ROZDZIAŁ 114: Czarny anioł…

Drgnął, gdy usłyszał szmer w pokoju. Wolno podniósł zasypane oczy i od razu natrafił na smutny wzrok Emmy, który momentalnie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, przemienił się w zimny i pusty.

Przełknął ślinę, by zniszczyć nagłą nerwową suchość gardła i ociężale podniósł się z podłogi. Bolały go wszystkie mięśnie. Wczorajsze poszukiwania, stres i noc na podłodze dawały o sobie znać.

Przykucnął przy materacu i wysunął rękę, po dłoń kobiety. Chciał poczuć jej ciepło, by dodać sobie odwagi i sprawdzić, jak się zachowa… Niestety zabrała ją szybciej, niż On do niej dotarł. Już wiedział, że nie jest dobrze. Spojrzał jej w oczy. Od razu odwróciła głowę. Westchnął cicho, przykładając drżące dłonie do nosa i zastanawiając się od czego zacząć. Zdusił w sobie nerwy.

– Em, proszę… wysłuchaj mnie, zanim podejmiesz jakąkolwiek decyzję – zaczął – Wiem, że zachowałem się, jak dupek…

Słuchała go w ciszy. Nie patrzyła na niego. Miała być głucha na jego słowa, ale czuła, że jej serce zaczyna bić z nadmierną siłą i prędkością. Chwilami miała wrażenie, że wręcz słyszy jego dudnienie. Żal do niego i własny wstyd walczyły w jej głowie o miejsce na piedestale.

– Przepraszam – usłyszała – Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Nie mam dobrego wytłumaczenia dla tego, co zrobiłem. Ja nie chciałem powiedzieć tego wszystkiego…

W tym momencie przeniosła na niego wzrok. Nie była w stanie dłużej słuchać jego tłumaczeń, gdy sama miała serce wypełnione poczuciem winy.

– Jimmy… – poczekała, aż na nią spojrzy – Nic nie mów. Powiedziałeś już wystarczająco dużo… Rozejdźmy się jak cywilizowani ludzie i nie róbmy sobie kłopotu niepotrzebnymi wyjaśnieniami, których i tak nie zrozumiemy – powiedziała.

– Ale… – zaskoczył go jej spokój i opanowanie. Nie wiedział, co ma powiedzieć.

Emma wstała z łóżka i nie patrząc na niego dotarła do schodów, przy których zatrzymała się i odwróciła.

– Jeśli pozwolisz, zanim wyjadę, chciałabym wziąć szybki prysznic. Wczoraj miałam koszmarny dzień – czuła się dumna, że nawet potrafiła się uśmiechnąć.

Mężczyzna podniósł się i wpatrywał w nią z niedowierzaniem.

– Em, proszę… Porozmawiaj ze mną… Wysłuchaj mnie… – jego cichy, prawie błagalny ton głosu, spowodował ucisk w gardle. Szybko go jednak opanowała.

Pokręciła przecząco głową.

– Nie chcę. Nie widzę sensu. Szkoda naszych języków. Za dużo się wydarzyło – powiedziała i ruszyła na dół.

Uciekła. Wiedziała, że po zdaniach pełnych skruchy, przyszedłby czas na pytania. Nie chciała na nie odpowiadać.

Odkręciła wodę w prysznicu i stanęła przed lustrem. Wpatrywała się w łzy płynące po policzkach kobiety, która na nią spoglądała ze szklanej tafli. Była silna… Przez chwilę… Dopóki ponownie nie została sama.
Co teraz? Zadawała sobie nieme pytanie. Wróci do swojego życia, do Oli i Natalii, do pracy, mieszkania i przed wszystkimi będzie udawała, że nic się nie stało… Ale przecież się stało… Miała ochotę krzyczeć z bólu, który coraz bardziej obezwładniał jej ciało i duszę. Jimmy Ją zawiódł, zadrwił z jej tajemnicy, ale czy Ona nie zawiodła także jego? Czy miała prawo czuć do niego żal? Czy Ona zachowywała się wobec niego całkiem fair?

Wiedziała, że gdyby Jimmy nie zjawił się wczoraj w tamtym barze, oddałaby się pierwszemu lepszemu frajerowi.

– Wciąż jesteś dziwką, Em – powiedziała do siebie – Mimo całej oprawy, w środku jesteś zwykłą brudną szmatą. Nienawidzę Cię…

Jimmy usiadł na kanapie. Nie wierzył, że tak szybko kończy się jego szczęście. Spojrzał na drzwi. Wczoraj, gdy tu weszli rozpierała go duma, potem na klifach miał wrażenie, że Emma zaczyna się przed nim otwierać… Dlaczego musiał to wszystko spieprzyć? Dlaczego poszła do baru? Do czego byłaby zdolna, gdyby jej stamtąd nie wywlekł? Zdradziłaby? Obraz Emmy w ramionach innego mężczyzny prześladował go i nie dawał spokoju. Po raz enty zadawał sobie w myślach te same pytania i wciąż nie znał odpowiedzi.

Nagle po mieszkaniu rozszedł się echem, głośny huk i mężczyzna poderwał się na nogi. Od razu dopadł do drzwi, za którymi zniknęła dziewczyna i z całej siły szarpnął za klamkę.

Klęczała na ziemi. W dłoni trzymała kawałek szkła, z potłuczonego lustra. Uniosła głowę i spojrzała na niego kryształowymi oczami pełnymi łez, które zalewamy też jej policzki.

– O Boże! Emma! – kucnął przed nią i zabrał ostrożnie, ostry przedmiot z jej dłoni.

– Nie! – krzyknęła – Sama to posprzątam! – odepchnęła go, po czym zaczęła podnosić kolejne lustrzane okruchy – Nie mogłam patrzeć sobie w oczy… – załkała po chwili, tracąc siły na walkę z sobą – Przepraszam… Odkupię lustro… – jej ręce bezsilnie opadły na kolana.

– Nie przejmuj się nim – zacisnął dłoń na jej nadgarstku, po czym delikatnie odebrał z jej palców i odrzucił, fragment lustra – Nie skaleczyłaś się? – starał się obejrzeć jej ramiona i ręce.

– Brzydzę się nią – Emma, jak w amoku, wyrzucała z siebie kolejne słowa – Nie chciałam, by na mnie patrzyła.

– Wstań, wyjdźmy stąd – poprosił, obejmując jej dłonie.

Wyrwała je.

– Nie dotykaj mnie, też powinieneś się mną brzydzić!

– Co Ty wygadujesz?! – krzyknął w końcu, nie mogąc do niej dotrzeć. Złapał dziewczynę za ramiona i potrząsnął nią.

– Taka jest prawda! – krzyknęła – Udaję silną i dumą, ale Ty mnie widziałeś! W tamtym barze, z tymi obleśnymi mężczyznami! Nie potrafię o tym zapomnieć!

– Byłaś pijana – starał się wytłumaczyć Ją, przed nią samą, choć jej słowa były częścią jego obecnych myśli.

– I co z tego! – krzyknęła, walcząc z nim – Czy to mnie tłumaczy?! Uważasz, że całą winę można zrzucić na alkohol?! Nie wierzę, że nie zastanawiasz się co tam robiłam i po co poszłam! Nie myślisz, co zrobiłabym, gdybyś tam nie przyszedł! – momentami jej głos zmieniał się w szept, ale nie przerywała.

– A co byś zrobiła?! – krzyknął w końcu.

– Oddałabym się mu!!!  – wrzasnęła bezsilnie – Poszłabym z nim do łóżka, czy gdziekolwiek indziej! Może nawet, tam w środku, w jakimś ciemniejszym kącie!

– Przestań! – krzyknął – Zamknij się wreszcie! Nie mogę tego słuchać! – jej słowa budziły w nim wstręt i wywoływały bolesne wspomnienia – Nie wierzę, że mogłabyś to zrobić! Rozumiesz?! Nie wierzę, że mogłabyś mnie zdradzić! – był coraz bardziej wściekły. Emocje wzięły nad nim górę – Mówisz to, specjalnie, żeby się na mnie zemścić!

– Też chciałabym tak myśleć… – spuściła głowę i ukryła twarz w dłoniach, wydobywając z siebie głośny, żałosny jęk.
Słyszał co powiedziała, ale nie rozumiał znaczenia tego zdania. Dlaczego mu to robiła? – zastanawiał się – Dlaczego wciąż wbijała kolejne sztylety w jego i tak zbolałą pierś? Chciała go ukarać? Aż tak go nienawidziła? Tylko to wydawało mu się jedynym sensownym wytłumaczeniem dla jej słów. To spowodowało otrzeźwienie. Westchnął głośno, po czym wstał i odkopał kilka kawałków szkła. Zakręcił wodę w prysznicu, a potem bez słowa podniósł dziewczynę z podłogi i zaniósł na kanapę.
Usiadł obok niej i zaczął odgarniać włosy z jej mokrej twarzy. Skoro Ona nie umiała opanować swojej złości, On musiał to zrobić, ponieważ mimo wszystko wciąż Ją kochał i wciąż chciał walczyć.

– Em, proszę… Nie płacz – powiedział najłagodniej jak potrafił, starając się jednocześnie złapać normalny oddech. Coś przygniatało jego klatkę piersiową, nie pozwalając się jej unosić. Zmarszczki na jego czole pogłębiły się jeszcze bardziej, a mięśnie jego żuchwy drgały raz za razem.
Nie wiele myśląc przyciągnął Ją do siebie i zamknął szczelnie w swoich ramionach.

Natychmiast próbowała go odepchnąć. Chciała się wyrwać się, by nie czuć jego zapachu i ciepła. Mdliło ją od tego. W końcu wyrwała mu się i pędem dotarła do łazienki. Nie zważając na szkła, wbiegła do niej i oddała z żołądka wszystkie pozostałości wczorajszego dnia.
Gdy po opłukaniu twarzy i ust odwróciła się, jej wzrok padł wprost na stojącego w drzwiach, zszokowanego mężczyznę. Szybko spuściła głowę, ale zaraz po tym wolno i niepewnie zaczęła unosić Ją ponownie w górę, nie dowierzając temu, co do widziała.

Jimmy stał bez ruchu, z rękoma opuszczonym wzdłóż ciała i pięściami zaciśniętymi aż do białości kostek. Po jego twarzy, wzdłóż policzków wolno staczały się maleńkie błyszczące kropelki. Gdy w końcu połączyła swoje spojrzenie z jego, wyszeptał, nie potrafiąc wydobyć z siebie głośniejszych dźwięków:

– Co Ja Ci zrobiłem… – po chwili przymknął powieki i opuścił głowę. Nie mógł na nią patrzeć. Nie mógł darować sobie, że przyczynił się do jej bólu.

Em, także utkwiła wzrok w kawałkach srebrnego szkła, porozrzucanych po podłodze.

– Nie jestem Ciebie wart – dodał, łapiąc z trudem oddech – Miałaś rację…

– Z czym?

– Nie powinienem był wciągać Cię w mój nędzny świat. Nie potrafię dać Ci szczęścia. Umiem tylko krzywdzić… Tak, jak Thomas… – przypomniał sobie jej wczorajsze słowa – Obiecałem, walczyć z Twoimi demonami, pomóc Ci wyjść z bagna, w które On Cię wepchnął, a pogłębiłem je jeszcze bardziej.

Podniosła głowę i utkwiła w nim wzrok. Nie mogła pozwolić, by obarczał się winą.
– Ty? – pokręciła przecząco głową – Bzdura! – dodała ostro – Owszem, nie powinieneś był walczyć o mnie, ale dla własnego dobra, nie mojego. Wiedziałam, że nie potrafię, tak nagle stać się niewinnym aniołem. Dla mnie lepsze jutro nie istnieje. Przez chwilę się łudziłam, ale to były tylko pozory – nagle poczuła w sobie odwagę, by wyrzucić z siebie prawdę – Widziałeś mnie wczoraj i wiesz kim jestem. Brzydzę się siebie – machnęła dłońmi, wskazując szkło – Potłukłam to lustro, bo nie mogłam patrzeć sobie w oczy. To, co zrobiłeś było niczym w porównaniu do tego, co Ja zrobiłam – wpatrywała się w niego, gdy wolno zaczął podnosić głowę i w końcu połączył swoje zamglone źrenice z jej oczami, wtedy z nagłym dziwnym spokojem dokończyła – Wczoraj, to nie był mój pierwszy raz, Jim. To się powtarza. Właśnie tak wygląda mój gorszy dzień – tym razem nie opuściła wzroku, jak to miała w zwyczaju. Opowiadając o tym, nawet Oli, nie potrafiła patrzeć w twarz, a teraz stała przed nim z wysoko uniesioną głową. Sama nie wiedziała, dlaczego nagle zapragnęła wyrzucić z siebie całe zło. Mógł to być rodzaj kolejnej kary lub też próba oczyszczenia sumienia, a może chciała jeszcze bardziej upodlić się w oczach Jima. Nie wiedziała i nie chciała się nad tym zastanawiać.

– O czym Ty mówisz? – poczuł dziwny obezwładniający strach.

Odważnie ruszyła do przodu, wypchając odrętwiałego mężczyznę z łazienki i pociągnęła go na kanapę. Wskazała, by usiadł, a sama stanęła przy oknie, tyłem do niego.

– Właśnie o tej krzywdzie mówiłam na początku. Dlatego tak długo broniłam się przed miłością i uczuciem do Ciebie.

Jim drgnął na dźwięk jej ostatnich słów. Wpatrywał się w nią niedowierzaniem. Em, pierwszy raz wypowiedziała słowo „miłość” w stosunku do niego. Wytężył słuch, by móc usłyszeć kolejne upragnione wyznanie. Wręcz marzył, by powiedziała, że go kocha, ale Em zamilkła, a gdy ponownie otworzyła usta, jej słowa były tak gorzkie i tak bolesne, że zapomniał na co czekał.

– Jimmy, Ja nie jestem normalna. Z resztą nie raz Ci o tym mówiłam, ale nigdy nie wyjaśniłam dlaczego. Bardzo się tego wstydzę. Walczę z tym, odkąd uciekłam od Thomasa, ale wciąż przegrywamy.

Jej drżący matowy głos, wywołał dreszcz w ciele mężczyzny. Domyślił się ile kosztuje Ją to wyznanie. Zbliżył się do niej i pogłaskał jej ramię, chcąc dodać jej odwagi, ale odsunęła się i otrząsnęła z odrazą.

– Nie dotykaj mnie… proszę… – powiedziała cicho, nie odwracając głowy – Nie mogę tego znieść w takich momentach.

Posłusznie odsunął się od niej, a Ona zaczerpnęła głębszy oddech i mówiła dalej:

– Za każdym razem, gdy zaczynają doganiać mnie wspomnienia lub gdy nie radzę sobie z moim parszywym życiem uciekam w seks z zupełnie przypadkowym facetem, który akurat stanie na mojej drodze i jest chętny.

Jimmy zamarł i na moment przestał oddychać, czując jednocześnie nieprzyjemny skurcz w żołądku.

– Im bardziej boli mnie dusza, tym bardziej brnę w bagno. Nie panuję nad tym – dodała – Przestaje myśleć. Mój umysł wyłącza się, a ciało domaga się bodźców – ukryła twarz w dłoniach. Wstydziła się siebie. Po chwili jednak opanowała się i mówiła dalej. Musiała dokończyć… On musiał wiedzieć… – Za każdym razem szukam mężczyzn, by zdeptać ich męską dumę. Brnę w to mimo, iż czuję obrzydzenie. Ich rozpalone spojrzenia i ślinotok… Są wtedy tak bardzo obrzydliwi… Budzą we mnie odrazę, gdy wyłączają mózgi i zaczynają myśleć fiutami. Jednocześnie czerpię z tego satysfakcję. Mam pełną kontrolę nad nimi, rozumiesz?

Zapadła cisza. Jim milczał. Nie był w stanie wymusić z siebie głosu.

Em czekała na jakiejkolwiek pytanie ze strony Jima, ale ten wpatrywał się w jej plecy z szokiem na twarzy.

– Muszę to czuć, by wiedzieć, że to Ja nimi rządzę, wtedy wydaje mi się, że panuje nad światem i swoim życiem – po chwili mówiła dalej – Wtedy to Ja rozdaję karty. Ja mam moc i jestem niezniszczalna. Zupełnie inaczej niż wtedy… U Thomasa, gdy przychodzili, brali bez mojego pozwolenia, co chcieli i wychodzili,  zostawiając mnie na brudnym łóżku – głos jej się załamał, opuściła głowę, czując kolejną falę wstydu.

Jim stał z tyłu i czuł, że umiera z bólu. Jego serce prawie już nie biło, a wciągane w nozdrza powietrze nie dostarczało, tlenu.

Em zamilkła, ale po chwili westchnęła ciężko. Musiała mu to powiedzieć… Jak wszystko,  to wszystko… Dopóki miała odwagę.

– Pamiętasz nasze początki? Nasz seks?

– Ja… Też? – wyrzucił z siebie, czując coraz większe mdłości.

– Byłeś jedną z moich ofiar – przyznała – Nasz seks… kilka pierwszych, właśnie tak traktowałam. Byłeś napalony, chciałeś mnie zdobyć za wszelką cenę, to pozwoliłam Ci na to, ale to Ja wyznaczałam zasady i granice – spojrzała na swoje zaciśnięte do bólu, splecione dłonie. Domyślała się, że właśnie niszczy, jego męską dumę i współczuła mu, ale mimo wszystko brnęła dalej – Pamiętasz? Odpychałam Cię i przciągałam kiedy miałam na to ochotę.

– Bawiłaś się mną – jego głos, wypełniony urazą i wyrzutem, spowodował u niej skurcz brzucha, ale szczerze kiwnęła głową.

– Byłeś doskonałą marionetką. Idealną… do czasu…

– Nie wierzę! – krzyknął nienaturalnie zmienionym tonem. Wiedział, że ich seks był dla niej zabawą, ale nie domyślił się, że mógł być czymś takim… Sam nie wiedział, jak go nazwać.

Em, zacisnęła powieki, by zatrzymać łzy,  zaczynające cisnąć się jej do oczu. Przełknęła kilka początkowych, ale kolejnych nie zdołała już zatrzymać. Znowu zaczęły zalewać jej policzki.

– Taka jest prawda Jimmy… – wyłkała.

– Kurwa!!! Kim Ty jesteś? – dopadł do niej i szarpnął jej ciałem z taką siłą, że zatoczyła się i wpadłaby na stół gdyby jej nie przytrzymał. Zacisnął dłonie na jej ramionach tak mocno, że grymas bólu zaczął wykrzywiać jej twarz. Nie dbał o to.

– Odpowiedz! – warknął ostro.

Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy.

– Sam sobie odpowiedz! – krzyknęła – Uprzedzałam! Uciekałam i odtrącałam Cię, ale Ty walczyłeś, jak lew o swoją samicę! W końcu przegrałam i podałam się! Masz co chciałeś!!! Twierdziłeś, że chcesz mnie ze wszystkimi demonami! Teraz znasz te moje demony! Nie ma już tajemnic! – wrzasnęła, wyrywając się z bolącego zacisku jego palców. Odeszła trochę dalej, po czym odwróciła się – Mówiłam, że się nie nadaję! Wiedziałam, jaka jestem! Ale Ty usilnie brnąłeś w moje bagno! Wracałeś!

Jej słowa pełne goryczy i oskarżenia, otrzeźwiły nieco jego wściekłość. Miała rację, we wszystkim… Początkowo tak bardzo jej pragnął, że wyłączył zdrowy rosądek i pozwolił rządzić sobą innej części ciała, potem pokochał Ją równie mocno i jedyne, o czym myślał to przekonać Ją, do siebie i swojej miłości. Nie wyobrażał sobie życia bez niej.

Spojrzał na nią. Siedziała skulona na kanapie i pocierała ramiona w miejscach, które ściskał. Jego powieki mimowolnie zacisnęły się, nie pozwalając mu dłużej oglądać tego obrazka. Czuł ból i nienawiść do siebie. Był jej ofiarą, co doprowadzało go do szewskiej pasji, ale czy On był lepszy? Czyż nie miała racji? Wtedy nie zwracał uwagi na jej uczucia. Owszem zastanawiał się nieraz dlaczego wygania go od razu po zakończeniu erotycznej fascynacji. Nieraz go to irytowało, ale wracał po więcej poddając się jej i pozwalając prowadzać na smyczy, byle tylko móc osiągnąć zadowolenie i satysfakcję z kolejnego zbliżenia.

Podszedł do niej. Nie dotknął jej… pamiętał. Usiadł obok, ale Ona i tak odsunęła się trochę dalej.

– Myślisz pewnie, że bawiłam się Twoim kosztem, co? – kątem oka spojrzała na jego zbolałą twarz – Uraziłam Twoją dumę i jesteś wściekły. Myślisz, że zabawiłam się Twoim kosztem, ale to nie tak… To nie działa w ten sposób…

– Więc jak to działa? – zadał pytanie, choć nie był pewny czy chce znać odpowiedź. Przerosło go to, co do tej pory usłyszał.

– Po każdym zbliżeniu i czasie nienormalnej satysfakcji, przychodzi zawsze czas na karę. Świadomość tego, co robiłam za każdym razem wywołuje u mnie obrzydzenie i nienawiść do siebie. Za każdym razem zachowuję się, jak ofiara gwałtu, czuję się brudna i upokorzona, tak jak wtedy, gdy zostawiał mnie i wychodził, kolejny zadowolony klient Thomasa – wyjaśniła cicho.

Jim szybko i zachłannie zaczął wciągać powietrze, czując tak potężne mdłości, że chwilami robiło mu się słabo.

Em, spojrzała na jego blado-zieloną twarz. Współczuła mu. Domyślała się, co teraz czuje, ale chciała dokończyć zanim straci odwagę.

– Gdy… Ja… Cię zostawiałem, też? – wolno cedził każde słowo, przełykając z trudem ślinę.

Em zacisnęła zęby i zaklęła w duchu, ale głośno i odważnie odpowiedziała:

– Początkowo też – odpowiedziała szczerze i zaraz po tym usłyszała głośny świst wciąganego powietrza. Przygryzła wargę bardzo mocno, by z jej ust nie wydobył się szloch, który nagle zaczął Ją dławić.

– Co znaczy początkowo! Ile razy czułaś takie obrzydzenie! – czuł, że zaraz eksplozje od nadmiaru wrażeń.

– Przepraszam Jimmy… – wyszeptała. Patrzyła,  jak wręcz kuli się z bólu i jednocześnie próbowała opanować własny.

Po chwili poderwał się na nogi. Wplątał palce w swoje włosy i pociągnął je mocno.

– Nie wierzę! – odwrócił się i krzyknął tak nagle, że podskoczyła ze strachu – Przecież też tego chciałaś! Nie zmuszałem Cię! – ryknął jeszcze głośniej, a gdy w milczeniu spuściła głowę, z bezsilności usiadł z powrotem obok niej. Jego umysł nie był w stanie ogarnąć tego, co usłyszał.

Do jego uszu doszedł głęboki szloch, który połączył się ze słowami:

– Myślałam, że mnie od tego uwolnisz, że Twoja miłość mnie uleczy – wyznała – Pomyliłam się… Mnie nic nie jest w stanie uwolnić od tego koszmaru – przeniosła wzrok i wbiła go w podłogę – Nie chciałam tego, co wydarzyło się wczoraj. Nie chciałam, żebyś mnie widział… Żebyś wiedział… Wstydzę się – wstała. Mimo że siedziała daleko, wciąż czuła jego zapach. Nie mogła go znieść, tym bardziej teraz, gdy zostało jej tylko pożegnanie – Mam nadzieję, że mi to kiedyś wybaczysz i zapomnisz – dodała i odeszła.

Siedział bez ruchu, z twarzą ukrytą w dłoniach. Próbował powstrzymać kolejne skurcze brzucha. Bolało go całe ciało i dusza. Jego otępiały umysł nie był wstanie ogarnąć tych wszystkich informacji. Nie słyszał krzątającej się Emmy… Przez moment stał się głuchy na jakiekolwiek bodźce.

Po kilku minutach Em, gotowa do drogi, spojrzała na niego.

– Jimmy, może poproszę Ellen i Petera, by do Ciebie przyszli – zaniepokoiła się jego zachowaniem. Mimo wszystko nie potrafiła zostawić go tu na pastwę losu.

Przeniósł mętny wzrok i spojrzał na nią.

– Teraz… tutaj… też byłem Twoją ofiarą? – zapytał odrętwiałym tonem.

– Nie – odparła spokojnie, zgodnie z prawdą – Teraz to Ja jestem Twoją ofiarą… Twojej upartej miłości – dokończyła po chwili, ku zdziwieniu mężczyzny.

Wbił w nią wzrok. Dopiero teraz zauważył walizkę w jej dłoni.

– Co Ty robisz? – zmarszczył czoło.

– Wyjeżdżam, taksówka zaraz przyjedzie – odparła spokojnie.

– Uważasz, że skończyliśmy rozmowę? -zirytował się – Myślisz, że pozwolę Ci znowu uciec?

– Nie uciekam, Jimmy, choć początkowo chciałam tak zrobić – przyznała szczerze – Wszystko już zostało powiedziane, znasz prawdę. Wyjeżdżam, bo nie widzę sensu na dalszy pobyt tutaj.

Westchnął najpierw, a potem ociężale podniósł się z kanapy.

– Dlaczego? – próbował zebrać myśli, ale przychodziło mu to z wielkim trudem.

Pokręciła głową, zastanawiając się, czy w ogóle dotarła do niego ich rozmowa.

– Bo nie ma dla nas innej możliwości – stwierdziła – Przyjazd tutaj był błędem. Nie powinnam była poddawać się i ulegać Twoim namowom. Miłość nie jest dla takich ludzi, jak Ja – wyjaśniła.

Postanowiła, że poprosi taksówkarza o podwiezienie do pierwszego lepszego hotelu w Dublinie. Odświeży się, dojdzie do siebie i najbliższym lotem wróci do Kolonii. Odwróciła się i sięgnęła do klamki, ale Jimmy przechwycił jej dłoń, zanim zdążyła dotknąć zimnego metalu i zamknął w swojej, zmuszając do ponownego odwrócenia się.

– Jim… Proszę pozwól mi odejść. Tak będzie lepiej. Nie potrafimy dać sobie nawzajem szczęścia. Krzywdzimy się – kobieta nie miała siły na dalsze dyskusje. Nie chciała też patrzeć więcej w jego błękitne oczy. Miała ochotę zniknąć jak najszybciej, zaszyć się gdzieś i wreszcie pożądanie wypłakać.

– Co teraz do mnie czujesz? – zapytał.

– A czy to ważne? – próbowała na niego nie patrzeć, omijała wzrokiem jego twarz.

– Dla mnie ważne! – warknął, czując złość z powodu jej lekceważącego tonu – Chcę wiedzieć! Miej odwagę i bądź ze mną szczera, do końca.

Wolno podniosła głowę, po czym uniosła w górę firanki rzęs i odsłoniła przed nim swoje czarne, jak węgiel oczy. Widział, jak zaczynają pokrywać się błyszczącą taflą.

– Kocham Cię, Jimmy… – powiedziała półszeptem – Ale to niczego nie zmienia…

W tym momencie wszystko, co mu wcześniej powiedziała przestało mieć dla niego tak wielkie znaczenie. Te trzy słowa spowodowały tak wielkie drżenie serca, że z trudem łapał oddech.

– Właśnie, że zmienia – odparł – Wszystko zmienia… Gdybyś powiedziała mi to wcześniej… Gdybym wiedział…

– Co by to zmieniło?

– Wszystko. Nie upiłbym się, nie wygadywał tych bzdur, nie musiałabyś uciekać – wyliczył.

Prychnęła lekceważącego.

– Mnie nic nie jest w stanie zmienić. Mojej przeszłości nie zmienisz, Jimmy.

– Nie, ale mogę zmienić przyszłość. Razem ją zmienimy!

Widział jak kręci głową. Nie wierzyła mu, ale teraz dzięki dwóm wypowiedzianym przez nią słowom, On wierzył. Nagle przypomniały mu się słowa Paddyego ” Nie odpuszczaj, choć teraz jest ciężko. Walcz, bo warto…”

Spojrzał ponownie w jej oczy. Kryła się w nich tępa, bolesna pustka, w której na przemian przeplatały się: ogromny smutek, żal i poczucie beznadziejności, ale oprócz tego dostrzegł także upragnioną, szczerą miłość.
Nie wiedział, co będzie dalej. Przerażała go obecna rzeczywistość. Nie potrafił powiedzieć czy uda mu się żyć z „taką” Emmą, czy udźwignie ciężar, jaki zrzuciła na jego barki, ale w tej chwili, tej sekundzie gotów był zrobić wszystko, by Ją zatrzymać. Postanowił wykorzystać jedyny możliwy sposób i nagle zaczął opadać w dół.

Em błyskawicznie rzuciła walizkę i złapała go za ramiona, powstrzymując przed klęknięciem.

– Nie rób tego! To Ja powinnam klęczeć przed Tobą. Nie jestem warta takiego poniżenia!

– Jesteś. Z resztą to nie jest poniżenie, to walka.

– Jimmy… – nie była w stanie wymusić z siebie nic więcej. Nie chciała go takiego. Wiedziała, że nie zasłużyła.

– Jeśli Ty przede mną klękniesz, zrobię to samo. Jestem bardziej winna niż Ty. Walka musi być uczciwa, prowadzona na równym poziomie.

Gdyby nie trudna sytuacja, zapewne na jego ustach zagościłby uśmiech, ale teraz nie było mu do śmiechu. Teraz walczył o swoją przyszłość… O miłość, która mimo wszystko wypełniła jego serce. Jednak Jej nie chciał widzieć na kolanach, za dużo upokorzeń przeżyła w swoim życiu.

Wyprostował  się szybko,  po czym zbliżył do niej i wyszeptał, obejmując dłońmi jej twarz 

– Błagam, nie odjeżdżaj… – swoje czoło oparł o jej czoło i przymknął oczy.

– A Ja błagam, byś przestał nalegać. To nie ma sensu Jimmy. Wszystko jest za trudne – odchyliła się i odsunęła jego dłonie od siebie – Krzywdzimy siebie nawzajem. To nie jest dobra miłość…

– Właśnie, że jest! – prawie krzyknął. Wszystko się w nim buntowało. Nie mógł jej słuchać – Ona zawsze jest dobra, Em, tylko My sami jej przeszkadzamy i nie pozwalamy jej żyć po swojemu. Walczymy z nią – słowa Paddyego znowu pojawiły się w jego głowie.

– Jesteś w stanie zaakceptować mnie, po tym wszystkim, czego się dowiedziałeś? – zapytała, uciekając spojrzeniem w dół.

Podniósł jej twarz, dłonią. Chciał, by patrzyła mu w oczy.

– Nie jestem… I nie muszę… – odparł szczerze – Tak, jak Ty nie musisz akceptować wszystkich moich, cholernych wad, ale jestem gotowy na walkę z Twoimi problemami. Chcę, żebyś przestała czuć nienawiść do siebie i nie musiała tłuc luster. Pragnę, żebyś przez resztę swojego życia nosiła głowę uniesioną wysoko. Chcę Ci pomóc, chcę stać u Twojego boku i trzymać Cię za rękę, bo jesteś dla mnie najważniejsza, rozumiesz? Bo Cię kocham! Tylko pozwól mi na to!

Przestała wycierać kolejne łzy, nie widziała sensu i tak zalewały jej oczy, tak bardzo, że prawie nie widziała już Jima.
W uszach dźwięczały jej kolejne obietnice i zapewnienia szeptane przez Jima. Umysł podpowiadał jej, że powinna odejść, odepchnąć go, zniknąć z jego życia, ale nie mogła przeciwstawić się swojemu sercu, które wprost żebrało o miłość, jak spragniony, o kroplę wody. Po raz kolejny przegrała. Nie potrafiła wyrzec się uczucia.
Przywarła do Jima całym ciałem i wtuliła twarz w jego szyję.
Pragnienie bycia kochaną i szczęśliwą znów zwyciężyło ze zdrowym rozsądkiem…

==================

.

 

 

 

 

 

 

22 myśli na temat “ROZDZIAŁ 114: Czarny anioł…

  1. Boże jaka je jestem wypompowana emocjonalnie. Powinnam być na to przygotowana, wszak mnie(nas) do tego przygotowywałaś. Tajemnica została powiedziana…ok. Ktoś pomyśli, Jim twardziel….poradzi sobie.
    Nie twierdzę, że nie….wystarczy przymknąć oczy na rewelacje. Nic prostszego….miłość ma wygrać z Przeszłością. Nic bardziej mylnego…….
    Nie wiem jak to ująć, abyś mnie dobrze zrozumiała. Po pierwsze tak bardzo zbrukała swoimi słowami miłość Jimma, że aż nie mogłam tego czytać. I pomijam całkowicie fakt jej szczerości i choroby, bo nie możesz zaprzeczyć, że Emma ma totalny problem….w większości sfer uczuciowych. Po drugie…..jest jak dla mnie totalna kłamczuchą…..nigdy nie uwierzę, że go kocha. Wiem, że padły te słowa na koniec, aby złagodzić wszystko….udobruchać jego, a jeszcze bardziej nas. I właśnie to słowo, całkowicie przekreśliło ją w moich oczach. Prawdziwie zakochana kobieta nigdy nie zdradzi….. Zadałaś mi pytanie na grupie, czy stworzyłaś potwora? Zawsze byłam szczera, ceniłaś to u mnie…..więc mam nadzieje, że nie zabolą cię moje słowa, ale tak właśnie uważam. I to jej nie usprawiedliwia…..psychopaci też za morderstwa ponoszą karę…..zwyczajnie są zamykani. I ja osobiście nie zniosę Jimma jako śmietnik. I mówię to przed kolejnym bum….bo taki zapowiadasz! Aż mnie serce boli….choć to tylko fikcja!

    Polubienie

    1. A ja się z Tobą agula nie zgodzę bo dobrze wiedział na co się pisze że Emma jest dziewczyna która posiada wiele tajemnic i się zgodził w ciemno na wszystko byle tylko była koło niego.Wiecej mojej opinii w moim komentarzu poniżej..

      Polubienie

    2. Kochana Agula.
      Wydaje mi się, że dość dobrze przygotowałam Was na wyznanie Emmy. Dość często wtrącałam fragmenty jej anomalnego zachowania.
      Emma faktycznie ma wielki problem. Skrzywienie emocjonalne jest tak duże, że zapewne przydałaby jej się fachowa opieka. Nigdy tego nie negowałam. Ona sama uważa się za nienormalną, o czym nieraz wspominała Jimowi. Wszak On głuchy był wtedy na jej słowa.
      Zaprzeczę jednak Twojemu twierdzeniu, że go nie kocha. Skoro tak powiedziała to tak czuje. Nie zapominaj, że Ona uczy się na nowo tego uczucia. Z tym, że jest kłamczuchą też mogłabym dyskutować, bo o ile Olka kłamał na potęgę, o tyle Em nie złapałyśmy na nim. Nie będę jednak tutaj podejmować dyskusji, bo my jak dwa uparte osły bronimy swoich zdań i zapewne jedna drugiej nie przekonałaby do żadnej zmiany hehe
      „Prawdziwie zakochana nigdy nie zdradzi”. Chyba, że skrzywdzona zakochana albo chora zakochana, albo…albo… Tych albo znalazłabym jeszcze.
      Zadałam pytanie czy Em jest potworem, bo sama mam z tym dylemat. Myślę, że jeszcze na razie nie, ale do końca pewna nie jestem. Na razie Em jest skrzywdzoną do granic osobą, u której wielki ból wywołuje coś jakby wyłączenie świadomości i trzeźwego myślenia.
      Wkurzyłam Cię tym „śmietnikiem”, co? Przyznaję, że przesadziłam. Teraz tłumaczę. Jim jako bohater, odkąd urósł w mojej głowie do rangi bohatera pozytywnego, nigdy nie był dla mnie żartem, ale od początku go żałowałam i wspólczułam mu. Autor ma tę przewagę, że wie wcześniej jaki los czeka bohaterów.
      Dzięki za emocjonalny komentarz. I jeszcze raz podkreślę, nigdy nie obrażam się za szczerość i prawdziwe odczucia.

      Polubienie

  2. Oj widzę że koleżanka się rozkreciła w poprzednim komentarzu.Ja myślę że dobrze jest jak wyrzuciła z siebie wszystko i powiedziała Jimmowi o przeszłości teraz już nic przed nim nie musi ukrywać i może stworzą jakieś uczucie chyba że Ola nam tu jeszcze coś szykuje bo ma coś w zanadrzu.Czy Emma jest kłamczucha bo powiedziała że go „kocha”no też bym tu polemizowała ona juz wczesniej cos czuła w poprzednich rozdzialach tylko ona niewiedziała co to jest albo poprostu niechciała dopuscic słowa MIŁOŚĆ do siebie jak nigdy w zyciu niebyła kochana.Ona raz juz w zyciu kochala Thomasa i niechciała tego powtarzac bo myslała ze Jimmy tez sie nia zabawi.Rozdział mocny chociaż coś się dzieje..

    Polubienie

    1. Wiadomo, że każdy ma swoje zdanie. Prawda; widziały gały co brały. Pierwszy raz była z nim szczera? Chwalebne….szkoda, że nie od początku. Nie neguję, że cierpi, że ma problemy i że on sie na to pisał…..jednego nie jestem w stanie przełknąć stylu w jakim to zrobiła. To nie była rozpaczliwe ratowanie go przed samą sobą, a raczej rozłożenie wina na dwoje co by było łatwiej.
      Cierpiętnica skupiona na sobie….miłość tu się wyklucza….wolałabym być nieszczera niż skrzywdzić kogoś kogo podobno kocham!

      Polubienie

      1. Agula miałam się nie wtrącać, ale jak to Ja nie wytrzymałam.
        Na pewno wolałabyś być nieszczera? Czy nieszczerość świadczy o prawdziwej miłości? Pamiętasz Olę? Ona była nieszczera i też padło tam zastrzeżenie czy z jej strony to miłość.
        Myślisz, że rozłożyła winę na dwoje? Ja myślę, że wzięła na siebie także winę Jima.

        Polubienie

        1. Skoro postawiła na szczerość i bez skrępowania, nie przebierając w słowach ją fetuje….to czemu zabolała ją jego szczerość? Wszak nie powiedział nic, co by nie było prawdą…..problem polega na tym, że ją zabolało…..więc żeby bolało mniej to mu dojebała po całości….a i na koniec musze ja pochwalić za teatralne rozbicie lustra.

          Polubienie

          1. Mimo wszystko zimna suka?
            Szerość przeważnie uderza w ludzi, jeżeli jest oceną ich samych. Nawet jeśli sami mamy podobną opinię.
            Czy my widzimy tę samą Emmę? Chyba nie hehe
            Przecież gdyby chciała go zniszczyć zrobiła by to bez mrugnięcia okiem, na pewno nie uciekałaby od niego. To On trzyma Ją przy sobie prawie siłą. Problem w tym, że Ona też ma marzenia, które właśnie Jim w niej obudził.

            Polubienie

            1. O….i tu doszliśmy do sedna sprawy,obudził w niej marzenia. Czyli coś jednak uzyskał? Więc niech się weźmie w garść i zawalczy wraz z nim. Uciekanie, to nie sposób na kłopoty!

              Polubienie

              1. Pytanie, czy znajdzie w sobie tyle siły. Jim do łatwych ludzi nie należy. Jimowy charakterek już dał o sobie znać i zapewne jeszcze nie raz się odezwie.
                Zobaczymy…

                Polubienie

    2. Milka, podoba mi się Twoje zdanie dotyczące ostrożności w wygłaszaniu uczuć przez Emmę. Czyż nie jest tak, że jak się raz sparzymy, to potem trzymamy się z daleka od gorących rzeczy? Em, ma totalny problem z okazywaniem uczuć. To, że powiedziała „kocham” zapewne świadczy o jej pewności, co do tego uczucia. Ona takich słów nie rzuca na wiatr. A jakie barwy ma to uczucie w jej głowie i sercu zapewne dowiemy się jeszcze. Uważam, że dla każdego człowieka to słowo ma inną paletę barw, nie zawsze jest czerwone.
      Dzięki

      Polubienie

  3. nareszcie Emma powiedziała prawdę, wyznała wszystko co jej się wydarzyło w życiu- owszem miała trudne ale musi iść do przodu i juz z pomocą Jima czy bez ale powinna isc do przodu i zacząć przestać obracać się do tyłu

    Polubienie

    1. Ania Ty czasami wyprzedzasz myśli i słowa moich bohaterów hehe.
      Em, faktycznie powiedziała prawdę. Teraz zobaczymy jakie ta prawda wywoła skutki. Może być lepiej albo gorzej. Zobaczymy.
      Dzięki.

      Polubienie

      1. uważam, że prawda jest lepsza niż kłamstwo, że prawda może wyzwolić, jeśli nawet nie będą razem to może Emma się oczyści i pójdzie do przodu czego jej życzę, bo zbyt wiele juz przeszła

        Polubienie

        1. O i tu zawarłaś pewną ważną rzecz. Em, z pewnością wyciągnie że znajomości z Jimem jakieś wnioski, ale czy będą to te najlepsze? Nie wiem… hehe

          Polubienie

  4. A ja chyba pierwszy raz nie wiem co napisać 🙂
    Z jednej strony to myślę sobie…Jimmy uciekaj ale zaś z drugiej strony to myślę…zostań i walcz bo to może być ta jedyna…ta prawdziwa miłość.
    Wierzę, że Emmę da się jeszcze wyleczyć, powiedziała, że kocha i chyba jej wierzę. Skoro się kochają i to taką prawdziwą miłością to będzie tylko lepiej tylko jedno musi wspierać drugie, jedno nie może ciągnąć drugiego na dno.
    Widziałam ja Jimmy staje się malutki od słów Emmy…jak mu serce pęka na tysiące kawałków ale Emma też to widziała i mam nadzieję, że da jej to siłę aby pójść gdzieś po pomoc…aby więcej Go nie krzywdzić…bo przecież jak się kocha to się tak nie robi…prawda??
    Sex…a może Emma nie znała innego sposobu na odreagowanie…bez rodziców…bez przyjaciół…kto ją miał nauczyć życia. Ukochana osoba bardzo ją skrzywdziła, zmuszała do sexu…może Ona nie wiedziała, że można inaczej…nie wiemy co jej w głowie siedzi.
    Gdyby Jimmy nie wpadł do „lokalu” to by Go zdradziła, pewnie wtedy bym ją skreśliła a może i nie bo przecież Ona też to strasznie przeżywała, czuła wstręt do siebie.
    Kochana ale namieszałaś mi w głowie chyba pierwszy raz nie umiem wyrazić co myślę i sensownego zdania złożyć.
    Czekam na kolejną część, jak to będzie dalej.
    A gdzie mój Paddy?? Namawia Olkę na test?? 🙂
    Pozdrawiam Cię !!

    Polubienie

    1. Nie martw się nie tylko Ty nie wiesz, co napisać i jak chyba większość czytelników masz mieszane uczucia.
      No właśnie z tym ciągnięciem na dno jest taki problem, że albo Ona pociągnie jego tak mocno, że uderzy głową o piasek, albo On wyciągnie Ją na brzeg.
      Umysł ludzki nie ma ograniczeń, jego choroby też. Nikt do końca nie wie co siedzi w naszych głowach.
      Gdyby go zdradziła… Hmmm… Ona go nie zdradziła, a może w tym jest jej ratunek? Nie wiemy czy w ogóle by go zdradziła. To, że tak myśli nie znaczy, że na pewno.

      Hehe Paddy zastanawia się czy jej go dać czy lepiej czekać.
      Dzięki

      Polubienie

  5. Rozmowa powalająca aż szczęka mi opadła.Nareszcie Emma powiedziała wszystko co jej na duszy leżało dawno czekałam na ten moment i teraz wóz albo przewóz . Myślę że Jimm da radę tyle poświęcił tak bardzo się starał że musi podołać a Emma też musi iść do przodu a nie ciągle wracać do tego co było.Nie patrz na przeszłość lecz serce człowieka bo Jimmek zostaje a przeszłość ucieka taka rada dla Emm

    Polubienie

    1. Jak czytelnikowi szczęka opada, to autor chyba powinien się cieszyć. Twórczość wtedy jest ciekawa, gdy zachwyca lub szokuje. Chyba stawiam tu na szok hehe
      Sentencje piękna. Rada dla Emmy idealna. Pytanie tylko czy podoła… Czy oboje dadzą radę zwalczyć jej demony? Czy Jim wykaże się aż taką cierpliwością i czy Emma będzie miała w sobie tyle samozaparcia, by wytrwać przy nim.
      Dzięki

      Polubienie

  6. Majstersztyk! Rewelacja! Mega giga super! Rozdział powalający! Rozmowa powalająca! Ich opisane uczucia powalające! Sama nie mogę się otrząsnąć. Wiec jednak się zdecydowała! Opowiedziała wszystko. Była szczera, biedna, czuła ból, wstyd i upokorzenie. Ale opowiedziała. Opowiedziała i została na koniec. Nie pamiętam czy oddychałam czytając te cześć. Chyba zapomniałam z tego wszystkiego. Jestem zachwycona!

    Polubienie

    1. Wow!!! Moja brania dusza!!! A myślałam, że tylko Ja zachwyca się takimi rzeczami.
      Oluś dzięki, bo zaczęłam myśleć, że coś ze mną nie tak hehe.
      Odważyła się i powiedziała. Została też, ale bajki z tego nie zrobię. Nie będzie żyli długo i szczęśliwie przynajmniej na razie.
      Mam nadzieję, że jednak oddychałaś skoro zdołałaś napisać komentarz.
      Wielkie dzięki.

      Polubienie

Dodaj komentarz