz nagle zaczął się bać, że podzieli jego los. Zerknął z ukosa na przyjaciółkę. Wpatrywała się w niego z wyczekiwaniem na twarzy, ale On nie chciał teraz rozmawiać o swoich uczuciach. Nie… Kiedy to właśnie one wierciły bolesne dziury w jego sercu. Musiał uporać się z tym sam…

– Ellen, nie chcę o tym rozmawiać. Nie mam ochoty zastanawiać się, co będzie potem – jego przygaszony głos i prawie martwe spojrzenie, wzbudziło współczucie w kobiecie.

– To „potem” Cię nie przeraża? – zapytała mrużąc podejrzliwie powieki – Myślisz, że uczucie da się odwiesić na wieszak, jak płaszcz, który jest niepotrzebny? – nie odpowiedział. Spuścił tylko głowę.

– Jimmy, zawsze miałam Cię za mądrego faceta, a dziś mówisz bzdury – nie przejęła się jego oburzeniem i ciągnęła dalej – Miłości nie da się zapomnieć, a jej brak potrafi zniszczyć człowieka. Zastanów się, co jest dla Ciebie ważniejsze. Z chorobą Emmy można walczyć, a z własnym sercem raczej nie wygrasz.

– Żeby walczyć trzeba najpierw chcieć. Nie da się na siłę – odparł smutno, a po chwili dodał – Miałem pozwolić jej robić, co zechce? – oburzył się na słowa przyjaciółki.

– Nie – odparła – Mogłeś być z nią i razem z nią walczyć z jej problemami.

Jim odwrócił się szybko i zajrzał swojej rozmówczyni w oczy.

– Ellen, Ja nawet nie wiem czy było o co walczyć! – krzyknął tracąc cierpliwość – Tak naprawdę,  to nie wiem, czy Em mnie kochała. Na początku byłem tylko narzędziem w jej rękach, zwykłą zabawką, jak reszta facetów z którymi miała do czynienia – machnął nerwowo rękoma. Do dziś go to bolało – Teraz oprócz jednego wymuszonego wyznania, nie dała mi żadnych dowodów na to, że jej na mnie zależy!

– Jimmy – kobieta pokręciła przecząco głową. Nie zgadzała się z tym, co mówił – Ja z nią rozmawiałam, prawie całą noc i jednego jestem pewna: Emma naprawdę Cię kocha.

– To dlaczego Ja tego nie czułem! Nawet teraz nie walczyła.  Wolała uciec po cichu, jak tchórz.

– Może Ona po prostu nie umie okazać Ci uczucia, bo nikt jej tego nie nauczył. Nie przyszło Ci to do głowy? – zasugerowała Ellen – Dzieciaki z sierocińca, niestety mają z tym problem. Mnie dopiero miłość Petera otworzyła. Z nią może być podobnie.

Jimmy spuścił głowę i pokręcił nią z niedowierzaniem.

Nie miał już siły na dalszą dyskusję. Marzył by Ellen sobie poszła. Wszystko w jego wnętrzu się gotowało. Już niczego nie był pewny. Ogarnął go haos. Czuł się wyprany z wszelkich emocji.

– Jimmy – kobieta nie odpuszczała  – Zawsze brałeś się z życiem za karby i walczyłeś do upadłego. Dziś zwyczajnie Cię nie poznaję – wyrzuciła z głębi siebie.

– Ellen nie dałbym rady, rozumiesz? – uniósł ręce w obronnym geście – Ja znam siebie. Wiem, jaki jestem! Nie wytrzymałbym tego – krzyknął – Każdy facet, stojący za blisko niej, byłby zagrożeniem. Każde jej spóźnienie oprawiłbym strachem, że może tym razem… – nie dokończył… Nie był wstanie wypowiedzieć tego słowa głośno. Opuścił bezsilnie ręce i zadarł głowę w górę,  łapiąc ciężko oddech – Już na samą myśl dostaje szału – dodał półgłosem.
Ellen uśmiechnęła się ironicznie.

– Najłatwiej jest odepchnąć problemy od siebie – powiedziała, po czym zbliżyła się do mężczyzny – Jim, przecież Ty taki nie jesteś. Nie podajesz się… Kochasz Ją…

– Tym razem to za mało… – stwierdził przegranym głosem.

– Czyli jesteś tchórzem? Tak, jak Ona – Ellen oparła ręce na biodrach – Niemoc Cię przerosła?

Spojrzał na nią, ale nic nie odpowiedział. Nie wiedział co. Jedna jego połowa, ta waleczniejsza, buntowała się przeciwko usłyszanym słowom, druga zaś niechętnie przyznawała jej rację. Bał się, że nie podoła, że nie zaufa Emmie na tyle, by mogli normalnie funkcjonować. Jego zazdrość i obawa przed zdradą i tak by ich zniszczyła. Kochał tę kobietę, jak nigdy nikogo wcześniej. Już za nią tęsknił choć minęło dopiero kilka godzin.

– Co Ja mam zrobić Ellen? – wbił w kobietę spojrzenie zabitego psa. Czuł się zmęczony… Bardzo zmęczony…

………….

Ola odprowadziła Natalię do drzwi. Była wdzięczna losowi, że postawił na ich drodze Maję i jej rodziców. Nie dość, że dzięki przyjaciółce, dziewczynka bardzo szybko zaaklimatyzowała się w nowej szkołę, to jeszcze miała codzienny transport pod same drzwi szkolne. Ojciec Mai codziennie rano podwoził do niej dziewczynki.

Pomachała córce na pożegnanie i wróciła do kuchni, do Paddyego.

– Twoja kawa – chłopak z niezadowoleniem wskazał, stojący na stole kubek.

– Dzięki – odparła, siadając na krześle. Dolała sobie mleka i podniosła naczynie do ust, próbując jednocześnie nie patrzeć na,  wpatrującego się w nią karcąco,  mężczyznę. Jednak oburzenie w jego twarzy i wyrzut w spojrzeniu były aż tak wyraźne, że wcale nie musiała go widzieć, żeby czuć jego niezadowolenie. W końcu nie wytrzymała.

– Paddy, to tylko kawa. Napój jak każdy inny, nie zabije Twojego dziecka.

– W ciąży z Nati też ją piłaś? – zapytał unosząc jedną brew.

– Nie – odparła i od razu przewróciła oczami, spodziewając się jego reakcji.

Paddy jednak nie skomentował tego. Zmienił miejsce i usiadł blisko niej. Odebrał kubek z jej rąk i odstawił go na stół, po czym przekręcił jej krzesło tak, by siedziała przodem do niego. Zamknął jej dłonie w swoich i zagłębił się w jej spojrzeniu.

– Oluś, Ja chcę dobrze – powiedział troskliwym tonem – Może na początku będę trochę nadgorliwy, ale to wszystko z powodu mojej nikłej, jak na razie,  wiedzy na temat kobiet w ciąży. Nie miej mi tego za złe. Pamiętam, że Kira i Patricia nie piły kawy, to myślałem, że szkodzi – wyjaśnił

– Bo niektóre kobiety zwyczajnie nie mogą jej pić z powodu mdłości – wyjaśniła rzeczowo.

– Tego nie mówiły, chociaż… – zastanowił się przez moment – Być może tak było. Kira nawet nam jej nie robiła.

Ola uniosła znacząco brew w górę.

– Nie gniewaj się na mnie, proszę. Stres na pewno szkodzi naszemu maleństwu – pocałował Ją czule – No już. Uśmiechnij się do mnie – próbował zachęcić Ją do zmiany nastroju.

Rozciągnęła sztucznie usta, na co chłopak skrzywił się, mrużąc zabawnie jedno oko.
Teraz już parsknęła szczerym melodyjnym śmiechem.

– O! I tak właśnie lubię – krzyknął radośnie, po czym objął twarz dziewczyny i złożył na jej ustach głośnego, mocnego całusa.

– A nie uważasz, że takie całowanie w usta też może szkodzić Twojemu dziecku? – zapytała z powagą, gdy wreszcie oderwał się od niej – Bakterie i te sprawy…

Konsternacja na jego twarzy rozbawiła Ją jeszcze bardziej.

– Ej!  Nie podkręcaj mnie, bo jeszcze wezmę to do siebie i nie pocałuję Cię aż do porodu – rzucił ostrzegawczo – A poza tym to nie jest moje dziecko. To nasze dziecko – poprawił Ją.

– Tak. Nasze – powtórzyła i spuściła na moment wzrok na swój płaski brzuch.

Paddy również pociągnął wzrokiem w dół i uśmiechnął się nieznacznie, po czym spojrzał smutno w twarz kobiety.

– Wciąż się boisz?

– Teraz jeszcze bardziej – odparła podobnym tonem i zajrzała mu w oczy.

– Bardziej? – zdziwił się i zdenerwował lekko – Dlaczego – myślał, że przekonywanie jej przez pół nocy, dało jakieś rezultaty, ale chyba się przeliczył.

– Bo Ty już pierwszego dnia ześwirowałeś, to co będzie do końca tej ciąży? – wyjaśniła,  po czym uśmiechnęła się do jego zatroskanej twarzy.

– Nie ześwirowałem tylko zwyczajnie się martwię, to źle?

– Nie wiem – odparła szczerze – Na razie problemem jest zwykła kawa, a co potem?

– Bo Ja przejęty tatuś jestem – jęknął,  krzywiąc się.

– Paddy, już pierwszego dnia? – zdziwiła się – Szczerze mówiąc to Ja nadal nie jestem pewna czy ono istnieje, a Ty już próbujesz zmieniać mi świat.

Zmiana wyrazu jego twarzy była tak widoczna, że Ola zaczęła żałować swoich słów. Wyrwały   się jej niepostrzeżenie.

– Ty nadal masz nadzieję, że ono nie istnieje? – zapytał z oburzeniem i lekką złością.

Ola przewróciła oczami.

– Oj Paddy, nie o to chodzi – jęknęła.

– A o co – nagle stracił całą ochotę do radości. Teraz wpatrywał się w nią z powagą i urazą.

Blondynka westchnęła.

– Zrobiłam dwa testy i obydwa nie mogły być zepsute, taki pech się jeszcze nikomu nie zdarzył, ale jednak to tylko testy – stwierdziła patrząc mu w oczy – Będę na sto procent pewna dopiero, jak pójdę do lekarza, a na razie nie mam zamiaru zmieniać mojego trybu życia – starała się wyjaśnić mu to, najbardziej delikatnie, jak się dało.

Wpatrywał się w nią z trudną do odczytu miną.

– Znowu jestem wyrodną matką? – zapytała z ironią i przewróciła oczami.

– Tego nigdy nie powiedziałem – odparł zimno.

– Nie musiałeś. Twoja mina Cię wydała – burknęła kąśliwie, po czym westchnęła ze  znużeniem  – Paddy, przepraszam.  Nie chciałam znowu popsuć Twojej radości.

– Chciałbym, żeby to była nasza radość, a nie tylko moja – powiedział cicho, patrząc w stół.

Ola oparła plecy o oparcie krzesła i westchnęła. Wiele by dała, by czuć to, co Paddy. Wiedziała, że go krzywdzi, ale nie była w stanie zmienić swojego nastawienia.

– Daj mi jeszcze trochę czasu na oswojenie się, z tą sytuacją, dobrze? Nie wymagaj, żebym od razu przeskoczyła od płaczu do euforii – wstała z krzesła, cmoknęła chłopaka w czubek głowy i wyszła z kuchni.

– To do tego trzeba się przyzwyczajać? – zapytał sam siebie.

………..

Siedziała nad stertą dokumentów i nie mogła się nad nimi skupić. Wciąż myślami wracała do swojej rzekomej ciąży i wizyty lekarskiej, na którą umówiona była za godzinę. Jak najszybciej musiała upewnić się, że wynik testów był prawdziwy. Nie mogła żyć w takiej niepewności.

 O wizycie zdecydowała tuż po tym, jak Paddy zasugerował jej, że może nie powinna iść do pracy i znowu prawie się z nim pokłóciła. 

– Powinnaś odpocząć – zasugerował – Masz za sobą ciężką noc, jesteś blada, a jak zemdlejesz? – siedział w sypialni na łóżku i zrzędził.

– To poleżę, aż mi minie i wstanę – odburknęła z łazienki.

– Nawet tak nie mów, przecież możesz się uderzyć, rozbić głowę – stanął w drzwiach z nowymi argumentami.

Wtedy wyminęła go,  bez słowa i rzucając szybkie „cześć” prawie wybiegła z domu, bojąc się, że Ją dogoni i zatrzyma.

Odłożyła długopis i potarła twarz dłońmi. Musi przekonać się czy faktycznie ta ciąża istnieje. Z trudem się do tego przyznawała,  ale lekarz był jej ostatnią szansą na wykluczenie tego stanu.

Wmawiała Paddyemu, że testy nie kłamią, ale miała nadzieję, że będzie pierwszą, u której nastąpiła ta niemożliwa, podwójna pomyłka. Wciąż się bała… Momentami czuła, że się dusi, a im więcej o tym myślała tym było gorzej.

Nie powiedziała mu o swoich planach. Domyślała się, że naciskałby  na wspólną wizytę, a nie chciała, by znowu widział jej łzy, dlatego nawet słowem nie wspomniała, choć dzwonił do niej już kilka razy. Najpierw z przeprosinami, a potem z zapytaniem o samopoczucie, następnie o to czy jadła śniadanie, a kilka minut temu z pytaniem, czy zje z nim obiad. Wiedziała, że chęć zjedzenia z nią posiłku nie była bezpodstawna. Zapewne chciał się przekonać czy nie głodzi jego dziecka. To był dopiero pierwszy dzień, jeśli w ogóle była w ciąży, a ojca dziecka miała serdecznie dość. Gdzie tu jeszcze dziewięć miesięcy?

– Boże… – jęknęła, gdy przypomniała sobie jego obietnicę „Obiecuję, że zrobię wszystko, byś tym razem była najszczęśliwszą ciężarną kobietą pod słońcem” – A jeśli tak będzie wyglądało to uszczęśliwianie? Przeraziła się –  Okaże się, że tym razem to nie depresja mnie wykończy tylko nadopiekuńczość – powiedziała do siebie, po czym wstała z fotela i z głośnym westchnieniem dodała – Dziewczyno, ty sama nie wiesz, czego chcesz. Ta ciąża robi z Twojego mózgu gąbkę.

 ………… 

Ellen już dawno wyszła, a On nadal siedział bez ruchu na kanapie. Rozmyślał nad jej słowami i z minuty na minutę, miał w głowie coraz większy mętlik.

– Puść w niepamięć to, co Em Ci powiedziała i buduj z nią, od nowa Waszą przyszłość, cegła po cegle, nie oglądając się wstecz. Pomóż Emmie odzyskać równowagę psychiczną. Daj jej poczucie bezpieczeństwa, a wierzę, że nie będzie potrafiła wyrządzić Ci krzywdy – przypomniało sobie.

– A co jeśli to nie pomoże? Jeżeli nie podziała? Przez całe życie mam jej pilnować? – wspominał swoje własne słowa – Ellen Ja chyba nie potrafię jej zaufać. Nie po tym, co zobaczyłem. Nie wiem, czy chcę takie życie.

– Jakie?

– Niepewne, pełne wahań i obaw.

Ellen westchnęła i popatrzyła na niego z powagą.

– Jimmy, zrobisz jak zechcesz – powiedziała – Nie przeżyje za Ciebie życia. Jeśli uważasz, że bez Emmy będzie Ci lepiej…

– Nie wiem czy lepiej, ale z pewnością spokojniej – wszedł jej w słowo.

– Spokojniej… – powtórzyła z ironią – Wydaje mi się, że Ty do końca nie wiesz o czym mówisz – dodała, wznosząc oczy do sufitu.

Potarła twarz dłońmi i jęknął głośno, po czym zerwał się z kanapy.

Musiał oderwać się od dręczących go myśli. Zapomnieć, choć na chwilę, bo zaczynał wariować.
Ruszył do drzwi, łapiąc po drodze gitarę i kapelusz.

…………..

Weszła do gabinetu i opadła bezsilnie na brzeg kanapy.

– 11 tydzień – znowu rozhuczały jej w głowie słowa lekarki – Wszystkie parametry zgodne z normami. Płód rozwija się prawidłowo. Wszystko wskazuje na to, że za kilka miesięcy zostanie Pani mamą. Gratuluję Pani Malik.

Ola uśmiechnęła się krzywo i jeszcze raz spróbowała się upewnić.

– Ale moje miesiączki przez ten okres były regularne. Jak to możliwe?

– Czasami tak bywa – odparła lekarka. Proszę się nie martwić wszystko jest w najlepszym porządku. Tylko musi Pani teraz dbać o siebie, łykać witaminy i dużo odpoczywać.

Nie rozpłakała się od razu, z czego nawet teraz była dumna. Zdołała nawet udać, że się cieszy, ale już w samochodzie nie dała rady zapanować nad swoimi emocjami. Teraz też, co chwilę ścierała z policzków mokre ślady. Cieszyła się, że wysłała Luisę do hurtowni. Dzięki temu nikt nie widział jej smutku. Wróci do domu i będzie udawać, że wszystko jest w porządku. Schowa swoje obawy głęboko w sercu i nie będzie wywlekać ich na światło dzienne. Paddy był zadowolony. Miał do tego prawo. Marzył o dziecku. Ona nie powinna psuć jego szczęścia, tylko jak udawać radość, gdy łzy same cisnęły jej się do oczu, a strach paraliżował umysł?

Wyjęła z torebki zdjęcie USG.
– Pierwsze do rodzinnego albumu – powiedziała doktor, uśmiechając się promiennie.

Spojrzała na nie. Mała ciemna plamka, na jasnej poświacie. Płód, jak to fachowo określiła lekarka. Dziecko… Jej i Paddyego…

Przymknęła oczy i westchnęła. Chciała się nim nacieszyć. Nadrobić stracone dziesięć lat. W wizji jej szczęśliwej przyszłości były wspólne chwilę, wakacje, wypady za miasto, wspólne zakupy, obiady i kolacje, leniwe poranki w łóżku, ale nigdy nie pojawiło się w niej dziecko. Przynajmniej w tej najbliższej na rok lub dwa. Wiedziała, że Paddy go pragnął i zdawała sobie sprawę, że przyjdzie czas kiedy zaczną planować powiększenie rodziny, lecz nie przyszło jej do głowy, że tak szybko.

– Paddy miałeś rację życie zdecydowało za nas… Za mnie… – ponownie spojrzała na zdjęcie, na małą plamkę, która za kilka miesięcy zmieni jej życie.

– Cześć – usłyszała nagle męski niski głos i zadrżała, upuszczając wydruk USG na dywan – Drzwi były otwarte, więc wszedłem – dodał lekko niepewnie.

– I dobrze – odparła rozpoznając głos Angelo. Podniosła się z kanapy, odwracając się tyłem, żeby nie mógł dostrzec jej czerwonych oczu i mokrych śladów po łzach.

– Przyszedłem omówić szczegóły jutrzejszego występu, ale… – zawahał się i zmarszczył czoło – Chyba Cię wystraszyłem, przepraszam – podszedł do kanapy.

– Trochę. Zamyśliłam się – odparła, zacierając ślady po smutku – Napijesz się kawy?

– Ola…

– Chyba, że wolisz herbatę, alkoholu niestety nie mam – nie słuchała go, zajęła się mówieniem. Próbowała tym zabić swoje uporczywe myśli. Nie miała ochoty na towarzystwo, ale Angelo ratował jej tyłek. Poświęcał się dla niej. Nie mogła go odesłać – Cieszę się, że będziesz grał. Tak dawno nie słyszałam, jak śpiewasz. 

– Ja też – odparł, przeciągnąć wolno literki, jakby się nad czymś zastanawiał.

– Kiedyś miałam po dziurki w nosie waszych wywodów, a potem strasznie za tym tęskniłam – mówiła, stojąc tyłem do mężczyzny. Wzięła parujące filiżanki w dłonie i odwróciła się z lekko sztucznym uśmiechem.

Angelo przyglądał się czemuś w skupieniu.

– Co tam masz? Repertuar dla mnie spisałeś? – zaśmiała się z drwiąco, stawiając kawę na stole.

– Nie – odparł w zamyśleniu i odwrócił kartkę przodem – To Twoje?

Dziewczyna zamarła. Wpatrywała się raz w wydruk USG, a raz w zdumione oczy mężczyzny.

================

9 myśli na temat “ROZDZIAŁ 120: Pytania bez odpowiedzi.

  1. Teraz jakoś mnie bardziej ciekawi Ola i Paddy, bo Emma i Jim znowu w prawo, w lewo, jak kiedyś Ola i Paddy. W ogóle coraz bardziej podoba mi się ich związek, nie jest idealny, kłócą się, sprzeczaja. Oli współczuję, bo naprawdę ja rozumiem. Trochę za szybko to dziecko. Tak jak wspominała, że za rok, dwa, ale nie od razu. Ok ciężko jej będzie, ciezko. Na czym piszesz części? Bo w tej mnóstwo błędów. Ale tak jakby Ci słownik zmieniał. Buziaki i dobranoc.

    Polubienie

    1. Przez perypetie Emmy i Jima, Ola i Paddy zostali lekko zapomniani nawet przez autorkę haha. Emmie i Jimowi Irlandia nie wyszła na dobre. Musiało tak być, musieli się rozstać, bo nie można z dnia na dzień przejść do porządku dziennego, po rewelacjach, jakie przedstawiła Emma. Jak pewnie wiesz już, bo doskonale przediwujesz autorkę, przemyślą wszystko, poukładają i dojdą do odpowiednich wniosków.
      Ola i Paddy nie mogą dojść do porozumienia. On chce, Ona nie… Tak jak mówisz też uważam, że na dziecko jest dla nich za wcześnie. Nie poukładali jeszcze własnego wspólnego życia, nie wyjaśnili, dręczących ich spraw, ale jak to ujął ładnie Paddy – życie zdecydowało za nich.
      Za błędy przepraszam. Ostatnio piszę i wrzucam części z telefonu, gdyż nie mam czasu usiąść przy laptopie. Słownik to przekleństwo. Próbowałam go nawet wyłączyć, ale nie potrafię. Staram się czytać i poprawiać błędy, ale nie zawsze uda się wszystko wyłapać, bo z reguły jeszcze na bieżąco coś poprawiam i dopisuję.
      Dzięki za komentarz.

      Polubienie

  2. Jimmy to niech się ogarnie póki nie jest za późno…myśli, analizuje a prawdziwa miłość mu sprzed nosa ucieka 🙂 widziały gały co brały 🙂
    Zobowiązał się ja wspierać a przy pierwszym zgrzycie pozwolił jej odejść a Emma nie lepsza zresztą…pokręcona ta ich historia ale zobaczymy co dalej. Na razie to oboje mnie denerwują, ciągle jakieś afery u nich a powinni się trzymać razem, walczyć o tą swoją miłość a jak nie dają rady to niech poproszą o pomoc specjalistę.
    Paddy i Olka…hmm. Kurde z jednej strony to rozumiem Olkę ale zaś z drugiej to nie wiem co myśleć. Kocha go, „niby” mu ufa a dziecko tak ją załamało, że ryczy po kątach…skoro jest zakochana i chcą stworzyć rodzinę to powinna się cieszyć a podróżować to mogą w czwórkę przecież 🙂 Niech się nie dziwi Padzikowi bo przecież lata lecą a on coraz młodszy już nie jest, może za jakiś czas już by nie dał rady jej dziecka zrobić 🙂
    Powiem Ci szczerze, że do końca nie wierzyłam w tą ciążę – zaskoczyłaś mnie.
    Teraz się Angelo dowie o ciąży i przekaże dalej całej rodzinie szczęśliwą wiadomość to się dopiero porobi…ciekawe kto pierwszy Olce nagada 🙂 bo przecież jedno dziecko z jednym bratem drugie dziecko z drugim bratem a na dodatek to ten pierwszy brat nie wie, że ma dziecko…ahh pokręcone to wszystko 🙂 ale tak pozytywnie pokręcone 🙂
    Fajne śniadanie gdyby nie fochy Olki to wyglądaliby na szczęśliwą rodzinę a tak to Natalka fajnie, Paddy fajnie tylko jakby Olka nie pasowała do tego „obrazka”.
    Padzik panikuje bo to niby 🙂 jego pierwsze dziecko 🙂 i nie wie jak to jest . Olka wracając z pracy to niech nie ryczy tylko niech kupi mu książki o wiadomej tematyce bo inaczej on ją zagłaszcze 🙂 a tak sobie chłop poczyta to może spokojniejszy będzie i zajęcie będzie miał.
    Teraz tylko czekać aż pokoik zacznie urządzać.
    Ciekawe jak Nati zareaguje na ciążę i Jimmy…jak Jimmy zareaguje 🙂

    Polubienie

    1. Powinni trzymać się razem. Bardzo piękne, tylko jak trzymać się razem, kiedy ich własne problemy, a właściwie Emmy, uniemożliwiają im to.
      Jimmy faktycznie ślepy i głuchy był na wszelkie słowa Emmy o jej nienormalność i anomaliach. Padło nawet z jej ust „Ja jestem potworem, Jimmy” oraz „Uciekaj ode mnie, póki możesz” Może nie wprost, ale ostrzegała go.
      Zaskoczyła Cię ciążą. Chyba wszystkich zaskoczyła, choć nikt się nie przyznał. Przyznam, że tak trochę kręciłam, ale myślałam, że mi się nie udało, przestawić myślenia czytelników. Haha
      Ja rozumiem i Olę i Paddyego. Ile jest kobiet na świecie, płaczących na wieść o ciąży, bo nie planował, choć jest miłość i warunki. Rety sama ryczałabym jak bóbr z miesiąc zapewne, gdyby okazało się, że jeszcze jedno dziecko mi się szykuje. Brrr…
      Mnie, jak Oli ciąże nie kojarzą się zbyt dobrze, a wręcz raczej bardzo kiepsko. Chyba tym razem dałam jej swoje cechy haha. A Paddy? No cóż, chce mieć potomka z ukochaną kobietą, będzie teraz na równi z Johnem… Nareszcie nie będzie czuł się gorszy.
      Olka nie w humorze to i śniadanie popsuła. Nie martw się Angelo Ją ogarnie. Przyjaciel, to przyjaciel…
      Jimmy i jego reakcja na ciążę, haha… Tu mnie zaskoczyłaś, bo nad jego reakcją wcale nie myślałam. A może to o czymś świadczy? Hmmm…
      Dzięki za komentarz

      Polubienie

  3. Jimmy sam nie wie co ma zrobić ,niby kocha,niby obiecał walczyć o nią, ale czy to się uda nie wiem.Nawet gdyby spróbował to przy każdej najbliższej okazji były by kłótnie i oskarżenia i w końcu nawet najwieksza miłość nie miała by prawa przetrwać.Jedno jest pewne że sami to oni sobie nie poradzą tam potrzeba dobrego specjalisty .A Pad no wariuje biedaczyna nie ma się co dziwić wymarzony Kelly junior albo juniorka.Olka przywyknie musi

    Polubienie

    1. Jimmy się pogubił. Przerosła go to wszystko. Może gdyby Emma obiecała, że nigdy go nie zdradzi walczył by, ale Ona wolała nie obiecywać.
      Jimmy dużo obiecywał wcześniej. Było mu obojętne dlaczego Em mówi, że nie jest normalna, chciał Ją zdobyć, jednak nie wiedział co go czeka.
      Paddy trochę szaleje, to prawda. Olka go ogarnie jak tylko ogarnie siebie i swoją rozpacz
      Dzięki

      Polubienie

Dodaj komentarz