Rozdział 146: Cierpienia przeszłości…

Czekam na Wasze wrażenia. Pozostawcie ślad po swojej obecności tutaj w postaci komentarza albo na grupie Fb:  https://m.facebook.com/groups/426657607704955?ref=bookmarks

———————————

Obudził Ją dziwny, burczący dzwięk. Przez chwilę próbowała zlokalizować jego pochodzenie. Wibracje w telefonie. Ktoś próbował się do niej dodzwonić. W pierwszym odruchu zaklęła cicho. Była półprzytomna. Nie wiedziała ile spała, ale po dokonaniu szybkiej kalkulacji i ocenie szarości za oknem stwierdziła, że o wiele za krótko. Długo przewracała się z boku na bok, analizując swoje ostatnie kilka miesięcy egzystencji. Porozkładała zachowanie Paddyego na małe cząsteczki, począwszy od pierwszego ich spotkania, a na przedwczorajszych, bolesnych wciąż wydarzeniach, kończąc. Przypomniała sobie Jego początkowe zagubienie. Zobaczyła ponownie granatowe tęczówki, pełne bólu i poczucia krzywdy. Nieufne, patrzące na nią z wyrzutem i pratensją.
Zadawała sobie setki pytań o sens dalszego związku, wspólnego życia oraz przyszłości. Znalazła wiele negatywnych punktów, ale po drugiej stronie zawsze stawało uczucie, które niwelowało wszystko, co złe. Nad ranem wyobraziła sobie, swoje dalsze życie bez Paddyego – powrót do samotnego funkcjonowania sprzed kilku miesięcy… Pustka… Jałowość… Tęsknota… W ciągu tej jednej chwili, wszystkie jej wcześniejsze wahania legły w gruzach. Wiedziała jedno: nie chciała żyć bez niego. Wolała walkę z zaborczością i zazdrością, niż spokojną wegetację.

Wibracje znowu zaczęły wgryzać się w jej głowę. Może to Paddy… Może coś się stało? – nagły strach wstrząsnął ciałem kobiety. W mgnieniu chwili dotarła do telefonu. Imię na wyświetlaczu nieco Ją uspokoiło.

– Marta? Wiesz która jest godzina? – przez chwilę wsłuchiwała się w monolog siostry – Ale Nati ma jeszcze dwa tygodnie szkoły – rzuciła – Wiem, że nadrobi, tylko nie wiem czy to w ogóle dobry pomysł. Potem zarząda przyspieszenia przerwy świątecznej albo wakacji – znowu chwilę słuchała – Nawet nie muszę Jej pytać, wiem, że będzie zachwycona. Od jakiegoś czasu wciąż pyta kiedy pojedziemy do Polski. Tęskni za Wami – w pokoju znowu nastała cisza. Ola zacisnęła usta i skupiła się na słowach siostry – Paddyego nie ma – powiedziała niepewnie – Przyjechałyśmy na weekend do Hamburga… Nie. Nic się nie stało. Od czasu do czasu muszę przecież zajrzeć do swojego mieszkania – przewróciła oczami. Kłamała w dobrym celu. Nie chciała martwić siostry i dawać pożywki do drwin matce – Dobra pogadam z Nati jak wstanie i dam odpowiedź, dobrze? – po wymianie jeszcze kilku zdań i odpowiedzi na szereg detektywistycznych pytań Marty, pożegnała się z siostrą.

Usiadła na łóżku i dotknęła migoczącej na wyświetlaczu ikonki, informującej właściciela telefonu o przyjściu wiadomości tekstowej.

„Proszę, wróć”

Napisał tylko dwa słowa, ale serce dziewczyny zadrżało, jak przy wszystkich poprzednich. Na żadną, jak na razie, nie odpowiedziała.

– Paddy, co Ja mam z Tobą zrobić? – wyszeptała, sprawdzając godzinę przyjścia wiadomości. Czwarta rano…

…………..

Już z daleka widzieli machającą do nich, uśmiechniętą Ellen.

– Skąd wiedziała, że przjedziemy? – trochę jeszcze zdenerwowana Em,  popatrzyła na Jima.

– Zawsze do niej dzwonię – mężczyzna spojrzał na brunetkę i uśmiechnął się łagodnie – Lepiej się czujesz? – pogładził czule policzek dziewczyny.

Kiwnęła głową i nawet zdołała oddać uśmiech. Lotnisko w Dublinie znowu przywołało złe wspomnienia. Tuż po opuszczeniu samolotu Jej serce zaczęło wywracać Koziołka, blokując dopływ powietrza do płuc.  Jim nie odstępował Jej na krok, trzymał za rękę jak małe dziecko. Dodawał siły. Dzięki niemu zdołała w miarę spokojnie przetrwać ponowne zderzenie z przykrymi wspomnieniami.

– Już jesteśmy na miejscu, możesz odetchnąć, chyba że ten dom,  także źle Ci się kojarzy – obrzucił wzrokiem niewielki budynek – Możemy wrócić do Henryego albo zamieszkać u Ellen.

– Nie, już jest całkiem dobrze – odparła, wyskakując z wypożyczonego samochodu, wprost w ramiona przyjaciółki.

– Jak dobrze znowu Cię widzieć! – cieszyła się kobieta – Powinnam sprać Cię na kwaśne jabłko, wiesz? Wyjechałaś bez pożegnania, a potem, gdy Jimmy leżał w szpitalu, nawet nie dałaś znać, że jesteś. Co z Ciebie za przyjaciółka? ! – Ellen przybrała ostry wyraz twarzy, a zaraz po tym, widząc niepewną minę brunetki, rozchmurzyła się – Dobrze widzieć Was znowu razem – spojrzała na uśmiechającego się szeroko Jima – A z Tobą już wszystko w porządku? – gdy kiwnął twierdząco głową, dodała – Napędziłeś nam stracha, prawie osiwiałam przez Ciebie.

– Tak? Dlaczego? – Em zmrużyła brwi.

Ellen otworzyła usta, by opowiedzieć Jej o zniknięciu mężczyzny, o poszukiwaniach, które prowadzili wraz z Jego braćmi, o zdemolowanym domu i wszystkim innym, co wydarzyło się po Jej wyjeździe, ale wystarczyło jedno szybkie spojrzenie na przyjaciela, by nagle straciła chęć na plotki – Strasznie się o niego bałam.

– Całkiem niepotrzebnie – stwierdził obojętnie Jimmy, uśmiechając się pod nosem. Wyciągnął walizki z bagażnika i postawił na trawniku – Nie wiesz, że Ja jestem jak kot? Zawsze spadam na cztery łapy – mrugnął okiem do Ellen.

– Chyba raczej jak ryba – stwierdziła kobieta – Nie możesz żyć bez Emmy,  jak One bez wody – odgryzła się.

Brunetka rozciągnęła usta i spojrzała na obejmującego Ją mężczyznę.

– Dobra, dość pogaduszek – stwierdziła kobieta – Wasze klucze, gołąbeczki – zadzwoniła metalowymi niewielkimi przedmiotami –  Twój brat przyniósł mi je dziś rano, a za godzinę zapraszam na obiad.

Emma uśmiechnęła się do niej, dziękując za zaproszenie, a gdy Ellen odeszła, spojrzała ze zdziwieniem na Jima.

– Brat?

– Johnny tu był – wyjaśnił i od razu usłyszał prychnięcie.

– To już chyba wiem, dlaczego Olka tak broniła się przed wyjazdem z nami. Wiedziała, że On tu jest, prawda?

– Tak – dla siebie pozostawił informację, że osobiście jej o tym powiedział, tuż przed kłótnią pod domem Patricii.

…………..

Ola z drżącym sercem weszła do domu. Przywitała Ją zupełna cisza, choć przez chwilę wytężała słuch, próbując zlokalizować obecność Paddyego.

Wróciła… Strach o mężczyznę, słowa Angelo, błagalne smsy oraz coraz większa,  Jej własna tęsknota i tak nie pozwalały Jej odpocząć.

Odwiozła Natalię do Hannover tak, jak prosiła Marta. Dziewczynka usłyszawszy o możliwości odwiedzenia dziadków, skakała ze szczęścia. Podróż do Polski, w dodatku z Magdą, którą od zawsze uważała za ciocię, choć teoretycznie nią nie była i Jej córkami, wydawała Jej się tak cudowną przygodą, że nie przyswajała żadnych argumentów,  wysuniętych przez matkę,  przeciwko wydłużeniu jesiennych ferii. Bez żadnego sprzeciwu obiecywała spełnić wszystkie polecenia rodzicielki, z regularnym nadrabianiem szkolnego materiału, który miała dostawać od Mai pocztą elektroniczną, włącznie.

Weszła do kuchni i od razu uderzył w nią ostry zapach alkoholu. Skrzywiła się jeszcze bardziej, gdy dostrzegła panujący w niej bałagan. Odwróciła się szybko ku drzwiom, czując nagłe mdłości i niespodziewanie zderzyła się z kimś w progu.

– Kim Pani jest? – zapytała zaskoczona, patrząc na zupełnie obcą Jej kobietę.

– Dzień dobry – odpowiedziała równie zaskoczona Sabine.

– Co Pani tu robi? Kto Panią tu wpuścił? –  coraz bardziej wzburzona, omiotła spojrzeniem elegancką blondynkę.

– Przepraszam, ale wczoraj zgubiłam gdzieś portfel. Miałam tam wszystkie dokumenty – zaczęła niespójnie wyjaśniać kobieta – I przyszło mi do głowy, że może zostawiłam go tutaj. Było otwarte, więc weszłam – kciukiem wskazała nadal uchylone drzwi.

– Portfel? Tutaj? – Ola zmarszczyła czoło – A skąd wziąłby się tu Pani portfel? – nagle poczuła się dziwnie niepewnie, w jej głowie pojawiła się myśl, która podniosła ciśnienie w Jej żyłach i wywołała nagły skurcz w żołądku. Czyżby Paddy… Jej żołądek ratowanie skurczył się jeszcze bardziej…

Kobieta obdarzyła Ją pewnym siebie, wręcz bezczelnym uśmiechem.

– Dzień dobry – usłyszały męski głos, który przerwał kobiecie odpowiedź. Wyraz Jej twarzy uległ raptownej zmianie.

– Angelo Kelly? – słysząc zachwyt w Jej głosie zdenerwował Ola przewróciła oczami. Nie podobała Jej się ta kobieta.

– Czy my się znamy? – Angelo wydawał się być równie zaskoczony.

– Ty mnie zapewne nie, ale Ja Ciebie tak – wyciągnęła zadbaną dłoń w kierunku mężczyzny – Jestem Sabine. Kiedyś byłam Waszą najgorliwszą fanką. Do dziś uwielbiam Twój głos – słodziła z szerokim uśmiechem.

Mężczyzna zerkając na zniesmaczoną Olę, z lekkim oporem podał rękę kobiecie. Jej imię było mu znajome. Od razu skojarzył je z listem. Zmarszczył czoło.

– Pani twierdzi, że zgubiła tu portfel – Ola zaplątała ręce na piersi i obrzuciła chłopaka poirytowanym wzrokiem, w którym czaiło się poirytowanie i nieme pytanie.

– A! Tak! – przypomniał sobie – Znalazłem go wczoraj przed domem i odwiozłem na policję – wyjaśnił, lustrując uważnie obcą kobietę.

– Ty? – dziwne rozczarowanie błysnęło w oczach blondynki. Zaraz po tym jednak, prawdziwe odczucia, przykryła udawaną ulgą – Ogromnie się cieszę, że się znalazł. Dziękuję bardzo i przepraszam za najście – wycofała się potulnie w kierunku drzwi.

Angelo odprowadził Ją do drzwi, wyjaśniając, w którym komisariacie zostawił poszukiwaną rzecz, po czym wrócił do wciąż zbulwersowanej Oli.

– Co Ona robiła wczoraj w naszym domu? – blondynka od razu zaatakowała mężczyznę – Weszła tu jak do siebie!

Angelo sam chciałby znać odpowiedź na Jej pytania, ale żeby już bardziej nie denerwować przyszłej bratowej, udał obojętność.

– Nie wiem. Portfel znalazłem na werandzie – wyjaśnił –  Zapewne chciała coś sprzedać i na Was zarobić, ale Paddy nie otworzył Jej drzwi – wyjaśnił, pozostawiając dla siebie informację o liście i fakcie że znalazł go na ławce, a nie pod drzwiami czy na schodach. Sam miał zamiar zapytać o to Paddyego.

Ola milczała przez moment, ale po chwili uznała, że wyjaśnienie Angelo jest całkiem możliwe. Ku zadowoleniu mężczyzny,  rozchmurzyła się i zmieniła temat.

– Gdzie jest Paddy?

– Nie ma go? – uniósł brwi –  Jak byłem tu rano to spał w salonie – oznajmił, po czym wycofał się i zajrzał do przeciwległego pokoju – Jest tutaj – oznajmił wracając do przyjaciółki – Głodna? Kira zapakowała mi obiad, sądząc po wadze, starczy dla armii – uniósł trochę wyżej torbę i ruszył do kuchni.

– Radziłabym tam nie wchodzić. W pierwszej chwili jej nie poznałam – ostrzegała, czym wywołała śmiech na twarzy mężczyzny.

– Tak niestety działa samotność na faceta.

– On to wszystko sam wypił? – stanęła w otwartych drzwiach, żeby nie docierał do niej zapach.

– Drugie tyle stoi w salonie – odparł, stawiając pojemniki na blacie – Miałem właśnie zamiar jakoś ogarnąć ten bałagan – odwrócił się i spojrzał na zszokowaną Olę.

– Przecież to nawet słonia by zabiło – stwierdziła, marszcząc czoło.

– No widzisz? A Pad przeżył – zarechotał w odpowiedzi – Jego tylko Twoje odejście mogłoby zabić – nagle ponownie zrobił się  poważny – Ola… Ja mam nadzieję, że nie wróciłaś tylko po resztę rzeczy? – im dłużej trwało milczenie dziewczyny,  tym mocniej zaciskała się niewidzialna obręcz wokół gardła chłopaka. W końcu gdy z odciąganiem pokręciła głową, poczuł wielką ulgę i głośno odetchnął – Już byłem przerażony.

……………

Od godziny siedziała i wpatrywała się w śpiącego mężczyznę. Jego przydługie już włosy, wprost prosiły się o nożyczki i grzebień. Ciemny kilkudniowy zarost odznaczający się na jego bladej twarzy, sina otoczka wokół przymkniętych oczu i ściągnięta, nawet we śnie twarz, sprawiały wrażenie kompletnego wymęczenia.

Spokojnie czekała aż do końca wytrzeźwieje i się obudzi. Miała czas…

Jej myśli zaczęły krążyć wokół wspomnień sprzed lat. Starała się wybierać tylko te dobre i uśmiechała się do siebie, a czasem nawet chichotała cicho, żałując że nie ma magicznej mocy, by przenieść się, choć na chwilę w te cudowne, beztroskie czasy.

Spojrzała na Paddyego. Jego zabrałaby z sobą, żeby mógł choć na chwilę poczuć się znowu wolnym od problemów, szczęśliwym, pełnym życia człowiekiem. Może wtedy przypomniałby sobie, jak to jest. Może zachłysnąłby się tym uczuciem lekkości i zechciał przenieść je do obecnych czasów.

Czuła ulgę, że wróciła i że może znowu na niego patrzeć, ale jednocześnie wciąż gdzieś, w głębi niej, tlił się żal. Przez te trzy dni dużo myślała o swoim życiu… O ich wspólnym życiu… Uświadomiła sobie, że idealny Paddy i idealne z nim życie, było tylko w jej snach i marzeniach. Mężczyźnie, który leżał na kanapie, daleko było do ideału, ale wolała być blisko tego nieidealnego faceta, dla którego od lat biło Jej serce i który pochłaniał prawie wszystkie jej myśli, niż znowu żyć wyłącznie wspomnieniami i marzeniami.

Poruszył się i uchylił powieki. Zamrugał nimi, po czym potarł dłońmi zaspaną twarz i wzdychając głośno, zamyknął z powrotem oczy, jakby chciał znowu zasnąć. Po chwili jednak, wyczuwając czyjąś obecność, przebiegł wzrokiem przez pokój, zatrzymując je na, siedzącej w fotelu, kobiecie.

– Oluś! – poderwał się w górę – niepochowana radość i szczęście pokryły szarą twarz – Wróciłaś! – zerwał się z kanapy. W pierwszym odruchu chciał podejść i przytulić Ją, by poczuć że naprawdę tu jest, że to nie senna wizja, ale wystarczyło jedno szybkie spojrzenie w Jej posępną, poważną twarz, by stracić całą odwagę. Niepewnie usiadł na wprost niej i z szalejącym w swoim wnętrzu sercem, przez moment wpatrywał się w nią, zbierając myśli. Im dłużej trwała cisza, tym większy odczuwał strach.

– Wiem, że jesteś na mnie zła. Zasłużyłem sobie, ale wybacz mi, proszę… – wyszeptał, bojąc się, że głośniejszy dźwięk zniszczy obraz i Ola znowu zniknie.

– Wybaczyć? Ile razy jeszcze? – zapytała chłodno. Postanowiła nie odpuścić zbyt łatwo.
Chłopak skulił się w sobie i zadrżał. Ton głosu kobiety wbił się głęboko w Jego umysł, tworząc w nim bolesny ucisk.

– Ile razy będziesz patrzył na mnie z taką samą skruchą w oczach, ile razy będziesz błagał o wybaczenie i darowanie win, ile razy będziemy musieli przeżywać to, co przez ostatnie dni?

Spuścił potulnie głowę.

– To już się nie powtórzy – wydukał przerażony jej chłodem. Nie zadrżał jej głos, po policzku nie spłynęła nawet jedna łza. Zaczynał się coraz bardziej bać…

– Naprawdę w to wierzysz? – zadrwiła – Nie obiecuj rzeczy, których nie możesz spełnić – prychnęła – To nieuczciwe. Oszukujesz tym sposobem, nas oboje.

Paddy opuścił wzrok. Nie mógł znieść oskarżenia w Jej oczach. Bezsilnie pokręcił głową.

– Mogliśmy zrobić tak, jak mówiłem na samym początku. Nie chciałaś mnie wtedy słuchać – westchnął, trochę jakby do siebie.

– O czym Ty mówisz?

Podniósł głowę i spojrzał na nią.

– Mogliśmy uciec, zamieszkać z daleka od wszystkich – wyjaśnił – Tak byłoby lepiej. Wiedziałem, że moja rodzina nas zniszczy, że…

– Przestań! – warknęła ostro, nie pozwalając mu dokończyć – Czy Ty naprawdę jesteś tak ślepy, że nie widzisz,  co niszczy nasz związek?! – nerwowo wstała z fotela – Nie widzisz, że to Ty sam wszystko psujesz?! Jesteś jak czarna chmura na niebie, nigdy nie wiadomo kiedy i czym nas zalejesz.

– Ja? – również wstał – Ja chcę tylko spokoju! Chcę być szczęśliwy! Z Tobą i naszym dzieckiem! Oni nam na to nie pozwalają, tak jak dziesięć lat temu! – widział, jak ironiczny uśmiech rozciąga usta kobiety. Nie wierzyła mu. Pokręciła głową.

– Paddy, dziesięć lat temu sami zaprzepaściliśmy szansę na wspólne życie. Byliśmy zbyt słabi, kiedy Ty to wreszcie zrozumiesz! – stwierdziła – To my nie potrafiliśmy walczyć o siebie, oni nam tylko w tym pomogli. Teraz też tak jest, to nie Twoje rodzeństwo jest winne.

Zamarł, zdając sobie sprawę, że właśnie pozbawiła go ostatniej możliwości obrony. Sprawiła, że bał się otworzyć usta, bo wszystkie Jego argumenty odwracała przeciwko niemu. Stał i patrzył na nią, czując jak ogarnia go paraliżujący strach.

– Uważasz, że to moja wina, prawda? – zapytał zdławionym głosem.

– Być może nasza wspólna, nie wiem – odparła, podchodząc do niego – Nie potrafię tego rozgryźć. Dlaczego tak bardzo rozjuszył Cię rozwód Johna? – stał przed nią z opuszczoną głową i milczał – Paddy? Możesz mi odpowiedzieć?

– Nie wiesz? – podniósł głowę i utkwił w niej źrenice, w których widoczna była pretensja.

Ola przymknęła,  na monet, oczy i w bezsilności uniosła głowę w górę, wymuchując głośno powietrze. Po co w ogóle pytała…

– Wiem – poczuła dłonie na swoich ramionach i spojrzała w Jego ciemne tęczówki.

– Wciąż się boję, że Cię stracę, nie rozumiesz? On nie przyjechał tu bez powodu…

– Teraz mnie tracisz – odparła – Nie widzisz tego? Twoja frustracja i chora zazdrość nas niszczy – dotknęła Jego dłoni, ale szybko zabrał ręce i odszedł w głąb salonu. Dorzucił kilka kawałków drewna do kominka, po czym stanął przed nim i wpatrzył się w drobne iskierka, tańczące za grubą szybą.

– Widzę… – powiedział pół głosem – Tylko… Czasami nie umiem się zatrzymać. Przerasta mnie mój własny strach.

– Dlaczego? – Ola znowu zbliżyła się do niego.

– Nie wiem. To działa jakby wbrew mnie – przyznał – Czasem wystarczy czyjeś słowo lub zdanie, a czasami są to moje własne myśli.

– Jakie myśli, Paddy? – widziała jak drżą mięśnie Jego żuchwy – Powiedz mi czego tak naprawdę się obawiasz?  – poprosiła łagodnie – Może wtedy będę w stanie zrozumieć Cię bardziej.

Spojrzał na nią, na moment zatonął w Jej zmartwionych oczach.

– Gdzieś podświadomie, wydaje mi się, że nie mam do Ciebie prawa – wyznał cicho – Zabija mnie poczucie winy.

– Poczucie winy? – zmarszczyła się – Jakie? W związku z czym? – wpatrywała się w niego, próbując wyczytać odpowiedź z Jego oczu i twarzy.

Przygryzł wargę. Tak bardzo chciał wyrzucić z siebie tajemnicę, pozbyć się dręczących wspomnień i myśli. Przestać się bać, oczyścić swój umysł i usłyszeć, że mu wybacza.

– Ukradłem Cię własnemu bratu… – wyrzucił w końcu.

Stchórzył…

Nie potrafił przyznać się do tego, co Jej zrobił. Nie zrozumiałaby… Czasami On sam nie rozumiał…

Oczy dziewczyny przybrały łagodny wyraz, a usta lekko drgnęły.

– Kiedy zrozumiesz, że wcale mnie nie ukradłeś. Moje uczucie do Johna zwyczajnie wygasło, tak się czasem dzieje.

– Nie wygasłoby, gdyby nie Ja – w Jego wypowiedzi była ukryta głębia, o której Ola nie mogła wiedzieć. Ręce Jej opadły. Odsunęła się i odeszła.

– Paddy zakochałam się w Tobie nie wiedząc nawet, że Ty też coś do mnie czujesz, gdzie w tym jest Twoja wina? – wzięła w rękę ramkę ze zdjęciem mężczyzny i uśmiechnęła się do niej.

– Chciałabyś, żebym był taki jak wtedy, prawda? – zerknął obojętnie na swoją twarz, sprzed kilkunastu lat. Nie lubił tego zdjęcia.

– Włosy miałeś piękne.

– Wiesz o czym mówię.

Kobieta odstawiła fotografię na miejsce, po czym zbliżyła się do niego.

– Przede wszystkim chcę, żebyś przestał drżeć ze strachu, żebyś uwierzył w moją bezgraniczną miłość do Ciebie – pogładziła Jego ramię – Nawet, jeśli John miał jakieś powody do przyjazdu i nawet jeśli rozwiedzie się z Maite, czego im nie życzę, moje uczucia się nie zmienią. Nic ani nikt nie zagraża Tobie bardziej, niż Ty sam. Pozbądź się obaw, dla mnie – złapała Jego dłoń i przycisnęła do swojego brzucha – Dla niej… Ale przede wszystkim dla siebie – obserwowała jak Jego twarz łagodnieje, oczy zaczynają się uśmiechać, a usta rozciągają w niepewnym jeszcze, grymasie.

– Przepraszam – wyszeptał, zanurzając się w jej oczach – Za wszystko…

………….

Widziała go… Otworzył bramkę i wszedł na podwórko. Mężczyzna ze szpitala. Wtedy miała wrażenie, że się przewidziała.  Teraz była pewna, że to On.

Usłyszała dzwonek do drzwi i odsunęła się w najgłębszy kąt salonu. Po co przyszedł? Czego chciał? Skąd wiedział gdzie mieszka? Tyle lat… Nie zamierzała mu otwierać.

Po kilku minutach pukanie ucichło. Odczekała chwilę i odważyła się ponownie podejść do okna. Pusto. Auto zniknęło. Odetchnęła z ulgą i wróciła do normalnego funkcjonowania.

– Witaj Agato. Tak myślałem, że dobrze będzie jednak poczekać – usłyszała i podskoczyła ze strachu, gdy wyszła do ogrodu.

– Co… Co Pan tu robi?  – zapytała zaskoczona, udając że go nie zna – Kim Pan jest?

– Naprawdę mnie nie poznajesz? – mężczyzna odłożył papierosa do stojącej na drewnianym stoliku wielkiej, ozdobnej popielnicy i wstał.

W pierwszej chwili pokręciła głową, analizując w myślach swoją sytuację.

– Po co przyjechałeś? – zapytała schodząc z niewielkiego tarasu do ogrodu. Zdała sobie sprawę, że wmawianie mu pomyłki nic nie da. Zawsze był bystry i inteligentny. Skoro zadał sobie tyle trudu, by Ją odnaleźć, z pewnością sprawdził też dokładnie, kim jest.

– Więc jednak mnie pamiętasz – stwierdził, zbliżając się do niej.

–  Alzheimer na razie mnie omija, choć może lepiej byłoby nie pamiętać niektórych rzeczy – otuliła się szczelniej wielką chustą i poprawiła ochronną  włókninę na jednej z doniczek, chcąc zająć czymś ręce.

– Może wejdźmy do środka, przeziębisz się – zaproponował łagodnie.

Ostatnią rzeczą, jakiej pragnęła, było gościć go we własnym domu.

– Czego chcesz? – omiotła wzrokiem twarz mężczyzny, sprytnie omijając okolice oczu. Zdążyła jednak zauważyć zmarszczki. Czas i Jego nie oszczędził. Odruchowo dotknęła swojego policzka. Minęło prawie pół wieku od ich ostatniego spotkania. Od momentu, w którym bez mrugnięcia okiem,  wyrzucił Ją i ich nienarodzoną jeszcze córeczkę z własnego idealnego życia. Mimo tylu lat, ogarnął Ją żal. Pamiętała… Każde ostre słowo wypowiedziane przez Jego usta.
Poczuła dłoń na swoim ramieniu i odruchowo odsunęła się na bezpieczną odległość.

– Agata… – nie próbował po raz kolejny zbliżyć się do niej. Zauważył, że chce trzymać dystans – Próbowałem odnaleźć Cię dawno temu.

– Po co? – stała tyłem, nie chcąc łączyć swojego wzroku ze spojrzeniem, którego jako jedynego,  nie zmienił w nim czas.

– Nie przyszło mi jednak do głowy, że wyjechałaś z Niemiec – zignorował chłodny ton kobiety.

– I zmieniłam nazwisko, prawda? – rzuciła zgryźliwie.

– To też – odparł podstępnie.  Znał to nazwisko aż za dobrze – Jednak zostałaś Jego żoną – stwierdził sucho, przyglądając się pojedynczym źdźbłom trawy na swoich drogich butach. Odruchowo przeniósł wzrok na stopy kobiety, osłonięte zwyczajnymi domowymi kapciami – Wejdźmy do środka – znowu przejął się chłodem panującym na dworze i Jej cienkim ubiorem.

– Chcesz postawić nogę w podrzędnym, zwykłym mieszkaniu. Nie brzydzi Cię to? – prychnęła – Ty? Taki dystyngowany i sztywny, ceniący sobie bogactwo i luksus ponad wszystko?

Henry wyczuł pogardę w Jej głosie. Usłyszane słowa zabolały. Wyciągnął rękę i obejmując ramię kobiety, zmusił Ją do odwrócenia.

– Przecież wiesz, że taki nie jestem. Nigdy nie byłem – podniósł głos, poddając się emocjom. Zwykle panował nad sobą, ale w jej obecności nigdy tego nie potrafił. Teraz też cały dygotał – Nigdy nie zależało, nie tak oceniałem ludzi.

– Myślałam, że wiem, ale się pomyliłam – podniosła wzrok i spojrzała na niego z wyrzutem.

Opuścił ręce i zamilkł. Poczuł się urażony Jej słowami.

– Chcę z Tobą porozmawiać.

– Przecież rozmawiamy – odparła obojętnie.

– Agata… – znowu Ją dotknął, a Ona znowu odskoczyła.

– Myślę, że powinieneś już sobie pójść – stwierdziła,  skubiąc brzeg swojej chusty.

– Zanim David wróci do domu? – zapytał z pogardą. Samo wymówienie imienia człowieka, który udając przyjaciela, ukradł mu miłość, sprawiło mu ból. Nie miał ochoty go widzieć. Cieszył się, że najprawdopodobniej nie ma go w domu. Pochłonięty własnymi myślami nie zauważył, że kobieta wpatruje się w niego ze łzami w oczach.

– Zmień ton – warknęła ze złością – Mówisz o moim mężu. Człowieku, który zaopiekował się mną, po tym jak mężczyzna, którego uważałam za najcudowniejszego pod słońcem, wyrzucił mnie ze swojego życia,  jak niepotrzebną rzecz tylko dlatego, że według Jego rodziców, nie pasowałam do wystroju bogatego domu – oczy Henryego zaszły nagłą mgłą. Widziała to, jednak nie dbała o Jego samopoczucie. Po tylu latach wtargnął do Jej życia, nieproszony – David uratował mnie i moją córeczkę przed głodową śmiercią.

– Naszą córeczkę – odruchowo Ją poprawił.

– Nie Henry! – zaprzeczył, nie zastanawiając się nawet, nad Jego słowami – Moją i Davida! Ty przestałeś być Jej ojcem w momencie, w którym uwierzyłeś w moją zdradę i wyparłeś się własnego dziecka! – poprawiła opadający z ramion szary, kraciasty materiał.

Mężczyzna z zastygłym wzrokiem i pobladłą twarzą słuchał Jej oskarżeń. Wiedział, że miała do nich prawo, a On musiał wysłuchać tych bolesnych słów bez,  jednego nawet, grymasu niezadowolenia na twarzy. Przygotowywał się na to odkąd detektyw dostarczył mu zlecone wyniki śledztwa.

– David wychował Sofię jak własną córkę. Dał Jej nazwisko i całą resztę, potrzeb, których dziecko oczekuje od ojca. Dał Jej miłość, której Ty się wyrzekłeś.

Bolało coraz bardziej. Każde słowo kobiety, było kolejną raną w sercu mężczyzny.

– Widziałem zdjęcia – podjął w końcu próbę obrony – Całował Cię, przytulał… Widziałem Was razem w kawiarni. Trzymaliście się za rękę.

– Był moim przyjacielem, Henry! Całował mnie tylko w policzek! – rzuciła nerwowo! Pomagał mi, wspierał w bitwie z Twoimi rodzicami.

– A potem się z Tobą ożenił! – krzyknął pozwalając ponieść się emocjom.

– Owszem kochał mnie! – kobieta również podniosła ton – Ale nigdy nie zrobił niczego, co wychodziło poza ramy zwykłej przyjaźni. Nawet po ślubie czekał cierpliwie! Wiedział, że moje serce wypełnione jest miłością do Ciebie! – w Jej oczach pojawiły się łzy – Nie wiem skąd Twoi rodzice mieli te zdjęcia. Musieli się nieźle napracować. Wybrali najlepsze ujęcia i wmówili Ci nasz romans! A Ty tak bardzo im wierzyłeś, że wyparłeś się nawet własnego dziecka!

– Byłem przekonany, że oboje mnie oszukujecie.

– I czyhamy na Twój majątek, bo byliśmy biedni! – krzyknęła – Bo biedny znaczyło gorszy, bez uczuć i sumienia, prawda?! – przeciągnęła po nim pogardliwym wzrokiem – I Ty śmiesz twierdzić, że nie traktujesz ludzi wybiórczo?!

– Zaślepiła mnie zazdrość! On od początku walczył ze mną o Ciebie! Zawsze był blisko! – walczył o zachowanie resztek godności.

– Był Twoim przyjacielem! Życie by za Ciebie oddał! Nigdy nie próbował zrobić niczego, żeby mnie Tobie odebrać! Uszanuj go! – krzyknęła roz żałosna – Jesteś w końcu w Jego własnym domu albo natychmiast stąd wyjdź! – warknęła – Za to, co zrobił dla Twojej córki powinieneś mu teraz znicz zapalić, a nie obrzucać go błotem.

Zdębiał. W pierwszej chwili pomyślał, że się przesłyszał.

– To On nie żyje?

Agata przymknęła oczy i przełknęła głośno ślinę.

– Umarł na gruźlicę.

– Kiedy? – jego głos drżał.

– Trzydzieści lat temu – kobieta odwróciła się ponownie tyłem i spuściła głowę,  obejmując się ramionami.

– Niemożliwe! – stwierdził – Przecież gruźlicę można wyleczyć.

– Tak, jeśli ktoś miał pieniądze tak,  jak Ty. My nigdy nie byliśmy bogaci – wyznała smutno – Mimo iż sprzedaliśmy wszystko co możliwe, zabrakło nam pieniędzy, by wysłać go na leczenie za granicę – wyjaśniła zdławionym głosem – Choroba została zdiagnozowana zbyt późno, by pomogło zwykłe leczenie.

– Nie wiedziałem… Mogliście… – bał się dokończyć.

– Przyjść do Ciebie z prośbą? – znowu patrzyła mu w oczy – Myślisz, że o tym nie pomyślałam? Wtedy gotowa byłam sprzedać duszę diabłu, żeby go uratować i zrobiłam najgorszy błąd w swoim życiu – wyznała.

– Błąd? Jaki? – wpatrywał się w nią zaskoczony.

– Wysłałam do Ciebię naszą córkę, wyjawiając Jej przed tym całą prawdę.

Henry zaniemówił, a jego twarz przybrała kolor kredy. Tego tematu bał się najbardziej, ale głównie dlatego tu przyjechał i z tego samego powodu próbował odnaleźć Ją trzydzieści lat temu.

– Straciłam przez to wszystkich i zostałam w życiu sama jak palec – mówiła dalej kobieta,  nie powstrzymując już teraz łez – David umarł po miesiącu od wyjazdu Sofii, a Ona nigdy nie wróciła – skuliła ramiona zagłębiając się w rozpaczy.

Mężczyzna podtrzymał Ją za ramiona, mając wrażenie, że za moment się przewróci. Przyciągnął do siebie i objął mocno. Czuł jak drży, walcząc z własnym smutkiem.

– Wszystko przez Ciebie! – wyłkała – Dwukrotnie byłeś przyczyną mojego upadku! Nienawidzę Cię za to! – uderzyła pięściami w Jego klatkę piersiową, po czym opadając z sił i poddając się bólowi, oparła o nią czoło.

Henry zacisnął powieki i uniósł głowę w górę.

Teraz czuł jeszcze większy ciężar, ale musiał zapytać.

– Nie wiesz, co się z nią stało?

Agata opamiętała się i odsunęła od niego ratowanie.

– Do dziś niczego nie wiem. Nie dostałam żadnego listu, żadnej informacji. Do dziś nie wiem gdzie są i co się stało, że nie wrócili.

– O kim jeszcze mówisz?

– Sofia wyjechała z mężem. Samej nigdy bym jej nie puściła, ale z nim… – zawarła się – Może nie był zbyt odpowiedzialnym mężczyzną, ale kochał moją córkę a Ona Jego… Spodziewali się dziecka… – znowu płacz przerwał Jej opowieść.

– Dziecko? – Henrym wstrząsnął zimny dreszcz. Dziewczyna nie wspominała nic o dziecku.

– Wciąż mam nadzieję, że są szczęśliwi. Tylko z tego powodu wciąż żyję… – nie zwracała uwagi na Henryego – Przez te wszystkie lata budziłam się co rano z nadzieją, że może dziś… – nie była w stanie skończyć. Henry w ostatniej chwili uchronił Ją przed upadkiem.

Jak miał Jej teraz, po tych pełnych żalu słowach wyznać, że ich córka nie żyje.

===============

 

 

 

 

 

 

12 myśli na temat “Rozdział 146: Cierpienia przeszłości…

  1. Ola i Paddy jak zwykle raz z górki raz pod górkę.Sabinka widać dobrze kombinuje. Paddiego sumienie gryzie kiedy Oli powie o tajemnicy która skrywa.Mozeby wtedy poczuł ulgę i ten związek budowali by bez tajemnic strachu przed rozstaniem. Jimmi dalej walczy z przeszłoscia Emmy wspiera dzielnie ale ile jeszcze wytrzyma jej wachania nastroju..
    ??A córka henrego ona mieszkała z nim bo nie mogę sobie przypomnieć.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Paddy i Olka – normalka. Chyba to lubią. Cisza przed burzą.
      Sabinka – no kombinuje, kombinuje. Zgrywa niewinną ofiarę swojego roztrzepania, a tak naprawdę bada teren, próbując dopasować się do upodobań Paddyego.
      Paddy – ofiarą i więzień własnych tajemnic. Myślisz, że Olka by mu wybaczyła? Szczególnie to, że trzymał to w tajemnicy.
      Jim i Emma walczą wspólnie, trzymając się za rękę. Myślę, że wytrzyma.
      Córkę wyjaśnię. Wspomnienia Henryego się pojawiły wcześniej.
      Dzięki 💖

      Polubienie

  2. No świetny rozdział ! Początek piękny , dużo emocji … Olka wybaczyła i dobrze ale mam wrażenie ze to początek ich końca … dobrze mu powiedziała ale to jak grochem o ścianę czy jakoś tak 😉 No on jest beznadziejny 😉 jego sekret i tak wypłynie i dostanie w pysk 😉 No i super watę Henrego i spółki 😉 to dziadek Em ?

    Polubione przez 1 osoba

    1. Dzięki. Cieszy mnie każde miłe słowo, bo widzisz, Ja jestem z tego typu ludzi, co podoba im się wszystko inne, czyjeś, a swoje uważa za kiepską jakość. Co jakiś czas odpadają mnie wątpliwości. Oczywiście są fragmenty, które kocham u siebie, ale są też takie które uważam za słabe. Coś w tym początku końca jest. Że mną jest trochę jak z pogodą przed burzą, wyciszam bohaterów, daję im chwilę wytchnienia, potem zawiera wietrzykiem i walę piorunem w sam środek, żeby potem odbudować zniszczenia.
      O matko! Poetyckie to zdanie wyszło hehe czasami się zdarza przebarwić sytuację. 😁
      Wątek Henryego także i mnie pochłonął, aż mi szkoda, że Oni mają po 70 lat – piękna historia miłosna by z tego wyszła ☺️
      Dzięki 💖

      Polubienie

  3. Ja głupia cały czas myślałam, że Heniu to tata a on to chyba dziadek??
    Olka wróciła…chyba za szybko ale niech się nim nacieszy bo pewnie niedługo Padzik znowu coś nabroi.
    Przecież jego zazdrość nie minie ot tak a Johny pewnie już jest w drodze do Niemiec 🙂
    Pięknie opisałaś ich emocje w tym rozdziale normalnie czytając widziałam te granatowe tęczówki 🙂
    Padzika dręczą wyrzuty sumienia…wiedziałam, że tak będzie. Sam zniszczy ten związek. Niech jej lepiej wyzna prawdę póki Olka ma jeszcze cierpliwość do niego 🙂
    Ahh jak ich uwielbiam 🙂
    Dobrze, że chociaż u Jimma i Emmy dobrze.
    A Sabinka to chyba przesadza…utop ja 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Nie wiem, dlaczego tak myślałaś. Nigdy tego nie mówiłam.
      Olka wybaczyła Paddyemu wybryk. Masz rację nie długo będą cieszyć się szczęściem.
      Kochana emocje bohaterów są dla mnie najważniejsze. Wiem, że czasem przesadzam i przekoloryzowuje obraz, ale Ja opisuje to, co widzę w wyobraźni. Generalnie w życiu także nie skupiam się na zewnętrznych sprawach. Nie potrafię powiedzieć w co była ubrana osoba, z którą rozmawiałam pięć minut temu, ale pamiętam każdą zmianę Jej mimiki, wyraz oczy i gesty.
      Padzika chyba nigdy nie przestaną dręczyć wyrzuty sumienia. Faktycznie przez to nie potrafi iść na przód.
      Jim i Emma zaczynają się prostować. A Sabinka będzie przydatna Paddyemu.
      Dzięki

      Polubienie

  4. Tajemnica goni tajemnicę …… dziadzio Henio 😁A jeśli chodzi o tajemnicę to Paddy powinien w końcu powiedzieć prawdę Olce trudno jest facetem no może w rurkach ale facetem więc powinien to zrobić.Wiem że ciąża i nie powinien jej denerwować ale no właśnie zawsze będzie jakieś ale i zawsze nie ten moment.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Tajemnic faktycznie u mnie sporo. Zgadzam się z Tobą, Paddy powinien powiedzieć prawdę i oczyścić umysł. Na pewno lżej by mu się żyło. Dobrego momentu na wyznanie grzechów przeszłości nigdy nie będzie. Pojawiają się za to emocje, które wywalają wszystko na wierzch wtedy, gdy najmniej się tego spodziewamy Facet w rurkach hehe Wtedy jeszcze ich nie nosił. Sony mu nie kupiło.
      Dzięki

      Polubienie

  5. Słodki panie! Pal diabli Ola i Paddy! To taka walka z wiatrakami, nic się nie zmieni. Męczy mnie to już. Ciągle tylko w prawo albo w lewo. Ale Henry? Agata? O raju! Co za koszmar. Jak Ty to wymyśliłas? Sofia, czyżby to była mama Emmy,a Henry jest dziadkiem Emmy? Nie, no bo jak niby? Skąd miał wiedzieć, że… No tak, nie wiedział przecież nic nie mówiła o dziecku. I co? Sofia pojechała prosić go o pieniądze dla swojego ojca i on co? Nie pomógł? Sofia nie mówiła o co chodzi? Nie powiedziała prawdy? Nic nie rozumiem. No nic! Ale wątek mi się podoba, o rety!

    Polubione przez 1 osoba

    1. Sporo pytań zadajesz. Oczywiści traktuję je jako retoryczne, więc odpowiedzi nie muszę udzielać. Coś tam dla nich wymyśliłam. Henry i Jego historia miały wejść dużo wcześniej. Emma miała pojawić się jako bohaterka z problemami, ale tylko jako jeden z wątków. Jednak Jimmy tak bardzo chciał być bohaterem pierwszoplanowym, że musiałam go wepchnąć.
      Najważniejsze, że Ci się podoba. Wszystko wyjaśnię.
      Dzięki i przepraszam za spore opóźnienie.

      Polubienie

        1. Miałam mały poślizg spowodowany brakiem czasu, ale zawsze odpisuję. Komentarze są dla mnie ważne i skoro Wy poświęcać czas na jego napisanie, uważam za swój obowiązek odpisać na każdy.

          Polubienie

Dodaj komentarz