ROZDZIAŁ 134: Anielska cierpliwość.

– Patricia, przecież prosiłem, żebyś nie przyjeżdżała – rzucił Angelo, zerkając niepewnie na Paddyego. Ten jednak jakby zastygł. Stał w bezruchu i wpatrywał się w zbliżającego się do nich, Johna.

– Angelo, Ty wiesz swoje, a Ja swoje – odparła Patricia, całując brata w policzek – Witaj Paddy – zwróciła się do drugiego, chcąc i jego ucałować.

– Musiałaś go tu przywozić? – zapytał oschle.

– Paddy, nie unoś się – odparła i  uspokajająco poklepała pierś mężczyzny – Nie miałam wyboru. Uparł się. To też jego brat.

– Patrick, proszę Cię, tylko nie rób tu wstydu – ostrzegł szeptem Angelo.

Paddy spojrzał na niego urażonym wzrokiem, po czym demonstracyjnie schował ręce w kieszenie i odwrócił głowę.

– Cześć – John dotarł do nich, przywitał się z Angelo, po czym spojrzał na Paddyego – Ty zapewne ręki mi nie podasz – stwierdził obojętnie, znając zachowanie brata.

Chłopak obrzucił go pogardliwym spojrzeniem.

– Dobrze się domyślasz – burknął.

– Paddy! – wzburzyła się, stojąca obok nich kobieta. Młodszy z braci jednak zignorował jej oburzenie i ponownie odwrócił głowę, przewracając przy tym oczami.

John pokręcił głową.

– Pati nie ma sensu się denerwować – popatrzył na siostrę – Nie będę go prosił, przyzwyczaiłem się już.

W Paddym zaczęła wrzeć coraz większa złość, jednak nawet nie drgnął.

– Mówcie,  co z Jimem – Patricia zmieniła temat.

– Właściwie to już chyba w porządku – odparł  Angelo i połączył ironiczne, porozumiewawcze spojrzenie ze wzrokiem Paddyego.

– Co to znaczy? – kobieta nie dawała za wygraną – Jak w porządku, przecież przeszedł operację, pewnie wszystko go boli i jest słaby – słała domysły – A tak w ogóle dokąd Wy się wybieracie?

– Na śniadanie – odparł blondyn.

– Gdzie? A kto z nim teraz jest? – Patricia zadawała pytanie za pytaniem, nie czekając na odpowiedź – Zostawiliście go samego? Boże i twierdzisz, że niepotrzebnie przyleciałam? – zdenerwowała się kobieta.

Angelo położył dłonie na barkach siostry i potrząsnął nimi delikatnie.

– Patricia, uspokój się. Nie ma potrzeby tak się denerwować. Jemu naprawdę nic nie jest. Nasz Jim ma więcej żyć niż najwytrwalszy kot.

– Angelo, jak Ty coś powiesz, to można ręce załamać. Uważasz, że to powód do żartów?! – oburzyła się.

– Za to Ty jak zwykle, wszędzie widzisz dramat – odgryzł się – Jim, powiedziałbym… – ponownie zerknął na Paddyego -… Chyba jest zadowolony z takiego obrotu sprawy – dokończył, uśmiechając się drwiąco.

Patricia pokręciła z dezaprobatą, głową.

– Z Wami to Ja się nie dogadam – stwierdziła – Gdzie go znajdę?

Angelo wytłumaczył jej drogę i podał numer pokoju.

Paddy nie odezwał się nawet słowem. Stał i  ukradkiem mierzył wzrokiem Johna, czując coraz większą irytację oraz złość. Świadomość, że kilka dni wcześniej widział się z Olą, napędzała jeszcze bardziej jego nerwy. Do tego ten idealny wygląd, jak wycięty z katalogu. Elegancki płaszcz, idealnie wyczyszczone buty i spodnie, na których nawet jednego zagniecenia nie było. Prychnął nieznacznie.

John zupełnie go ignorował. Słuchał wyjaśnień Angelo, a gdy ten skończył stwierdził:

– To wy idźcie na to śniadanie, a my przejmiemy teraz dyżur. Potem zrobimy zmianę.

– Ledwo przyjechał, a już rządzi – Paddy nie wytrzymał. Słowa same wyrwały mu się z gardła.

John omiótł go zimnym spojrzeniem, ale nie podjął dyskusji.

– Chodź Patricia – położył dłoń na plecach siostry i popchnął Ją lekko do przodu.

Paddy spuścił głowę. Został przez nich potrącony, ale nie ustąpił im z drogi.

– Musiałeś? – Angelo utkwił wzrok w mężczyźnie zaraz po tym, jak ich rodzeństwo schowało się za drzwi.

– Co? – Paddy udał, że nie rozumienie pytania.

– Odpuść mu Pad. On nic do Ciebie nie ma, a Ty najchętniej przegryzłbyś mu zębami tętnice i z zachwytem patrzył, jak się wykrywania – stwierdził, pokonując kilka betonowych schodków.

Paddy ruszył za nim.

– Angelo, nic nie poradzę na to, że już sam jego widok wyprowadza mnie z równowagi – odparł, wyrównując krok z bratem – Pan idealny – prychnął – W dodatku ten jego rządzący ton. On myśli, że nadal jesteśmy gówniarzami i może nami dyrygować.

Angelo zatrzymał się nagle:

– Ty jesteś zazdrosny! – krzyknął z rozbawieniem.

– Słucham? Niby o co?

– O to, że John wygląda jak wygląda.

– Chyba żartujesz! – oburzył się.

– Boisz się, że podobał się Olce, co? – stwierdził i przeciągnął wzrokiem po sylwetce brata – No nie ma co ukrywać, do pięt mu nie dorastamy, szczególnie dzisiaj. Kiedy Ty się czesałeś? – potargał jeszcze bardziej i tak sterczące włosy mężczyzny.

– W dupie to mam – burknął chłopak i ruszył do przodu.

– Cholera! – zaklął Angelo, oglądając się na drzwi wejściowe szpitala – Nie powiedzieliśmy im, że z Jimem jest Emma.

– Dadzą radę – rzucił Paddy – Najwyżej Jim wyrzuci ich,  tak jak nas – nagle jego złość gdzieś zniknęła i roześmiał się do swojej wyobraźni.

– Patricia na pewno pozwoli się wyrzucić. Już to widzę – ironia w głosie Angelo wywołała jeszcze większy uśmiech na ustach Paddyego.

– Jimmy szybko Ją ogarnie, nie martw się – stwierdził.

– Wtedy wpadnie w czarną rozpacz – dodał Angelo.

– Kochany Johnny Ją pocieszy – odparł mężczyzna, wykrzywiając drwiąco twarz.

– Wredny jesteś, wiesz?

Paddy nic nie odpowiedział.

…………..

Ola weszła do gabinetu i zamknęła za sobą drzwi. Zdjęła płaszcz, potarła o siebie zmarznięte dłonie, po czym bezsilnie opadła na kanapę.

I co teraz? – zadawała sobie to pytanie, odkąd zakończyła rozmowę z Angelo. Zastanawiała się, co zrobi Paddy, gdy zobaczy Johna. Właściwie to nie znała obecnej relacji między nimi.

Przed oczami stanął jej pierwszy wieczór u Angelo. Wywiązała się wtedy awantura, której sama była przyczyną. Gdyby nie gospodarz wywiązałaby się wtedy bójka między Paddym a Johnem, który nie zniósł obraźliwych słów, kierowanych pod jej adresem przez Paddyego. Wiedziała, że Ten nie cierpi Johna, ale miała nadzieję, że gdy nie będzie w pobliżu jej osoby, będą potrafili się dogadać bez wszczynania awantury. Modliła się o to…

– Źle się czujesz? – w drzwiach stanęła Luisa.

– Yyy… Nie – odparła, podrywając się z kanapy – Trochę boli mnie głowa.

– Może zadzwonię do Paddyego, żeby zabrał Cię do domu? – zaproponowała – Dam sobie tu radę sama.

– Nie ma potrzeby, zaraz przejdzie. Z resztą Paddyego nie ma – odparła, podchodząc do biurka. Podniosła z niego dokumenty, przyniesione przez asystentkę.

– To zamówienia naszych kosmetyczek.

– Już? – zadziwiła się Ola.

– Mamy sporo klientek, szczególnie na te zabiegi, które wykonywane były w dzień promocji – powiedziała Luisa z uśmiechem.

Ola przymknęła oczy i westchnęła. Ściśnięty z nerwów żołądek nadal dawał o sobie znać. W dodatku zdała sobie sprawę, że przez prywatne problemy,  zaniedbała trochę swoje obowiązki.

– Gdzie pojechał Paddy? – Luisa wyrwała dziewczynę z zamyślenia.

– Słucham? – zapytała lekko zdezorientowana – Do Dublina – dodała, przypominając sobie pytanie.

– Wow! Rozkręca karierę? – dziewczyna stuknęła o biurko stertą teczek, próbując wyrównać ich krawędzie i odłożyła je z powrotem na miejsce.

Ola uśmiechnęła się do niej.

– Nie. To nie z tego powodu tam pojechał.

– Szkoda. Niezły jest – pochwaliła dziewczyna.

Ola kiwnęła twierdząco głową.

– Nadal Wam nie wybaczyłam, że mi nie powiedziałyście, kim On jest.

– Jest sobą, Luisa i nikt tego nie ukrywał – wytłumaczył Ola – Ty po prostu nie pytałaś…

– Bo nawet nie przypuszczałam, On się tak zmienił – zamyśliła się dziewczyna – Choć Jego kiedyś pytałam czy przypadkiem już się gdzieś nie spotkaliśmy. Twarz była mi jakaś znajoma.

– Tak? – zaciekawiła się blondynka – I co Ci odpowiedział?

– Nic – odparła ruda, trzepocząc loczkami – Stwierdził, że nigdy wcześniej się nie widzieliśmy, oszust jeden – dodała z udawanym oburzeniem, na co Ola znowu zareagowała głośnym śmiechem. Lubiła Luizę. Ruda piękność, z aureolką spiralek wokół twarzy pracowała na równi z nią i Emmą. Razem tworzyły całkiem dobry „team”.

– A zamierza w ogóle wrócić do tworzenia muzyki? – zaciekawiła się kobieta.

Ola odłożyła wielki segregator na regał i odwróciła się do dziewczyny.

– Nie wiem. Chyba jeszcze do tego nie dojrzał, ale to jego życie i myślę, że prędzej czy później do tego wróci.

– On był w klasztorze, prawda?

– O! To jednak coś o nim wiesz? – blondynka uniosła brwi w górę.

Luisa natomiast lekko się zaczerwieniła.

– Gdzieś kiedyś dotarły do mnie takie plotki – powiedziała udając obojętność – Moja przyjaciółka była fanką Kelly Family. Wiedziała o nich wszystko. Czasami wręcz miałam wrażenie, że oszalała na ich punkcie.

Z ust Oli zniknął uśmiech. Nie spodobały jej się słowa dziewczyny. Na chwilę uciekła myślami do dawnych czasów. Paddy miał zawsze mnóstwo wielbicielek. Nieraz oglądała prezenty, które dostawał, czytała listy z wyznaniami miłości. Wtedy takie rzeczy wydawały jej się normalne. Przyzwyczaiła się do nich. Z resztą weszła w ich zwariowany świat, pełen tłumów ludzi, ukrywania się i ciągłego braku prywatności – zaakceptowała go. Stał się jej rzeczywistością, ale teraz…

Nagle poczuła lęk i nieprzyjemny dreszcz na plecach. Wzdrygnęła się z odrazą. Nie. Za nic w świecie nie chciałaby powrotu do takiej sytuacji.

– Emmy też nie ma? – Luisa wybudziła Ją ze wspomnień i zadumy.

– Też jest w Irlandii – wyrwało jej się, zanim pomyślała.

– Razem z Paddym? – zaciekawiła się dziewczyna.

– Tak – odparła szczerze Ola, zdając sobie sprawę z tego, co powiedziała.

– Nie boisz się?

– Czego? – zmarszczyła brwi.

– No nie wiem, to piękna kobieta – stwierdziła – A Paddy lubił zabawić się z ładnymi dziewczynami – rzuciła dziewczyna.

– Słucham? – Ola z wrażenia otworzyła usta.

Luisa wyprostowała się i z zakłopotaniem spojrzała w oczy swojej pracodawczyni.

– No wiesz, chyba jak każda gwiazda – starała się wytłumaczyć swoje nieprzemyślane twierdzenie –  Tacy mężczyźni zawsze otaczają się pięknościami, wystarczy pooglądać plotkarskie gazety. Ja nie mówię, że Twój Paddy taki jest, po prostu patrzę stereotypowo – dodała, zbierając z biurka podpisane przez dokumenty.

Ola nie odpowiedziała. Usiadła w fotelu i zajęła się pracą, lecz gdy tylko recepcjonistka opuściła gabinet, oparła plecy o skórzany fotel i zaczęła analizować ich rozmowę.

Gdzieś w głębi niej zatliła się dziwna nieufność wobec tej dziewczyny. Jej dziwne słowa i ukryte w nich podteksty nie spodobały się kobiecie. Niby nic nie wiedziała, a w rzeczywistości miała spore wiadomości. Po kilku minutach analizowania stwierdziła, że lepiej na nią uważać i nie mówić zbyt wiele o prywatnych sprawach.

………………

– Nie ma go. Wyjechał – po pustym, jasnym holu, rozszedł się cichy, kobiecy głos – Nie wiem kiedy wraca.

Chwilę później ten sam głos rozbrzmiał ponownie.

– Nie pytałam. I tak chyba coś podejrzewa.

Po tych słowach nastąpiła dłuższa cisza, po której echem rozniosło się ponownie to samo brzmienie:

– Dobra, spokojnie! – w kobiecym głosie słychać było zniecierpliwienie – Dam znać, jak się czegoś dowiem – do słów dołączył głuchy odgłos odkładanego na blat telefonu.

Cały hol znowu opanowała zupełna cisza.
………………..

– Muszę już iść – rzuciła Emma.

– O nie! Nie zgadzam się – rzucił z uśmiechem – Jak jesteś głodna, to zjedz moje śniadanie – wskazał palcem stolik, na którym stał nieruszony posiłek – Uprzedzam jednak, że to obrzydliwe.

Emma rozciągnęła usta w uśmiechu, ale jej oczy zostały poważne.

– Jimmy, naprawdę muszę. Henry na mnie czeka.

– Czuję się zazdrosny – stwierdził, przybierając na twarz obrażoną minę.

Teraz dziewczyna roześmiała się w głos.

– Absolutnie nie masz powodów, zapewniam – odparła – On Tobie do pięt nie dorasta, z resztą mógłby być moim dziadkiem – zamyśliła się na moment nad swoimi słowami. Prawdę mówiąc nie wiedziała jak to jest mieć rodzinę, nigdy jej nie miała. Od zawsze była sama…

Jej myśli zostały przerwane przez skrzypnięcie klamki w drzwiach. Chwilę później pojawiła się w nich kobieta.

– Patricia? – Jim otworzył szeroko oczy.

– Witaj braciszku – kobieta podeszła bliżej i ucałowała policzek Jima,  chowając ręce, by go nie urazić i nie wywołać bólu. Em zauważyła, że po policzku kobiety spływa łza. Rozczulił Ją ten widok.

– Proszę, tylko bez dramatów, Patricia – ostrzegł Ją Jimmy – Przyjdzie na to czas, jak już będę umierał, ale daleko mi do tego. Na razie zamierzam długo żyć – zerknął ukradkiem na Emmę i jego wzrok raptownie się ocieplił.

Patricia pociągnęła wzrokiem za spojrzeniem brata.

– Emma? Co Ty tu robisz? – zapytała zdziwiona.

– Stoi – burknął Jim. Najchętniej pozbył  się siostry z pokoju. Potrzebował tylko Em, nikogo więcej.

– Witaj Patricia – odparła Em i zbliżyła się do idącej w jej kierunku kobiety.

– To Wy się znacie? – zapytał widząc serdeczność witających się Pań.

– Poznałyśmy się na otwarciu salonu, a potem trochę rozmawiałyśmy na przyjęciu u Paddyego – wyjaśniła Patricia, zerkając na brata – Ale nadal nie wiem, skąd się tutaj wzięłaś?

– A czy to takie ważne? – wtrącił się zniecierpliwiony. Od zawsze uważał, że jego siostra powinna być dziennikarzem, a nie muzykiem, miała do tego wielkie zdolności. Wszędzie potrafiła wsadzić swój ciekawski, zadarty nos i tak zadać pytanie, że człowiek nie miał wyjścia i musiał na nie szczerze odpowiedzieć.

– Jimmy, nie denerwuj się, przecież Ja tylko pytam – odparła podchodząc z powrotem do mężczyzny – A wiesz kto jeszcze ze mną przyjechał? – zapytała milutkim lekko przesłodzonym głosem.

Jimmy ironicznie uniósł brwi w górę. Kątem oka dostrzegł też próbującą nieudolnie ukryć swoje rozbawienie, Emmę.

– Pati, proszę Cię! – mruknął – Nie rozmawiaj ze mną jak z dzieckiem. Mój mózg pozostał nienaruszony, to płuca mi operowali i żebra składali – dodał, przewracając oczami.

– Jejku, o co Ci chodzi? – obruszyła się lekko kobieta.

– O nic! Tylko Twój głos wydaje dziwne tony – wyjaśnił –  Mam wrażenie, że zaraz każesz mi zgadywać, jaki prezent mi kupiłaś i z radosnym okrzykiem na ustach, wyciągniesz misia z torebki – dodał, po czym nie mogąc już dłużej wytrzymać, pierwszy wybuchł śmiechem, zagłuszając tym chichot brunetki.

– Ty jak zwykle – oburzyła się kobieta – Z Tobą też tak rozmawia? – spojrzała na Emmę, a gdy dziewczyna pokręciła przecząco głową, westchnęła –  Jimmy jak zwykle, z niczego nie jest zadowolony.

– Hej! Z wizyty Em jestem bardzo zadowolony – sprzeciwił się mężczyzna.

Emma uśmiechała się wsłuchując w przekomarzanie rodzeństwa. To był najlepszy moment, żeby wyjść. Jim był zajęty i nie będzie jej zatrzymywał. Podniosła z krzesełka torebkę i złożyła sobie na ramię.

– To Wy sobie pogadajcie, a Ja już sobie pójdę.

– Em! – uśmiechnęła się, słysząc protest w głosie Jima.

Zatrzymała się przy drzwiach, które ku jej zaskoczeniu, otworzyły się nagle i stanął w nich wysoki, elegancki, wyprasowany pod linijkę, mężczyzna. Wyglądał jakby tydzień pływał w krochmalu, ale serce zmiękło jej, gdy uśmiechnął się do niej uroczo, ukazując równiutki rządek białych ząbków.

– Dzień dobry – rzucił.

– John?! Ciebie też tu ściągnęli? – Jimmy nie krył zdziwienia.

– Jak widać też – roześmiał się mężczyzna. – Podobno rodzina musi trzymać się razem – dodał, odwracając się w kierunku Emmy.

Przystojny – pomyślała brunetka w duchu i szeroko uśmiechnęła się do obecnych w pokoju osób.

– Do zobaczenia Jimmy. Nie martw się, wrócę tak, jak obiecałam.

………………..

Jimmy drgnął i spojrzał w kierunku drzwi, gdy usłyszał ciche pukanie.

– Proszę – powiedział, modląc się w duchu, żeby to była Emma. Czekał na nią odkąd wyszło jego rodzeństwo. Czwórka na raz, to za dużo jak na jego nerwy.

– Dobry wieczór – w otwartych drzwiach stanął mężczyzna w szarym, eleganckim garniturze – Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.

– Kim Pan jest? – zapytał Jim niepewnie. Staruszek wyglądał jak anioł, który, w filmach zwykle przychodził w ostatniej minucie życia człowieka. Na samą myśl poczuł dreszcz na plecach,  jednak przyjrzał się gościowi uważniej. Miła aparycja i nawet lekki uśmiech na twarzy, ale jakaś hardość w rysach twarzy i sposobie bycia, wywołała niepokój w leżącym mężczyźnie.

– Nazywam się  Henry Hurtmann – przedstawił się mężczyzna, zamykając za sobą drzwi – Nie znamy się i przyszedłem to naprawić – dodał podchodząc do szpitalnego łóżka.

– Naprawić? – Jimmy, z zaskoczeniem, uniósł brew w górę, dokonując szybkiej oceny możliwego zagrożenia dla swojej osoby. Po sekundzie  stwierdził, że staruszek raczej nie jest typem seryjnego zabójcy. Na szalonego fana też nie wyglądał, więc nieco się rozluźnił.

– Jestem właścicielem sieci salonów SPA, w których pracuje Emma Thomson.

– A! – na dźwięk ukochanego imienia,  Jimmy uśmiechnął się szeroko i poczuł przyspieszone bicie serca – Witam – odparł, ściskając dłoń staruszka – James Kelly. Przepraszam, że nie wstaję, ale mi nie wolno.

– Rozumiem – stwierdził mężczyzna – To Ja przepraszam, że Pana nachodzę w takim miejscu.

– Emma jest z Panem? – oczy Jima rozbłysły nagłym ciepłem i pobiegły do drzwi.

– Nie – odparł mężczyzna – Em nie wie, że tu jestem i mam nadzieję, że się nie dowie o naszej rozmowie.

Jimmy utkwił w staruszku zdziwione spojrzenie. Teraz niczego już nie rozumiał.

– Emma nie chce się z Panem więcej spotkać – oznajmił, na co Jimmy poderwał się nerwowo w górę. Zaraz po tym jednak syknął z bólu i opadł z powrotem na poduszkę.

– Chłopcze, spokojnie – Henry natychmiast podszedł bliżej – Wszystko w porządku? – wpatrywał się z niepokojem, w wykrzywioną twarz Jima.

– Co znaczy, że nie chce się spotkać! – rzucił ostro mężczyzna, natychmiast po tym jak największy ból nieco minął – Pan kłamie! Nie wierzę! – rzucał słowami, nie zastanawiając się nad ich sensem. Jego serce waliło tak mocno, że prawie wyrywało się z piersi.

– Niech Pan przestanie krzyczeć  i pozwoli mi wyjaśnić – upomniał go mężczyzna – To nie jest moja decyzja i też się z nią nie zgadzam, dlatego tu jestem – dodał – Uważam, że nie powinna Cię tak zostawiać. Tak się nie robi, ale uparła się i nie mogłem nic na to poradzić. Nie dała się przekonać. Za dwie godziny mamy samolot do Kolonii, a stamtąd do Hamburga.

Jimmy wpatrywał się w niego wielkimi przerażonymi oczami, z trudem łapiąc oddech. Nagle przypomniały mu się poranne słowa dziewczyny „Wrócę…” Wtedy nie zwrócił na nie większej uwagi. Był zły, że w ogóle wychodzi. Poza tym Patricia, swoim gderaniem i lamentem, doszczętnie zawróciła mu głowę. Teraz zrozumiał, że słowa brunetki nie były zwykłym pożegnaniem kogoś, kto zaraz wróci. W nich ukryty był głębszy sens.

Zaczęła ogarniać go wściekłość i strach jednocześnie. Odsunął kołdrę i zaciskając mocno zęby usiadł na łóżku.

– Co Pan robi? – Henry zmarszczył brwi.

– W którym hotelu mieszkacie? – wysapał, ignorując pytanie.

– Zwariowałeś? Chcesz w tym stanie do niej jechać? – zapytał Henry, przestając bawić się w grzecznościowe zwroty.

Zaczął żałować, że tu przyszedł. Nie znał tego mężczyzny. Odkąd dowiedział się o uczuciach swojej podwładnej, próbował zdobyć na jego temat jakieś informacje. Skontaktował się w tym celu z detektywem, który sprawdzał dla niego Patricka, ale na razie znał tylko ogólne wiadomości.

Wiedział, że Jimmy nie należy do grzecznych i ułożonych ludzi, że jest wybuchowym typem człowieka, a jego przeszłość pozostawia wiele do życzenia, ale nie zdawał sobie sprawy, że zareaguje aż tak nerwowo.

Gdy dowiedział się, że Emma nie powiedziała mu o dzisiejszym wyjeździe, postanowił spotkać się z nim i go o tym poinformować. Teraz żałował swojej decyzji.

– Nie możesz stąd wyjść, zrobisz sobie krzywdę. Wracaj do łóżka, bo zwołam lekarza.

– Mam gdzieś lekarzy! – burknął Jimmy – Ona nie ma prawa mnie tak zostawić! Nie pozwolę jej na to!!! – wrzeszczał, ściskając swoje żebra, by mniej bolały. Zacisnął  na moment swoje powieki. Ból był prawie nie do zniesienia, zamykał mu oddech, więc sapał jak lokomotywa.

– Nie rób głupstw.

Jim wcale nie słuchał. Schylił się, żeby odszukać w szafce swoje ubrania, ale po chwili wyprostował się i zaczął łapczywie wciągać powietrze.

– Kurwa mać!!! – ryknął, kopiąc z całej, pozostałej w nim siły, w szafkę. Sekundę później, przeklinając swoją niemoc, zrzucił z blatu kubek, po czym opadł z powrotem na łóżko, zatykając twarz rękoma.

Po chwili dopiero przypomniał sobie o gościu. Spojrzał na niego. Mężczyzna z nieodgadnionym  wyrazem twarzy przypatrywał się jego rozjuszeniu.

– Niech mi Pan pomoże… proszę… – powiedział zduszonym, ochrypłym z emocji, głosem.

– Widzę, że nerwus z Ciebie – stwierdził sucho Henry, ignorując prośbę mężczyzny – Jesteś zupełnie inny niż Twój brat.

– Który? – Jim nawet nie zastanawiał się nawet nad odpowiedzią. Miał gdzieś opinię obcego faceta.
Siedział na brzegu łóżka ze zwieszoną głową, czując wielki ucisk w sercu. Jego myśli krążyły tylko wokół Em. Znowu przed nim uciekała, a On nie mógł nic zrobić, choć tym razem, tak bardzo chciał Ją zatrzymać. Jak mogła?

– Znowu Ją tracę… – szepnął do siebie.

Chwilę później poczuł dłoń na swoim ramieniu i podniósł bezwiednie głowę. Tak bardzo pogrążył się we własnym cierpieniu i odczuwanym bólu, że prawie nie widział siadającego obok niego mężczyzny.

– Nie stracisz – powiedział łagodnie Henry.

– Muszę się z nią zobaczyć… – wyszeptał, wpatrując się z niemym błaganiem, w oczy staruszka.

– Muszę Ją przekonać, żeby ode mnie nie uciekała. Pomóż mi…

Henry uśmiechnął się smutno. Mimo początkowego negatywnego odbioru, w tym momencie Jimmy wzbudzał w nim współczucie. Zaczynał darzyć sympatią tego narwańca, który z wielką zaciętością, poświęcając nawet siebie, chciał walczyć o miłość. Podziwiał go za to. On sam, dawno temu, nie miał tyle siły. Pozwolił wmówić sobie nieprawdę, dał się przekonać, że odrzucenie tego uczucia, będzie dla niego najlepszym rozwiązaniem.

– Pomogę Ci – powiedział, klepiąc ramię mężczyzny – Ale pod warunkiem, że teraz wrócisz do łóżka i cierpliwie zakończysz leczenie – sięgnął do kieszeni marynarki i wyjął z niej wizytówkę – Nie sprowadzę jej tu na siłę, ale odezwij się do mnie, gdy wyjdziesz już ze szpitala. Powiem Ci gdzie Ją znaleźć.

Jimmy wziął wizytówkę i zaczął obojętnie przewracać ją w palcach. Liczył na trochę inną pomoc…

– Wiem, że jestem dla Ciebie obcym człowiekiem, ale dobro Emmy jest dla mnie ważne. Obaj Ją kochamy, choć zupełnie inną miłością, więc zaufaj mi trochę.

Jimmy utkwił w mężczyźnie zbolałe spojrzenie.

– Pozwól Jej zrobić tak, jak chce – powiedział mężczyzna.

– Mam dać jej odejść? – wypowiedziane przez niego samego słowa, zwiększyły w Jego sercu uczucie porażki.

Henry uśmiechnął się do niego.

– Musisz dać Jej możliwość zadecydowania – poprawił go.

– Już raz jej na to pozwoliłem – stwierdził cierpko Jimmy.

– Wiem, ale wtedy nie myślała racjonalnie.

– Teraz myśli? – zapytał pozbawionym emocji, zdławionym głosem.

– Teraz chce spróbować zmierzyć się ze swoimi problemami. Dzięki Tobie…

Jimmy ze zdziwieniem, uniósł brwi.

– Wiem o jej problemach. Znam je. – wyjaśnił Henry, nie czekając nawet na pytanie – Poznałem  drugą stronę Emmy w takich samych okolicznościach, jak Ty.

Jimmy spuścił głowę.

– To było… – zawahał się.

– Jak koszmar… Wiem – staruszek dopowiedział za niego – I to, że dalej o nią walczysz, mimo tamtego widoku, utwierdziło mnie w przekonaniu o wielkości Twojego uczucia i dlatego Ci chcę Ci pomóc.

Jimmy podniósł głowę i grymas, przypominający uśmiech zagościł na jego twarzy. Tak bardzo chciał ufać temu mężczyźnie. Tak mocno potrzebował Em, że uwierzyłby nawet wrogowi.

– Zawsze myślałem, że potrzebny jest jej ktoś spokojny i opanowany – zamyślił się Henry – Taki, jak Paddy.

Jimmy zmarszczył czoło.

– Zna Pan Paddyego?

Mężczyzna pokiwał twierdząco głową, po czym spojrzał w oczy Jima.

– Na pierwszy rzut oka bardzo się różnicie, ale gdy teraz analizuję Wasze cechy stwierdzam, że nie tylko geny macie te same, ale także serca wielkie i mocne, kochające bezgranicznie.

W tym momencie Jimmy uśmiechnął się szczerze.

– I wytrwałe, prawda?

Henry skinął głową, wiedząc że mówi o Paddym i jego wieloletnim samotnym uczuciu.

– Ja nie chcę czekać jak On – przyznał – Nie mam tyle cierpliwości.

– Bo do tej pory nie kochałeś prawdziwie – stwierdził – Mam nadzieję, że Emma będzie dla Ciebie takim uczuciem.

– Ona mną zawładnęła – sam zdziwił się, że mówi to obcemu człowiekowi, ale musiał wyrzucić z siebie żal, bo czuł, że inaczej pęknie mu serce – Robi ze mną, co chce, a Ja poddaję się wszystkim doświadczeniem, które na mnie wypróbowuje – westchnął – Jestem jak Jej niewolnik.

– Drażni Cię to?

– Jak cholera – przytaknął – Mam ochotę potrząsnąć nią, żeby się wreszcie ocknęła i zaczęła liczyć z moją osobą – wyrzucił z siebie.

– To zrób to – zasugerował Henry, wywołując zdziwienie w Jimmym – Tylko najpierw dokończyć leczenie i pozwól jej się wyleczyć. Jej serce, już wypełniasz w całości, teraz zawładnij także Jej umysłem, myślami i wspomnieniami. Dzięki temu wyprzesz z jej głowy wszystko, co negatywne i zastąpisz pozytywnymi rzeczami… Waszymi wspólnymi wspomnieniami – poradził.

Jim uśmiechnął się smutno. Zobaczył w tym obcym staruszku, sojusznika i to dodało mu skrzydeł.

– Pamiętaj jednak, że jej przeszłość i nie da się wyprzeć w tydzień czy miesiąc – stwierdził Henry, nagle poważniejąc  – Do tego potrzeba lat, wielu dobrych chwil i anielskiej cierpliwości, więc musisz się jej nauczyć – zasugerował – Nawet jak jej rany się zabliźnią, zawsze będzie istniało ryzyko, że jedna gorsza sytuacja lub nieodpowiednie słowo może otworzyć je na nowo – spojrzał Jimowi głęboko w oczy i dodał  – Czasem trzeba zmusić swój język i struny głosowe do milczenia, bo jedno, małe zdanie może wywołać wielką burzę, w jej umyśle.

Jimmy uniósł brwi i lekko zbladł.

– Wiem, co jej zrobiłeś i do czego doprowadziłeś kilkoma tylko słowami – potwierdził jego przypuszczenia, Henry – Wiesz więc, o czym mówię. Musisz nauczyć się panować nad sobą – poradził – Ta dziewczyna wiele w życiu przeszła, potrzebuje uwagi i miłości… Ale tylko takiej, która będzie bezwarunkowa, silna i wiele wybaczająca. Pamiętaj, że Ona zaufa komuś tylko raz… Jeśli Ją skrzywdzisz, zamknie swoje serce.

Jim nagle odwrócił głowę i z wielką pewnością siebie oraz mocnym głosem, patrząc w oczy mężczyźnie, odparł:

– Nie skrzywdzę!

Henry uśmiechnął się do niego.

– Samo uczucie, to nie wszystko. Żeby związek był trwały, trzeba dodać do niego wiele małych, na pierwszy rzut oka, nic nie znaczących składników. Wtedy dopiero miłość nabiera mocy i staje się magiczna – powiedział i podniósł się z łóżka.

Przy drzwiach odwrócił się i spojrzał jeszcze raz na Jima.

– Ja tego nie potrafiłem, bałem się dosypać tych składników do swojego uczucia i do tej pory jestem sam jak palec, a moje serce usycha. Nie popełnij tego błędu – poradził – Zadzwoń, jak Cię stąd wypuszczą.

……………….

Wsiadał właśnie do taksówki, gdy kątem oka zobaczył kobietę. Tę samą, co pierwszego dnia.

– Niech Pan jedzie za tym samochodem – rzucił szybko do taksówkarza, wskazując małe, niepozorne autko, w którym zniknęła kobieta – Tylko niech Pan jej nie zgubi, dobrze zapłacę.

Zaraz po tym wyjął telefon i wybrał numer:

– Witam. Odwołuję zlecenie na Jima Kelly. To, co udało Ci się zebrać, prześlij do mojego domu – rzucił do słuchawki – Jeszcze dziś dostaniesz nowe zlecenie, czekaj pod telefonem.

 

=========================

10 myśli na temat “ROZDZIAŁ 134: Anielska cierpliwość.

  1. Bardzo przejściowy rozdział. Więc i ja nie mam wiele do powiedzenia. Paddy i jego zachowanie…..no dziecko w przedszkolu. Wolę to przemilczeć. Ola druga…… dorosła kobieta, a spowiada się swojej sekretarce. Szkoda, że nie dodała w jakich majtkach Paddy śpi. No i Hanio…..brawo dla niego, że odwiedził Jimma. Mądry facet, ale nie ze wszystkim co powiedział się zgadzam. Prawdziwa miłość- ma wybaczyć wszystko? Serio? To jest jej odnośnikiem? Bładam……to totalna bzdura. Jim własnie powinien jej pokazać, czego miłość nie wybacza i czego ona ma nie robić, aby jej w jego sercu nie zabić. To tak jak z małym dzieckiem….nie wychowasz jak nie wyznaczysz granic.Nie można bezkrytycznie patrzeć na jego wybryki i głaskać za kazdym razem po głowie. Więc mam nadzieję, że Jimmy nie we wszystkim go posłuch, gdyż robiąc się uległym-zatraci siebie. Kochana życzę cię spokojnych i wesołych świąt. Szampańskiego sylwestra i dużo weny na Nowy Rok.

    PS. Sprawdź pisownie, bo pojawiają ci się czasami duże litery tam gdzie ich nie powinno być.

    Polubienie

    1. Masz rację rozdział przejściowy, ale przyznam, że lubię takie najbardziej. Piszę się je spokojnie i bez większych emocji.
      Paddy przedszkolak… Hmmm… No trochę tak, choć z drugiej strony jak inaczej miał się zachować. W gębę lać nie miał za bardzo za co, a tulić braciszka… To dopiero byłby fałsz i zakłamane.
      Ola nie spowiadała się swojej sekretarce. Nie wyjawiła na razie żadnej tajemnicy, oprócz wyjazdu Paddyego. Dość szybko zorientowała się, że nie może jej ufać.
      Gdyby Jim pokazał Emmie czego On nie wybacza, to musieliby się rozejść, bo nie wybaczy łyżki jej niczego. Miłość to kompromis, to chęć walki dla kogoś, to zmiany na lepsze z własnej woli, to cierpliwość, podtrzymywanie w razie upadku, podanie ręki w trudnych chwilach, wspólna walka o wspólne dobro, a nie pokazywanie czego nie zniesiemy i stawianie granic.
      Henry nie mówił o zdradach na hektary, nie to ma Jim wybaczać. Chodziło o to, co już się stało, o przeszłość, której nie zapomną, o drobne potknięcia i zmiany decyzji. Sama doczytasz. Mam nadzieję, że wtedy przypominasz sobie słowa staruszka.
      Dziękuję za życzenia. Ja również życzę radosnych i zdrowych świąt oraz udanej nocy sylwestrowej.
      Dzięki za kom.

      Polubione przez 1 osoba

  2. Paddy przesadza z tak oziębłym traktowaniem Johna rozumiem zazdrość zazdrością ale to w końcu jego brat, i w stosunku do niego zachował się podle nawet ręki mu nie podał wstyd.Emma ona nigdy nie była całkiem normalna zawsze jej zachowanie było delikatnie mówiąc dziwne ,oby nie zmarnowała tego uczucia bo faktycznie Jim nie Paddy lata nie będzie czekać

    Polubione przez 1 osoba

    1. Paddy stosuje obrazę majestatu jakby miał jakiś powód. Lekko dziecinne zachowanie, to fakt. Nie martw się John go ustawi trochę do pionu. Przed nimi poważna rozmowa.
      Podoba mi się Twoje porównanie Jim i Paddyego. Masz absolutną rację. Różne charaktery, choć Jim przy Emmie także nieco spuszcza z tonu. Mam nadzieję, że nie staną się podobni. Emma na razie idzie dobrą drogą, oby nie zabłądziła po drodze.
      Dzięki.

      Polubienie

  3. Nie wiem czemu ale smutno mi się zrobiło czytając o Paddym i Johnie 😦 Wiedziałam , że nie będzie „cukierkowo” ale nie myślałam, że ich spotkanie…powitanie tak mnie zasmuci.
    Ciekawe jak Padzik wyobraża sobie dalej ich relację 🙂
    Luśka to coś namiesza…czuję to i czyżby wiedziała coś o pięknych kobietach w życiu Padzika??
    Kim jest ten cały Henry?? Jaką rolę odegra??
    Ah i znowu tyle pytań 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Faktycznie smutna ta relacja braci. Konflikt narasta przez lata, więc trudno spodziewać się, że będzie miło, tym bardziej, że Paddy tego nie chce.
      „Luśka” – tajemnicza osoba. Na razie nie wiadomo co tak dokładnie wie, co robi z wiedzą, ani czy jest zła czy dobra.
      Henry druga tajemnica. Na razie jest pokazany, jako opiekun dziewczyn.
      Kochana wiem, że piętrzą się tajemnice, ale na wszystko przyjdzie czas.
      Dzięki za kom.

      Polubienie

  4. Najlepsze zostawiam na koniec. Myślałam, że mam dwa do nadrobić,ale jednak jeden. Patrycja niezła, jak zawsze w pogotowiu. John i Paddy. John się dużo lepiej zachowuje Paddy jest jak dziecko długo jeszcze będzie się zachowywał tak niedojrzale? Ech, masakra. Ola to ma Emme,lepiej niech się nie zwierza Luisie. Za to Emma znowu sobie coś wymyśliła. No bez przesady, ile można? Ciągle coś ciągle po swojemu, no nie wiem. Henry – wow! Przyszedł, pogadal, doradzil, dał wizytówkę, żeby się z nim kontaktować. Chyba jest pozytywna postacią. Takie mam wrażenie. Za to ta kobieta bardzo interesuje starszego pana. Czy to ta jego dawne miłość? Niestety miłość do końca życia nie istnieje. Przynajmniej nie w dzisiejszych czasach. Ech…

    Polubione przez 1 osoba

    1. Można by powiedzieć same kłopoty. 😁 Niestety sami je wywołują. Nad opiekuńczy Patricia, awanturujący się Paddy, nastawiony bojowe. Spokojny John, olewający Patricka i Angelo nieudolnie próbujących ratować sytuację.
      Emma ma dobry plan tylko u niej problem jest taki, że nie wytrzymuje zbyt długo.
      Masz rację Henry to pozytywną postać, na razie… Kobieta – Agata jest jego przeszłością, być może też przyszłością. Zobaczymy…
      Twierdzisz, że nie istnieje miłość do końca życia? Być może… Jednak ludzie bardzo jej pragną. Dlatego czytamy książki o miłości, oglądamy piękne filmy. Dlatego też wyobrażamy sobie tę wieczną prawdziwą miłość. Oluś to jest przepiękna bajka, w którą chcemy wierzyć i nawet nieświadomie do niej dążymy, szukamy jej…
      Dzięki za komentarz

      Polubienie

Dodaj komentarz