Rozdział 148: Jak Kuba Bogu…

–  Patricia była bardzo szczęśliwa – stwierdziła Ola, wyjeżdżając na główną drogę.

– Tak. Nawet się popłakała – westchnął Paddy – Szczerze mówiąc, nie wiedziałem, że Jej, aż tak bardzo na tym zależy.

– Ona marzy o zespole w komplecie. Tak jak było kiedyś.

– No to, niestety marzy o niemożliwym. To już nie wróci – stwierdził, uchylając okno – Strasznie tu gorąco.

– To ta wypita z Denisem wódka,  rozgrzewa Cię od środka – zaśmiała się kobieta.

– Nie mogłem mu odmówić, głupio mi było, choć tak naprawdę wcale nie miałem na nią ochoty –  wstrząsnęło Nim na samą myśl – Mam dość alkoholu na długi czas.

– Nie dziwię się. Ilość butelek w naszym domu, mnie przeraziła – wyznała, włączając kierunkowskaz –  Dlaczego myślisz, że nie wróci to, co było kiedyś. Patka ma wielką moc przekonywania – wróciła do poprzedniego tematu.

Mężczyzna z wahaniem spojrzał w Jej stronę.

– Nie da rady zebrać wszystkich – stwierdził – Oluś nie gniewaj się na mnie, nie chcę drążyć tematu, ale nie widzę się z Johnem na jednej scenie i nie chodzi tu wcale o zazdrość. My już nigdy się z sobą nie dogadamy.

– Bo najpierw trzeba tego chcieć – zasugerowała chłodno, zerkając na niego w przelocie.

Paddy spuścił głowę. Nic nie odpowiedział. Miała rację, nie chciał Johna obok siebie.  Znał siebie i wiedział, że nie potrafiłby z nim pracować. Czuł, że z tego byłyby same problemy i nawet zaciętość Patricii,  by tu nie pomogła

– Gdzie Ty Jedziesz? – zapytał, zauważając że zbacza z trasy, prowadzącej do ich domu.

– Zajrzymy po drodze do mieszkania Emmy. Dawno tam nie byłam, a obiecałam Jej, że będę od czasu do czasu zaglądać. Może w skrzynce jest jakaś poczta.

………………

– Boże! Oczy jeszcze by jadły, a żołądek już więcej nie zmieści. Dlaczego jest tak mały? – wyjęczał Jimmy, opadając na kanapę – Ellen jesteś mistrzynią kuchni. Kocham Cię, wiesz?

– Ale wyznanie, chyba zaraz będę zazdrosny – ostrzegł Peter, odsuwając się od stołu.

– Wiem, wiem. Już nieraz mi to mówiłeś – zaśmiała się kobieta, po czym przeniosła wzrok na Emmę – Odkąd się poznaliśmy, zawsze pustoszy mi lodówkę.

– Już pustoszył! Sama mnie zapraszałaś – oburzył się Jimmy – Obiadki, kolacyjki, a teraz się czepiasz.

– Racja potwierdzam z czystym sumieniem – wtrącił Peter – Wszystko, co najlepsze było dla Ciebie, stary. Musiałbyś widzieć, jak się starała –  usiadł obok przyjaciela na kanapie – Daj szklankę, doleje nam.

Em odłożył widelec na swój talerz i obrzuciła niepewnym spojrzeniem Jima. Pamiętała, jaki potrafi być, gdy przesadzi z alkoholem.

Mężczyzna zauważył Jej wzrok.  Oddał szklankę i uśmiechnął się brunetki.

– Nie martw się, będę grzeczny – przyrzekł – Drugi raz tego nie zepsuje.

– I dobrze, bo tym razem skopałabym Ci tyłek – ostrzegała Ellen.

– Obie nie musicie się martwić. Za dużo mnie to kosztowało – stwierdził Jimmy, głaszcząc swój przepełniony brzuch.

Em uśmiechnęła się do niego.

– Jeśli zrobi znowu coś durnego, daj znać. Zagłodzę go wtedy na amen i będzie po kłopocie.

– Akurat! – krzyknął Peter – Mnie może byś i zagłodziła, ale swojego idola,  nigdy.

– Idola?! – Jimmy prychnął drwiąco.

– Nie wiedziałeś, że byłeś Jej pierwszą miłością? – rzucił Peter.

– Jimmy? – Emma otworzyła szeroko oczy i utkwiła je w przyjaciółce.

–  Kelly, ogólnie – poprawił Ją Pater, mrugając okiem do Jima, ten zaś wybuchł gromkim śmiechem.

– Wszyscy na raz? – wyrzucił między kolejnymi salami rozbawienia – No to wielkie serducho musisz mieć, bo nas jest od groma. Sam czasem nie mogę się doliczyć!

– Peter Ja Cię kiedyś otruję, zobaczysz i to Twoją ulubioną potrawą – mruknęła z oburzeniem Ellen.

– Zaraz! Panowie! Z czego ta radocha!  – Em, przkrzykując mężczyzn, ruszyła z pomocą przyjaciółce – Wielkie halo! To było normalne. Wszystkie dziewczyny z sierocińca kochały się w Kellych. Sama śniłam o Was po nocach.

– Chyba wiem o którym? – wyrzucił z siebie Peter, przerywając na moment swoje rozbawienie.

Przyjaciółki obrzuciły skrzywionym spojrzeniem swoich, zaśmiewających się do łez, facetów. Potem kiwnęły do siebie porozumiewawczo głowami.

– O Paddym – odparła Emma – zawiesza jąć oko na  Jimie. Ten zaś natychmiast przestał się szczerzyć.

– Ej!  To nie było śmieszne!  – wbił w Em przymrużony wzrok.

– Bo nie miało być – potwierdziła swoje  słowa – Taka była rzeczywistość. Wszystkie Wasze fanki śniły o jakimś Kellym. Ja sypiałam z Paddym, a Ellen z Angelo – uśmiechnęła się do przyjaciółki – Spędzałyśmy z nimi cudowne noce, prawda? – Ellen potwierdziła skinieniem głowy.

Z twarzy Jima zniknęły wszystkie oznaki rozbawienia. Wstał z kanapy i zabrał ze stołu butelkę.

Dziewczyny wymieniły porozumiewawcze, drwiące spojrzenia.

– Pamiętasz jak całowałaś plakat? – Ellen kopnęła pod stołem brunetkę.

– Oczywiście, przymusowo, rano i wieczorem,  na dzień dobry i dobranoc – odpowiedziała Em – A potem zaliczałam w marzeniach przecudowny seks i zasypiałam otulona Jego ramionami.

Stojący przy tarasowym oknie, mężczyzna, odwrócił się i wbił w kobietę zniesmaczone, oburzone spojrzenie.

– Jeśli próbujesz mnie wkurzyć…

– Oczywiście, że nie, kochanie – przerwała mu z szerokim uśmiechem – Gdzież bym śmiała – po czym nie mogąc  dłużej powstrzymać,  tłumionego śmiechu, parsknęła głośno, w czym zawtórowała Jej Ellen – Ale minę masz niezłą.

– Nie wierzę, że dał się wkręcić – Ellen zwijała się ze śmiechu – I jaki urażony!

– Wredne małpy –  podsumował Peter.

Em spojrzała na Jima. Bez cienia rozbawienia,  przystawił szklankę do ust. Nagle uśmiech na Jej ustach zaczął znikać. Znała ten intensywnie błękitny wzrok, puszczający iskry. Widziała go już. Wstała z krzesła i zbliżyła się do niego. Uśmiechnął się, ale Jego oczy nadal wiały chłodem, więc zarzuciła mu ramiona na szyję i pocałowała.

– Hej! My tylko żartowałyśmy – wyszeptała – Chyba się nie złościsz?

– Nie wiem – odparł szczerze – Może jesteś ze mną, by być bliżej Pada? – rzucił złośliwie.

– Jimmy… Wiesz, że to nieprawda – wpatrzyła się w twarz mężczyzny.

– To uważaj co mówisz, Kelly bywają cholernie wyczuleni na swoim punkcie – przyciągnął Ją gwałtownie do siebie i uśmiechnął ironicznie –  Jeszcze zamienię się w Pada i zacznę czuć do niego to samo, co On do Johna – cmoknął dziewczynę w usta.

– Mówiąc szczerze,  to Ja zupełnie zapominam, że Ty jesteś znany i rozpoznawalny – stwierdziła Ellen – Odkąd Cię poznałam, traktuje jak zwykłego kumpla.

– Byłem znany, dawne dzieje – mruknął  Jim, siadając ponownie przy stole.

– Co Ty mówisz? – Ellen wybałuszyła oczy – Nie tak dawno, zaniosłam Ci obiad, a wokół Ciebie roiło się od kobiet. Robiły zdjęcia i zagadywały, wdzięcząc się jak panny na wydaniu. Potem oglądałam te fotki na różnych stronach w internecie.

Em wsłuchiwała się w opowieść Ellen, z coraz głośniejszym biciem serca. Zdjęcia, fanki, internet… A jeśli kiedyś ktoś Ją rozpozna? Jim był znany… Przeraziło Ją to, co sobie uzmysłowiła.

…………..

– Nie ma żadnego wolnego parkingu – jęknęła Ola.

– Wjedź w tę drogę. Tu zawsze są wolne miejsca. Przejdziemy kawałek na pieszo. Mały spacer dobrze nam zrobi – zasugerował Paddy.

– Tobie na pewno – zadrwiła  kobieta.

– Nie przesadzaj, wypiłem tylko trzy kieliszki – oburzył się lekko.

– No dobra, już nic nie mówię – stwierdziła z uśmiechem i  pogłaskała Jego udo.

– Co Ty robisz? – spojrzał na Jej dłoń.

– Nic.

– Wiesz, że to niebezpieczne – wstrzymał powietrze, gdy przesunęła dłoń i zatrzymała tuż przy rozporku.

– O co Ci chodzi? – uniosła jedną z brwi w górę i obrzuciła go rozbawionym, szybkim spojrzeniem – Zupełnie nie rozumiem.

Paddy roześmiał się głośno, po czym oparł głowę o boczną szybę, czując rosnące napięcie w spodniach.  Uwielbiał te Jej niby niewinne pieszczoty. Gdy tylko auto stanęło na parkingu, przyciągnął Ją do siebie i pocałował żarliwie.

– Co Ty ze mną robisz? – wyszeptał – Ciekawe czy kiedyś mi to minie.

– Co?

– To, że każdy Twój dotyk tak bardzo na mnie działa – wyjaśnił – Wracajmy do domu.

Po wnętrzu samochodu rozszedł się perlisty śmiech Oli.

– Najpierw odwiedzimy mieszkanie Em – odparła z rozbawieniem.

– To jakaś tortura – jęknął niezadowolony, po czym nagle szelmowski uśmiech rozciągnął Jego usta – Właściwie to…  Mieszkanie Em jest zupełnie puste…

– Boże! Ten tylko o jednym! – dziewczyna przewróciła oczami i wysiadła.

– Sama mnie nakręciłaś – rzucił, gdy zatrzymał się przy niej.

– Ja?!  Coś Ci się wydawało – zaśmiała się i ruszyła za Nim wydeptaną, pomiędzy blokami, ścieżką – Ciemno tu – stwierdziła i wtuliła się mocniej w mężczyznę – Mogliśmy iść chodnikiem – dodała, zauważając grupę głośnych mężczyzn pod jedną z klatek.

– Przecież jesteś ze mną. Nic się nie martw – szepnął.

– Patrzcie, to chyba Kelly – usłyszeli za plecami. Ola poczuła zimny dreszcz na plecach. Usłyszała też ciche westchnięcie Paddyego. Nie obejrzał się jednak, ani nie zatrzymał. Nie dał po sobie poznać, że nazwisko jest mu jakkolwiek znajome. Szli dalej.

– Reaguje się,  gdy ktoś woła – nagle ten sam mężczyzna, wyrósł przed nimi,  jak spod ziemi – Nikt nie nauczył Cię kultury? A no tak, nie miał kto. Stary tylko śpiewu Was nauczył – zadrwił.

– Czego Pan chce? – musieli się zatrzymać.

– Potwierdzenia, że jesteś Kelly, bo właśnie zastanawiamy się nad tym z kolegami – mężczyzna, ubrany w czarną, skórzaną kurtkę przystawił nos do twarzy Paddyego.

– Zobacz stary, to na pewno On – Ola dopiero teraz zauważyła, że reszta mężczyzn, stojących wcześniej w grupie, podeszła bliżej, otaczając Ją i Paddyego. Mężczyzna wysunął rękę z telefonem. Ten pierwszy zerknął na wyświetlacz.

– Od razu wiedziałem – prychnął triumfalnie – Tej parszywej gęby nigdy nie zapomnę – poszturchnął Paddyego, a reszta towarzystwa zaczęła się głośno śmiać – I co Kelly? Nareszcie się spotkaliśmy, wiedziałem, że kiedyś to nastąpi.

– Przepuśćcie nas!  – zarządzał ostro Paddy, czując na swoim przedramienia,  zaciskające się palce Oli – Chcemy przejść.

– Gówno mnie obchodzi,  co Ty chcesz! Wlazłeś na mój teren i będziesz tańczył tak,  jak Ja Ci zagram, rozumiesz?  – syknął  mężczyzna.

– On podobno śpiewa, nie tańczy – odezwał się trzeci głos – Coś Ci się pomyliło – zadrwił, czym wywołał śmiech u reszty.

Ola była przerażona. Serce waliło jej jak młot. Mocno ściskała rękę Paddyego, modląc się, by obcy mężczyźni ustąpili im z drogi.

– Skoro śpiewć już umie, to nauczymy go teraz tańczyć. Będzie wszechstronnie uzdolniony – kolejny mężczyzna, poszturchnął Paddego ramieniem.

– Owszem,  nazywam się Kelly i nie wszyscy muszą mnie lubić. Panowie, my chcemy tylko przejść – Ola rozpoznała zdenerwowanie w głosie Paddyego.

– O i widzisz, od razu nauczyliśmy Kellyego kultury – odezwał się nowy  głos, gdzieś z tyłu, ale dziewczyna bała się obejrzeć. Przełknęła głośno ślinę.

– Pozwólcie nam odejść – odezwała się, słysząc z boku,  przyśpieszony oddech Paddyego.

– To Twoja panienka, Kelly? – mężczyzna stojący przed nimi wyszczerzeł zęby w szerokim uśmiechu, po czym szarpnął Olę i przyciągnął do siebie.

– Zostawcie Ja!!! – usłyszała krzyk Paddyego i zaczęła wyszrapywać się z uścisku obcego faceta.

– Niezła jest – mężczyzna zacisnął wokół niej ramiona, blokując Jej ręce i możliwość ucieczki – Chyba dobra w te klocki, co Kelly? – odezwał się ktoś z tyłu – Potrafi zrobić Ci dobrze?

Szum w Jej  uszach zagłuszał głosy. Nigdy wcześniej tak się nie bała. Obleśny mężczyzna zaciskał  ramiona wokół niej tak mocno, że nie mogła oddychać. Czuła zapach alkoholu i stęchlizny.

– Posłuchajcie! Zróbcie ze mną,  co chcecie, ale Ją zostawcie w spokoju! – znowu usłyszała głos Paddego, tym razem jednak, jakby zduszony. Nie widziała go, stała tyłem.

– Z Tobą? A co my pedały! – rzucił któryś z oprawców i śmiech reszty, odbił się echem od ścian bloków.

– Przykro mi. Twoja cizia interesuje nas o wiele bardziej – powiedział mężczyzna, który trzymał Ją siłą.

– Nie! – krzyknęła i zaczęła wyrywać się ze zdwojoną siłą.

Mężczyzna szarpnął nią mocno. Poczuła silny ból w policzku i usłyszała krzyk Paddyego. Nie rozumiała, jednak jego słów. Przerażające słowa obcego faceta, tuż przy Jej uchu zagłuszały Jego głos. Miała wrażenie, że słyszy jęk. W mgnieniu chwili przestała się szarpać.

– Wyrwij się jeszcze raz, szmato, a Twój gach pożałuje, rozumiesz?! – zasyczał Jej prosto w twarz, mężczyzna i szarpnął nią ponownie, wybijając palce w Jej ramiona – Trzymajcie tę dziwkę – rozkazał i pchnął Ją w łapy innego mężczyzny, który natychmiast wygiął  jej ręce do tyłu i odwrócił tyłem do siebie.

Teraz widziała ich wszystkich. Odszukała wzrokiem Paddyego. Trzymało go dwóch, oprawców, wyginając mu ramiona do tyłu. Szarpnął się… Z rozciętej wargi i czoła sączyła  się krew. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała bardzo szybko. Miała wrażenie, że słyszy Jego świszczący, zmęczony oddech. Zdała sobie sprawę, że musiał stoczyć walkę z tymi oprychami, gdy Ona toczyła swoją.

Na moment połączyła swoje spojrzenie z Jego przerażonym wzrokiem. Miała wrażenie, że nieudolnie próbuje uspokoić Ją spojrzeniem, jednak Jego własny strach przygłuszał inne znaki..

– Tygrysica  z Ciebie, mała – mężczyzna, który wcześniej Ją przytrzymywał stanął naprzeciwko niej, zasłaniając  swoim cielskiem, Paddyego. Złapał Jej brodę i szarpnął w górę – Szkoda Ciebie dla tego kurdupla, pewnie fiuta ma takiego, jak On sam. Taka lalka potrzebuje prawdziwego faceta, a nie tanią imitację – przysunął swoją twarz do Jej twarzy. Czuła odór,  wydobywający się z Jego ust.

– Zostaw Ją! – głos Paddyego przebił się do Jej uszu, po czym szum szamotaniny zagłuszał resztę słów. Usłyszała tępy dźwięk, świadczący o tym, że najprawdopodobniej znowu go uderzyli. Spojrzała błagalnie na mężczyznę, przysłaniającego Jej widok.

– Błagam, nie róbcie mu krzywdy – łzy zaczęły wylewać się z Jej oczu.

– Widzisz Kelly, co narobiłeś? Dama przez Ciebie płacze, jesteś frajer. Teraz będzie brzydka – odezwał się mężczyzna, odwracając w stronę Paddyego.

– Czego od nas chcecie! – warknął zsapany Paddy. Nie widział Oli, ale  słyszał Jej cichy szloch. Był przerażony.  Dyszał ciężko. Piekła go twarz i bolał brzuch. Dostał kilka ostrych ciosów, ale nie dbał o siebie. Bał się o Olę. O nią i dziecko…

– Błagam nie róbcie Jej krzywdy, Ona jest w ciąży!  – oznajmił zdławionym głosem, widząc w tym szansę na ochronę kobiety.

Szyderczy śmiech zadzwonił w uszach obojga.

– Dałaś sobie zrobić bachora? – warknął, stojący pomiędzy nimi,  mężczyzna, wybijając w Olę zimny, drwiący wzrok.

– Widać, Kelly wcale nie taki nieudolny- zadrwił inny mężczyzna – A jesteś pewny, że to Twoje?

– Odpierdol się! – warknął Paddy, nie wytrzymując napięcia i znowu dostał w twarz. Głośny jęk wydobył się z Jego gardła.

– Paddy! – usłyszał przerażony krzyk Oli – Nie bijcie go! Proszę – zaszlochała i znowu spróbowała się wyrwać. Mężczyzna jednak był silniejszy. Zacisnął szczelniej ramiona.

– Nie szarp się, suko, bo Twój chłoptaś  oberwie jeszcze bardziej! – syknął Jej do ucha.

– Dobra, już nie będę, tylko go nie bijcie!  – błagała.

– Więc jesteś w ciąży? – zadrwił znowu mężczyzna stojący przed nią – Niestety, Kelly, nic nas Twój bękart, nie obchodzi – odwrócił się i wlepił nienawistny wzrok w Paddyego – Im was mniej, tym lepiej dla ludzkości, za to Twoja lalunia interesuje nas bardzo – potarł ręką swoją brodę i zaśmiał się szyderczo, prosto w twarz uwięzionemu mężczyźnie.

– Nawet się nie waż!  – syknął, za co ponownie dostał w twarz. Znowu usłyszał błaganie Oli i Jej płacz. Przez moment nie otwierał oczu. Miał wrażenie, że po każdym uderzeniu, ból staje się silniejszy.

Mężczyzna tym razem zbliżył się do niej. Ponownie złapał Jej brodę i szarpnął w górę.

– Co mała, chcesz się zabawić z prawdziwym facetem? Skoro Kelly Cię bzyka, to Ja też mogę. Zobaczymy, który lepiej Cię zadowoli – roześmiał się, widząc przerażenie w oczach dziewczyny i szarpnął Jej płaszcz, rozgrywając go na dwie części.

Usłyszała krzyk Paddyego, potem szamotaninę. Mężczyzna odsunął się od niej i odwrócił tyłem.

– Zamknij ryj! – warknął i zamachnął się. Znowu słyszała jęk, tym razem jednak cichy.

– Paddy!!! – wrzasnęła,  wyszarpując ramiona. Mężczyzna przytrzymający Ją siłą, poniósł Jej ciało do góry – Kurwa!  Nie szarp się, bo oberwiesz, jak Twój kochaś – warknął.

– Nie! Nie bijcie Jej! – usłyszała Paddyego – Już będę milczał! Zrobię wszystko, co chcecie! Tylko Jej nie bijcie… – zacisnęła powieki. Wielkie krople łez wylały  Jej się na policzki.

Znowu usłyszał śmiech mężczyzny, stojącego między nim, a Olą. Przez ułamek sekundy widział też przerażony wzrok Oli, rozerwany płaszcz i poczuł zimny dreszcz na plecach. Krople potu zalały Jego czoło, a nogi zrobiły się, jak z waty. Co Oni chcą Jej zrobić? Dyszał ciężko. Coś zaczęło dławić go w piersi. Łapczywie nabierał  powietrza, chłonąc z niego potrzebny mu tlen. Musiał zebrać siły, musiał Ją uratować. W myślach krzyczał o pomoc.

– Dlaczego nam to robicie? Przecież jesteście ludźmi, jak my. Nie macie współczucia, do cholery?! – zapytał żałośnie.

Mężczyzna przestał się śmiać i zbliżył do niego.

– A Ty byłeś człowiekiem, gdy przeleciałeś moją dziewczynę?! – warknął mu w twarz – Miałeś współczucie, gdy pchałeś w nią swojego fiuta!? Zastanowiłeś się kogo tym krzywdzisz?! – przysunął się blisko. W tym momencie Paddy przestał oddychać. Już wiedział z czyjej winy tak cierpią. Przełknął głośno ślinę i zacisnął powieki, przeklinając swoją przeszłość.

– Oddam Wam wszystko, co chcecie – powiedział – Samochód, pieniądze… Tylko pozwólcie Jej odejść – wybłagał, czując piekące łzy pod powiekami. Był bezsilny, mógł tylko błagać.

Mężczyzna odsunął się od niego.

– Zależy Ci na niej, co? Kochasz Ją? – podszedł ponownie do Oli i chwycił za brodę.

– Bardzo…  – odparł chłopak. Tym razem nie spojrzał Oli w oczy. Omiótł tylko wzrokiem  Jej twarz. Nie mógł tego zrobić. Wszystko przez niego…

– No widzisz, Ja tylko wyrównuję rachunki – odezwał się mężczyzna – Ty zabawiłeś się z moją dziewczyną, a teraz Ja zabawię się z Twoją. Będziemy kwita.

– Nie!!! Nie zgadzam się!  – usłyszał żałosny jęk Oli i spod zamkniętych powiek wpłynęły mu pierwsze łzy.

– Błagam, zlituj się – wyszeptał zdławionym głosem – Ona nie jest niczemu winna. Zrób ze mną, co chcesz, zabij w ramach zemsty, ale Ją zostaw w spokoju.

– Paddy nie! – jakby z oddali, usłyszał głos Oli.

– Widzisz? Nie chce! Woli się z nami zabawić – zadrwił mężczyzna – Wiesz co? Sprawię Ci małą przyjemność.  Pozwolę Ci popatrzeć – oznajmił, odwracając się od Oli – Lubisz sobie pooglądać, Kelly? Robisz to? Jarają Cię takie obrazki? No to korzystaj – Paddy nie odpowiedział, nie podniósł głowy. Usłyszał odgłos rozdzieranego materiału i zacisnął powieki. Strach zabijał go od środka, a poczucie winy głęboko wwiercało się w umysł, wywołując paraliżujący ból – Niech ktoś zajrzy przez okno, niech ktoś tędy przejdzie…  – błagał w myślach, licząc na cud – Zdrowaś Mario, łaskiś pełna…

Zdławiony krzyk dziewczyny,  raptowanie zmusił go do otwarcia oczy.  Zobaczył rozmazany makijaż, piersi, okryte białym stanikiem, na którym pojawiły się brudne łapy mężczyzny i nagle obraz w Jego głowie zmienił się na inny. Zapłakana Ola leżąca na Jego łóżku w pokoju nad garażem u Angelo… Błagające, by Jej nie krzywdził… Ból stał się nie do zniesienia. Zamknął oczy i znowu wyrecytował, w myślach, linijkę modlitwy, po czym na oślep, używając wszystkich swoich sił, próbował się wyszarpnąć, nie zważając na ból w wygiętych ramionach. Ktoś uderzył go w brzuch.  Krzyk i błaganie dziewczyny wdzierało się boleśnie w Jego wnętrze – Boże, pozwól mi szybko umrzeć… – wyszeptał przez łzy, które całym potokiem płynęły po Jego twarzy. Wyswobodził jedną rękę i… Poczuł tępy ból z tyłu głowy… Wszystko ucichło…

Gdzieś w oddali usłyszała policyjny sygnał.

– Spieprzajmy stąd. Chyba ktoś psy zawiadomił – usłyszała głos, po czym poczuła silne pchnięcie i upadła na mokry trawnik. Chwilę czekała, bojąc się otworzyć oczy. Bolały Ją wszystkie mięśnie, czuła chłód, słyszała głośne bicie własnego serca.

Po kilku sekundach, odważyła się uchylić powieki. Wierzchem dłoni, przetarła oczy i rozejrzała się wokół siebie. Nikogo nie było. Oprawcy zniknęli. Odruchowo złapała poły płaszcza i zacisnęła go szczelnie na swoich piersiach. Uklękła.

Paddy… Gdzie jest Paddy? – znowu zaczęła się rozglądać.

Dopiero po chwili go ostrzegła… Leżał skulony na ziemi, kilka metrów od niej.

– Paddy! – zawołała. Jej głos brzmiał dziwnie obco – Paddy, słyszysz, mnie?! – zaczęła przesuwać się na kolanach. Mężczyzna milczał, nawet nie drgnął. Podniosła się w górę. Na odrętwiałych nogach podbiegła i uklękła tuż przy nim – Paddy odezwij się, błagam – nowe łzy zaczęły zalewać Jej oczy. Policyjny sygnał był coraz bliżej – Paddy, kochanie… – szarpnęła go i odwróciła twarzą do siebie – Boże! Co Oni Ci zrobili? – jęknęła, gdy dostrzegła twarz, oblepioną krwią, ziemią i źdźbłami trawy – Proszę otwórz oczy – gładziła Jego policzki, starając się zetrzeć z nich brud.

Nadal nie reagował. Dotarło do niej, że jest nieprzytomny.

– Boże, nie zabieraj mi go!  – wyłkała przerażona, po czym przyciągnęła do siebie Jego ciało i mocno objęła ramionami. Chwilę kołysała się w tył i w przód. Szok nie pozwalał Jej logicznie myśleć. Cichutko szlochając, błagała go, by otworzył oczy i spojrzał na nią.

Poczuła wilgoć na swoich udach. Odruchowo wymacała mokre miejsce dłonią i uniosła Ją w górę. Krew…  Zawładnął nią paraliżujący strach.

– O Boże! Paddy! – krzyknęła rozpaczliwie.

Przycisnęła dłoń do klatki piersiowej mężczyzny. Nie wyczuła bicia serca, więc wpadła w panikę. Szybko zsunęła głowę nieprzytomnego mężczyzny że swoich kolan i zbliżyła policzek do Jego ust. Niczego nie wyczuła. Nie oddycha łatwo. Serce waliło Jej głośno. Ponownie objęła dłońmi brudną we krwi,  twarz.

– Paddy! Walcz! Błagam Cię! – wrzeszczała. Łzy zalewały jej oczy, policzki i kapały na twarz mężczyzny – Nie możesz mnie zostawić! Nie teraz! Nie zaniosę tego! Nie dam sobie rady, rozumiesz?! Kocham Cię!  – szarpnęła nim mocno.

– Niech Pani go nie rusza! – ostrzegł czyjś głos i jasne światło oślepiło Jej oczy. Dopiero teraz dostrzegła niebieskie błyski.

– Ratujcie go, błagam! – wyszlochała.

Ktoś próbował podnieść Ją z ziemi… Szarpnęła się… Nie mogła zostawić Paddyego. Nie chciała odejść. Tak bardzo się bała…

Policjant, który sprawdzał czynności życiowe leżącego mężczyzny, dał znak swojemu koledze, by zostawił kobietę w spokoju.

– Oddycha – oznajmił, patrząc na przerażoną Olę – Słabo, ale oddycha.

Otuliła się szczelnie płaszczem, gdy wzrok mężczyzny powędrował do rozdartej bluzki. Poczuła nagły wstyd.

Mężczyzna bez słowa wstał z ziemi, a po chwili obok niej uklękła kobieta w mundurze.

– To Pani mąż?

– Nie… Jeszcze nie, ale ma nim zostać – spojrzała kobiecie w oczy – Spodziewamy się dziecka… To dziewczynka… – plotła trzy po trzy.

Kobieta spojrzała na czerwoną plamę na spodniach Oli.

– Bardzo się cieszę – odparła lekko drżącym głosem – Czy Pani jest ranna? Czy napastnicy coś Pani zrobili?

– Nie – znowu odruchowo otuliła się płaszczem – Uciekli.

– Niech Pani wstanie z ziemi. Proszę.  Jest zimno.

– On będzie żył prawda? – Ola nie słuchała. Przyciągnęła do swoich ust dłoń Paddyego i zaczęła ją całować, raz przy razie.

– Na pewno – odparła policjantka – Proszę iść ze mną do samochodu. Kolega zostanie z Pani przyjacielem.

– Nie! Ja muszę być z nim! Nie pozwolę nas rozdzielić! Tak długo byliśmy osobno.

===============

 

 

 

 

 

 

 

 

6 myśli na temat “Rozdział 148: Jak Kuba Bogu…

  1. Ja pierdzielę…nie wiem co napisać 🙂 Zatkało mnie…ale akcja…nie spodziewałam się 🙂
    Ciekaw co to za kolesie i kogo nasz Padzik bzyknął…pewnie to dawno było i sam nie pamięta 😉 a może to ma coś wspólnego z Sabinką??? Może to jej facet??
    Ciekawe jak to na nich wpłynie, bo pewnie to będzie miało jakieś znaczenie tylko mam nadzieję, że Padzik znowu nie okaże się samolubem i nie będzie myślał tylko o sobie jaki to on jest nieszczęśliwy.
    Emma brawo..pięknie wkręciła Jimmka 🙂
    Co do poprzedniej części…najbardziej rozczulił mnie Padzik myjący podłogę 🙂
    Olka po 2 piwach odleciała, musiało być coś więcej ale chyba by pamiętała ile wypiła…nie wiem co o tym myśleć. Może jej ktoś coś dosypał ale kto i czemu?? Wierzę, że Paddy by tego nie zrobił.
    Olka myślała, że to John…bardzo mnie ciekawi jak to będzie jak to wszystko wyjdzie 🙂
    Paddy z jednej strony ma piękne wspomnienie a z drugiej wyrzuty sumienia i ciekawe jak sobie z tym poradzi.
    Pozdrawiam 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Nie jesteś jedyną, co nie wie jaki komentarz dać. Z resztą chyba się tego spodziewałam 😃 Cały czas powtarzała, że przeszłość go dogania i dogoni łatwo, choć jeszcze nie całkiem. W kom. Na grupie napisano „karma wraca” i myślę, że to idealne stwierdzenie.
      Padzik raczej nie będzie myślał o sobie, co nie znaczy, że nie popełni głupot, których będzie żałował.
      Em zażartowała z Jima, ale Jemu ten dowcip wcale się nie spodobał. Padzik i mop – też mi się podobał.
      Jeśli chodzi o poprzedni rozdział to całkiem nieźle kombinujesz 😃
      Dzięki 💖

      Polubienie

  2. Bardzo dobrze napisany rozdział , trudny , mocny ale świetny . Super Em i Jimmek , trochę zazdrości, emocje , na końcu strach Em. Super jest ten ich wątek / mój ulubiony . Ale ten rozdział skradła scena napaści . Podoba mi sie ze poruszasz trudne tematy, wiem coś o tym bo sama napisałam myśle dość trudny blog dlatego odnalazłam sie w tym co nam zaserwowałas 😉 dobrze ze nie doszło dp gwałtu ale i tak czułam
    Ich Strach , bezsilność … ja bym powiedziała życie ile co dzien jest takich sytuacji wokół nas ? Setki , Jestem ciekawa jak to dalej pociagniesz . Czekam na więcej i pozdrawiam

    Polubione przez 1 osoba

    1. Wow! Melania aż mi serce zadrżało. Cudowny komentarz. Dziękuję za Te słowa. Cieszę się, że znalazłaś u mnie coś ciekawego dla siebie.
      Rozdział mocny to fakt, ale musiał taki być, bo inaczej nie przekazałabym strachu bohaterów, bo tu o niego głównie chodziło, dlatego nie dopuściłam do gwałtu. Z resztą Paddy jako obserwator i ciąża – to już byłoby nieludzkie. Ja lubię zagłębiać się w psychologiczne aspekty różnych trudnych sytuacji, ale to byłaby naprawdę ciężka psychologia i chyba nie chciałybyście o tym czytać. Wystarczy Em i obecną sytuacja. Chodziło mi o to, by pokazać w jednym wydarzeniu różny lęk ludzi, będących w zupełnie innym położeniu, choć tej samej sytuacji. Paddy bał się o Olę, o dziecko i o siebie, choć tu najmniej, Ola bała się o niego, o to że zostanie zgwałcona i o swoją ciążę.
      Przyznam, że miałam dylemat, czy to wrzucać do opowiadania, bo jeśli ktoś przeżył w życiu coś podobnego, nie będzie tego czytał jak kolejnego fascynującego rozdziału.
      Dzięki 💖

      Polubienie

Dodaj komentarz