ROZDZIAŁ 129: Zbyt dużo…

John wyglądał, jak zbity pies. Patrzył przed siebie smutnymi oczami, popijając od czasu do czasu bursztynowy płyn. Za każdym razem krzywił się i z trudem przełykał alkohol.

Patricia przyglądała się w milczeniu jego ściągniętej twarzy i czuła ból, ale jednocześnie w głębi siebie była zadowolona z takiego obrotu sprawy. Na początku nie wiedziała czego ma się spodziewać, po wizycie Oli.

– Ona go kocha. Nadal…

–  Mówiłam Ci – odparła

– Musiałem sprawdzić – westchnął i wypił resztę whisky ze szklanki – Odkąd Ją zobaczyłem wtedy u Angelo, nie dawało mi to spokoju.

– Myślałeś, że wróciła z Twojego powodu? – Patricia patrzyła, jak znowu napełnia szklankę.

– Głupi byłem – zaśmiał się gorzko.

Zapadła między nimi cisza. John pogrążony w zdumienie popijał raz po raz alkohol, a kobieta siedząca obok zastanawiała się, jak mu pomóc. Ola po raz kolejny zatrzęsła światem jej braci. Tylko kolejność się zmieniła. Teraz ten, co kiedyś był nieszczęśliwy, cieszył się nią, a ten który kiedyś mógł Ją przytulać i całować, przeżywał ból odtrącenia.

Westchnęła i poklepała mężczyznę po ramieniu.

– Wracaj do domu John, do żony i swojego życia. Dbaj o to, co zdobyłeś i nie marz o nierealnej miłości. Ola to przeszłość, która nigdy nie wróci – poradziła – Wspomnienie i tyle.

Czuła ogromne wyrzuty sumienia wobec niego, ale wiedziała, że dobrze zrobiła. On nie mógł, na razie dowiedzieć się, że ma córkę. Najpierw musiał poukładać od nowa swoje życie.
Mężczyzna przyjechał wczoraj, niespodziewanie. Początkowo udawał że to tęsknota za rodzeństwem przywiodła go do Niemiec, dopiero późno w nocy, pod naciskiem pytań Patricii, wyznał prawdziwy powód swojego przyjazdu.

Przeraziła się, ale nie dała rady odwieść go od jego pomysłu, choć próbowali na zmianę z Denisem. Był tak zdeterminowany, że nic do niego nie docierało. Koniecznie chciał się spotkać z Olą. Zdołali tylko wymusić na nim obietnicę, że poczeka dzień lub dwa i przemyśl raz jeszcze swoją decyzję. Przez ten czas Patricia chciała coś wymyślić. Właśnie wróciła od Joeya.

– Cholera, już jak zobaczyłem jego maślane oczy i przygłupawy uśmiech wtedy u Angelo, wiedziałem, że coś jest na rzeczy – stwierdził Joey, postukując pięścią w bok kanapy – Potem jednak wyjechał…

– Tak, ale nie zapomniał – westchnęła Patricia – A teraz chce rozwalić swoje małżeństwo.

– Słuchajcie, a może nie ma powodu do paniki – wtrąciła się Tanja – Ola jest z Paddym. To, że John coś tam do niej czuje, nie znaczy, że osiągnie cel. Może pogadają i potulnie wróci do Hiszpanii?

Patricia spojrzała na bratową z powątpiewaniem.

– Obyś miała rację, ale obawiam się, że tak łatwo nie będzie – stwierdziła, popijając herbatę – Jeśli John dowie się prawdy o Natalii, to nie odpuści.

– Zaraz! Jaka Natalia? Kto to jest! – Joey podniósł głos – Rozmawiamy o Olce…

– Bo czasami trzeba spotykać się z rodziną Joey, zainteresować się czasem rodzeństwem, wtedy byś wszystko wiedział – siostra uniosła brew i rozciągnęła usta w zgryźliwym uśmiechu.

Tanja roześmiała się głośno, a mężczyzna skrzywił się i przymknął oczy.

– Patricia, nie mam czasu na plotki, a jeśli dzieje się coś ważnego ktoś mi zawsze doniesienia, tak jak teraz.

– Teraz to trzeba Johna do ładu doprowadzić – mruknęła kobieta.

– To doprowadzaj, ja muszę przygotować się do maratonu – odparł, słabo zainteresowany zdenerwowanie siostry.

– Joey! Rodzinie jesteś potrzebny! Czy możesz choć raz postawić Ją w szeregu przed swoim hobby?! – warknęła kobieta – Jima nie ma, Angelo nie posłucha, mnie raczej też nie. Robiłam, co mogłam. Zostajesz tylko Ty.

– A co Ja mogę, przecież John nie jest dzieciakiem i tak zrobi, co będzie chciał – Joey podniósł się z kanapy i rozłożył bezradnie ręce.

– No pewnie najlepiej mieć wszystko gdzieś! – poirytowana podniosła głos. Stoicki spokój brata strasznie Ją drażnił.

Nagle Joey parsknął śmiechem.

– Wiem! – krzyknął – Kathy powiadom. Ona szybko rozprawi się z problemem. Dziesięć lat temu też poszło jej sprawnie – stwierdził – Najwyżej zamorduje Olkę tak, jak to wtedy obiecywała – zadrwił.

– Przestań! Uważasz, że to zabawne?! – krzyknęła, wbijając w niego wściekłe spojrzenie.

– Trochę – odparł, rozciągając drwiąco usta.

Patricia miała ochotę go udusić.

– Wtedy powinniśmy byli powstrzymać Kathy, a nie jej pomagać – mruknęła – Przez to właśnie przez tyle lat nie wiedzieliśmy o istnieniu bratanicy, a John do tej pory nie zna córki.

Joey zakrztusił się kawałkiem mandarynki.

– Co? – wydusił pomiędzy jednym atakiem kaszlu, a drugim – Cholera! Jakiej córki?

Patricia uśmiechnęła się triumfalnie, widząc wytrzeszczone oczy brata.

– Ola była wtedy w ciąży, nikt z nas o tym nie wiedział – oznajmiła – Nasz brat ma dziesięcioletnią córkę.

– O cholera!

– Teraz już wiesz dlaczego John nie odpuści – kobieta uniosła kpiąco brew w górę, po czym wróciła do swojej  tradycyjnej zbolałej miny – Oni tym razem pozbijają się, zobaczysz.

– A jesteś pewna, że dziewczynka jest Johna? – Joey zamyślił się na moment – Przecież Paddy kręcił się wtedy przy niej. Może coś udało mu się osiągnąć?

– Głupi jesteś – Patricia popatrzyła na brata karcąco.

– No co? – oburzył się – To tylko luźna sugestia, ale jakby tak przeanalizować, to mogłaby to być prawda. Mieli ku temu wiele okazji. Często zostawali w domu sami. Może nasz Paddy wcale nie był takim ciapą i wykorzystywał chwile samotności– zaśmiał się – Przecież jak Olka wyjechała, to nieraz wyciągaliśmy go za łeb z różnych łóżek.

Patricia nie odpowiedziała. Joey zasiał w niej ziarno niepewności. Podobieństwo Natalii było dość uderzające. Nie chciała jednak wysnuwać fałszywych wniosków, nigdy tego nie lubiła. Najpierw musiała wszystko sprawdzić.

Ustalili, a właściwie wymusiła na Joeyu obietnicę, że przyjedzie następnego dnia i spróbuje przekonać Johna do zmiany zdania.

…………..

– Halo? – odebrała po trzecim dzwonku.

– Nareszcie! Już zaczynałem się denerwować – usłyszała pełen ulgi głos Paddyego.

– Nie słyszałam telefonu – odpowiedziała niepewnie – Co u Was? Jimmy się znalazł?

– Nie – odparł posępnym tonem – Właśnie wróciliśmy do domu. Krążyliśmy trochę po okolicy i szukaliśmy go, ale jakby się pod ziemię zapadł. Cholera coraz bardziej się martwię.

– Co mogło się z nim stać?

– Nie wiem, Oluś, być może nic, zwyczajnie gdzieś zabalował – nie chciał jej martwić i mówić o obawach Ellen – A u Was wszystko w porządku? – zmienił temat. Zaskoczyła go cisza w telefonie – Ola?

– Jestem, jestem. Zamyśliłam się – zacisnęła powieki. Nie była w stanie powiedzieć mu prawdy. Miał swoje zmartwienia, nie chciała dokładać mu kolejnych, ale nie potrafiła też rozmawiać z nim całkiem bez emocji – Jadę właśnie do domu, byłam u Patricii – dodała niepewnie.

– Co u niej?

– Chyba w porządku – głos jej zadrżał.

Paddy przez chwilę milczał.

– Oluś, na pewno wszystko u Was dobrze ? – zapytał zaniepokojony.

Odsunęła słuchawkę od ucha i westchnęła cicho, coś zaciskało jej gardło, a na policzkach pojawiły się łzy.

– Wszystko dobrze – odparła po chwili, próbując opanować swoją nagłą niemoc. Było jej źle, że kłamie. Nagły szloch wydobył się z jej płuc.

– Cholera! Ola – zdenerwował się – Co się dzieje?

– Nic, naprawdę- odparła – Nasze dziecko robi dziwne rzeczy z moimi emocjami. Sama siebie nie poznaję. Tęsknię, chciałabym się do Ciebie przytulić

Słyszała że odetchnął z ulgą i zaśmiał się cicho.

– Kochanie, ono jest niewinne, jak łza – powiedział lekko wzruszony.

Nie mogła się nie uśmiechnąć.

– Wiem Paddy, zwyczajnie staram się znaleźć wytłumaczenie dla mojego kiepskiego humoru – zacisnęła mocniej dłoń na telefonie. Postanowiła, że przyzna się do rozmowy z Johnem, jak tylko chłopak wróci.

– To wolę, żebyś mówiła, że tęsknisz – powiedział.

– Bo tak jest – przyznała. Faktycznie nagle zapragnęła przytulić się do niego. Poczuć zapach skóry i ciepło jego ciała. Wymazać tym sposobem jego brata z pamięci i myśli – Chciałabym Cię mieć przy sobie.

– Też o tym marzę – jego głos zmiękł nagle – Jak tylko Jim się znajdzie, bierzemy go za kark i wracamy, tak ustaliliśmy z Angelo.

– To dobrze – wciąż płakała.

– Nie płacz, proszę, bo i Ja się zaraz rozkleję – powiedział czule. Nagle usłyszała w słuchawce głos Angelo – Muszę kończyć, zadzwonię później. Kocham Cię – rzucił szybko.

Nagle coś Ją tchnęło:

– Paddy… U Patricii widziałam się z Johnem! – prawie krzyknęła do słuchawki, poderwając się z ławki. Nagle w tej jednej chwili, jej umysłem zawładnęło wspomnienie, złożonej mu przysięgi: „Nie będę już nigdy kłamać”- Paddy! – krzyknęła, gdy w słuchawce słyszała tylko ciszę. Nie wiedziała czy zdążył się rozłączyć, czy słyszał jej słowa. Zakręciło jej się w głowie, więc usiadła z powrotem – Paddy jesteś tam? Nie wiedziałam, że On przyjechał! Kochanie, proszę odezwij się! – tłumaczyła nie wiedząc czy Ją słyszy. Nagły przypływ odwagi, zamienił się teraz w lęk – Paddy!!! – krzyknęła przestraszona.

– Powiedziałaś mu o Nati? – był tam, słyszał… Nie wiedziała, czy czuje ulgę, czy jeszcze większy strach. Jego głos był nieznany, zduszony i lodowaty. Już nie słyszała w nim uczucia. Teraz brzmiał rzeczowo i obojętnie.

– Nie – przyznała – Nie dałam rady, a później…

– A o ciąży? – przerwał jej, jakby nie obchodził go powód, dla którego nie wyjaśniła najważniejszej dla nich rzeczy. Poczuła się lekko dotknięta, ale odpowiedziała szczerze.

– Też nie.

Sekundę później usłyszała sygnał przerwanego połączenia. Szybko wybrała numer ponownie, ale usłyszała tylko automat, który informował Ją o braku możliwości rozmowy z właścicielem numeru i grzecznie zachęcał do pozostawienia wiadomości. Przymknęła oczy i oparła plecy o drewnianą zimną ławkę. Znów brakowało jej tlenu… Zaczęła głęboko wciągać ostre jesienne powietrze.

……………

Weszła do domu i stanęła zaraz za drzwiami, opierając o nie głowę. Nie miała siły ruszyć dalej. Czuła się zmęczona i słaba. Oczy i twarz piekły Ją od płaczu i wiatru, który osuszając mokre policzki, podrażniał jednocześnie jej skórę.

Nagle w salonu wyszła Emma.

– Jezu! Gdzieś Ty była?! – rzuciła nerwowo.

Ola otworzyła oczy, spodziewając się lawiny kolejnych, męczących pytań. Zaraz po tym oprzytomniała szybko. Emma wyglądała gorzej od niej samej. Jej oczy były czerwone i zapuchnięte. Rozmazany makijaż tworzył szaro – czarne wzory na jej policzkach.

– Co się stało? – już nie czuła zmęczenia. Była przerażona – Coś z Nati? Gdzie Ona jest?! – miała wrażenie, że serce przestało jej bić.

– Nie z Nati! – załkała przyjaciółka – Z Jimem! – rzuciła, po czym odwróciła się na pięcie i weszła z powrotem do salonu.

– Z Jimem?! – krzyknęła za nią Ola i ruszyła za nią.

W salonie dostrzegła Henryego. Siedział na kanapie i bardzo oficjalnym, rozkazującym tonem rozmawiał z kimś przez telefon.

– Emma, o czym Ty mówisz! – warknęła, ciągnąc wzrokiem za przyjaciółką. Kobieta w pośpiechu wrzucała swoje rzeczy do torebki.

– Jim miał jakiś wypadek, jest w szpitalu.

– Skąd to wiesz? – Ola całkowicie zapomniała o swoich problemach – To On jest w Kolonii? – zarzucała milczącą przyjaciółkę kolejnymi pytaniami. W końcu podeszła i szarpnęła dziewczynę za ramiona.

– Emma opanuj się i wyjaśnij mi o co chodzi. Skąd Jimmy wziął się w Kolonii!

– W jakiej Kolonii! – odkrzyknęła przyjaciółka – W Irlandii. Jadę do niego – wyszarpnęła się i podniosła z fotela swój sweterek i apaszkę.

– Skąd to wiesz? – Ola doszła do niej i znowu złapała za ramię. Była równie zdenerwowana, drażniła Ją coraz głośniejsza rozmowa Henryego.

– Zadzwoniła do mnie jakaś kobieta – załkała brunetka.

– Kobieta? Boże Em jaka kobieta! Nic nie rozumiem!

– Ja też nie! – szarpnęła się, zwalniając ramię z uścisku dziewczyny – Ale wiem, że to coś poważnego. Słyszałam głosy, sygnał karetki! – krzyczała – Boże Ola, a jeśli On… – nie była w stanie dalej mówić. Bezsilnie padła blondynce w ramiona i zaczęła głośno szlochać

– Spokojnie, opanuj się. Nic mu nie będzie – powiedziała, głaszcząc dziewczynę po plecach.

– Nie daruję sobie, że go tam zostawiłam! – krzyknęła nagle Em, odkrywając się od Oli – To wszystko przeze mnie!

– Co Ty wygadujesz?! – blondynka nie wiedziała, jak powstrzymać histerię przyjaciółki.

– Muszę do niego jechać! – wyszeptała przez łzy dziewczyna.

– Zwariowałaś! – Ola wytrzeszczyła oczy – Chcesz jechać tyle kilometrów w takim stanie?!

– Muszę! – odkrzyknęła tamta zarzucając, trzymany w dłoni sweterek, na swoje plecy.

– Nie! Nie zgadzam się!

– Ola, ale Ja muszę rozumiesz?! – krzyknęła zrozpaczona dziewczyna – On tam jest zupełnie sam! Nie ma nikogo!

Nie był sam – Ola nagle przypomniała sobie o Paddym i Angelo. Spojrzała na dziewczynę i zawahała się, ale po chwili wyjęła z torebki telefon.

– Co Ty robisz? – Em wydawała się być zdezorientowana.

– Dzwonię do Paddyego.

– Po co?

– On i Angelo są w Irlandii.

– Co? – brunetka zmarszczyła brwi. Mało do niej docierało. Nic nie rozumiała – Co Oni tam robią, przecież mówiłaś, że…

– Mówiłam, bo nie chciałam Cię martwić – rzuciła blondynka, odsuwając telefon od ucha. Paddy nie odbierał. W jego telefonie włączała się poczta – Angelo – powiedziała do siebie i zaczęła szukać numeru – Oni polecieli do Jima, bo do Paddyego zadzwoniła sąsiadka Jima i prosiła ich o pomoc.

– Sąsiadka? Jaką pomoc? – Emma stała i wpatrywała się w przyjaciółkę z zupełnym rozbicie na twarzy.

– Podobno z Jimem było kiepsko. Strasznie pił – wyjaśniła Ola – Cholera! Angelo też nie odbiera! – zaklęła.

– Okłamałaś mnie? – usłyszała nagle – Doskonale wiedziałaś, gdzie pojechali.

Ola nagle zdrętwiała. Spojrzała na przyjaciółkę, opuszczając dłoń z telefonem.

– Przepraszam Em – wydukała – Nie chciałam Cię martwić.

– Co nie chciałaś?!!! – wrzasnęła wściekłe dziewczyna – Nie miałaś prawa – syknęła przez zaciśnięte zęby.

– Em, zrozum…

– I Ty nazywasz się przyjaciółką?! – Em tak cicho zadała pytanie, że Ola ledwo usłyszała – Ja go kocham Olka, miałam prawo wiedzieć, co się z nim dzieje – wyłkała – Chciałabyś, żeby ktoś ukrył przed Tobą, że z Paddym jest źle? – zapytała.

Ola nagle zesztywniała. Oczywiście, że chciałaby wiedzieć. Spojrzała na telefon. Paddy nie odbierał, Angelo też… Co tam się działo? Nagle obleciał Ją paraliżujący strach.

– Dziewczyny, nie pora teraz na kłótnie – Henry stanął tuż przy nich.

– Dowiedział się Pan czegoś? – Emma od razu zmieniła temat. Jej wzrok znowu stał się pełen lęku.

– Niestety. Pielęgniarka nie chciała niczego  powiedzieć przez telefon – objął ramieniem płaczącą ponownie dziewczynę – Nie martw się – podniósł jej brodę w górę i zajrzał w załatwione oczy – Nic mu nie będzie, obiecuję Ci.

Emma przywarła twarzą do jego klatki piersiowej. Henry obrzucił czułym wzrokiem Olę.

– Powiadom braci chłopaka, że leży w Royal Hospital w Dublinie – powiedział, po czym odsunął Em od siebie – A my się zbierajmy. Udało mi się wynająć prywatny samolot. Lecę z Tobą – powiedział spokojnie.

………….

Gdy tylko Em i Henry zniknęli za drzwiami. Ola usiadła na kanapie i ponownie wybrała numer Angelo, darując sobie Paddyego. Tym razem mężczyzna odebrał po kilku sygnałach.

– Angelo, Jim jest w szpitalu…. Miał jakiś wypadek – powiedziała zmęczonym słabym głosem – Nic więcej nie wiem. Ktoś zadzwonił z jego telefonu do Emmy – chwilę słuchała po czym odpowiedziała – Nie wiem czy żart, Ja tylko przekazuję, co wiem. Jedźcie i sprawdźcie to. Na razie – pożegnała się, ale zaraz po tym zawołała głośniej – Angelo! – gdy odezwał się ponownie zapytała – Jak On się czuje? – Chwilę później opuściła rękę z telefonem na kanapę i rozpłakała się, wyrzucając z siebie cały żal, lęk i zagubienie.

Angelo powiedział tylko „lepiej nie pytaj”, więc musiało być bardzo źle… Teraz jeszcze bardziej żałowała, że przyznała się do spotkania z jego bratem. Tyle kłopotów zawaliło mu się na głowę w ciągu godziny. Zapragnęła znaleźć się przy nim trzymać go za rękę i pocieszyć, a przede wszystkim zapewnić, że jest najważniejszy w jej życiu.

Nagle poczuła czyjeś ramiona, obejmujące Ją czule. Rozchyliła powieki i wypatrzyła się w granatowe tęczówki swojej córki. Były identyczne. Westchnęła cicho, zastanawiając po raz enty, od pojawienia się Natalii na świecie, nad wpływem złośliwych genów. Jak dziecko Johna mogło być tak podobne do jego brata. Ile to razy wpatrywała się w dziewczynkę i widziała Paddyego. Na początku w pierwszych latach, przy każdej takiej myśli, łzy w zbierały jej się pod powiekami, ale im więcej czasu upływało, tym rzadziej o tym myślała. Przyzwyczaiła się do towarzystwa tych magicznych tęczówek.

– Nie płacz mamusiu – poprosiła Natalia – Wszystko będzie dobrze, ten Pan wyzdrowieje, zobaczysz.

Ola odsunęła się trochę i uniosła brwi w zdziwieniu.

– Wszystko słyszałam – wyjaśniła Natalia – Wujek Henry wysłał mnie na górę, gdy tylko ciocia Em rozmawiała przez telefon i zaczęła głośno płakać, ale Ja siedziałam na schodach i słyszałam o czym rozmawiali – tłumaczyła dziewczynka.

– Moja śliczna – Ola uśmiechnęła się przez łzy i pocałowała Ją w czoło.

Natalia oddała uśmiech i ponownie zarzuciła matce ręce na szyję.

– Skoro nie ma Paddyego, to Ja Cię pocieszę.

Oli ponownie zaczęły płynąć łzy po policzkach. Przytuliła córkę.

John, Paddy, teraz jeszcze wściekła na nią Emma, wypadek Jima… Za wiele tego było jak na jeden wieczór. Czuła tak wielki ucisk w sercu, że momentami aż Ją bolało. Musiała z kimś pogadać, wyrzucić z siebie cały ból. W normalnej sytuacji wyżaliłaby się i wypłakała w rękaw, Emmie, ale teraz… Do głowy przyszła jej jeszcze jedna osoba, której mogła zaufać.

– Wiesz co? Zadzwonię do cioci Kiry. Może nas odwiedzą albo My ich?

– Super! – wykrzyknęła rozradowana dziewczynka.

……………

– Co Ty robisz? – zapytał zszokowany Angelo, przyglądając się leżącemu na trawniku telefonowi. Paddy cisnął nim z takim impetem, że dziwił się iż nie rozpadł się na kawałeczki.

Chłopak nie odpowiadał. Dyszał tylko, jak lokomotywa i niewidzącym wzrokiem, wpatrywał się gdzieś przed siebie. Jego źrenice połyskiwały wściekłe, mięśnie żuchwy drgały rytmicznie, a twarz przybierała kolor purpurowy i kredy na zmianę.

– Paddy możesz mi, do cholery, odpowiedzieć?! – krzyknął, czym zmusił brata do przeniesienia wzroku na siebie.

– John jest w Kolonii – odparł dziwnym zduszonym głosem.

Angelo z niezrozumieniem na twarzy wpatrywał się w niego przez moment.

– I to jest powód, żebyś był aż tak wściekły?

Paddy wbił w niego poirytowany wzrok.

– Ach, jak Ty nic nie rozumiesz – jęknął, po czym wszedł do domu.

Angelo zmarszczył brwi i podążył za nim do środka. Chwilę stał w progu  i przyglądał się jak ten miota się po pokoju, wrzucając w pośpiechu różne rzeczy do walizki.

– Co Ty robisz?

– Wracam do Kolonii – odburknął, nie przerywając pakowania.

– A Jimmy? Przecież…

– Gówno mnie obchodzi Jimmy, rozumiesz?! – Paddy zatrzymał się raptownie, utkwił wściekły wzrok w bracie i zaraz po tym wrócił do przerwanej czynności – Moje życie… Moje szczęście właśnie się sypie…

– Nie przesadzasz?! – Angelo był coraz bardziej poirytowany.

Paddy na chwilę opuścił ręce, jakby stracił energię.
– Oni są tam… razem… spotkali się – podniósł wzrok i spojrzał na chłopaka – On mi Ją odbierze… – dodał – Muszę tam jechać, nie mogę pozwolić, żeby zniszczył moje marzenia, moją rodzinę! – Paddy nakręcał się coraz bardziej i znowu zaczął pakować walizkę.

– Co Ty wygadujesz. Zwariowałeś! – Angelo złapał się za głowę – John ma żonę, to po pierwsze, po drugie Ola kocha Ciebie! – starał się jakoś uspokoić rozdygotanego mężczyznę – Będzie miała z Tobą dziecko! Myślisz, że w takiej sytuacji…

– Dziecko?! – Paddy wszedł mu w słowo – A wiesz, że Ona mu o nim nie powiedziała?! Nie przyznała się! – teraz już krzyczał. Z wściekłością wrzucił do walizki kolejną rzecz, jakby chciał wyładować na niej cały stres.

– Może nie miała na to czasu? – Angelo starał się wytłumaczyć przed nim Olę.

Paddy znowu się zatrzymał.

– Kurwa Angelo! Czy Ty słyszysz, co gadasz?! Jak nie miała czasu?! Rozmawiali! – Paddy wściekł się – Nie miała czasu powiedzieć mu o najważniejszej dla niej rzeczy?! O Nati też mu nie powiedziała! To o czym do cholery mogli rozmawiać?! – Paddy cisnął kolejną rzeczą – A może wcale nie rozmawiali, może Oni… – zbladł nagle i zastygł.

– Tak.  Od razu zaciągnął Ją do łóżka i przeleciał – zadrwił Angelo, domyślając się dokąd pobiegły myśli brata – A może nadal bzyka. Musi nadrobić stracony czas – dodał śmiejąc się głośno, ale jedno spojrzenie na chłopaka wystarczyło, żeby domyślił się, iż przesadził. Paddy cały dygotał i dyszał jak lokomotywa, a jego oczy puszczały iskry. Angelo nie zdążył się nawet zorientować, kiedy obił się o ścianę – Co Ty wyprawiasz oszalałeś! – krzyczał i próbował odepchnąć rozwścieczonego mężczyznę od siebie – Odpierdol się ode mnie! – musiał użyć całej swojej siły, by w końcu wyrwać się z zacisku brata – Kurwa, Ty jesteś nienormalny! – wrzeszczał, wpatrując się w sapiącego za zmęczenia, awanturnika – To był tylko żart!

– Wiesz, gdzie mam Twoje żarty?!!! – wrzasnął mężczyzna – Johna ma na nią chrapkę! Wiem to! Z pewnością będzie próbował zdobyć Olę dla siebie! Nie pozwolę na to! Nie dam sobie zniszczyć życia! Ona jest moja!!!

Angelo pokręcił głową.

– Nie dziwię się Olce, że nie jest pewna Waszego związku, bo Ciebie już całkiem popierdoliło! – krzyknął – Rób, co chcesz! – wyjął z kieszeni klucze do auta i rzucił nimi w Paddyego, po czym wyszedł na zewnątrz.

Stanął na środku trawnika i sapał ze zmęczenia. Nagle wieczorną ciszę przerwał dzwonek jego telefonu.

…………..

Wydawało jej się, że lot trwa zbyt długo. Co chwilę, przecierając oczy z łez, przysłaniających jej obraz, dopytywała jak długo jeszcze będzie trwała podróż.

– Emma uspokój się – Henry podniósł jej drżącą rękę w górę i zamknął w swoich dłoniach.

Spuściła głowę. Wstydziła się swojego zachowania, ale nie mogła powstrzymać swojego zdenerwowania.

– Kochasz go?

Chciała zaprzeczyć. Powiedzieć, że „nie”. Nie chciała, by jej szef wiedział zbyt dużo o niej i jej uczuciach, ale w takim momencie, gdy Jimmy wypełniał jej myśli, nie potrafiła kłamać. Miała wrażenie, że każdy jej grzech, spowoduje pogorszenia stanu jego zdrowia. Kiwnęła twierdząco głową.

– Że Ja to gdzieś przeoczyłem – zadumał się Henry. Po chwili spojrzał na Em ponownie – Wszystko będzie w porządku, zobaczysz – spróbował Ją pocieszyć – Kelly, to mocni ludzie. Mają dziwną siłę przetrwania.

Brunetka podniosła oczy i spojrzała na mężczyznę, mokrymi, mętnymi oczami. Próbowała się uśmiechnąć, ale jej twarz pokrył tylko jakiś dziwny grymas.

Henry objął Ją ramieniem i przyciągnął Ją do siebie. Nie potrafił bez emocji przyglądać się jej zapłakanej, smutnej twarzy. W obecnym stanie jeszcze bardziej przypominała mu Agatę. Oparł policzek o czubek jej głowy i zagłębił się we wspomnieniach.

Ostatnia chwila, minuta, w której Ją widział.

– Żegnaj – powiedziała, wpatrując się w niego czarnymi jak węgiel oczami, przysłoniętymi przez łzy – Nie chciałam Cię skrzywdzić, przepraszam – spuściła głowę i wyszła. Wtedy widział Ją po raz ostatni w swoim życiu, ale serce wciąż mu drżało na wspomnienie o niej. Nadal nosił żal w sercu. Miewał różne kobiety w swoim późniejszym życiu, ale żadnej, już nigdy nie oddał serca w całości.

Mógł Ją powstrzymać… Zapobiec odejściu i cieszyć się jej obecnością w swoim życiu, ale uniósł się honorem. Żałował tego… Do dziś żałuje…

Gdy taksówka wioząca ich z lotniska, zatrzymała się przed wejściem do szpitala, Emma nie czekając na Henryego, wysiadła  w pośpiechu i wbiegła do budynku. W recepcji jakaś pielęgniarka wytłumaczyła jej gdzie ma się udać. Tam dogonił Ją mężczyzna.

– Musimy iść na górę – rzuciła i wpadła do zamykającej się już windy. Henry nie zdążył.

Zobaczyła ich od razu. Paddy chodził w tę i z powrotem, Angelo i Peter siedzieli na krzesłach z pospuszczanymi głowami, a Ellen popierała jednym bokiem ścianę, wycierając raz po raz, łaskoczące łzy z policzków. Ona pierwsza dostrzegła dziewczynę.

– Emma?! – krzyknęła zdziwiona. Wszyscy podnieśli głowy.

– Boże! Co z nim?! – brunetka krzyczała już z daleka – Gdzie On jest! Mówcie!

Paddy wyszedł jej na przeciw. Zamknął Ją w swoich ramionach, nie pozwalając iść dalej.

– Em, spokojnie – poprosił.

– Gdzie Jimmy? Jak On się czuje? Co się stało? – była nie do opanowania. Chciała jak najszybciej usłyszeć dobre informacje i go zobaczyć – Puść mnie! – krzyknęła w końcu opadając z sił. Spojrzała w oczy, szarpiącemu się z nią chłopakowi, po czym drżącymi rękoma objęła jego twarz, by nie mógł odwrócić wzroku – Paddy, powiedz, że On żyje.

Przez moment wpatrywał się w nią wielkimi, prawie czarnymi tęczówkami, nie mówiąc nic. Nie otwierał ust, nawet nie mrugał, jakby zastygł. Jego ściągnięta przez nerwowe napięcie twarz, wydała jej się jakby z kamienia

Em przestała oddychać, czuła jak nogi zaczynają jej mięknąć…

– Paddy… – wyszeptała, nie mogąc wydobyć z siebie głosu.

Nie odpowiadał. Przestał Ją słyszeć. Nagle zdał sobie sprawę, że nawet nie wiedzą czy On jeszcze żyje, a może w tej chwili, w tej sekundzie… Być może więcej już go nie zobaczy… Zbladł.

– Em, On żyje, uspokój się – Ellen zbliżyła się do stojącej na środku dwójki drżących, pobladłych i przerażonych swoimi myślami ludzi. Spojrzała na Paddyego – Puść Ją i usiądź – odciągnęła ręce mężczyzny od Emmy – Peter przynieś im wody, a Ty Angelo – rzuciła okiem na przygarbionego, długowłosego blondyna – Zrób coś z nim, bo nam tu zaraz padnie – w tym momencie dopiero odwróciła się do przyjaciółki, która sparaliżowana strachem, stała na środku korytarza, jakby ktoś wbił Ją w ziemię – Operują go – oznajmiła, wskazując kciukiem wielkie mleczne drzwi z napisem „nie wchodzić”.

Emma wpatrzyła się w te szklane wrota i poczuła radość, ogrzewającą jej zamrożone ze strachu serce. Żyje… Zaczerpnęła głęboko powietrza. Wielkie łzy spływały jej  po policzkach, mocząc bluzkę na piersiach, ale nie dbała o to. Żyje… Powtarzała w myślach, jak mantrę, a z każdym kolejnym wyrazem w jej wnętrzu rosło poczucie ulgi.

Ellen podeszła do niej i objęła Ją mocno za szyję.

– Nic mu nie będzie – powiedziała cicho. Gdzieś z tyłu słyszała, jak Angelo krytykuje zachowanie brata.

– Co Ty robisz? Człowieku opanuj się. Mało mamy kłopotów? Chcesz nam jeszcze dołożyć?

– A jak Em ma rację? – odparł.

– Jaką rację? W czym?

– Zapytała czy On żyje… A jeśli Ona to wyczuwa? – głos Paddyego zadrżał i końcówkę zdania wypowiedział już prawie bezgłośnie. Ellen jednak domyśliła się o co chodzi. Struchlała lekko.

– Znowu sobie coś ubzdurałeś! – warknął wściekle Angelo i wstał ze swojego krzesełka – Wierzysz w jakieś zabobony?! Tego uczyli Was w tym klasztorze?!

=============================

7 myśli na temat “ROZDZIAŁ 129: Zbyt dużo…

  1. Jimmy wyjdzie z tego silny jest a przede wszystkim musi wreszcie zrobić porządek z Emmą i ogarnąć jej fochy.Caly czas już od bardzo dawna nurtuje mnie sprawa Nati i te podobieństwo do Padzika.

    Polubienie

    1. Masz rację Jimmy to silny facet i jest potrzebny Emmie. Tylko On może jej pomóc.
      Sprawa Nati nurtuje wszystkich czytelników. Tak właściwie po to jest ten wątek, żeby nurtować. Jest córką Johna, a podobna do Paddyego hehe wybuchowa mieszanka genów.
      Dzięki.

      Polubienie

  2. Tak to jest. Jak komuś bliskie mu zagraża niebezpieczeństwo, to zdajemy sobie sprawę z tego, jak wiele dla nas znaczy. Tak tu było z Jimmem i Emma. Paddy mnie znowu zaczyna irytować. On serio jest nienormalny i Angelo dobrze mu powiedział. Jak on się przypiąl do tego Johna, doprawdy! Już nie będzie pewnie takich długich komentarzy, aż do kolejnego urlopu. Hihi. Czy Henry jest ojcem Emmy? Nieee, niemożliwe, skąd by ka znalazł, skoro się wychowała w sierocincu. A z ta Natalia, to już bardziej pewne niz wcześniej. Córka Paddyego. Tylko jak to wyjdzie. A sentymenty? Są j byly. Zwłaszcza do byłych 😉 Sama ostatnio spotkałam swojego po 4 latach nie widzenia gdzieś tak. W pociągu. No i tez był sentyment. Zero uczucia, ale sentyment.

    Polubienie

    1. Przeważnie doceniamy drugą osobę, gdy możemy Ją stracić lub już straciliśmy. Wtedy przychodzi myślenie sercem, nie rozumem.
      Padzik jest jaki jest. Ma fioła na punkcie Johna. Chyba tylko jakieś leczenie mogłoby zmniejszyć jego lęki. Tak mocno zakodował w swojej głowie, że John i Ola kiedyś się kochali, iż siedzi to w nim do tej pory. Choć jak się okazuje jednak trochę racji ma, obawiając się brata.
      Każde dziecko ma jakichś rodziców, choć nie każde ich zna, ale Henry nie jest ojcem Emmy.
      Sentyment do kogoś, kto kiedyś był nam bliski pozostaje w nas do końca życia, chociażby dzięki wspomnieniem.
      Nati – stały dylemat hehe
      Mam nadzieję, że odpoczęłaś trochę na urlopie.
      Dzięki za kom.

      Polubienie

  3. Od samego początku wierzyłam, że Nati jest Padzikowa…teraz jestem w 99% pewna tylko ciekawe jak to dalej rozwiniesz, że niby co wziął ją na śpiącą bo myślała, że to John 🙂
    Padzik ogarnij się 🙂 Paddy panikuje chociaż przeczucie go nie myli…John dalej coś czuje do Olki i jest nawet w stanie rozwalić swoje małżeństwo dla niej…ah co ta kobieta w sobie ma, że ich ciągnie tak do niej 🙂 Mam nadzieję, że John zaraz wyjedzie.
    Olka mnie zadziwiła dzisiaj tym, że przyznała się Padzikowi tak od razu do spotkania, że nie skłamała…wielki plus dla niej 🙂
    Wiedziała, że Emma poleci od razu jak się dowie 🙂 Tylko czy Jimmy przyjmie ją z otwartymi ramionami?? Oby tak bo uwielbiam czytać o ich sielance chociaż to dziwne bo bardziej wolę drugą parę 🙂

    Polubienie

    1. Na temat Nati wiem na razie tyle, co Ola. Jest córką Johna i Oli – tak twierdzi Olka. Nic więcej nie mogę powiedzieć.
      Paddy faktycznie ma dość dobre przeczucia i okazuje się, że jego histeria nie jest bezpodstawna, choć On o tym nie wie.
      Olka chyba wydoroślała albo uczy się na błędach. Jej wcześniejsze kłamstwa doprowadziły Ją tylko do problemów, których do dziś nie potrafi odkręcić. Z drugiej strony uważam, że tu jednak mogła poczekać. Paddy jest w Irlandii daleko od niej, jego niepokój tylko wzrośnie… Sama z resztą nie wiem, co lepsze.
      Jimmy i Emma… Hmmm… Trudne przypadki. Łatwo nie będzie. Dopóki d, iała strach, pierwszeństwo ma serce, ale strach minie, wtedy może wrócić rozum. No kochana zobaczymy.
      Dla mnie obie pary są na równi, na ogół wolę Tę, u której pojawia się więcej emocji i kontrowersji, a to zmienia się czasem z rozdziału na rozdział. Kocham całą czwórkę – to przecież moje dzieci hehe
      Dzięki i przepraszam, za tak duże opóźnienie.

      Polubienie

Dodaj komentarz