Rozdział 137: Dla miłości…

Emma siedziała w fotelu i z przerażeniem w oczach oraz pobladłą twarzą,  przyglądała się dwójce rozmawiających osób.

– Najpierw przeprowadzę badania i testy – mówiła psycholog.

– Nie można od razu do ośrodka? – zapytał Henry wiedząc, że Emma właśnie na to liczy. Rozmawiał z nią przez całą drogę. Nie ufała sobie. Bała się, że prędzej czy później zniknie jej silna wola. Wpadnie w swój demoniczny wir i polegnie.

Em przysłuchiwała się rozmowie,  odrętwiała ze strachu. Czuła się jak małe bezbronne dziecko, któremu z niewiadomej dla niego przyczyny, ktoś wywraca świat do góry nogami. Dokładnie tak,  czuły się dzieci trafiające do sierocińca. One też wiedziały, że nie ma odwrotu, że już nie mają do czego wracać, bo świat, w którym żyły był zły, ale mimo wszystko marzyły, by w nim pozostać, bo był jedynym, który znały.

– Nie można, Panie Henry – odparła psycholog –  Leczenie Pana podopiecznej, to bardzo złożony i długi proces. Pani Thomson wymaga najpierw szczegółowej diagnostyki. Dopiero potem zdecyduję o metodzie i rodzaju terapii – wyjaśniła –  Często leczenie w warunkach zamkniętych nie jest konieczne – spojrzała na Em – Tam trafiają tylko naprawdę skrajne przypadki, przy których zawodzi terapia otwarta.

– Ja jestem skrajnym przypadkiem – odezwała się w końcu Em, przerażona możliwością pozostawienia jej wyboru.

– Spokojnie – Henry, poklepał dobrodusznie udo zdenerwowanej kobiety.

– Jak mam być spokojna! Mnie trzeba zamknąć, Henry! – krzyknęła – Ja nie mogę zawieść Jima!

– Pani Thompson,  pierwsza i najważniejsza zasada skutecznej terapii: pacjent leczy się wyłącznie dla siebie – psycholog, poprawiła okulary – To Pani jest ona potrzebna. Pani musi chcieć wyzdrowieć,  dla samej siebie, nie dla kogoś. Tylko wtedy osiągniemy najlepsze rezultaty – zanotowała coś w swoim notesie, po czym ponownie zwróciła się do Emmy – Uwierz mi. Pracuję z podobnymi przypadkami od wielu lat. Pomogę Ci tylko musisz mi w pełni zaufać.

Em spojrzała błagalnie na Henryego, widziała w jego oczach współczucie i niemą prośbę o zaufanie tej obcej kobiecie.  Potulnie spuściła głowę. Nie mogła ich zawieść, nie mogła zawieść Jima, choć miała ochotę nawrzeszczeć na wyfiokowaną blondynkę z paziową fryzurą, ubraną w drogi, szary kostium, dla której była tylko kolejnym przypadkiem i uciec z jej eleganckiego gabineciku.

Bała się i nienawidziła tego uczucia. Uważała, że strach robi z ludzi słabeuszy, wywołuje nieporadność, sprawia że stają się ofiarami. Ona nie mogła być słaba, nie potrafiła, brzydziła się tym. Musiała być na szczycie, musiała panować nad światem, bo tylko to dawało spokój jej duszy…

………..

Usiadła na łóżku i w ciemności, rozświetlonej tylko nikłym blaskiem księżyca, który bezsilnie próbował przedrzeć się przez,  panoszące się na całym niebie, szare chmury, próbowała zorientować się gdzie mogła zostawić swój telefon. Po kilku sekundach wypatrzyła migoczącą, niebieską diodkę na swojej nocnej szafce. Spojrzała na wyświetlacz i z jękiem, opadła ponownie na poduszkę. Zegar wskazywał bardzo wczesną porę. Miała nadzieję na ponowny sen. Przeciągnęła się leniwie i skrzywiła, gdyż odezwał się w niej każdy mięsień nawet taki,  o którego istnieniu nawet nie wiedziała. Zaraz po tym uśmiechnęła się do wspomnień. Godzenie się z Paddym było cudowne. Upojone chwile, wynagrodziły jej każdą krople łez, które wylewała przez niego. Najpierw kuchnia, potem powtórka pod prysznicem i na koniec czułe doznania w łóżku. Miłosny maraton…

Odwróciła się na bok,  czując nagłą potrzebę przytulenia się do ciepłych pleców swojego boga seksu. Przesunęła dłoń po zimnym prześcieradle i zaskoczona usiadła, stwierdzając, że miejsce jest puste.  Zaniepokojona zerwała się z łóżka i wyruszyła na poszukiwania.

Po drodze zajrzała do pokoju Natalii. Dziewczynka spała.  Na dole przywitała Ją ciemność i pustka, więc czym prędzej wróciła z na górę. Dopiero teraz, gdy wspinała się po schodach, zauważyła łunę światła,  wydobywającą się spod drzwi niezagospodarowanego pokoju.

– Hej! Co Ty tu robisz? – zapytała zdziwiona, wchodząc do pomieszczenia. Wyrwany z za myślenia,  półnagi Paddy, siedzący na środku pustego pokoju, odwrócił głowę i uśmiechnął się do niej.

– Nie mogłem zasnąć – wyciągnął do niej rękę.

– I tu przyszedłeś leczyć bezsenność? – usiadła obok na miękkim, szarym dywanie, będącym pozostałością po poprzednim właścicielu i rozejrzała się po pomieszczeniu.

– Nie – zaśmiał się – Chciałem zejść na dół, ale gdy przechodziłem, postanowiłem tu zajrzeć na moment i chyba zeszło mi trochę dłużej – jego niewinna mina rozbawiła dziewczynę.

– Faktycznie troszeczkę się tu zasiedziałeś – stwierdziła – Tylko nadal nie wiem w jakim celu.

– Urządzam, w myślach pokoik,  naszemu najmłodszemu członkowi rodziny – zatrzymał wzrok na brzuchu swojej ciężarnej ukochanej.

– Już? – zdziwiła się – Chyba nie chcesz już teraz go meblować?

– Nie wiem – zadumał się – W sumie… Dlaczego nie?

– Paddy,  to jeszcze za wcześnie… – zasugerowała delikatnie.

– Co to za różnica? – zaskoczony jej słowami, przeniósł spojrzenie na twarz kobiety.

– Niby żadna tylko… – zmieniła pozycję, gdy przesunął się i usiadł tuż za nią – W Polsce panuje przesąd, że kupowanie i planowanie wyprawki oraz mebli dla dziecka, w tak wczesnej ciąży przynosi pecha – dokończyła, opierając plecy o nagą klatkę piersiową mężczyzny.

– Przecież Ty nigdy nie wierzyłaś w przesądy – objął Ją ramionami i delikatnie przyłożył dłonie do dolnej części jej brzucha. Świadomość,  że jest tam maleńka istota, która jest jego częścią,  wywołała w nim rozczulenie.

– Niby tak, ale wolę nie zapeszać – Ola spoważniała nagle i utkwiła wzrok w podłodze – Jeszcze pamiętasz?   – zdziwiła się.

– Kochanie Ja pamiętam wszystko – przyłożył usta do czubka jej głowy i czule pocałował, zaciskając wokół niej ramiona –  Nadal się boisz?

Milczała przez chwilę, a potem przyznała:

– Już trochę mniej, ale…

-„Ale”? – ponaglił Ją lekko,  gdy przerwała w połowie zdania. Najpierw usłyszał westchnienie.

– Każdy najdrobniejszy ból w dole brzucha, wywołuje we mnie strach – wyznała cicho – Staram się nie wmawiać sobie niczego, ale to samo przychodzi. Nie umiem nad tym zapanować

Paddy zmarszczył brwi. Zaniepokoił się.

– Często Cię boli?

– Nie – odparła szybko – Kilka razy to czułam – odparła, nie chcąc wywoľywać u niego paniki.

– Byłaś z tym u lekarza?

– Tak. Wystraszyłam się kilka dni temu – przyznała –  Lekarka nic nie stwierdziła. Powiedziała, że wszystko jest w normie i żebym nie martwiła się na zapas.

– Dlaczego mi nie powiedziałaś?

– Nie miałam kiedy – odparła.

Paddy milczał.  Czuł coraz większe  wyrzuty sumienia. Miała rację… Był egoistą. Przez ostatnie dni, nie interesował się jej stanem, wolał zagłębiać się we własny żal i złość. Zacisnął zęby i odwrócił głowę w bok.

– Paddy?

– Co?

– Myślisz, że wyczerpaliśmy już cały zapas nieszczęść, jaki przygotował dla nas los?

Przytulił policzek do włosów dziewczyny.

– Myślę, że tak. Starczy jak na dwie osoby – odparł – Teraz zamierzam być cholernie szczęśliwy – wyznał.

– Wiem, że na początku nie byłam zadowolona z tej ciąży…

– Bałaś się po przeżyciach z Nati – starał się Ją wytłumaczyć.

– Tak, ale teraz… Nie chcę go stracić…

Przełknął głośno ślinę, przymknął powieki i zacisnął szczelniej ramiona, oplatające jej ciało.

– Nie stracimy naszej kruszynki – powiedział miękko – Los nie może być aż tak okrutny – poczuł piekący dyskomfort pod swoimi powiekami i poruszył nimi szybko. Gdy tylko odegnał wzruszenie i mógł już ponownie, normalnie mówić, dodał – Ale zapeszać nie będziemy. Pokój możemy przecież umeblować już po jego urodzeniu.

Ola uniosła kąciki ust w górę i mocniej wtuliła się w jego ciepłe ciało.
Trwali tak dłuższą chwilę, zagłębieni w swoich marzeniach i planach na przyszłość.

– Naprawdę pamiętasz wszystko z czasów Gymnich? – zapytała znienacka, przypominając sobie jego słowa.

Paddy zaśmiał się cicho.

– Na pewno każdy szczegół związany z Tobą – odparł, głaszcząc czule jej policzek – Każdy Twój uśmiech, spojrzenie i każdą naszą rozmowę.

– Wow! – zdziwiła się – To pojemna ta Twoja pamięć, bo sporo tego było – pisnęła cienko z udawanym podziwem.

– Dziesięcioletnia pielęgnacja dobrze Je zabalsamowała – odparł z rozbawieniem.

– Dziesięć długich lat… – Ola powtórzyła z nostalgią, unosząc  jego dłoń w górę – Głupi byliśmy, co? Przecież mogliśmy jakoś się z sobą skontaktować, a oboje uciekaliśmy od siebie przez tyle lat – przyłożyła swoją dłoń do wewnętrznej strony ręki Paddyego, jakby chciała zmierzyć różnicę w wielkości ich palców.

– Każde z nas wolało pogrążyć się we własnym żalu, śnić i płakać po nocach, a w dzień udawać, że jest nam dobrze – dodał, wsuwając palce pomiędzy jej knykcie – Straciliśmy tyle czasu… Teraz, za to nie stracimy ani minuty – stwierdził, pewnym siebie tonem i pocałował wierzch jej dłoni.

– Czasami chciałabym cofnąć czas – stwierdziła w zamyśleniu – I znaleźć się znowu w Gymnich, mieć 20 lat i wszystko przed sobą…

– A Ja chyba nie – odparł, przypominając sobie ciężkie czasy nieodwzajemnionej miłości.

Ola odwróciła się i spojrzała na niego.

– Przecież były też fajne chwile – stwierdziła, domyślając się jego myśli – Ja, Ty i Angelo… Całe dnie razem… – opadła z powrotem na niego – Wojny na poduszki, wspólne oglądanie filmów z wielkimi miskami i popcornu, wieczorne przesiadywanie nad stawem… Fajnie było – rozmarzyła się, nie zauważając grymasu niezadowolenia na twarzy mężczyzny, po czym poderwała szybko w górę – Pamiętasz nasze wielkie ognisko, zorganizowane na pożegnanie lata? – zapytała, spoglądając na niego – To był jeden z ostatnich cudownych dni, jakie spędziłam z Wami – mówiła, nie zauważając nagłego napięcia, jakie pokryło twarz Paddyego.

– Pamiętam – stwierdził krótko, zaciskając szczęki. Jakżeby miał nie pamiętać? Tamta chwila tkwiła w jego umyśle do dnia dzisiejszego. Kiedyś była nagrodą, którą pielęgnował jak najwyższej wartości wspomnienie, teraz bardziej przypominała karę.

– To tamtej nocy miałam ten dziwny sen – Ola nagle zmarszczyła brwi.

– Sen?

– Tak. Wszystko mi się w nim pomieszało. Zaczął się pięknie, a skończył jak koszmar – stwierdziła – Długo byłam nim przerażona i skołowana. Nie mogłam o nim zapomnieć – zamyśliła się…

– I pamiętasz go do dziś? – starał się ciągnąć luźną rozmowę i nie pokazując jej swojego nagłego zdenerwowania.

– Tak, bo On się powtórzył, kilka dni temu – dodała – Tej nocy, gdy zadzwoniłam do Ciebie…

Paddy zmarszczył brwi.

– Ten sam?

– Tak. Tylko wszystko było w nim na odwrót.

– Opowiesz mi? – senna historia wydała mu się dobrym pomysłem na zmianę tematu. Wszystko, byle nie rozmowa o ognisku i o tamtym wieczorze.

– Siedziałam nad stawem, w naszym ulubionym miejscu i usłyszałam jakiś szmer… Domyśliłam się, że to… – przerwała,  zastanawiając się czy kończyć. Nie chciała denerwować Paddyego wspomnieniami o jego bracie.

– Kto? – ponaglił Ją mężczyzna.

– John – odpowiedziała niepewnie i położyła dłoń na rękach zaciśniętych wokół jej pasa. Zapanowała chwilowa cisza – Pad? Może…

– Spokojnie. Mów dalej – stwierdził ku jej zaskoczeniu.

Podniosła się i odwróciła bokiem, ale jego twarzy nie zauważyła spodziewanej złości.

– Rozmawiałem z nim u Jima – wyznał – Wyjaśniliśmy sobie parę rzeczy.

– To znaczy? – poczuła dziwny niepokój.

– To znaczy, że sporo zrozumiałem – nie chciał wydawać się w szczegóły, opowiadać o szarpaninie i obietnicy brata – Wiem, że popełniałem błąd, obawiając się go. John to przeszłość, fragment jak z podręcznika do historii…

– Tak… – Ola odwróciła się i utkwiła wzrok w przeciwległej ścianie. Czuła otaczające Ją ramiona Paddyego i zapanowały w niej dziwne wyrzuty sumienia. Miał rację, to była przeszłość, tylko nie wiedział, że powrót Johna wywołał w niej mieszane uczucia, że była chwila, która zmąciła jej spokój.

– To co z tym snem? – zapytał, opierając brodę na ramieniu kobiety.

Ola porzuciła trudne myśli i skupiła się na opowieści.

– Kochałam się z nim, na trawie, nad stawem – odparła mechanicznie, pogrążona wciąż we własnych myślach. Wybudziła się z nich dopiero, gdy usłyszała ciche westchnienie – Tylko potem, nagle jego twarz stała się Twoją – dodała szybko, chcąc zatrzeć jego negatywną reakcję.

W tym momencie nieprzyjemny dreszcz przebiegł mu po plecach. Spiął się i przełknął głośno ślinę. Na moment zapomniał też o oddechu.

– Moją?

– Tak. Nigdy nie rozumiałam tego snu.

– Kochałaś mnie wtedy – zasugerował spokojnie, choć serce biło mu coraz szybciej.

– Tak, ale… To było dziwne… Pamiętam, że tego nie chciałam, że się bałam…

Paddy zacisnął powieki. Siedział w bezruchu jak zastygły.

On też pamiętał. Staw w Gymnich, ognisko, noc, najpiękniejsza chwila i… Wielkie rozczarowanie, ból i wyrzuty sumienia. Jego umysł zaczął podsuwać niechciane obrazy, czuł suchość w gardle. Pamiętał oczy, przerażone, błagające i słowa – Nie! Nie możemy… Skrzywdzimy Johna… Nie wolno nam…

– Hej? – usłyszał łagodny głos Oli i poczuł ciepło na swoim policzku. Wrócił do rzeczywistości… Przez moment nie wiedział co zrobić. Bał się, że odkryje w jego twarzy, prawdę. Ponownie odwrócił Ją tyłem, by nie mogła zajrzeć mu w oczy. Starał się zapanować nad oddechem, który przyspieszał, teraz coraz bardziej .

– Coś się stało? – pogładziła jedną z obejmujących Ją, męskich i drżących teraz dłoni – Zdenerwowałeś się.

– Nie! – odparł trochę zbyt szybko i ostro.

Ola zmarszczyła czoło.

– Nie rozmawiajmy już o tym – zdecydowała. John nie był odpowiednim tematem, nie powinna była o nim wspominać. Zepsuła miłą chwile.

– Robi się chłodno, wracajmy do sypialni, dobrze? – odsunął się od niej.

Zdziwiona spojrzała mu w oczy. Wyciągnął rękę, by pomóc jej wstać i uśmiechnął się. Jednak ten grymas nie zawierał nawet cienia radości, jego oczy pozostały dziwnie poważne.

– Paddy, przepraszam… – powiedziała, gdy pociągnął Ją w górę – Nie chciałam popsuć Twojego humoru.

– Nie popsułaś – uśmiechnął się, ale nie patrzył na nią. Szybko otworzył jej drzwi – Masz ochotę na jakiś sok? – zapytał, gdy znaleźli się na korytarzu.

– Idziesz na dół? – zdziwiła się.

– Na chwilę – odparł szybko – To jak? Przynieść Ci coś?

– Nie.

– Zaraz wrócę – prędko zbiegł w dół.

Ola stała jeszcze chwilę na korytarzu. Czuła wyrzuty sumienia. Wspomnieniem o Johnie, wszystko zepsuła…
Czy On kiedykolwiek będzie potrafił nie reagować złością, na wypowiadane przez nią imię brata? – zastanowiła się…

…………….

Paddy wszedł do kuchni. Oparł dłonie o blat stołu i zwiesił głowę. Starał się uspokoić nerwy.

Pamiętała…

Może nie wszystko, tylko wyrwane z kontekstu fragmenty, jako sen, ale pamiętała…

Podniósł się i zaczął krążyć po kuchni w tę i z powrotem. Starał się oddychać miarowo, wydmuchując wolno powietrze. Musiał się uspokoić…

– Ty nie możesz sobie tego przypomnieć – jęknął, pocierając twarz dłońmi – To zniszczy nasze życie…

„Ten sen powtórzył się niedawno tylko wszystko w nim było na odwrót” – przypomniał sobie nagle jej słowa. Co znaczyło to „na odwrót” ? „Kochałam się z Johnem, potem jego twarz stała się Twoją” Natłok myśli i zdenerwowanie nie pozwalały mu na logiczne myślenie. Czy odwrotnie oznaczało… Nagle zbladł…

Czyżby John zrobił to samo?

Jego dłonie bezwiednie zacisnęły się w pięści, na moment ustał mu oddech, a krew odpłynęła z głowy gdzieś w dół. Opadł na krzesło. Wiedział, że Ola spała u Kiry… Gdzie nocował John?

…………..

Siedział za wielkim dębowym biurkiem. Obserwował jak w powietrzu krążą kłęby błękitnego dymu, który raz po raz, wydmuchiwał.

To Ona… Agata… Jego ukochana Agata…

Spojrzał na szarą kopertę, leżącą na ciemnym blacie. Po raz kolejny wziął do ręki zdjęcie zrobione ukradkiem przez detektywa. Twarz pokryta zmarszczkami, ciemne włosy, poprzeszywane siwymi pasmami i oczy… Wciąż te same…

Niechętnie podniósł zbiórka brzęczący telefon. Nieznany numer… Odrzucił połączenie i ponownie oddał się myślom i wspomnieniom.

– Uwierz mi proszę! – błagała kobieta – To Twoje dziecko.

– Wynoś się stąd. Zniknij z mojego życia!

– Dlaczego im wierzysz!? – płakała.

– To moi rodzice. Nigdy by mnie nie skrzywdzili! – warknął.

– Mnie z Davidem nic nie łączy. Jesteśmy przyjaciółmi.

– A jak mi to wyjaśnisz?! – wrzasnął, pokazując jej czarno-białe zdjęcie, na którym mężczyzna całował wtuloną w niego kobietę.

Spojrzała na zdjęcie i pokręciła głową, otwierając usta, by zaprzeczyć.

– Wynoś się!!! – wrzasnął – Nie chcę Cię znać! Jego też! – czuł, że zaraz eksplozje i albo zabije Ją albo własnego przyjaciela – Wynoście się oboje!!!

Tak bardzo ich wtedy nienawidził…

Telefon na biurku znowu zabrzęczał. Znowu nieznany numer. Był środek nocy… Wyłączył go i odrzucił na biurko, po czym zaciągnął się głęboko, papierosem.
Tamtą chwilą zniszczył swoje życie…

…………

Jimmy wyciągnął rękę i zrobił zamach. W ostatniej chwili jednak zrezygnował z rzucenia telefonem o ścianę. Puścił go i aparat spadł na kołdrę, a On sam zacisnął mocno zęby.
Telefon Em nie odpowiadał od rana. Wyłączyła go. Próbował już chyba milion razy i nic. Mdliło go od słów ” abonent czasowo wyłączony”. Teraz to samo usłyszał, próbując połączyć się z Henrym.

– Pieprzony staruch! – warknął i zaczął skopywać z siebie szpitalną pościel. Usiadł, po czym ściskając swoje obolałe żebra, wstał z łóżka. Musi dać radę, musi stąd wyjść, znaleźć Ją…

– Co Pan robi? – pielęgniarka podbiegła do niego.

– Idę do domu! – oznajmił.

– Nie może Pan. Lekarz się nie zgodzi.

– Mam gdzieś lekarzy! – szybko łapał oddech i zaciskał powieki z bólu.

– Niech Pan wraca do łóżka – poprosiła, wciskając guziczek, wzywający pomoc.

– Co się dzieje? – po chwili do gabinetu wszedł lekarz z pielęgniarką. Kobieta stojąca przy Jimmym wskazała na niego głową.

– Panie Kelly, co Pan wyprawia?! – zapytał ostro lekarz.

– Natychmiast mnie stąd wypiszcie – zarządzał Jim, nie patrząc na stojący personel. Oczy wciąż miał zamknięte i skupiał się na wyrównaniu oddechu Zaczynało mu go brakować.

– Czy Pan myśli, że to hotel, z którego można się wymeldować kiedy ma się ochotę?

Jim otworzył oczy i zerknął wściekłe na lekarza.

– Od dawna nie mieliśmy tak upartego pacjenta – mężczyzna przejrzał kartę i oddał ją pielęgniarce – Przecież Pan sam sobie szkodzi.

– Wiem, co robię.

– Tak i dlatego zaczyna Pan się powoli dusić – zauważył ironicznie lekarz – Proszę wrócić do łóżka.

– Nie możemy tu Pana trzymać na siłę – odezwała się jedna z kobiet – Ale przewiduję, że najdalej zajdzie Pan tylko do windy.

Jim nie odpowiadał. Już nie mógł. Ból stał się nie do zniesienia. Z zaciśniętymi zębami i pomocą pielęgniarek  potulnie wrócił do łóżka, przeklinając w duchu swoją niemoc.

Czuł się słaby… Bezużyteczny, niepotrzebny, nic nie warty… Z jednej strony miał ochotę rozwalić ze złości ten cholerny budynek, a z drugiej rozpłakać się z bezsilności jak małe dziecko. Nienawidził tego uczucia bezsilności.

Przymknął oczy i czekał aż zacznie działać środek przeciwbólowy.

Oszukali go… Emma… Stary…

………….

– Natalia pośpiesz, się, bo nie zdążysz zjeść śniadania – krzyknęła Ola, uchylając drzwi od kuchni i uśmiechnęła się, do schodzącego z góry Paddyego – O! A co Ty tak wcześnie? Myślałam, że będziesz odsypiał zarwaną noc.

– Już się wyspałem – musnął wargami kobiece usta, tak szybko, że nie zdążyła oddać pocałunku, po czym wszedł do kuchni i włączył czajnik.

Ola odwróciła się i przez moment przyglądała mężczyźnie z lekko zaskoczoną miną.

– Paddy? Coś się stało?

– Nie – odwrócił głowę i rzucił spojrzeniem tak, by nie spotkało się ze wzrokiem Oli. Nie chciał by jego podkrążone i czerwone oczy zdradziły jego całkowitą bezsenność. Gdy wstała udawał, że śpi, by nie nabrała podejrzeń.

Ola skrzywiła się i podeszła bliżej.

– Piłeś coś wczoraj? – zapytała otwarcie. Choć pocałował Ją bardzo szybko i w pierwszym momencie wyczuła tylko miętę, zaraz po tym, do jej nozdrzy, dotarł zapach alkoholu.

– Kieliszek wina – odparł, stawiając parujący kubek na stole – Bo nie mogłem zasnąć – butelkę whisky pozostawił tylko dla siebie. Musiał zabić czymś zjadające go od środka, wyrzuty sumienia i wspomnienia. Do tego w jego głowie wciąż tkwiła jedna uporczywa myśl. Miał mu zaufać… Przecież obiecał…

Ukradkiem spojrzał na Olę… Szykowała właśnie drugie śniadanie dla Natalii, więc stała tyłem. Od natłoku myśli, ilości wypitego alkoholu i nieprzespanej nocy czuł pulsujący ból głowy.

– Paddy – kobieta nie wytrzymała dłużej. Jego dziwne zachowanie nie dawało jej spokoju. Odwróciła się i utkwiła w nim poważny wzrok – Powiesz mi, co się stało? Co Ja znowu zrobiłam?

– Ty? – zapytał zaskoczony, wyrwany z własnych myśli. Przestał rozmasowywać skronie i otworzył oczy – Ty nic nie zrobiłaś! To Ja… – przerwał równie nagle jak zaczął.

Nie! Tego nie mógł jej powiedzieć… Nigdy by mu nie wybaczyła. W tym wypadku nic go nie tłumaczyło – nic, prócz miłości…

Podniósł się z krzesła i wtulił się w nią. Mocno… Jak najmocniej mógł… I westchnął głośno. Tę tajemnicę zabierze z sobą do grobu… Ola nigdy się o niej nie dowie… Dla niej tamta chwila na zawsze pozostanie dziwnym snem.

==================

 

 

 

 

12 myśli na temat “Rozdział 137: Dla miłości…

  1. Przecież Olka i tak się dowie…prędzej czy później dojdzie do tego, że to nie był sen 🙂 Padzikowi sumienie teraz nie da spokoju, normalnie bzyknął dziewczynę brata a ona myśli, że to sen 🙂 Paddy pamiętaj, że karma wraca. Tylko żeby to nie wyszło w najmniej odpowiednim momencie a pewnie tak będzie 🙂
    Jejku nim dojdą do tego, że Natalka jest Padzikowa to pewnie zdążą się jeszcze pokłócić i rozstać.
    Mam nadzieję, że teraz Olki sen z Johnym to był tylko sen 🙂 ale co tam niech się Padzisław pomartwi trochę 🙂 a może John wie co Padzik zrobił i teraz się zemścił.
    Myślę, że jak to wszystko wyjdzie to Paddy nie ma co liczyć na pojednanie z Johnym. Mam tylko nadzieję, że rodzina nie odwróci się od niego…był młody, zakochany, hormony buzowały. Młodość ma swoje prawa 🙂
    Chociaż trochę mi żal Johna ale mam przeczucie, że on nie jest taki święty, że jeszcze coś wykombinuje i nieźle namiesza. Czuję, że on nie odpuści tak łatwo tylko niech Olka nie ogłupieje i niech mu nie ulegnie. Wolę ją z Paddym…to mój numer jeden 🙂
    Daj Emmie siłę, niech się nie podda a Jimmuś niech czeka na nią spokojnie 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Oj jak Ty dobrze przewidujesz 😊
      Kłamstwa i oszustwa prędzej czy później wychodzą na jaw. Nie Wspominała bym o tym, gdybym chciała zachować to przed Olą w tajemnicy 😊
      Owszem młodość ma swoje prawa, ale chyba wykorzystanie kogoś nieświadome go do nich nie należy, to jednak i wielkie uczucie jest jego jedynym wytłumaczeniem.
      Cieszę się, że Olka i Paddy nadal są Twoim numerem jeden. Być może Olka odzyska trochę z uwielbienia czytelników. Pamiętasz, jak na początku mówiłam, że czytający będą raz kochać a raz nienawidzić moich bohaterów? Właśnie nadszedł czas na zmiany 😊 Wiem, że wszystkich nie uda się przekonać, ale spróbuję 😊
      Jimuś i spokój hehe wykluczają się wzajemnie, bo Jimmy to huragan i tornado w połączeniu 😊
      Dzięki

      Polubienie

  2. Po pierwsze powinien Olce powiedzieć bo ta tajemnica będzie zżerać go od środka.I na kłamstwie nie buduje się związku.Po drugie znów wątpi w uczciwość Johna i sam się niezdrowo nakręca.A po trzecie pragnę przypomnieć że od bardzo bardzo dawna mówiłam że czuję, że Natalia nie jest córką Johna tylko Padzisława😁😁😁😁😁😁

    Polubione przez 1 osoba

    1. Hehe Sylwia, On sporo powinien, ale niestety to Paddy, mądry i głupi jednocześnie, dobry i zły, dojrzały i niedojrzały 😊
      On wie, co zrobił i mimo wyrzutów sumienia, wie że Ola mu tego nie wybaczy. Niestety nie tak łatwo pozbyć się długoletniej zazdrości. To jak przewlekła choroba. Niby wierzy, niby zaufał, niby stara się, ale jednak to wciąż tylko niby…
      Niestety na razie sama nie wiem czyją córką jest Natalia 😁 Nawet jeśli Paddy coś zadziałał, to wcześniej mógł być John.
      Dzięki 💖

      Polubienie

  3. Jakoś od początku miałam takie przeczucie, ze Natalia jest córka Pada – Wow ale zakrecilas . Musi jej powiedziec … i to pewno bedzie ich kolejny koniec ? Fajne emocje – lubię o nich czytać jak sie godzą choć to unich rzadkość 😉 więcej Emmy!!! 😉

    Polubione przez 1 osoba

    1. Nie tak szybko, kochana. Jeszcze nic nie wiadomo. Przyznam Ci w tajemnicy, że końce jeszcze dwa przewiduję.
      Tamta noc jest dobrze strzeżoną tajemnicą, z pewnością nie przyzna się do tego. Sytuacja go trochę zmusi…
      Cieszę się, że podobają Ci się moje emocje.
      Emma wejdzie jak huragan, jak to Emma, ale dopiero za dwa rozdziały.
      Dzięki. 💕

      Polubione przez 1 osoba

  4. No ładnie. Wcale nie zabierze do grobu jeśli policzy ile minęło od tej nocy do urodzin Natalii. I to jest to o czym pytałam dawno temu. Ze będzie miał do wyboru albo uznać Natalie i powiedzieć Oli prawdę albo stracić Olę, a zyskać córkę i odciąć się od Johna. No nieźle. Ciekawy jak to zrobisz, ulozysz. Nie wiem, co wymyślisz, bo ja sama widzę kilka rozwiązań. Ale Ty masz jakieś swoje, więc idź według niego. Tęsknilam za loveim.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Oluś, kochana On już liczył, na początku jak dowiedziaľ się o Natalii i się nie doliczył, może gdyby pogadał z Kirą, coś wyszłoby z ich wiadomości.
      Kolejny klocek układanki został odkryty. Sen nie jest snem. Jest kiepską rzeczywistością.
      Zostało nam jeszcze połączenie wszystkich faktów i konfrontacja, ale zanim to nastąpi, jeszcze lekko namieszam. Nie ma tak łatwo hehe
      Cieszę się ogromnie, że tęskniłaś. Ja tęskniłam za Twoimi komentarzami.
      Dziękuję za każdy 💖

      Polubienie

Dodaj komentarz