Rozdział 175: Prywatny Bóg…

Od godziny siedziała pod ścianą, tuż przy materacu, na którym w nocy całą mocą i wszystkimi zmysłami czerpała przyjemność duchową i cielesną, budząc do życia zepchnięte, z powodu bólu, w głęboki kąt wspomnienia i zapamiętując nowe, cudowne chwile.

W szarej, ozdobionej geometrycznymi wzorami pościeli, posapywał cichutko zmęczony nocnymi uniesieniami, mężczyzna. Jej prywatny bóg, właściciel Jej serca i duszy. Człowiek, któremu nie potrafiła niczego odmówić i dla którego nadal oddychała ziemskim powietrzem.

„Nie zdradziłaś mnie Em” – Jego słowa nadal huczały w głowie kobiety, sprawiając, że na nabrzmiałych od pocałunków, ustach pojawiał się uśmiech. Nie zdradziła… Wytrwała w wierności ukochanemu mężczyźnie. Tylko czy to aby na pewno była Jej decyzja? W tym momencie uśmiech przygasał i pojawiało się zagubienie. Kto w tamtym momencie, w pokoju Mikea faktycznie podjął decyzję, Ona w przypływie wielkości uczucia nad potrzebą ciała, czy Mike słysząc imię kuzyna? Dla Jima liczyło się tylko to, że nie zdradziła, ale Jej to nie wystarczało. Dlaczego tego nie pamiętała? Czemu tamtego dnia, budząc się w łóżku dawnego przyjaciela, myślała tylko o tym, że mu się oddała i że zdradziła? Czemu nie czuła, że nic się nie wydarzyło. Nawet sny nie podpowiedziały Jej innego rozwiązania.

A może Jimmy kłamał? Może chciał Jej to wmówić? Spojrzała na mężczyznę i uśmiechnęła się do niego. Nie! Tego akurat była pewna. Nie byłoby go tu i nie byłoby tej nocy, gdyby go zdradziła. Jimmy wiele wybaczał i dużo rozumiał. Życie nauczyło go wielkiej tolerancji, ale zdrada nie wchodziła w te szerokie granice.

Nagle Jej myśli zmieniły tor. Co teraz? Co z Jej planami? Co z Jimem? Jak to pogodzić?

……………

Ziewnął głośno i przeciągnął się, zanim otworzył oczy, próbując jednocześnie nazbierać w ustach tyle śliny, by móc zwilżyć wyschnięte gardło. Po jaką cholerę dał się namówić na whisky. Miała być tylko szklaneczka, a skończyli… Nie potrafił sobie przypomnieć, więc westchnął ciężko i przekręcił się na bok. Odruchowo przeciągnął ręką po miejscu, w którym zwykle leżała Ola. Chłód pościeli wywołał szybkie dobudzenie. Otworzył oczy i uniósł głowę, krzywiąc się raptownie z bólu.

– Pewnie tego potrzebujesz – usłyszał i tuż przed nim wylądowała butelka z wodą. Podniósł wzrok i połączył spojrzenie z błękitnymi, tęczówkami, w których migotało rozbawienie. Jęknął cicho i przesunął wysuszonym językiem po równie suchych ustach.

– Dzięki, życie mi ratujesz – wybełkotał, po czym zajął się swoim lekarstwem, zachwycając się smakiem płynu wlewającego się do Jego gardła – Byłaś tu ze mną całą noc? – zapytał, gdy zaspokoił pragnienie.

– Wczorajszego wieczora też – usiadła na fotelu. Uśmiechnęła się, gdy spojrzał na nią z poczuciem winy i lekkim wstydem.

– Przepraszam.

– Za co?

– Nie wiem, ale patrzysz tak, jakbym zniszczył pół świata, więc…

– Tak na zapas i na wyrost? – prychnęła drwiącym śmiechem.

– Dokładnie – lekkie rozbawienie pokazało się na Jego twarzy – To oświecisz cierpiącego na amnezję? – wyszczerzył zęby, które zaraz po tym schował za zbolałą miną – I błagam o coś przeciwbólowego.

– Właściwie,  to niczego bardzo złego nie zrobiłeś… Nie zrobiliście… – Ola roześmiała się, po czym sięgnęła po torebkę.

– Mówisz o Angelo? To On też się urżnął? – kiwnęła głową, więc uśmiechnął się i nieco rozluźnił – To dobrze.

– Dobrze? – zdziwiony ton głosu Oli zmusił go do zwrócenia ku niej wzroku. Nie spojrzał jednak w Jej oczy, tylko omiótł spojrzeniem Jej sylwetkę. Uśmiechnął się, choć w duchu zaczynał czuć coraz większy niepokój.

– Zawsze lepiej dzielić z kimś winę. No to, co zrobiliśmy? – odparł i wystawił dłoń, na którą spadły dwie białe pastylki, które szybko wsunął do ust, popijając resztką wody.

– Oprócz napaści na Patricię, to…

– Co?!!! – wybałuszył oczy. Już więcej nie musiał słyszeć – Patka tu była? Cholera!!! – bezsilnie opadł z powrotem na poduszkę, przykrywając dłońmi twarz, po czym rozsunął palce i łypnął okiem na rozbawioną blondynkę – Co Jej zrobiliśmy?

– Przepięknie witaliście i wyznawaliście wielką, braterską miłość, wieszając się na Jej szyi.

– O Jezu! No to się nasłuchamy przy następnej okazji.

– To znaczy dziś.

– Dziś?! – usiadł.

– Tak. Będzie tu za godzinę, żeby uzgodnić szczegóły rodzinnego zjazdu. Wczoraj niestety nie daliście nam pogadać.

Paddy tylko boleśnie jęknął.

……………

Obudził go zapach kawy i czegoś, co wywołało głośne burczenie Jego żołądka. Otwierając oczy, uświadomił sobie, że od wyjścia z aresztu nic nie jadł. Zaciągnął się aromatycznym zapachem i zamruczał z zadowoleniem. Em przygotowała śniadanie. Uśmiechnął się do siebie, czując szczęście w każdym fragmencie swojego ciała. Kochali się całą noc. Oddawali się sobie nawzajem i czerpali z tego wielką, odradzającą ich uczucie przyjemność. Znowu była Jego. Wciąż jeszcze czuł Jej gorące pocałunki na swojej piersi i ciepło długich nóg oplatających go w pasie. Wyobraźnia od razu poddała mu przed oczy obraz nagiej kobiety siedzącej przed nim, a właściwie na nim. Po Jej twarzy przelatywały pejzaże malowane emocjami i odczuwanymi doznaniami. Z każdym ruchem Jego ciała wzrastało napięcie mięśni, które zmieniało Jej mimikę, każde rozluźnienie wywoływało cichy jęk sprzeciwu. Westchnął, gdy poczuł fizyczną gotowość swojego ciała na kolejny miłosny akt. Poderwał się z łóżka i po naciągnięciu na siebie jeansów, nie dbając nawet o porządne ich zapięcie, zbiegł na dół, łapiąc jeszcze w ostatniej chwili koszulę w rękę.

Em przekładała właśnie jajecznicę z patelni na talerze, gdy poczuła męskie ramiona obejmujące Ją od tyłu i ciepły oddech na swoim karku. Po chwili jedna z dłoni zaciskała się na Jej nadwrażliwej jeszcze po nocnych pieszczotach piersi, a druga odebrała metalowe naczynie z ręki. Poddała się bez najmniejszej walki i sprzeciwu. Oparła głowę o ramię mężczyzny i cicho westchnęła, czując rosnące w sobie podniecenie. Pragnęła go tak samo, jak On Jej. Chciała nacieszyć się tą bliskością na zapas, na przyszłe samotne noce…

…………..

Stała w progu i z lekkim drwiącym rozbawieniem przyglądała się, krzątającemu się niezdarnie i dyszącemu, przy tym okropnie, Paddyemu.

– Co?! – mężczyzna nie wytrzymał już dłużej tego spojrzenia i miny, która ze wszystkich możliwych uczuć ludzkich najmniej wyrażała współczucia dla ciężkości bytowania.

– Zupełnie nic – kobieta wzruszyła obojętnie ramionami – Angelo padnie z głodu, jeśli w ogóle czekają na nas jeszcze ze śniadaniem tak, jak to twierdziły dziewczynki.

Paddy przewrócił tylko oczami i zniknął w łazience. Po chwili ponownie pojawił się w progu, ku uldze Oli już w pełni ubrany.

– Z głodu jeszcze nikogo nie rozsadziło, a patrząc na mojego młodszego brata, MŻ raczej u niego wskazane – rzucił.

– Okropny jesteś.

– Szczery – poprawił Ją, po czym podnosząc z fotela kurtkę wyszczerzył się do kobiety ioznajmił – Możemy iść.

– Czemu coraz częściej mam wrażenie, że nie lubisz nikogo ze swojej najbliższej rodziny – Ola odwróciła się tyłem i otworzyła drzwi. Wyszła na balkon.

– Wystarczy, że Ty uwielbiasz ich wszystkich bez wyjątku, Ja nie muszę, a po drugie chyba nie bardzo mam za co – wyszedł za blondynką, zamykając za sobą pokój.

– Przeszkadza Ci to, prawda?

– Niby co? – zmarszczył brwi, gdy Ola odwróciła się przodem.

– To, że są moimi przyjaciółmi.

– Nieprawda.

– Denerwują Cię, ich odwiedziny, telefony… – Ola mówiła dalej mimo sprzeciwu mężczyzny. Zaczęli schodzić w dół.

– Wcale nie.

– Nie udawaj. Wczoraj jeden tak Cię wkurzył, że musiałeś się napić – Paddy raptownie zatrzymał się na schodku, więc Ola stanęła również – Paddy, nie zaprzeczaj. Słyszałam Twoją rozmowę z Angelo – mężczyzna przygryzł wargę i utkwił wzrok w zmarzniętej trawie pokrywającej podwórko – Dlaczego nie przyznałeś się, że telefon Johna Cię zdenerwował tylko uciekłeś tutaj – machnęła ręką,  wskazując własność Angelo.

– A co miałem mówić – odparł cicho i ruszył w dół, przeklinając w duchu samego siebie – Obiecałem Ci, że nie będę już roztrząsał tego tematu – czekał aż Ola stanie obok niego.

– Teraz masz zamiar pić za każdym razem?

– Nie – nie patrzył na nią.

– Więc co to było? Jednorazowy wybryk? Takie rozładowanie napięcia? – kobieta prychnęła cicho i ruszyła w stronę domu przyjaciela.

– Nie wiem, być może – odparł Paddy idąc tuż za nią – Wczorajszy dzień był dość wyczerpujący.

– Z powodu Johna? – zatrzymała się i utkwiła oskarżycielski wzrok w mężczyźnie.

Paddy stanął przed nią i głośno wydmuchał powietrze z płuc, unosząc przy tym głowę w górę. Miał dość tej rozmowy. Pachniała awanturą. Zdawał sobie sprawę, że Ola stosuje ukryte podteksty, które biorąc pod uwagę Jego stan fizyczny i duchowy, zaczynały go irytować. Zresztą już na sam dźwięk wypowiadanego przez nią imienia, poczuł napięcie w mięśniach.

– Posłuchaj…

– Nie! To Ty mnie posłuchaj – nie dała mu dokończyć myśli – John niczego złego nie zrobił. Zmartwiła go wieść o ataku na mnie, więc…

– Więc musiał szybko zadzwonić, żeby powiedzieć Ci jak bardzo się ta informacja go dotknęła – zdenerwowanym tonem wszedł Jej w słowo – Dziwię się, w ogóle, że nie przyjechał osobiście!

– Możesz przestać?! – Ola tupnęła nogą i zacisnęła dłonie w pięści – Patka też do mnie dzwoniła i Maite, Joey także, ale Ciebie zirytował tylko telefon Johna! Chyba zacznę rozmawiać z nim po kryjomu! – ruszyła przed siebie, wznosząc ramiona w górę i kręcąc z politowaniem głową.

– A może już to robisz, co?!  – krzyknął i ze złości kopnął kępę zmrożonej trawy – Zawsze musi być lepszy, a Ja wychodzę na durnia! – dodał pod nosem.

………….

– A temu, co się stało? – Angelo wskazał brodą brata.

– Walczy z własnymi demonami – Ola niechętnie odwróciła głowę, pokonując kolejne stopnie prowadzące na werandę domu stojącego na niej mężczyzny – I jak zwykle przegrywa – nie zatrzymując się szarpnęła klamkę frontowych drzwi.

– A szablę chociaż ma?

– Taa… Świetlny miecz tylko o ile go znam, to sam sobie zrobi nim krzywdę i potem przybiegnie z płaczem – dodała drwiąco i zniknęła wewnątrz domu.

Angelo, roześmiał się głośno, po czym rozmasował obolałe skronie, przeklinając swój wczorajszy pomysł na uleczenie rozterek brata i podążył do kuchni za Olą.

– Patricia będzie tu za pół godziny. Dzwoniła niedawno i pytała czy już wstaliśmy – Kira parzyła właśnie kawę.

– Ja też chcę – odezwał się blondyn.

– Wypiłeś już dwie, za to śniadania nawet nie tknąłeś – brunetka z oburzeniem spojrzała na męża.

– Nawet nie wspominaj o jedzeniu, proszę Cię – jęknął mężczyzna ze zbolałą miną, zajmując miejsce przy stole.

– Ale wczoraj to przynieś butelkę, tak? Wiedziałam, że tak będzie, Wy nie umiecie pić z umiarem – Kira postawiła na stole kubki z gorącym trunkiem.

– Musiałem pomóc Paddyemu.

– Oj! Biedny i skrzywdzony Paddy – Ola pokręciła głową i obrzuciła Angelo sztucznym, smutkiem – Podły brat raczył zainteresować się zdrowiem jego kobiety i prawie wyrwał mu tym serce, no co za dramat – oparła plecy o krzesło i wywróciła oczami, splątując jednocześnie ramiona na piersiach.

– A Tobie, o co znowu chodzi? – Angelo uniósł jedną brew nieco wyżej niż drugą – I skąd to wiesz?

– Telepatia? – Ola stuknęła palcem w skroń i roześmiała się drwiąco – Angelo przecież ilość promili we krwi zawsze przekładała się u Was na decybele.

– Podsłuchiwałaś!

– Nie musiałam.

– I o to się pokłóciliście?

– Pokłóciłaś się z Paddym? – Kira usiadła naprzeciwko blondynki.

– Trochę – Ola nerwowo zacisnęła usta – Ale z nim nie da się normalnie pogadać, przynajmniej nie na temat Johna – energicznie zamieszała swoją kawę i wyciągnęła rękę po karton z mlekiem.

– To po co w ogóle z nim rozmawiasz o Johnie? – rzucił Angelo – Nie lepiej nie poruszać wcale tematu?

Ola z lekkim oburzeniem spojrzała na mężczyznę.

– Ma udawać, że John nie istnieje? – do rozmowy wtrąciła się Kira.

– Jezu! Nie udawać tylko odpuścić pewne rzeczy – mężczyzna wbił wzrok w żonę – Przecież Paddy nie miał do niej pretensji, nic nie powiedział, a to, że ktoś ma zbyt długie uszy i uwielbia podsłuchiwać, to już nie Jego wina – przeniósł dumne spojrzenie na Olę – Prawdę mówię, nie zaprzeczaj – ostrzegł, widząc zmieniający się nagle wyraz twarzy blondynki – Uciekł od Ciebie, przyjechał do mnie, właśnie po to, żebyś nie wiedziała o Jego złości, a Ty i tak musiałaś przybiec za nim i mimo wszystko wywołałaś aferę.

– Angelo! – brunetka z oburzeniem upomniała męża.

– Nie tylko to wysłuchałam – Ola pochyliła się do przodu i uśmiechnęła złośliwie.

Angelo zastygł momentalnie, nawet ust nie zamknął.

– Mamo długo tu jeszcze będziemy? – do kuchni wbiegła trójka nastolatków. Jak wojsko w rzędzie zatrzymali się tuż obok Oli, która nadal nie spuszczała oka z miny przyjaciela.

– A co się stało? – pierwsza zareagowała Kira.

– Chciałabym iść z Gabrielem i Helen na spacer.

– Ja też chcę z nimi iść – w progu pomieszczenia stanęła nadąsana Emma.

– Ty zostajesz! – warknął chłopak.

– Mamo powiedz mu coś!

– Albo idziecie wszyscy razem albo zostajecie w domu – zarządził Angelo ostrym tonem.

– Rety! Zawsze musimy się z nią ciągnąć i na nią uważać – zdenerwowany Gabriel spojrzał  na ojca.

– Tak, bo to Twoja siostra – odparł blondyn nieco spokojniej – Docenisz to, jak kiedyś nas zabraknie. Gdybym Ja nie miał rodzeństwa, zapewne tułałbym się po sierocińcach – dodał.

– Dobra – Gabriel skapitulował, nie chcąc wysłuchiwać wywodów ojca na temat ważności posiadania braci i sióstr. Znał to na pamięć.

– To co? Mogę iść? – Natalia powtórzyła swoje pytanie.

– Możesz, bo Ja muszę zaczekać na ciocię Patricię, tylko nie odchodźcie zbyt daleko od domu – odpowiedziała Ola.

– I ubierzcie się ciepło – Kira podniosła się z krzesła i zniknęła wraz z dziećmi w korytarzu.

– Domyśliłeś się, prawda? – Ola wróciła do przerwanego tematu.

– Tak – Angelo odchylił się nieco w bok, zaglądając za żoną, ale uznając, że nie usłyszy ich rozmowy, spojrzał na blondynkę ze zmarszczonym czołem –  To było tylko szczeniackie zauroczenie, z resztą trwało tylko krótką chwilę.

– W życiu bym nie pomyślała, że Ty… – Ola parsknęła z rozbawieniem.

– Olka to naprawdę było tylko…

– Dobra, nie musisz mi się tłumaczyć, rozumiem.

– Naprawdę? – Angelo wyglądał na zdziwionego.

– Siła Waszych genów jest porażająca – teraz już kobieta roześmiała się w głos – Nawet upodobania do kobiet mieliście takie same. Mam nadzieję, że Paddy nie zdurzy się w Kirze.

– A czemu Paddy miałby… – przerwał i szybko zamienił początkowe, raptowne oburzenie na rozbawienie – Też mam taką nadzieję, chociaż tu chyba mogę być spokojny – dołączył do śmiechu blondynki. Po chwili jednak spoważniał – Naprawdę nie jesteś zła?

– A mam być?

– Paddy miał ochotę mnie zabić.

– Paddy… – Ola wywróciła oczami i westchnęła ciężko – On niedługo będzie zazdrosny o siebie samego.

Angelo roześmiał się ponownie, jeszcze głośniej niż poprzednio.

– Tylko wolałbym, żeby Kira się o tym nie dowiedziała – oznajmił,  gdy już nieco się uspokoili.

– A co? Ma te same objawy, co Twój brat?

– Nie… Chyba… Wolę nie sprawdzać.

…………

Odczekała, aż Jimmy uspokoi swój oddech i poruszyła się delikatnie. Kuchenna szafka nie była zbyt wygodnym miejscem do siedzenia. Kilka sekund temu nie czuła wpijającego się w uda rantu blatu, ale teraz, gdy osiągnęli wspólny cel, zaczęła odczuwać dyskomfort.

– Wypuścisz mnie? Twój kuchenny blat nie należy do najwygodniejszych mebli, na których siedziałam – wymruczała ociężale do ucha mężczyzny, który natychmiast oderwał głowę od Jej piersi i obdarzył Ją szerokim uśmiechem.

– Muszę go natychmiast zmienić – oznajmił, wpatrując się w drewniany wzór mebla – Może obić go gąbką? Będzie mięciutko – roześmiał się, gdy poczuł lekkie uderzenie w ramię.

– Durny jesteś.

– Kochanie, nigdy nie uważałem się za inteligenta, wolę fizyczną robotę, a najbardziej tę, którą właśnie skończyliśmy – odparł z błyskiem w oku i szerokim uśmiechem, z którego grzeszne myśli wprost wystawiały swoje głowy.

– Jimmy… Ja… To znaczy my… – Em, z poważną miną zaczęła plątać się w słowach, nie wiedząc jak zacząć rozmowę, która do radosnych raczej nie należała. W końcu przerwała. Odwróciła się tyłem, zapięła koszulę i włączyła czajnik, nie przejmując się niewymienioną, już raz  zagotowaną wodą – Kawa?

– Tak. Dzięki – Jimmy stracił nieco ze swojej radości. Teraz z lekko drżącym sercem i dziwnym lękiem obserwował poczynania kobiety. Widział nagłą zmianę w zachowaniu Emmy, ale bał się pytać o powód – Ja chyba zajmę się jajecznicą. Ta, którą Ty zrobiłaś, już chyba nie jest zjadliwa – uśmiechnął się niepewnie.

Em nie odpowiedziała. W milczeniu wpatrywała się w parę, która coraz większymi kłębami, wydobywała się z urządzenia.

Mężczyzna wyjął jajka i szynkę z lodówki. Umył patelnię i postawił na kuchence. Kątem oka zerkał na stojącą obok, zamyśloną kobietę, ale obawiał się otworzyć usta, żeby nie wywołać lawiny słów, których mógłby nie znieść. Wolał milczeć jak Ona. Skupił się na krojeniu wędlin.

Kilka minut później, wymieniając tylko nic nieznaczące zdania, dopijali kawę.

– Dobra, mam dość! – stwierdził w końcu Jimmy, odsuwając od siebie prawie pełny talerz. Nagle stracił apetyt. Żołądek skurczył mu się do rozmiarów orzecha – Powiesz mi, o co chodzi? – oparł łokcie na stole i podniósł w górę swój ulubiony czarny kubek.

– O nic i o wszystko – kobieta westchnęła i wpatrzyła się w świat za oknem.

– Co to znaczy? – Jimmy odczekał chwilę, po której wciąż nie słysząc wyjaśnienia, złapał kobietę za rękę i delikatnie zacisnął palce wokół jej nadgarstka – Em, mów! – rzucił z naciskiem.

– Wyjeżdżam Jimmy. Na bardzo długo. Może nawet nigdy tu nie wrócę…

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

2 myśli na temat “Rozdział 175: Prywatny Bóg…

Dodaj komentarz