ROZDZIAŁ 128: Życiowe zakręty…

Wpatrywała się w mężczyznę z otwartymi ustami. Czuła, jak jej serce zaczyna głośno łomotać, a wokół gardła zaciska się jakaś niewidzialna obręcz. Od razu też na myśl przyszła jej córka. Jak Ona jej to powie? Jak przyznać się dziecku do oszustwa, w tak ważnej sprawie? Obawiała się dociekliwości Patricii, ale nawet na myśl Jej nie przyszło, że to nie przyszła szwagierka będzie jej kłopotem.

Obecność Johna w Kolonii zmuszała Ją do wywiązania się z obietnicy. Zdawała sobie sprawę, że to kiedyś nastąpi, ale gdy stało się to realnym przymusem, była przerażona. Dlaczego akurat teraz? – pytała w myślach, choć doskonale  wiedziała, że dla niej nigdy nie będzie odpowiedniego momentu.

– Masz minę, jakbyś ducha zobaczyła – zażartował John, podchodząc bliżej. Wyciągnął swoje długie ręce i zamknął Ją w swoich objęciach. Odrętwiała ze strachu, poddała się temu czułemu przywitaniu.
Była prawie pewna, że przez materiał płaszcza i cienką koszulę, wyczuwa jej miotające się serce.

– Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że znowu Cię widzę – powiedział ciepło.

– Też się cieszę – odparła, nerwowo łapiąc powietrze. Zaczynało brakować jej tlenu, jakby nagle za mało było tego składnika w atmosferze – Co Ty tu robisz? – zapytała, gdy odsunął się od niej.

– Przyjechałem do siostry, chyba mi wolno – odparł z uśmiechem.

– Oczywiście, że tak – zmrużyła oczy i zaczerpnęła głębszy oddech. Coraz ciężej było jej oddychać, w dodatku obraz w jej głowie zaczął wirować.

Przyłożyła dłoń do czoła i przymknęła powieki.

– Ola? – John zmienił nagle ton głosu – Dobrze się czujesz? – złapał dziewczynę za ramiona i w ostatnim momencie powstrzymał przed upadkiem.

– Nic mi nie jest. Zaraz przejdzie – wysapała. Zaczęła błagać samą siebie, by znienawidzone uczucie słabości, szybko minęło. Chciała stąd uciec, jak najszybciej i w spokoju zebrać myśli.

– Ola, przecież widzę – odparł mężczyzna – Jesteś blada jak ściana – dodał zaniepokojony, po czym niewiele myśląc, złapał Ją w pasie i pchnął w kierunku drzwi – Chodź, usiądziesz na chwilę.

Mimo złego samopoczucia, jego zmartwiony, pełen opiekuńczości głos,  wywołał w niej dziwne ciepło.

– Tylko na moment – powiedziała półszeptem, bojąc się otworzyć oczy. Pomógł jej usiąść przy kuchennym stole. Po chwili tuż przed nią znalazła się też szklanka wody.

– Wypij proszę – podsunął bliżej naczynie.

– Dziękuję – szybko przystawiła do ust szklankę. Chłód wody zmniejszył odrobinę wiraż w jej głowie – Przepraszam za kłopot – dodała cicho.

– Jaki kłopot – odparł – Mówisz jakbym był kimś zupełnie obcym – przysunął sobie krzesło i usiadł tuż obok.

Powoli wracała do normalności. Udało jej się wyciszyć stres. Oddech i serce wróciły do swojego zwykłego rytmu. Podniosła głowę i spojrzała na mężczyznę…

Jego oczy… Zawsze, gdy się uśmiechał zwężały się, tworząc małe połyskujące półksiężyce. To się nie zmieniło. Przybyło mu trochę zmarszczek, ale to wciąż był ten sam John. Spokojny, dobry i ciepły… Mimowolnie uśmiechnęła się do swoich myśli.

– Już trochę lepiej? – zapytał miękko.

– Tak – odparła, wpatrując się w niego jak zahipnotyzowana.

– To dobrze, bo już zaczynałem się martwić – powiedział rozciągając swoje usta, za którymi błysnęły białe równiutkie ząbki.

Nagle zdała sobie sprawę, z bliskości tego mężczyzny. Wyczuła ciepło jego ręki, tuż przy swojej. Oddychała jego zapachem, tak dobrze jej znanym…  Nawet teraz mogła wyrecytować nazwy kosmetyków, których używał. Kiedyś uwielbiała wtulać się w niego i czuć tę woń. Jej myśli, jak na rozkaz powędrowały w zakamarki wspólnych chwil. Dawnych cudownych wspomnień… Dreszcz zawładnął jej wnętrzem.

Zawstydzona spuściła głowę. Jej serce znowu zaczęło przyspieszać, jednak tym razem to odczucie nie było nieprzyjemne, wręcz przeciwnie. Drżącą ręką podniosła szklankę do ust i wlała w siebie sporą ilość płynu.

– Wystraszyłaś mnie – przyznał, przykrywając jej dłoń, swoją. Jego kciuk bezwiednie zaczął wędrować po jej wrażliwej skórze, drażniąc jeszcze bardziej jej zmysły.

Spojrzała na jego smukłe palce. Znała ten dotyk, pamiętała go…

– Nie chciałam, przepraszam – cofnęła dłoń, przerażona swoimi myślami i tym, co się z nią działo – Już mi przeszło, nie musisz się martwić.

– Nadal jesteś blada – stwierdził, lustrując Ją łagodnie wzrokiem. Uniósł rękę i delikatnie odsunął włosy z jej twarzy.

Znowu był zbyt blisko. Niby przypadkiem musnął palcem jej policzek, wywołując kolejny przyjemny dreszcz.

Odchyliła głowę i spojrzała w jego błękitne tęczówki. Kryło się w nich zmartwienie i coś jeszcze… W tym momencie czas przestał istnieć. Znowu miała osiemnaście lat i wpatrywała się w najcudowniejszego człowieka, jakiego dotąd spotkała w życiu. W tej jednej chwili zawładnęło nią obezwładniające poczucie bezpieczeństwa. Tak dawno tego nie czuła, że zapomniała jak to jest ufać komuś bezgranicznie. Na ułamek sekundy jej umysł i ciało zapragnęły znaleźć się w jego ramionach, poczuć jego siłę, schować się przed złem świata.

Zaraz po tym, przerażona poderwała się w górę.

– Muszę iść – stwierdziła. Wystraszyły Ją jej własne myśli i pragnienia. Już nie było jej słabo. Teraz krew w jej żyłach buzowała, wywołując burzę we wszystkich, nawet najmniejszych częściach jej organizmu.

– Zaczekaj – John poderwał się szybko z krzesła i siłą powstrzymał przed nagłą ucieczką.

– Nie mogę – wysapała, nie wiedząc gdzie wsadzić oczy. Czuła wstyd.

– Dlaczego?

– John puść mnie – spojrzała na jego rękę przytrzymującą ją przed odejściem.

– Dlaczego uciekasz? – dociekał, wpatrując się w nią intensywnie. Zbyt intensywnie. Mimo iż nie patrzyła mu w oczy, jego wzrok prawie parzył. Nagle zabrakło jej sił. Jej stanowczość gdzieś zniknęła.

– Nie wiem… – odparła cicho.

Słyszała świst wydychanego przez niego powietrza. Zbliżył się do niej i otoczył ramionami.
Z trudem przełknęła ślinę. Wiedziała, że nie powinna… Że musi go odepchnąć, ale było jej tak dobrze… Tak znajomo… Westchnęła cicho i przymknęła oczy, poddając się obezwładniającej chwili.

– Johnny puść mnie – wyszeptała, jednak jej prośba była tak słaba, że sama w nią nie uwierzyła. Mężczyzna chyba też nie, gdyż wtulił twarz w jej włosy i przyciągnął Ją jeszcze mocniej do siebie. Jego dłonie błądziły po jej plecach…

– Tylko chwilę, proszę… Potrzebuję tego… – wyszeptał.

Zacisnęła swoje powieki jeszcze mocniej i jęknęła bezgłośnie. Już miała wyciągnąć swoje ramiona i objąć go, by jeszcze bardziej czuć go przy sobie, gdy usłyszała:

– Moja Oleńka… Dlaczego nam nie wyszło? – westchnął głośno, jakby tęsknie – W czym On był lepszy ode mnie?

Paddy… Nagle obraz wspomnianego mężczyzny pojawił się pod jej przymkniętymi powiekami. Bezradnie wpatrywał się w nią, swoimi granatowym oczami. Przeraził Ją wyraz tego spojrzenia. Jego oczy były pozbawione sensu życia… Jakby martwe…

Zaczęła się wyrywać.

– John! Nie! Nie możemy! Puść mnie! – zażądała, czując, że mężczyzna usilnie zaciska swoje ramiona.
– Johnny! Proszę! – podniosła głos jeszcze bardziej.

Niechętnie zwolnił uścisk, a Ona bez słowa, nie patrząc na niego ruszyła do drzwi. Siłą powstrzymywała łzy, które piekły Ją żywym ogniem. Całe jej wnętrze wypełniał wstyd i poczucie winy.

– Ola! – mężczyzna zaklął pod nosem i ruszył w ślad za nią.

Nie słuchała. Bała się nawet odwrócić.

Dogonił Ją dopiero przy samochodzie. Złapał za przedramię i zatrzymał – Ola zaczekaj – poprosił spokojnie – Przepraszam…

Wyszarpnęła się. Nie chciała go słuchać. Musiała uciec, jak najszybciej, zanim ponownie wpadnie w sidła wspomnień.

– Proszę porozmawiaj ze mną. Obiecuję, że to już się nie powtórzy, tylko nie gniewaj się na mnie.

Nerwowo szarpała torebkę, nie mogąc znaleźć kluczyków. Wciąż czuła na sobie jego wzrok. Stał i ze stoickim, typowo Johnowym spokojem, wpatrywał się w nią.

– Cholera! – zaklęta w końcu, przeszukując kieszenie.

– Chyba zostały na stole – stwierdził sucho, wkładając ręce w kieszenie.
Wręcz drażnił Ją ten jego spokój i opanowanie. Cały John… Do wszystkiego z dystansem. Podczas gdy Ona była kłębkiem nerwów, co przedstawiał każdy jej ruch, On oaza spokoju, stał i czekał.

Nie miała wyjścia. Westchnęła bezsilnie i spojrzała na niego.

Uśmiechnął się, choć był blady, jak kreda. Zauważyła też, że drżą mu dłonie.

– Przepraszam – powtórzył – Nie chciałem Cię zdenerwować. Nie miałem nic złego na myśli. Tylko Cię przytuliłem – tłumaczył, nie spuszczając z niej oka.

– A Twoje pytanie też nic nie znaczyło? – rzuciła oskarżycielsko – Po co zahaczyłeś Paddyego? Co to miało znaczyć?! – prawie krzyknęła, choć doskonale wiedziała, że to wspomnienie otrzeźwiło Ją i właściwie powinna być mu wdzięczna – Minęło tyle lat.  Wydawało mi się, że nie masz już do mnie żalu o przeszłość.
Mężczyzna westchnął. Oparł plecy o samochód i uciekł spojrzeniem gdzieś w bok, jakby próbował zastanowić się nad odpowiedzią. W końcu ponownie spojrzał jej w twarz.

– To była tylko zwykła myśl, wypowiedziana trochę zbyt głośno – wyjaśnił  – Nie mów, że nigdy nie zastanawiałaś się nad tym, co się wtedy stało – tłumaczył spokojnie – Zwykła ludzka rzecz, zastanawiać się nad różnymi rzeczami – wzruszył ramionami –  Nie było w tym żadnego podtekstu. Przyrzekam. Jeśli Cię tym obraziłem, to przepraszam – dodał i ponownie spuścił głowę. Po chwili oderwał plecy od auta i wolnym krokiem ruszył w stronę wejścia do domu.

– Chodź po te kluczyki – zatrzymał się i odwrócił się w jej stronę.

Kobieta wciąż jednak stała w miejscu. Jej ściągnięte powagą twarz, wskazywała na głęboką zadumę. Znała go, to zamglone spojrzenie też… Gdzieś z tyłu jej głowy zatliła się myśl, że lepiej zostawić to, co się zdarzyło w spokoju i nie wnikać, nie rozdrapywać zamkniętych spraw. Tak będzie bezpieczniej.
Zaciągnęła się głęboko powietrzem i po chwili podążyła za mężczyzną.

Gdy weszła do kuchni, stał przy oknie, tyłem do niej. Wzięła ze stołu klucze i popatrzyła na plecy mężczyzny. Idealny moment – pomyślała. Byli sami nikt nie będzie się wtrącał.

Od razu obleciał Ją paniczny strach, ale wiedziała, że musi znaleźć w sobie siłę i w końcu oznajmić mu, że przez dziesięć lat ukrywała przed nim córkę.  Zaczerpnęła więcej powietrza, zacisnęła wilgotne dłonie w pięści.
– Johnny… – czekała aż odwróci się i na nią spojrzy. Zamiast tego usłyszała ciche westchnienie.

– Jesteś z nim szczęśliwa? – zapytał zaraz po tym.

Oczy dziewczyny lekko się rozszerzyły.

– Tak – to nie o Paddy zamierzała rozmawiać, ale odpowiedziała na pytanie.

– Cieszę się… – powiedział – Razem z Wami. Mojemu bratu udało się zdobył to, czego pragnął od lat. Nareszcie jest szczęśliwy – odwrócił się i spojrzał na nią z powagą.
W jego twarzy wyczytała dziwne napięcie, coś jakby ból, a z pewnością wielki smutek. W jego oczach dostrzegła coś dziwnego.

– Szczerze życzę Wam szczęścia –  powiedział – Zasługujesz na to.

– Na szczęście może, ale na Twoje życzenia, chyba już nie – odparła z powagą i szczerością.

– Dlaczego?

– Bo Cię skrzywdziliśmy… Ja Ciebie skrzywdziłam – poprawiła się, opuszczając głowę.

Mężczyzna utkwił zamyślony wzrok w podłodze. Po chwili jednak ponownie spojrzał na Olę.

– Widocznie wspólne życie nie było nam pisane – uśmiechnął się smutno – Ktoś tam na górze zaplanował nam inne życiorysy.

Teraz i Ola się uśmiechnęła.

– Cieszę się, że udało Ci się ułożyć sobie życie z kimś innym i oboje jesteśmy szczęśliwi – stwierdziła

– Tak – odparł cicho, chowając wzrok za powiekami. Czekała na uśmiech, choćby najmniejszy błysk radości w oczach, ale nic podobnego się nie zdarzyło. Wręcz przeciwnie, miała wrażenie, że napiął wszystkie swoje mięśnie, gdy to mówiła.

– Nie zatrzymuję Cię dłużej – powiedział – Paddy zapewne czeka na Ciebie.

Wpatrywała się w niego i nie mogła wyjść z podziwu dla jego postawy.  Paddy zapewne oszalałby z zazdrości, a On spokojnie życzył im szczęścia.

Niby bracia, a zupełnie inni. Jeden ostoja spokoju, ciepła i dobroci, drugi szalejący wulkan, zionący nienawiścią, choć tak naprawdę to John powinien mieć pretensje. To jego skrzywdzili… Pomyślała o Natalce… Tym skrzywdziła go najbardziej. Może Paddy miał rację? Może trzeba było zatrzymać tajemnicę dla siebie?

Teraz nie miała już wyjścia, ale na dziś zabrakło jej odwagi…

………….

– Co robimy na kolację? – Emma i Natalia wysiadły z samochodu.

– Pizza! – wykrzyknęła dziewczynka.

– A może trochę zdrowiej? – zaśmiała się Emma, wyciągając zakupy z bagażnika – Późniejsze chipsy i lody wystarczą za porcję dziennego niezdrowego jedzenia.

– Oj tam – mruknęła Nati – Raz kiedyś można.

– Ostatnio to raz kiedyś jest dość często. Może lepiej sałatka?

– Jeny… – jęknęła mała.

– To niech ciocia z mamą robią sobie sałatkę, a my zamówimy pizzę. Będzie im ślinka ciekła, zobaczysz – usłyszały i szybko odwrócił głowy w stronę głosu.

– Wujek Henry! – ucieszyła się dziewczynka i pobiegła do mężczyzny.

Emma zaklęła cicho. Nie miała ochoty na spotkania z szefem, ale wymusiła na usta życzliwy uśmiech i grzecznie się przywitała.

– Witaj! – odparł mężczyzna – Pomóc? – wskazał na torby.

– Nie dziękuję, nie są takie ciężkie. Same zieleniny na sałatkę – wybałuszyła zabawnie oczy na krzywiącą się z obrzydzeniem, Natalię – Zamknięte? – zapytała wskazując głową drzwi.

– Tak – staruszek objął małą towarzyszkę za szyję i wspólnie doszli do drzwi.

– Dziwne, Ola powinna już być w domu – zaniepokoiła się.

– Dzwoniłem, ale nie odbierała.

– Zaraz spróbuję jeszcze raz, ale najpierw wejdźmy – zarządziła Em.

– Jest jeszcze w pracy? – zainteresował się Henry.

– Miała coś załatwić, a potem wrócić do domu, ale kto Ją tam wie – odparła brunetka, podając mężczyźnie klucz.

– Nie powinna tyle pracować.

– Mówisz, jak Paddy – Em skrzywiła się – Przecież to nie jest fizyczna praca.

– Nie ważne. Powinna teraz dużo odpoczywać. Paddy ma rację – odparł mężczyzna.

– Najlepiej zamknąć ją w domu i przykuć do łóżka – rzuciła trochę zbyt nerwowo kobieta – Faceci… – westchnęła przewracając oczami – Przecież to nie choroba, a Wy traktujecie Ją co najmniej jakby była świętością. Ona sama wie kiedy zwolnić, nie musicie jej pilnować.

– Oj dobrze już, złośnico! Feministka do kwadratu – burknął zniecierpliwiony Henry, na co Em uśmiechnęła się sztucznie – Nigdy Wam nie można dogodzić. Opiekujemy się źle nie interesujemy jeszcze gorzej – jęknął – Jak ten Paddy z Wami trzema wytrzymuje.

Brunetka prychnęła.

– Lubię Paddyego – odezwała się Nati – To prawda, że jak ożeni się z moją mamą, to będzie moim tatą?

Henry i Emma spojrzeli na siebie z lekkim strachem w oczach.

– O! Przypomniało mi się, że dla Ciebie, mam w samochodzie kilka prezentów – Henry starał się uratować trudną sytuację.

– Super! Idziemy po nie? – mała podskoczyła z radości. Emma odetchnęła z ulgą, jednak zakodowała w swojej pamięci, że musi o tym porozmawiać z Olą.

………..

Oślepiły Ją światła samochodu, wjeżdżającego na podjazd. Zaklęła pod nosem, rozpoznając auto Patricii.

A jednak… – pomyślała i od razu zaczęła się  zastanawiać, jak  wytłumaczyć siostrze Johna, że mimo spotkania z nim, nie wyjawiła mu swojej tajemnicy.

– Ola? Co Ty tu robisz? – Patricia pobiegła do niej. Wydawała się być przerażona.

– Cześć. Przywiozłam Ci karnet do salonu – odparła kobieta, wpatrując się ze zdziwieniem w zbyt nerwowe ruchy, swojej towarzyszki.

– Dzięki – odparła zerkając w okna swojego domu – Dopiero przyjechałaś? Byłaś już w środku? – kobieta drżącą dłonią odsunęła włosy z twarzy.

Ola westchnęła cicho.

– Chcesz, wiedzieć czy rozmawiałam z Johnem? – zapytała bez ogródek.

Kobieta skinęła nerwowo głową.

– Rozmawiałam – przyznała i od razu dodała, spodziewając się kolejnego pytania – Ale o Natalii jeszcze mu nie powiedziałam. Przysięgam, że to zrobię, ale jutro, dobrze? – złożyła błagalnie ręce.

– Czyli nadal nic nie wie, tak? – dopytywała kobieta półgłosem.

Ola zacisnęła powieki i bezgłośnie jęknęła.

– No nie – przytaknęła, spodziewając się wybuchu złości.

– To dobrze – wysapała jej rozmówczyni, wywołując na twarzy blondynki wielkie zdziwienie – I na razie nic mu nie mów, dobrze?

– Ale… – Ola była w szoku. Nie wierzyła w to, co usłyszała – Prosisz, żebym mu nie mówiła? – musiała sprawdzić, czy aby się nie przesłyszała.

– Tak. Nic mu nie mów.

– Dlaczego? Myślałam, że będziesz nalegała…

Patricia spojrzała w okna swojego domu i przysunęła się jeszcze bliżej do Oli.

– Wiem – przerwała jej – On musi się dowiedzieć, ale jeszcze nie teraz, rozumiesz?

– Nie rozumiem.

– Jezu Ola! Tak bardzo chcesz, żeby poznał prawdę? – zdenerwowała się.

– No nie… Chciałam mu powiedzieć ale stchórzyłam – przyznała blondynka, spuszczając głowę.

– No i dobrze – Patricia złapała Ją za przedramię – Ola, wiem że to trochę dziwnie wygląda – znowu nerwowo spojrzała na drzwi – Ale posłuchaj mnie, robię to dla Waszego dobra.

– Naszego? – blondynka nic nie rozumiała.

– Twojego, Patrica i Johna. Innym razem Ci to wyjaśnię.

Ola zmarszczyła brwi.

– A co z innymi? Jimmy, Angelo, Maite… Przecież Oni sami mu powiedzą. Jimmy od dawna mnie straszy…

– Jima nie ma, więc nie mamy się czym martwić, a Angelo i Maite zostaw mnie.

– Dobrze – Ola sama nie wiedziała czy czuje ulgę, czy jeszcze większy niepokój.

………….

Szli już dobre dwie godziny, rozglądając się dookoła. Nogi odmawiały im posłuszeństwa.

– To bez sensu – mruknął zmęczony Angelo – Jest tak ciemno, że nawet gdyby spał pijany za jakimś krzakiem, nie widzielibyśmy go – zatrzymali się na wydeptanej przez turystów i spacerowiczów, ścieżce – Wracamy.

– Słuchajcie, a może On wcale się nie zgubił i robimy niepotrzebne zamieszanie – rzucił Paddy.

– Tylko? – Ellen utkwiła w nim wzrok.

– Może poznał jakąś kobietę i teraz nieźle się zabawia, a my łazimy po nocy.

Ellen spojrzała na niego karcąco.

– Nie wierzę – odparła krótko i stanowczo.

– Jimmy miewał różne przygody – zasugerował Angelo.

– Nie tym razem – odparła kobieta.

– A co Ty taka pewna jesteś. Tak dobrze go znasz? – Paddy nie wytrzymał. Był zamęczony i zły. Chłód wieczora zaczynał doskwierać mu coraz bardziej.

– Nie wiem, ale wydaje mi się, że lepiej od Was – odgryzła się kobieta – Jakbyś Ty cierpiał z miłości, bo kobieta którą kochasz odeszła od Ciebie, też byś pobiegł do innej? – rzuciła, wpatrując się w Paddyego przymrużonymi oczami.

Angelo aż otworzył usta, z wrażenia. Zerknął z ukosa na odrętwiałego brata. Widział jak Jego oczy nagle się zwędziły. Tworzyły teraz maleńkie szparki, a wszystkie nieosłonięte mięśnie napięły się do granic możliwości. Podniósł się z ziemi i klepnął Paddyego w plecy, chcąc go udobruchać.

– Celnie strzelasz – powiedział do Ellen z ironicznym uśmiechem – Wiedziałaś komu to powiedzieć – zarechotał – Dobra macie jeszcze jakieś inne pomysły? – zmienił temat – Chodź Peter, nie ma co siedzieć bezczynnie.

Ruszyli.

Tylko Paddy nadal stał w miejscu. Słowa Ellen uderzyły w niego z taką siłą, że jeszcze czuł przyspieszone bicie serca. Co by zrobił, gdyby ukochana kobieta odeszła? Gdyby Ola od niego odeszła? – poprawił w myślach. Z pewnością serce by mu pękło i oszalałby z rozpaczy. Nawet teraz czuł fizyczny ból i zimny, nieprzyjemny dreszcz przeszedł mu po plecach.

Nie zauważył, kiedy Ellen do niego podeszła.

– Przepraszam, jeśli dotknęłam czułego punktu, nie chciałam – drgnął lekko, gdy nagle się odezwała.

Spojrzał na nią i się uśmiechnął.

– Każdy z nas ma jakieś swoje lęki – odparł – Chodź, bo nas zostawią – pociągnął wzrokiem za oddalającymi się mężczyznami – Myślisz, że Jimmy aż tak bardzo Ją kochał? – zapytał chwilę później odwracając się do niej.

– Jestem pewna, Emma też go kocha – byli oddaleni o kilka metrów, od dyskutujących o czymś zaciekle, mężczyzn.

– To dlaczego się rozstali? Skoro oboje czuli to samo, to powinni być szczęśliwi.

– Emma nie jest taką zwykłą dziewczyną. Ma za sobą bardzo trudną przeszłość.

– Skąd o niej tyle wiesz?

– Wychowałyśmy się w tym samym sierocińcu. Znam Ją… Chyba od urodzenia – uśmiech rozjaśnił jej twarz. Tak naprawdę znały się odkąd sięgała jej pamięć. Dzieliły swoją niedolę, trzymając się za ręce, dopóki Em nie uciekła z Thomasem i nie zostawiła jej samej. Długi czas miała do niej żal, o Thomasa, ale też i o to, że zostawiła Ją samą.

Paddy rozciągnął lekko usta. Zauważył zadumę kobiety.

– Opowiedz mi o niej – poprosił.

– Nie wiem czy powinnam – odparła wyrwana z zamyślenia.

– Żeby pomóc Jimowi, chyba powinienem znać prawdę. On sam niechętnie się zwierza.

Ellen popatrzyła na niego, pomyślała chwilę, po czym uśmiechnęła się.

– Masz rację, Wasz brat, to trudny charakter, choć serce ma wrażliwe, jak dziecko – jej oczy rozbłysły, gdy o nim mówiła, co wprawiło Paddyego z zdziwienie. Ona faktycznie znała jego brata lepiej, niż On. Zrobiło mu się głupio. Ellen jednak nie zwracała na niego uwagi. Lekko przyciszonym głosem opowiedziała mu historię Emmy, nie spodziewając się, że dla chłopaka jej przyjaciółka nie jest tylko byłą dziewczyną jego brata.

Paddy słuchał w ciszy. Nie przegrywał jej. Co jakiś czas nabierał tylko powietrza w płuca i wydmuchiwał głośno, z powrotem.

…………

Ola zatrzymała samochód przy parku. Choć było już późno i jesienny wieczorny chłód przeszywał słabo osłonięte partie jej ciała, spacerowała wąskimi dróżkami, wijącymi się pomiędzy drzewami, wyciągając w płuca wilgotne powietrze. Nie mogła wrócić do domu w takim stanie. Musiała się najpierw uspokoić, wyciszyć drżące wciąż serce i poukładać myśli.

John… Paddy… Natalia… Odruchowo dotknęła też swojego brzucha…

– Jeszcze Ty… – wyszeptała i usiadła na jednej z drewnianych ławeczek ustawionych rzędem wzdłuż ścieżki.

Dlaczego moje życie nie może być proste? – zastanowiła się.
Czy rodzina Kelly, poznana dziesięć lat temu była dla niej szczęściem, czy przekleństwem? Jak wyglądałoby jej życie gdyby wtedy nie poszła na koncert?

John… Dlaczego wywołał tak duże zawirowanie w jej głowie i sercu? Kim dla niej był? Przypomniała sobie ich wspólne momenty. Te sprzed lat. Kochała go, tego była pewna. Wydawał jej się najcudowniejszym człowiekiem pod słońcem. Inteligentny, wrażliwy, spokojny i opanowany, ale przede wszystkim kochający i całym sobą. Jego miłość wyczuwała w każdym spojrzeniu, uśmiechu i czynie. Idealny facet, można by powiedzieć… Tylko dlaczego ta miłość nie wytrwała? Dlaczego nagle została wyparta przez inną.

Paddy… Kim On był? Dlaczego w jej myślach i sercu stał się ważniejszy niż jego brat? Uśmiechnęła się do siebie, gdy przed oczami stanął jej  szczupły chłopak z długimi włosami i magicznym kolorem oczu. Radosny, pełny życia i niekończącej się nigdy energii. Sam jego uśmiech, wywoływał jej uśmiech, jego słowa zmuszały Ją do dialogu z nim, a czyny… No właśnie, co takiego zrobił Paddy, że tak bardzo go pokochała?

„W czym On był lepszy ode mnie?” – przypomniała sobie słowa Johna. No właśnie… W czym?
Tylko jedna odpowiedź nasuwała jej się na myśl: Po prostu był. Zawsze i wszędzie, na każde skinienie palcem. Gdy była smutna i wesoła, gdy potrzebowała pomocy lub gdy zwyczajnie się nudziła. Zawsze był z nią i przy niej. Kiedy było jej źle – pocieszał i rozbawiał, kiedy Ją coś bolało – biegł do apteki po odpowiedni lek, a kiedy zwyczajnie potrzebowała przyjaciela – był nim. John nigdy nie miał na to czasu, musiała kraść sobie jego cenny czas, czasem prawie wypłakać wspólną godzinę czy dwie. Praca zawsze była ważniejsza. Zupełnie inaczej niż dla Paddyego. Dwóch braci i dwa różne światy.
Uśmiechnęła się do siebie. Paddy był jej bratnią duszą. Szalony, trochę nieobliczalny, z mnóstwem pomysłów w głowie. John za to dawał jej poczucie bezpieczeństwa, otaczał opieką i dbał by jej niczego nie brakowało. Niczego… Prócz jego samego…
A teraz? Kim byli dla niej teraz? Do dziś wydawało jej się, że Paddy jest jej całym światem. Ale czy tak faktycznie było? Czy gdyby była całkiem pewna miłości do Paddyego, czułaby to wszystko przy Johnie?

– Boże! – jęknęła żałośnie zdając sobie sprawę, że mętlik, który miała w głowie to powtórka z przeszłości. Ukryła twarz w dłoniach i zaczęła analizować swój związek z Paddym.

Marzyła o nim tyle lat. Nawet wtedy, gdy zasypiała w ramionach Johna. Cierpiała i tęskniła, ale gdy wreszcie spełniła swoje pragnienia i powinna być szczęśliwa, ale czy tak do końca była? Dlaczego wciąż miała wrażenie, że czegoś jej brakuje?
Upłynęło wiele lat, podczas których zmieniły się jej priorytety. Już nie chciała niedojrzałego szaleństwa, teraz potrzebowała stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa dla siebie, Nati i…  Znowu dotknęła brzucha…

Przypomniały jej się słowa Emmy „Nie planuj z nim przyszłości, dopóki nie będziesz pewna, że kochasz i w pełni akceptujesz obecnego Patricka Kelly”

Jej wzrok powędrował na idącą nierówną ścieżką parę staruszków. Kobieta miała problem z nogami, trudno jej było nimi poruszać, ale wsparta na ramieniu męża i podtrzymywana przez niego, dorównywała mu kroku. Uśmiechnęła się do nich, a małżeństwo odpowiedziało tym samym.

Nagle wszystko zrozumiała. Dotarło do niej, dlaczego nie może uwierzyć we wspólną przyszłość z Paddym.

– Nie masz racji Em. Nie chcę Paddyego z przeszłości, Ja chcę takiego, który da mi spokojną przyszłość i oparcie, bez zawirowań i niepewności – powiedziała do siebie.

W  życiu  Paddyego nadal panował chaos, a dni wypełniła walka o własną tożsamość. Nie wiedział kim tak naprawdę jest, kim chce być… Nie miał planu na życie. Wciąż toczył walkę z przeszłością z którą, jej zdaniem już dawno powinien się pogodzić. Ona przez dziesięć lat dojrzała i uporała się jakoś z własnym życiem, musiała to zrobić, by iść naprzód, a co w tym czasie zrobił Paddy? Zamknął się w klasztorze i rozdrapywał rany, nie pozwalając im się zabliźnić. Przeczekał kilka lat, na wzór snu zimowego i po wyjściu znalazł się w tym samym, co poprzednio punkcie. Czy w takim wypadku mogła mu w pełni zaufać? Czy na takim niepewnym terenie, można zbudować pewną, bezpieczną przyszłość?

Zdała sobie sprawę, że to Ona jest jego bezpieczeństwem, to Ona daje mu siłę, nadzieję i wiarę w lepsze jutro. To Ona jest jego podporą.

Teraz już też wiedziała, dlaczego John tak nią zawładnął. Był siłą, której potrzebowała. Silnym ramieniem, na którym mogłaby się wesprzeć, gdy straci siły na dalszą walkę z codziennymi problemami.

Usłyszała swój telefon. Wyjęła go z kieszeni płaszcza i wypatrzyła się w ekran, nie odbierając połączenia. Paddy…

Uśmiechał się do niej, wpatrując z miłością… Poczuła ciepło rozchodzące się po jej zmarzniętym ciele. Jej Paddy… Kochała go, nie miała co do tego żadnych wątpliwości, ale czy sama miłość wystarczy, żeby stworzyć rodzinę?

Dźwięk wygrywanej melodii, odbijał się cichym echem od drzew i wracał do niej. Ten głos… Rano ustawiła „An Angel” dla połączeń od niego. Chciała, by przypominała jej, jego pierwszy publiczny występ.
Wczoraj zrobił pierwszy krok. Przypadkiem wybrał odpowiedni tor. Teraz trzeba tylko wprowadzić machinę w ruch, by dokończyć przerwaną w połowie, podróż i sprawić, by odzyskał utraconą pewność siebie. Być może właśnie w powrocie do muzyki odnajdzie siebie i stanie się Paddym, jakiego potrzebowała. Na razie to Ona dodawała mu siły, ale za jakiś czas role mogą się odwrócić i to On stanie się jej życiową podporą, opoką i spokojem.

Dźwięk ucichł i rozbrzmiał na nowo. Wiedziała, że nie odpuści, a z każdym kolejnym nieodebranym połączeniem, będzie rósł jego strach.

Tylko co Ona ma mu powiedzieć?

………..

Weszła do domu. Zerknęła do kuchni, potem stanęła na progu salonu.

Denis siedząc na kanapie, bez słowa, skinieniem głowy wskazał drzwi tarasowe. Ruszyła w ich stronę.
Siedział na  schodkach i patrzył w ciemność przed sobą. W dłoni trzymał szklaneczkę wypełnioną do połowy bursztynowym płynem. Tuż obok niego stała butelka.

– John? – Patricia usiadła obok niego.

– Miałaś rację – powiedział cicho, przygnębionym tonem – Ona mnie nie chce. Kocha Jego – przystawił naczynie do ust i pociągnął z niego sporą ilość alkoholu, po czym skrzywił się z odrazą – Pożyczyłem sobie, mam nadzieję, że się nie gniewasz.

– To Denisa. Na zdrowie – odparła, wpatrując się w niego ze smutkiem.

==========================

6 myśli na temat “ROZDZIAŁ 128: Życiowe zakręty…

  1. Zadowolilas mnie. Piękne było ich spotkanie. Piękne. Ze wspomnieniami. Z czymś, czego sama Ola nie mogła zrozumieć. Potem usiadła w parku i rozmyslala. To jest naturalne, że podczas spotkań z byłym facetem jest sentyment, odzywaja wspomnienia i dobre chwile. Nie myśli się o tych złych i o tym, że jednak się nie było szczęśliwym do końca. To są emocje. Normalna rzecz. Zdziwiła mnie postawa Johna. Przyjechał do Patricii sprawdzić czy ma szansę z Ola? A co z Maite? Rozstali się? Uwielbiam spokój i opanowanie Johna nawet na żywo, a w opowiadaniu jeszcze bardziej to czuję. Zamotal Oli w głowie, sama zaczęła mieć wątpliwości. Nie wiem, do jakiego wniosku dojdzie, co zrobi, chociaż teraz i tak chyba musi być z Paddym. Będą mieli dziecko. A teraz wpadłam na pomysł, że jak Ola powie John owi o Natalii, to on zrobi wielkie oczy, bo się okaże, że jest bezpłodny (może dlatego zostawiła go Maite). I tym gorzej będzie, bo to by znaczyło, że Ola go zdradziła. I znowu będzie burza. Rety. Te opowiadania są super odskocznią od codzienności, od własnych problemów. Ellen postąpiła nieładnie, nielojalne. Nie opowiada się historii życia przyjaciółki, zwłaszcza takiej historii i zwłaszcza, że nie wiadomo jak to się wszystko skończy. Nie myśli, że może oni się jeszcze zejdą? A wtedy co? Brat Jimma będzie znał przeszłość Emmy zasłyszana z jej ust? No chore to. Trochę straciła w moich oczach, bo tak się nie robi. Nie wiem, co na to Paddy i jak to wszystko przyjmie. Ze będzie w szoku, to pewne. Ale co dalej?

    Polubienie

    1. Ojej! To chyba najdłuższy komentarz, jaki u mnie napisałaś. Od razu dziękuję za niego.
      Zaskoczyła świata mnie pozytywnie sprawą Ellen. Nikt na to uwagi nie zwrócił. Jak pisałam fragment to samo pomyślałam. Nielojalna przyjaciółka. Takich tajemnic się nie dadzą obcym. Już Ola oberwało za to od Emmy. Zobaczymy jak to się dalej potoczy. Ona nie wie, że Paddy dobrze zna Emmę.
      Podoba mi się Twój fragment o sentymentem do dawnej miłości. Też uważam, że nie da się przejść obojętnie obok kogoś, kto dużo dla nas znaczył. John nigdy nie zrobił krzywdy Oli, nie ma powodu, by myśleć o nim że. Zawsze był dobry, kochający i po różnych przejściach z Paddym Zaśmiał ziarno zwątpienia. Człowiek zawsze porównuje i analizuje, taka nasza cecha.
      Na razie nie wiemy, co z Maite. Najprawdopodobniej nic się nie dzieje. To tak jak z Olą obecnie. Wcześniejszą jego początkowa wizyta obudziła wspomnienia i tyle.
      Cieszę się, że mogę być odskocznią od problemów. Dla mnie pisania jest taką odskocznią.
      Dziękuję za szczegółowy komentarz.

      Polubienie

  2. Hmm…tak czekałam na Johna a teraz nie wiem co napisać 🙂
    Inaczej sobie wyobrażałam pierwsze spotkanie Olki i Johna…myślałam, że powie mu o Nati i będzie wielka awantura a tu taka niespodzianka.
    Teraz już całkiem nie rozumiem Olki…może ona nadal kocha Johna a zauroczona jest Paddym. Odniosłam wrażenie, że dotyk Johna zrobił na niej większe wrażenie niż sex z Paddym.
    Działał na nią „stary” John i działa „nowy” John…działał na nią „stary” Padzik a czy „nowy” też działa?? Czy tylko jej wyobrażenie o nim??
    Olka to powinna się zastanowić nad swoim życiem i zdecydować kogo kocha, komu ufa i z kim chce być. Czy chce dziecko Johna i dziecko Padda wychowywać z Johnem czy z Paddym bo wiedzę, że jeden i drugi chętny. A może raczej powinnam napisać dzieci Padzika 🙂 ah dalej w to wierzę 🙂
    Ola chyba nigdy nie kochała Padda tak jak Johna…Johna naprawdę kochała a o Paddym marzyła i jak to wielokrotnie pisałam dalej żyje chyba tymi marzeniami o Paddym. Skoro Padzikowi nie ufa i nie czuje się przy nim tak bezpiecznie to po co z nim jest?? Może się wszystko zmieni i wreszcie poczuje to a może nie i co wtedy?? Zostawi go?? Przecież Paddzik tego nie przeżyje serce mu pęknie na milion kawałków.
    Olka musiała sama radzić sobie z ciążą z dzieckiem i pewnie jeszcze wieloma problemami ale wierzę, że decyzja Padzika o wstąpieniu do zakonu też nie była łatwa, też miał pewnie swoje problemy i złamane serce więc pewnie też nie było mu łatwo…to chyba był taki desperacki krok i może wołanie o pomoc ale nikt z rodziny tego nie widział, nikt mu nie pomógł, na nikogo nie mógł liczyć bo wszyscy wspierali Johna. Paddy był tym najgorszym.
    John nie kocha swojej żony?? Kryzys mają??
    Co knuje Patricia?? Wszystkiego bym się po niej spodziewała ale nie tego, że będzie kazała siedzieć Olce cicho. Prędzej bym pomyślała, że sama pierwsza poleci i powie mu prawdę 🙂
    Czy Ola się przyzna Padzikowi do rozmowy z Johnem??? Czy będzie jakaś awantura na linii Ola-Paddy-John?? Za kim wtedy stanie cała familia…za Johnem i Padzik znowu zostanie sam czy za Paddym??
    Mam nadzieję, że Olka nie będzie z Paddym tylko ze względu na dziecko, że w końcu się ogarnie i będzie wiedziała co dla niej i dla dzieci będzie najlepsze. Przecież dzieci są najważniejsze i jak ona nie będzie szczęśliwa to dzieci też nie będą.
    Ciekawe czy zrozumiesz coś z tych moich wypocin. Zawsze czytam jeszcze komentarz niż go opublikuję ale dzisiaj odpuszczam bo boję się, że sama go nie zrozumiem 🙂

    Polubienie

    1. Tak miało być. Pierwszy plan zakładał coś takiego, ale opowiadanie się przedłuża i nie mogłam w nieskończoność Tr, ymać Johna z daleka.
      Fajny dylemat poruszyłaś – stary i nowy. John działa na nią ciągle, a Paddy działał, ale czy działa nadal. Trochę zepsuł swoim zachowaniem.
      Spotkanie z Johnem zachwiało jej pewnością siebie. Nie wie, co tak naprawdę czuje, ale teraz nie tak łatwo zamienić braci. Paddy za swoje dziecko obojgu by oczy wydawał. To nawet Ola wie. Powoli wszystko będziesz rozumiała, jak to u mnie z rozdziału na rozdział coraz więcej z tego wątku się wyjaśni.
      Paddy i John. Ja rozumiem nienawiścić i lęk Pada. John zawsze był lepszy, nawet rodzina go wybrała i wspierała pogrążając drugiego brata. On czuje się niepewny, gorszy. John wydaje mu się znienawidzony ideałem, którym sam nie jest. Boi się, że Ola dostrzeże te różnice.
      Kochana zrozumiałam wszystko.
      Wielkie dzięki za kom.

      Polubienie

  3. No pewnie że kocha Padzislawa tak długo czekała będą mieć wspólne dziecko i co od tak ma to stracić bo co Jonny wrócił nic z tego wracaj tam skąd przyjechałeś .Mimo wszystko o Nati powinna mu powiedzieć każdy zasługuje na prawdę zwłaszcza w tej sprawie

    Polubienie

    1. Tak Ola kocha Paddyego tylko John lekko zachwiał jej myślami. On ma w sobie to czego Ona potrzebuje, a co u Paddyego trudno jej zobaczyć.
      Też uważam, że powinna powiedzieć mu o Nati, ale to bardzo trudne, a człowiek od trudnych rzeczy chętnie ucieka.
      Dzięki za kom.

      Polubienie

Dodaj komentarz